Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Stadion X-lecia’

Aby móc przyjąć naszych gości w roku 1982 podczas stanu wojennego już w styczniu zarezerwowałam miejsca w hotelu SOLEC (z siedzibą przy Wisłostradzie), ponieważ w hotelu VERA stacjonowało ZOMO i nie było ludzkiej siły, aby do listopada mogło się stamtąd wyprowadzić. Złożyłam rezerwację na cały hotel, a 6 tygodni przed terminem imprezy miałam dostarczyć szczegółową listę gości przyjeżdżających do Warszawy. Zadanie trudne. Był dopiero początek roku, stan wojenny obowiązywał i nikt w Polsce nie wiedział, co się może wydarzyć w listopadzie, a tym bardziej nikt nie mógł przewidzieć jakie ekipy i czy w ogóle przyjadą do Polski, czy dostaną wizy, czy w ogóle otrzymają przygotowane przeze mnie zaproszenia do udziału w mistrzostwach. Było zbyt dużo  niewiadomych poza naszą chęcią zorganizowania zawodów.

Jak już wspominałam biuro naszego związku oraz kilku innych związków sportowych mieściło się w budynku dawnego PISiTu, (czyli Przedsiębiorstwa Sportu i Turystyki), gdzie dyrektorem był Bolesław Machcewicz (również w przeszłości prezes Polskiego Związku Łyżwiarstwa Figurowego), a następnie Konrad Kaleta późniejszy dyrektor COSTiW, czyli Centralnego Ośrodka Sportu Turystyki i Wypoczynku, późniejszego Centralnego Ośrodka Sportu (tego samego, w którym obecna pani minister Joanna Mucha mianowała zastępcą pana Wieczorka). Tyle tylko, że to było znacznie później, a my teraz wspominamy rok 1982.

Konrad Kaleta, jak pamiętacie, był prezesem Polskiego Związku Szermierczego, w którym pracowaliśmy razem, robiąc wielkie imprezy sportowe jak szermiercze Mistrzostwa Świata Juniorów w Poznaniu w roku 1977 oraz cztery „Turnieje o Szablę Wołodyjowskiego” Barwna, niepowtarzalna i najbardziej pracowita postać ówczesnego sportu, jaką poznałam.

Na drugim piętrze budynku PISiTu (później COSu) było również biuro Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów, gdzie prezesem był Janusz Przedpełski. W roku 1977 Janusz pełnił honorową funkcję przedstawiciela wszystkich związków sportowych z racji wieku i stażu pracy.

„… Był osobą niezwykle popularną, urodził się 9 września 1926 roku w Sochaczewie.  Janusz Przedpełski przez prawie 50 lat pełnił funkcję Prezesa Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów. Po rezygnacji z prezesury w 2006 r., dalej działał, jako aktywny członek Prezydium Zarządu PZPC. W sporcie ciężarowym był od 1952 roku – najpierw w Zrzeszeniu Ludowe Zespoły Sportowe, a od 1956 roku we władzach centralnych Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów. W 1954 roku ukończył kurs instruktorów podnoszenia ciężarów. Rok później zdał egzamin na sędziego tej dyscypliny. W międzynarodowym gronie dał się poznać podczas mistrzostw Europy, jakie w 1957 roku odbyły się w Katowicach. W okresie prezesury Janusza polscy zawodnicy zdobyli ok. 500 medali we wszystkich mistrzowskich imprezach światowej i europejskiej rangi. Janusz był jedynym na świecie sędzią międzynarodowym, który sędziował turnieje w podnoszeniu ciężarów na dwunastu z rzędu Igrzyskach Olimpijskich począwszy od roku 1960, poprzez 1964 Tokio, 1968 Meksyk, 1972 Monachium, 1080 Moskwa, 1984 Los Angeles, 1988 Seul, 1992 Barcelona, 1996 Atlanta, 2000 Sidney, 2004 Ateny włącznie.

Podczas mistrzostw świata i Europy w 1969 roku, które odbyły się w Warszawie, także dzięki jego inicjatywie i usilnym staraniom, powołana została do życia Europejska Federacja Podnoszenia Ciężarów (EWF), a na pierwszego prezydenta wybrano właśnie Janusza Przedpełskiego. Tę funkcję piastował przez 3 kadencje do 1983 roku. Potem otrzymał tytuł Honorowego Prezydenta Europejskiej Federacji Podnoszenia Ciężarów. Przez ponad 10 lat piastował też różne funkcje we władzach Międzynarodowej Federacji Podnoszenia Ciężarów (IWF) – w 1980 roku wybrany został na Wiceprezydenta IWF i pełnił tę funkcję przez 4 lata. Podczas obchodów 100-lecia Międzynarodowej Federacji Podnoszenia Ciężarów, w dniu 3 czerwca 2005 roku w Istambule (Turcja), decyzją Kongresu IWF otrzymał tytuł Honorowego Wiceprezydenta IWF.

Janusz Przedpełski za swoją ponad półwieczną, niezwykle aktywną działalność w sporcie ciężarowym, za pracę nad jego rozwojem w kraju i na arenie międzynarodowej, otrzymał dziesiątki wyróżnień i odznaczeń państwowych oraz Międzynarodowej i Europejskiej Federacji Podnoszenia Ciężarów, a za wkład w rozwój światowego sportu najwyższe odznaczenie Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego – Order Olimpijski.

