Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Kucharz doskonały’

Szykując się do nieuchronnie nadchodzących świąt najmilszych i można powiedzieć najpiękniejszych Świąt w roku, do Bożego Narodzenia zastanawiamy się nad potrawami, jakie chciałybyśmy widzieć na stole, podczas tych dwóch trzech dni spotkań rodzinnych.  Jedną z takich potraw jest bigos. Bo któż z nas nie lubi pysznego staropolskiego bigosu składającego się z kapusty kiszonej i świeżej oraz kilku gatunków mięsa? Dosmaczonego cebulką przesmażoną, z dodatkiem łyżki lub dwóch koncentratu, jabłuszka, śliwek suszonych i łyżki lub dwóch powideł śliwkowych. Pokażcie mi taką osobę. Ja do tak skomponowanego bigosu dodaję jeszcze kminek i to wcale niemało, bo przecież ułatwia on trawienie. Danie to od wielu lat nazywamy bigosem staropolskim. Co poniektórzy twierdzą, że jest to bigos na winie, co się pod rękę nawinie to idzie do garnka. Może tak, a może nie. Dla mnie bigos jest potrawą szczególną, gdyż z kiepskich gatunków mięsa niestety nie da się przygotować dobrej potrawy. Dzisiaj w dobie dostępu do wszelakich towarów, we wszystkich sklepach, sklepikach, bazarach, supermarketach (no nie, w supermarketach to ja mięsa nie kupuję) i zaprzyjaźnionych sklepikach osiedlowych, mamy wybór najlepszych towarów w tym mięs, dlatego możemy na te jedne jedyne święta przygotować super bigos po staropolsku. Ale czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się jak to naprawdę z tym bigosem po staropolsku bywało? Czy zawsze bigos był gotowany z kapustą? Szukając materiałów do dzisiejszego wpisu znalazłam taką oto informację pana Jarosława Dumanowskiego dotyczącą ukochanej polskiej potrawy, czyli bigosu z kapustą:

„…Bigos z kapustą – czy nie brzmi to jak masło maślane? Czy można sobie wyobrazić bigos bez kapusty? Czy to polskie danie narodowe, z którego słusznie jesteśmy dumni i bez którego trudno nam sobie wyobrazić naszą kuchnię, mogło się kiedyś obejść bez kapusty, podstawowego zdawałoby się jego składnika?
Pewne ślady zmiany charakteru tej rzeczywiście staropolskiej potrawy odnajdujemy w dawnych książkach kucharskich oraz komentarzach dawnych pamiętnikarzy.

Wiele przepisów na bigos, a raczej bigosek, odnajdujemy już w Compendium ferculorum pierwszej wydanej drukiem polskiej książce kucharskiej. W XVII wieku bigosek był potrawą z siekanego mięsa lub ryb. Czerniecki do takiego bigosku zalecał dodawanie pietruszki i cebuli. Zgodnie ze stylem kuchni staropolskiej często doprawiano go na kwaśno poprzez dodanie cytryn, limonii i octu. Autor szczególnie często opisuje „bigosek” z raków tak, jako potrawę samodzielną, jak i garnitur do innych dań. Czerniecki nie znał jeszcze „bigosu z kapustą”, który ostatecznie wykształcił się w XVIII wieku i był już bezpośrednim przodkiem naszego bigosu, to znaczy potrawy, której głównym składnikiem jest kapusta, a mięsa i wędliny stanowią dodatek. Stanisław Czerniecki w swej książce Compendium Ferculorum podaje m. in. recepturę na:

bigosek ze śpikiem

Odwarz i odbierz raki na bigosek, włóż w rynkę, wybierz śpik wołowy, włóż pospołu, wlej rosołu, daj pieprzu, kwiatu (gałki muszkatołowej przyp. Mój) masła płokanego.  Przywarz, a daj na stół. Możesz i cytrynę wycisnąć albo octu winnego dobrego wlać a przywarzywszy, dać),

lubo też bigosek z jarząbka

Uwarz albo upiecz jarząbka, odbierz mięso osobno, skraj bardzo drobno, wlej trochę rosołu, masła młodego, kminu tartego. Przywarz a daj na ciepło. Możesz też kwiatu przydać i wycisnąć cytrynę.

