Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum miesiąca wrzesień 2010

od lewej Gisela Hoffmann, Irene DelvaiW piątek pojechaliśmy na zawody zobaczyć halę Pierre de Coubertin, przywitać Znajomych bliższych i dalszych. Ubrana w cienką sukienkę uważałam, że jestem przygotowana na umiarkowane ciepło. Na Hali zawodów okazało się, że upał jest ogromny, wentylacji ani śladu, jak też klimatyzacji. Ja to ja,  po prostu płynęłam, zużywając ponadwymiarowe ilości chusteczek, ocierając pot z czoła. A co mieli mówić zawodnicy, rozgrzani, grający, biegający po boisku? Hala pięknie przygotowana, wszędzie królował kolor fioletowy. W upale, w miłej atmosferze przyjacielskich spotkań dotrwaliśmy do końca pierwszej części gier przypadających na piątek. Po południu postanowiliśmy iść na spacer. Wieża Eiffla, którą widzieliśmy z okien hotelu była tak blisko… Kusząco blisko. Toteż Andrzej z mapą w ręku poprowadził nas, (towarzyszyła nam znajoma) w stronę wieży. Nie wiem czy była to najkrótsza trasa, czy biegła ona wokół naszej dzielnicy Porte de Versailles oraz wokół terenu Expo, przy którym mieszkaliśmy, a zajmuje on kilkanaście hektarów ziemi, ale poprzez ulice Rue de la Wieża EifflaCroix Nivert, przechodząc do placu Cambronne, a następnie Rue Cambronne. Spacer był długi i męczący i zabrał nam ponad 5 godzin, a im bliżej była Wieża tym moje nogi były bardziej zmęczone i chciały mi wejść w uszy. W końcu jakoś idąc Rue Cambronne wyszliśmy całkiem niespodziewanie na  Ecole  Militaire i tutaj przed nami roztaczał się już Champ de Mars, a na jego zwieńczeniu stała nasza Wieża Eiffla. Piękna budowla XIX stulecia. Jeszcze nie była oświetlona, jeszcze była groźna żelastwem, z którego była zbudowana przez inżyniera Eiffla, ale oto przed nami stał symbol Paryża w całej swojej maestrii. Wieżę Eiffla wybudowano z okazji wystawy światowej zorganizowanej na stuletnią rocznicę rewolucji francuskiej. Wieża posłużyła, jako brama wejściowa na tereny wystawy.  Nazwano ją od nazwiska jej budowniczego, francuskiego inżyniera budowy mostów Aleksandra Gustawa Eiffla. Budowla składa się z ponad 18000 elementów połączonych ze sobą ponad 2, 5 milionami nitów i waży około 10500 ton. Na pierwszym piętrze znajduje się restauracja, a na drugim – taras. Kiedyś miała tu swoje biura gazeta „Le Figaro”. Wieża jest konserwowana co 7 lat, a do jej odmalowania zużywa się 50 ton brązowej farby. Co roku odwiedza ja około 3 milionów turystów. Ponieważ minęła godzina 20.00 nagle wieża rozbłysła milionem świateł, co jest pokazane na zdjęciu obok. Nie jestem wytrawnym fotografem, aparat mam taki typu „a la idiot” stąd być może zdjęcia nie są tak ostre, jak być powinny, jednak pokazują jak wyglądała „staruszka” wieczorem. Przeszliśmy jeszcze My i wieża Eifflanad Sekwanę, popatrzyliśmy na pływające stateczki, a ja stwierdziłam, że dalej bez wypicia kawy oraz kieliszka wina iść nie mogę, no może być jeszcze jakaś pyszna tarta. No po prostu nie i już. Na Avenue de Suffren pełno jest małych Braserie, i jedna z nich stała się naszą przystanią na ponad godzinę. Czerwone wino dla Andrzeja i Haliny, dla mnie kawa, creme caramel, i tarta jabłkowo- bezowa oraz na deser creme brulee. Same pyszności, szczególnie po marszu 12 kilometrowym. Być może dla Was to nic, ale dla mnie był to pierwszy spacer po drugiej operacji stawu kolanowego, kiedy  po raz drugi wymieniono mi  protezę kolana. Jak dla mnie bomba. Okazało się, że choć nogi, a właściwie kolana są zmęczone, to jednak dałam radę! Dlatego tak bogaty zestaw deserów był mi na ten dzień przeznaczony. W bardzo dobrych humorach, śmiejąc się prawie przez cały czas naszej eskapady, metrem wróciliśmy do hotelu.W jakim błedzie byliśmy sądząc, że na dzisiaj program wypełniliśmy z nawiązką. W hotelu czekało na nas zaproszenie na kolację, która zaczynała się o godz.22.00.Europejska Konfederacja Badmintona zaprosiła nas na spotkanie starego i nowego Councilu. Szybki prysznic, zmiana garderoby i znowu jesteśmy z Andrzejem na dole. Joao Matos- Portugalia, Alberto Miglietta –Włochy, obaj Vice Prezydenci BEC z żonami, Rittchi T. Campbell- dyrektor finansowy, Korina Dan, dyrektor ds. współpracy między federacjami, Andrej Pohar- Słowenia dyrektor administracyjny, Christine Skropke Niemcy- dyrektor marketingu oraz pozostali członkowie starej i nowe Rady, w tym ja Eiffel Touri Andrzej- Polska, Gisela Hoffman (była sekretarz generalna) Niemcy, Irene Delvai (była dyrektor ds. zawodów, była sędzina) Szwajcaria, zasiedliśmy wokół przygotowanego dla nas stołu. Wybór dań nie sprawiał kłopotu, ja poprosiłam o mix sałat, Andrzej- jagnięcinę, a na deser? No nie, ja już wszystkie desery świata miałam za sobą, a na więcej nie było już miejsca. Kawa double espresso towarzysząca rozmowom, zarówno tym poważnym, jak i wesołym zakończyła wspaniale ten długi dzień. Jak miło było znowu spotkać naszych Kolegów, z którymi ja pracowałam ponad 16 lat, a Andrzej 4 lata. Przywołując wspomnienia z różnych wspólnych wyjazdów, popijając kawę, żartując przy kolejnym kieliszku czerwonego wina, tak  upłynął nam wieczór. Zmęczenie powróciło wraz z powrotem do pokoju. Długa kąpiel w wannie  przyniosła oczekiwany relaks zmordowanym nogom.

