Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Beata Syta’

Sport a polityka

MŚW Lozanna 001Przez wiele lat wydawało mi się, że sport to sport, a polityka nie ma z nim nic wspólnego.  Z biegiem lat, z biegiem dni, mój pogląd  został zweryfikowany. Gdy pracowałam w klubie, byłam idealistką, dla sprawy i zawodników organizowała różne rzeczy, wiedziałam, że tak trzeba, że tylko w ten sposób mój klub, moja sekcja, moi zawodnicy uzyskają ode mnie pomoc. Mijały lata. Mijały lata, kilkanaście… Oczywiście nie przyszło to z dnia na dzień. Najpierw były podejrzenia, a później krok po kroku potwierdzały się moje przypuszczenia. Szczególnie po latach pracy w szermierce!

Początkowo zastanawiałam się, dlaczego wśród znanych mi działaczy sportowych wyjeżdżających na wielkie imprezy, jest co najmniej kilkunastu panów, którzy nigdy nie bywali na spotkaniach, zebraniach, naradach, aż nagle organizowany jest wyjazd i oni są na listach. Kilku lub kilkunastu, w zależności od imprezy, ale te największe, czyli igrzyska olimpijskie, były zawsze przez nich infiltrowane.

Wraz z upływem czasu docierało do mnie, że  sport jest związany nie tylko ze służbami specjalnymi, ale bardzo przede wszystkim z polityką i politykami! Ile razy po osiągnięciu wspaniałych rezultatów polscy zawodnicy różnych dyscyplin sportowych byli zapraszani na spotkania w Komitecie Centralnym PZPR! Pracując w badmintonie, nie zwracałam na to uwagi, gdyż dyscyplina nasza nie miała jeszcze sukcesów, a do programu igrzysk olimpijskich jeszcze jej nie wprowadzono. Jednak po doświadczeniach w szermierce i tutaj moje podejrzenia zostały potwierdzone w momencie, gdy nasze dwie młode zawodniczki wyjechały do Holandii. Był rok 1983. Po trzech czy czterech miesiącach stażu w jednym z najsilniejszych klubów badmintonowych w Den Bosch, otrzymałam informację, że do Polski wraca sama Bożena, a Marysia zostaje w Holandii na stałe. Zakochała się w chłopaku, z którym kilka miesięcy później wzięli ślub.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie czas, w jakim wydarzenie miało miejsce. Przypominam, że w latach osiemdziesiątych nie mieliśmy komórek, a rozmowy telefoniczne były zamawiane poprzez centralę międzynarodową. Pomimo tego, mając wielu znajomych w tym i w Holandii, udało mi się skontaktować, z Bożenką, która miała wrócić do Polski w ciągu tygodnia. Uzgodniłyśmy, że z pociągu wysiądzie w Poznaniu i pojedzie bezpośrednio do Głubczyc,

Igrzyska Olimpijskie Barcelona 1992 reprezentacja Polski w badmintonie, od lewej Bożena Wojtkowska Haracz, Beata Syta, Jacek Hankiewicz, kaśka Krasowska, Jadwiga Ślawska Szalewicz, Wioletta Wilk, Zhou Jun Ling, Bożena Siemieniec Bąk (klęczy)

Igrzyska Olimpijskie Barcelona 1992 reprezentacja Polski w badmintonie, od lewej Bożena Wojtkowska Haracz, Beata Syta, Jacek Hankiewicz, Kaśka Krasowska, Jadwiga Ślawska Szalewicz, Wioletta Wilk, Zhou Jun Ling, Bożena Siemieniec Bąk (klęczy)

natomiast paszport do Warszawy przywiezie jej trener. Tak się stało.

Kilkanaście dni po powrocie i zdeponowaniu paszportu w składnicy COS otrzymałam telefon zapowiadający wizytę. Oczywiście osoba przedstawiła się jako „pułkownik”… Nie zapamiętałam nazwiska. Po kilku godzinach do biura wszedł nieznajomy pan. Rozmowa trwała kilka godzin. W końcu do związku przyjechał niespodziewanie nasz prezes, który zajął się gościem. Instrukcja brzmiała: sprowadzić Bożenę do Warszaw, na jak długo ? Nie wiadomo, minimum na dwa tygodnie. Przyjechała, kilka godzin rozmów, codziennie odbywanych uświadomiło, że to nie żarty. Osiemnastoletnia Bożena była  przesłuchiwana przez dwa tygodnie. Dlaczego? Jej koleżanka klubowa pozostała na stałe w Holandii, wyszła za mąż, nie wróciła, stąd reperkusje. Sprawa ciągnęła się przez jakiś czas. Wydano decyzję: zakaz wyjazdu za granicę na czas nieokreślony! A przed nami były Mistrzostwa Europy 1983  w Boblingen w RFN!

Nie wiem już, w jakich okolicznościach spotkaliśmy się z naszym przyjacielem Andrzejem. Był wtedy prominentnym działaczem w województwie opolskim. Trochę trwało, było wiele rozmów, zakulisowych działań, korowodów, aby Bożena pojechała na mistrzostwa Europy.. Był to pierwszy przypadek w naszej dyscyplinie, gdy polityka PRL i jej prawa dopadły nas, i to w najmniej spodziewanym momencie.

