Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Indonezja Koen i Renata

Autor: Jadwiga. 24 komentarze.

25 październik rozpoczął się tragicznie dla środkowej Jawy. Najpierw trzęsienie ziemi na wyspach Indonezji –Mentawai o sile 7,7 w skali Richtera oraz ogromna fala tsunami spowodowana tym trzęsieniem, w wyniku, którego zginęło, co najmniej 311 osób a ponad 400 jest uznawane za zaginione. Archipelag Mentawai jest jednym z najbardziej narażonych na trzęsienia ziemi regionów Indonezji. Oprócz surferów, wyspy nie przyciągają jednak wielu turystów, gdyż są trudno dostępne. We wtorek, doszło do erupcji wulkanu Merapi, mającego wysokość 2914 metrów n.p.m., położonego na gęsto zaludnionych terenach, w odległości 26 km od miasta Jogyakarta – pierwszej starej stolicy Indonezji.  Jak podała Agencja AP ponad 20 tysięcy osób pozostało bez dachu nad głową; W następstwie wybuchu wulkanu Merapi zginęło, co najmniej 30 osób, a 17 odniosło obrażenia. Jak podał Indonezyjski Czerwony Krzyż, erupcja spowodowała ewakuację ok. 36 tys. osób. Na żyznych zboczach Merapi mieszkało ok. 11 tys. ludzi. Indonezja oczekuje na pomoc i już pierwsze samoloty z namiotami, wodą lekami lądują w Jakarcie. Dzisj ponownie nastąpiła erupcja wulkanu Merapi co najmniej 100 osób zginęło, po fali goracych gazów i popiołu wyrzucanych na wysokość 6000 m, ogromna chmura pyłu pokryła teren 250 km kwadratowych, erupcja przybiera na sile, a strefa zagrożenia zwiększyła się do 20 km w promieniu wokół wulkanu. 100 tysiecy odób przebywa obecnie w obozach w pobliżu Yogyakarty.Jak pisze agencja EFE, obecnie głównym problemem logistycznym jest znalezienie właściwego środka transportu na dostarczenie na odległe wyspy Mentawai pomocy tysiącom poszkodowanych. Podróż łodzią zajmuje kilkanaście godzin, a wysokie fale sprawiają, że jest niebezpieczna. Indonezja to państwo wyspiarskie położone na 17 508 wyspach. Około 6 tys. z nich jest niezamieszkanych. Należą one do Archipelagu Malajskiego. Wyspy Indonezji rozciągają się na długości ponad 5 tys. km wzdłuż równika i na długości 1750 km z południa na północ. Ich brzegi opływają Ocean Spokojny i Indyjski. Na wyspach znajdują się liczne wulkany. Indonezja jest często nękana przez trzęsienia ziemi i tsunami. Najwyższym szczytem jest Puncak Jaya – wysokość 4884 m. Indonezja graniczy z Papuą- Nową Gwineą na Nowej Gwinei, Malezją na Borneo i Timurem Wschodnim na Timurze. Dlaczego właśnie ta informacja spowodowała moje poruszenie? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta, moja serdeczna przyjaciółka Renata, mieszka w Indonezji od roku 1975, stąd wszelkie informacje dotyczące Indonezji są mi niezwykle bliskie. Z Renatą przyjaźnimy się od 57 lat to jest od pierwszej klasy szkoły podstawowej.  

Trzeba też wiedzieć, że Indonezja posiada bardzo silną reprezentację narodową w badmintonie i pierwsze medale zdobyte przez to państwo na Igrzyskach Olimpijskich w ogóle a było to w Barcelonie 1992 roku , oraz w 1996 roku w Atlancie zdobyli zawodnicy tej właśnie dyscypliny. W Barcelonie: Alan Budi Kusuma złoty medal w grze pojedynczej mężczyzn, Ardy Wiranata medal srebrny w tej samej grze, Hermawan Susanto medal brązowy, w deblu mężczyzn Rudy Gunawan i Eddy Hartono złoty medal, i w grze pojedynczej kobiet Susi Susanti medal złoty.W Atlancie: Mia Audina srebrny medal a Susi Susanti medal brązowy w grze pojedynczej kobiet, i Rexy Mainaky/Ricky Subagja medal złoty w deblu mężczyzn. Z powyższego jasno wynika, że moje zainteresowanie Indonezją jest jak najbardziej uzasadnione.  