 Sobota 28.08.2010

Jesteśmy po śniadaniu, na które składały się:  croissant, dżemy, miód, francuskie sery w tym dwa bardzo śmierdzące, ale pyszne, ementaler, oraz kawa.Siedzimy w hotelowym lobby dyskutując, co będziemy robili. Wybór jest prosty i bardzo łatwy. Jedziemy na halę, o godz.11.00 zaczynamy kolejną fazę gier: półfinały. Fanów badmintona odsyłam do strony: www.badmintonzone.pl tam można zobaczyć wszystkie fazy turnieju. Na Halę jedziemy z Giselą i Ireną, zawody oglądamy z loży VIP, a następnie idziemy do VIP longue. Andrzej u bookinistówSpotykamy znajome osoby, w tym kandydata na prezesa Europejskiej Konfederacji Badmintona, złotego medalistę Igrzysk Olimpijskich w Atlancie w 1996 r., w grze pojedynczej mężczyzn Duńczyka Petera Hoyer Larsena. Miła rozmowa trwa z pół godziny. Wspominamy Atlantę, sukcesy Petera i życzymy wszystkiego dobrego w prowadzeniu naszej Konfederacji (Kongres w niedziele 29.08.2010).  W VIP Longue są wszyscy ważni dla światowego i europejskiego badmintona. Jest Prezes Francuskiej Federacji Badmintona pan Paul-Andre Tramier, któremu gratulujemy świetnej organizacji zawodów. Hala pełna, telewizja Eurosport transmituje gry, dobra robota.