Dodajmy, że Janusz Przedpełski był absolwentem warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Ukończył specjalizację nauczycielską i podnoszenia ciężarów, mgr wychowania fizycznego, trener I klasy…”. Zmarł nagle 28 sierpnia 2008 r. w kilka dni po tym jak na Lotnisku w Warszawie witał swoich zawodników Szymona Kołeckiego i Marcina Dołęgę wracających z Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Pochowano Go na Wojskowym Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.

Taki był właśnie Janusz Przedpełski, który w roku 1977 w listopadzie stanął na czele komitetu powitalnego związków sportowych Stadionu X-lecia i przywitał nowo powstały Polski Związek Badmintona a wraz z nim mnie, jako sekretarza generalnego. Janusza znałam już od ponad czternastu lat, gdyż pracowałam w sporcie, a spotkania z sekretarzami generalnymi odbywały się wtedy raz na miesiąc. Na Stadionie X-lecia Janusz był dla wszystkich guru sportowym. Niewielkiej postury, ale wielki duchem! Szanowali i lubili Go wszyscy i wszyscy przychodzili do niego po zasięgnięcie opinii w różnych nurtujących ich sprawach. Do takich osób zaliczałam się również i ja. Często przesiadywałam w jego gabinecie ucząc się trudnych meandrów polskiego sportu. Czasy były trudne, wymagania różnych władz bardzo różne, więc tylko wspólne działanie i podobne  spojrzenie na sport pozwalały nam na osiąganie sukcesów. A ja skromny, młody, nowy w branży badmintona pracownik uczyłam się od najlepszych, bo to, że Janusz był najlepszy nie ulegało kwestii. Dlatego pozwoliłam sobie na przytoczenie części Jego życiorysu, dostępnego na stronie Jego Związku (PZPC) abyście moi drodzy wiedzieli o kulisach sportu znacznie więcej. Czasami wydaje się, że sport ot, takie tam przewalanki, takie tam banialuki, jednak jak dla kogo. W naszym sporcie pracowało wielu pasjonatów i wiele osobowości takich jak Janusz Przedpełski, Edward Serednicki,  Józef Okapiec (PZHL), Staszek Różalski, Janusz Wachowiak,  Tadeusz Ulatowski, Bogusław Ryba, Janusz Pawluk, Jan Ślawski, Józef Wiśniewski, Stefan Gregorczyk,  a ja miałam wielkie szczęście uczyć się od najlepszych. I wcale nie jest mi wstyd przyznać się, że właśnie Ci ludzie odcisnęli swoje piętno na moich późniejszych dużych umiejętnościach. Oni byli mistrzami w swoim zawodzie, w swoich życiowych wyborach, a ja jedną z nielicznych kobiet. Bo w owych latach tylko w Polskim Związku Alpinizmu była pani sekretarz Hanna Wiktorowska od roku 1972 przez wiele lat, (wg mnie to Hania pobiła rekord stażu pracy w charakterze sekretarza) i w Związku Piłki Ręcznej w Polsce pracowała pani Zofia  Węcławska, jako kierownik biura no i ja jako sekretarz generalny najpierw w szermierce teraz w badmintonie. Były nas tylko trzy kobiety, a ja bardzo chciałamim dorównać. Teraz po latach mogę powiedzieć, że chyba mi się udało.

Ale powróćmy do Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów. Jak już powiedziałam Janusz wiedział wszystko o sporcie, ale też znał wszystkie najważniejsze osoby, które wtedy mogły pomóc w różnych trudnych sprawach. To On podpowiedział mi, że na Ochocie w Urzędzie Dzielnicowym pracuje wielki kibic sportu człowiek, któremu Dzielnica Ochota bardzo leży na sercu, pan Zbigniew Lippe. Najważniejszym był fakt, iż Zbyszek był najserdeczniejszym przyjacielem Janusza.  Nawet nie wiecie jak ja się ucieszyłam z tej informacji. Przecież Hala Mery była na Ochocie, a  poza nią również  Hotel VERA. Pan Zbigniew Lippe kochał swoją Dzielnicę i bardzo dbał o jej rozwój. To on nocami jeździł z kierowcą zaglądał w najodleglejsza dziurę i sprawdzał, co jeszcze da się zrobić, aby Ochota była piękniejsza. Z mojego punktu widzenia, Warszawianina od lat, mogę powiedzieć jedno, w tym czasie Ochota rzeczywiście wyglądała pięknie, ale też miała naprawdę dobre zaopatrzenie. Po prostu miała szczęście mieć dobrego gospodarza. Pan Zbigniew Lippe był finansistą. Warszawa szybko poznała się na Jego umiejętnościach i dlatego przeszedł do pracy w Urzędzie Miasta, gdzie pełnił funkcję  wiceprezydenta Warszawy w latach 1980 – 1989.

