Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Kioto’

netsuke

netsuke

Dzisiaj będzie o Netsuke (根付?), miniaturowych rzeźbach które wyrabiano w Japonii od XV wieku. Rzeźby te  miały swoje przeznaczenie. Pamiętacie wszyscy, że kimono  było i jest pozbawione kieszeni, dlatego potrzebna była mała rzecz,  która służyła do zamocowania sakiewki,  i była jednocześnie ozdobą. Tak powstawały miniaturowe cudeńka,  a każde z nich wyrabiane było przez mistrzów japońskich. Praca nad takim cudeńkiem trwała kilka miesięcy, ale po tym czasie ukazywała się światu przepiękna rzeźba oddająca  myśl i nastrój rzeźbiarza. Netsuke były  wyrabiane z kości słoniowej, kości zwierząt, bursztynu , ceramiki, metalu, zawsze posiadały  liczne zdobienia.  Istnieją trzy rodzaje netsuke: przedstawiające ludzi i zwierzęta -katabori, są one najpopularniejsze, netsuke przypominające  guziki nazywane w języku japońskim manju, oraz podłużne czyli sashi.  Miniaturowe cacka, a może talizmany, nie wiemy do końca. Możemy  się tylko domyślać.

Netsuke,  cacuszka  wielce cenione  przez kolekcjonerów.  Sztuka japońska  była niezwykle popularna w latach pięćdziesiątych  XIX wieku. Zainteresowanie rosło wraz z pozycją i bogactwem ludzi.  Kolekcjonowano wachlarze, szkatułki, parawany, i inne piękne japońskie arcydzieła, w tym i  netsuke.

figurka z kolekcji netsuke

figurka z kolekcji netsuke

Kolekcja dwustu sześćdziesięciu czterech netsuke jest bohaterem książki Edmunda de Waal „Zając o bursztynowych oczach”, o której chciałam wam dzisiaj napisać.  Książka „ The  Hare With Amber Eyes: A Family’s  Century of art And Loss”. Historia bogatego rodu  Ephrussich  ściśle związana jest  z tymi małymi cacuszkami. De Waal napisał ją w roku 2010, pani Elżbieta Jasińska przetłumaczyła  z języka angielskiego i w roku 2013 pozycja została  wydana  przez Wydawnictwo Czarne.

„..Zając o bursztynowych oczach to niezwykła synteza powieści detektywistycznej, rodzinnych wspomnień i wykładu z historii sztuki. Odziedziczywszy po wujecznym dziadku wyjątkowy zbiór 264 maleńkich japońskich figurek, autor rozpoczyna pasjonujące śledztwo. Zgłębiając historię tej szczególnej kolekcji, poznaje dzieje swoich przodków — kilku pokoleń arystokratycznej rodziny Ephrussich. Nurtuje go pytanie, jak to się stało, że z całej ogromnej fortuny właśnie te drobne i kruche przedmioty przetrwały kataklizmy XX wieku…”

Jeżeli lubicie historię sztuki, jeżeli ciekawi jesteście świata, lubicie opowieści rodzinne,   kochacie XIX wiek, dalekie podróże,  to sięgnijcie po

sposób mocowania sakiewki do pasa obi

sposób mocowania sakiewki do pasa obi

tę książkę. Historia rodu zaprowadzi nas do Paryża gdzie przy ulicy Monceau powstają domy bogatej żydowskiej finansjery,  do  Wiednia gdzie będziemy świadkami budowy imperium rodziny Ephrussich, ale również  narodzin antysemityzmu,  Anschluss’ u, będziemy obserwowali wybuch wojny i eksterminacje Żydów.  Pojedziemy też  do powojennego  Tokio , aby być świadkami odrodzenia miasta i państwa. W końcu wylądujemy  na Krymie w Odessie, gdzie wszystko się zaczęło, gdzie zaczęła się historia Rodu Ephrussich, odeskich handlarzy zbożem, rodziny, która  wyemigrowała  i część jej osiadła w Paryżu a  część  w Wiedniu. Nie odwiedzimy tylko Berdyczowa gdzie większość członków rodu się urodziła, wielka to  szkoda, ale i tak będziemy oglądali  dziwiętnastowieczną Europę oczami autora, który dla nas przekopuje  się przez bogate archiwa, tomy gazet o sztuce, a także zapoznaje nas ze wspomnieniami rodzinnymi przytaczanymi przez żyjących  członków rodu.