Po mile spędzonym czasie na Hali zdecydowaliśmy wspólnie z Ireną i Giselą na opuszczenie zawodów i przejazd metrem nad Sekwanę, w okolice Notre Dame. Wysiadamy w okolicach Kościoła Saint Severin i spacerem idziemy w kierunku Notre Dame. Panie zostają w Braserie o tej Notre Dame de Paris i jasamej nazwie „Notre Dame ” na kawie (Gisela jest przed operacją obu stawów biodrowych), stąd musimy zwracać szczególną uwagę na jej możliwości chodzenia. My z Andrzejem idziemy do ulubionych przez nas bookinistów mających swoje kramy nad Sekwaną. Już w pierwszym stoisku kupujemy dwa obrazki z le volant i tenisem, a w następnych wynajdujemy kolejne dwa. Jesteśmy bardzo zadowoleni, gdyż ja od 30 lat zbieram rysunki związane z badmintonem, volantem, tenisem jednakże muszą one być stare i stylowe. Najwięcej moich obrazków o tej tematyce zakupiłam w Anglii, jednak zakupy w okolicy katedry, zawsze są stałym punktem naszego pobytu w Paryżu. Dla porządku i ze zwykłej ciekawości przeglądamy wszystkie stoiska, aby nie mieć do siebie żalu, że cokolwiek  przeoczyliśmy. Nie, jednak nie przeoczyliśmy. Mamy cztery nowe obrazki. Wracamy do oczekujących pań, kolejny rysunek zdobyty!wypijamy kawę a niektórzy nawet piwo – to Andrzej, i wracamy razem, bardzo powoli do hotelu, do którego docieramy około godziny 20.30. Jutro trzeba wstać bardzo rano, ponieważ o godz.8.00 autokar zabiera nas do Francuskiego Komitetu Olimpijskiego na Kongres Europejskiej Konfederacji Badmintona.  

Zdjęć mam  bardzo dużo, ale tylko niektóre mogę pokazać, gdyż cała pojemność mojej strony byłaby wykorzystana w tym celu.

Pozdrawiam

Wasza Jadwiga 

cdn.

Paryż

Mistrzostwa Świata w badmintonie 23-29.08.2010 r.Wyjazd do Paryża był niespodzianką zarówno dla mnie jak i dla Andrzeja. Planowaliśmy nasze tygodniowe wakacje, jednak raczej sądziłam, że polecimy do naszej ulubionej Grecji aniżeli do Paryża. Jednak jak to w życiu bywa planujemy jedno a  realizujemy zupełnie coś innego. Ale zacznijmy wszystko od początku. W kwietniu tego roku miał się odbyć Doroczny Kongres Europejskiej Konfederacji Badmintona w Manchesterze przy okazji organizowanych tam zawodów. Niestety ze względu na wybuch wulkanu islandzkiego na Kongres nie doleciała wystarczająca liczba delegatów i w związku z tym nie było quorum, stąd też Rada Europy postanowiła zorganizować nadzwyczajny zjazd podczas Mistrzostw Świata, które w dniach 23-29 sierpnia odbywały się w Paryżu. I tak uzgodniono, nową datę 29 sierpnia o godz.9.00 i zaproszono delegatów. Zaproszenie dotarło również do mnie i Andrzeja, prezesów honorowych Polskiego Związku Badmintona a jednocześnie byłych Vice Prezydentów  Europejskiej Unii Badmintona – obecnie Badminton Europe Confederation. Wyjaśniam, że zarówno Andrzej jak i ja byliśmy Vice Prezydentami BEC – Andrzej w latach 1987 -1989, ja w latach 2005 – 2007.