Nie będę opisywała szczegółowo, w jaki sposób nieformalny i formalny dotarliśmy do pana Prezydenta. Powiem tylko tak, pan Zbigniew Lippe po oficjalnym spotkaniu z prezesem i sekretarzem wyraził zgodę i został Patronem Polskiego Związku Badmintona oraz przyjął funkcję Przewodniczącego Honorowego Komitetu Organizacyjnego Międzynarodowych Mistrzostw Polski w badmintonie 1982 r.Krótko mówiąc to dzięki Niemu otrzymaliśmy dodatkowe talony na benzynę,  zgodę  na zakup papieru xerograficznego, przepustki umożliwiające poruszanie się w nocy po Warszawie, przepustki na samochody, dodatkowe talony na benzynę dla  samochodów FSO, które obsługiwały imprezę w ramach sponsoringu (wtedy było to nowe słowo, prawie nieznane w słowniku języka polskiego), mogliśmy zakupić niezbędny papier toaletowy na halę, mydło i pozałatwiać inne ogromne ważne dla sprawy rzeczy, a co najważniejsze……

Dzięki naszemu Patronowi wyprowadziliśmy (na tydzień przed terminem zawodów) jednostkę ZOMO (stacjonująca w hotelu ) bagatelka 220 chłopa z hotelu VERA mieszczącego się przy ul. Wery Kostrzewy w Warszawie. Kierowniczka, nasza pani Jadzia przyjęła nas z otwartymi ramionami, przygotowując Hotel do naszej imprezy w ciągu tygodnia.  Z 220 miejsc, jakimi dysponowała „VERA” tylko 10 miejsc, czyli pięć pokoi dwuosobowych wymagało kapitalnego remontu, pozostałe po gruntownym sprzątaniu, myciu okien i sanitariatów mogliśmy zagospodarować. Moje szczęście było nie do opisania, gdyż w tym momencie odpadła mi organizacja transportu, wynajem trzech autokarów o wątpliwym standardzie, a co najważniejsze spore koszty oraz logistyka kursowania po Warszawie z Hotelu Solec na Halę MZKS MERA, gdyż z hali do Hotelu było tylko kilka minut drogi spacerkiem.

Dlatego tak dobrze pamiętam tamten sławetny rok 1982, stan wojenny i perturbacje z nim związane, ale też nasze mistrzostwo w rozwiązywaniu tamtych problemów. Nieocenionymi w tej materii mistrzami, którzy nam pomogli byli niewątpliwie dwaj serdeczni przyjaciele na co dzień, ludzie zakochani w sporcie nieżyjący już pan Janusz Przedpełski i

Jego Wielki Przyjaciel pan Zbigniew Lippe.

I za to im serdecznie dziękuję.

Przez wiele lat byli moimi mentorami a dzisiaj mogę powiedzieć jedno –
Panowie chapeau bas !

CDN.

ps. zdjęcia Janusza Przedpełskiego otrzymałam od Janka Rozmarynowskiego, pozostałe z mojego archiwum

Zanim opowiem Wam o dalszej historii naszej pracy dla badmintona, o jej rozwoju i o tym jak się ścigaliśmy, kto lepiej, więcej podrzuci pomysłów muszę wrócić na chwile do wpisu poprzedniego. Moi wierni czytelnicy Lech i Olek czytając wspomnienia zwrócili uwagę na to, ze Międzynarodowe Mistrzostwa Polski były organizowane w roku 1982 w listopadzie, a przecież trwał stan wojenny, który był ogłoszony w dniu 13 Grudnia 1981. Tak to prawda. Nasze Mistrzostwa postanowiliśmy zorganizować w stanie wojennym. Byliśmy sportowymi desperatami. Andrzej Szalewicz, prezes Związku na jednym z zebrań Zarządu w swoim wystąpieniu stwierdził, że organizacja tych zawodów w okresie stanu wojennego będzie dla badmintona ogromna szansą. I to była prawda.

Powróćmy, zatem na chwilę do roku 1981. Oto, co na temat wprowadzenia stanu wojennego znalazłam w Wikipedii:

„…Wprowadzony 13 grudnia 1981 roku (niezgodnie z Konstytucją PRL) na terenie całej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej na mocy uchwały Rady Państwa z dnia 12 grudnia 1981 roku, podjętej nie jednogłośnie, na polecenie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (poza konstytucyjnego tymczasowego organu władzy, faktycznie nadrzędnego wobec konstytucyjnych władz państwowych), poparty przez Sejm PRL uchwałą z dnia 25 stycznia 1982 roku. Został zawieszony 31 grudnia 1982 roku, a zniesiono go 22 lipca 1983 roku.

Oficjalnym powodem stanu wojennego była pogarszająca się sytuacja gospodarcza kraju, której przejawami były m.in. brak zaopatrzenia w sklepach (także żywności) i reglamentacja (od kwietnia do października 1981 ponownie objęto systemem tzw. kartek żywnościowych wiele istotnych towarów np. mięso, masło, tłuszcze, mąka, ryż, mleko dla niemowląt itd.), oraz zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego w kraju wobec zbliżającej się zimy. Rzeczywistymi powodami były obawy reżimu komunistycznego przed utratą władzy, związane z utratą kontroli nad niezależnym ruchem związkowym, w szczególności Niezależnym Samorządnym Związkiem Zawodowym „Solidarność” oraz walki różnych stronnictw w PZPR niemogących dojść do porozumienia w kwestii formy i zakresu reform ustroju polityczno-gospodarczego PRL. Istotnym był gwałtowny spadek poparcia społecznego dla polityki komunistów, według badań OBOP już w czerwcu 1981 zaufanie do rządu deklarowało 24% respondentów, działania KC PZPR aprobowało jedynie 6% respondentów, a działania NSZZ „Solidarność” pozytywnie oceniało aż 62% Polaków.