Był rok 1989 – maj. Polska została zaproszona do udziału w pierwszych drużynowych mistrzostwach świata o Puchar Sudirman, którego fundator Dick Sudirman był założycielem Buluntangkis Seluruh Indonesi- PBSI czyli Indonezyjskiego Związku Badmintona i przez 22 lata był Prezesem tego Związku. Był członkiem Zarządu Międzynarodowej Federacji Badmintona IBF- Vice Prezydentem i pamiętając o Nim i Jego pracy na rzecz rozwoju badmintona nie tylko w Azji ale też na świecie postanowiono wystąpić z inicjatywą zorganizowania I Drużynowych Mistrzostw Świata  w badmintonie razem z indywidualnymi mistrzostwami świata- fundując puchar i nazywając go Pucharem Sudirmana. Sam puchar jest imponujących rozmiarów. Ma 80 cm wysokości, jest wykonany ze srebra pokrytego 22 karatowym złotem na  podstawie ośmiokątnej wykonanej z drewna „ jaiti”- tekowego. Puchar przedstawia lotkę na zwieńczeniu której jest postawiona replika świątyni Borobudur- ósmego cudu świata. Uchwyty tego Puchary przedstawiają tor lotu lotki badmintonowej.

Do Dżakarty  mieliśmy polecieć w składzie 8 zawodników: Jacek Hankiewicz, Jerzy Dołhan , Grzegorz Olchowik, Janusz Czerwieniec, Bożena Siemieniec, Bożena Haracz, Marzena Masiuk, Elżbieta Grzybek, trenera Ryszarda Borka, Prezesa Związku Andrzeja Szalewicza na Kongres IBF (Międzynarodowej Federacji Badmintona) oraz niżej podpisanej, jako kierownika ekipy. Niestety już na początku wydarzyło się wielkie nieszczęście, ponieważ w wypadku samochodowym zginął maleńki syn Jurka Dołhana. Z wiadomych względów Jurek musiał pozostać w domu. Przed wylotem odbyło się arcymiłe pożegnanie naszej ekipy w Ambasadzie Indonezji w Warszawie, w którym brał udział Pan Ambasador, Jego Małżonka oraz wszyscy pracownicy Ambasady. Przygotowano dla nas informacje na temat Indonezji oraz pyszną kolację, na którą składały się dania kuchni indonezyjskiej, zobaczyliśmy też film o Indonezji, byliśmy, bowiem pierwszą ekipą sportową, która wyjeżdżała do Indonezji na Mistrzostwa Świata. Bilety zakupiłam przed 1 kwietnia i w ten sposób zaoszczędziłam dla Związku 40% kosztów, gdyż po tym terminie nastąpiła zmiana taryf cen biletów lotniczych. Główny Komitet Kultury Fizycznej i Sportu pożyczył Związkowi dewizy na wyjazd, które zostały zwrócone( IBF przyznał nam stosowną kwotę dolarów i w ten sposób mogliśmy spłacić nasze zobowiązania w stosunku do GKKFiS) po przyjeździe ekipy do Kraju. Pierwszy lot o godz.9.40 samolotem Lufthansa z Warszawy do Frankfurtu nad Menem. We Frankfurcie lądujemy o godz.11.00. Cały bagaż mamy nadany bezpośrednio do Jakarty –Indonezja. Jest tego dużo, bo aż 14 toreb a nadbagaż wynosi jak zwykle około 180 kg. Do Indonezji lecimy na kilkanaście dni a więc mamy stroje treningowe, reprezentacyjne, i trochę własnych ubiorów oraz jak zwykle trochę europejskiego jedzenia. Przed wyjazdem do Dżakarty odbyło się spotkanie ze wszystkimi osobami odlatującymi  na Mistrzostwa. Zawodnicy zostali szczegółowo poinformowani o zasadach uczestnictwa, ponadto o badaniach dopingowych oraz otrzymali xero listy substancji zabronionych. Przed wyjazdem również zostały dokonane wyrywkowe badania kontroli antydopingowej naszych mistrzów. Wydawało się, że nie zaniechaliśmy żadnych procedur.  