Do Paryża polecieliśmy w dniu 26 sierpnia o godz.15.55 a o godz 18.10 wylądowaliśmy szczęśliwie na lotnisku Charles de Gaulle. Powiadomieni przez nas organizatorzy oczekiwali na lotnisku i pojechaliśmy do Hotelu Mercure 2. Paryż przywitał nas zimnem i na dodatek padał deszcz. Oczywiście nie należy narzekać, gdyż w życiu nie można mieć wszystkiego i Paryża, i słońca i super pogody. Otrzymałam potwierdzenie rezerwacji naszego hotelu stąd bardzo się zdziwiliśmy gdy pan kierowca zajechał pod wejście 5 gwiazdkowego Hotelu Pullman twierdząc, ze to jest nasz hotel gdyż taką informację otrzymał od szefa transportu. Krótka rozmowa w recepcji hotelowej szybko wyjaśniła nieporozumienie i w końcu dotarliśmy do naszego miejsca zakwaterowania. Szybkie wypełnienie kart w recepcji i za chwilę siedzieliśmy w pokoju z herbatą w ręku. Zawsze przed każdym niemal wyjazdem powtarza się ta sama sytuacja, właśnie wtedy należy załatwić sprawy niecierpiące zwłoki, wyjaśnić jakiś rachunek czy fakturę, zadzwonić tu i tam, czasami wydaje mi się, że wszyscy umawiają się aby dzwonić właśnie tego jednego jedynego dnia, gdy goni nas czas, gdy trzeba wyjaśnić to i owo osobom pozostającym na miejscu, które będą sprawowały opiekę nad moim ojcem- panem 86 letnim jak już wszyscy  wiedzą. Jest godzina 20.30, postanawiamy zjeść cokolwiek, gdyż podczas lotów przewoźnicy częstują głównie napojami i krakersami. Ale nie o to przecież chodzi. W Restauracji spotykamy wielu znajomych, powitania i tradycyjne co słychać? Zamawiamy mixt sałat z drobno pokrojonym smażonym kurczakiem , jajkiem gotowanym na miękko na wierzchu a wszystko pięknie polane dobrym dressingiem. Do tego pijemy wino, tak tak oczywiście, że francuskie. Jest czwartek, w związku z tym wszyscy są jeszcze na gra mieszana -mixt - Robert Mateusiak/Nadia Ziębahali gdzie trwają pojedynki kwalifikacyjne. My raczej nie mamy powodów do świętowania dobrych wyników, ponieważ zarówno Przemek Wacha w singlu mężczyzn, jak i debel męski Michał Łogosz/Adam Cwalina, oraz w deblu kobiet Agnieszka Wojtkowska Wojtkowska/Natalia Pocztowiak wszyscy odpadli w pierwszej rundzie zawodów. Nasz exportowy mixt Robert Mateusiak/Nadia Zięba w pierwszej rundzie miał wolny los, a w następnej rundzie przegrał w trzech setach z mixtem z Singapuru. I nie ważne jest, że w drugim secie grali świetnie, byli parą rozstawioną na tych Mistrzostwach z numerem trzy i mieli realną szansę na brązowy medal, jednak jak to w życiu bywa, nie bardzo znany mixt (20 miejsce na liście światowej) wygrał tym razem i nasza para bardzo rozgoryczona pożegnała zawody. Wielka szkoda. Prawdę powiedziawszy widząc losowanie właśnie tej pary, bardzo się ucieszyłam, że lecimy na ćwierćfinały, półfinały i finały do Paryża, gdyż kilka razy już zapowiadałam, w moich wpisach, że właśnie oni mają największe szanse na medal na mistrzostwach świata i kolejnych Igrzyskach Olimpijskich. Ale życie ciągle płata nam figle, i tym razem też. Wielka szkoda. Moje przewidywania nie były gołosłowne gdyż w programie zawodów wydanych przez Francuską Federację Badmintona zdjęcie naszej pary zajmuje całą stronę a komentarz do niego był mniej więcej taki: spośród zawodników reprezentujących Europę