lubo bigosek karpiowy

Zdejmij skórę z karpia surowego, mięso odbierz, usiekaj, cebule pieczonej usiekaj, zmieszaj to społem, włóż w rynkę, wlej oliwy albo masła niesłonego smaż. A gdy przesmażysz, wlej wina, octu winnego, pierzu, cynamonu, rożenków drobnych, cukru, limonia usiekaj. Przywarz a daj. Głowę z tego karpia usmaż i mleczu kawałki odretuj a zmieszaj z bigoskiem i daj na stół.

lubo bigosek holenderski

Szczupaka sprawionego z łuszczką uwarz w occie dobrym zasoliwszy. Uwarzysz zdejmij łuszczkę, podrób, pieczonej cebule usiekaj, włóż w rynkę, wlej trochę wody, masła płokanego, imbieru, kwiatu, octu winnego. Przywarz a daj na stół.

We współczesnej Czernieckiemu rękopiśmiennej książce z nieświeskiej Biblioteki Radziwiłłów pojawiają się z kolei bigos jezuicki, bigosek z ryb opiekany i bigosek maślany z naleśnikami. Także lubujący się w przepisach wzorowanych na recepturach francuskich Woyciech Wielądko opisał w swym Kucharzu doskonałym z 1786 r. bigos z mięsa wołowego, bigos skopowy (tj. z mięsa z kastrowanych i tuczonych baranów) oraz bigos z cielęciny lub innego mięsa.
Rzecz jednak w tym, że żaden z tych przepisów nie przypomina dzisiejszego bigosu. Tak np. brzmiał przepis na bigos z kapłona (kastrowanego i tuczonego koguta):
Kapłona upiecz, mięsiste drobno pokraj, a kościste tak włóż z członkami, cebulę drobno, pietruszki, rosołu wlej, masła płokanego, pieprzu, kwiatu [muszkatołowego], przywarz a daj ciepło. Jeżeli chcesz możesz cytrynę wycisnąć albo octu dobrego winnego wlać, albo agrestu włożyć.
W tym i w wielu innych przepisach z XVII i XVIII wieku w bigosie nie ma ani kawałka kapusty! Bigos przygotowywano z różnych rodzajów siekanego, najczęściej mięsa wcześniej upieczonego, ryb, a nawet raków. Z reguły doprawiano go na kwaśno dodając cytryny, limonii, octu czy szczawiu.

A dlaczego zaczęto dodawać kapustę?  Dodanie do takiego „bigosu” kwaśnej kapusty oznaczało utrzymanie jej smaku przy znacznie mniejszym koszcie przygotowania popularnego dania kuchni szlacheckiej. Zmniejszanie ilości spożywanego mięsa i coraz częstsze sięganie po warzywa jest zresztą charakterystyczną cechą rozwoju staropolskiej kuchni szlacheckiej. Z drugiej strony zastąpienie drogich cytryn i octu winnego przez swojską kapustę i zmniejszenie ilości mięsa w bigosie pozwalało także na delektowanie się tą potrawą przez mniej zamożnych biesiadników.

Piszący pod koniec XVIII wieku  Jędrzej Kitowicz wspominał, iż „bigos z kapustą” należał do typowych potraw z czasów początku rządów Augusta III. Dla Woyciecha Wielądka bigos to ciągle jeszcze tylko potrawa mięsna, ale w innych przekazach ze schyłku XVIII wieku natykamy się już, tak samo, jak u Kitowicza na bigos hultajski z kapustą.

W XIX wieku wystarczyło już tylko trochę zmienić proporcje mięsa i kapusty i oto mamy nasz poczciwy, współczesny bigos.

