Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Mieczysław Fogg’

Zgodnie z zapowiedzią przedstawiam drugą  rozmowę z wielkim znawcą polskiej piosenki Panem Zbigniewem Adrjańskim. Serdecznie zapraszam:

Okiem Jadwigi (OJ)    O polskiej estradzie

Zbigniew Adrjański (Z.A.) „Przed wojną działały różne teatry i teatrzyki rewiowe oraz kabarety. Np. „Morskie Oko”, „Perskie Oko”, „Qui pro Quo”, „Wielka Rewia” – na Karowej itd. Warszawa była pełna, tego rodzaju „scenek” i nadscenek” Mówiono o tych teatrach i teatrzykach jeszcze: „lekka muza”. Albo: „muza podkasana” – co zresztą powinno dotyczyć bardziej rewii i operetki, ale dotyczyło często wszystkich „artystów małych scen”. Artystki „lekkiej muzy”, bardzo się broniły przed takim nazewnictwem, ponieważ brzmiało to cokolwiek dwuznacznie! Dopiero po wojnie, przywędrowała do nas dumna nazwa „estrada”. Na tyle pryncypialna i polityczna zresztą, że artystów „lekkiej muzy”, zaczęto nawet wybierać do Sejmu. Niestety, w polskim Sejmie, nie wsławili się oni niczym szczególnym”.  

O.J. O polskiej estradzie i zespole ABBA

(Z.A.) Obliczono, gdzieś dokładnie, że w naszym kraju, zorganizowano dotąd 400 festiwali piosenek. 50-lecie festiwalu opolskiego właśnie minęło, ale festiwale piosenek organizowano przecież jeszcze w Sopocie (międzynarodowy), Krakowie (studencki), Świnoujściu (tzw. FAMA – Festiwal Akademicki Młodzieży Artystycznej), Kołobrzegu (piosenki żołnierskiej), Zielonej Górze (piosenki radzieckiej), Jarocinie (festiwal polskiego rocka), Wrocławiu (piosenki aktorskiej). Wymieniam tu festiwale najstarsze, bo przecież są jeszcze całkiem nowe festiwale w Mrągowie, Gdyni, itd. W każdym bądź razie w dziedzinie festiwali jesteśmy „potęgą” zatrudniającą tysiące ludzi w tej „branży” tzw. organizatorów i managerów. Co nie przekłada się zupełnie na produkcję światowych  i polskich szlagierów. Bo tymczasem, w sąsiadującej z nami , przez morze Szwecji, jeden człowiek, Stig Anderson, założył, w roku 1973 sławny później zespół ABBA – i z tym zespołem wyprodukował następnie 370 milionów płyt! Co przyniosło szwedzkiemu skarbowi państwa (w latach 1973/1987) dochód znacznie większy niż wszystkie stocznie tego kraju, razem wzięte. W dodatku wypracował to wszystko w zasadzie sam i 4 jego wokalistów, z zespołu ABBA. Co do tego można dodać? Co ująć? Można dodać, że w Szwecji utworzono całkiem niedawno Muzeum Zespołu ABBA. Otóż muzeum to ma znowu przynieść dochód swoim założycielom. Jeśli tak jest naprawdę  – to Szwedzi mają wyjątkową głowę do tzw. show-bussinesu.                        

O.J.  O polskiej piosence i „Tangu Milonga”

Z.A. „Tango Milonga” skomponował Jerzy Peterburski, dla Stanisławy Nowickiej, w roku 1928. Tekst do tego tanga, napisał Andrzej Włast, którego życie i twórczość stanowi materiał na sensacyjny film. Ale tekst „Tanga Milonga” – przetłumaczono wkrótce na obce języki. Albo nawet zmieniono zupełnie i najbardziej znana jest wersja tanga, która śpiewana jest po hiszpańsku jako: „O donna Clara”. Jerzy Petersburski – zapoczątkował w Warszawie zresztą, styl argentyńskiego tanga, który uprawiali jeszcze: Wars, Gold, Karasiński, Kataszek. Zanosiło się nawet na to, że Warszawa stanie się światową stolicą tanga, mimo , że nie było tedy jeszcze międzynarodowych festiwali piosenek  Na to wszystko – zżymano się w ojczyźnie tanga – w Argentynie. A w ZSRR nazywano złośliwie ten styl „priwislanskim”. Dodając jeszcze że zrodził on się głównie na Nalewkach. Oczywiście było w tym mnóstwo zazdrości. Chociaż sam Petersburski napisał później „ruskim” przepiękną  „Niebieską chusteczkę” („Sinij płatoczek”). Dlaczego o tym mówię? Bo po prostu do napisania międzynarodowego przeboju trzeba mieć talent. Festiwale tu nie są potrzebne.  

O.J. O fortepianach dla MPP w Opolu

Z.A.  „Syn Jerzego Petersburskiego jr” ofiarował dla MPP w Opolu fortepian, na którym jego ojciec skomponował „Tango Milonga”. Jeśli tak jest, trzeba tam otworzyć specjalną ekspozycję „Tanga Milonga” obrazującą historię tego tanga. Ale co będzie jeśli inni kompozytorzy polscy, lub ich spadkobiercy, zaczną oddawać swoje fortepiany do MPP w Opolu? Fortepian w mieszkaniu współczesnego artysty, czy Polaka – jest meblem kłopotliwym. Zajmuje sporo miejsca. Zastępują go obecnie różne wygodne urządzenia elektroniczne. Ponadto, jak słyszę, fortepianami nie można handlować? Nie można ich sprzedawać, jeśli klawiatura fortepianu zrobiona jest z „kości słoniowej”. Innymi słowy mówiąc trzeba na ten cel powierzchni muzealnej (żeby przyjąć te wszystkie darowane fortepiany!) wielkości Stadionu Narodowego w Warszawie. Ale można również utworzyć ”muzeum fortepianów”, które na pewno znajdzie swoją publiczność.  

