Międzynarodowe Mistrzostwa Polski zbliżały się w zastraszającym tempie. Mieliśmy już kilka spraw załatwionych, ale kilkanaście było jeszcze do załatwienia. Cały czas trwały konsultacje z Departamentem Zagranicznym w Głównym Komitecie Kultury Fizycznej i Sportu, z Wydziałem Paszportowym MSW, Urzędem Miasta Stołecznego Warszawy, Komendą Dzielnicową Milicji Obywatelskiej Warszawa Ochota, Ministerstwem Finansów, w ramach którego działały Służby Celne.
Ale zanim przejdę do końcowej fazy organizacji mistrzostw międzynarodowych chciałabym przedstawić czytelnikom zmiany jakim podlegał sport, kultura fizyczna i turystyka na przestrzeni lat w jakich przyszło nam żyć. Zmiany te były bardzo często, i znacząco oddziaływały na polskie związki sportowe, wojewódzkie i okręgowe związki sportowe, kluby sportowe i różne inne organizacje działające w ramach kultury fizycznej.
W latach 1948 – 1950 instytucja zajmująca się sportem oraz turystyką nosiła nazwę Główny Urząd Kultury Fizycznej, od 1950 do 1960 była organem centralnym administracji państwowej w zakresie kultury fizycznej sportu i turystyki, w 1960 roku przekształcono ją w Główny Komitet Kultury Fizycznej i Turystyki. Pod rosnącą presją wpływowego gremium rzeczników sportu, w 1973 r. na podstawie prawa o
stowarzyszeniach została utworzona organizacja – Polska Federacja Sportu (PFS). Posiadała ona osobowość prawną zaś jej cel działania określono w statucie jako rozwój sportu kwalifikowanego (paragraf 8 statutu z 1973r.).
Federacja podlegała nadzorowi Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki, posiadała jednak zawarte w statucie rozległe kompetencje z których w szerokim zakresie korzystała. Z czasem zaczęło to kolidować z różnymi grupami interesów w obszarze sportu kwalifikowanego, co doprowadziło w 1978 r. do rozwiązania PFS. Po rozwiązaniu Polskiej Federacji Sportu, główne decyzje w sprawach sportu wyczynowego były podejmowane tylko przez dwa ośrodki: organ administracji rządowej zajmujący się tymi sprawami i Polski Komitet Olimpijski. W roku 1978 GKKFiT rozdzielono na dwie samodzielne instytucje na Główny Komitet Kultury Fizycznej i Sportu oraz na Główny Komitet Turystyki aby w 1985 roku ponownie połączyć te dwa urzędy i powołać Główny Komitet Kultury Fizycznej i Turystyki, w 1987 r urząd został zreorganizowany na Komitet ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej, od 1991 funkcjonował jako Urząd Kultury Fizycznej i Turystyki, w 2000 roku przekształcony został w Urząd Kultury Fizycznej i Sportu a w dniu 7.06.2002 Ustawą Sejmu RP powołano Polską Konfederację Sportu zajmująca się sportem wyczynowym która podlegała Ministrowi właściwemu ds. Kultury Fizycznej i
Sportu. W dniu 1.09.2005 powstało Ministerstwo Sportu i Turystyki w miejsce zlikwidowanej Polskiej Konfederacji Sportu oraz turystyki, która w tamtych latach organizacyjnie podlegała Ministerstwu Gospodarki. Obok tych instytucji funkcjonował Polski Komitet Olimpijski. Współpraca między nimi przez kilkanaście lat (1978-1990) była stosunkowo dobra, m. in. dzięki funkcjonującej już od wielu lat unii personalnej: kierownik organu administracji rządowej był zarazem przewodniczącym Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Ponadto niektóre osoby pełniące funkcje kierownicze w organie administracji rządowej miały również mandat członka zarządu PKOl-u, a nawet członka jego prezydium. Tego rodzaju konwencja była stosowana od 1953 r. (pełnienie podwójnej funkcji zapoczątkował Włodzimierz Reczek), zaś przestała ona funkcjonować w 1991 r. (ostatnim szefem urzędu administracji rządowej i przewodniczącym PKOl był Aleksander Kwaśniewski). W roku 1991 Polski Komitet Olimpijski stał się samodzielnym stowarzyszeniem, którego władze nie były w żadnych uniach personalnych z aktualnymi urzędami centralnymi. Nowo wybranym prezesem
Polskiego Komitetu Olimpijskiego był Andrzej Szalewicz( 1991 – 1997).
