Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

„Pochody donikąd”

Autor: Jadwiga. 46 komentarzy.

W latach mojej wczesnej młodości wydarzeniem na skalę roku był udział w pochodzie pierwszomajowym. Od połowy kwietnia w domu trwały przygotowania, a to sprawdzanie czy mamy odpowiednie buty, a to sprawdzano, czy odświętna sukieneczka jeszcze pasuje, a sandałki czy dobre, najczęściej okazywało się, że sukieneczka jest niestety przykrótka a z sandałek wystają nam paluchy, jako żywo, no i tak się absolutnie nie da iść. I ten sam problem pojawiał się w przypadku butów mojego młodszego brata, który w żaden sposób nie mógł wcisnąć dobrej jeszcze trzy miesiące temu pary. Teraz następowało to, co najgorsze.

Przewodnia Siła w naszej rodzinie – mama – zabierała nas na upiorną wędrówkę po sklepach. Mierzyliśmy ileś par butów, buciorów, bucisków, zanim usłyszeliśmy stanowczy głos: tak, te właśnie weźmiemy. „ Te” nie zawsze najładniejsze, ale na pewno mocne ( tak „na oko” wyglądały) były pięknie pakowane w gazety. Tylko po przyjściu do domu czasami okazywało się, że już są za małe, a przecież w sklepie były dobre! Powrót do sklepu, krzyki, że nie te buty nam zapakowano, bo tamte były absolutnie dobre, i nareszcie spoceni, zmęczeni krzykami i mierzeniem okropnych buciorów wracaliśmy do domu. Ufffffffff!

Wyszykowani w nowe buty i skarpetki, ja, prawie siedmioletnia dama, dodatkowo w nową krótką sukienkę, a moi „panowie” lat 4: brat Zbyszek i jego najserdeczniejszy przyjaciel Stefanek, w krótkie spodenki i nowe sweterki wydziergane nocami przez mamę, z włosami wymytymi na tę okazję i spłukanymi octem (dla nadania im miękkości), z własnoręcznie zrobionymi w przedszkolu chorągiewkami, o 8 rano wychodziliśmy przy dźwiękach orkiestry dętej MZK z Woli na sławetny pochód.

Oczywiście, nasze pochody można nazwać oglądaniem pochodu i zwracaniem uwagi na te piękne biało-czerwone flagi, które gdzieniegdzie sprzedawano na skrzyżowaniach ulic. Wszystkie inne szturmówki i flagi, dźwigali pracownicy różnych fabryk, zakładów pracy czy ministerstw, były im dostarczane przez te zakłady, ale o tym dowiedziałam się już znacznie później.

Nasz pochód zaczynał się na pl. Dzierżyńskiego, dzisiaj to pl. Bankowy, i kończył po przejściu przed główną trybuną znajdująca się pod darem narodu ZSRR dla narodu polskiego – Pałacem Kultury im. Józefa Stalina. Wystrojona w nowa sukienkę, warkocze długie  do pasa, miałam przewiązane czerwonymi kokardami lub białą i czerwoną, a na czubku głowy była przypięta ogromna kokarda „motyl” widoczna chyba z kilku kilometrów. Sprawa najważniejsza polegała na tym, że ta kokarda stercząca na czubku głowy za żadne pieniądze nie mogła się przekrzywić, a tym bardziej przewrócić.

Cały czas była kontrolowana przez ojca i wyśmiewających się ze mnie Zbyszka i Stefana. Moi mali przyjaciele, siedząc na barkach swych ojców przed główną trybuną krzyczeli to, co wszyscy, jednak im wychodziło to znacznie lepiej, ponieważ wszyscy krzyczeli: „Hurra Bierut”, tylko oni wtedy jeszcze nie mówili rrrrrrrr, i wychodziło to mniej więcej tak „Huuuuuuuja Biejuuuuut, Huuuuuuuujjjjjjja Biejuuuuut…”.

Nie wiedziałam, dlaczego ojciec Stefanka i nasz ojciec tak szybko zmykali sprzed trybuny głównej, na której stali jacyś „mili” panowie i kiwali do nas rękami… A my, zafascynowani swoimi chorągiewkami i perspektywą zakupu waty cukrowej po tak pięknym przemarszu z solennymi okrzykami, od których bolało nas gardło, darliśmy się jak najęci, huuuuuurrrrrrrrra Bierrrrrrrrut!