W roku 1984 po raz drugi uświadomiono mi, że żyjemy w innym zupełnie, nieznanym mi kraju. Piszę tu o uchwale, jaką podjął Zarząd Polskiego Komitetu Olimpijskiego dotyczącej bojkotu Igrzysk Olimpijskich Los Angeles 1984. Ale zanim to nastąpiło, był rok 1980 i Igrzyska Olimpijskie w Moskwie, które odegrały  rolę w bojkocie Igrzysk Los Angeles 1984. Przypomnę w skrócie ich historię: w 1974 gdy kolejna 75 sesja MKOL obywająca się w Wiedniu przyznała ZSRR organizację igrzysk olimpijskich w Moskwie. Pamiętajmy, że w stosunkach światowych nastąpiło ocieplenie, w 1973 r. w Paryżu sygnowano pokojowe porozumienie dotyczące zakończenia wojny w Wietnamie, wojska amerykańskie opuściły Wietnam. Podpisano Akt Końcowy Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Symbolicznym było połączenie statków kosmicznych Sojuz i Apollo w kosmosie. Zapowiadała się dobra atmosfera między obydwoma mocarstwami.

Od lewej trener Klaudia Majorowa, Kamila Augustyn i Nadia Kostiuczyk złoty medal debel dziewczyn Mistrzostwa Europu Juniorów Spała 2001

Od lewej trener Klaudia Majorowa, Kamila Augustyn i Nadia Kostiuczyk złoty medal debel dziewczyn Mistrzostwa Europu Juniorów Spała 2001

Co prawda sceptycy zastanawiali się jak Moskwa poradzi sobie z organizacją tak wielkiej imprezy, ale Rosjanie budowali konsekwentnie pozytywną atmosferę i zjednywali przychylność dla Moskwy jako miejsca igrzysk. Wielu członków MKOL uważało jednocześnie, że igrzyska te spowodują szerokie otwarcie się gospodarzy na świat. Wszystko zależało jednak od stosunków politycznych pomiędzy dwoma supermocarstwami.

Na dwa lata przed igrzyskami w Moskwie drastycznie wzrosły nastroje antykomunistyczne w Stanach Zjednoczonych. Odezwały się głosy o konieczności odebrania ZSRR Igrzysk Olimpijskich. Taką sama opinię zaczęli wyrażać niektórzy przedstawiciele CDU w RFN oraz Partii Liberalnej w Wielkiej Brytanii. W miarę zbliżającego się terminu wzrastało napięcie międzynarodowe, zaś wydarzenia w Afganistanie i wkroczenie tam wojsk radzieckich podgrzewało ten stan.

Międzynarodowa sytuacja polityczna, pogorszenie stosunków pomiędzy Chinami i ZSRR spowodowało zbliżenie ChRL do Stanów Zjednoczonych. Podpisanie z inicjatywy USA separatystycznego traktatu pomiędzy Izraelem i Egiptem i – w związku z tym – odwołanie kilkunastu ambasadorów arabskich z Kairu, a także napięcie w stosunkach pomiędzy USA a Iranem wskutek zajęcia i okupowania ambasady Stanów Zjednoczonych w Teheranie, zaowocowało wzrostem międzynarodowego napięcia i niebezpiecznego narastania komplikacji wokół igrzysk. Poza tym istotną sprawą był zbliżający się termin wyborów w USA. Urzędujący prezydent, Jimmy Carter, nie cieszący się popularnością, postanowił walczyć o reelekcję. Wydawało mu się, że jego nieustępliwa polityka w stosunku do ZSRR zjedna mu zwolenników. Biały Dom uznał, że odpowiedzią na wojska ZSRR w Afganistanie będzie bojkot moskiewskich igrzysk. Naciski na Narodowy Komitet Olimpijski Stanów Zjednoczonych wzrastały. Biały Dom ustami Lloyda Cutlera naciskał także na MKOL, aby przesunąć datę igrzysk lub odłożyć albo powierzyć komuś innemu ich organizację. USA powoływało się na świętą zasadę pokoju olimpijskiego wywodzącą się z Grecji. W odpowiedzi przewodniczący MKOL oznajmił, że „jego polityczne poglądy nie mogą przeszkodzić zobowiązaniom danym Moskwie i sportowcom świata”. Lord Kilianin prezydent MKOL, stanął na gruncie legalizmu podjętych decyzji i zobowiązań MKOL z roku 1974. W swoich pamiętnikach z tamtych lat napisał, że odniósł wrażenie pełnej ignorancji przedstawiciela Białego Domu i administracji waszyngtońskiej w sprawach olimpijskich, poza tym wspomina również, że zasada pokoju olimpijskiego nie jest częścią współczesnych igrzysk, gdyż gdy trwała wojna w Wietnamie i Korei z udziałem wojsk Stanów Zjednoczonych, igrzyska odbywały się bez przeszkód.