W pracy prof. Zygmunta Jaworskiego czytamy „…Sytuacja zaczęła się komplikować w kolejnych latach, co szczególnie wyraźnie ujawniło się po Igrzyskach Olimpijskich w Atenach w 2004 r. Sportowcy polscy uzyskali tam wyniki najsłabsze od 1956 r. (tylko 9 medali). Trudno było ustalić kto za co i w jakim stopniu jest odpowiedzialny spośród działających wówczas trzech ośrodków decyzyjnych w sprawach sporu wyczynowego. Były to: Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu, Polska Konfederacja Sportu oraz Polski Komitet Olimpijski. I jak to bywa, z ludowymi przysłowiami „gdzie kucharek sześć… „ znalazło w tym przypadku pełne potwierdzenie swej mądrości. Była to sytuacja nieco dziwna gdyż wymienionymi ośrodkami decyzyjnymi w 2004 r. kierowały te same osoby, przy wydatnym udziale których kilka lat wcześniej taka konstelacja zarządzania sportem została stworzona. Oto fakty obrazujące sytuację. W październiku 2001 r. sprawy sportu zostały połączone z edukacją – powstało Ministerstwo Edukacji i Sportu (MENiS), pod kierownictwem zwolenniczki tego mariażu Krystyny Łybackiej (10.2001-05.2004). Podsekretarzem stanu do spraw sportu w tym Ministerstwie został Adam Giersz (11.2001-12.2004), który równocześnie kierował Urzędem Kultury Fizycznej i Sportu (11.2001-06.2002), a następnie był pierwszym prezesem Polskiej Konfederacji Sportu (07-12.2002),której był jednym z głównych kreatorów. Przewodniczącym Polskiego Komitetu Olimpijskiego był Stefan Paszczyk (1997-2005) – uważany za
głównego architekta wspomnianej konstelacji podmiotów zarządzających sportem. W następstwie kolejnej terapii zarządzania sportem w Polsce, rozwiązano Polską Konfederację Sportu – tak niedawno bardzo zachwalaną (ustawa z dnia 29.07.2005), uwolniono resort edukacji od odpowiedzialności za sprawy sportu (powrót do nazwy: Ministerstwo Edukacji Narodowej), zaś rzecznikom sportu kwalifikowanego premier Marek Belka zafundował wymarzone przez nich Ministerstwo Sportu (od 01.09.2005). Dla złagodzenia krytyki utworzenia takiego kadłubowego i kosztownego organu administracji rządowej tylko dla spraw sportu, kolejny premier Jarosław Kaczyński włączył do niego turystykę i od 23 lipca 2007 r. funkcjonuje Ministerstwo Sportu i Turystyki (MSiT). Od czasu stworzenia Ministerstwa Sportu 2005r. istnieją dwa ważne podmioty – niezależne od siebie i bez unii personalnej – odpowiedzialne za sport wyczynowy w Polsce: Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz Polski Komitet Olimpijski. Nie ma więc nadal postulowanego od wielu lat jednego ośrodka decyzyjnego w sprawach sportu wyczynowego. Natomiast wyniki sportowe polskiej reprezentacji w czasie ostatnich letnich igrzysk olimpijskich w Pekinie w 2008 r. (10 medali) nie okazały się znacząco lepsze od osiągniętych w Atenach, mimo istnienia Ministerstwa Sportu i Turystyki…” Wśród specjalistów sportu wyczynowego, zwłaszcza trenerów,
wyrażany jest pogląd, że na przygotowanie reprezentacji do startu w igrzyskach olimpijskich potrzeba co najmniej 6-8 lat przy założeniu, że nie będzie zakłóceń w ich realizacji i będą one prowadzone pod jednolitym kierownictwem. Taki okres ciągłości władzy w sprawach sportu pod tym samym kierownictwem, zdarzył się tylko raz w powojennej historii – to wspomniany wcześniej GKKFiT kierowany przez Włodzimierza Reczka. Wprawdzie przez 9 lat funkcjonował Urząd Kultury Fizycznej i Turystyki (01-1991-12.1999), lecz zmieniali się jego prezesi – było ich aż sześciu w tym czasie (Zygmunt Lenkiewicz, Michał Bidas, Zbigniew Zalewski, Marek Paszucha, Stefan Paszczyk, Jacek Dębski).