Tylko Franek i mój ojciec byli bardzo speszeni. Dlaczego? Wtedy tego naprawdę nie wiedziałam. Takie pochody pamiętam, bo były one dla nas wielką radością i zabawą, dopiero wiele lat później mój kochany tato wytłumaczył mi dokładnie, jak to naprawdę wtedy było, no i nie powiem, trochę to wyglądało inaczej niż nasze dziecięce wspomnienia. Po pochodzie wszyscy zaczynali nerwowo szukać miejsc, w których sprzedawano różne dobre produkty, takie jak pyszna kiełbasa, pachnąca już z wielkiej odległości oraz szynka! Jakieś pierniki, watę cukrową, piwo, a może nawet i alkohol? Tego nie wiem. Pamiętam bigos i grochówkę na MDM- ie., które chyba sprzedawali żołnierze z takich ogromnych (wtedy tak to widziałam) kotłów. I do tego dodawano czarny chleb, dla mnie ten właśnie chleb był najpyszniejszy.

Po tak trudnym dniu wracaliśmy spacerkiem do domu, gdzie nasza Siła Przewodnia czekała z obiadem, ale kto by tam jadł jakiś rosół, skoro my jedliśmy takie pyszności, grochówkę, bigos i do tego taki najlepszy na świecie chleb, którego mama nigdy nam nie kupowała, zupełnie nie wiem, dlaczego?

Takie wspomnienia z najdawniejszych pochodów pierwszomajowych pozostały mi w pamięci. Ale były to lata 50.-60. W liceum pochód był obowiązkowy i nie było żadnego wytłumaczenia, ani nie obowiązywało żadne zwolnienie. Obowiązek uczniowski, koniec kropka. Ostatni raz na pochodzie byłam w 1964 roku, w okresie naszych matur. Nawet dostałam jakąś flagę i musiałam z nią maszerować. Po zdaniu matury nigdy więcej nie byłam na pochodzie pierwszomajowym. Studiowałam na AWF i w każdą sobotę i niedzielę odbywały się gdzieś w Polsce jakieś zawody, a że byłam związana z judo jako sędzina, to właśnie judo było moim excuse.  A inni? Jak wspominali swoje pochody donikąd?

Oto wspomnienia Mego starszego Przyjaciela pana Zbigniewa Adrjańskiego, który tamte czasy opisał w książce pod tytułem „Pochody donikąd”:

Maszerujemy w pochodzie

(wspomnienie)

„…Pieśni pierwszomajowe nadawano długo przed pochodem, czasem w wigilię 1 Maja, w czasie której organizowano uroczystą akademię, i później, już przed samym pochodem, z rozwieszonych w mieście głośników, potężnych gigantofonów czy domowych skrzynek radiowych, podłączonych do radiowęzła.

Te domowe skrzynki, nazywane „kołchoźnikami”, robiły tzw. pierwszomajową atmosferę. Wzywały „stań razem z nami, dotrzymaj kroku”. Zapewniały, że „ani góry wysokie, ani morza szerokie nie wstrzymają pochodu przyjaźni”. Krzyczały: „Tara-bam, tara-bam- wróg nie wydrze pieśni nam”. Przyjemnie było nawet posłuchać, jak taki mały domowy kołchoźnik pracuje! W zwykłe dni kołchoźniki nie szczędziły nam agitacji i propagandy (złośliwcy twierdzili, że jest w nich podsłuch!). Ale w majowe święto ta mała szara skrzynka była tak rewolucyjnie zapieniona, że aż dygotała od okrzyków, pieśni i haseł – niczym gotujący się imbryk…

W akademiku przy placu Narutowicza, gdzie „waletowałem” przez kilka tygodni, nadaremnie poszukujący mieszkania studenci zakładali się ze sobą: spadnie kołchoźnik ze ściany czy nie spadnie? Właśnie na placu Czerwonym w Moskwie ruszyła defilada, poprzedzająca pierwszomajowy pochód. Rozbrzmiewało głośne „urrrra”- i kołchoźnik spadł ze ściany rozbijając się w drzazgi!

