Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Podsumowanie roku

Autor: Jadwiga. 6 komentarzy.

We wszystkich mediach trwają analizy mijającego roku 2009. Skoro tak, to nadszedł czas na krótkie spojrzenie na rok 2009 z mojego punktu widzenia. A nie był on łatwy, choć w moich wpisach zupełnie tego nie widać. Jednak każdy z nas ma swoje własne dobre i trudne przeżycia, i ja też. 31.12.2009  Noworoczne ŻyczeniaW marcu obchodziliśmy uroczyście siedemdziesiąte urodziny mojego ukochanego męża Andrzeja. Było przyjęcie w restauracji naszej ulubionej na pl. Grzybowskim, był piękny prezent od całej rodziny i wszyscy obecni. Wspomnienia, gratulacje, sto lat, szampan i tort.

Ja od wielu miesięcy walczę dzielnie z kolanem, a wynikiem tej walki są cztery operacje w ciągu ostatnich trzech lat. Ostatnia w lipcu tego roku. W przeszłości uprawiałam judo i być może kolana były zbyt słabe lub trening za mocny lub jedno i drugie, ponadto drobne kontuzje i urazy doprowadziły do aktualnego stanu. Tak więc mimo ogromnego wysiłku i rehabilitacji – pracy z Krzysztofem, nie uniknęłam tego, czego bałam się najbardziej, kolejnej operacji. Decyzja podjęta została w czerwcu i w tym samym momencie ja podjęłam kolejną: jedziemy z Jolą do Częstochowy na Jasną Górę. Każda z nas ma swoje intencje związane z wizytą u Matki Boskiej Częstochowskiej.

Od wielu lat marzyłam też aby odwiedzić górę Grabarkę, miejsce dla prawosławia święte, tak samo jak dla nas Jasna Góra. Andrzej zdecydował: skoro marzyłaś to pojedziemy. Później nie będziesz mogła bo walka z bólem, uczenie się chodzenia od początku, no i rehabilitacja. Każdy z nas ma wewnętrzną potrzebę rozmowy i modlitwy. W tych trudnych momentach tylko w ten sposób mogłam wyrazić swoją konieczną potrzebę serca.

9.07.2009. Właśnie zaczęła się piękna pogoda. Wychodzę ze szpitala. Uff! To, co wydawało się nie do przebycia kilka dni temu, przeleciało, jakbym to nie ja uczestniczyła odgrywając rolę pierwszoplanową, tylko oglądała spektakl na bis.

2.07. – Dzień operacji – stres pogłębiony tym, co znane, a znane było wszystko, ból, i jego trwanie, i to, co po kolei nastąpi. Proszek, wózek, sala operacyjna. Pamiętam. Oczy skupione, twarze w maskach, mój obłędny strach i śmiech. Takie ufoludki wokół mnie. Później powiedzą, że sama weszłam na stół i byłam tylko lekko stremowana. Lekko?! Obudziłam się na łóżku, nic nie boli, tylko ściany lekko falują i trochę sucho w buzi i ciągłe kołatanie w głowie: już po wszystkim! I znowu sen, i znowu myśli skłębione, nie, zaraz na operację, zaraz zawołają – oczy otwierają się same – pokój, cisza, tylko kroplówka wisząca jak duża łza mrugająca do mnie kropelką sączy jakiś płyn… Udaje mi się zapanować nad niewielką ilością emocji przygłuszonych chemią. Operacja za mną. Nic nie pamiętam, tylko głos lekarza, który poprosił o piłę. Później dowiem się, że w czasie trwania zabiegu wygłosiłam zdanie, które rozbawiło cały obecny personel „Ludzie ja wszystko słyszę!”. Wiem, że ze strachu bardzo prosiłam anestezjologa o wyłączenie mi świadomości na ten trudny czas.

