Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Szkoły Mistrzostwa Sportowego w badmintonie’

Rozpoczął się rok szkolny. Pierwsze lekcje już się odbyły, milusińscy nasi mniej więcej wiedzą co ich w tym roku szkolnym czeka a ja chciałabym powrócić do moich wspomnień związanych ze szkołą, a właściwie ze szkołami mistrzostwa sportowego których w latach 1996 – 2004 było cztery. Ponieważ wiele osób dzwoni do mnie i czeka na kolejne moje wpisy dotyczące historii badmintona widzianej od kulis zapraszam do szkół , do szkół mistrzostwa sportowego w badmintonie.

Ważnym programem, na który zdobywaliśmy pieniądze były szkoły mistrzostwa sportowego. W latach 1996 – 2004 powołaliśmy wspólnie z władzami lokalnymi następujące szkoły:

Przy zespole Szkół Ogólnokształcących w Słupsku (od  15.07.1996) z trenerami: Klaudią Majorową, Aleksiejem  Sidorow (do roku 2002) i Eugeniuszem Majorow ( do 31.08.1999 i od 1.09.2002 do 2004).

Przy Zespole Szkół Ogólnokształcących Nr 5 Mistrzostwa Sportowego im. M.G. Bublewicza (od 1.09.1999-2003) z trenerami Andrzejem Klej, Lesławem Markowiczem, wzmocnionymi przez Eugeniusza Majorowa, który do szkoły dołączył w roku 1999 i pracował tam do 2002). Z dniem rezygnacji Andrzeja Kleja z pracy trenera w tej szkole w dniu 25.02.2003 r SMS w Olsztynie dotrwał tylko do 31.12.2003 i wtedy zakończył działalność.

W dniu 1.09.2000 r otwarto Szkołę Mistrzostwa Sportowego w badmintonie przy Zespole Szkół Rolniczych w Głubczycach. Trenerami zostali Ryszard Borek, Bożena Haracz, Irena  Dacyk i Przemysław Krawiec. 

W trudnym okresie kolejnej reorganizacji kultury fizycznej (zarządzanie sportem  przeszło do MENiS) zarząd związku rozpoczął kolejną akcję powołania nowej Szkoły Mistrzostwa Sportowego przy Zespole Szkół Technicznych w Płocku, która w dniu 1.09.2003 uruchomiła swoją działalność, a od 1.01.2004 Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu uznało jej działalność i przyznało dotację. Trenerami w tej szkole zostali Magdalena Koba (Konopka) i Andrzej Rosiak.

W sumie na działalność Szkół Mistrzostwa Sportowego w latach 1996 – 2004 po trudnych i ciężkich negocjacjach otrzymaliśmy kwotę 3.771.000 zł.  Pieniądze te były podzielone na działalność czterech Szkół Mistrzostwa Sportowego

Słupsk lata 1996 – 2004 –  2.272.000 Zł;

Olsztyn lata 2002-2004 -187.130;

Głubczyce lata 2001 – 2004 Głubczyce 414.000Zł

I Płock w roku 2004 –  58.000 Zł

W latach 2001-2004 trwała nieustanna batalia o organizacyjne usytuowanie szkół mistrzostwa sportowego. Przedstawiciele MENiS (Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu) prezentowali różne koncepcje chcąc powierzyć nadzór nad szkołami wojewódzkim interdyscyplinarnym stowarzyszeniom sportowym.  Na różnych naradach musieliśmy wyjaśniać, że w dobie biedy w klubach stałe szkolenie określonej liczby zawodników jest szkoleniem zaplecza kadry narodowej seniorów dla każdego polskiego związku sportowego nie tylko dla badmintona. W związku z tym, bardzo ważnym jest bezpośredni nadzór polskich związków sportowych nad szkołami mistrzostwa sportowego. Nasze wystąpienia popierały też inne związki sportowe, które również miały szkoły mistrzostwa sportowego. Zintegrowane działania doprowadziły do utrzymania status quo, zaś nieoficjalne źródła podają, że nadzór nad szkołami od dnia 1.01.2005 przejmuje nowo powstająca organizacja Polska Konfederacja Sportu).  Dlaczego tak bardzo zależało nam na Szkołach na SMS-ach?  Odpowiedź jest prosta. Każda nowo powstała szkoła to trenerzy zatrudnieni na etatach oraz minimum 22-29 godzin treningów tygodniowo. Na taką ilość godzin treningowych nie mógł sobie pozwolić każdy klub w Polsce. W roku 2004 szkoliliśmy 67 zawodników oraz zatrudnialiśmy 8 trenerów, instruktorów na etatach. Nie chcieliśmy się zgodzić z prezentowanymi przez przedstawicieli MENiS koncepcjami gdyż po wielu latach ciężkiej pracy osiągnęliśmy sukces a ten system szkolenia zdał egzamin. I obojętne jak patrzyli na to różni pseudo działacze, dla nas szkoły były najważniejsze.