Jeszcze gorzej było na ulicach Warszawy. Straszliwie ryczały ogromnej mocy gigantofony. Pochód niby to maszerował z pieśnią na ustach, ale było to udawanie, bo śpiewać nie można było! Śpiewanie w ogóle nie miało sensu, ponieważ wszystko i wszystkich zagłuszały gigantofony! Co sprytniejsi lub gorliwsi poruszali zatem ustami jak wyłowione z wody karpie, udając, że śpiewają, dziś to nazywamy podkładaniem głosu, czyli tzw. playbackiem, wówczas nie znaliśmy tego określenia.

Były to zaledwie początki telewizji. Przebieg pochodu transmitowany był głównie w Radiu Polskim i przez radiowęzły. Nawet, jeśli ktoś chciał przekrzyczeć wszystkich dookoła i śpiewać rewolucyjne pieśni – nie mógł, bo im bliżej trybuny honorowej podchodził pochód – tym głośniej wrzeszczał spiker. Albo nawet cały sztab pierwszomajowych spikerów, znanych aktorów, z którymi konkurować nie było sposobu. Siedzieli oni gdzieś wysoko, na specjalnie zbudowanym rusztowaniu (nosiło ono nazwę studia pierwszomajowego) i wznosili różne okrzyki, informując przy tym, kto idzie w pochodzie. Ile procent normy wykonał…, czym się zasłużył dla socjalistycznej ojczyzny. Czytano także rozmaite zobowiązania, meldunki i telegramy, recytowano wiersze rewolucyjnych poetów. Nad przebiegiem pochodu czuwały oczywiście różne sztaby, komitety, służby i organy bezpieczeństwa. Były specjalne kordony, strefy ochronne, straże i zabezpieczenia.

Wszystko starannie planowano! Okrzyki, kwiaty i wiwaty. Hasła, transparenty i portrety przywódców. Kolory i odcienie majowego święta, czy bardzo czerwone, rewolucyjne czy biało-czerwone? A może lekko „zaczerwienione”? Ustalano nawet, komu dać na trybunie honorowej wielki bukiet, a komu skromne goździki. Komu podać dziecko do uścisków, całowania.

Mój znajomy, który pracował w Biurze Ochrony Rządu, twierdził, że dzieci podawane do uścisków i ucałowania przez przywódców partii były wcześniej starannie myte i dezynfekowane. Wszelka improwizacja mogła się źle skończyć. Kiedyś mój kolega z roku, gorliwy zetempowiec, wyczekał na jakąś sekundę ciszy i na widok kukły amerykańskiego prezydenta, którą niesiono w pochodzie, wrzasnął: „Precz z Trumanem!”. Szef klakierów miał w tym samym czasie i w tej samej sekundzie zapisany okrzyk „Niech żyje” – na cześć jakiegoś przywódcy. Wrzasnął, więc swoja kwestię i wyszło „Niech żyje Truman!”. Ale na tym nie koniec, bo ktoś poinformował stojącego obok Bieruta ministra Bermana, że krzyknięto „Precz z Bermanem”. Rzeczywiście mój kolega trochę seplenił i można było pomyśleć, ze chodzi o Bermana, a nie o Trumana. Za rogiem trybuny honorowej czekał na nas kordon smutnych panów w jednakowych płaszczach z gabardyny, które fasowali tajniacy. Inni studenci tańczyli na Mariensztacie ze swoimi dziewczynami murarskie poleczki i walczyki, kupowali w ciężarówkach „Społem” specjalnie przygotowane na ten dzień parówki i cytryny, a my musieliśmy się tłumaczyć na Cyryla i Metodego, czy nasz kolega krzyknął „Precz z Bermanem”, czy „Precz z Trumanem”? I dlaczego w ogóle krzyczał nieproszony?. Nawet, jeżeli to robił z rewolucyjnych pobudek…”

Takie to były te nasze „Pochody Donikąd”, pochody pierwszomajowe moje i brata oraz jego przyjaciela, a także pana Zbyszka Adrjańskiego i jego kolegów studentów.

