Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Żyjemy stanowczo za długo

Autor: Jadwiga. 25 komentarzy.
Mój Tato, nasz dziadek i pradziadek

Mój Tato, nasz dziadek i pradziadek

Jak wiecie blog mój nie jest blogiem społeczno- politycznym, nie zajmuję się polityką, nie komentuję takich czy innych postępków panów polityków, choć uważam, że w życiu trzeba być przyzwoitym człowiekiem, szczególnie, gdy wchodzi się na świecznik. Na tym świeczniku wszystko jest lepiej widoczne, łatwiej zajrzeć pod podszewkę każdego człowieka, informacja jest ogólnie dostępna, więc o ukryciu tego czy owego mowy nie ma.

Ponieważ telewizja podaje nam obfite szczegóły z życia wzięte, nie ma co z nią konkurować, a poza tym mamy tysiące blogów, gdzie możemy poczytać opinie bloggerów na tematy dnia codziennego.

Dzisiaj chcę opisać zdarzenia ostatnich dni, jakie miały miejsce w pewnym szpitalu w Warszawie, na oddziale kardiologicznym, na który trafił mój ojciec..

Poprzedni post zamieściłam 13 stycznia 2012 r i można go przeczytać tutaj; http://www.okiemjadwigi.pl/powrot-taty/

Tydzień temu, no może trochę więcej niż tydzień, 16 czerwca napisałam o konieczności przewiezienia ojca do szpitala. Ufna, pełna optymistycznych myśli, pewna, że jest to jedyna droga do usprawnienia i leczenia starszego człowieka jechałam za karetką do szpitala. Po prawie sześciogodzinnych badaniach diagnostycznych ( w tym czasie ojciec leżał w maleńkiej  salce  izby przyjęć  wraz z innymi ciężko chorymi potencjalnymi pacjentami, lekarz dyżurny podjął decyzję –OIOM! Oddział kardiologiczno – wewnętrzny.  Okej. Zawieziony na wózku inwalidzkim, położony i szybko podłączony pod monitoring pracy serca.  Rozpoznanie brzmiało: niewydolność serca, niewydolność nerek.

Na szpital zdecydowałam się tylko dlatego, że nogi były jak balony, a co za tym idzie skóra była za mała, aby wytrzymać, popękała i  porobiły się rany na obu kończynach, twarz również była opuchnięta. W tej sytuacji była to jedyna słuszna decyzja.

Nieco uspokojona, bo to jednak szpital, o którym do tej pory miałam  dobrą opinię. Pomoc została zapewniona.

Stałam nad łóżkiem, i myślałam, że nie zabrałam pampersów, muszę jechać do domu, środki czystości, ręcznik, pojemnik na szczękę, i inne takie duperele, trzeba przywieźć natychmiast. Dobrze, że szpital nie tak daleko od domu, a ja zmotoryzowana. Po piętnastu minutach wszystko było dostarczone.

W głowie kłębiły się myśli, skoro rany na nogach, niewydolność serca, nogi opuchnięte, pewnie podłączą go pod pompę, aby pozbyć się nadmiaru płynu, jak to było w kwietniu 2012, szybko, bezpiecznie bez konieczności długiego leżenia w szpitalu. Przeglądałam epikryzy wypisowe z tamtego okresu i jasno czarno na białym widziałam, jakie procedury zastosowano. Ale ja nie jestem lekarzem, nie mam wpływu na podejmowane decyzje, na OIOMIe są dwie panie doktor, znają się na swoim fachu i to nic, że są bardzo młode! Jedna już prowadziła ojca z dobrym skutkiem. Jednak nieśmiało w rozmowie pytam, czy coś na rozpuszczanie krwi ojciec dostanie, tak, tak kleksan.  OKej. Sama mam problemy z sercem, więc wiem, co to kleksan, jak działa, potencjalne skrzepy w nogach  będą rozpuszczane, będzie zabezpieczony. Około północy uspokojona opuszczam szpital.