Wiem, który prezes spośród wielu, w tej sprawie krzyczał najgłośniej i wiem też, dlaczego. Odchodziłam ze związku i nie miałam nic do stracenia, dlatego na naradach sekretarzy i prezesów mój sprzeciw było słychać najgłośniej. A lata 2001 i 2003 były tego dobitnym potwierdzeniem.! Medale Mistrzostw Europy, nasze wieloletnie marzenia zrealizowaliśmy w Spale w roku 2001 podczas Mistrzostw Europy Juniorów: złoty medal Kamili Augustyn z Nadią Kostiuczyk (obecnie Zięba) w grze podwójnej dziewcząt, srebrny medal Kamili w grze pojedynczej, a w roku 2003 brązowy medal Rafała Hawla na Mistrzostwach Europy Juniorów w Esbjerg w grze pojedynczej chłopców utwierdziły mnie w przekonaniu, że warto jest walczyć o szkoły, które założyliśmy wysiłkiem wielu osób we współpracy z władzami Gminy w Głubczycach, Zarządem miasta Słupska, Olsztyna czy Płocka. Nie wiem ile razy pędziłam samochodem na spotkania w urzędach w Słupsku, Olsztynie, Płocku czy Głubczycach. Była to dla mnie sprawa priorytetowa.

Kolejne sukcesy medalowe odnieśliśmy na Mistrzostwach Europy Seniorów w Malmo w roku 2002. Debel mężczyzn grający w zestawieniu Michał Łogosz/Robert Mateusiak zdobył brązowy medal i powtórzył go na kolejnych ME w 2004 r w Genewie. 

W roku 2003 reprezentacja polskich juniorów młodszych prowadzona przez Bożeną Wojtkowską Haracz zdobyła srebrny medal na Mistrzostwach Europy do lat 17 w Dublinie Irlandia. Po tym sukcesie Bożena Wojtkowska Haracz została wybrana przez Komisję Sportu Kobiet Polskiego Komitetu Olimpijskiego trenerem roku 2003.  Dlatego dzisiaj z perspektywy 10 lat uważam, że prowadzenie szkolenia w szkołach mistrzostwa sportowego jest konieczne, jest warunkiem sine qua non do wyszkolenia zawodników, zaplecza kadry narodowej seniorów. Biada temu, kto tego nie rozumie. Dlatego też i dzisiaj uważam, że najważniejszą sprawą w polskim badmintonie była i jest sprawa organizacji szkolenia a nie ilości osób zatrudnionych w  biurze związku. Prezentuję taką opinię od wielu lat, ale będą ją zawsze powtarzała jak mantrę, bez szkolenia, bez szkół, bez zaplecza polski badminton znajdzie się w ogonie świata i Europy a wyniki jednego nie najmłodszego miksta nie załatwią sprawy( bo kontuzje się zdarzają a czasami zawodniczki mężatki mogą  chcieć urodzić dziecko), a w badmintonie jest pięć gier: dwie pojedyncze kobiet i mężczyzn, dwie gry podwójne kobiet i mężczyzn i mixt. I niech mi nikt nie tłumaczy, że nie mamy pieniędzy czy też klasowych zawodników. Mamy. Obowiązkiem prezesa i kierownika wyszkolenia oraz całego zarządu była i  jest troska o to by reprezentacja Polski składała się z wielu zawodników a nie dwóch jak w tym roku  w Guangzhou na mistrzostwach świata (Robert Mateusiak, Nadia Kostiuczyk- Zięba ), bowiem w roku 1989 na Mistrzostwa Świata do Dżakarty ( Indonezja) poleciała reprezentacja Polski w składzie 11 osobowym w tym 9 zawodników i trener Ryszard Borek. Czy znaczy to, że w roku 1989 mieliśmy więcej pieniędzy? Było łatwiej? Nie, nie było, ale nasza determinacja była ogromna.