 

Pozdrawiam serdecznie z okazji 1 Maja

Wasza Jadwiga

 

 

komentarzy 46 do wpisu “„Pochody donikąd””

  1. Andrzej

    A w mojej firmie, jeśli ktoś nie zjawił się na pochodzie…nic się wielkiego się nie działo.Może się akurat gorzej czuł… To też zapamiętałem. Pozdrawiam.

  2. zośka

    Jak przez mgłę pamiętam jakieś wyjścia z dzieciństwa ale później mój ojciec był zawsze twardo na NIE i wyjść nie było. A w liceum to był po prostu koszmar wiecznie musiałam sie tłumaczyć z tej nieobecności. Za to pamiętam popołudniowe festyny właśnie z grochówką, bigosem, watą, lodami …i czasami przepiękną pogodą, bo czasami to było jak dzisiaj ( który to już dzień z rzędu?) za oknem.

  3. Jakub

    Z dzieciństwa pamiętam,że mój Tata nie chciał mnie nigdy na taki pochód zabrać.Przykro mi wtedy było bardzo i ten stan pamiętam do dzisiaj.Ale teraz śmiać mi się chce,bo rzecz cała była nadzwyczaj banalna.Po prostu Ojciec z kolegami umawiali się po pochodzie na tak zwanego kielicha.

    Potem,kiedy zaczynałem szkołę średnią,umawialiśmy się z towarzystwem,że po minięciu trybuny-zwiewamy.A dalej?Dalej to było przygotowane wcześniej piwko,dziewczyny ,gitara i jeszcze wiele innych rzeczy,o których tutaj nie napiszę.

    Jednym słowem-fajnie się to wspomina.Pozdrawiam.Jakub

  4. Azalia

    Jadziu, to nasza młodość. Bywałam na pochodach, aż do 1979roku. Potem już nie było tak wesoło. A dzisiaj? Mimo wszytko trochę żal. Pozdrawiam świątecznie i pracowicie.

  5. czesia

    wychowywałam sie na wsi. Rolnicy indywidualni nie mieli obowiązku uczestniczenia w pochodzie. Raczej nikt by nie pozwolił afiszować się prywatą. PRL pegeerami stała i basta.Oficjalnie. Ale raz zabrał nas tato furmanka do Ustki, wtedy oczarowały nas kolorowe bibułkowe chorągiewki. W czasach liceum było w zasadzie obowiazkowo, ale nie wiem, czy kogo wylano ze szkoły za nieuczestniczenie.w czasie studiów w Gdańsku pamiętam nie kończące sie oczekiwania, by włączyc sie do pochodu. tak długie, ze najczęściej udało sie gdzies zniknąć w tłumie.
    najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że tak niewiele osób szło w pochodzie- według dzisiejszych relacji- bo kroniki filmowe i fptografie czas ten pisza inaczej. Dlatego szczególne uklony dla Ciebie- za odwagę wspomnień.

  6. Beata

    Ja w liceum musiałam chodzić na pochody przez pierwsze dwa lata, ale cała szkoła razem z kierownictwem i kadrą nauczycielską robiliśmy sobie po prostu „jaja”. Pokładaliśmy się ze śmiechu wymyślając jak najbardziej absurdalne dwuznaczne hasła i była to dla nas fantastyczna intelektualna zabawa z cenzurą.

  7. jadwiga

    Czesiu,
    wspominam to co pamiętam, moja młodość, pochody, krzyki przed trybuną,niezyjącego mojego brata i jego przyjaciela zresztą mieszkającego w Szwecji, ich durne okrzyki, nasze grochówki, przecież to było nasze prawdziwe życie, a ja wtedy nie odróżniałam Peerelu od Polski, bo to była moja kolorowa biało czerwona Polska y hasami na transparentach okrzykami z megafonow, calkiem realna ta w ktorej roslam, a pochodz fascznowaly mnie i brata
    j

  8. jadwiga

    Zośko,
    a ja pamiętam te moje pierwszomajowe wyjścia bo wydawało mi się, że zawsze było ciepło i wtedy pierwszy raz bez ponczoch można było wyjść, najczęściej upiorne buty mi nogi obcierały i wracałam na bosaka, ale to był najmniejszy problem, była grochówka i wata, to było najważniejsze, a u nas dzisiaj +33
    upał,
    j