O.J  O pomnikach i pomniczkach dla artystów

Z.A. Nie mamy wielkiego pożytku, z organizowanych w Polsce festiwali piosenki. O czym mówiłem przed chwilą. Nie mamy gwiazd światowego formatu, chociaż czasem ten format zależy od szczęścia – po prostu!? Mamy zatem artystów takich jakich mamy! Im chcemy wznosić pomniki i budować muzea? Czy to logicznie? Może i mało logiczne! Ale za to bardzo wzruszające! .

O.J     Jeszcze o pomniczkach i muzeach

Z.A.  Idziemy za modą. Budujemy artystom pomniczki, choć, za życia tych artystów nie byliśmy do nich zbyt przyjaźnie nastawieni. Każemy im odciskać „rękę” albo czasem „dwie ręce”- w różnych betonowych alejkach, wiodących „do sławy”. Chociaż artyści są jak kwiaty. A na „betonie kwiaty nie rosną”. Nie znam się zresztą na obecnych artystach. Dla mnie artysta polskiej piosenki – to wciąż Mieczysław Fogg, Hanka Ordonówna, Ludwik Sempoliński. Oczywiście Tuwim, Hemar – wielcy autorzy i kreatorzy polskiej piosenki  i sztuki estradowej, którzy pomagali wielu artystom „być artystami” A do tego grona dawnych mistrzów dodałbym współczesnych artystów i twórców, takich jak: Czesław Niemen, Ewa Demarczyk, Agnieszka Osiecka. Niemen i Osiecka niestety też nie żyją. Niemen ma już swój pomniczek, w Opolu, chociaż na pewno bardziej się do tego celu nadaje jakieś miejsce w Sopocie. A najbardziej chyba miejsce w rodzinnych Wasiliszkach, które już mu zrobiły jakąś „izbę pamięci”. Agnieszka Osiecka, której talent dorównywał twórczości Tuwima i Hemara – nie wiem czy w ogóle nadaje się pomniczek? Ona w jednym miejscu, po prostu, „nie ustoi”. Oczywiście można Agnieszce Osieckiej wybudować muzeum, do którego trafi też przy okazji cały STS. A na pewno Andrzej Jarecki, Jarosław Abramow, Marek Lusztig, Edward Pałasz i wielu innych artystów tej studenckiej sceny. Ale Agnieszka Osiecka wymyka się w ogóle z różnych muzealnych klasyfikacji.              

 O.J  Co kolekcjonować?

Z.A. Co należy kolekcjonować w dziedzinie polskiej sztuki estradowej. Moim zdaniem wszystko! Wszystko to co się do tej pory kolekcjonuje. I czego inni nie kolekcjonują… Sztuka estradowa: piosenka, kabaret, tekst satyryczny – to jest jednak tzw. „sztuka ulotna”. Aktualna w określonym czasie i miejscu. Piosenka zresztą szybko się starzeje. Podobnie jak artyści. .

 O.J  Co kolekcjonować? c.d.

Z.A. W ostatnich latach są zmiany, bo mamy nagrania obrazu i dźwięku, telewizję oraz Internet. Nikt już np. nie zbiera nut, ani starych śpiewników, czy rękopisów kompozytorskich – bo to wszystko można znaleźć w Internecie. Zresztą autorzy i kompozytorzy drukują swoje rękopisy na komputerach. Rękopis przestał być czymś „sakralnym”, który w dawnych muzeach pokazywano „pod szkłem”

O.J.     O bibliotece Polskiej Piosenki, w Krakowie.

Z.A. Waldemar Domański, dyrektor Biblioteki Polskiej Piosenki (BPP) w Krakowie ogłosił Polsce i światu – że nazbiera 6 milionów takich utworów !? Powstaje pytanie, gdzie on to nazbiera? I gdzie zmieści? Ale niech zbiera na zdrowie! W Krakowie zresztą znają się na nutach, jak rzadko gdzie? Andrzej Banach napisał tam kiedyś wspaniałą książkę pt. „Lekcja z nut”. Działa tam również PWM, który jednak przestał się zajmować piosenką i rozrywką, uważając ją widocznie za sztukę tzw. „niższą”. W tej sytuacji dobrze, że powstała w Krakowie BPP.

O.J O portretach artystów.

