Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Zanim napiszę o poszukiwaniach kolejnego obrazu związanego z badmintonem a raczej le volant , o znamiennym tytule „Dziewczynka z rakietką i lotką” namalowanego przez francuskiego malarza Jean Baptiste Chardin, muszę choć trochę przybliżyć jego sylwetkę wszystkim tym, którzy lubią malarstwo tak jak ja.
Chardin urodził się w 1699 r. w Paryżu w rodzinie stolarza. Całe swoje życie mieszkał w stolicy Francji, z wyjątkiem dwóch wyjazdów; raz gdy pracował w roku 1729 w Wersalu, gdzie brał udział w przygotowaniu scenerii pokazów sztucznych ogni z okazji narodzin syna króla Ludwika XV, oraz drugi raz w roku 1731, gdy pracował w Fontainebleau, gdzie asystował przy odnawianiu włoskich fresków w galerii Franciszka I. Poza tymi dwoma wyjazdami mieszkał całe życie w dzielnicy Saint-Germain-des-Prés.
Ojciec i młodszy brat Chardina prowadzili rodzinny biznes; ich specjalnością były stoły bilardowe robione dla rodziny królewskiej.
Chardin studiował wraz z Pierre-Jacques Cazes’em, mało znanym artystą, który nauczył go malować.
Jean-Baptiste-Siméon Chardin był XVIII-wiecznym artystą. W tym czasie główna formą sztuki było rokoko, którego tematyka wiązała się z przyjemnościami i wesołością. Wiele obrazów przedstawiało eleganckie karnawały, erotyczną nagość i romantyczne schadzki. Realny świat był niemal nieobecny. Chardin, jako pierwszy w malarstwie francuskim zaprezentował nurt, który można było nazwać „mieszczańskim realizmem”, co spowodowało, że jego prace wyróżniały się spośród innych XVIII-wiecznych malowideł. Rzadko szukał tematu w świecie dworskiego życia, ucztach, miłostkach, plotkach, pałacach, czy arystokratycznym establishmencie. Prawie nigdy nie sięgnął do mitologii, czy też scen związanych z Historią Świętą.
Przez całe swoje długie życie przedstawiał z upodobaniem sceny rodzajowe z życia niższej klasy mieszczańskiej. Malował kobiety zajęte gospodarstwem domowym, pokazując je, nie wahał się przed okazaniem sympatii skrzętnym zapracowanym gosposiom. Dziewczęta i kobiety z jego obrazów nawet przy ciężkiej pracy są schludne, powiedziałabym nawet na swój sposób pociągające. Wiele lat po śmierci Chardina bracia Goncourt, charakteryzując jego sztukę, mieli napisać:
I czemuż kobieta ze stanu trzeciego nie miałaby na tych obrazach rozpoznać siebie samej? Malarz nie zapomina o najmniejszym szczególe jej stroju, ukazuje zakasane rękawy, fartuch, chustkę na ramionach, nożyczki przytroczone do pasa, chłopski złoty krzyżyk na szyi, pasiasta spódnicę, rakietę i lotkę do les volant (…) maluje ją w kuchni jak przygotowuje jarzynę na zupę, jak namydla i pierze bieliznę, jak powraca z targu niosąc w koszyku pieczeń na niedzielny obiad…
Jego martwe natury są zwyczajne, ogołocone, przedstawiają realny świat, który widział dookoła siebie, a nie rokokową fantazję.
Ten mistrz stanu trzeciego był mieszczaninem z urodzenia i ducha. Także jego tryb życia daleki był od arystokratycznej ekstrawagancji. Dwukrotnie żonaty, pierwszą żonę Marguerite Saintard pochował po czterech latach szczęśliwego małżeństwa. Po raz drugi ożenił się w 1744 r., będąc wdowcem z 13-letnim synem. Wybranką była Françoise-Marie Pouget. Z tą hożą i gospodarną mieszczańską córką przeżył 35 spokojnych lat. Ich dom był zasobny i gościnny.
Do scen rodzajowych Chardina pozowały mu zwykłe dziewczęta, na poły służące, na poły rezydentki wychowujące się w domu Chardinów.
Biografowie odnotowują dwie spośród nich – Agnès Roland (prawdopodobnie prowadziła mu gospodarstwo po śmierci pierwszej żony). Pozowała ona do obrazów: „Kobieta obierająca brukiew”, „Kobieta zmywająca rondle”, „Kobieta piorąca”, czy też „Kobieta z rakietką i lotką”, bardzo lubianego przez nas obrazu nazywanego „le volant”. Kopia tego obrazu wisi u nas w domu, choć została namalowana 250 lat po powstaniu oryginału. Pierwszy raz zobaczyłam kopię tego właśnie obrazu podczas jednego z ADM (Annual Delegates Meeting) czyli dorocznego spotkania –kongresu europejskiego badmintona. Wręczono go wtedy jednej z pań, o ile dobrze pamiętam, była to Rina de Beer, Holenderka, która kończyła swoją działalność w badmintonie europejskim. Ach, jakże mi się podobał ten mały obrazek, reprint! Byłam zachwycona i to tak bardzo, że postanowiłam odszukać oryginał, kupić katalog i oczywiście zamówić kopię obrazu. Ale o tym jak to było, jak długo trwały moje poszukiwania, jakie zdarzenia temu towarzyszyły, przeczytacie w następnym wpisie. Tutaj mogłam tylko podać kilka informacji o pięknym i bezcennym obrazie Jeana-Baptiste’a-Siméona Chardina (1699-1779) „Dziewczyna z rakietką i lotką” namalowanym w roku 1737, obrazie, który dla badmintona jest swoistym symbolem rozwoju wolanta, gry która służyła uciesze i zabawie na dworze króla Ludwika XIV zwanego Królem-Słońcem. Badmintona, naszej ulubionej gry na wiele lat przed tym, gdy została ona zaprezentowana w roku 1833 w Badminton House Gloucestershire.
Jadwiga Ślawska Szalewicz