Następnego dnia, furosemid podawany dożylnie spełnia swoje zadanie,  kroplówki, ojciec ma cewnik, torba za torbą jest opróżniana, nogi powolutku zaczynają przypominać pierwotny kształt. Robione są badania pomocnicze, jakie? Niestety nie wiem. No cóż nie chcę być upierdliwym opiekunem, więc tylko od czasu do czasu mam kontakt z lekarzem prowadzącym. Miła młoda osoba. Zapewnia, że wszystko jest pod kontrolą,  no i konieczna jest konsultacja dermatologiczna. Dobrze. Ojciec od lat ma ranę na twarzy jest to odmiana raka skóry w tym stadium i w tym wieku niegroźna. Natomiast popękane z wysiękami rany na nogach muszą być obejrzane przez dermatologa.

W niedzielę 22 czerwca dostaję wiadomość, że pacjent wychodzi następnego dnia. Nie ja dostaję wiadomość, ponieważ ojcem opiekuje się pani, to ona zostaje powiadomiona o decyzji. Następnego dnia rozmawiam z prowadzącą  lekarką.

Wydajemy pani pacjenta, będzie leżący, proszę powiedzieć, czy pani sama odbierze czy zamawiamy transport. Leżący pacjent i ja sama? Potrzebny transport.

Pytam, jaki jest stan pacjenta, przecież ma jeszcze cewnik. Nie stawał na nogi, leżał cały czas, czy nie uważa pani, że powinniśmy pozbyć się cewnika, postawić faceta na nogi, zobaczyć jak zareaguje, i dopiero wtedy podjąć decyzję?  Pani doktor nie oponuje i stwierdza, że skoro takie jest moje zdanie to wypis będzie we wtorek, a dzisiaj wyjmiemy cewnik.

Następnego dnia przyjeżdżam do szpitala na umówioną godzinę, aby odebrać wypis, czekam godzinę a może dłużej na sali dziennej, w końcu pytam pielęgniarek czy jest lekarz prowadzący. Nie, wyszła do domu dwie godziny temu (pomimo wyznaczenia mi godziny spotkania). Hmmm myślę sobie, coś tu nie gra….

Pielęgniarki widzą moje zmieszanie  i mówią z troską w głosie, niech się pani nie martwi,  jest stażysta, który współpracuje z panią doktor,więc on wyda pani wypis i recepty.  I rzeczywiście. Miły młody człowiek, który chyba tylko widział ojca, gdy mijał salę chorych, stara się jak może wyjaśnić mi, co i jak.

Ponieważ czekamy na transport umówiony na godzinę dwunastą, przeglądam epikryzę wypisową i z nudów porównuję wykonane badania z rokiem 2012. I cóż widzę?  Na tym wypisie czarno na białym widnieje opis, z jakim schorzeniem chory został przyjęty, dlaczego na OIOM, dlaczego przeniesiony i jakie badania wykonano.

I tutaj pełne zaskoczenie, porównując wykonane badania i ich wyniki okazuje się, że facet z niewydolnością nerek nie ma wykonanego podstawowego badania ogólnego moczu! No tak można powiedzieć widocznie nie było takiej potrzeby, hmmm…. Ale był cewnikowany, mocz był ze świeżą krwią przez trzy dni, gołym okiem widać było kłaczki  krwi, dwa kolejne dni zmiana koloru i w końcu czysty, mocz w worku, ale  najlepsze oko to nie badania laboratoryjne.

W takiej sytuacji przy wskaźniku kreatyniny 167 (norma jest 104) nie ma zlecenia na badanie ogólne moczu, aby stwierdzić, czy jest białko w moczu, krwinki, oraz leukocyty? Nie, to niemożliwe. Ufna jak dziecko, zwracam się do lekarza dyżurnego z prośbą o wydrukowanie badania moczu, ponieważ przy wypisie przez przeoczenie nie wydrukowano wyników. Lekarz dyżurna, sprawdza w systemie i stwierdza, że to badanie ( koszt 10 zł) nie było zlecone, dlatego go nie ma, dlatego go nie dostałam… Czytam wypis dalej, i znowu nie widzę wpisanego kleksanu, o którym rozmawiałam z lekarkami na OIOMIE. Gdyby był podany, zaznaczono by w wypisie.