Dla porównania podam składy następnych ekip na mistrzostwach świata: w roku 1993 Birmingham (zdj.1) startowaliśmy w składzie: Jacek Hankiewicz, Dariusz Zięba, Dariusz Karczmarczyk, Jerzy Dołhan, Katarzyna Krasowska, Bożena Siemieniec Bąk, Wioletta Wilk, Bożena Wojtkowska Haracz, trener Zhou Jun Ling, Piotr Kulpaka lekarz ekipy, i ja jako kierownik reprezentacji.   Rok 1995 mistrzostwa świata w Lozannie:  Katarzyna Krasowska, Joanna Szleszyńska, Dorota Borek, Dariusz Zięba, Damian Pławecki, Robert Mateusiak, Jacek Niedźwiedzki trener Ling Bo, Klaudia Majorowa  oraz Ryszard Borek. W 1999 r. w  mistrzostwach świata w Kopenhadze startowaliśmy w składzie: Przemysław Wacha, Jacek Niedźwiedzki, Michał Łogosz, Robert Mateusiak, Piotr Żołądek, Marcin Burzyński, Kamila Augustyn, Monika Bieńkowska, Joanna Szleszyńska, Kinga Rudolf, trenerzy Ryszard Borek, Klaudia Majorowa, i dodatkowo na konferencję trenerską organizowaną przez IBF Andrzej Klej, Lesław Markowicz. W roku 2001 w Sewilli startowali: Jacek Niedźwiedzki, Przemysław Wacha, Michał Łogosz, Robert Mateusiak, Kamila Augustyn, Katarzyna Krasowska,  Agnieszka Jaskuła, Agnieszka Czerwińska, Nadieżda Kostiuczyk- Zięba,

W roku 2003 Eidhoven Holandia: Przemysław .Wacha, Jacek Niedźwiedzki, Michał Łogosz, Robert Mateusiak, Joanna Szleszyńska, Angelika Węgrzyn, Kamila Augustyn, trenerzy Ryszard Borek, Klaudia Majorowa.

Poniżej podaję nazwiska uczniów – zawodników poszczególnych szkół:

Słupsk rok 2000/2001 szkolono 18 zawodników z 9 klubów z całej Polski i 7 województw: maturę zdawali Kamila Augustyn, Angelika Węgrzyn, Burzyński Marcin, Agnieszka Jaskuła, Piotr Łączny, Michał Zakrzewski. W roku 2001/2002 szkolono 15 zawodników z 8 klubów i 6 województw: maturę zdawali Paweł Lenkiewicz, Marcin Dernoga, Dominika Karlińska, Karolina Gliszczyńska, Paulina Matusewicz. W roku szkolnym 2002/2003 szkolonych było 16 zawodników z 8 klubów i 6 województw. Maturę zdawało 4 zawodników: Rafał Hawel, Damian Tarka, Szymon Palczewski, Adam Krok. W roku szkolnym 2003/2004 szkolono 16 zawodników z 8 klubów i 5 województw. Maturę zdawała tylko jedna zawodniczka Marta Wojciechowska.

Olsztyn  w roku szkolnym 2000/2001 szkolono 20 zawodników, w roku 2001/2002 szkolono 12 zawodników, w roku 2002/2003 szkolono 9. Największym sukcesem było zakwalifikowanie się Karoliny Kosińskiej i Agaty Doroszkiewicz do grupy szkolenia kadry juniorów na Mistrzostwa Europy Juniorów w roku 2003 w Danii Esbjerg, start w tych zawodach oraz osiągnięcie zaplanowanych wyników indywidualnie i drużynowo.