We Frankfurcie Andrzej, ja i Rysiek, mamy uzgodnione spotkanie z sekretarzem generalnym Niemieckiego Związku Badmintona panem Helmutem Altmanem. Spotkanie dotyczy planów współpracy Niemieckiego i Polskiego Związków Badmintona na rok 1990 i lata następne. Spotkanie miało się odbyć w Hotelu Steingbergerhof. O godz.12.30 nasza trzyosobowa grupa dotarła do lobby hotelu. Spotkanie trwało prawie dwie godziny i uzgodniliśmy szczegóły wspólnych akcji na rok następny i kolejne. Reprezentacja Niemiec miała wziąć udział w Międzynarodowych Mistrzostwach Polski juniorów i juniorów jak również mecze Polska Niemcy, my zaś mieliśmy wziąć udział w German Open i zawodach w Gutersloh, czyli w Niemieckich Mistrzostwach Juniorów. Ponadto ustaliliśmy, że do Polski przyjedzie na zgrupowanie kadry narodowej trener kadry Niemiec Guther Huber. Zgrupowania naszej kadry odbywały się w tym czasie w hotelu Hańcza i Hali OSiRu w Suwałkach. Ze względu na zbliżająca się godzinę odlotu samolotu do Dżakarty zadowoleni z dokonanych ustaleń i podpisanego planu wymiany powróciliśmy na lotnisko. Trzeba wiedzieć, że w roku 1989 obywateli polskich obowiązywały wizy zarówno do Niemiec jak i do Indonezji. Reprezentacja Polski, którą pozostawiliśmy w umówionym miejscu na lotnisku miała na nas czekać a ponieważ jechała tranzytem nie potrzebowała wiz, natomiast Ryszard, Andrzej i ja mieliśmy wizy załatwione w Ambasadzie Niemiec w Warszawie przy ul. Katowickiej. Po ponownym przejściu granicy, dokonanych formalnościach paszportowych wróciliśmy do naszych zawodników i tu czekała nas duża niespodzianka. Otwierając butelkę kapslowanej wody mineralnej takim starym sposobem, o coś opierało się kapsel i waliło z góry ręką, kapsel odskakiwał, Janusz wykonał to wielce niefortunnie i rozciął sobie dość głęboko prawą dłoń, ponieważ szyjka butelki odpadła i jego dłoń nadziała się na sterczące szkło. Janusz został przez służby ratownicze działające na lotnisku odtransportowany do Szpitala mieszczącego się w obrębie portu lotniczego, a że nie miał wyrobionej wizy nastąpiły pewne komplikacje i wizę musiał nabyć za kilkadziesiąt marek zachodnioniemieckich, nie licząc tego, że należało zapłacić dodatkowo dwieście kilkadziesiąt marek za wykonanie rtg ręki oraz założenie kilkunastu szwów. W sumie jedno nierozważne otwarcie butelki wody mineralnej kosztowało nas ponad 300 marek. Rok 1989 nie był rokiem, w którym działały ubezpieczenia wielu firm, a my, jako reprezentacja nie byliśmy ubezpieczani na wyjazdy zagraniczne. Pomimo tego skontaktowałam się telexem (to taki rodzaj faxu, ale działającego w oparciu o perforowana taśmę, na której kodowało się treść depeszy i wysyłało specjalnym łączem sztywnym do danego odbiorcy w danym kraju) z biurem naszego Związku z nagłą prośba ubezpieczenia ekipy na wyjazd do Indonezji, natychmiast, w dniu dzisiejszym, co się Markowi udało. Nie wdawałam się w dyskusję tylko poprosiłam o dokonanie ubezpieczenia od dnia dzisiejszego. Marek zrozumiał, że coś musiało się stać i bez zbędnych dyskusji dokonał tego, o co go poprosiłam. Ekipa była od tej pory ubezpieczona i bezpieczna przynajmniej w tym zakresie. A ja od tamtego sławetnego zdarzenia na lotnisku we Frankfurcie, nauczona smutnym doświadczeniem, zawsze pilnowałam, aby nasza reprezentacja miała ubezpieczenia i właśnie, dlatego sponsorami Związku zostawały kolejno różne Firmy ubezpieczeniowe (Bankowe Towarzystwo Ubezpieczeń i Reasekuracji „Heros”, Towarzystwo Ubezpieczeniowe „Warta”, i następnie „Compensa”).