Znowu się obudziłam, jest Andrzej i Jola. Mój kochany Andrzej! Przestraszony, oczy ciemne? Nie mogę dostrzec koloru, bo obydwoje falują razem z salą, jakbyśmy płynęli z Hoek van Holland do Londynu w roku 1981 na Mistrzostwa Europy Juniorów w badmintonie, które odbywały się w Edynburgu. Boże, ile to lat minęło? Otwieram oczy, morza nie ma tylko Jola siedzi przy łóżku i ściska mnie za rękę. Coś się stało. Jej ładna buzia teraz jest bardzo napięta. Dopiero następnego dnia powiedziała mi, ze tak mocno trzymałam jej rękę prosząc, żeby mnie nie zostawiła, że w tej niewygodnej pozycji siedziała ponad dwie godziny! Bojąc się poruszyć. Kochana dziewczyna. Ciekawe skąd w niej tyle czułości i tkliwości, niewysoka, szczupła szatynka z uśmiechem na ustach, po prostu Puchatek, nazywany tak przez wszystkich domowników. Jola – Puchatek, fajnie, jak miło, że jest. Andrzej, mój mąż ukochany ponad wszystko ma w niej teraz oparcie, choć przecież powinno się napisać inaczej, ale nie w sprawach lekarskich, medycznych, szpitalnych – tu jest kruchy jak moje porcelanowe filiżanki. Jola, drobna opoka, wiele lat przepracowała w szpitalu dziecinnym przy ul. Litewskiej w Warszawie. W laboratorium rozpoznawała wszystkie groźne bakterie oraz analizowała dostarczony materiał: krew, posiewy, krzyżówki. Pracowała wiele lat z dziećmi, brała udział w niektórych trudnych operacjach wtedy, gdy trzeba było dokonać pobrania krwi śródoperacyjnie. Powiedziała mi, że największe wrażenie zrobił na niej widok pracującego serca w małym ciałku dziecka podczas operacji. Kochana, ciepła istota.

Gdzie jestem? To wieczór czy rano? Leżę, nie mogąc ustalić co się stało? A niech tam. Dlaczego tak bardzo swędzi mnie nos? Co ja mam na twarzy? Nie mogę się podrapać! Pielęgniarka zabiera mi kolejną pustą butelkę, a skąd tu Agnieszka? Już przyszła, jest i Michał, dlaczego oni tak bardzo się chwieją? Chyba siedzą, a moje łóżko takie rozhasane jak Gabryśka na łące w ogrodzie. Słyszę Agnieszkę: Mamo, dać ci wody? O tak, wody, dużo wody, chłodna, przyjemnie wlewa się do rozchwianego ciała. Coś mówię, ja coś ważnego im mówię, sen… Nie, nie śpię, wjeżdża łóżko z pacjentem, a nad nim głos, pani jest po operacji kręgosłupa, proszę pozwolić przejechać. Cisza, tylko lampka daje nikłe światło, czy to noc? Dzieci, idźcie już, tak bardzo jestem zmęczona, ale ich już nie ma od kilku godzin, tylko moja głowa skołatana. Sąsiadka szepcze cichutko, a może to ja po cichu się modlę?

Lipiec jest dla mnie trudnym miesiącem. Wiele lat temu 21 lipca, w piękny słoneczny dzień, braliśmy ślub z Andrzejem, następnego dnia w południe zadzwoniła Jola, że zmarł Zbyszek – mój brat. Pękł mu tętniak, a mnie serce i wszystko przestało mieć znaczenie, lato, słońce, życie i tylko smutek brzemienny w skutkach. Karolina właśnie skończyła siedem lat i szykowała się do szkoły, Ania dziewiętnaście lat, a Jola – żona Zbyszka, piękna, czterdziestoletnia została sama… Dlaczego, tylko to jedno pytanie ciśnie się na usta po wielekroć. Tyle łez, tyle bólu, tyle strachu, ile żalu? Babcia Kazia – nasza mama, tę śmierć przeżyła najbardziej. Ukrzyżowała siebie i ojca i tak trwa to do dziś!