Za najważniejszy argument wprowadzenia stanu wojennego uznano groźbę interwencji zbrojnej przez pozostałe państwa Układu Warszawskiego. Jednak 13 grudnia 1981, w dniu wprowadzenia stanu wojennego, nie zanotowano żadnych ruchów wojsk radzieckich ani zwiększonej komunikacji radiowej w ramach Układu Warszawskiego – o godz. 4: 20 rano Departament Stanu USA wydał komunikat, w którym stwierdził, iż „nie zasygnalizowano żadnego ruchu wojsk radzieckich. Jeszcze 10 grudnia w Moskwie, podczas narady Biura Politycznego KC KPZR, władze ZSRR stwierdziły, iż interwencja w Polsce jest brana pod uwagę, jako ostateczność, tylko na wypadek, gdyby polskie siły bezpieczeństwa, wojsko i PZPR nie mogły sobie dać rady z sytuacją, przy czym obawiano się także antyradzieckiego przewrotu w polskiej armii. W czasie debaty zdecydowany sprzeciw odnośnie interwencji ZSRR w Polsce wyraził radziecki polityk Jurij Andropow, jeden z członków Biura Politycznego KC KPZR. Stan wojenny wprowadzono w 16 miesięcy po strajkach w 1980 r, które doprowadziły do powstania „Solidarności” i odwilży politycznej w Polsce….”

Wprowadzenie stanu wojennego było szokiem dla wszystkich. Pamiętam czołgi na ulicach Warszawy, pamiętam też koksowniki, jakie były rozstawione przy tych czołgach, pamiętam, że moja córka ubolewała, że, pomimo iż jest niedziela nie ma teleranka w TV. Specjalnie się tym nie zmartwiła, a widząc, że ja jeszcze śpię zabrała sanki i poszła pojeździć na górkę w Parku na Sadybie. Jakoś niedługo wróciła i powiedziała, że dziwna ta niedziela, skoro nie ma o tej porze dzieci na sankach. Około dziesiątej rano wszystko było jasne, komunikat w TV odpowiedział na nurtujące nas pytania. W południe dotarli do nas moi Rodzice, którzy przyszli na piechotę ze Śródmieścia. Zupełnie nie wiedzieliśmy jak to teraz będzie, nie mieliśmy pojęcia, co oznaczają słowa „stan wojenny”. Dla mnie kojarzyło się to z najgorszymi opowiadaniami Rodziców dotyczących II wojny światowej. Rozpaczałam, nie wiedziałam, co nas czeka… Nie dyskutuję  tutaj o tym czy stan wojenny był potrzebny, bowiem nie to jest treścią wpisu. Jednak odwołam się do komentarza Czesi z dnia 5.02.2012 dot. Stanu wojennego:”… ciekawy wątek pojawił się w komentarzach burzący obraz stanu wojennego. To nie były dwa lata, gdy cały naród siedział internowany. Owszem były komplikacje, ale większość społeczeństwa po pierwszym szoku przyjęła go z ulgą. Stąd dziś ocena stanu wojennego nie jest jednoznaczna, stąd Jaruzelski dotąd ma zwolenników. A nauka z tego też taka, nic nie jest takie jak się nam wydaje i nic nie jest takie biało-czarne..”

Następnego dnia  po ogłoszeniu stanu wojennego, w poniedziałek jak zwykle wybrałam się do pracy na Stadion X Lecia. Nie jeździła żadna komunikacja, i dokładnie nie pamiętam, ale chyba szłam pieszo na nasz Stadion, co zabrało mi sporo czasu, jednak doszłam i czekałam na to, co przyniesie dzień. Po południu dojechał Andrzej, a że w tym czasie był dyrektorem ZAE „Polon” mógł korzystać ze służbowego samochodu. Andrzej wiedział trochę więcej od nas, ale też nie za dużo. I tak minęło kilkanaście dni aż w końcu zaproszono wszystkich sekretarzy generalnych na naradę, która miała miejsce w dniu 29 Grudnia 1981 r w GKKFiS z udziałem Zygmunta Szulca- Dyrektora Departamentu Zagranicznego, Janusza Koszewskiego oraz Leszka Muszalskiego –dyrektora Departamentu Sportu. Na zebraniu podano nam tryb pracy, jaki będzie obowiązywał w sporcie polskim na obszarze PRL w związku z ogłoszonym stanem wojennym. Oto, co nam przekazano tego dnia:

W pierwszym kwartale 1982 nie będzie wyjazdów do państw kapitalistycznych, wyjazdy do KDL (Krajów Demokracji Ludowej) będą się odbywały zgodnie z planem. Wszystkie wyjazdy na Mistrzostwa Europy i Świata będą realizowane poprzez Biuro Paszportowe w Warszawie przy ul. Koszykowej, muszą one być jednak sygnowane przez Przewodniczącego GKKFiS, którym w owym czasie był Marian Renke. Wyjazdy zagraniczne i udział w zawodach dotyczył tylko i wyłącznie seniorów. Odwołano wszystkie wyjazdy dla juniorów, klubów sportowych i okręgowych związków sportowych.