Janusz otrzymał antybiotyk w zastrzyku oraz informację na piśmie o zdarzeniu na lotnisku jak również stosowne zaświadczenie o podanych lekarstwach i zastosowanym leczeniu.  W tej sprawie miałam dokumenty dla lekarza IBF, którego musiałam powiadomić, bezpośrednio po przylocie, ze względu na badania antydopingowe, ale najważniejsza sprawą był przelot Janusza do Dżakarty. Po takim wypadku oraz po szyciu ręki, po podanym  antybiotyku, nie wiedzieliśmy jak organizm wytrzyma ten wielogodzinny lot do Singapuru (9 godzin) plus prawie dwie godziny oczekiwania w Singapurze i 4 godziny lotu do Jakarty. Pełni obaw wsiadaliśmy do naszego transkontynentalnego Jumbo Jeta szykując się do lotu. Niezbadane są losy ludzkiego młodego organizmu, Janusz pewnie z wrażenia i stresu zasnął w samolocie i w bardzo dobrym stanie dotarł do celu podróży, nawet nie miał gorączki, natomiast ja przez całą drogę myślałam jak to wszystko ułoży się zarówno w podróży jak i na miejscu, choć właściwie wiedziałam, że o pobyt w Dżakarcie nie mam powodów zbytnio się martwić, bo Renata i jej mąż Raden Mas  Koenhendrarso Soerjosoeharto (inaczej mówiąc  Książe Koenhendrarso Soerjosoeharto) będą czekali na nas na lotnisku i cała ekipa Polska zostanie otoczona troskliwa opieką.

Koenhendrarso Soerjoseharto, potomek błękitnej krwi, wywodził się z rodziny Książąt władców Sułtana Mangkumegara II dan Palmbowono. W Indonezji jest jeszcze jedno znaczniejsze Księstwo Yogyakarty Mangkunegar I, potomkowie Sułtana Hamengkawono, obecnie jest Sułtan Hamengkawono X.