Edmund de Waal  jest znanym  brytyjskim ceramikiem, znawcą japońskiej ceramiki  opowiada nam losy swojego rodu, wraz z historią kolekcji, którą odziedziczył po swoim przodku. Miniaturowe cudeńka,  są niemymi świadkami ludzkich losów i burzliwych historii.   .

Edmund de Waal ZAJĄC o Bursztynowych Oczach Historia wielkiej rodziny zamknięta w małym przedmiocie

Edmund de Waal ZAJĄC o Bursztynowych Oczach Historia wielkiej rodziny zamknięta w małym przedmiocie

Autor napisał we wstępie:” Nie jest moim zamiarem pisanie rodzinnej sagi, a tym bardziej utrzymanej w nostalgicznym tonie opowieści o Mittleuropie”. A ja myślę, zresztą tak samo jak Jacek Dehnel:”  że de Waal  poległ  na całej linii, bo jego książka wpisuje się w najlepsze tradycja gatunku: oto wielkość i upadek rodu Epfrussich , odeskich handlarzy zbożem  jak z opowiadania Babla, między tym pojawia się pierwowzór Proustowskiego Swanna i uczennica Rilkego, Francja czasów Dreyfusa i nazistowski Wiedeń, nieprzebrane bogactwa i niepowetowane straty, poważni bankierzy i kochliwe elegantki.  To prawda , że w „Zającu o bursztynowych oczach” chodzi o coś więcej, tak jak w  każdej dobrej sadze zawsze  chodzi o coś więcej…”

Oto urywek powieści, niech przemówi do was Edmund de Waal zachęcając do przeczytania książki:

” I oto Charles kupuje wreszcie netsuke. Dwieście sześćdziesiąt cztery sztuki. .. I jeszcze dwieście innych: ogromna kolekcja miniaturowych przedmiotów.

Charles kupił je u Sichela, ale nie pojedynczo po sztuce- jak w wypadku bibelotów z laki, lecz wszystkie naraz, jako niezwykle efektowną kolekcję.

Kiedy je kupił? Wtedy gdy Sichel umieścił je już w gablotach, tak by zainteresowały bogatych kolekcjonerów? Czy wcześniej zaraz po tym jak w wielkiej, wypełnionej trocinami skrzyni (każde netsuke starannie zawinięte w kwadracik jedwabiu) przybyły z Jokohamy do Paryża po czteromiesięcznej podróży? Może nawet osobiście rozwijał te miniaturowe rzeźby z kawałków materiału. Może to właśnie wtedy natrafił na moją ulubioną osiemnastowieczna figurkę z Osaki: zaskoczonego tygrysa z odwróconą głową. Albo netsuke przedstawiające szczury przyłapane na obgryzaniu kawałka ryby. A może to ów zając z bursztynowymi oczami, wyrzeźbiony z zadziwiająco jasnego drewna, tak go zachwycił, że bez wahania kupił wszystkie figurki.

Mogło być jednak i tak, że Sichel realizował zamówienie Charles’a gromadząc je stopniowo, w ciągu kilku lat wspomagany przez jakiegoś obrotnego handlarza skupującego je od zubożałych mieszkańców Kioto, by następnie sprzedać paryskim marszandom. Z uwagą przyglądam

Charles Ephrussi na litografii Jeana  Patricota towarzyszącej nekrologowi Charles'a w "Gazette des Beaux-Arts" 1905