Udział działaczy związków sportowych w kongresach będą akceptowane w wyjątkowych wypadkach.

Leszek Muszalski, jako dyrektor Departamentu Sportu poinformował również o szkoleniu zawodników:

Szkolenie seniorów i młodzieży w kategorii do 23 lat będziemy realizować od marca 1982 r, w kontaktach z KDL ami od miesiąca Lutego, pod warunkiem, że wymiana zawodników planowana była i znajduje się w kalendarzu imprez danego związku sportowego. (Kalendarz imprez to plan (zestaw) zgrupowań i zawodów międzynarodowych w kraju i za granica, jak również plan turniejów i zawodów krajowych oraz mistrzostw Polski indywidualnych i drużynowych w tym zawodów ligowych opracowanych przez trenera kadry narodowej wraz z Wydziałem Gier).

AZS miał występować pod firma Akademii Wychowania Fizycznego, zaś wszystkie zawody krajowe juniorów zostały odwołane. Zawody okręgowe wymagały osobnej decyzji władz wojewódzkich, zaś wyjazdy działaczy obserwatorów miały być rozpatrywane przez Komisję Zagraniczną GKKFiS indywidualnie.

Tego samego dnia odbyło się zebranie Prezydium naszego Zarządu, na którym złożyłam szczegółową relację ze spotkania sekretarzy generalnych w GKKFiS. Na zebraniu obecni byli Andrzej Szalewicz, Jadwiga Ślawska, Ryszard Lachman, Jerzy Suski (nieobecni Janusz Łojek z Kielc i Stefan Rzeszot). Ustaliliśmy, że w związku z wyłączenie telefonów i zakazem wysyłania przesyłek listowych postanowiliśmy organizować zebrania Prezydium w styczniu, 1982 co środę, i tak kolejne zebrania miały się odbyć w dn. 6, 13, 20, 27 Styczeń 1982, a natychmiast po uzyskaniu możliwości nadawania listów miałam rozesłać komunikat z informacjami dotyczącymi rozgrywek I ligi, ogólnopolskich turniejów klasyfikacyjnych oraz informacje o planowanych zebraniach. Odwołano zebranie Zarządu planowane na dzień 21.01.1982 r. gdyż nie wiedzieliśmy nic o możliwości dojazdu członków zarządu do warszawy, a tak w ogóle wiele rzeczy nie wiedzieliśmy oprócz tych, które nam podano na omawianym zebraniu.

Kolejne zebrania Prezydium odbywały się zgodnie z naszym planem i tak w dniu 6.01 Omówiliśmy sposób realizacji kalendarza imprez opracowaliśmy komunikat do rozesłania, w dniu 13.01 uszczegółowiliśmy projekt regulaminu Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży oraz dyskutowaliśmy na temat rozwoju badmintona do roku 1984. Przygotowaliśmy też regulamin powoływania zawodników do kadry narodowej oraz regulamin nagród dla zawodników za osiągnięcia sportowe. Ja informowałam o kolejnych zebraniach w GKKFiS na podstawie tych informacji opracowaliśmy komunikat w sprawie rozgrywek naszego Związku oraz terminarza zebrań Prezydium. W pierwszym kwartale 1982 r odwołaliśmy organizację zebrań Zarządu. Komunikat rozesłałam do klubów, okręgów, członków Zarządu i Prezydium. Ustaliliśmy tez termin zebrania z prezesami okręgów na dzień 9.02.1982 r. Kolejne zebrania w dniu 20.01.1982 r odbyło się zgodnie z planem i było poświęcone programowi rozwoju badmintona, zatwierdzeniu regulaminu powoływania zawodników do kadry narodowej, zatwierdziliśmy też regulamin nagród dla zawodników. W dniu 27.01 Na planowanym zebraniu ustaliliśmy plan pracy prezydium na miesiąc Luty z terminami zebrań w dniach 8 zebranie z prezesami okręgów i 24 Lutego w Warszawie oraz 10 w Warszawie a 27 Marca wyjazdowe zebranie w Głubczycach ( niekoronowanej stolicy polskiego badmintona, która leży 60 km od Opola na południe, zresztą stamtąd pochodził sekretarz KC PZPR Zbigniew Michałek, dyrektor PGR Głubczyce, człowiek zakochany w głubczyckim a przez to i polskim badmintonie). Na tym zebraniu również omawialiśmy sprawę zakupu lotek Wessa, ustaliliśmy, że informacja zostanie przekazana klubom, oraz rozdzieliliśmy dla zawodników otrzymane 20 sztuk rakiet od Wiesława Świątczaka, który grał w Berlinie zachodnim, a w zamian za wyrażona zgodę kupował dla naszych zawodników wysokiej klasy rakiety w cenie 8000 zł za rakietę marki Yonex i 5000 zł za rakietę marki Carlton. Rakietki rozdzieliliśmy następującym zawodnikom: Ewa Rusznica 1 rakieta Yonex, Grzegorz Olchowik 2 szt. rakiet Carlton, Jerzy Dołhan 2 szt. Yonex, Staszek Rosko 2 Yonex, Kazimierz Ciurys 2 Yonex, Zosia Żółtańska 2 szt. Carlton, Basia Zimna 2 szt. Carlton, Bożena Siemieniec 2 szt. Carlton, Marzena Rogula 1 Carlton, Ela Utecht 1 Marzena Rogula,Carlton, Norbert Węgrzyn 2 szt. Carlton, Jerzy Gwóźdź 2 szt. Carlton, Piotr Rduch 2 szt. Carlton, Brunon Rduch 2 szt. Yonex, Jacek Hankiewicz 2 szt. Carlton.  Oczywiście mogłabym dalej opisywać kolejne zebrania Prezydium, kolejne podjęte uchwały, kolejne zrealizowane akcje, ale, po co? W tym krótkim wpisie chciałam tylko pokazać, że pomimo ogłoszonego stanu wojennego byliśmy osobami zdeterminowanym na realizację powierzonych nam spraw i od nas samych zależało, co zrobimy i co będziemy chcieli zrobić, a że podjęliśmy decyzję o tym, aby nie siedzieć z założonymi rękoma, tylko spokojnie pracować pomimo niebywałych trudności, realizowaliśmy nasz plan z żelazną konsekwencją. Uważam, że wielka w tym zasługa Andrzeja Szalewicza ówczesnego prezesa Związku, który mądrze zarządzał pracami prezydium jak i spotkaniami z działaczami okręgowymi. Niestety sam został w maju wyrzucony z pracy, o czym dowiedział się na pochodzie pierwszomajowym. Przyczyna była prozaiczna nie pozwolił zwolnić z pracy swoich najlepszych pracowników- czterech konstruktorów w ZAE POLON- działaczy „Solidarności” a także jak to wynikało z pisma za brak określenia swojego światopoglądu społeczno-politycznego.