  9. jadwiga

    Beato,
    w Liceum tez miusieliśmy chodzić, ale mozna było w tłumie zniknąć szybko, pozdrawiam z upalnej stolicy
    j

  10. jadwiga

    Azalio,
    dzisiaj z okazji pierwszomajowej skosiłam trawnik, bo juz trawa się kłaniała w pas, a teraz w domu bo spekota wieczorem trawa za domem czeka, czyli czyn pierwszomajowy zostanie odwalony urrra!
    j

  11. jadwiga

    Jakubie,
    moje licealne czasy były banalne uciekałam z pochodów, ale miałam trening koszykóki albo judo, jakoś nie miałam chyba zbyt wielu adoratorów szkolnych, za to chodziłam na tance do klubów studenckich Stodoła, Hybrydy, Medyk, Płyta Czerniakowska oraz długie spacery z jednego na drugi koniec miasta, pozdrawiam serdecznie
    j

  12. jadwiga

    Andrzeju,
    wiele rzeczy nie sposób xzapomnieć…
    dlatego pamiętam Park Sowińskiego i zabawy pierwszomajowe oraz zabawy na dechach pod kinem W-Z (już go nie ma ) było obok Domu Towarowego Warszawa Wola, czy też prywatka u Józia po Pałacem (chyba sie zestarzałam tak wszystko pamiętam i przypominam)
    j

  13. henwgl

    Witaj . Moje wspomnienia bywają różne . Jako dziecko szłam , bo szły moje koleżanki i koledzy łącznie z nauczycielami . Po liceum wymigiwałam się tłumacząc , że jadę do domu i tam pójdę na pochód . Oczywiście nikt mnie nie sprawdzał . Jako kobieta pracująca szłam ze współpracownikami do najbliższego zakrętu i znikałam za rogiem . Po prostu nie przepadałam za pochodami , bo ciągnęły się w nieskończoność . Nie lubiłam pompatycznych przemówień o niczym . A teraz ?
    Wspominam z lekkim sentymentem , bo to taka kolej rzeczy . Pozdrawiam z burzowego Śląska . Aromatek .

  14. jantono341.bloog.pl

    To mój dzień urodzin
    i wszystkim fundowałem
    lody „Bambino”.
    LW

  15. Margo

    Pamiętam pochód pierwszomajowy w śniegu! Ech! Pozdrawiam!

  16. jadwiga

    Margo,
    jak byłam mała to snieg nie padał, ale gdy dorosłąm, to rzeczywiście kiedyś padało, serdeczności
    j

  17. jadwiga

    JanToni,
    wszystkiego dobrego i dużo zdrowia życzę
    j

  18. jadwiga

    Aromatku,
    gdy byłam dzieckiem to ojciez z nami włączał się do jakiegoś pochodu obojętnie kto szedł , przechodziliśmy przed trybuną i dalej wio na watę czy inne „poyszności”, a później to rzeczywiście ryk głośników, normy wykonywane przez zakłady, głos speakerów i oczekiwanie w bocznych ulicach na swoją kolejukę, wtedy właśnie znikało się, pozdrawiam a w Warszawie zapanowały upały
    j

  19. ZilonaMila

    Ciekawy wpis, uważam że 1 maja to dobry czas na organizowanie demonstracji i pochodów. Pozdrawiam

  20. Dorota Seweryna

    Ja już pochodów nie pamiętam, za młoda jestem, ale dzięki za takie fajne relacje! Bo moi rodzice nigdy na nie nie chodzili, więc nie mają co opowiadać.