największe szanse w grze mieszanej ma polska para Robert Mateusiak/Nadia Zięba. Bardzo ale to bardzo żałuję, być może straciliśmy na zawsze szansę zdobycia medalu na Mistrzostwach Świata,  trudno, jak to się mówi może „ next time” , oby! Niestety przyjechaliśmy w czwartek a nasi zawodnicy skończyli swoje gry wcześniej, tak więc mogę tylko skorzystać z relacji naocznego świadka. Pozwólcie, że zacytuję urywek sprawozdania z zawodów, przygotowanego przez pana Janusza Rudzińskiego, który był na Mistrzostwach Świata i relacjonował je na bieżąco na stronie www.badmintonzone.pl  cyt :”…Natomiast Polacy – jak zwykle – nie brylowali na mistrzostwach. Najwyższym, niedoścignionym osiągnięciem pozostaje ćwierćfinał (miejsce 5-8.) pary Robert Mateusiak/ Nadia Zięba  na mistrzostwach świata w 2007 roku. Wówczas Polacy rozprawili się w 1/8 finału z tegorocznymi wicemistrzami z Paryża, chińskim duetem He Hanbin/ Yu Yang. Na następnych mistrzostwach świata, rok temu, polski mikst spadł o stopień niżej, przegrywając z hinduską parą Diju Valiyanti [Valiyaveetil]/ Jwala Gutta. Obecnie – pomimo apetytów rozbudzonych trzecią pozycją w rankingu światowym, zwycięstwem w otwartych mistrzostwach Indonezji i niezłym losowaniem w mistrzostwach – Mistrzostwa świata w badmintonie -programMateusiak i Zięba  spadli o kolejny stopień. Przegrali już w 1/16 finału, czyli zajęli miejsce 17-32. Dalej nie zaszli również pozostali nasi reprezentanci, odpadając też w 1/16 lub wcześniej. Polakom nie udało się nie tylko wygrać choćby jednego meczu, ale nawet jednego seta (z wyjątkiem miksta Mateusiak/Zięba). Obserwując grę wszystkich naszych reprezentantów trudno mi było wyobrazić sobie, że mogliby zdobyć medal nawet przy dużo lepszym losowaniu. Potwierdzają to pośrednio również wyniki pogromców Polaków. Singapurczycy, którzy wyeliminowali Mateusiaka i Ziębę, przegrali w następnej rundzie z Hindusami. Hindusi przegrali w następnej rundzie z Koreańczykami. Koreańczycy ulegli potem Chińczykom. Tajemnica słabych wyników Polaków na mistrzostwach świata polega między innymi na tym, że konkurencja szykuje na te zawody szczyt formy i dlatego Biało-Czerwonym trudniej osiągnąć tam wysokie lokaty. Nie można powiedzieć, że Polacy prezentowali się na tegorocznych mistrzostwach zupełnie słabo. Moim zdaniem troje zawodników grało na wysokim poziomie (Michał Łogosz, Wojciech Szkudlarczyk, Nadia Zięba, ta ostatnia jednak nieco nerwowo), na średnim poziomie grał Adam Cwalina, nierówno i zdecydowanie poniżej swoich możliwości grał Robert Mateusiak, blado wypadły Agnieszka Wojtkowska, a zwłaszcza Natalia Pocztowiak. Przemek Wacha grał bardzo słabo w pierwszym secie, średnio w drugim. Z dużym zainteresowaniem czekałem na występ duetu Cwalina/Łogosz . Nie zauważyłem, by ktoś liczył na ich zwycięstwo z Indonezyjczykami, ale… Wielu kibiców pamięta zwycięstwo Łogosza i Mateusiaka na Igrzyskach w Atenach nad silną parą indonezyjską. Wprawdzie obecni przeciwnicy deblistów to para opromieniona wielkimi sukcesami, ale można było liczyć na podjęcie z nimi wyrównanej walki.