Z.A. Po artystach jest w Polsce gdzieś rozproszona wielka kolekcja portretów – znanych malarzy polskich. Norblin malował na przykład – swoją piękną żonę, piosenkarkę – Lenę Żelichowską, ale malował też Ordonkę. A Hanka Ordonówna, zostawiła po sobie portrety, które sama malowała, mieszkając po wojnie w dalekim Libanie. Pewnie Hrabia Michał Tyszkiewicz przywiózł te portrety, po jej śmierci do Monachium? Było wiele zresztą artystek i piosenkarek: pięknie malujących, haftujących, projektujących własne suknie do występów. A nawet kapelusze oraz biżuterię. To wszystko ma dziś wielką wartość, aczkolwiek muzeum piosenki, nie powinno przypominać dawnych magazynów z konfekcją damską i męską

O.J    O koncertach Artosu

Z.A. Pamiętam koncerty szkolne „Artosu”, na które do mojego gimnazjum im B. Chrobrego w Sopocie – przyjeżdżał: Łukasz Łukaszewicz, albo Kazimiera Rychterówna – w koncertach żywego słowa. Przyjeżdżał też Wacław Surzyński aktor i dyrektor teatru w Olsztynie, z wielką kolekcją płyt gramofonowych. On tam miał nagrania wielkich śpiewaków (Braci Reszke, Szalapina, Didura) oraz aktorów w monologach, ze sztuk teatralnych (Leszczyńskiego, Solskiego, Jaracza, Osterwy) i to wszystko prezentował nam ze sceny, specjalnie „obstawionej” pięknymi gramofonami firmy Pathe Marconi. Do prezentowania swoich kolekcji – nie tylko trzeba taką kolekcję zgromadzić. Ale jeszcze trzeba umieć ją zaprezentować… 

O.J. O giełdach raz jeszcze

Z.A. O giełdach, chyba porozmawiamy za miesiąc, albo i dwa? Jak będzie bliżej listopada 2013 roku, bo wtedy właśnie jest 50 rocznica założenia tej imprezy.  A ponadto jest to temat na  „zaduszki”, bo wielu moich przyjaciół z tej imprezy – już nie żyje.

O.J. Zbyszku dziękuję za rozmowę.

Z.A. I ja – dziękuję                                      

 

 

 

 

Po opublikowaniu wpisu Walentynkowego, moja Przyjaciółka Joanna napisała do mnie z maleńką nutką żalu, że wpis ozdobiłam linkami do bardzo starych przedwojennych piosenek:

”…Pozdrawiam Cię Walentynkowo. Czytam Cię w wolnych chwilach z wielką przyjemnością. Jednak zastanawiam się, dlaczego z okazji Dnia Zakochanych zamieściłaś aż tak stare piosenki. Rozumiem, że Twój blog nie jest raczej adresowany do młodzieży, ale bez przesady. Sama jesteś bardzo nowoczesną kobietą, a tu powyciągałaś jakieś muzyczne antyki :). Powiało zakurzonym strychem…”

Joannę moją przyjaciółkę znam bardzo długo i wiem, że jest wspaniałą kobietą, zresztą najlepszą nauczycielką języka angielskiego jaką znam (wyobraźcie sobie, że nawet mnie potrafiła nauczyć,tego języka, uczyła też moje dzieci, a teraz uczy wnuczki). Zdaję sobie sprawę, że mój obraz sprzed lat, kobiety dynamicznej i nowoczesnej, nie ma się nijak do faktu fascynacji starym kinem, kinem z myszką. Joasiu, zawsze lubiłam stare kino. Był nawet taki program w dawnej tv, prowadził go bodajże Stanisław Janicki, a tytuł programu „W Iluzjonie” lub coś podobnego. Był też program w „Starym Kinie”. Oglądałam je z przyjemnością, a filmy te kojarzyły mi się z młodością mojego ojca i jego opowieściami, jak zarabiał pieniądze, aby pójść do kina za 20 lub 50 gr na ulubiony film z gwiazdami tamtych czasów: Eugeniuszem Bodo, Aleksandrem Żabczyńskim, Heleną Grossówną, Jadwigą Smosarską, Mieczysławą Ćwiklińską i innymi wspaniałymi aktorami. Po wymianie korespondencji z Joanną, otrzymałam jeszcze jeden list tym razem od Beaty. Okazało się, że nie jestem jedyną wielbicielką staroci. Beata również kocha stare kino, dlaczego? Odpowiedź na to pytanie znajduje się w liście:

„Jadzia w swoim blogu o Walentynkach poruszyła temat miłości, ale również starego kina, wspaniałych przedwojennych aktorów oraz nieprzemijających piosenek o miłości w wykonaniu Mieczysława Fogga i innych znanych a już nieżyjących piosenkarzy. Temat ten jest niezwykle ciekawy dla mnie, gdyż nie tylko jak Jadzia uwielbiam stare filmy, ale również rodzinna historia powiązana jest z filmem i teatrem. Jak w misternie utkanej pajęczynie, nici przodków delikatnie przeplatają się z wydarzeniami krajowymi i światowymi. Co wszystko łączy? Miłość! Bo ona jest ponadczasowa. Królowała w starożytnym Egipcie, w czasach średniowiecza, rozpisywał się o niej Szekspir, Byron, Słowacki, umierał z miłości Chopin i wielu innych w przeszłości jak i obecnie. Rządziła ona ludźmi w czasach dostatku, w biedzie, w pokoju i wojnie. Dawała najwznioślejsze chwile jak również powodowała najgorsze zbrodnie. Przedmiotem westchnień niejednokrotnie byli aktorzy. W czasach przedwojennych panie mdlały na widok Eugeniusza Bodo czy też Aleksandra Żabczyńskiego. No cóż, nie można się im dziwić, bo to byli celebryci na wagę dzisiejszego Brad Pitt’a czy George’a Clooney! Z tymże szalenie przystojnym Aleksandrem Żabczyńskim (ach jakże przystojnym!) miała przyjemność pracować na planie filmowym siostra mojego dziadka, aktorka i tancerka o imieniu Klara. W zasadzie aktorka teatralna, ale któż się mógł oprzeć urokowi kina? Z jakąż przyjemnością oglądam „Zapomnianą melodię”, wiedząc, że to właśnie ona tam tańczy i śpiewa! Niestety czas pokoju i wspaniałego rozwoju niezależnej Polski skończył się szybko z wybuchem wojny. Miłości wojna jednak nie zabiła i Klara, zakochana po uszy, bierze ślub z aktorem teatralnym Stanisławem Belskim. Nie jest im jednak dane spokojne życie domowe, z Armią Andersa przedzierali się na Bliski Wschód, potem do Włoch, pod Monte Cassino. Śladem po ich waleczności są medale i krzyże. Ale artyleria, strzelanie, głód, strach, śmierć to nie cała wojna. Są też chwile wspaniałe, kiedy Klara i Stanisław mogą się spełnić jak aktorzy wystawiając sztuki i recitale dla kolegów – żołnierzy, gdzie mogą pojeździć na nartach w Cortina d’Ampezzo i spokojnie wypalić papierosa wiedząc, że wojna zbliża się ku końcowi. Podobną drogę wojenną miał Aleksander Żabczyński, któremu udało się uciec z obozu na Węgrzech i przez Irak, Palestynę i Egipt dotarł do Monte Cassino. Ciężka to była droga, ale nie tak ciężka jak drugiego bożyszcza kobiet, szarmanckiego i dowcipnego aktora Eugeniusza Bodo. Aresztowany przez NKWD we Lwowie, został skazany na obóz pracy, jako element niebezpieczny dla wszechmocnego Związku Radzieckiego. Elementem niebezpiecznym był jego zawód (!!!) i szwajcarskie obywatelstwo, jako że urodził się w Genewie. Zmarł w 1943 z wycieńczenia i głodu w łagrze w obwodzie archangielskim. Zupełnie inną drogą wojenną miał znany Klarze kolega, Ziemowit Karpiński, uczeń Zelwerowicza, aktor wileński i reżyser. Dlaczego o nim pisze, to później. Wyżywał się on w rolach amantów jak również lubił epizody charakterystyczne. Przedostaje się on z Wilna do Warszawy i od razu angażuje w walkę podziemną. W czasie Powstania Warszawskiego broni Politechniki. Otoczony z trzech stron, trzymał pozycję do ostatniej chwili, aż seria z broni maszynowej roztrzaskała mu rękę i przestrzeliła gardło. Życie ratuje mu lekarz w szpitalu na Koszykowej.  Resztę wojny spędza w obozie jenieckim w Zeitheim. Wojna się kończy, dla niektórych nie ma powrotu do kraju; w Londynie zostaje Klara, jej mąż Stanisław jak również opisywany powyżej Ziemowit, który później wyjeżdża na stałe do Nowego Jorku. Wszystkich ich łączy pasja do teatru i to, że są na obczyźnie wcale im nie przeszkadza grać w polskich teatrach i reżyserować sztuki teatralne. No cóż, nawet w obozie jenieckim Ziemowit założył teatrzyk i wystawiał sztuki, skoro, więc hitlerowcy i wojna nie zabiła ich pasji, to czasy pokoju ze wszystkimi niedogodnościami, zrobić tego nie mogły! Grę na deskach teatru przerwała Stanisławowi śmierć. Klara dalej przebywa w Londynie, ale zostaje odnaleziona przez dawnego kolegę, Ziemowita, który jak się okazuje, był w niej zakochany od wielu lat. Jak się możecie domyślać, ślub i love story! Do Ameryki z koncertami podróżuje wielu znanych aktorów i piosenkarzy, między innymi Mieczysław Fogg. Przedstawiony tam jest między innymi Ziemowitowi. Przygląda się jemu wnikliwie i pyta: czy Pan był w szpitalu na Koszykowej w czasie powstania? Otóż Mieczysław Fogg poproszony został przez lekarza o kilka chwil przy łóżku ciężko chorego pacjenta tuż po operacji. Aby pomóc mu w zapomnieniu o bólu, Fogg zaśpiewał porucznikowi Wagnerowi, (bo taki był Ziemowita pseudonim) kilka piosenek. Osób, o których piszę nie ma już z nami, ale pozostała po nich pamięć, filmy, zdjęcia. Cząstka ich też jest w nas samych. Od nich możemy uczyć się miłości, wytrwałości, bohaterstwa i uśmiechu, który gościł na ich twarzach w dużo trudniejszych niż współczesne czasy.

Pisząca gościnnie, Beata

Ps.