O bigosie na święta Bożego Narodzenia i nie tylko, o historii bigosu i jego procesie przemiany w nasz bigos „staropolski”, który ze staropolskim niewiele ma wspólnego, o bigosie w dzisiejszych czasach napisała dla Was

Wasza Jadwiga

Czy wiecie, że w staropolskiej kuchni rzadko używano wieprzowiny? W staropolskich przepisach z XVII wieku wieprzowina pojawia się  sporadycznie. W książce kucharskiej Stanisława Czernieckiego „Compendium Ferculorum” wieprzowina pojawia się przede wszystkim jako słonina, podstawowy tłuszcz, raczej mocno zjełczały, co i tak było ulubioną postacią wonnej przyprawy naszych przodków. U Czernieckiego znajdujemy przede wszystkim mięso dzika, dla naszych rycerskich przodków przedmiot polowań i godny cel ich rozrywki. Skąd zatem w restauracjach szczycących się przepisami staropolskiej kuchni  z drugiej połowy XIX wieku tyle potraw z wieprzowiny? Tego nie wiem i pewnie się nie dowiem. Gdyby owi restauratorzy zainteresowani kuchnią staropolską rzeczywiście chcieli ją promować pewnie mięso z dzika musieliby sprowadzać do nas z Włoch lub z Hiszpanii, bo u nas raczej nie za dużo dzików po polach hasa, a w miastach? No cóż nie wiem czy to mięso na bazarach może być nazywane dzikiem?

Jak napisał w swoim artykule „Rehabilitacja wieprzowiny” Jarosław Domanowski, mój ulubiony autor :”…Sama wieprzowina, oprócz najlepszych partii mięsa, była kojarzona raczej z pożywieniem godnym plebejuszy. Mimo pewnych smakowych fascynacji nad poczciwą świnką ciążyło przekonanie szlachetnych panów braci, że jest ona w jakiś, bliżej nieokreślony sposób, nie do końca godna ich wymagających podniebień. Zapewne wiązało się to również z rozpowszechnionym w całej stanowej i chrześcijańskiej Europie przekonaniem, że twardo stąpające po ziemi i chętnie w niej ryjące świnki stanowią najniższy szczebel hierarchii produktów żywieniowych. Porządkowała ona zwierzęta i rośliny w łańcuch wiodący od ziemi ku niebu. Ceniono więc raczej wysoko latające, szlachetne i czyste ptaki, a nie baraszkujące w błotku świnie…”

W „Kucharzu doskonałym” Wojciech Wielądko wyraża niechęć do wieprzowiny skupiając się przede wszystkim na ostrzeganiu przed katastrofalnymi dla zdrowia skutkami jej spożywania. W książce Wielądki mamy kilkadziesiąt receptur na wołowinę, na cielęcinę czy skopowinę, ale tylko kilkanaście dań z wieprzowiny. Wiek XIX przyniósł nam demokrację smaku i gustów a wieprzowina zaczęła wkradać się w łaski kuchmistrzów, może dlatego, że wpływy śródziemnomorskiej kuchni zaczęły słabnąć, a większy wpływ uzyskały wzorce kuchni niemieckiej. Stąd wydanie w 1800 roku „Kucharza doskonałego” w Warszawie, zresztą pruskiej.

Zmiana nastąpiła też w wyrażaniu opinii o wieprzowinie, gdzie we wstępie  do rozdziału o wieprzowinie Wielądko wyrażał się już o niej znacznie przychylniej, podkreślając, że jest w kuchni po prostu niezbędna, choć może szkodzić np. starszym ludziom. W ślad za tym uzasadnieniem zamieścił w rozdziale „O wieprzowinie” 20 przepisów, aż o pięć więcej niż w poprzednich wydaniach. I tak rozpoczął się triumfalny marsz świnek na  polskie stoły.

A teraz, aby się tak z Wami na pusto nie rozstawać przytaczam : sposób robienia figatelli z książki  kucharskiej Stanisława Czernieckiego „Compendium Ferculorum”.:

„… Iż się często wspominać będą figatelle albo pulpety, trzeba też i sposób robienia onych położyć, który masz taki.