Tę równorzędną walkę toczył z Azjatami Łogosz. Niestety Cwalinie brakuje jeszcze umiejętności na skalę ówczesnego (2004 r.) Mateusiaka. O ile w takich elementach jak szybkość i siła Cwalina prezentuje się nieźle, to ustępuje Łogoszowi w dokładności zagrań, sprycie (wiąże się to na pewno z doświadczeniem), wykonaniu serwu i returnu.
Mistrzostwa Świata Paryż 23-29.08.2010 r.Na pocieszenie deblistom pozostało to, że ich pogromcy zdobyli przynajmniej w Paryżu brązowy medal. Przemek Wacha nie potrafi powrócić do wielkiej formy sprzed lat…(..) Największe nadzieje wiązano, jak powszechnie wiadomo, ze startem polskiego topowego miksta. Jego klęska stanowiła niemalże szok dla kibiców i – jak się wydaje – dla samych zawodników, którzy schodzili z areny Pierre de Coubertin jak bokserzy po porażce przed czasem. Klęska ta odbiła się więc znaczącym echem; wspominaliśmy już wcześniej o wypowiedzi Mateusiaka dla Polskiej Agencji Prasowej. Teraz zwróćmy uwagę na publikację w białostockim wydaniu „Gazety Wyborczej”. Jej dziennikarz, Adam Muśko, rozmawia zarówno z Zico (Robert Mateusiak”, jak i prezesem PZBad, Michałem Mirowskim.  Gazeta anonsuje na początku, że trzecia para w rankingu światowym – Robert Mateusiak/Nadieżda Zięba – już po pierwszym meczu odpadła z mistrzostw świata. Polacy nie wygrali żadnego meczu w Paryżu. Najbardziej utytułowany nasz badmintonista twierdzi, że główną przyczyną fatalnych wyników są działania zarządu Polskiego Związku Badmintona. Zacytujmy wybrane fragmenty wypowiedzi Mateusiaka.
– Od początku zawodów nie czuliśmy się dobrze. […] Ja i Nadia nie lubimy pierwszych spotkań w turniejach. Rozkręcamy się z meczu na mecz i jak przebrniemy te pierwsze spotkania, to może być dobrze. […] Zaczęliśmy bardzo nerwowo i pierwszego seta przegraliśmy do 13. W drugim trochę opanowaliśmy nerwy i wygraliśmy, a w trzecim prowadziliśmy 7:3. Potem doszło do kilku długich wymian, w których lepsi okazali się zawodnicy z Singapuru i był remis, a my znowu zaczęliśmy popełniać błędy i stało się. Zwycięska para kręci się około 20. miejsca w rankingu światowym, więc nie jest anonimowa. Nigdy z nią nie graliśmy i była to dodatkowa trudność, gdyż lepiej jest wiedzieć, na co stać rywali. Myślę, że wynik całej naszej reprezentacji odzwierciedla złą sytuację polskiego badmintona. Począwszy od bardzo wczesnego wylotu na mistrzostwa, przez co mieliśmy zarwaną noc, przez hotel o bardzo niskim standardzie, w którym byliśmy zakwaterowani w Paryżu i gdzie nie można było w spokoju przygotowywać się do gier, aż do braku trenerów na poziomie i w ogóle system zarządzania polskim badmintonem. Białostocki dziennikarz docieka, więc, jakim cudem mikst wygrał wcześniej w Hongkongu i Indonezji.
najlepszy europejski singlista Peter Gade Dania– W środowisku badmintonistów wszyscy się dziwią, jak my to robimy. Bez masażysty, trenera wygrywamy największe imprezy na świecie. Na zwycięstwo […] Miało wpływ także to, że od września do kwietnia gramy w bardzo silnej lidze w Danii, gdzie mamy okazję konfrontacji z najlepszymi. Wtedy jesteśmy w formie. Naszej parze brakuje stabilizacji głównie, dlatego, że nie mamy trenera, który byłby z nami na stałe. Te wyniki to wyłącznie zasługa moja i Nadii, naszego uporu i dążenia do celu. Związek jedyne, w czym nam pomaga, to po prostu wysyła nas na te turnieje. […]