Działania Białego Domu były nieustępliwe i zakrojone na szeroką skalę. W lutym 1980 r. odbywała się kolejna sesja MKOL, podczas XIII Igrzysk Zimowych w Lake Placid. W swoim wystąpieniu Lord Kilianin zasugerował, aby nie wykorzystywać igrzysk do dzielenia świata oraz nie wykorzystywać sportowców do rozwiązywania problemów politycznych. Jego słynne zdanie wygłoszone na tej sesji brzmiało: Igrzyska są zawodami sportowców, a nie państw, żyjemy w świecie, w którym istnieją zarówno prawicowe jak i lewicowe reżimy totalitarne, że liczne są też państwa, które żądają poszanowania praw człowieka. Ale czy są kraje, które mogą szczycić się tym, że w pełni respektują prawa człowieka i unikają wszelkiego rodzaju dyskryminacji?

Bożena Wojtkowska Haracz trener , Andrzej Szalewicz b prezes PKOL

Bożena Wojtkowska Haracz trener , Andrzej Szalewicz b prezes PKOL

Sesje MKOL mają swoją stałą oprawę i procedury obowiązujące od lat. To najważniejsza osoba w danym państwie, przybywa na sesję, aby dokonać jej otwarcia. Tym razem w Lake Placid tak się nie stało. Na sesję przybył sekretarz stanu Cyrus Vance. Jego przemówienie na otwarciu sesji było jawną próbą politycznego nacisku na kierownictwo ruchu olimpijskiego, a że takie było, potwierdza fakt, że tak zagalopował się w swoim wystąpieniu, iż nie otworzył oficjalnie sesji. Oczywiście natychmiast powstały spekulacje, czy rzeczywiście tak było, czy twórcy wystąpienia, myśląc jedynie o politycznym jego aspekcie, tak zaaferowali się sprawą przeniesienia igrzysk, bądź ich odwołania, że do tekstu wystąpienia zapomnieli wstawić formułę o otwarciu sesji. Członkowie MKOL nie ukrywali oburzenia i zdumienia treścią wypowiedzi przedstawiciela administracji waszyngtońskiej. Była to jedyna sesja MKOL, która nie została oficjalnie otwarta! Po wystąpieniu sekretarza stanu w kuluarach wrzało. Lord Kilianin uważał, że prezydentowi USA nie chodzi o działania wojenne w Afganistanie, lecz o sukces w zbliżającej się kampanii wyborczej.

CDN

Marzena Masiuk i Kaśka Krasowska LKS Technik Głubczyce 1986 r

Marzena Masiuk i Kaśka Krasowska LKS Technik Głubczyce 1986 r

Treningi, zgrupowania nie tylko szkoleniowe na hali, ale też w górach, gdzie zawodnicy wspólnie z trenerem Borkiem przygotowywali się do kolejnego sezonu. Taki sposób przygotowań, godziny spędzane na hali trening indywidualny i ciężka praca a także ponad 147 dni zgrupowań szkoleniowych w roku, zaczęły dawać rezultaty. W dniach 31.01- 2.02 1986 R. w Koszalinie odbyły się Indywidualne Mistrzostwa Polski Seniorów Kaśka z Marzeną zdobyły w deblu brązowy medal. Pierwszy krok do wielkiej kariery. Młode zawodniczki nie były jeszcze w stanie dorównać swoim starszym koleżankom klubowym Bożenie Siemienic (Bąk) i Zosi Żółtańskiej(Drogomireckiej) oraz Bożenie Wojtkowskiej (Haracz) i Ewie Rusznicy (Wilman). W tych mistrzostwach zawodnicy LKS Technik Głubczyce zdobyli razem 15 medali.

od lewej Jadwiga Ślawska Szalewicz, Kaśka Krasowska, Ryszard Borek  spotkanie w ogrodach prezydenckiego Pałacu rok 1996 po IO Atlanta

od lewej Jadwiga Ślawska Szalewicz, Kaśka Krasowska, Ryszard Borek spotkanie w ogrodach prezydenckiego Pałacu rok 1996 po IO Atlanta

W 1987 r Polska organizowała po raz pierwszy w swojej króciutkiej historii (1977 rok założenia Polskiego Związku Badmintona) Mistrzostwa Europy Juniorów. W Mistrzostwach drużynowych wystąpiło 21 narodowych reprezentacji, w tym reprezentacja Polski w składzie: Grzegorz Świerczyna, Barbara Kulanty, Marek Bujak, Paweł Wasilewski, Marzena Masiuk, Katarzyna Krasowska, Beata Syta, Małgosia Kowina. W podanym składzie Polska wygrała 5: 0 z reprezentacją Francji i 5: 0 z reprezentacją Włoch. Nasza drużyna grała w III grupie i wygrała swój kolejny pojedynek z Belgią wynikiem 5: 0, tylko Basia Kulanty rozegrała trzysetowy trudny mecz wygrywając go w setach 2:1. I tak Polska zanotowała trzy zwycięstwa na koncie. Pięć godzin odpoczynku i nasza reprezentacja prowadzona przez trenerów Ryszarda Borka i Jerzego Szulińskiego i Leszka Jagodzińskiego stanęła na starcie grając z Islandią ( a nie jak przewidywano z Węgrami). Trudny mecz z Islandią wygraliśmy wynikiem

Igrzyska Olimpijskie Barcelona 1992 reprezentacja Polski w badmintonie, od lewej Bożena Wojtkowska Haracz, Beata Syta, Jacek Hankiewicz, kaśka Krasowska, Jadwiga Ślawska Szalewicz, Wioletta Wilk, Zhou Jun Ling, Bożena Siemieniec Bąk (klęczy)