Głubczyce: rok 2000/2001 szkolono 13 zawodników, w roku 2001/2002 14 zawodników, 2002/2003 10 zawodników, 2003/2004 12 uczniów. W 2004 roku szkolono w trzech klasach 28 uczniów zawodników. Liczba godzin treningu przez pierwsze dwa lata wynosiła 27, w trzecim roku nauki 25 a w roku 2004 24. Przez dwa lata szkolenie badmintonowe prowadzili Ryszard Borek – wieloletni trener kadry narodowej i Bożena Wojtkowska Haracz multimedalistka Indywidualnych Mistrzostw Polski, trener, Olimpijka z Igrzysk Olimpijskich Barcelona 1992.W trzecim roku nauki do grona trenerów dołączyła Irena Dacyk, a w czwartym Przemysław Krawiec. W roku 2004 pracowało trzech trenerów z wymaganym wykształceniem i II klasą trenerską.  Szkoła Mistrzostwa Sportowego w Głubczycach organizowała podczas wakacji zgrupowania w Danii, Wolborzu-Spale i Zakopanem. Podczas pobytu zawodników uczniów w Danii treningi prowadził Jens Thorgensen ( 6 godzin dziennie), natomiast w roku szkolnym trener IBF/EBU Günter Huber prowadził szkolenie przez dwa tygodnie.  Zawodniczy sms startowali w wielu turniejach zagranicznych i krajowych.  W roku 2001 i 2003 w Irlandii sześciu zawodników brało udział w Drużynowych Mistrzostwach Europy. Do najlepszych uczniów SMS Głubczyce należeli: Adam Cwalina, Wojciech Szkudlarczyk, Ewa Jarocka, Wojciech Poszelężny, Jarosław Suwała, Żaneta Zając, Idalia Haracz, Mateusz Szałankiewicz, Michał Rogalski, Łukasz Moreń, Anna Plecha, Magda Dakowicz, Cezary Gutowski, Kamil Ogiełko, Kamil Krukowski, Paweł Jarocki, Agnieszka Wojtkowska, Aleksandra Walaszek. Uczniowie tej szkoły osiągali bardzo dobre wyniki w nauce i tak Martyna Łyszczarz, Adam Cwalina i Ireneusz Styczewski otrzymywali stypendium Prezesa Rady Ministrów. W roku 2004 szkoła legitymowała się 15 absolwentami. Wielu uczniów wchodziło w skład kadry narodowej i reprezentacji Polski. SMS współpracował z AWF Wrocław, Politechnika Opolską Wydziałem Wychowania Fizycznego, Wojewódzkim Ośrodkiem Medycyny Sportowej w Lublinie. Uczniowie uczestniczyli też w kursie organizowanym przez szkołę i uzyskali tytuł instruktora badmintona a także ukończyli kurs sędziowski organizowany przez Opolski Okręgowy Związek Badmintona. 

Z czterech powołanych przez nas szkół mistrzostwa sportowego tylko jedna szkoła funkcjonuje do dzisiaj. Dlaczego?   W  latach dziewięćdziesiątych funkcjonowały ośrodki szkolenia młodzieży w klubach w  Częstochowie z trenerem Luo Guo Hui, Suwałkach z trenerem Xu Renfui, Głubczycach z trenerem Ling Bo i Warszawie z Zhou Jun Ling?  Ośrodki zorganizowaliśmy w ramach czterech klubów: KKS Kolejarz Czestochowa, SKB Suwałki, LKS Technik Głubczyce KS FSO Polonez  Warszawa.

Z perspektywy 35 lat, sprawy nabierają innego wymiaru.

W końcu chciałabym podziękować kilku osobom, dzięki którym szkoły powstały, mogły pracować i szkolić zawodników, są to: Zygmunt Kołodziej, Bożena Jurkiewicz, Andrzej Obałek  oraz Klaudia Majorowa  główny trener w SMS w Słupsku , Alicja Rutecka z Olsztyna,  Ryszard Borek i Zdzisława Szałagan z Głubczyc, śp. Zygmunt Kardaś (zm. 2013) i Bernard Szymański z Płocka.  Bez was bez waszego zaangażowania w codzienną pracę szkół nie byłoby waszych wychowanków –uczniów, zawodników kadry narodowej, reprezentacji Polski nie byłoby tamtych wyników i tamtego silnego badmintona.

 

 

 

Piastowała Pani stanowiska prezesa Polskiego Związku Badmintona przez cztery kadencje. Jakie one były?

Bardzo ciężkie. To było wyzwanie, tym bardziej przy toczącej się w kraju transformacji polityczno-ekonomicznej. W tych czasach ministrowie sportu zmieniali się dwu, trzykrotnie w ciągu roku. I choć niektórzy z nich oddawali do budżetu dotacje dla sportu, nam udało się zakwalifikować 6 osób na igrzyska do Barcelony 1992. W tych zwariowanych czasach to był gigantyczny sukces. To też zasługa klubów sportowych, które przejęły ciężar wyjazdów zagranicznych. Bo my nie mieliśmy pieniędzy. Tydzień przed igrzyskami wzięliśmy ślub z Andrzejem.

Największy sukces?