Nie będę dalej wnikała w szczegóły wywiadów i analizę wyników, gdyż nie chcę brać udziału w aktualnie trwających rozgrywkach związek- zawodnicy, kluby, prezes, zarząd, ale gratuluję panu Januszowi Rudzińskiemu szczegółowej analizy szkoleniowej udziału naszych zawodników w tych Mistrzostwach.  Zainteresowanych odsyłam do strony www.badmintonzone.pl , Amatorska Sekcja Badmintona AZS UW, gdzie pan Janusz Rudziński cytuje cały wywiad zarówno z naszym topowym zawodnikiem Robertem Mateusiakiem jak i panem prezesem.

cdn.

Poeci Anińscy 4.09.2010Wszyscy wiedzą, że  rok 2010 jest rokiem obchodów 100 lecia Anina. Klub Kultury „Anin” zaprosił mieszkańców i sympatyków Anina dzisiaj, w dniu 4 września na muzyczno- słowno- taneczny prezent z tej właśnie okazji. W programie przewidziano wręczenie nagród laureatom konkursów „Bywalec Anina”, oraz popołudnie w towarzystwie  anińskich poetów, których wiersze recytował Tadeusz Woźniakowski, jednocześnie konferansjer a przed wieloma laty wspaniały polski piosenkarz, śpiewak operetkowy i kompozytor muzyki rozrywkowej, a także muzyk i aktor.. Od roku 1956 koncertował na estradzie. W latach 1958-1960 był aktorem operetki w Łódzkim Teatrze Muzycznym. W latach 1961-1970 stworzył liczne nagrania z Orkiestrą Taneczną Polskiego Radia pod dyr. Edwarda Czernego  i z Orkiestrą pod dyr. Henryka Debicha. W latach 1971-1979 aktor i piosenkarz teatru „Syrena” w Warszawie. Kompozytor licznych piosenek, za które otrzymał wiele nagród na festiwalach i konkursach. Jego utwory to między innymi: „Automobil”, „Gdy ci serca brak”, „Imieniny, imieniny”, Zawołaj, „Niech pan nie zamyka bramy”, ”Kiedyś w święto winobrania”, ”Mnie wystarczy Monte Verde”, „W dni wielkie i skończone”, „Lutnia i żołnierz”, ”Most zakochanych”, „Posłuchaj coś ci powiem”, 100 lecie Anina i tort z tej okzaji serwowany po koncercie„Znów razem”, „Żurawie odlatują” i wiele innych. Starsi fani pamiętają Pana Tadeusza Woźniakowskiego z wykonania takich piosenek jak: „Komu piosenkę”, „Wspomnienie”, „Ty jeszcze nie wiesz”, „Wiosną mi bądź”, „Czy pani tańczy twista” (wykonanie razem z Violetta Villas), „Rudy rydz”, „Zginęła mi dziewczyna”, i wielu, wielu innych.