O 14.30 mamy transport i wydany ojciec wraca do domu.  W epikryzie napisano woda w lewym płucu, chory w dobrym stanie ogólnym.

A ja zastanawiam się, czy człowiek, który ma dziewięćdziesiąt lat nie zasługuje w Polsce na godne leczenie, czy może tylko dla dobra tego państwa pracować czterdzieści pięć lat, jako kierowca autobusowy, czy płacąc miesiąc w miesiąc składki ZUS, nie zasługuje na badania zgodne z procedurą?

Czy ogłupieliśmy? Czy młodzi  pracownicy Narodowego Funduszu Zdrowia ustalając procedury, nie zastanawiają  się, że też będą starzy, i że te procedury obowiązujące dzisiaj w szpitalach wymyślone przez nich , będą ich dotyczyły także? Bo młodość jest krótka a starość długa?!

Z moich prywatnych rozmów jasno wynika, że po siedmiu dniach szpital ma obowiązek wypisać chorego. Przetrzymywanie chorego dłużej grozi nie zapłaceniem szpitalowi za leczenie pacjenta. Gdy stan chorego pogorszy się,  będzie można znowu wezwać karetkę, odczekać na ostrej izbie przyjęć kolejne sześć godzin i znowu być przyjętym do szpitala, za który NFZ znowu zwróci pieniądze. Tylko zadaję sobie pytanie, czy nas wszystkich ludzi stać jest na bezsensowne wydawanie pieniędzy. Znaczy szpital ma zarabiać, znaczy o co chodzi?

Informuję, że ojciec jest teraz pod opieką lekarza pierwszego kontaktu, ( i to znakomitego) który był u niego, czyli kolejna osoba zaangażowana w cykl leczenia.

wisteria alba, już tylko można zapłakać

wisteria alba, już tylko można zapłakać

 

 

A ja sobie myślę, Tatku, nie wiem czy chciałeś, aby tak wyglądała służba zdrowia, opieka nad starymi ludźmi wtedy gdy byłeś młody pełen zapału i  gdy tę naszą Polskę i Twoją ukochaną Warszawę odbudowywałeś po wojnie.

 

Dzisiaj  właśnie  otrzymałeś najlepsze podziękowanie.

komentarzy 25 do wpisu “Żyjemy stanowczo za długo”

  1. Helena

    No co tu dodać? Trzeba mieć końskie zdrowie żeby chorować… Miejmy nadzieję, że w domu tacie się wszystko unormuje.Szpital to jednak działa okropnie na samopoczucie, a co za tym idzie – zdrowie. Trzymaj się Jadziu.

  2. gordyjka

    Wyobrażenia naszych Ojców były zapewne inne Jadwiniu…Nie tylko Twój Tata został potraktowany „systemowo”, to dotyczy wszystkich wiekowych Pacjentów…
    Po co koszty, skoro rokowania i tak są kiepskie ??
    Żałosne to, bolesne…
    Po kolejnej reformie służby zdrowia pewnie będzie się chorych składowało gdzieś na uboczu, żeby „doszli”…

    Siły Ci życzę ogromnej i wiele zdrowia dla Taty !!

  3. Mirek

    Jaki mamy kraj i elity, takie mamy służby, poczynając od służb specjalnych, kończąc na służbie zdrowia.

  4. notaria

    Tytuł oczywiście dałaś prowokacyjny. Ne żyjemy za długo, tylko jako społeczeństwo, jako cywilizacja wyzbywamy się coraz bardziej ludzkich uczuć. Otoczeni technologią sami upodabniamy się do maszyn bez empatii, bez wyobraźni, wyprani z duchowej strony człowieczeństwa. człowiek zaś to nie tylko kalkulacja i ekonomia zysku, to znacznie więcej, tylko to więcej jest takie niepoliczalne, dlatego nie mieści się w rubryczkach rachunkowych. Smutne!