Ale o tych i innych sprawach napiszę w kolejnym wpisie, już dziś zapraszam!

Wasza Jadwiga

Międzynarodowe Mistrzostwa Polski były etapem w przygotowaniach do zorganizowania Mistrzostw Europy. Istnieliśmy już pięć lat, od roku, wielkie imprezy odbywały się w Warszawie, w tym Indywidualne Mistrzostwa Polski. Aby móc zorganizować wielkie zawody w badmintonie potrzeba było przygotować wyspecjalizowany zespół odpowiadający za poszczególne działy takie jak: sędziowie (zarówno prowadzący jak i liniowi), sekretariat zawodów, ekipę techniczną przygotowująca halę do zawodów, zakwaterowanie i wyżywienie ekip, hostessy, – czyli opiekunki poszczególnych ekip zagranicznych, osoby odpowiedzialne za transport. Harmonogram prac przygotowań do zawodów opracował Julian Krzewiński a Prezydium Zarządu odbyło trzy spotkania w terminie pomiędzy 5.10 -25.11 roku 1982, dopracowujące ostateczną wersję harmonogramu oraz ustalając osoby odpowiedzialne za poszczególne działy organizacji zawodów. Funkcję Sędziego Głównego pełnił Janusz Musioł z Wrocławia, za pracę sekretariatu a także sędziów odpowiadał Julian Krzewiński z Warszawy, za ceremonię wręczania nagród jak również za nagrody Lesław Markowicz z Olsztyna, Marek Idzikowski z Warszawy i Ryszard Płonek z Łodzi za sędziowanie, Janusz Łojek z Kielc za opracowanie i przygotowanie oraz druk wszystkich niezbędnych materiałów wydawniczych (programu, nalepek, koperty FDC i stempla do wydania przez Pocztę Polską, identyfikatorów, proporczyków) Wiesław Sowiński z Gdańska odpowiadał za zakwaterowanie w Hotelu Grand. Krzysztof Pisarski odpowiadał za dekoracje (banery sponsorskie) na Hali Mera. Za przyjazdy i wyjazdy  ekip zagranicznych- rozesłanie w terminie 4 miesięcy przed zawodami zaproszeń, zakwaterowanie ekip, wypłatę kieszonkowego, załatwienie tłumaczy dla ekip zagranicznych, za przygotowanie na czas materiałów propagandowych, dekoracji na hali „Mera” odpowiadała Jadwiga Ślawska. Dodatkowo Zarząd upoważnił mnie do poczynienia starań celem znalezienie dodatkowych sponsorów dla tych mistrzostw. Ustalono, że ekipy zagraniczne, reprezentacja Polski, sędziowie, rada trenerów, zostaną zakwaterowani w Hotelu Solec. (Dzisiaj ten hotel nie istnieje, został rozebrany a w tym samym miejscu postawiono Hotel Etap przy Wisłostradzie). Ustalono również, że najważniejsza nasza impreza powinna być transmitowana przez TVP, co pomoże w jej rozpropagowaniu oraz ułatwi przyznanie nam organizacji Mistrzostw Europy gr B a także umożliwi pozyskanie dodatkowych pieniędzy na rok 1983. Tą sprawą zajął się Ryszard Lachman, który wyrobił sobie bardzo dobre kontakty z dziennikarzami prasy radia i telewizji.