Igrzyska Olimpijskie Barcelona 1992 reprezentacja Polski w badmintonie, od lewej Bożena Wojtkowska Haracz, Beata Syta, Jacek Hankiewicz, kaśka Krasowska, Jadwiga Ślawska Szalewicz, Wioletta Wilk, Zhou Jun Ling, Bożena Siemieniec Bąk (klęczy)

4:1. W polskiej reprezentacji swoje mecze wygrali: Grzegorz Świerczyna 2:1 Z Gunnarem Biorgvinssonem, Basia Kulanty z Gudrun Juliusdottir wynikiem 2:0, Marek Bujak/ Paweł Wasilewski- Bjorgvisson/ Arman Thorvaldson 0:2, Kaśka Krasowska/Marzena Masiuk –Asa Palsdottir/Juliusdottir 2:0 i Paweł Wasilewski/Marzena Masiuk – Thorvaldsson/Palsdottir wygrali 2:0.

I tak Polska wygrała grupę III, ale do awansu do drugiej szóstki drużyn kontynentu trzeba było rozegrać jeszcze jeden mecz barażowy w naszym wypadku z Finlandią. Do tej pory drużyna Finlandii przegrywała swoje pojedynki i wydawało się, że mecz ten będzie formalnością, ale tak się w sporcie nie dzieje. Finowie sięgnęli po posiłki i wcześniej aniżeli planowano przyleciał z Helsinek Pontus Jantti zawodnik nr 1 w drużynie fińskiej oraz faworyt w grach indywidualnych. Mecz był dla naszych zawodników bardzo trudny, bowiem dwa lata wcześniej wMistrzostwach Europy Juniorów rozgrywanych w Pressbaum Austria to właśnie Finowie wypchnęli nas do grupy trzeciej po przegranym pojedynku. Pamiętając tamtą porażkę i walcząc we własnej hali MERY drużyna starała się dać z siebie wszystko. Jednak trudno się gra w takiej sytuacji, gdy mecz decyduje o awansie do grupy wyższej. Pierwszy na kort wyszedł Grzegorz Świerczyna grając z Jyri Aalto. Grzesiek wygrał jeden set i jeden przegrał. W trzecim secie prowadził 10: 3, ale za chwilę zrobiło się już 11:4. I wtedy rozpoczął się dramat Świerczyny, który nie mógł znaleźć odpowiedniego rytmu gry, nagle mamy już niebezpieczną sytuację 11: 11, trener Borek ogromnie zdenerwowany na chwilę wychodzi z hali.  Grzesiek płaci frycowe za nie odebranie dwóch stosunkowo łatwych lotek, co podniosło na duchu przeciwnika, który wygrał mecz. Grzesiek musiał szybko dojść do siebie po przegranym pojedynku i wspólnie z kolegami żywiołowo dopingowali Basię Kulanty, która wygrała swój pojedynek z Niną Adolfsson. Stan meczu 1:1. Na korcie Pontus Jantti i Jyri Aalto – Polskę reprezentują Paweł Wasilewski/ Marek Bujak. Pierwszy set, wysoka koncentracja

Trener Jerzy Szuliński

Trener Jerzy Szuliński

polskich zawodników i szybka wygrana 15: 4, zaś w drugim secie błyskawicznie objęliśmy prowadzenie 13: 4, trzeba było jednak bardzo się nadenerwować, aby doczekać sukcesu polskiego debla, który wygrał 15:8.  Stan meczu 2:2.

Gra podwójna dziewcząt a na korcie Kaśka Krasowska/Marzena Masiuk. Czy nasze zawodniczki odeprą huraganowe ataki Finek, czy dadzą radę wygrać? Ten trzeci wyśniony punkt? Na hali pomimo kilku meczy wszystkie oczy skierowane na Polki. Nie wiadomo skąd znaleźli się widzowie. Hala MERY stosunkowo mała mieszcząca tylko trzy korty tenisowe i 300 miejsc na widowni nagle zapełniła się widzami w ilości około trzech tysięcy. Taka widownia nie zdarza się często. Trzeci pojedynek

Mistrzostwa Europy Juniorów 1987 reprezentacja Polski w składzie: Katarzyna Krasowska, Marzena Masiuk, Małgosia Kowina, Beata Syta, Paweł Wasilewski, Grzegorz Świerczyna, Marek Bujak, Andrzej Kołodyński, Roman Golinowski, Baśka Kulanty

Mistrzostwa Europy Juniorów 1987 reprezentacja Polski w składzie: Katarzyna Krasowska, Marzena Masiuk, Małgosia Kowina, Beata Syta, Paweł Wasilewski, Grzegorz Świerczyna, Marek Bujak, Andrzej Kołodyński, Roman Golinowski, Baśka Kulanty

rozpoczyna się, ja stoję na galerii trzęsąc się jak galareta. Boże spraw cud, wiesz ile lat pracowaliśmy, aby dźwignąć badminton, aby pokazać, że to sport olimpijski. Wygrana dałaby nam możliwość pozyskania większych pieniędzy z GKKFiT. Modlę się w duchu, trzymam kciuki, a łzy płyną mi po twarzy. Czy cud się zdarzy, czy młodziutkie zawodniczki dadzą radę? Wyobraźcie sobie ten mecz w tamtym dniu, w tamtych czasach, gdy tylko w hotelu życie wyglądało normalnie na śniadanie bułeczki, masło, dżem i szynka. Skąd ta szynka? W sklepach przecież nie ma nic, a my tu prowadzimy światowe życie! To prawda specjalne przydziały żywności dla dwóch hoteli otrzymaliśmy z Urzędu Miasta!