Po wielu godzinach podróży oczekiwania we Frankfurcie i Singapurze wreszcie długiego lotu po prawie 20 godzinach w końcu wylądowaliśmy w Dżakarcie. Koen oczekiwał na naszą ekipę i razem z organizatorami pojechaliśmy do Hotelu Indonesia. Zmęczeni niemiłosiernie szybko załatwiliśmy meldunek, oraz akredytacje, bez których na żadnej imprezie nie można funkcjonować, ekipa udała się do pokoi. Rysiek wraz z ekipą mieszkał w hotelu zaś ja i Andrzej pojechaliśmy z Koen’em do jego domu-względy ekonomiczne nie pozwoliły nam na wynajem hotelu. Dom Koena na Martimbang położony w Dżakarcie Selatan (Selatan Południowej). Dżakarta dzieli się na cztery: Pusat – Centralną, Timur-Wschodnia, Utara- Północną, Selatan –Południową, Barat –Zachodnią.   Hmmm, do domu, no tak pamiętamy wszyscy nasze lokale mieszkalne typu M2, M3, czy moje M4, które składało się z trzech pokoików i kuchni oraz mikroskopijnej łazienki o łącznym metrażu 48 metrów kwadratowych. A tu Indonezja, państwo nie za bogate a zostaliśmy przywiezieni na osiedle domków jednorodzinnych PERTAMINA ( Firma, która zajmowała się importem i sprzedażą ropy naftowej powiedzmy jeden z potentatów na rynku Azjatyckim w tym zakresie, w której pracował dr chemii Koenhendrarso  Soerjosoeharto, który chemię ukończył na Politechnice Warszawskiej mieszkając w Polsce 16 lat). Piękny bungalow, parterowy dom w holenderskim stylu neokolonialnym o powierzchni ponad 400 metrów kwadratowych, wokół palmy kokosowe, bananowce, drzewa papai, i innych nienazwanych przez mnie przepięknych krzewów. Zatkało nas z wrażenia. Na progu żona Koena, piękna Ibu Renata jej dwie jeszcze ładniejsze córki Sita i Devi. Renata moja przyjaciółka z lat szkolnych. Tu należy się wszystkim pewne wyjaśnienie. W roku 1989 dewizy na wyjazdy zagraniczne przydzielano i były one limitowane. Trzeba było otrzymać po pierwsze zgodę GKKFiS na wyjazd ekipy za granice, trzeba było uzyskać zgodę na przydział dewiz a dewizy były bardzo, ale to bardzo limitowane. W tym wypadku pieniądze na pobyt pożyczyliśmy od Urzędu a właściwie za zgoda GKKFiS od COSu, który działał w imieniu Urzędu w sprawach paszportów i dewiz. Po przeliczeniu okazało się, że ekipa może zamieszkać w hotelu, bo dla niej pieniędzy wystarczy, ale ja i Andrzej musimy zorganizować sobie coś innego, dlatego Koen i Renata byli naszą szansą. Ulokowano nas w osobnym małym dwupokojowym bungalowie. Obok była łazienka z cebrzykiem wody ciągle uzupełnianej, gdyż temperatura w Dżakarcie nigdy nie spada poniżej 30, w ekstremalnych warunkach do 26 stopni stopni. Stąd stojąca woda w cebrzyku zawsze była mile chłodna.  Prezenty przywiezione gospodarzom zostały oddane a my „padliśmy” każde w swoim pokoju. Wiedząc, że Ryszard jest z ekipą mieliśmy czyste sumienie, ekipa miała załatwiony trening, lotki i wszystko, co było potrzebne, natomiast my mieliśmy dojechać po zakończonym treningu następnego dnia. Mistrzostwa Świata „Sudirman Cup” zorganizowano na Hali Sportowej Selatan mieszczącej 20.000 widzów, która była zlokalizowana prawie w Centrum Jakarty. Podróż z Hotelu na Hale nie trwała długo około 20 minut. Hotel był klimatyzowany niezbyt nowoczesny, jednak wystarczająco wygodny. Mieszkanie u Renaty i Koena było komfortowe, oraz miało dodatkowy plus a mianowicie, jako jedyna ekipa biorąca udział w Mistrzostwach dysponowaliśmy swoim własnym transportem. Koen dał nam, bowiem do dyspozycji mini bus marki Toyota wraz z kierowcą. My tylko musieliśmy wiedzieć, gdzie chcemy jechać, tak, więc codziennie Renata pisała na kartce gdzie jedziemy np. z domu na hale, z hali do Hotelu Borobudur – tam mieszkał sędzia główny, któremu trzeba było dostarczać skład drużyny na kolejny mecz, następnie z Hotelu Borobudur na sug, aby kupić picie i owoce itp. Nie bardzo wiedziałam, dlaczego Renia codziennie nas indaguje skąd, dokąd jedziemy, z jakiego hotelu do hali, do której hali głównej czy treningowej z hali, do którego hotelu, zastanawiałam się czyżby myślała, że „urwiemy się gdzieś”, jeżeli tak to gdzie, ja przecież nie znałam ani Dżakarty, ani malajskiego a trzy słowa, które pojęłam dziękuję-trimakasi, buluntangkis- badminton,  Dżakarta Selatan czy Martimang,  nie wystarczały aby się dogadać, nie miała do nas zaufania? Sprawa okazała się banalna. Pan kierowca był analfabetą i nie umiał czytać, więc ona pisała kartki dla mnie abym ja panu mogła przeczytać na głos i aby on wiedział już gdzie jedziemy, dacie wiarę? Kierowca analfabeta, ale takich i innych niespotykanych sytuacji mieliśmy więcej, ale o nich w następnym odcinku.