  5. wiesia.and.company

    Jadwigo, ja po prostu nawet nie wiem, co powiedzieć, bo tu na łamach nie mogę. A tylko taki komentarz mogłabym z siebie wydać. Twój Tata ma szczęście, że Ty się orientujesz choć trochę, że wiesz o co zawalczyć, zapytać. Że inteligentnie zaglądasz do starszych wypisów, że korzystasz z tej wiedzy – bo chcesz i umiesz. Co do lekarzy – to ja nie wiem, czy nieudolne leczenie, brak odpowiednich badań i leków (kleksan) nie jest raczej przypadkiem działaniem ze złej woli? Czy po prostu kompletnym brakiem zainteresowania czyli działaniem w niezgodzie w zawodem? Bo o ile sprzedawca, który nie interesuje się klientem co najwyżej straci zysk, bo klient odejdzie – to tu „stracić klienta” – ma zupełnie inny wydźwięk. Moi lekarze w klinice weterynaryjnej mają zupełnie inne podejście do pacjentów (nie opiekunów zwierząt). Ja wiem, że płacę – ale wiem za co. A ja sama do lekarzy nie chcę chodzić, nie cierpię być traktowana bezdusznie, z wyższością.

  6. jadwiga

    Mirek
    smutne to wszystko, niestety
    j

  7. jadwiga

    Noti
    smutne jest to, ze my społeczeństwo, część tego społeczeństwa, ta starsza część, pięciomilionowa to wielka grupa, która nie wzięła się znikąd tylko pracowała na miarę swoich możliwości i tamtych trudnych przecież czasów, szczególnie tych powojennych, stalinowskich a i późniejszych też niełatwych. Te rzesze ludzi pracowało na tyle na ile im pozwalano, a ze byli młodzi ufali, że robią dla dobra kraju. Dzisiaj przyszedł czas spłacania długów, właśnie taka im zapłata przypada w udziale za czasy wojny, za zesłania na roboty przymusowe, za odbudowę kraju, za socjalizm w którym nic nie było tylko kolejki, kartki i zdobywanie dóbr tak jakbyśmy tę wojnę przegrali, a do tego płaci im również nasze państwo, za to że żyją, za to że chcą być leczeni, brak empatii lekarskiej jest trudna do zrozumienia, gdyż nie jest to zawód, który wybiera każdy, jest to zawód dla wybranych….
    j

  8. jadwiga

    Wiesiu,
    właśnie w komentarzu dla Noti napisałam o braku empatii lekarzy do ludzi, z którymi pracują, bo pacjent jest w tym przypadku klientem nie z własnej woli przecież a z konieczności, i nie może być traktowany jak piąte koło u wozu, gdy nie dostaje tego co powinien, bo NFZ wyznacza trendy jak leczyć, czym , kiedy i w jakich ilościach podanym, oraz tym czy takie lub inne badanie należy wykonać bądź nie. Skoro mamy podobno bezpłatna służbę zdrowia, choć ja myślę, że nie, to podstawowe badania powinny być wykonywane, zaś dodatkowe opłacane prze klientów
    j

  9. czesia

    wszędzie, niestety, macdonadyzacja. na uczelni, w szpitalu,w sadzie. Nie ma ludzi- są przypadki. Straszne to wszystko.
    Współczuję Tobie, Twojemu Ojcu życzę zdrowia i cierpliwości.
    Jesteś bardzo podobna:))

  10. An-Ula

    Przykre to. Niestety, naprawdę zgłupieliśmy.
    To, co prezentuje służba zdrowia, to, co prezentuje wymiar sprawiedliwości, nie mówiąc o innych resortach, budzi grozę.
    Jak długo to wytrzymamy ?
    Pozdrawiam Jadziu, starszemu Panu życzę sił i zdrowia 🙂

  11. Morgana

    Witaj 🙂
    Smutny post, ale rzeczywistość niestety jest taka, jaką przedstawiłaś.
    Na szczęście mam niewiele wspólnego ze służbą zdrowia, odpukać ! nie chorujemy.
    Niestety, starszych ludzi nie szanuje się w naszym kraju, a każdy kiedyś będzie wiekowy.
    Tacie- zdrówka życzę, a Tobie mniej smutku, a wiele beztroskich dni 🙂

  12. jadwiga

    Morgano
    w tym poście zwróciłam uwagę na traktowanie wszystkich starszych, którzy nie czują się komfortowo a gdy zachorują to wtedy traktowani są beznadziejnie
    j