Obie panny Kaśka i Marzena wyszły na kort bardzo skoncentrowane, trenerzy rozmawiali z nimi dość długo w dniu poprzednim. Dziewczęta wiedziały jak należy grać, i oto cud się wydarza. Kaśka i Marzena po prostu zmiatają Finki z kortu w bardzo krótkich dwóch setach 15:4, 15:1. O Boże wygrywamy ten mecz, jak to możliwe, choć

Reprezentacja Polski otrzymała z rak Prezydenta EBU Stana Mitchella małe medale za wygrana grupę i awans do grupy wyższej

Reprezentacja Polski otrzymała z rak Prezydenta EBU Stana Mitchella małe medale za wygrana grupę i awans do grupy wyższej

bardzo chcieliśmy, byliśmy wszyscy bardzo zdenerwowani a tu wynik 3:1 i awans do drugiej szóstki Europy. W tej sytuacji gra mieszana była tylko „formalnością” Wasilewski/Masiuk wygrali ostatni pojedynek a cały mecz wygraliśmy wynikiem 4:1. Mało, kto spodziewał się takiego wyniku, choć my i trenerzy: Rysiek Borek, Jurek Szuliński i Leszek Jagodziński wierzyliśmy w ten sukces, ale, zawsze przecież jest jakieś, ale…. Jest sukces! Gratulacje i uściski, łzy i radość, ile dałabym, aby teraz jeszcze, choć raz przeżyć takie emocje. Awansowaliśmy do drugiej szóstki Europy. Taki był wtedy regulamin i mogliśmy tylko krok po kroku wspinać się po drabinie klasyfikacyjnej.

W roku 1987 I miejsce zdobyła Dania, która wygrała z Anglią wynikiem 4:1. Szwecja zajęła trzecie miejsce. W turnieju indywidualnym najdalej, bo do 1/8 finału doszła Kaśka Krasowska, zdobywając tym samym Puchar „Przeglądu Sportowego” dla najlepszej polskiej

Jerzy Szuliński w Chinach z trenerami ośrodka kadry prowincji Nanjing

Jerzy Szuliński w Chinach z trenerami ośrodka kadry prowincji Nanjing

zawodniczki. Wywiad przeprowadził Tomasz Jagodziński jeden z redaktorów w tej gazecie. Zresztą dzisiaj mogę wam zdradzić, że Tomek był naszym najwierniejszym kibicem i redaktorem, który jeździł w Polsce po wszystkich badmintonowych zawodach, był nie tylko dziennikarzem, ale również naszym ogromnym fanem. Dzisiaj Tomasz Jagodziński jest dyrektorem Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie, mieszczącym się w Centrum Olimpijskim. A ja ciągle pamiętam godziny spędzane w pociągu, bądź w samochodzie, gdy często jeździliśmy razem i dyskutowaliśmy na temat polskiego badmintona i tego, co jeszcze można zrobić, aby było lepiej, aby było więcej abyśmy rozwijali nasz ukochany sport.

W rozmowie Kaśki z Tomaszem Jagodzińskim redaktorem” Przeglądu

Józefina Ciurys Borek  (przed laty znakomita zawodniczka badmintona) Ryszard Borek i Zdzisława Szałagan

Józefina Ciurys Borek (przed laty znakomita zawodniczka badmintona) Ryszard Borek i Zdzisława Szałagan

Sportowego” odnotowałam taką wypowiedź: Do gry namówił mnie tato, gdy miałam 12 lat, jestem od dwóch lat zawodniczką LKS Technik Głubczyce, ćwicząc codziennie i to dwa razy dziennie, a nie jak w Zrywie cztery razy w tygodniu. Chodzę do III klasy liceum o profilu ogólnym. Plan lekcji jest „ustawiony” pod trening badmintonistów. Tylko w poniedziałki i piątki mamy godzinny trening przed pójściem do szkoły o 6.30 rano. Z nauką nie mam kłopotów, na półrocze były oceny różne, ale bez dwójki. Moje największe dotychczasowe sukcesy: dwa razy mistrzostwo Polski juniorek w singlu, i w deblu z Marzeną Masiuk, oraz srebrny medal w grze podwójnej oczywiście z Marzeną Masiuk na tegorocznych (1987) Indywidualnych Mistrzostwach Polski Seniorów. Tym ostatnim wynikiem zdobyłyśmy klasę mistrzowską. Co według ciebie zdecydowało, że przegrałaś swój pojedynek o wejście do ćwierćfinału z Jo Muggeridge? Była szybsza przy siatce, ale też i dokładniejsza. Ja w końcówce trochę się zdenerwowałam i posłałam lotkę w aut. Żałowałam, ale…

Polski Komitet Olimpijski stoja od lewej Andrzej Szalewicz, Kaśka Krasowska, Jadwiga Ślawska Szalewicz

Polski Komitet Olimpijski stoja od lewej Andrzej Szalewicz, Kaśka Krasowska, Jadwiga Ślawska Szalewicz

Twoje największe marzenie? Po maturze dostać się na Akademię Wychowania Fizycznego, na specjalizację trenerską z badmintona, a sportowe- w 1992 roku pojechać na Igrzyska Olimpijskie, wtedy będę miała dopiero 23 lata.