Charles Ephrussi na litografii Jeana Patricota towarzyszącej nekrologowi Charles’a w „Gazette des Beaux-Arts” 1905

się maleńkim figurynkom, Zaledwie kilka z nich zostało wykonanych w pośpiechu z myślą o zachodnich kupcach. Z całą pewnością należy do nich mizdrzący się pucułowaty chłopczyk z maską- jest ordynarny, wykonany byle jak. Większość netsuke powstała przed przybyciem komandora Perry’ego do Japonii., niektóre może nawet sto lat wcześniej. Są wśród nich postaci ludzi i zwierząt, są bohaterowie mitów i erotika; jak przystało na tak obszerny zbiór ich tematyka jest rozległa. Niektóre figurki, być może zgromadzone kiedyś przez kogoś posiadającego odpowiednia wiedzę, sygnowane są znakiem słynnych rzemieślników.

Jak było naprawdę? Czy wstąpiwszy przypadkiem do magazynu Sichela, znalazła wśród jedwabi, drzeworytów i parawanów prawdziwy skarb? Czy była z nim wtedy Louise? A jeśli tak, które z nich pierwsze rzuciło znaczące spojrzenie drugiemu?

Przyjmijmy jednak, że tego dnia nie towarzyszyła ona Chrles’owi. Może zakup był niespodzianką, którą Charles zamierzał się pochwalić, gdy następnym razem kochanka odwiedzi jego apartament?

Jaka była cena, którą ten uroczy młody i rozkapryszony kolekcjoner gotów był zapłacić za kolekcję netsuke?…”

„Książka de Waala, wydana w Wielkiej Brytanii zaledwie parę lat temu, została już przetłumaczona na kilkanaście języków; otrzymała także wiele nagród i wyróżnień, m.in. Nagrodę Literacką Costa 2010 w kategorii „Biografia”, Nagrodę Galaxy 2010 w kategorii „Debiut” i Nagrodę im. Christophera Ondaatjego 2011 przyznawaną przez Brytyjskie Królewskie Towarzystwo Literackie, była także nominowana do Nagrody im. Harolda Hyama Wingate’a 2011 przyznawanej przez „Jewish Quarterly”, Nagrody im. Samuela Johnsona 2011 przyznawanej przez BBC i Nagrody PEN/Ackerley 2011 w kategorii „Wspomnienia”.

Polecam z całego serca, dla mnie była to pasjonująca lektura.