  13. jadwiga

    An+Ula
    nie jest łatwo ale wasze wsparcie daje dodatkową siłę
    j

  14. jadwiga

    Czesiu,
    dziękuję
    nie wiem ku czemu zmierza cały ten marazm, brak poszanowania dla drugiego człowieka, nie rozumiem tego, ojciec mnie inaczej wychowywał
    j

  15. E.

    Bezradność. Przeklinać się chce. Ja się denerwuję, zupełnie szczerze, ja się nawet, powiedziałabym wściekam. Bo wiem, zupełnie egoistycznie nawet, że każdego z nas może to spotkać jutro. Mam fatalne doświadczenia ze szpitalną służbą zdrowia. Więc wiem. I teraz strach chorować, strach tam jechać, strach oddawać bliskich. Tylko skąd brać pieniądze na leczenie prywatne? I co to za lekarz, który prywatnie jest lepszy niż w służbie publicznej?

  16. Andrzej

    Niebywałe! To większy skandal niż podsłuchy. Dużo większy.Tyle, że tym Sejm się tak energicznie nie zajmie, jak sprawami, które dotyczą polityków! Podejrzewam, ze minister zdrowia nawet się nie dowie, jakiemy bałaganowi patronuje. I jakże boli, że tak traktowani są starzy ludzie, którzy kraj z ruin podnosili, i budowali, starając się by „dzisiejszym” ptasiego mleka nie brakowało. Dobrze Jadziu, ze Ty jesteś nie tylko kochającą córą, ale też osobą energiczną oraz doświadczoną, także medycznie. Pozdrów Tatę, i niech idzie ku lepszemu!

  17. agynagy

    ehhh .. aż ciężko się czyta.
    Ale moja mama też ostatnio wpadła w ręce lekarzy, którzy niekoniecznie byli zainteresowani jej zdrowiem. Ich dewiza to: przyjąć, zerknąć, recepta i do domu. A gdzie badania? opieka?

  18. jadwiga

    E.
    nawet nie wiesz jak w duchu byłam upokorzona, bo oczywiście na twarzy miałam ten cholerny uśmiech jak zawsze jak garnitur na zebraniu przylepiony do mnie. Męłłam w zębach rzeczy, które nie powinny ujrzeć światła dziennego tym bardziej nie powinnam ich wypowiedzieć, starsza pani klnąca na czym świat stoi, powiedzieliby chamka.
    Stałam i nie wierzyłam, zabrakło odwagi cywilnej do rozmowy? Czego uczą ludzi na studiach? Czy uczelnie medyczne nie maja etyki, o moralności nie mówię ale podstawowe hasło primum non nocere w ogóle się nie liczy? Nie ma myśli przewodniej a Hipokrates i jego przysięga, tylko kogo to obowiązuje, jesteśmy technokratami i sami mamy prawo decydować o innych ludziach?
    Dlaczego tenże ojciec uczył mnie przyzwoitość na pierwszym miejscu, uczciwość, dobroć i mądrość, dlaczego tego nie uczą inni rodzice, których dzieci wybierają taki zawód, zbyt dużo pytań, za mało odpowiedzi
    j

  19. jadwiga

    Andrzeju
    jedyna osoba jaka spotkałam w tym towarzystwie jest lekarzem z zamiłowania lekarzem rodzinnym, spokojnym wyważonym chcącym pomóc, decydującym za mnie, dzisiaj wizyta, proszę zamówić, (decyzja lekarki) jutro to, pojutrze to, jak by coś to tak i tak, tego oczekujemy w tak trudnych sytuacjach, wiem, że nie mogę wymagać przeżywania ale empatia dla drugiego człowieka jest tu pożądana, bo to zawód jest i nie może być instrumentalnie traktowany ,
    Cóż mogę napisać więcej? ….Wiesz że nie lubię się skarżyć, nie robię tego, ale za takim „przypadkiem” stoją, miliony ludzi starych, obym nigdy w ten sposób nie była potraktowana ja sama, mój mąż, ty i twoi bliscy, bo to jest uwłaczające godności ludzkiej
    a wiesz, że w tym szpitalu zdarzyło się tak, że pielęgniarka dostała zalecenie podać choremu lek, i podała, zwolniono ją z pracy bo lek był za drogi
    j