W maju w Magdalence odbył się ślub Karolinki. Piękna Panna Młoda i poważny Pan Młody. Mój brat byłby dumny, tak jak dumna była Jola, która sama ponosiła trudy dbania o dziewczynki. Cała rodzina zjechała na ślub. Było miło i rodzinnie. Niestety dziadki: Szczepan i Kazia rozchorowali się i nie wzięli udziału w tej uroczystości. Było mi bardzo smutno, przecież to córcia Zbysia wychodziła za mąż, ich ukochana wnuczka. Życie jest strasznie pogmatwane.

Tania w maju zdała maturę, a od września jest studentką i uczy się japońskiego. Ma talent dziewczyna do języków, angielski i francuski, a teraz japoński.

We wrześniu odebrałam telefon z Saskiej Kępy. A może byś wpadła na kawę? Prowadzimy taki fajny projekt, może mogłabyś pomóc? Wpadam. Przegadałyśmy z Moniką i Agnieszką ze cztery godziny – nawet nie wiem, kiedy minął czas. Wspominałyśmy wspólną pracę, ale też omawiałyśmy plany na przyszłość, i tak niespodziewanie dla mnie znów wpadłam w wir zajęć i obowiązków, kołowrót dnia codziennego, pracy, pisania, prowadzenia domu, opieki nad rodzicami, pomocy przy wnukach. Znów potrzebna, znów radośnie uśmiechnięta, a co mi tam kłopoty, a co mi tam stres, dam radę, mama musi wyzdrowieć, a my musimy trwać. Życie po prostu toczy się dalej, nie zawsze łatwo, nie zawsze bezboleśnie, ale zawsze warto dla kogoś żyć.

Wam Wszystkim Najlepszego, Najpiękniejszego, Najzdrowszego, Najszczęśliwszego Nowego Roku 2010 życzy

Wasza Jadwiga

komentarzy 6 do wpisu “Podsumowanie roku”

  1. monia

    KOCHANA JADWIGO,

    Cieszę się, że Cię odnalazłam. Z przyjemnością czytam kolejne wpisy na Twoim blogu i sama czasem mam pokusę, żeby zacząć coś pisać. Może do tego dojrzeję. Tymczasem dziękuję za pyszny sernik, Tata poprosił o przepis 🙂 i za te wszystkie chwile, którymi się dzielisz. Bardzo serdecznie pozdrawiam Ciebie i całą Twoją Rodzinę. Na Nowy Rok życzę więcej spokoju i odpoczynku, żebyś mogła spełniać swoje marzenia i pisać. Całusy, monia 🙂

  2. zośka

    Dobrego, spokojnego roku!

  3. Jola

    Życzę lepszego Roku 2010,a jeśli na horyzoncie pojawią się małe przeciwności to i tak je pokonasz czego dowodem są te Twoje blogi Jadwigo a,które czytamy z największą przyjemnością.Jola

  4. Jadwiga

    Dzięki Wam Dziewczyny za życzenia, bo w tym roku pewnie znowu będzie raz w górę raz w dół a raz po bandzie.
    Życzę Wam Super !

    Jadwiga

  5. andrzej

    Daję dowód, że się w twórczość wgłębiam. Dodaję swój wpis na temat „operacyjny” oraz Andrzeja serdecznie pozdrawiam. Piękne imię nosi!

    Kategorie wszystkie
    Zdjęcia w galeriach.

    Ciepła…pupa…
    poniedziałek, 12 stycznia 2009 21:23
    ECHA WYDARZEŃ: Pomilczałem- przepraszam. Ale właściwie- za co? Za to uwolniłem PT Czytelników od swego gadulstwa. W felietonie, którego motywem przewodnim jest sport, a samemu jego mistrzem się nie jest nie wypada zajmować się własnymi sprawami. Ale proszę mi wybaczyć, i tak sport pojawi się w tle.