Natomiast w latach 1985-1990 oraz 2000-2009, żywotność organu rządowego zajmującego się sprawami sportu wyczynowego w większości przypadków trwała 2-3 lata. Zdarzało się przy tym nadal, że w czasie działalności określonej instytucji zmieniali się jej szefowie.
Dlaczego o tym piszę? Zgodnie z teorią sportu wiemy, że osiągniecie w sporcie wyników na światowym poziomie, wymaga wieloletniej, ciężkiej „kartorżniczej” wręcz pracy zawodników, a także pracy ekip specjalistów wspomagających swą wiedzą wysiłki sportowców. Wszelkie zakłócenia złożonych wielorakich procesów sukcesywnego dochodzenia do coraz lepszych wyników sportowych, hamują postęp w działaniach zmierzających do osiągnięcia finalnego celu, a niekiedy wręcz zaprzepaszczają możliwość jego osiągnięcia. Szkoda, że ta prawda ma tak trudny
dostęp do świadomości decydentów pochopnych zmian w zarządzaniu sportem…” ( z opracowania prof. Zygmunta Jaworskiego byłego prodziekana w latach 1977 -1980 Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, obecnie prof. dr hab. ALMAMER Wyższej Szkoły
Ekonomicznej w Warszawie). Zgadzam się z panem profesorem, i nie tylko dlatego, że w sposób naukowy przedstawia swoje rozważania na temat organizacji kultury fizycznej i sportu. Zgadzam się z Jego podejściem do tematu jako praktyk, który czterdzieści trzy lata pracował w sporcie wysokokwalifikowanym i zachodzące zmiany odczuwał w pracy związku sportowego.
W wielkim skrócie starałam się pokazać państwu jakie instytucje w poszczególnych latach nadzorowały sport. Nie wyciągam żadnych wniosków czy to dobrze, czy to źle. Starałam się tylko pokazać, że zmieniająca się rzeczywistość na szczeblu decyzyjnym wpływała zawsze na polskie związku sportowe, które realizowały to do czego zostały powołane czyli szkolenie i doszkalanie kadr trenerskich, sędziowskich, szkolenie zawodników poprzez organizowanie zgrupowań, udział w zawodach krajowych i zagranicznych a także w tych najważniejszych mistrzostwach Europy, świata czy Igrzyskach Olimpijskich. Warto spojrzeć na sport nie tylko poprzez osiągane przez zawodników wyniki na zawodach ale też na zmieniające się instytucje i reorganizacje jakie w tych kilkudziesięciu latach miały miejsce wpływając na naszą pracę na rzecz sportu polskiego.