Cdn.

komentarze 24 do wpisu “Indonezja Koen i Renata”

  1. Ciotka Pleciuga

    To wspaniałe, Jadziu, że tak interesująco (czytałam z zapartym tchem) napisałaś nam o swojej wyprawie do Indonezji. Smutne jest to, że asumptem do opowiedzenia Twojej indonezyjskiej przygody jest tragedia Indonezyjczyków, która właśnie tam trwa.
    Pozdrawiam – moja droga!
    🙂

  2. Andrzej

    Znów światowo! I bardzo dobrze. Podziwiam bystrość oka, ktore wszystko, co warte zobaczenia – dojrzy. I głowie przekaże, a ta zapamięta, by potem mozna było słowami opowieści do nas transmitować. A znam wielu, którzy byli… wszędzie, zaś widzieli maleńko. Uczyć się nam od Jadwigi… Pozdrawiam.

  3. Jadwiga

    Ciotko Pleciugo,
    A jak nie pisać skoro Merapi wyrzuca z siebie takie gazy i niszczy wszystko, pamiętasz Islandię co się działo samoloty nie latały, w Indonezji leciał jakiś i mu silnik odpadł, trzeba dostrzehgać to czego inni nie widzą a ja tam byłam przecież i to tak blisko tylko 20 km od Merapi w Yogyi (skrót od Yogyakarty starej stolicy Indonezji)
    pozdrawiam
    j

  4. Jadwiga

    Andrzeju,
    wszystkie moje wyjazdy wykorzystałam należycie, nie dość, ze wypełniałam obowiązki kierownika ekipy to zawsze latałam jak .. aby zobaczyć jak najwięcej i widziałam i dzielę się z Wami, a jak był na to czas to i zawodnicy też zwiedzali, a ja czasami nocą jak w Bazylei w roku 1986 bo w dzien na hali i tylko nocą mozna było iść i coś zobaczyć, bo przecież nie wiadomo było czy następnym razem będzie wyjazd, czy wiza, czy paszport, pamiętasz?
    pozdrawiam
    j

  5. Beata

    Ach, ciekawie, ciekawie. Tyle można zobaczyć jak się ma oczy i duszę otwarte. Tyle pięknych (choć i trudnych) wspomnień!