    Byłem „pod nożem”, dlatego przerwa w blogowaniu. Com przywiózł ze szpitala poza poprawą stanu zdrowia osoby? Wrażenie generalne, że gdyby cała nasza służba zdrowia „miała formę” ( sport!) jakiej doświadczyłem- bylibyśmy w raju, nie w kryzysie. Czyli, można, i są tacy, którzy wiedzą, jak to sprawić. Na poziomie rzeczywistości, nie sejmowo- ministerialno-partyjnych gadań i potyczek na słowa…

    W tym szpitalu doba trwa rzeczywiście 24 godziny, a pacjenci zawsze mają życzliwą i skuteczną opiekę. Takt i cierpliwość łączą się z widoczną w każdym miejscu fachowością. Lekarze przemili, a pracowici, daj Panie ojczyźnie, by każdy z nas tak pracował. Pielęgniarki- anioły; fachowo -na poziomie „archaniołów” – doświadczyłem. Tzw. obchód profesorski codziennie, o 7 rano; a i po wyjściu z bloku operacyjnego też jeszcze ordynator wpada. Do naszej salki wpadł w sobotę. „Cześć, chłopaki, widzę, że jest dobrze”… Organizacja „szwajcarska”.Jak w zegarku. Żeby sprawę załatwić najszybciej, ale i najlepiej wykorzystać czas oraz wiedzę. Czyściuteńko, kolorowe – jak w zachodnim filmie o szpitalu; albo w starym czeskim. Nawet jedzenie wcale niezłe. Słowo daję…

    Jeszcze bajam po narkozie? Nie,to opis z realnego świata. W Polsce z kryzysem służby zdrowia. I z setkami tysięcy osobistych frustracji ludzi szukających szybkiej pomocy. Gdzie? Adres zostawię w spokoju, i tak mają pełne ręce roboty. I nie dla reklamy dzielę się świeżym wspomnieniem. Dla postawienia pytania: jaka w takich porównaniach jest proporcja wyjątków i reguły?

    Dla rozweselenia- zapamiętane ( jeszcze) z procesu wprowadzania w stan znieczulenia. „Panie… tu imię… czy już pan czuje, że panu coraz cieplej w pupę…” Nie pamiętam, czy zdążyłem pani dr Kasi, panu dr Tomkowi i pani dr Grażynie odpowiedzieć. Więc odpowiadam teraz-poczułem wszystko, co trzeba…

    W „ Echach” ma by być o sporcie? Będzie:

    Primo – dawno mówiono mi, że profesor – ordynator miał lata temu epizod działania w sporcie. Chyba w „Skrze”, choć głowy nie dam…

    Secundo- zoperował blogowicza ( czyli-mnie) dr Tomasz Sz. Nazwiska nie przytaczam bom zapomniał poprosić o upoważnienie). Pierwsze spotkanie mieliśmy TAM z 8 lat temu. Młodziutki wówczas lekarz chętnie przyjeżdżał do pracy na rowerku, strój sportowy zmieniał na uniform służbowy. Tak ukochał jeżdżenie na rowerze, że stało się to normą i pasją, Ba, zdobywał ważne tytuły w międzynarodowych mistrzostwach swej specjalności medycznej

    . Od innych lekarzy usłyszałem, że rower to nadal ulubiony środek komunikacji pana doktora. A sport? Zapytałem na odchodne. Usłyszałem, ze oczywiście; kategoria wiekowa już inna- ale pasja i zapał niezmienne. I ta ochota wygrywania! Zerknąłem na wizytówkę. Doktor nauk medycznych, adiunkt kliniki…

    Pisałem kiedyś blog o sile pasji? Kolejny argument, jak na dłoni. I dbałość o tempo rozwoju na drodze zawodowej, i wyżywanie się w sporcie. Prawdziwie aktywni na wszystko znajdą czas. Żebym to ja tak umiał…

  6. Jadwiga

    Andrzeju,
    umiesz, umiesz,
    aktywni mimo wieku znajdują czas na swoje pasje, bo jak już napisałam starość jest stanem umysłu a nie ciała. Bardzo się cieszę, że znalazłeś czas na czytanie moich wspomnień, jestem zaszczycona i wdzięczna, zapraszam i dziękuję za taki wpis!
    Szpital pomaga nam zrozumieć wiele rzeczy i odsiać jak w odsiewni rzeczy mało ważne , nieprawdaż ?
    serdeczności

Zostaw odpowiedź

XHTML: Możesz używać następujące tagi: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.