Uffff… Odetchnęłam z ulgą. O to chodzi, zaczęłam się histerycznie śmiać, po prostu wspaniale, fantastycznie, super, huurrrrrra! Oto reklama, to jest marketing! Szalewicz pomyślał, że zwariowałam, ponieważ śmiałam się kilka minut, łzy płynęły mi po twarzy, a z nimi mój piękny make up. Na taką chwilę czekałam całe 8 lat. Przeglądam gazety i widzę wszędzie prawie te same tytuły! A we mnie radość! Reklama imprezy, o jakiej można tylko marzyć – we wszystkich gazetach ZA DARMO! Ile osób przyjdzie zobaczyć mistrzostwa? Ile osób będzie chciało spotkać tych, co sprzedali imprezę Anglikom! Przyszło ponad trzy tysiące ludzi. Stali wszędzie, na dwóch balkonach, siedzieli na miejscach, siedzieli na krzesłach, które Julian zorganizował, przywożąc na halę z technikum kolejowego, ale miejsc i tak nie starczyło! Dziennikarzy wyłapywaliśmy tuż przy wejściu, Ryszard Lachman (rzecznik prasowy PZBad) i Grzegorz Gajewski mój asystent, miał oko na wszystkich. Prowadził ich do Andrzeja. A ten, korzystając z pomocy Zbyszka Mazanek (niestety w 1992 r. odszedł od nas na zawsze), mojego brata judoki, a wtedy porządkowego, sadzał ich na wydzielonych miejscach VIP, gdzie siedzieli już Minister Sportu Marian Renke, jego zastępca dr Stanisław Stefan Paszczyk (zmarł w roku 2009), Stan Mitchell Prezydent Europejskiej Unii Badmintona, Emile ter Metz- honorowy Sekretarz Generalny EBU, Audrey Kinkead, Prezydent Irlandzkiego Związku Badmintona, członek Komisji Rozwoju EBU, Torsten Berg z Danii, przewodniczący tej komisji. Po wielu latach dowiedziałam się od Wojtka Cicharskiego, w owych latach wicedyrektora Departamentu Sportu, późniejszego sekretarza generalnego PZBad, że Stanisław Stefan Paszczyk, zastępca ministra ds. sportowych nakazał obligatoryjnie pracownikom departamentu sportu wizytację naszych zawodów, aby popatrzyli jak należy organizować imprezy sportowe o zasięgu międzynarodowym. Pewnie wtedy Stefan nie wiedział, że krótko przed ich rozpoczęciem widmo krat więzienia miałam przed oczami.
Rozmarynowskiego, naszego przyjaciela fotografa, o udostępnienie kilku z tych najładniejszych zawodów w badmintonie, jakie oglądałam w latach osiemdziesiątych, po prostu nie miałam wtedy jeszcze aparatu fotograficznego i dlatego nie mogłam ich zrobić! Nota bene dopiero w 1987 r. nabyłam ten sprzęt wykorzystując wyjazd zaprzyjaźnionego trenera do Singapuru. Aparat był rzeczywiście tani i służył mi przez prawie 14 lat.
potrzeba a potrzeba było wielu rzeczy. Nie pamiętam jak mi to wpadło do głowy, aby iść do Horsta (ówczesnego prezesa Austriackiego Związku Badmintona) z pytaniem, co zrobią z pudełkami, w których trzymają komunikaty i informacje dla ekip. Zapytałam. Odpowiedź była prosta – wyrzucimy. A ja na to: – Takie dobre pudełka, przecież przydadzą się nam w Warszawie! Zabrałam 23 pudełka, pięknie rozłożyłam, spakowałam do mojej wielkiej torby sportowej i przywiozłam do Warszawy razem z karteczkami samoprzylepnymi w różnych kolorach, setką długopisów, podkładkami dla sędziów, i przez następne kilka lat używaliśmy ich ot tak, jakby od zawsze były dostępne u nas w dowolnych ilościach, pamiętam nawet kolor brązowej tektury z napisami państw po angielsku. Horst znawca tematu organizacji wielkich imprez, do tych pudełek brązowych dodał też kilka kilogramów kawy wiedeńskiej, którą wykorzystaliśmy serwując VIP-om , gościom oraz sędziom na hali Mera.