Kioto , Kyoto,  czyli  miasto stołeczne – miasto w zachodniej części japońskiej wyspy Honsiu. Dawniej stolica Japonii i siedziba cesarza. Kioto jest częścią obszaru metropolitalnego Keihanshin, zamieszkiwanego przez ok. 18 mln osób. Miasto założono w widłach  rzek: Kamo i Katsura. Ze względu na wznoszące się wokół miasta góry, Kioto słynie z parnych letnich nocy, z całkowicie nieruchomym powietrzem.  Oto co znalazłam w sieci na temat Kioto „…Na przestrzeni wieków Kioto znacznie się rozrosło, wychodząc poza pierwotny prostokąt Heian-kyō, przede wszystkim na drugi brzeg rzeki Kamo. Kamo-gawa stała się dość rzadkim w Japonii przypadkiem rzeki ujętej bulwarem i nabrzeżnym parkiem, rzeki włączonej do przestrzeni miasta. Rozległy kompleks parkowy nowego pałacu, Kyōto Gyoen, prostokąt o bokach 1,3 km na 0,7 km, znajduje się dzisiaj na północnych krańcach śródmieścia. Zachodnim skrajem kompleksu biegnie główna południkowa ulica śródmieścia – Karasuma-dōri, która na jego południowym krańcu przebiega obok głównego dworca kolejowego. Najważniejszą przecznicą jest obecnie Shijō-dōri („Czwarta ulica”). Przy niej, w okolicach skrzyżowania z Kawara-machi grupują się najważniejsze sklepy i domy towarowe Kioto. Miejsce to, wraz z dzielnicą położoną za mostem Shijō-ōhashi po wschodniej stronie rzeki Kamo, jest również centrum życia nocnego. Główna dzielnica biurowa znajduje się w okolicach dworca na południu i w centrum miasta. Inna przecznica alei Karasuma – Sanjō-dōri („Trzecia ulica”) – tradycyjnie główna ulica śródmieścia, zachowała pierwotną szerokość i wiele elementów zabudowy z wcześniejszych okresów.  Znajduje się przy niej interesujące Muzeum Kultury Kioto.  Specyficznym miejscem są okolice chramu sintoistycznego Heian Jingū z 1895r. położonego na wschodnim brzegu rzeki, mającego przypominać Pałac Cesarski dawnego Kioto. Przekształciły się one w skupisko muzeów sztuki, wyróżniające się wielką skalą zabudowy. Po drugiej stronie miasta kompleks świątyni Myōshin-ji stanowi oryginalny konglomerat wielkich drewnianych budowli, otoczonych setką małych drewnianych domów…” Na terenie historycznych dzielnic, za nowszą zabudową głównych ulic, w głębi kwartałów zachowały się tysiące drewnianych domów, willi w ogrodach otoczonych murami, małych świątyń. Otaczające najstarszą część miasta obszary nie posiadają już regularnej siatki ulic. Kioto jest jednym z nielicznych japońskich miast, gdzie ulice mają swoje nazwy, ponieważ w Japonii ulic się nie nazywa. Kioto jest otoczone  z trzech stron górami,  Higashiyama, Kitayama i Nishiyama, o wysokości dochodzącej do 1000 m n.p.m. Na stokach wzgórz oraz u ich podnóży położonych jest wiele rezydencji i świątyń. Nazwą Kiyomizu-dera, którą zwiedzałam, określa się kompleks kilku drewnianych budowli we wschodnim Kioto, a szczególnie główną świątynię poświęconą bogini Kannon. Nazwa jest związana z wodospadem, który powstał na strumieniu wypływającym z zalesionych zboczy Higashiyama. Pierwszą świątynię w tym miejscu założył około 794 r. buddyjski mnich Enchin pod wpływem wizji, w której otrzymał polecenie odszukania źródła czystej wody. W  794 r. cesarz Kammu, przenosząc stolicę do nowej siedziby w Kioto, podarował budynek ze starą salą tronową głównemu generałowi Sakanoue no Tamuramaro,  jako nagrodę za służbę wojskową. Ponieważ generał był żarliwym wyznawcą Kannon, przekazał budynek Enchinowi, z przeznaczeniem na główną świątynię bogini. W roku 1629 pożar zniszczył zabudowania świątyni. Kiedyś świątynia należała do zabudowań pałacu, dlatego jej dach zamiast dachówek  pokryty jest drzewem cyprysowym. Interesującym szczegółem jest fakt, że świątynia zbudowana jest z drewna bez użycia gwoździ, o czym się sama przekonałam.  Obecnie kompleks jest główną świątynią buddyjskiej sekty Hossō-shū (dosł. przejawy zasad), jednej z najstarszych w Japonii, stworzonej  w 661 r. Główny budynek świątyni Kiyomizu słynie ze wspaniałej, rozległej werandy – butai (scena tańców) – wspartej na wielopoziomowej konstrukcji, wystającej ze zbocza stromego wzgórza i zapewniającej piękny widok na okolicę. W dawnych czasach ta weranda służyła również samobójcom, ale to było dawno temu.  Poniżej jest wodospad Otowa no taki, którego trzy strumienie wpadają do stawu. Woda wypływa z niego trzema strumieniami i można tylko napić się z jednego z nich, w zależności od tego, czy chcemy zapewnić sobie zdrowie, miłość czy urodę, (niektórzy przewodnicy mówią zdrowie, wiedzę czy długie życie). W Kioto jest ponad 1600 świątyń buddyjskich i około 400 świątyń shinto, między innymi Ryoan-ji, czyli Świątynia Uspokojonego Smoka z pięknym kamiennym ogrodem zen, w którym można medytować, Kinkaku-ji , czyli Świątynia Złotego Pawilonu. Do Kioto pojechałam na jeden jedyny dzień jaki mogłam dostać. Zabrałam sie z wycieczką amerykanskich turystów, i to był mój największy błąd. Co prawda wyboru nie miałam żadnego, bo wycieczka była organizowana dla gości  Hotelu Otaniemi, ale  moje hostessy wiedząc o moim marzeniu zobaczenia Kioto pomogły, tylko sobie wiadomymi sposobami, uczestniczyć w tej wycieczce razem z amerykanami. Przewodniczka mówiła po angielsku, i nawet ją rozumiałam, choć akcent leciał na ostatnie sylaby we wszystkich wyrazach, ale to uszło. Podczas naszej krótkiej podróży -tylko 80 km okazało się, ze pada deszcz, no trudno, Kioto jest warte padającego deszczu niech będzie. Przeżyję. Autostrada- o tym należy napisać. Autostrady to drogi dwupasmowe wybudowane są na wysokośći 10-12 metrów na betonowych podporach, jak nasze największe rozjazdy na skrzyżowaniach na przykład w Warszawie przy ul. Marsa z ul. Grochowską. Po dwa pasy w jedną stronę i dwa pasy w drugą, wszystko jest obrzeżone wysokim płotem wygłuszajacym hałas, więc widoku na prawo i lewo nie ma żadnego, może tylko miejscami z daleka. I tak przez całądrogę. Dojechaliśmy, nasz autokar udał sie zgodnie z planem do studia nagrań filmowych filmów Ninija. No świetnie, ale ja wcale tego nie chciałam oglądać, mając do wyboru świątynię Kiyomizu-dera, Złoty Pawilon, Pałac Cesarski, my do Niniji! Nie byłam zadowolona, wcale, tym bardziej, że spędziliśmy tam 3 godziny po nic, to wszystko można było oblecieć w godzinę. Nastepny punkt to lunch, bo zrobiła się 12.00 w południe, no to mogę wybaczyć, bo poszliśmy do restauracji japońskiej i dostaliśmy bento, koszyk z jedzeniem o którym pisałam w poprzednim wpisie na temat Osaki. Znowy stracilismy godzinę, i w końcu dotarliśmy do światyni Kiyomizu-dera. Tam nareszcie była uczta duchowa, piękno światyni opisywane w licznych przewodnikach jest niczym gdy widzi się wszystko bezpośrednio w realu. Nakręciłam kilka filmów, ale nie umiem ich tu wmontować, więc nie mogę pokazać, a szkoda. W Kioto kupiłam 4 kimona, nie takie jakie noszą gejsze, tylko takie więcej zmodernizowane z jedwabiu w kwiaty, dla córki niebieski, dla wnuczek czerwone no i dla siebie, później jeszcze dokupiłam kilka, więc yukata dostali prawie wszyscy (bawełniane kimona na lato). No i niestety zrobił się wieczór i trzeba było wracać. Chyba to jest jeden z powodów do odwiedzenia Kioto jeszcze raz , bo Złoty Pawilon, Pałac Cesarski, Ogród najpiekniejszy na świecie i kilka jeszcze innych wspaniałości zostało do obejrzenia, a ja zamiast tego oglądałam filmowego Nijnje.