Kaśka zrealizowała swoje marzenia, brała udział w Igrzyskach Olimpijskich Barcelona 1992, Atlanta 1996, i Sidney 2000. W Atlancie zajęła miejsce 9-16, z którego jest dumna.

Na moje pytanie, co zrobiło na Tobie największe wrażenie sportowe? Odpowiedziała: Ceremonia Otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie, kiedy usłyszeliśmy „Polonia” i przemarsz dookoła stadionu … kolana ugięły się pode mną. A drugie wrażenie, kiedy weszliśmy z panem Ryśkiem

Trener Katarzyna Krasowska z zawodnikami kadry Cypru

Trener Katarzyna Krasowska z zawodnikami kadry Cypru

(trenerem) w Atlancie na halę zawodów badmintonowych nieprzyzwyczajona do takich tłumów od początku gier eliminacyjnych zapytałam:, na co ci ludzie tutaj czekają?   (hi hi hi)

Kaśka ukończyła studia we Wrocławiu w roku 1998, z tytułem magistra i trenera II klasy. Ostatni raz startowała w reprezentacji Polski w roku 2001 w Mistrzostwach Świata w Sewilli, potem startowała aż do 2007 w mistrzostwach międzynarodowych Cypru.

Kaśka powiedz mi skąd ten Cypr? W sierpniu 2001 poleciałam na Cypr, klub Parnassos szukał zawodniczki, wysłał fax do Polskiego Związku Badmintona i pani Jadzia zadzwoniła do mnie czy może chcę skorzystać z tego zaproszenia, przesłała mi fax i prosiła o rozważenie tego pisma. Nigdy nie byłam na Cyprze, postanowiłam polecieć i zobaczyć, i tak zostałam, byłam zawodniczką w klubie w latach 2005-2013, w roku 2011 zostałam

od lewej Ryszard Borek reprezentantki Cypru w deblu oraz trener Katarzyna Krasowska  MEJ Lubin 2015

od lewej Ryszard Borek reprezentantki Cypru w deblu oraz trener Katarzyna Krasowska MEJ Lubin 2015

asystentka trenera indonezyjskiego Irwansyah, a obecnie od 2013 r jestem trenerem kadry (wszystkich kategorii wiekowych).Sama nauczyłam się języka greckiego z książki, ze słyszenia, pisałam karteczki z nazwami rzeczy, przylepiałam je i w ten sposób uczyłam się słówek. Cypr jest piękną wyspą, pogoda super, szczególnie w naszej zimie, piękne czyste plaże, woda w morzu przezroczysta, możliwości chodzenia po górach, nad morzem. Poza tym przypadła mi do gustu kuchnia cypryjska różnorodne świeże owoce, lokalna kuchnia souvla z mięsa baraniego lub drobiowego, ofto-kleftiko ( mięso baranie pieczone w specjalnym glinianym piecu) jadłam rzeczywiście pyszne, sałaty, ser feta, popularna soczewica.  Na zakończenie Kaśka podała nam przepis na najpyszniejszą na świecie soczewicę:

Namoczyć soczewice na noc, aby zmiękłą, ugotować w wodzie, w której

Kaśka i jej zawodnicy na treningu

Kaśka i jej zawodnicy na treningu

stała, dodać kostkę warzywna lub vegetę, na patelni rozgrzać oliwę z oliwek podsmażyć pokrojone piersi z kurczaka w kostkę obrać pomidora, pokroić poddusić, dodać cebulkę pokrojoną w kostkę, dusić podlewając wywarem z soczewicy, dodać soczewicę posolić do smaku popieprzyć . Najlepsza soczewica to ta ciemna!

Tyle Kaśka, a ja cieszę się, że znalazła swoje miejsce na świecie, gdzie żyje, pracuje i realizuje w dalszym ciągu swoje marzenia. Jej zawodniczki na Mistrzostwach Europy 2015 w Lubinie zdobyły w deblu miejsce 9-16. Długa droga przed nimi do wielkich sukcesów, ale znając Kaśkę wiem, że im nie

Kaśka Krasowska na Cyprze

Kaśka Krasowska na Cyprze

odpuści. Zresztą Kaśka współpracuje ciągle ze swoim trenerem Ryszardem Borkiem, który jest Jej dobrym duchem. Powodzenia Dziewczyno, powodzenia Kaśka, odkąd zabrakło Twoich Rodziców my z Ryśkiem ich zastępujemy i bardzo jesteśmy dumni z Ciebie Kobieto!

 

Dni 27 i 28 września tego roku były dla nas miłym powrotem do przeszłości. Do całkiem niedalekiej przeszłości, kiedy tworzyliśmy w 1977 r Polski Związek Badmintona w kolebce polskiego badmintona, w Głubczycach, gdy tam rozgrywaliśmy turnieje ligowe, zawody ogólnopolskie, gdzie odbywały się zgrupowania, gdzie wiele długich godzin spędzaliśmy na rozmowach o badmintonie. Ja mogłam tylko wspominać ostatnie 36 lat, natomiast Andrzej (Szalewicz) wspominał początki badmintona i pierwsze ważne kontakty z trenerami Bolkiem Zdebem i Ryśkiem Borkiem.