Weźmij cielęciny albo kapłona, mięsa wołowego albo zwierzyny, albo chudego świeżego wieprzowego, odbierz żyły i usiekaj drobno. Weźmij łoju kruchego, wołowego albo skopowego, albo jeleniego, odbierz żyły i usiekaj drobno jak najlepiej, zetrzyj chleba drobno białego albu siekaj i mieszaj to wszystko społem, przydawszy  jajec kilka. Dasz pieprzu i gałki, rób jakiekolwiek chcesz figatelle, małe lub większe, warzone albo pieczone, a jeżeli będziesz też chciał, a potrzeba będzie, przydasz rożenków lubo małych, lubo wielkich, lubo też obojga według potrzeby. Zrobiwszy spuść na wrząca wodę, a jeżeli same będziesz chciał dać, odważywszy one, odbierz pięknie, włóż pietruszki. A kiedy też na insze potrawy będziesz chciał zażyć, według potrzeby już odwarzone włożysz. Do pieczenia zaś z tejże materyjej robić będziesz wielkie jako bułki groszowego chleba, obwinione w odzieczki, a przydawszy rożenków obojga, wsadzić na patelli w piec albo na brytfannie, a upieczone kraj na grzanki, a dawaj lubo na potrawę, lubo same z rosołem albo jakim chcesz saporem.”

Coby mi się moi czytacze w słownictwie nie pogubili słownik terminów kulinarnych używanych przez kuchmistrza Czarneckiego podaję:

Figatelle lubo figatele – pulpety z różnych rodzajów mięsa. Przyrządzano je najczęściej z cielęciny, wołowiny, kapłona, dziczyzny, ewentualnie chudej wieprzowiny z dodatkiem łoju białego chleba i przypraw. Często dodawano do nich również rodzenki. Figatelle podawano gotowane, duszone smażone na patelni lub pieczone, jako samodzielne danie lub dodatek do potrawek, rosołów, zup, innych dań mięsnych. Czerniecki wspomina je w całej serii przepisów, zaleca m.in. przygotowanie figatelli z ryb.

Gąszcz – gęsty sos z gotowanych warzyw i owoców (rodzenek, cebuli, pietruszki, jabłek, fig, czasem z dodatkiem białego chleba), które po ugotowaniu przecierano przez sito i nieco rozpuszczano polewką, w której gotowano wymienione składniki.

Ochędożyć – oczyścić

Patella- patelnia

Rożenki- rodzynki, Czarniecki wyróżnia różne ich rodzaje, były one szeroko używane jako dodatek do bardzo różnych dań.

Skopowina- mięso z kastrowanych i tuczonych baranów, popularne w dawnej kuchni, jedno z najważniejszych rodzajów mięs obok wołowiny, cielęciny, drobiu i dziczyzny, używane znacznie częściej niż wieprzowina.

sapor- smak, przysmak, smakowy dodastek do potraw w postaci sosu,polewy lub zaprawy do mięs i ryb.

Tyle na dzisiejszy dzień wynalazłam dla Was moi drodzy czytacze i tumbywalcy, cobyście o dobrych naszych obyczajach pamiętali a wiedzieli jakowe dania dla zdrowia nieszkodliwe należy na wakacyjach spożywać.

Wasza Jadwiga

Przeglądając moje notatki na tematy różnych specjałów staropolskich znalazłam notatkę dotyczącą cukru. Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, że cukier był towarem egzotycznym. Można by rzec smakołykiem dla wybranych. Dlatego też w książce kucharskiej Stanisława Czernieckiego „Compendium ferculorum” oraz w książce kucharskiej Wojciecha Wielądka obaj autorzy, jak również inni mistrzowie kuchni owych czasów, rozpisują się na jego temat, jako smakołyku używanego w kuchniach magnatów i szlachty. Cukier wprawiał w zachwyt nie tylko mistrzów kuchni, lecz również ich mocodawców, dlatego też zdobiono nim stoły, o czym pisałam tutaj 17 i 19.03.2010 R.