http://www.youtube.com/watch?v=j_aryRMfldY

Po wręczeniu nagród laureatom konkursu Pan Tadeusz prezentował anińskich poetów czytając ich wiersze.  Wasz sprawozdawca starał się bardzo odnotować wszystkich prezentowanych anińskich twórców, jak również odnotować tytuł wiersza odczytanego gościom. Oto nasi twórcy w kolejności alfabetycznej:

Barbara Broniatowska –związana  z Aninem od kolebki, a jej wiersze nie tylko dotyczą Anina, prezentowany wiersz – „Piosenka o wpółutraconym Aninie”, Bolesław Bryński– potrafi odnaleźć poezję w szarej prozie dnia- prezentowany wiersz „Wyszedłem w letni wieczór podochocony na Anin..”, Maria Chodorek– mówi o sobie” „Jestem poetką okazjonalną”, mieszka w Aninie od urodzenia, jest biologiem stojącym od lewej Aldona Kraus i Jadwiga Teresa Szymczakna straży tradycji i piękna krajobrazu- prezentowany wiersz: ”Lament aniński 2005”; Alicja Francman– jej poezja jest utkana z najpiękniejszych nici słów, artysta plastyk, od 1939 r związana z Aninem- prezentowany wiersz „Osiedle poetów”; Zdzisław Głowacki – chciałby zatrzymać czas i cieszyć się zwykłą chwilą spędzoną z bliską osobą, wrażliwy artysta, któremu nieobce sa różne dziedziny sztuki – prezentowany wiersz Anińskie lasy”; Joanna Oxyvia Jankowska– wielka aglomeracja jest dla niej źródłem natchnienia, ale tez zmorą od której pragnie uciec w świat przyrody – prezentowany wiersz: ”Znajoma ulica”; Krystyna Kaczyńska Fusiecka – bardzo często w swoich lirykach stosuje ironię, prezentowany wiersz: „Zza ściany”; Andrzej Kosiński – wkracza w świat historii małych i wielkich ojczyzn (Anina, Falenicy i Kresów Wschodnich) uwikłanych w dzieje ludzkości, prezentowany wiersz: „ Ballada na koniec wieku”; Maria Kościuszko – poetka „linii otwockiej” ukazuje piękno Aldona Kraustego regionu, prezentowany wiersz: „W anińskiej Farlandii mieszkał poeta Konstanty…”; Aldona Kraus – ukołysana przez komorowski ogród zamieszkała wśród wawerskich sosen i bezgranicznie oddała się Aninowi. Urodzona w Konstancinie, emocjonalnie związana z Komorowem, ale wiersze o bogatej skali nastrojów, zaczęła pisać w Aninie. Jej dom przeniknęła poetycka aura, także za sprawa ks. Jana Twardowskiego, spędzającego wakacje u poetki, która nazywa siebie „lekarzem okulista piszącym wiersze” –prezentowany wiersz: „ Z myślą o Julianie Tuwimie”; Małgorzata Krupińska Nowicka – potrafi ukazać różne odcienie smutku w krótkim poetyckim przekazie: prezentowany wiersz: „Jan od biedronki”; Henryk Ławrynowicz – stosował bogatą gamę nastrojów tworząc wiersze refleksyjno- historyczne, okolicznościowe oraz o charakterze egzystencjonalnym – prezentowany wiersz: „Madrygał na cześć mamusi i jej pierworodnej”; Aneta Michalska – pokazuje swiat rozpięty między niebem a ziemią, dostrzega żywioły tkwiące w człowieku, ale wyciszone dzięki metaforom, prezentowany wiersz: „Planeta Anin”; Jakub Michalski –jego wiersze melodyjnie wpływają do serca, ponieważ nieobca mu jest również muzyka- prezentowany wiersz: „Las aniński”; Katarzyna Nowak – aktualizuje kulturę Aneta Michalskaantyczna i nowożytną , aniński limeryk sugeruje, że autorka skrywa także ironiczny ogląd świata- prezentowany wiersz: „Limeryk aniński”; Wacław Okniński –zapatrzony w przeszłość ukazuje piękno otaczającego nas świata – prezentowany wiersz: „Piosenka na pięćdziesiątą rocznicę matury”; Dariusz Osiński – nazywa swoje wiersze „glinianymi” odwołując się do wykonywanego zawodu – artysty ceramika-prezentowany wiersz: „Anińskie pogaduszki”; Mirosław Perzyński – błyskotliwe połączenie refleksji i żywiołu miasta, a czasem czarnego humoru- prezentowany wiersz „Piękna pani z ulicy Hertza…” Karina Stolarska – ukazuje kobiety doświadczone przez miłość- miłość, która rani. Pojawiający się w jej wierszach dom i ogród, przemykające zwierzęta, subtelny dowcip koją dusze. Ukazują urok dnia codziennego- prezentowany wiersz: „Ulica jakże moja”; Maria Sulich Wawrzyk – łączy refleksję z ostrym spojrzeniem na świat- prezentowany wiersz: „Anin- jej azyl”; Maria Suska Klink– satyra, ironia, żart to oręż poetki- prezentowany wiersz: „Pociąg pana Tuwima”; Lidia Szafrańska – potrafi każde zdarzenie ująć w ciekawy splot metafor- prezentowany wiersz: „Księże Janie”; Jadwiga T.Szymczak – uważa, że „ poeci zmuszają ciszę do mówienia”, ona zmusza ludzi do twórczego działania, ale przede wszystkim siebie do aktywnego życia, a pomaga jej w tym literatura- prezentowany wiersz: „ Alicji”; Wiesława Zborowska– subtelnie działa na zmysły – Karina Stolarskaprezentowany wiersz: ‘Moje miejsce Anin”;  Podczas recytacji wierszy a także koncertu pana Tadeusza Woźniakowskiego sprzedawana była książka pt: „Aninianie Aninianom” – Antologia Poetów Anińskich, wydana przez Klub Kultury ANIN 2010, pod redakcją pani Beaty Lewickiej. Właśnie ta książka pomocna mi była w zaprezentowaniu naszych anińskich poetów i bardzo jestem szczęśliwa, że właśnie dzisiaj miałam okazję poznać tych wspaniałych ludzi, którzy przechodzą obok nas, a my nie zawsze wiemy, z jakimi wspaniałymi ludźmi mieszkamy w naszym Aninie.

Na zakończenie wszyscy nasi poeci bardzo chętnie podpisywali książkę: Aninianie  Aninianom, antologia poetów anińskich„Antologia Poetów Anińskich”pod tytułem ” Aninianie  Aninianom” a ja skorzystałam z tej możliwości i nie tylko zdobyłam autografy ale też zrobiłam kilka zdjęć bohaterom dzisiajszego dnia. Antologia jest bogato ilustrowana reprodukcjami obrazów mieszkanki Anina pani Janiny Zdanowicz, która swoje obrazy wystawiała w maju tego roku w Domu Kultury „Anin” podczas „Otwartych Ogrodów Anina”. Tylko z reporterskiego obowiązku i wielkiej życzliwości dla pani Janiny informuję, że autorka ciągle tworzy mimo swojego młodego wieku 90 lat. Gratulujemy!

Oczywiscie był też tort 100 lecia, który państwu prezentuję powyżej! Bardzo smakowity, niestety nie udało mi się zdobyć przepisu za co serdecznie przepraszam. 

Sprawozdanie z koncertu w Aninie oraz  ze spotkania z Poetami anińskimi

Przygotowała  Wasza Jadwiga

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.