Na szczytach wzgórz wokół Kioto, ulokowało się wiele klasztorów. Kioto jest uważane za kulturalne centrum Japonii. Przynajmniej do XVIII w. miasto promieniowało na cały kraj twórczością artystyczną, kształtowaną w kręgu dworu cesarskiego. Szczyt rozwoju Kioto przypada  na lata 1573-1603. Narodziły się wówczas nowe formy malarstwa (ścienne i parawanowe), reprezentowane przez indywidualności artystyczne. Mistrzem tworzenia ogrodów i sztuki picia herbaty był wówczas Kobori Enshu. W czasie II wojny światowej Kioto zostało oszczędzone, dlatego jest jednym z najlepiej zachowanych miast Japonii, gdzie na każdym kroku widzimy piękne pałace, ogrody czy też oryginalną architekturę. W rejonie Kioto znajduje się wiele z najsłynniejszych japońskich zabytków, między innymi: Kiyomizu-dera –  drewniana świątynia, o której już pisałam, Złoty Pawilon, Srebrny Pawilon, chram shinto ku czci rodziny cesarskiej zbudowany w 1895 r, Ryoan-ji ze słynnym skalnym ogrodem, Świątynia Shukoin, Pałac Cesarski, Cesarska Willa Katsura, Cesarska Willa Shugaku-in, najpiękniejszy ogród w stylu japońskim. ( informacje pochodzą z przewodnika  o Kioto). Ja chciałam jednak przejść do tego, co obiecałam, a więc do spotkania z Gejszą.