  6. Jadwiga

    Beato,
    ale niewiele osób wie jak było, ile wysiłku i ile osób spoza badmintona, moich przyjaciół na całym swiecie było zaangażowanych w polski badminton i właśnie o tym opowiadam, może dlatego, że niektórzy juz odeszli (Koen) a taki czas na zadumę dobry…
    J

  7. Jadwiga

    Beato,
    Jeszcze dodam, a Ty sama? a John, nie pomagaliście i ile razy? powroty z Hong Kongu, powroty z dalekiej Azji, odbiór na lotnisku Heatrow, a przejazdy do Glasgow naszej ekipy, a powroty i transport na Heatrow? o tym trzeba mówić, o tym trzeba pisać, to się nie wzięło samo z siebie, przecież nie było pieniędzy na wszystko, na autobusy, przejazdy, dojazdy, a Stan Mitchell i jego żona a Frank? a Pip Pearson a Louis ? zacny fotograf, a Betty Scheele? a Audrey Kinkead, a Anne Smilie na początku swojej kariery, która była z nami zaprzyjaźniona w latach dziewięćdziesiatych, dopiero w latach dwutysięcznych gdy chciała wejść do IBF zmieniła front? a Francuzi? a moja córka w Strasbourgu, która pomagała w kontaktach z Francją? Ileż mam do wspominania, ileż mam jeszcze do napisania, przecież historia polskiego badmintona to nie tylko suche wyniki w przeszłości i teraźniejsze, to praca wielu ludzi, którzy czekają na stosowne opisy, Głubczyce, Hala jej budowa, otwarcie, Olsztyn, szkoły Słupsk itp, itd. Ktoś to robił, ktoś pomagał, ktoś zakładał sekcje w swoim czasie aż 14 klubów na terenie rzeszowszczyzny! Sama jeździłam i pomagałam, ale o tym nie jest wygodnie mówić i pisać, no cóż, to ja piszę…

  8. Beata

    Jadziu, pracy było co niemiara dla Ciebie i dla wielu z nas, którzy to robili z potrzeby serca a nie dla pieniędzy, ale mam złą, wiadomość, praca się nie skończyła – musisz zakasać rękawy i napisać książkę. Nie tylko Badminton od strony sportowej, od strony wyników i nazwisk, ale ten właśnie od kuchni, o trudnej pracy, o konieczności wypicia wódki z niektórymi organizatorami o 8 rano, o cudnych niespodziewanych koncertach przy świecach ze Stanem, o braku ręczników w hoteliku w Płocku, o załatwianiu reklam za przysłowiowy uśmiech, o wymianie żarówek w hali i dzieleniu papieru toaletowego, przewożeniu 5 osób w małym fiacie, rozbitej buteleczce z czosnkiem na lotnisku w Manchesterze itp, itp. Obiecuję chwycić za pióro i przypomnieć niektóre historyjki, tudzież wiele, o których jeszcze nie wiesz, uzupełnić! Pisz kobieto, bo takie luźniejsze podejście do tematu a nie tylko suche fakty, to to dopiero jest frajda!

  9. Jadwiga

    Beato,
    mnie cieszy, ze Ty i Grzegorz i Ryszard i inni pamiętają i mam nadzieję, że to moje rozpisanie na tym blogu przybliży książkę, bo najtrudniej to było zacząć, a teraz to jakoś samo przychodzi, a jeszcze w Teresinie nasza fabryka Zakład Działalności Gospodarczej „Lotka” produkujaca lotki do gry, a całe z nią związane tarapaty i wyjazd do Chin po naukę jak produkować te lotki, wiele wiedzieliśmy a ile nie?
    Ten temat też już mi chodzi po głowie.
    pozdrawiam
    j

  10. Beata

    Niech Ci nie chodzi po głowie, tylko otwórz Word’a i napisz wielkimi słowami: Tytuł: Badminton – historie poważne i nie tylko (albo coś podobnego) Autor: Jadwiga Szalewicz. Reszta sama przyjdzie! Ja tak zawsze zaczynam moje książki, muszę napisać tytuł i wtedy w jakiś magiczny sposób struktura książki natychmiast przychodzi mi do głowy i piszę, piszę, piszę. Bez tytułu ani rusz!

  11. Jadwiga

    Beato,
    Badminton – podróże z lotką,

    jak Ci się podoba?