Ze względu na wysoką cenę cukru, który długo był trudno dostępnym, egzotycznym specjałem, różnego rodzaju słodycze były w czasach staropolskich smakołykiem dla wybranych. Z tego właśnie względu z zapałem rozpisywali się o nich autorzy dawnych książek kucharskich, traktujących o wyrafinowanej kuchni magnackiej i szlacheckiej. Zachwyty nad egzotyczną nowością, jaką był cukier, sprawiały, że często spożywano go w nieprzetworzonej lub mało zmienionej formie. Lubowano się np. w zdobiących stoły cukrach, czyli figurach z farbowanego cukru. Mistrz Stanisław Czerniecki w swojej książce „Compendium ferculorum” wymienia cukier mielony, mączny, jako jedną z głównych przypraw. Znakiem charakterystycznym ówczesnej kuchni polskiej było łączenie smaków kwaśnych i słodkich, stąd cukier był ważną i często stosowaną przyprawą. U Czernieckiego cukier często dodaje się do mięs, ryb, „tortów”, (czyli zapiekanek z ciasta, mięsa i warzyw), ale już nie do ciast. W książce Czernieckiego znalazłam też dodatek do ciast tzw. pianę, czyli coś w rodzaju słodzonej cukrem bitej śmietany. Kuchmistrz dosypywał także cukru do tzw. arkasu, czyli galaretki mlecznej ścinanej sokiem z cytryny. Rodzajem barokowego konceptu są natomiast tzw. makarony migdałowe, czyli pieczona masa z tłuczonych migdałów, białek i cukru, podobnie z tłuczonych migdałów, cukru, wina i cynamonu przyrządzano też tzw. obermus. W „Kucharzu doskonałym” z roku 1786 Wojciecha Wielądko napisał, że cukier jest już składnikiem ciast i ciasteczek. Już nie jest egzotyczną nowością zza mórz tylko produktem używanym składnikiem w polskiej kuchni. Jarosław Dumanowski  pisał też w  artykule jaki znalazłam w internecie, że: „…O wiele większym niż Czerniecki miłośnikiem słodyczy był piszący w tym samym czasie anonimowy autor książki kucharskiej napisanej na dworze książąt Radziwiłłów. Dzieło to rozpoczyna się od części poświęconej właśnie słodyczom, a zatytułowanej Moda bardzo dobra smażenia różnych konfektów i innych słodkości. Autor zalecał obfite używanie cukru w przepisach na bułki cytrynowe lub porzeczkowe, w recepturach na Zioła różne i kwiecie w cukrze twardym, Różę w cukrze, Pączki cukrowe, Orzechy włoskie w cukrze i liczne kandyzowane owoce. Cukier był głównym składnikiem przepisów na Cukier lodowaty ciągniony słodki z którego różne figury i osoby robią, Cukier dęty biały z formy i Pianę [z] cukru na kształt lodu przezroczystego, pojawiał się w piernikach wiedeńskich i biszkoptach…”

Ze względu na zbliżający się weekend przygotowałam dla Was przepis na ciasto kruche z masą orzechowo migdałową w miodzie. Ponieważ przepis jest bardzo prosty, a jego przygotowanie zajmuje 15 minut proponuję ten specjał jako przerywnik codziennych zmagań z życiem:

Składniki na ciasto:

2 szklanki mąki pszenne, 0,5 szklanki cukru pudru, 150 g  masła, 2 żółtka, 1 jajo, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, 2 łyżeczki cukru waniliowego

Masa orzechowo- migdałowo- miodowa

2 opakowania orzechów włoskich, 2 opakowania migdałów, słoik miodu wielokwiatowego 0,25 kg

Sposób przygotowania:

Ciasto: mąkę przesiewamy na stolnicę, dodajemy masło, i siekamy nożem do połączenia, dodajemy jajko i żółtka utarte z cukrem oraz cukrem waniliowym, dodajemy do mąki i zagniatamy ciasto. Wkładamy do miski i wstawiamy do lodówki na 30 minut.

W tym czasie przygotowujemy masę: orzechy włoskie przebieramy, wkładamy do torebki plastikowej i tłuczemy wałkiem na drobno, to samo robimy z migdałami. Migdały próbujemy czy są, gorzkie czy słodkie. Jeżeli kupiłyśmy gorzkie migdały musimy je sparzyć i obrać, jeżeli są słodkie postępujemy tak samo jak z orzechami. Po rozdrobnieniu migdały i orzechy wrzucamy do garnka.