W Kioto jest pięć dzielnic gejsz: Hanamachi – „dzielnica kwiatów”), Gion Kobu,  Pontocho (wzdłuż Kiyamachi-dōri na zachodnim nabrzeżu rzeki Kama), Miyagawa-chō (za teatrem Minamiza), Kamishichiken (na wschód od chramu Kitano Tenman-gū), Gion Higashi. Słowo Gejsza (Geisha) składa się z wyrazów gei „sztuka” i sha „człowiek”. Tak więc chodzi tu o kogoś uprawiającego tradycyjne japońskie sztuki, innymi słowy – artystę. W Kioto używa się terminu geiko, co oznacza „kobietę zajmującą się sztuką”. Gejsze są mistrzyniami w sztuce konwersacji, tańca, śpiewu i gry na tradycyjnych instrumentach japońskich, głównie shamisen. Jest to trzystrunowy, szarpany instrument, wyglądem przypominający mandolinę. Jego boki są wykonane z drewna, natomiast spód i wierzch jest z kociej skóry. Rzadziej używane są bębenki zwane taiko, a także koto (trzynastostrunowy instrument szarpany podobny do cytry), a czasem i flety bambusowe (shakuhachi). Gejszom dobrze znane są kaligrafia, ikebana, origami czy też inne sztuki japońskie. Oto czego dowiedziałam się o gejszach i ich życiu. Moimi rozmówczyniami były dwie panie. Kandydatki na gejsze mają tylko pięć lat. W pierwszym okresie treningu zwanym shikomi, kandydatki są zwykłymi pomocnicami. Daje się im wiele trudnych zadań, aby wybrać te „najtwardsze”. Jeśli tylko kandydatka opanowała odpowiednie sztuki oraz zdała  końcowy egzamin z tańca, zostaje promowana do drugiego etapu treningu: minarai. W tym krótkim okresie, który trwa zazwyczaj miesiąc, kandydatki poznają wiele praktycznych zagadnień związanych z byciem gejszą. Następnie kandydatka kończąc zazwyczaj 16 lat przechodzi do ostatniego etapu treningu, gdzie zostaje Maiko (kobietą tańca). Etap ten w zależności od dzielnicy może trwać wiele lat. Zadaniem gejszy jest nauczyć Maiko wszystkiego, co sama potrafi. Gejsza będzie ją polecała w herbaciarniach oraz innych ważnych miejsc spotkań, pozna ją z odpowiednimi ludźmi.