  21. jula :D

    Ja nigdy polityką się nie interesowałam , czasy pochodów wspominam jako rozrywkę. Najpierw z rodzicami szłam patrzeć , lubiłam te pokazy. Szkoły średnie, grupy sportowe, ludzi z zakładów pracy, które wtedy w moim mieście jeszcze były 😉 . …
    Potem sama uczestniczyłam i przyznam ,że z przyjemnością , bo potem w grupie szliśmy do parku, gdzie odbywało się mnóstwo imprez, w muszli jakieś występy , pełno pootwieranych kawiarenek ogródkowych, jakieś wymyślne zawody sprawnościowe, typu rzuty lotka itd.. np. siłowe , podnoszenie młota itd.. wygrane były jakieś fanty. Taki piknik był wesoły. 🙂
    Teraz było za gorąco ale w moim mieście już nie ma tej atmosfery 🙁
    Teraz każdy gdzieś tam na działeczce albo w domku,lub na wycieczkach poza miastem lub za granicą , bo długi weekend , no poza tymi , którzy już za pieniądze uczestniczą w polityce.
    Masę ludzi dzwoniło do lokalnego radia i o dziwo wspominało tamte czasy z przyjemnością .
    Pa! 😆

  22. jadwiga

    Jula 😀
    miło że pamiętamy stare casy i nie wstydzimy się o nich móić, bo cóż złęgo było w tym, ze był maj, młodośc, wesołe towarzystwo a że wszystko w pochodzie pierwszomajowym, a kogo to obchodziło…
    j

  23. Jadwiga

    Dorota Sewryna
    no i właśnie dla Was moi Kochani przypominam nasze czasy młodości, bo my nie zawsze bylismy starzy, cieszylismy sie młodością, majem bzami pachnacymi i towarzystwem, pozdrawiam
    j

  24. Jadwiga

    ZielonaMila,
    serdeczności przesyłam a wspomnienia sa różne i te majowe pochody i z czasów szalonej młodości pozdrawiam serdecznie
    j

  25. randdal

    pozdrawiam drugomajowo:)

  26. rodorek

    A ja właśnie na wczorajszym dłuuugim spacerku wspominałam jak to „drzewiej” bywało…:) Doskonale pamiętam pochody pierwszomajowe. Te z okresu szkolnego i potem, z zakładu pracy:) Nie tęsknię…
    Pozdrawiam Jadwigo i podziwiam, świetny tekst:)

  27. Jolanta

    Witam serdecznie. Pani Jadwigo milo sie czyta wspomnienia z dziecinstwa. Pamietam doskonale jak sie chodzilo na pochody pierwszomajowe, najpierw z Rodzicami, a pózniej ze szkola i z liceum. W zasadzie zawsze byla to dla nas, dzieci, dosyc mila okolicznosc, wszedzie kolorowo i wreszcie cieplo (chociaz tez pamietam jedno swietowanie ze sniegiem). Pamietam, ze moja Mamusia bardzo nie lubila pochodów i buntowala sie przeciw, ale oczywiscie pomimo tego szla na nie, bo cóz innego pozostawalo. Doskonale pamietam telewizyjne relacje z pochodów w Moskwie. Na ostatnim pochodzie bylam bodajze w 1979 roku, na pierwszym roku studiów w Lodzi (pochodze z Kalisza), poniewaz szlo sie z grupa znajomych, byla to raczej okazja do wesolej zabawy. No a potem to juz chyba tak wesolo nie bylo. Ale milo jest powspominac. Pani Jadwigo, serdecznie pozdrawiam i gratuluje bardzo ciekawych wpisów. Jolanta

  28. TOMEK

    Pani Jadwigo,
    ta wstążka jest najbardziej wzruszająca. Tak mi się ciepło pod powiekami zrobiło, bo jeszcze mi się przypomniała, jak moja siostra była w wieku mojej siostrzenicy, a może ciut starsza.

    Sam z pochodów niewiele pamiętam. Że chodziłem tam z tatusiem. Że piliśmy jakąś landrynkowatą oranżadę. Że lody chyba też były. Że jednego roku padał śnieg, a innego gorąco jak teraz. Że mówili w moim rodzinnym mieście, że komuniści lepiej się modlą, bo na 1 maja jest ładna pogoda, na na Wojciecha padało (odpust).