Ciasto wyjmujemy z lodówki, rozwałkowujemy na stolnicy i wykładamy na blachę wyłożona papierem do pieczenia, boki ciasta zawijamy na rant blachy. Wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do temperatury 180 stopni C i pieczemy 10 minut na jasno złoty kolor. Piekąc ciasto przygotowujemy masę orzechowo migdałową. Do garnka, w którym mamy migdały i orzechy wlewamy miód i podgrzewamy tak, aby składniki się połączyły. Na podpieczony blat ciasta wylewamy ciepłą masę orzechowo migdałową, wyrównujemy nożem, wstawiamy do piekarnika i zapiekamy 5- 7 minut.  Oto i koniec naszej pracy. Ciasto musi wystygnąć, wyjmujemy z blachy trzymając za papier do pieczenia, kroimy w kwadraty i podajemy z kawą lub herbatą,

Cake with nut and almond filling

Ingredients: 2 glasses of flour,0.5 glass of icing sugar, 150g butter,2 yolks, 1 egg, 2 teaspoons of baking powder, 2 teaspoons of vanilla sugar, 2 packs of nuts, 2 packs of almonds, 250g of honey 

Mix flour with butter, add one egg and yolks beaten with sugar. Add vanilla sugar and baking powder, mix.  Leave in the fridge for 30 minutes.  Roll the paste and bake in 180 degrees for 10 minutes. Prepare the filling; crush nuts and almonds with a roller, add honey and heat slightly in the pan. Cover the cake and bake for another 5-7 minutes.

Smacznego!

Wasza Jadwiga

ps: wklejam wycinek z blogu „niedyskrety” który jest na mojej liście blogów, z prośbą o wsparcie dla tej Kobiety!!!

Li napisała:

Proszę Was o małe wpłaty, dosłownie o 20 zł. Ale gdyby choc co drugi z moich czytelników tyle wpłacił, to kamień spadłby mi z serca.

Pomagam jej sama, ale nie jestem w stanie wziąc na utrzymanie całej rodziny.
Mieszkanie z rachunkami  to 1500 zlotych (z czego MOPS płaci 1000 zł), pampersy miesięcznie ok 150 zł, jedzenie licząc tylko 10 zł na jedną osobę dziennie- czyli 40 razy 30= 1200 złotych, no powiedzmy, że tu można obciąc do 1000 zł, jakieś proszki, jakieś mydło, jakaś składka w szkole dla dzieci, jakiś zeszyt… każdy, kto prowadzi dom wie jak jest.
Tak, wiem- sama doprowadziła się do takiej sytuacji- najpierw wyszła za mąż za prawdziwego, nieodpowiedzialnego idiotę, z którym ma dwójkę dzieci, potem związała się z wydawało się porządnym facetem, z którym będzie miec dwójkę dzieci, ale przeszłości już się nie zmieni.
Jest trójka dzieci, czwarte w drodze, jest samotna kobieta bez pieniędzy, jest jej facet w areszcie pod Częstochową, piszący do niej płaczliwe listy, jak to jest mu tam źle i że nie ma pojęcia jak ona sobie radzi. Iście  po męsku! (jakby to rzekła Panna Kornelia:).
Wiem, że kilka osób wpłaciło już pieniądze (Jola, Kinga, Monika, nawet dwie Moniki, Joanna, Emilia, Katarzyna, Elżbieta- to są wpłaty z maja, po mojej ostatniej notce, dziewczyny mocno Was całuję, niektóre nawet osobiście!), ale ja pragnę i liczę na taki zryw jak w styczniu!
Niech ta kobieta przestanie  tak strasznie się martwic i zazna choc trochę spokoju!
A gdzie mężczyźni? Ci wszyscy cudowni, wrażliwi mężczyźni czytający mojego bloga?
Pomożecie?
Li.
Sylwia Hala, Kraków, nr rach: 65 1050 1445 1000 0090 7055 3459
I nie piszcie, że jest sama sobie winna.
Może i trochę jest, bo najwidoczniej ma braki w wiedzy o antykoncepcji.
Ale te dzieci na świecie już są, a ona jest naprawdę bardzo dobrą, czułą, troskliwą matką.
Głęboko wierzę w to, że gdy pojawi się nareszcie jej partner to wyjdą na prostą, on jest bardzo pracowity,
dbał o rodzinę, a dla pierwszej dwójki- Agnieszki i Krystiana, porzuconych przez ojca (nie widziały go już na pewno od trzech lat, jak nie dłużej) był prawdziwym tatą.
Zaakceptował, pokochał i traktował jak swoje własne.
Trzeba pomóc i już!

 

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.