Jest rok 1982! Dlaczego tak wiele ekip chciało startować w Warszawie? To jest dobre pytanie. Po pierwsze byliśmy państwem zza „żelaznej kurtyny”, ponadto wiedząc, że Polska nie jest atrakcyjnym krajem w Europie (!) naszych gości mogliśmy zaprosić tylko i wyłącznie oferując im atrakcyjne warunki pobytu. Jakie? Otóż oferowaliśmy im bezpłatne zakwaterowanie i wyżywienie a także skromną wypłatę kieszonkowego. Podróż musieli opłacić sami.  I jeszcze jedna uwaga. Międzynarodowe Mistrzostwa Polski w latach 1981 -1989 rozgrywane były w Listopadzie lub na początku Grudnia. Wtedy obowiązywał następujący program zawodów: 25.11.82 – przyjazdy ekip, 26.11 godz.11 odprawa techniczna, a w godz. 8.00-10.00 wycieczka dla zawodników zagranicznych i trenerów, 26.11 – w godz.12.00 – 14.00 gry treningowe, godz.14.00 – 20.00 gry eliminacyjne zaś o godz.16.30 króciutkie otwarcie imprezy. 27.11 – godz.9.00 – 18.00 cd gier, 19.00 uroczysta kolacja w Wilanowie, 28.11 w godz.9.00 – 12.00 półfinały i 12.00 – 15.00 Finały. Były to jedne z ostatnich zawodów w roku kalendarzowym i można było wydać na przyjazd do Polski pozostałości pieniędzy z budżetów różnych państw. A my z tego korzystaliśmy, oferując warunki pobytu jak napisałam powyżej mogliśmy zabezpieczyć naszym zawodnikom udział w zawodach międzynarodowych za granicą na rok następny oczywiście na koszt zagranicznych organizatorów, jako rewanż za udział w naszych Międzynarodowych Mistrzostwach Polski.

Zmiana terminu z listopadowego na marcowo – kwietniowy nastąpiła znacznie później, wtedy, kiedy IBF opracował i przyjął regulamin kwalifikacji do Igrzysk Olimpijskich wyznaczając termin kwalifikacji na rok przed Igrzyskami to znaczy: kwalifikacje, (czyli turnieje międzynarodowe, które organizowano w tym okresie po zgłoszeniu do IBF i uzyskaniu sankcji wchodziły do cyklu turniejów kwalifikacyjnych do Igrzysk Olimpijskich) a rozpoczynały się w dniu 1 kwietnia roku 1991 i trwały do dnia 30 kwietnia roku 1992. Aby lepiej zrozumieć obowiązujący system kwalifikacji do Igrzysk Olimpijskich, regulamin oraz zawody rozgrywane w ramach tychże kwalifikacji przygotuję oddzielny wpis poświęcony temu tematowi.

Wracając do roku 1982 należy zauważyć, że niektóre ekipy wyjeżdżały bezpośrednio po zakończeniu eliminacji, bądź po półfinałach, kiedy ich zawodnicy zakończyli udział w zawodach. Ostatnie ekipy wyjeżdżały po finałach w tych zawodach w dn.29.11.82. Full pakiet oferowany naszym zaprzyjaźnionym federacjom obejmował również udział w uroczystej kolacji, które były organizowane z okazji mistrzostw. Co roku wyszukiwałam atrakcyjną restaurację, gdzie można było smacznie zjeść za niewielkie pieniądze. W roku 1982 była to restauracja Zajazd Pod Dębami  w Wilanowie. Właśnie w Wilanowie pracował mój serdeczny Przyjaciel Henryk Pańko, który był jej szefem (przedtem był szefem restauracji w Hotelu Europejskim i Bristolu, gdyż te dwa hotele miały jedną Dyrekcję). Z Henrykiem znaliśmy się od czasów szermierki i bardzo się lubiliśmy. To w Hotelu Europejskim niezmiennie od lat mieszkali zawodnicy startujący w Turnieju „ O Szablę Wołodyjowskiego”, ( a przecież ja organizowałam czterokrotnie ten turniej, jako sekretarz generalny Polskiego Związku Szermierczego) stąd nasza zażyłość i sympatia. Wiele imprez, wspólne kłopoty, no jeden z ważniejszych powodów – Jego małżonka szyła i haftowała bardzo piękne jedwabne proporce, które były znane w całej Europie, a badminton z nich słynął. Właśnie Henryk zaproponował mi zorganizowanie kolacji w Wilanowie, naprzeciwko Pałacu w pięknym otoczeniu Pałacu Wilanowskiego, który był dodatkowym magnesem. Troska o zawodników polskich i zagranicznych o sędziów, o VIP-ów spowodowała, że goście chętnie odwiedzali Polskę –Warszawę. Nie pamiętam dokładnie menu, tym niemniej mogę powiedzieć, że restauracja Pod Dębami słynęła z polędwicy tournedos a także z pysznych deserów. Oczywiście były przekąski i jakaś zupa w kokilce. Wtedy jednak nie myślałam, że będę kiedyś pisała wspomnienia, a istotną ich częścią będą przepisy kulinarne. Dlatego przepraszam bardzo, ale tych szczegółów nie pamiętam.