    Dziękuję za ten wpis i w podzięce doklejam francuską piosenkę:

    http://www.youtube.com/watch?v=hl4G9gDtuZQ

  29. szpilka

    no cóż moje wspomnienia z pochodów są podobne chociaż trochę późniejsze bo lata 70-te
    1 maja kojarzył mi się z pochodami, lodami, wodą z saturatora, balonami i podobnymi przyjemnościami. Jeśli chodzi o nowe obuwie na takie okazje to pamiętam jedynie, że ich było brak jak zresztą wielu innych rzeczy które w tym właśnie dniu jakimś cudem się pojawiały

  30. jadwiga

    szpilko,
    no właśnie, ponieważ tych butów było brak jak napisałaś u nas w stolicy też, wiec przed 1 maja rzucali do sklepó i te cholerne wędrówki sie zaczynały, co mnie sie absolutnie nie podobało, choć sam kolor czerwony do dzisiaj bardzo lubię i mam kilkanaście rzeczy właśnie czerwonych… bynajmniej nie jako zagorzała komunistka, ot tak po prostu dobry kolor dla blondynki,
    j

  31. jadwiga

    Panie Tomku,
    ile ja przez tę kokardę na głowie przepłakałam, najgorsze było to, ze przypinanie jej wiązało się ze spinkami, które nie wiem dlaczego zawsze mi w rozum wchodziły i to mnie bolało, ale mama była nieugięta i kokarda musiała być „motylek ” znaczy, a ja nie byłam spokojnym dzieckiem, o nie! wiatr i ja moglismy w zawody iść, podskakiwanie na jednej nodze i biegi oto był mój zywioł, i na szczycie głowy ta cholerna kokarda… co za udręka
    j

  32. jadwiga

    Jolanto,
    jak to dziecku podobał mi się szum pierwszomajowy, trąby orkiestry, sztandary flagi, biało czerwone z krepiny, zawsze ojciec kupował taka piękną z krepiny przyozdobioną pociętymi wstażeczkami też z papieru ta była dla mnie, brat i Stefanek dostawali balony, a ja nie flaga, miłość do flago Polskiu została do dzisiaj i wisi ona cały rok na moim tarasie, może dlatego, ze kojarzyła mi się z pochodem? nie wiem, może wspomnienia z dzieciństwa? a może dlatego, że uprawiając sport tak bardzo chciałam mieć czerwony dres reprezentacyjny z orzełkiem, i w koncu po latach gdy go dostałą to byłąm wzruszona i łzy jakos mi lecioały, nie wiem, może takie miałam marzenia nie za bardzo wygórowane? później znacznie później, gdy negocjowałam umowy ze sponsorami w sprawie sprzetu wzruszona byłam gdy mi obiecywali biało czerwone dresy VICTOR 'a dla reprezentacji, tyle wspomnien wiąże się z moimi przeżyciami biało czerwonymi
    j

  33. jadwiga

    Randdalu,
    pozdrawiam trzeciomajowo
    serdecznie
    życze udanej imprezy
    j

  34. jadwiga

    Rodorek,
    dziękuję, bardzo, nie tęsknię do pochodów donikąd ale tęsknię czasami do młodości z tamtego okresu, choć generalnie wiem, że nic dwa razy się nie zdarza, serdeczności
    j

  35. Piotr

    Jadwigo, pochody dla dzieciaków to zawsze była atrakcja, u mnie zawsze to był dzień kiedy zaczynano sprzedawać lody!!! Na to sie czekało. Najbardziej nieszczęśliwy byłem w podstawówce, kiedy to musiałem paradować ze sztandarem szkoły… hehehe… niby zaszczyt, ale urwac wcześniej z pochodu się nie dało 😉 No i jeszcze całodzienne transmisje w TV. Najpierw z Moskwy, potem Wa-wa, a na koniec przegląd z Polski i tak na okrągło…a ja chciałem Kczora Donalda 😉 Pozdrawiam serdecznie 3-cio majowo

  36. Kate

    Jadwiga to ja uroczyście informuję, że w ramach pochodu (manifestacyjnego) przeszłam na inną stronę: http://www.greentime.pl/ Do zobaczenia!