Trzeba wiedzieć, że początkowo gejszami zostawali tylko mężczyźni, dopiero w późniejszych czasach dołączały do tego zawodu kobiety, dla odróżnienia zwane onna geisha czyli „kobieta gejsza”. Obecnie gejszami zostają wyłącznie kobiety. Gejsze, jak to się niektórym wydaje, nie były i nie są prostytutkami czy też zwykłymi kurtyzanami. Po drugiej wojnie światowej Amerykanie okupujący Japonię korzystali z usług prostytutek, które podawały się za gejsze stąd też wziął się wizerunek gejszy – prostytutki poza granicami Japonii. Prawdziwa gejsza nosi ciężkie kimono składające się z kilku warstw oraz pas zwany obi. Kimono waży około 20 kg zaś pas obi ma 7 metrów długości i należy go wiązać w bardzo specjalny sposób, tak aby pas z tyłu luźno zwisał (Maiko) a był precyzyjnie zawiązany u gejszy. Dlatego nie możemy ubrać się bez pomocy, do tego specjalnie uczesana fryzura. Maiko chodzą do fryzjera raz w tygodniu. Ponieważ mają swoje własne długie włosy czesane są w specjalny kok z odpowiednim przystrojeniem kwiatami, innymi dla każdego miesiąca. Uczesanie Maiko w odpowiedni kok jest pracochłonne i drogie, dlatego Maiko chodzą do fryzjera raz na tydzień. Po zostaniu gejszą włosy są obcinane i gejsze noszą tylko i wyłącznie peruki o wadze około 3 kg. Wyobraźcie sobie teraz jak Maiko śpi? Śpi się na specjalnej drewnianej podstawce tak, aby nie zrujnować fryzury, a więc aby przewrócić się podczas snu na bok należy się obudzić, przekręcić, i wtedy znowu możesz spokojnie zasnąć. Bardzo łatwe, no nie! Ubranie się w kimono jest skomplikowane i może zająć ponad godzinę i to z profesjonalną pomocą! (Świadczyć usługi seksualne i ubierać się w takie kimono po każdym kliencie…. to byłoby raczej męczące.) Maiko nosi okobo – klapki na 10-15cm koturnie (jeśli maiko jest zbyt wysoka, to ich  nie nosi). Inną cechą charakterystyczną gejsz jest makijaż, całkowicie biały z czerwonymi ustami oraz czarnymi i czerwonymi akcentami wokół oczu i brwi. Zrobienie takiego makijażu wymaga sporego doświadczenia i jest niezwykle czasochłonne. Makijaż gejszy zależy od jej wieku. Jak już powiedziałam nauka zawodu trwa wiele lat, Maiko mieszka u opiekunki, która z reguły sama była gejszą, a teraz będąc na emeryturze prowadzi szkołę dla gejsz. Tam Maiko jest uczona rozmowy, tańca, gry na shamisenie, bębenku, ceremonii parzenia herbaty, podawania sake, przestrzegania etykiety, układania kwiatów, tańca, śpiewu. W naukę Maiko inwestuje się bardzo duże pieniądze, wartość kimona to niebagatelna kwota około 30.000$, a przecież musi ona posiadać kilka kimon ze względu na porę roku, czy pogodę, ponadto nauka języków obcych, wiedza z zakresu sztuki. Aby zostać Maiko – nauka trwa tylko 10 lat, natomiast nauka Maiko, aby zostać Gejszą trwa 6 lat. Jest to ciężka i bardzo trudna praca, gdyż dziewczyna z reguły nie ma swojego prywatnego życia i jeżeli ma szczęście to może mieć 1- 2 dni w miesiącu wolne, wtedy może chodzić bez kimona, specjalnej fryzury, makijażu, wtedy przez te dwa dni może być normalna młodą dziewczyną. Podczas nauki Maiko ani specjalnie nie chwalimy ani nie potępiamy. Jeżeli w tym czasie Maiko zrezygnuje z nauki i odejdzie, czeka ją wyklęcie ze środowiska, bez prawa powrotu. Gdy w Kioto widzimy (bardzo rzadko to się zdarza) idąca Maiko to wiemy, że mamy przed sobą kobietę wartą około 80.000$.   