Ale zacznijmy od początku. Na zaproszenie klubu LKS „Technik” Głubczyce oraz Akademii Myśli i Słowa pojechaliśmy do Głubczyc w piątek 27 września.  Pogoda była piękna świeciło słońce a my jak za dawnych dobrych lat jechaliśmy znowu do Głubczyc. Tym razem wybraliśmy jazdę trasą szybkiego ruchu oraz autostradą wrocławską, aby w Krapkowicach zjechać i obrać kierunek na  Głubczyce.

Pierwsze nasze spotkanie odbyło się po południu w Liceum Ogólnokształcącym w ramach Akademii Myśli i Słowa.  W czasie drogi zastanawialiśmy się, o czym będziemy mówić. W końcu uznaliśmy, że badminton, wspomnienia, pokazanie roli wszystkich kolegów, zawodników, ludzi związanych z miastem, Rady Miasta i Gminy, Burmistrza, Dyrektora  LO, trenerów  a przede wszystkim „naszych” zawodników  to temat na długie nocne Polaków rozmowy a nie na dwugodzinne spotkanie. Akademia – sama nazwa wskazuje, że tam  powinno się wystąpić  z wykładem, jednak my uznaliśmy, to za cokolwiek sztuczne i nadęte. Natomiast przyjęta forma gawędy ze znanymi nam osobami, wciąganie ich do dyskusji, do wystąpień, wspólne wspominanie będzie najlepszą z możliwych form tego spotkania. Bo jak występować ex  cathedra  i głosić prawdy życiowe, gdy naprzeciwko nas siedzą ludzie, z którymi współpracowaliśmy przez wiele lat, którzy dzielili z nami biedę, którzy tak samo jak my cieszyli się z każdej „zdobyczy” w postaci lotek, koszulek, skarpet czy też niezwykle potrzebnych a drogich rakietek do badmintona?

Potoczyły się te nasze wspólne wspomnienia wielokierunkowo, tak jak toczyło się nasze wspólne życie. Andrzej starał się wytłumaczyć wszystkie trudne decyzje, jakie wspólnie z zarządem podejmowaliśmy, ja przypominałam nasze podróże a także pierwsze wystąpienia na kortach mistrzostw Europy w roku 1980 w Groningen a później na mistrzostwach Europy juniorów w Edynburgu. I tu i tam  nasza reprezentacja wypadła dobrze. Wygrane mecze, awans do grupy wyższej i powrót ze sprzętem, który w Groningen ufundował nam Yonex – a były to rakietki, zaś w Edynburgu- dzięki Bożence Wojtkowskiej i Ewie Rusznicy -Carlton ubrał naszą ekipę w koszulki a dziewczyny otrzymały rakietki. Wspominaliśmy nasz wyjazd do Hamburga, bezpośrednio po zakończeniu Yonex German Open 1986, które odbyły się w Dusseldorfie. Przejazd koleją z Dusseldorfu do Hamburga, opóźnienie pociągu spowodowane fatalnymi warunkami pogodowymi marznąca mżawką, kilkugodzinny postój w polu z tego właśnie powodu, i bardzo późną kolację jedzoną wspólnie z przedstawicielami firmy Victor. Podróż miała zająć tylko trzy godziny a w rzeczywistości trwała całe dwanaście. Zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi dotarliśmy i wspólnie spotkaliśmy się z panem Guido Schmidtem (właścicielem) oraz R. Burkhardem- jego zastępcą.  Następnego dnia po południu mieliśmy grać oficjalny mecz Polska –RFN w badmintonie. Ale dla nas najważniejszą sprawą oprócz tego pierwszego meczu (1986) był fakt otrzymania kompletnego wyposażenia dla całej ekipy. Być może dzisiaj śmiesznie to brzmi, ale wtedy po raz pierwszy otrzymaliśmy ( zawodnicy i trenerzy) po kilka sztuk koszulek, spodenki, biało- czerwone dresy z napisem Polska, skarpety, buty oraz po 4 cztery rakietki Victora, plus kilka na zapas na wypadek uszkodzenia. Te rakietki dodatkowe powędrowały do magazynu, jak również otrzymane lotki Victor, których używaliśmy do treningu a także na zawodach organizowanych w Polsce. Oprócz tego wszyscy otrzymali piękne ogromne torby Victora a także thermobagi, których nam brakowało, a których  nikt nie rozdawał za darmo.