    Pozdrawiam
    j

  12. Beata

    Genialny tytuł! Nic dodać, nic ująć, tylko obiecaj, że napiszesz o tym jak nas celnicy wręcz pospieszali żebyśmy wyszli z lotniska, bo ten czosnek był tak straszny a my, jak nastolatki, pokładałyśmy się ze śmiechu!

  13. Yrsa

    Bardzo wciągająca opowieść .
    Ciekawy wątek miłosny p.Renaty i księcia Radena , a w tle malownicza i intrygująca Indonezja , teraz niestety smutna i tragiczna .
    pozdrawiam Yrsa

  14. Jadwiga

    Yrsa,
    Z powodu tej Indonezji właśnie i jej kłopotów napisałam ten tekst, bardzo mi smutno, bo to piekny kraj
    pozdrawiam
    j

  15. zośka

    Najbardziej podoba mi sie zdanie w Dżakarcie temperatura nigdy nie spada poniżej 30 stopni. Ja kcem do Dżakarty, szczególnie teraz:)

  16. Beata

    A ja nie chcę do Dżakarty, ja chcę do Kozłówki!!! Dlaczego, patrz:
    http://beatamoore.blogspot.com/2010/11/zamoyski-palace.html

  17. Jadwiga

    Zośko,
    ja wiem jedno, że jak masz tort na śniadanie, obiad i kolację to chcesz śledzia, a tam ten tort jest na okrągło, a śledzi brak w ogóle i jak Reni przyjaciel kupował w Autralii w Perth to było wielkie świeto i jechało się do niego w góry aby uczcić to święto śledzie.
    Pozdrawiam
    j

  18. Jadwiga

    Beato,
    piekna jest Kozłówka a zdjęcia ślubne jeszcze piękniejsze,
    pozdrawiam
    j

  19. Halina

    Witam
    Dziękuję za pozostawione zaproszenie ale nie dojechałam ponieważ wnuczka organizowała tego dnia obiad imieninowy.
    Mam nadzieję, ze nadarzy się jeszcze okazja do uczestniczenia w spotkaniu.
    Serdecznie dziękuję za wszystkie odwiedziny, za pozostawione ciepłe słowa i za tą chwile poświęconą dla mnie.
    Przesyłam moc serdeczności

  20. ewa

    Właśnie pożegnałam gości z Dżakarty. Mieszkają tam od trzech lat. Zimno im u nas było.

  21. Jadwiga

    Ewo,
    tak właśnie, dla Renaty przyjazd tutaj to prawie jak na biegun, zawsze najbardziej męczył ją nasz chłód, ale po jakimś czasie znowu sie przyzwyczajała, ale trwało to kilka miesięcy, z tym ze równiez powtarzała, że mieszkanie w Dżakarcie to mieszkanie w piekarniku, pozdrawiam
    j

  22. Jadwiga

    Halno,
    Bardzo dziekuje Pani za odwiedziny, czasami tak bywa, że imprezy nakładaja sie na siebie, pewnie spotkamy się następnym razem, do zobaczenia przeszyłam serdeczności
    j

  23. Margeta

    Piszesz tak ciekawie ,że naprawdę musisz się zastanowić nad pomysłem z napisaniem książki! pozdrawiam cieplutko
    Tylko tych ludzi co zginęli lub zostali bez dachu nad głową żal…

  24. Jadwiga

    Margeta,
    Dlatego uważałam, że należy napisać o Indonezji o ludziach z którymi miałam szczęście pracować, którzy bezinteresownie pomagali nam i Polskiemu Zwiazkowi Badmintona, który w dniu 7 listopada ukończył 33 lata, wiesz, ze nikt o tym nie pamieta, a założyciele zyją?
    Dlatego piszę, bo pamięc mam dobrą a ludzie warci są tego, przecież w naszym zyciu najważniejszy jest człowiek!
    Pozdrawiam
    J

Zostaw odpowiedź

XHTML: Możesz używać następujące tagi: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.