  20. jadwiga

    agynagy
    wszystko zależy od tego z jakim człowiekiem mamy do czynienia, bo ludzie tworzą też klimat pracy szpitalnej, tylko wszyscy jakby zapomnieli, że szpital to nie fabryka nastawiona na zysk, szpital to cyt:Szpital – jedna z najważniejszych jednostek organizacyjnych w systemie opieki zdrowotnej. W szpitalu udziela się świadczeń zdrowotnych w warunkach zamkniętych. Najważniejszym zadaniem szpitali jest leczenie pacjentów, ale oprócz tego zajmują się opieką zdrowotną ludzi zdrowych, np. szpitale położnicze.
    Przy szpitalu często ulokowane są także przychodnie ambulatoryjne i zakłady diagnostyczne. W szpitalu pacjent otrzymuje całodobową lub jednodniową opiekę lekarska oraz pielęgniarską. Niektóre szpitale, szczególnie szpitale akademickie, zajmują się prowadzeniem dydaktyki przed- i podyplomowej.
    Poziomy referencyjne
    Poziomy referencyjne szpitali w Polsce wprowadzono pod koniec 1998 r. Szpitale przyporządkowano do trzech poziomów:
    I poziom referencyjny – szpitale udzielające świadczeń zdrowotnych w czterech podstawowych specjalnościach medycznych: chorób wewnętrznych, chirurgii ogólnej, położnictwa i ginekologii, pediatrii oraz anestezjologii i intensywnej terapii,
    II poziom referencyjny – szpitale wojewódzkie, udzielające, obok świadczeń zdrowotnych w wymienionych wyżej specjalnościach, świadczenia z co najmniej czterech następujących specjalności: kardiologii, neurologii, dermatologii, patologii ciąży i noworodka, okulistyki, laryngologii, chirurgii urazowej, urologii, neurochirurgii, chirurgii dziecięcej, chirurgii onkologicznej,
    III poziom referencyjny obejmuje szpitale kliniczne oraz jednostki badawczo-rozwojowe Ministerstwa Zdrowia (Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, Instytut „Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka” w Warszawie).
    Oprócz tego mamy szpitale gminne, powiatowe, wojewódzkie i ponad wojewódzkie.
    A ja sobie myślę, ze w Warszawie zbyt dużo ludzi myśli, że są bezimienni, w tłumie ludzi ponad dwumilionowego miasta dlatego jest możliwe takie załatwianie sprawy.
    W szpitalach powiatowych czy gminnych gdzie wszyscy wszystkich znają takich sytuacji jest mniej.
    Pozdrawiam serdecznie i cieszę się, że mnie odwiedziłaś
    j

  21. minawetp

    Tragedia! Ale dzięki Tobie się więcej o tym dowiedziałam, żal!!!!!!!!! Niestety taka polska rzeczywistość, trzeba się chyba przeprowadzić do Niemiec, tam dba się o wszystkich! Mam dwóch kuzynów ciężko chorych w sumie u nas gdyby żyli w Polsce już dawno by ich nie było tam nawet pracują, choć jeden ledwo chodzi!!!!!Pozdrawiam

  22. jadwiga

    minawetp
    i pomyśleć, że ojciec spędził na przymusowych robotach 65 miesięcy i miał papiery aby tam zostać,
    j

  23. Beata

    Smutne, bardzo smutne. Słów mi po prostu brakuje…

  24. Jadwiga

    Beato
    tak wygląda leczenie starszych ludzi w Polsce, i pomyśleć, ze wszyscy będziemy starzy jak dożyjemy
    j

  25. ewa777

    Jadziu, czytając Twój wpis, nabrałam przekonania, że jednak może być prawdą to, co jest powiedziane w tym artykule, który przytoczyłam u siebie, o amputowaniu ludziom nóg, bo szpitalowi to się opłaca. Wcześniej nie chciałam w to wierzyć, ale sądząc po tym, co Ty piszesz, myślę, ze wszystko jest możliwe.

Zostaw odpowiedź

XHTML: Możesz używać następujące tagi: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.