Kobiety Chardina część II

Autor: Jadwiga. 2 komentarze.

W dniu 7 Sierpnia opublikowałam pierwszą część wpisu o obrazie namalowanym przez J.B.Chardina „Dziewczynka z lotką”. Ten obraz uznawany jest za wielce znaczący dla le volant czyli badmintona, nie tylko w Polsce ale na całym świecie. Jak pamiętacie wpis zakończyłam na opisie kongresu badmintona, na którym pani Rina de Beer otrzymałam kopię obrazu, który tak bardzo mnie zachwycił, że  mieć namiastkę wymarzonego arcydzieła.

Moje poszukiwania były bardzo długie…. Ale byłam uparta!

Dziewczynka z lotką obraz dla badmintona jest symbolem, symbolem gry le volant, która służyła uciesze i zabawie arystokracji na dworze króla Ludwika XIV zwanego Królem Słońce.

Będąc ponownie w Paryżu w roku 1993 odwiedziłam muzeum w Luwrze, gdzie znajduje się kilka obrazów Chardina. Miałam nadzieję, że być może tym razem uda mi się obejrzeć ten, który tak mocno związany jest z naszym sportem. Niestety Dziewczynki z lotką nie było. Prowokowała mnie swoją urodą, jednak unikała.

We wrześniu 1993 r. zaproponowano mi udział w konferencji – seminarium szkoleniowym „Sport for All”. Miałam wyjechać do Florencji. Zarezerwowałam bilet lotniczy do Rzymu i już cieszyłam się na kolejną możliwość spotkania Dziewczynki z lotką we florenckiej Galerii Uffizim zastanawiając się, czy życie niesie kolejną miłą niespodziankę, czy może rozczarowanie. Florencja, a wniej Galeria Uffizi znajdująca się niedaleko Piazza della Signoria… To jedno z najstarszych muzeów w Europie. W jej zbiorach są dzieła najwybitniejszych mistrzów.

Lecę dzień przed rozpoczęciem konferencji. Uroczyste otwarcie ma się odbyć następnego dnia o siedemnastej w Palazzo Vecchio, czyli Starym Pałacu, dawnej siedzibie rady miejskiej we Florencji przy Piazza della Signoria.

Rzym, lotnisko Fiumicino, przesiadka na pociąg i jestem we Florencji. Organizatorzy czekają, wiozą mnie do hotelu. Hotel della Signoria znajduje się w centrum miasta. Mam wolne popołudnie. Idę na spacer, przysiadam w tawernie, aby zjeść prawdziwe spaghetti, sałatę, pomidory, popijam toskańskie wino. Mam ze sobą mapę Florencji i staram się zorientować, gdzie jest Galeria Uffici. Okazuje się, że tylko trzysta metrów dalej , to pięciominutowy spacer. Siedzę i ustalam, co będę robić w następnych dniach. Chcę uczestniczyć w konferencji ale też zobaczyć jak najwięcej, jak to wszystko pogodzić? Zacznę już jutro o szóstej rano, tak doradziła mi pani w recepcji hotelu. Co prawda muzeum otwierają o godzinie dziewiątej, ale bilet muszę kupić, szósta to odpowiednia godzina aby stanąć  w  długiej kolejce. Uzbrojona w bilet i plan sal oraz wiszących obrazów, zajęłam się zwiedzaniem.

Chodzę i chłonę atmosferę, zaciekawiają mnie wieńce wiszące na parkanie okalającym Galerię??? Ki diabeł? Co do licha? Przecież to wieńce żałobne! Dlaczego wiszą tutaj??? W końcu wchodzę. Mam plan drugiego piętra, kupiłam przewodnik, docieram tam gdzie chciałam, do Sali nr 44, ale co to? Przede mną stoi strażnik, carabiniere!