A oto, co znalazłam w sieci dla was moi czytelnicy i z przyjemnością prezentuję na temat filmu „Zapomniana melodia”

ZAPOMNIANA MELODIA Film fabularny Produkcja: Polska Rok produkcji: 1938  Premiera: 1938. 11. 05 Dane techniczne: 2400 m. 82 min.
Helenka jest pensjonarką w podwarszawskim Instytucie Dokształcającym dla Dziewcząt, córką bogatego przemysłowca, fabrykanta kosmetyków. Stefan jest bratankiem profesora muzyki w tymże instytucie… Stefan wpadł do wody na przystani, suszy się w mieszkaniu stryja. Nie chcąc go kompromitować Stefan twierdzi, że nazywa się Roxy. Pech chce, że tak nazywa się woda kolońska konkurencyjnej firmy ojca Helenki. Bierze on, więc Stefana za nasłanego agenta konkurencji. O Stefana upomina się dawna jego przyjaciółka Lili. W to wszystko wplątany zostaje profesor Frankiewicz, co niekorzystnie wpływa na jego pozycję, jako pedagoga. A ojciec Helenki w żaden sposób nie może zapamiętać recepty nowego mydła; umożliwia mu to dopiero melodia skomponowana przez Stefana dla ukochanej Helenki.
Ekipa Reżyseria: Konrad Tom, Jan Fethke Scenariusz: Napoleon Sądek, Jan Fethke, Ludwik Starski Zdjęcia: Jerzy Sten Scenografia: Jacek Rotmil, Stefan Norris Muzyka: Henryk Wars Choreografia: E. Rad Dźwięk: Stanisław Urbaniak Montaż: Jerzy Sten  Charakteryzacja: Jan Dobracki Fotosy: Leonard Zajączkowski Kierownictwo produkcji: Jan Breit Kierownictwo techniczne: Seweryn Steinwurzel Kierownictwo zdjęć: Wacław Sankowski Produkcja: Omnia-Film Atelier: Falanga Laboratorium: Falanga Obsada aktorska: Helena Grossówna (Helenka Roliczówna), Jadwiga Andrzejewska (Jadzia), Alina Żeliska (Lili Fontelli), Renata Radojewska (Rena), Teodozja Bohdańska (przełożona), Michał Znicz (profesor Frankiewicz, stryj Stefana), Aleksander Żabczyński (Stefan Frankiewicz), Antoni Fertner (ojciec Helenki), Stanisław Sielański (Jarząbek), Józef Orwid (woźny), Władysław Grabowski (fabrykant), Jerzy Roland (Alfred)

Varia Piosenka: JUŻ NIE ZAPOMNISZ MNIE Tekst piosenki: Nocami w gwiazdy spoglądam i myślę z lękiem, że jutro może odejdziesz, zapomnisz mnie. Lecz wiem, co zrobię – zaśpiewam tobie piosenkę i już mam spokój, i już nie lękam się. Bo nie zapomnisz mnie, gdy moją piosenkę spamiętasz. W melodii tej siła zaklęta, i czar, i moc. A choć zapomnisz mnie, piosenkę usłyszysz tę rzewną. I tęsknić już będziesz na pewno, co dzień, co noc. Piosenka zapachnie jak bzy, piosenka wyciśnie ci łzy, wspomnienia, wspomnienia, silniejsze będą niż ty. Już nie zapomnisz mnie, piosenka Ci nie da zapomnieć, i tęsknić już będziesz ogromnie, co dzień, co noc, co dzień, co noc, co dzień. o Muzyka piosenki (-ek) : Henryk Wars o Słowa piosenki (-ek) : Ludwik Starski o Wykonanie piosenki (-ek) : Aleksander Żabczyński Piosenka: ACH, JAK PRZYJEMNIE Tekst piosenki: Ach, jak przyjemnie kołysać się wśród fal, gdy szumi, szumi woda i płynie sobie w dal. Ach, jak przyjemnie, radosny słychać śpiew, gdy szumi, szumi woda a w żyłach szumi krew. I tak uroczo, tak ochoczo serca biją w takt, gdy jest pogoda, szumi woda, czego jeszcze brak do szczęścia. Ach, jak przyjemnie kołysać się wśród fal, gdy szumi, szumi woda i płynie sobie w dal. O Muzyka: Henryk Wars o Słowa: Ludwik Starski Piosenka: PANIE JANIE Tekst piosenki: Panie Janie, niech pan wstanie, tylko lenie jeszcze śpią, kiedy dzwony biją bim bam Henryk wars,bom. Panie Janie, niech pan wstanie, już się zbudził cały dom, kiedy dzwony biją bim bam bom. A echo odpowiada im, jak dzwony bam, to echo bim. Jednak to tak ładnie brzmi, bede bidi bidi bidi bidi bim bam bidi. Panie Janie, niech pan wstanie, tylko lenie jeszcze śpią, kiedy dzwony biją bim bam bom. o Muzyka piosenki (-ek) : Henryk Wars o Słowa piosenki (-ek) : Ludwik Starski

Oto Stanisław Janicki i Jego komentarz do filmu Zapomniana melodia:

http://www.youtube.com/watch?v=SJJWmmMlB1U&feature=related

I Film Zapomniana melodia:

http://www.youtube.com/watch?v=1rYh6gFW-mE&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=2TkJWpYckG0

http://www.youtube.com/watch?v=1rYh6gFW-mE&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=hdvUm23YAKk&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=GNBY2t3iE50&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=F5vsvD2RYy0&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=_dIzJkZAaU4&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=6hZUTaI0_e4&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=5GsBvOPRg_8&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=VmVTvm6sPTI&feature=related