  37. jadwiga

    Piotr,
    najgorsze były sprawozdania o godz.8.00 z Moskwy i te słynne urrra! wiadomo było, ze to pochód w Moskwie, ale jak byłam mała nie miałam tv (dopiero gdy skończyłam 16 lat stanął tv Neptun w naszym mieszkaniu) a wczesniej radio, tylko i wyłącznie i te normy kto kiedy i z jakiej okazji wykonał 500, 600 czy ileś procent tych norm, ot ludzie pracowaliu jak nakręceni, albo normy były za niskie albo była to bujda na resorach jak mawiał ojciec,
    j

  38. Jadwiga

    Kate,
    bardzo dziekuję za informacje, już się martwiłam, że Twoja strona jest nieczynna, pozdrawiam
    j

  39. helena

    A my kiedyś mieliśmy ubaw bo akurat pod naszym domem paradował pochód. A że były to już lata 80-te, więc ludzie nie dopisywali w wystarczającej liczbie, a transmisja w świat musiała iść. No to mieliśmy porównanie, jak TVP pokazywała grupkę osób, które następnie zatrzymywano, po czym na ekranie leciały migawki z Pragi albo Berlina, po czym nasz „pochód” znów ruszał. A my od okna do telewizora, i z powrotem.. Tak po raz pierwszy poznaliśmy urok manipulacji. Pozdrawiam

  40. jadwiga

    Heleno,
    niestety tv wkrecała nas wielokrotnie nie tylko w sprawach pochodów
    pozdrawiam
    j

  41. Morela

    Pochody to dopiero była frajda: dzień wolny od nauki, piękna pogoda (nie było jeszcze anomalii), smakołyki, festyny, radość w grupie, lukanie za chłopakami, słowem ochy i achy. Kto z nas myślał o polityce, nie wiem zresztą czy przypadkiem teraz nie jest brudniejsza niż wtedy.
    PS Ale z tymi butami to mieliście niezły dżez Jadziu, no ale buty to na paradę priorytet;-)…

  42. jadwiga

    Morelo,
    ja tam o żadnej polityce nie słyszałam, tylko orkiestry dęte, które mnie zachwycały no i ludzie i czerwono wkoło, a buty zaraz po pochodzie były za małe zdecydowanie, najważniejsze było wtedy kupowanie waty cukrowej i tenisówek, te były ok
    j

  43. Nivejka

    Obowiązkowe pochody pamiętam. W maturalnej nas zwolnili… z powodu gdyż musieliśmy się przygotowywać:D

  44. teresa

    Witaj Jadziu! Wspominam to bardzo dobrze. Bardzo lubiłam pochody pierwszomajowe. Najbardziej pokazy sportowców. Jadziu to nasza młodość i pewnie dlatego są to dla nas miłe wspomnienia. U nas na prowincji nie słyszałam o żadnej opozycji, o żadnych protestach. Dopiero jak zaczęłam pracować i jako kadrowa musiałam sporządzić listę i sprawdzać, kto jest, a kogo nie ma. Pamiętam, że budziło to we mnie negatywne uczucia.Może właśnie władza już coś przeczuwała, o czym ja nie miałam pojęcia.Pozdrawiam Jadziu bardzo serdecznie.

  45. jadwiga

    Nivejko,
    jakoś zupełnie nie pamiętam pochodu pierwszomajowego maturalnego, pewnie też nie byłam z tego samego powodu, ale za to pamiętam koszmar maturalny egazminy z pięciu czy sześciu przedmiotów jednego dnia zupełnie nie wiem jak to przetrwałam,
    wczoraj zaś trzymałam kciuki za mojego wnuka, który pisał maturę z j.polskiego
    pozdrawiam
    j

  46. jadwiga

    Tereso,
    wtedy inaczej patrzylismy na sprawy pochodów bo po pierwsze startowaliśmy w pracy i nie wiadomo było zupełnie jak będzie za dwadzieścia lat a pracować trzeba było, każdy w swoim zawodzie i zakresie, ponadto trzeba było się usamodzielnić i zarabiać przezwyciężając wszystkie trudności dnia codziennego, dzisiaj z perspektywy sześććdziesięciu czy pięćdziesięciu lat inaczej to wygląda a wiele osób twierdzi obłudnie, że w życiu na pochodach nie bywało, co mnie po prostu śmieszy, bo nie od razu przecież była Solidarność i pokłosie związane z ruchem solidarnościowym,
    pozdrawiam bardzo serdecznie
    j

Zostaw odpowiedź

XHTML: Możesz używać następujące tagi: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.