Założenie  421 uczniowskich klubów sportowych  oraz trzech szkół Mistrzostwa Sportowego  dla badmintona. To były szkoły typu liceum. Pierwsza powstała w 1996 roku w Słupsku, druga – w trzy lata później w Olsztynie,  a w 2000 roku w najlepszym  i najlepiej zorganizowanym ośrodku w Głubczycach. Stamtąd wyszło wielu doskonałych  badmintonistów.  Praca trenerów w szkołach mistrzostwa sportowego zaowocowała  zdobyciem w roku 1999 jednego srebrnego i dwóch medali brązowych na Mistrzostwach Europy Juniorów w Glasgow.

Tych sukcesów było jednak znacznie więcej?

To prawda. Myślę, że miałam dobrą rękę do ludzi i do powierzania im pewnych zadań. Sprawdzała się moja intuicja i decyzje.

Moim prywatnym sukcesem, który jednak świetnie wykorzystałam w pracy, było to, że w 1994 roku, mając 49 lat wygrałam stypendium naukowe ( scholarship). Złożyłam podanie do British Council w celu możliwości ukończenia   na ich   koszt studiów  dokształcających ze specjalizacją „marketing w sporcie”. Choć mój wiek przekraczał dopuszczalny, udało mi się przekonać, że warto we mnie zainwestować . Już wtedy potrafiłam załatwiać sponsorów, brakowało mi wiedzy na temat międzynarodowego sponsoringu. Miałam staż w Brytyjskim Komitecie Olimpijskim, przeszłam przez wszystkie ich departamenty, gdzie zdobyłam ogromną wiedzę. Wróciłam o wiele mądrzejsza. Później teorię przekształcałam w praktykę. Skutecznie. Gdy w końcu odeszłam ze związku, skończyli się i sponsorzy, co trwa do dnia dzisiejszego.

A porażka?

Dyplomatyczna. Po sukcesie naszego kobiecego debla w 2001 roku na Mistrzostwach Europy Juniorów, gdzie dziewczyny wygrały złoto udało mi się przekonać naszą polską reprezentantkę – Kamilę Augustyn do wspólnej gry z  zawodniczką z Białorusi, Nadią Kostiuczyk ( obecnie Zięba), która z kolei zdecydowała się na grę w Polsce. Wspólnie przygotowywały się do Aten. Nadia otrzymała polski paszport, niestety prezydentem Białoruskiego Komitetu Olimpijskiego był i  jest prezydent tego kraju Aleksandr Łukaszenka, od którego musiałam uzyskać zgodę na skrócenie karencji o trzy miesiące. Nie udało się, a to pociągnęło dalsze konsekwencje, bo tym samym w Atenach nie mogła wystąpić też Kamila. Oskarżono mnie o niedopatrzenia, choć winy mojej w tym nie było. To była ostatnia kropla, która przepełniła czarę goryczy, a że kończyłam właśnie 60 lat postanowiłam odejść. Nie była to jednak łatwa decyzja. Odeszłam w marcu 2005 roku, w kwietniu pracowałam już w Polskim Związku Lekkiej Atletyki, gdzie wygrałam konkurs na stanowisko Sekretarza Generalnego. Niestety, po trzech latach, z powodów zdrowotnych, musiałam z tego zrezygnować.

Jak Pani i mąż, tak mocno osadzeni w sporcie, funkcjonowali prywatnie. W pracy byliście teamem, a w domu?

Przez 14 lat każde z nas był w swoim związku. Łączył nas tylko badminton. Ciągle się kłóciliśmy, walczyliśmy w sprawach zawodowych. W 1991 r Andrzej został prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego,  łączył nas sport, każdy z nas miał swoją pracę i  inne sprawy. Zawsze jednak miałam w nim wsparcie.

Praca w sporcie, zdominowanym przez mężczyzn, to duże wyzwanie?

To prawda, ciężko pracuje się w takim układzie. Życie nie raz mną rzucało, a ja kręciłam się jak bączek, nie wiedząc czy wyląduję na nogach. Z reguły rozum mnie ratował. Żeby pracować z mężczyznami i wytrzymać w tym trzeba być trzy razy mądrzejszą od nich, dwa razy sprytniejszą i mieć osobowość. Do tego znać kilka języków i … Długo można by wymieniać.

Sukces zawodowy, kontrakty, kolejne studia tuż przed pięćdziesiątką– jak młodsze pokolenia na to reagują?