Dzisiaj przedstawię Państwu niezwykłą osobę, piosenkarkę popularną w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, laureatkę konkursów i Radiowych Giełd Piosenek, o których pisałam w dn. 28.01 i 31.01.2011 r., śpiewającą ciepłym altem o niepokojącym i zmysłowym brzmieniu, kobietę o wielkiej urodzie, którą pan Ludwik Sempoliński namówił do wykonywania cygańskich i salonowych romansów. Pani Lucyna jest absolwentką Liceum Sztuk Plastycznych i PŚSM w Warszawie.  Dlaczego chcę wam przedstawić panią Lucynę? Ano, dlatego, że poznałyśmy się pewnego zimnego dnia w ZAIKS-ie, na benefisie Jej męża Zbigniewa Adrjańskiego (wpis z tego wydarzenia nosi datę 19 listopada 2010).Ponadto szukając materiałów w sieci znalazłam skąpe informacje dotyczące Lucyny ARSKIEJ. Wydaje mi się, że ze względu na urodę głosu i piękną aparycję Lucyna powinna być zaprezentowana szerszej publiczności. Poparciem tych słów niech będzie wpis na jednym z blogów muzycznych, dotyczący płyty winylowej pod tytułem „Na cygańska nutę”: „..Trafiłem przypadkowo na ten winyl, przygarnąłem, gdyż bladego pojęcia nie miałem, że taki w ogóle był. http://polskieplytywinylowe.blogspot.com/2010/03/lucyna-arska-1978-na-cyganska-nute.htm1 Winyl zatytułowany „Na cygańską nutę”, ale dość mocno podlany klimatem „rosyjskich romansów”. Piosenki bardzo dobre, wpadły mi w ucho od pierwszego posłuchania. W tle przygrywa orkiestra, więc ładnie to zagrane i zaaranżowane. Pani zjawiskowa! Powiem tak, trochę lepiej ten winyl gra niż wygląda okładka (sfatygowana), ale tylko trochę. Może kiedyś trafię na lepszy egzemplarz, póki co, do posłuchania to, co jest. Myślę, że warto. Kim była Lucyna Arska?

Pytanie w sieci postawione pozostało do dnia dzisiejszego bez odpowiedzi. I właśnie na to pytanie ja postanowiłam odpowiedzieć, ponieważ miałam możliwość spotkać się z panią Lucyną Arską- Adrjańską. Z Lucyną i Jej mężem spotkaliśmy się  jakiś czas temu ( ja i ślubny) w Centrum Olimpijskim, gdyż ten budynek znajduje się po drodze do domu państwa Adrjańskich. W rozmowie przyznali się, że  ilekroć przejeżdżają tędy, tyle razy budynek budzi ich zachwyt. Wiedząc o ich upodobaniu do budynku PKOL, a jednocześnie zamiłowaniu do dobrej kuchni, wymyśliłam właśnie Centrum na nasze kolejne spotkanie, gdyż pierwsze odbyło się w ich klimatycznym domu. Lucyna tak, jak obiecała przyniosła swoje wycinki z gazet, zdjęcia, płyty, programy występów. Spędziliśmy kilka godzin razem, najpierw zwiedzając Centrum Olimpijskie wraz z Muzeum Sportu (co gorąco polecam wszystkim, tym, którzy tam jeszcze nie byli), a później siedząc w przytulnej restauracji Moonsfera z widokiem na panoramę Warszawy, rozmawialiśmy na tematy występów, recitali, wyjazdów do wielu ciekawych krajów oraz o pracy z wieloma wspaniałymi artystami. W  jednym z wywiadów z roku 1987 Lucyna tak odpowiadała pytającemu ją dziennikarzowi o udział w wielkich festiwalach piosenek: „… prawdę mówiąc, nie nadaję się na wielkie festiwale. Jestem raczej piosenkarką w kameralnym stylu i nastroju. Źle się czuję na wielkiej estradzie, po której można jeździć czołgiem…” I dalej na pytanie dziennikarza – „Ma pani przecież duży, piękny głos altowy, którym pani pięknie operuje”, „Ale paraliżuje mnie trema. Te wszystkie orkiestry, fanfary jupitery, wejścia i zejścia konferansjerów. Słowem: ceremoniał […] Na moje recitale przychodzi publiczność stateczna, w stylu retro. A jeśli trafiają się młodzi, to są to zakochani. Moja pierwsza płyta długogrająca nosi świadomie przekorny tytuł: ”Romanse i niuanse”. Nie śpiewam bowiem cygańskich pieśni taborowych. Nie naśladuję zbytnio chyba śpiewających cyganów i sama nie udaję przy tym cyganki… Po prostu śpiewam piosenki „z epoki, której już nie ma”. Jestem niepoprawną romantyczką, a rodowód cygańskich romansów nie zawsze jest cygański. Raczej rosyjsko-mołdawsko-węgierski. Romans cygański został wytopiony w tyglu z muzyką, do którego wrzucono różne rytmy, melodie. Węgierskiego czardasza i rumuńską horę. Oszalałą zawadiacką czastuszkę i rosyjską pieśń ludową…”. Na ten temat można długo mówić.

Sama o sobie opowiada: Moja przygoda z romansami cygańskimi zaczęła się dawno. Moja mama pochodziła z Jekaterynosławia (Dniepropietrowska) nad Dnieprem vis a vis ujścia Samary w Rosji. Pochodziła z rodziny Czajkowskich, bardzo pięknie śpiewała. Pochodzę z bardzo muzykalnej rodziny. W domu śpiewała mama i siostry. Wystarczyło, że zebrały się trzy osoby i już powstawał chórek trzygłosowy. Romansów cygańskich nauczyła mnie mama, miała je w swym repertuarze. Ojciec był pilotem. Latał w PLL LOT, nie było go bardzo często w domu, a mama tęskniąc śpiewała właśnie te romanse i ja je od niej dostałam, bo żeby śpiewać romanse trzeba śpiewać je sercem.