Niezwykle ważna w stawaniu się gejszą jest inicjacja życia seksualnego zwana mizuage, czyli utrata dziewictwa. Opiekunka przyszłej gejszy, Okasan, szuka i wybiera odpowiedniego kandydata lub co jest teraz bardziej rozpowszechnione, a o czym się prawie nie mówi jest ogłoszony „przetarg” który z możnych, wysoko postawionych społecznie i politycznie mężczyzn da więcej. Wszystko zależy od Maiko, z jakiej szkoły pochodzi i z jakiej dzielnicy oraz jaką i gdzie u kogo pobierała naukę, u której z byłych gejsz. Z pozyskanych przez mnie informacji wynika, że najlepsza szkoła gejsz w Kioto jest usytuowana w dzielnicy Gion. Oczywiście w Tokio też istnieją znakomite szkoły gejsz, ale ja  o nich nie mogę napisać, gdyż tam nie byłam. Czy zauważyliście, ze Kioto jest anagramem Tokio? Przenosząc stolicę z Kioto w nowe miejsce zastanawiano się, jak ją nazwać i dlatego użyto anagramu Kio-to, To-kio.  W naszej kulturze gejsze kojarzone są z kobietami uległymi czy nawet bezwolnymi. Nic bardziej mylnego. Aby przeżyć w swojej społeczności, często musiały być bezwzględne wobec swoich adwersarzy, a swoją pozycję społeczną zdobywały ciężką pracą oraz poświęceniem.
Gejsze zamieszkują w domach zwanych okiya (w Tokio geishaya), a chadzają na przyjęcia głównie do tradycyjnych herbaciarni ochaya, czyli niewielkich domów z drewna, obowiązkowo z wyjściem na tradycyjny ogród w stylu japońskim. W opinii Japończyków, gejsze uchodziły za ideał pięknej kobiety. Dawniej, gejsze miały wielki wpływ na gospodarkę oraz politykę Japonii. W epoce Meiji mówiono, że ambitny urzędnik powinien mieć dwa cele w życiu: wziąć za żonę gejszę i zostać ministrem. Jednak nawet gejsze nie będące żonami urzędników posiadały ogromne wpływy. Odegrały również znaczącą rolę w kształtowaniu się kultury japońskiej. Japończycy ubóstwiają chodzić na festiwale tańca z udziałem gejsz. W Kioto, Wiosenne Festiwale z udziałem gejsz odbywają się regularnie od 1875 roku.
W XX wieku popularność na bycie gejszą znacznie spadła. Na początku XX wieku funkcjonowało ponad 80.000  gejsz, obecnie szacuje się, że liczba ta spadła poniżej 2 000, ja natomiast w rozmowach w Kioto usłyszałam, że prawdziwych gejsz jest około 200. Niemniej jednak w ciągu ostatnich kilku lat zauważa się wzrost zainteresowania zawodem gejszy wśród japońskich nastolatek. W tym roku, w Kioto, pierwszy raz od ponad 40 lat liczba kandydatek (maiko) do pozostania gejszą przekroczyła 100, 30 lat wcześniej było to mniej niż 30 dziewcząt. Według ekspertów jest to spowodowane tym, że Japończycy coraz bardziej cenią sobie kulturę i tradycję własnego kraju, ja jednak uważam, że posiadanie gejszy w rodzinie stanowi dla tej rodziny znakomite źródło dochodu. Każda gejsza musi być zarejestrowana w urzędzie rejestracyjnym kenban. Japońska gejsza nie ma odpowiednika w innych kulturach na świecie. Przygotowanie wieczorne do wyjścia rozpoczyna się około godziny 18.00. Już po około dwóch godzinach Maiko, lub Gejsza są gotowe i wychodzą do Herbaciarni. Nikt nigdy oficjalnie nie powiedział, ile kosztuje godzina usług Gejszy czy Maiko, ale cena kształtuje się na poziomie od 1000 do 2000 $ za godzinę, zależny to od Gejszy, jej wykształcenia, sposobu bycia, umiejętności śpiewu, urody, umiejętności zabawiania gościa rozmową, umiejętności odpowiedniego podawania sake, (a nawet jej picia czyli od silnej głowy), czyli od tego wszystkiego czego latami się uczyła. Im lepsza dzielnica, gdzie mieści się szkoła, im piękniejsza gejsza, w im piękniejsze kimono ubrana, tym cena wielokrotnie rośnie. Jednak Maiko nie otrzymuje pieniędzy bezpośrednio, te płacone są nauczycielce, natomiast gejsze… hm kto to wie, ja nie mogłam się zbyt dużo dowiedzieć na tematy finansowe gejsz. Niech to pozostanie jedną z wielu ich tajemnic.

O  Kioto , Maiko i Gejszach opowiadała

Wasza Jadwiga

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.