Ubrani, elegancko wyglądający wyszliśmy na mecz. I tutaj niestety po raz pierwszy pamięć mnie zawodzi. Nie pamiętam wyniku tego meczu. Wiem, że przegraliśmy, wtedy reprezentacja Niemiec  była silna a my na początku drogi do naszych sukcesów. Tym niemniej powrót mieliśmy radosny, gdyż mimo wyniku meczu, Victor GmbH, jako sponsor Polskiego Związku Badmintona ( podpisaliśmy stosowną umowę) pozwolił mi na buszowanie w ich magazynach i wybranie wszystkich niezbędnych rzeczy do organizacji zawodów międzynarodowych w badmintonie w Polsce. Nie, nie myślcie, że było to dodatkowe wyposażenie w sprzęt. Sprawa była zupełnie banalna. Chodziło o podkładki dla sędziów prowadzących,- twarde, aby mogli notować protokoły poszczególnych meczów,  kartki samoprzylepne, papier xero w dużych ilościach,( kilkadziesiąt ryz), plastikowe boksy do komunikatów ( takie niebieskie, które przez ponad dwadzieścia kilka lat stały w pokoju Wydziału Gier i Dyscypliny, gdzie zmieniający się członkowie zarządu znajdowali swoje komunikaty i dokumenty), oraz inne niezbędne wyposażenie biura, którego  nie można było kupić za żadne pieniądze w Polsce w Warszawie.

W ten sposób wyposażeni zostaliśmy dowiezieni do pociągu w relacji Hamburg Warszawa. Uff… to była podróż, na granicy czekaliśmy na odprawę paszportowo celną. Na korytarzu nasz bagaż 25 toreb Victora wypełnionych po brzegi nowiuteńkim sprzętem. Kartony z lotkami w liczbie  6 sztuk, czyli 300 tuzinów, Andrzej nadzwyczaj spokojny, Rysiek nerwowo uśmiechnięty i ja spłoszona z kwitami magazynowymi, które  otrzymałam w Firmie Victor.

Pierwsze pytanie celnika do Andrzeja brzmiało: czyje to torby? – Nasze- padła odpowiedź,- nasze?- Czyli czyje?. I potoczyła się sympatyczna rozmowa o polskim badmintonie, naszych kontaktach z RFN, oficjalnym meczu zorganizowanym celowo, aby reprezentacja mogła otrzymać sprzęt o braku pieniędzy o tym jak wartościowy ten sprzęt jest dla nas, a jak bezwartościowy dla innych, prezentacja tub z lotkami, lotek i opowiadanie, co to jest ten badminton i dlaczego tyle lotek potrzebujemy. A my cierpliwie odpowiadaliśmy na wszystkie pytania, zawodnicy spali zmęczeni po doznanych emocjach i wrażeniach wycieczki po Hamburgu, a my czarowaliśmy elokwencją i wiedzą, którą dzieliliśmy się z celnikami. W końcu dowódca obejrzał wszystkie dokumenty, ostemplował je i życzył nam sukcesów na nadchodzących Mistrzostwach Europy Juniorów, które w kwietniu 1987 r miały odbyć się w Hali Mery w Warszawie.

Do naszych wspomnień zapraszaliśmy i trenera Ryszarda Borka i będące na sali zawodniczki:  Bożenę Wojtkowską- Haracz, Bożenę Siemieniec- Bąk, Marzenę Dacyk.  Marzena przypomniała nam jak przed laty całe miasto Głubczyce żyło badmintonem, jak uroczystości komunijne przypadające w tym samym czasie, co otwarcie Ogólnopolskiej Olimpiady  Młodzieży musiała być przez ks. Proboszcza przesunięte na wcześniejszą godzinę, aby zawody mogły rozpocząć się zgodnie z planem. Jak panie w przedszkolu ( mama Marzeny i Józefa Ciurys Borek) prowadziły na salę wszystkie dzieci z ostatniej grupy przedszkolnej, które w kolejnym roku miały iść do szkoły. Dzieciaki dostawały rakietki i lotki, grały, bawiły się  i w ten sposób najsprytniejsze wybierane były do grupy, która w szkole podstawowej stanowiła wyselekcjonowaną klasę badmintonową, prowadzoną przez wiele lat aż do ukończenia szkoły nie tylko podstawowej, ale ponadpodstawowej również.  Z takiej  preselekcji wyszli przyszli zawodnicy kadrowicze, reprezentanci Polski  Dorota Borek, Przemysław Krawiec,  później Witek Chmielewski, Małgosia Lenartowicz, Darek Sobków, Zbyszek Serwetnicki, Przemek Wacha Olimpijczyk IO Ateny 2004, Pekin 2008, i Londyn 2012, bracia Walaszkowie Romek i Mateusz, Agnieszka Naróg, Marysia Maślanka. Tyle nazwisk zapamiętałam, tyle przypomnieliśmy sobie z Ziutą i Ryśkiem, pewnie było ich więcej, jeżeli kogoś pominęłam, przepraszam. Wspominaliśmy długie przejazdy kolejowe na zawody do Edynburga (56 godzin) do Helsinek 32 godziny i przygody z celnikami byłego ZSRR, według, których przewożenie jabłek ( mieliśmy torbę jabłek dla całej ekipy na pobyt w Helsinkach) było niezgodne z przepisami. Bożena przypomniała jak celniczka po kilkunastu minutach w końcu ustąpiła pod naporem zawodników i wyjątkowo podzieliła zapas naszych jabłek na dwie części, jedną zabrała a z drugą mogliśmy jechać do Finlandii.

Otrzymałam od Pana Andrzeja link z uroczystości, wklejam dzielę się z Wami,       http://www.tvglubczyce.pl/

dziękuję bardzo

J

CDN.

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.