Naukę śpiewu pogłębiałam na wydziale estradowo-piosenkarskim, u sławnych mistrzów śpiewu Wandy Wermińskiej i Wacława Brzezińskiego. Moimi wykładowcami byli też: Aniela Świderska, żona Bronisława Pawlika, który często przychodził do nas na zajęcia, Wacław Brzeziński, który przed wojną wraz z Mieczysławem Foggiem śpiewał w Chórze Dana, Hanka Skarżanka, Alina Janowska, Karolina Łubieńska aktorka (świetna przedwojenna pływaczka, przepłynęła dystans z Sopotu na Hel), Aniela Świderska, prof. Ludwik Sempoliński, Nata Lerska, Juliusz Sztatler. Uczono nas piosenki, dykcji, interpretacji piosenki, harmonii muzycznej, solfeżu, fortepianu, instrumentów, pozwalających poznać stronę muzyczną danego utworu. Dyplom zdawałam przed Komisją Egzaminacyjna dla Aktorów, której przewodniczącym był  prof. Aleksandrem Bardinim, a członkami prof. Kazimierz Rudzki i  prof. Ludwik Sempoliński, za namową którego zaczęłam śpiewać romanse. To właśnie pan Sempoliński słysząc mnie i widząc  namówił  na śpiewanie tego gatunku piosenek, widząc we mnie  następczynię przedwojennej diwy śpiewającej romanse pani Serafiny Talarico oraz Niuty Bolskiej. Dał mi kilka starych romansów, których nikt nie znał i tak w nie wsiąkłam. http://w140.wrzuta.pl/audio/6fRhnTol0Zv/06_sciezka_6

DRAGO śpiewa Lucyna Arska  , muz. K.Ananiew tekst Marta Bellan

http://w140.wrzuta.pl/audio/7p0jWOluYxf/01_sciezka_1

Romans przy ognisku śpiewa Lucyna Arska , muz. L.Kozłowski tekst Marta Bellan

Pani Lucyna opowiada o sobie, że jest urodzonym Skorpionem, a ludzie spod tego znaku są wszechstronni, toteż potrafi posługiwać się młotkiem, pędzlem, siekierą tzn. w razie potrzeby wbija gwóźdź, maluje pokój. Ma dyplom szkoły pielęgniarskiej Akademii Medycznej w Gdańsku i dyplom kartografa.  Jest aktorką estradową, która prowadziła gospodarstwo rolne. Na ziemi szóstej klasy otrzymywała 35 kwintale zboża z hektara. Do punktu skupu odwoziła najczystsze zboże. W swoim gospodarstwie rolnym hodowała kaczki, kury, indyki, gęsi, kozę. Pewnego razu przez pół roku wraz z czterema królikami karmiła cztery zajączki. Gdy podrosły, poszły w pole. Całą zimę przechowywała dziką kaczkę, która pofrunęła wiosną. Dwa lata temu po podwórku biegało dwanaście psów. Teraz trzyma psa i przybłędę,  czarnego kota na szczęście.

O sobie mówi: lubię haftować, rysować, robić na drutach na szydełku. Niektórzy mówią, że robótki to dla starej daty osób, wiekowych. Ja miałam dwadzieścia lat, jak się tym zajmowałam. Nieraz jadąc na koncert w autokarze dziergałam, haftowałam. Sama projektowałam suknie i szyłam je. Podczas wyjść na scenę otrzymywałam olbrzymie brawa. Oryginalne kreacje publiczność od razu zauważała.

W szkole, do której uczęszczali  wraz ze mną  Łucja Prus, Regina Pisarek, Stenia Kozłowska, M.Nowak, Anna Prucnal, Elżbieta Jodłowska,  zostałam chyba „przeuczona”. Śpiewałam za dużo piosenek w różnych stylach, rytmach i gatunkach. Nagrywałam zresztą ze znanymi orkiestrami: E. Czernym, P. Figlem, A. Mundkowskim, L. Bogdanowiczem. Miałam nawet przeboje i szlagiery (np. słynne „Orzeszki w czekoladzie”, „Powtórz mi”, „Lunatycy”, ”Nigdy więcej”, „Nie zawiodło mnie przeczucie”). Wygrywałam Giełdy piosenek i konkursy. Ale instynktownie czułam, że wszystko to, nie jest  moje, własne, choć technicznie, czyli aktorsko i wokalnie wykonywane  poprawnie. Po prostu trzeba było czasu, doświadczeń, licznych występów na estradach, żeby dojść do własnego stylu. Mam swoje ukochane mniej znane piosenki i piosneczki, lub wcale nieznane, które śpiewam najchętniej. („Ikony, ikony”, „Malowany czas” „Rzekę”, „Uliczkę do serca”).

http://w393.wrzuta.pl/film/7dU6naVDvMk/vts_01_1 (Malowany Czas)

Lucyna udzielając tego wywiadu występowała jednocześnie w trzech widowiskach Stołecznej Estrady „Pieśni  sercu bliskie” w reżyserii Zbigniewa  Adrjańskiego,  „W ogródku Eldorado” w reżyserii Zbigniewa Rymarza, w  „Warszawskiej Piosence” w reżyserii Zbigniewa Adrjańskiego. Przez długi czas śpiewała w kawiarni „Nowy Świat” w kabarecie „Szerszeń”  w reżyserii Ludwika Klekowa (na pięterku). Występowała również w kabarecie „Kalejdoskop” w Hotelu Victoria z takimi aktorami jak Janusz Gajos, Krzysztof Piasecki, Krzysztof Jaroszyński, Tadeusz Drozda, Irena Karel, Alina Janowska , Krzysztof Daukszewicz, Elżbieta Zającówna, Maciej Zembaty, Anna Jantar.