Listopad był miesiącem bardzo pracowitym, Prezydium odbywało swoje zebrania kilka razy a ja musiałam referować stan przygotowań do imprezy. Pamiętam dokładnie jedno z zebrań, odbyło się ono w dniu 19.10.82 R, na którym przedłużono do czerwca 1985 r umowę o pracę z Ryszardem Borkiem, trenerem kadry narodowej. Pamiętam również ten dzień, ponieważ GKKFiS wyraził pisemną zgodę na powierzenie mi dodatkowej funkcji kierownika wyszkolenia (moja koleżanka Irena kierownik wyszkolenia PZBad do roku 1981 wyjechała za granicę, i od jej wyjazdu na tym stanowisku był vacat), w ramach, której miałam zajmować się przygotowywaniem i wydawaniem materiałów szkoleniowych, tłumaczeniem i przygotowaniem ich do druku, prowadzeniem dokumentacji szkoleniowej, mobilizacją rady trenerów do opracowania II części skryptu szkoleniowego, opracowywaniem wszelkiej dokumentacji w zakresie szkolenia dla Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Sportu. Do mojego zakresu obowiązków nie należało: ustalanie reprezentacji oraz kadry narodowej, polityki startowej zawodników, za którą odpowiadał Rysiek Borek.

Kolejne spotkania przed zawodami uszczegóławiały scenariusz naszych przygotowań, ustalały, kto odpowiada za zawodników przylatujących do Warszawy na Lotnisko Okęcie (R. Lachman i B. Woźnicki –tłumacz) a kto odbiera ludzi z Dworca PKP (W. Sowiński i T. Smardzewski). W Hotelu Solec pracowało biuro zawodów, gdzie ja wraz z paniami z Biura PZBad kwaterowałyśmy ekipy, wydawałyśmy torby z przygotowanymi skromnymi upominkami oraz wypłacałyśmy kieszonkowe, rozliczałyśmy koszty podróży sędziom, organizatorom, zawodnikom, trenerom i innym uprawnionym osobom.  Zorganizowaliśmy także konferencję prasową w Biurze Polskiego Związku Badmintona na Stadionie X lecia ( dzisiaj nie istnieje, a ja tę właśnie siedzibę badmintona wspominam z nostalgią w głosie, ponieważ od roku 1978 do 2008 budynek przy Stadionie był naszą opoką..

http://www.youtube.com/watch?v=pv8u5xwBUiE   (znaleziono w necie) 

I choć nie był on efektowny, miał podłe zaplecze, brak było odpowiednich toalet, nie było właściwie niczego, tam właśnie przez lata pracowaliśmy w warunkach ubogiego krewnego, z tele-faxem, którego nikt nie chciał obsługiwać, ale my tak, z xero, którego nikt nie chciał obsługiwać, ale Renia go obsługiwała oraz z pęczniejącym coraz bardziej magazynem, w którym gromadziliśmy zdobyty sprzęt dla zawodników rakietki, dresy, koszulki, spodenki, skarpetki, naciągi, owijki do rakiet). Za magazyn odpowiadała Renia Jarnutowska, która prowadziła dwa rodzaje kartotek jedna ilościowo- jakościowa dotyczyła zdobytego sprzętu i wprowadzała go na stan wg asortymentu, druga kartoteka dotyczyła poszczególnych zawodników, którzy ten sprzęt otrzymywali, tak, aby było wiadomo, kto jakim dobrodziejstwem inwentarza dysponuje. Krysia Perkowska była nasza księgową a Teresa Głażewska Nowak zajmowała się organizacją wyjazdów zagranicznych i sekretariatem Biura.

A wiecie, że każda wykonana kopia xero musiała być zapisana, kto, co i po co, aby w razie kontroli z Urzędu Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk z ul. Mysiej 2 można było się wyliczyć z papieru xero? My tam mieliśmy swój Związek, swój mały świat, świat sportu i ludzi, którzy chcieli coś osiągnąć. Wielu ludzi, którzy przychodzili, pomagali, siedzieli z nami nocami, choć nie dostawali za to złamanego grosza tylko dobre słowo jak Rafał Cygielski, który był twórcą jednego ze znaczków do klapy z konturami mapy Polski i lotką, Jurek Suski, Julek Krzewiński, Rysiek Lachman, Stefan Rzeszot , tak tak(!) ten sam wielki redaktor polskiego sportu i TVP sport, wspólnie pijąc herbatę i kawę zajadając upieczone przez Renię ciasto. W tym marnym budynku z nieszczelnymi oknami, gdzie w zimie śnieg leżał na parapetach mieściły się takie związki sportowe jak: Polski Związek Akrobatyki Sportowej, Polski Związek Rugby, Polski Związek Podnoszenia Ciężarów, Polski Związek Łyżew Figurowych, Polski Związek Hokeja na Lodzie, Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego, Związek Piłki Ręcznej w Polsce (zauważyliście, że ten jeden jedyny inaczej się nazywa? Tak, bo skrót PZPR – Polski Związek Piłki Ręcznej nie mógł być używany, ten skrót należał do jedynej słusznej siły klasy robotniczej i do jego Partii!!!) Polski Związek Badmintona, i COS SPORTFILM, a także Polski Związek Tenisa Stołowego. To był nasz mały świat sportu polskiego, bez wygód, bez komputerów, z telefaxami, starym xero, cenzurą, gdzie pracowaliśmy i w ramach swoich możliwości przygotowywaliśmy naszych zawodników do startu w wielkich imprezach sportowych. O tym i innych sprawach ważnych i ważniejszych napiszę w kolejnym odcinku, zapraszam! 

Cdn.

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.