Nie chce mnie wpuścić! Tłumaczę strażnikowi, ze muszę, a on całkiem niewzruszony mówi do mnie, ze nie, nie można. W końcu na moje pytanie : Per que, odpowiada

Bombi, banditi, buum!

Patrzę, nic nie rozumiejąc, jakie bomby, jacy bandyci, jakie bum? A mój obraz? A moja dziewczynka?

W końcu przychodzi ktoś z obsługi piętra i zaczyna mi tłumaczyć po angielsku: Droga pani, w maju 1993 r. samochód pułapka zostawiony  przy Via del Georgofili eksplodował wybuch spowodował uszkodzenie części pałacu, pięć osób zginęło, dlatego sale 43,44, i 45, są zamknięte. Naj poważniejszych zniszczeń doznał Pokój Niobe , tylko częściowo dało się go odrestaurować, ponieważ freski zostały nieodwracalnie uszkodzone. Sprawców eksplozji nie udało się wykryć, ale podejrzewano o nią mafię. Obecnie trwa remont.

Przytomnieję, pytam o stan obrazu Chardina. Jest mocno zakurzony, konieczna jest renowacja. Czyszczenie i uzupełnienie drobnych uszkodzeń. Za kilka miesięcy będzie prawie nowy. Za kilka miesięcy!

Minęły kolejne trzy lata. Jestem w Paryżu na Kongresie 100-lecia sportu. Oczywiście zaplanowałam zwiedzanie Luwru. Być może moja Dziewczynka z lotka wróciła z Galerii Uffizi już na swoje miejsce do Luwru i wisi tu teraz? Przecież była tylko wypożyczona na wystawę we Florencji. Przeszłam Luwr trzykrotnie, ale na próżno – obrazu nie było!

Kilka lat temu czytając blog „Caramba” prowadzony przez Anię Turowicz, niespodziewanie trafiłam na informację. Anna, mieszkająca w Hiszpanii, w Albacete, planowała wyjazd z rodziną do Madrytu na wystawę Chardina, którego wszystkie (również, te które były w prywatnych zbiorach zostały wypożyczone) i miały być prezentowane od 1 marca do 19 maja 2011r. w Muzeum Prado! Serce zabiło i zakłuło, znowu Dziewczynka z lotką, ekspozycja w Prado, ale ja nie mogę tam być! Niestety! Opiekuję się ciężko chorym ojcem, którego stan zdrowia jest silnie związany z przeżyciami po śmierci mamy (11 maja 2011 r), jego żony z którą przeżyli razem 67 lat! W żaden sposób nie mogę opuścić „mojego staruszka”, nawet dla Dziewczynki z lotką.

Anna była tak miła, ze na moja prośbę kupiła mi katalog wystawy Chardina i przesłała mi pocztą. Mam w końcu swoją  Dziewczynkę z lotką  przynajmniej w książce! Tym razem na chwilę zapomniałam o poszukiwaniach tego jednego z najlepszych obrazów o tematyce le volant . No cóż, pewnie kiedyś niespodziewanie spotkamy się twarzą w twarz…. Zobaczymy!

Od tamtej pory minęło już dwanaście lat!

Pierwsze posiedzenie nowo wybranego Zarządu odbyło się w Warszawie w dniu 24.04.2023r.

Zarząd przegłosował pierwsze decyzje, o których napisałam poniżej:

Prezydium Polskiego Komitetu Olimpijskiego

Prezes PKOL Radosław Piesiewicz

Radosław Piesiewicz – Prezes PKOl
Maja Włoszczowska – Członek MKOl
Tomasz Chamera – Wiceprezes
Waldemar Gospodarek – Wiceprezes
Marian Kmita – Wiceprezes
Adam Konopka – Wiceprezes
Adam Korol – Wiceprezes
Mieczysław Nowicki – Wiceprezes
Dariusz Olszewski – Wiceprezes
Henryk Olszewski – Wiceprezes
Tomasz Poręba – Wiceprezes
Andrzej Supron – Wiceprezes
Grzegorz Kotowicz – Skarbnik
Leszek Blanik – Członek Prezydium
Rafał Grotowski – Członek Prezydium
Otylia Jędrzejczak – Członek Prezydium
Cezary Kulesza – Członek Prezydium
Paweł Szabelewski – Członek Prezydium
Rafał Tataruch – Członek Prezydium

Nowym Sekretarzem Generalnym Polskiego Komitetu Olimpijskiego został Marek Pałus.
Honorowy Prezes PKOl Andrzej Kraśnicki będzie pełnił funkcję Prezesa Polskiej Fundacji Olimpijskiej.

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.