Mojej córce było bardzo trudno. Jako matka byłam ambitna i parłam do przodu a dziecku w takich warunkach jest o wiele trudniej stawia sobie wysokie wymagania i chce być tak dobry jak mama czy tata. Nie zawsze się to udaje, ale w naszym przypadku  udało się , ona ma swoje sukcesy z których ja jestem dumna.  Każda z nas  ma swoje sukcesy i porażki. Ja też. Ale one są moje, a nie mojej rodziny.

Jak narodził się pomysł prowadzenia bloga? „Okiem Jadwigi” ma wielu fanów.

To nie wyszło ode mnie. Ja zawsze lubiłam mówić, okazało się, że pisać też potrafię. Opowiadam chętnie, a puenty przychodzą same. Początkowo jednak kompletnie nie byłam do tego przekonana. Namówiła mnie koleżanka. Emporia (firma oferująca telefony dla seniorów – przy. red.) szukała ambasadora swojego brandu. Przypadłam im do gustu. Tak zaczęła się moja przygoda z blogowaniem. Obecnie bloguję już pod własnym szyldem.

Z jakimi efektami?

Mam ponad 600 tys. wejść, ale ciężko na to pracowałam. Szanuję czytelnika – to moja główna zasada. Prowadząc bloga trzeba istnieć w blogosferze, trzeba wchodzić na inne blogi, czytać, komentować. Zainteresować się każdym z osobna. Wpisów u siebie nigdy nie pozostawiam bez odpowiedzi. Po początkowym zachłystnięciu się blogosferą, teraz selekcjonuję towarzystwo. W swoich linkach mam bardzo zacne osoby – poetki, pisarki, kobiety aktywne, z błyskiem w oku i pomysłem na życie.

O czym Pani pisze?

Nie chciałam nigdy stworzyć bloga tematycznego, pisać tylko o jednej sprawie – sporcie, muzyce, czy ogrodnictwie. Piszę wspomnienia rodzinne, podaję przepisy. Zainteresowania mam wszechstronne, podobnie jak i inni ludzie w moim wieku. Chciałam pokazać, że fakt bycia na emeryturze nie oznacza siedzenia w domu w kapciach przed telewizorem czy ciągłego ubolewania nad własnym losem. My nadal mamy swoje zainteresowania, marzenia, do czegoś dążymy, czegoś pragniemy.  Mamy też swoje problemy, o których warto mówić – jesteśmy dziadkami, chcącymi pomóc dzieciom, często mamy jeszcze rodziców, niestety chorujących, zdarza się, że nasi mężowie już odeszli… To ogrom tematów. Poruszam też tematy społeczne, np. czy stać nas na zdrową starość? Przełamuję też niechęć starszych ludzi do komputerów, którzy boją się do nich nawet zbliżyć. Również podczas wykładów na UTW o tym mówię.

Właśnie. Ma Pani swoje wykłady na UTW?

Tak. To zajęcia aktywizujące osoby starsze. Pokazuję im, jakie możliwości daje komputer, Internet. Uczę jak korzystać z banków, robić przelewy. Pokazuję, że dzięki temu oszczędzamy czas, który możemy spożytkować na ciekawsze zajęcia niż stanie w kolejkach. Ponadto dzięki internetowi możemy poznać innych ludzi mających podobne do naszych zainteresowania.

Blog to konieczność, obowiązek, przyjemność?

I przyjemność i potrzeba. Propozycja zawodowa przerodziła się w potrzebę pisania. We mnie stale kłębią się emocje, tematy, którymi chciałabym podzielić się z innymi. Każdy tekst to efekt cieplarniany tego, co się gdzieś dzieje wokół mnie. Pisanie ma jednak i swoje minusy. Od kiedy bloguję i sporo czasu spędzam przy komputerze przytyłam 8 kilogramów, choć staram się uprawiać z mężem nordic walking.

Zapisuję wspomnienia,  robię to  dla swoich wnuków obecnych  i przyszłych prawnuków, żeby mogli kiedyś powiedzieć: mieliśmy babcię-blogerkę  a obecnie moje wnuki mówią o mnie   „my  mamy babcię z werwą”.

Przekazujmy naszą wiedzę rodzinie, dzieciom i wnukom , zapisujmy wspomnienia.

Każdy z nas  ma przecież jakieś i daję słowo wszystkie są ciekawe.

 

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.