Niewiele osób wie, że pani Lucyna mieszkając pod Warszawą działała społecznie będąc przewodniczącą Rady Sołeckiej, Koła Gospodyń Wiejskich, Komisji Rewizyjnej Kółek Rolniczych. No cóż Kobieta, która żadnej pracy się nie boi i nigdy się nie bała.

Siedząc w restauracji mogłyśmy rozmawiać długo, Lucyna opowiadała i widziałam w niej skromną osobę, która o swoim śpiewaniu mówi z fascynacją w głosie, o występach, spotkaniach z innymi wykonawcami znanymi ludźmi jak: Mieczysław Fogg, Ewa Ulasińska, Karol Stępkowski, Wiktor Śmigielski, Anna Jantar, Lidia Wysocka, Teresa Terka, Adam Zwierz, Agnieszka Fitkau Perepeczko, Sława Przybylska, Alina Janowska, Kazimierz Wichniarz, Jadwiga Land, Marek Perepeczko, Zbyszek Rymarz, Marta Bochenek,  jednak największą fascynacją w Jej życiu jest Jej mąż, znany nam wszystkim pan Zbigniew Adrjański, o którym pisałam wielokrotnie na łamach tego blogu. Zbyszek pisał piękne teksty do romansów i ballad do istniejącej już muzyki ludowej. W swojej żonie znalazł najlepszego i najpiękniejszego wykonawcę. Nie wszyscy wiedzą, że Marta Bellan, Jacek Podkomorzy czy Zbigniew Szczęsny to pseudonimy pana Adrjańskiego. Ponadto był reżyserem wielu spektakli rozrywkowych. Ponieważ ten wpis dotyczy Lucyny stąd proszę moich czytelników o wybaczenie, o Zbyszku możecie przeczytać wpisy z dni 30.04.2010, 19.11.2010, 2021.04.2011, oraz z  25.01, 27.01, 28.01, 30.01, 1.02 i 2.02.2010. Zapraszam!

Lucynka znalazła dla mnie jeszcze jeden wywiad z roku 1998, w którym Tadeusz Matulewicz napisał: „…W Polsce międzywojennej romanse cygańskie wykonywała Niuta Bolska właściwie Józefa Olesińska, aktorka występująca w teatrzykach rewiowych, kabaretach i scenach operetkowych. Obdarzona pięknym głosem –napisał Ludwik Sempolińskim – i jeszcze piękniejszą urodą w krótkim czasie stała się muzą „Sfinksa”. Drugą znakomitą odtwórczynią cygańskich romansów była Olga Kamieńska obdarowana przez naturę aksamitnym, o niskim brzmieniu głosem. Inteligentną interpretacją w krótkim czasie zdobyła popularność najpierw w „Feminie” a później w „Małym Qui pro Quo”, gdzie występowała wraz z Mirą Zimińską, Dymszą, Olszą i Boguckim. W romansach cygańskich specjalizowała się też Serafina Talarico, występująca w „Mirażu”, pieśniarka o niskim miłym głosie.

Lucyna Arska kontynuuje tradycje gatunku w najlepszym tego słowa znaczeniu. Stworzyła swój niepowtarzalny styl poetycki, łącząc w całość romantykę, liryzm i ekspresję. Jej repertuar nie ogranicza się do romansów, jest bogaty. Są w nim pieśni i piosenki retro z przedwojennych teatrzyków i kabaretów, ballady warszawskiej ulicy, utwory na wszelkiego rodzaju okazje.  Ta wszechstronność wynika z jej wykształcenia. Arska wzięła udział w pierwszej premierze Giełdy Piosenki Autorów i Kompozytorów wraz z Łucją Prus, Stenią Kozłowską i Lilianą Urbańską. Jej artystyczna kariera zaczęła się błyskawicznie. Podbiła słuchaczy głosem, urodą, wdziękiem. Rozpoczęła koncerty na estradzie, nagrania w radiu. Stała się jedną z popularniejszych piosenkarek w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Jeździła z recitalami po kraju. Została wielokrotną laureatką konkursów piosenkarskich i Radiowych Giełd Piosenek. Uczestniczyła w licznych występach zagranicznych w krajach Europy wschodniej  z wyjątkiem ZSRR oraz w Belgii, Holandii, Francji, Kanadzie i USA. Występowała z Mieczysławem Foggiem w rewii pod tytułem „Sentymentalny Pan” i programie jubileuszowym Mistrza. W sumie wzięła udział w ponad dwóch tysiącach imprez i koncertów  estradowych. Nagrała wiele piosenek dla Programu III PR i Telewizji oraz dwie płyty długogrające.

Cdn.

W spotkaniu z Lucyną Arską Adrjańską  i Zbigniewem Adrjańskim

Uczestniczyła i przygotowała wpis

Wasza Jadwiga

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.