Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘red Włodzimierz Frąckiewicz’

Około 9 rano, a może trochę później, przyjechałam do maleńkiego miasteczka za Wałbrzychem. Nie wiem jak to się stało, ale pod wskazany adres dojechałam pytając tylko raz o drogę. Może dlatego, że samochód był oflagowany, oblepiony znakami Polskiego Komitetu Olimpijskiego, z napisem „ Fiat sponsor reprezentacji olimpijskiej, sponsor Polskiego Komitetu Olimpijskiego”. Jechało mi się jak po „maśle”. A może sprawa, jej ranga i powaga sytuacji pomagały mi w tej podróży? Jednym słowem dojechałam szczęśliwie pokonując prawie 500 km. Pamiętam ten dzień, słoneczny i taki radosny, ciepły, z podmuchami wiosny i zapachem ziemi i roślin budzących się do życia. Przed klatką stała jakaś sąsiadka. Na moje pytanie o pana Rajmunda ,padła krótka odpowiedź: Tak to tutaj na pierwszym piętrze. Krótkie pukanie, drzwi otworzyła Pani, jak się później okazało Jego żona. Poprowadziła mnie do pokoju, w którym na fotelu siedział jej mąż, autor listów wysłanych do PKOL, pan Rajmund. Powitanie serdeczne i rozmowa. Na początku trochę niezręczna, z dłuższymi przerwami, z ciszą zapadającą zbyt często. Biorę sprawy w swoje ręce. Przedstawiam się, opowiadam o moim mężu, o Polskim Komitecie Olimpijskim i o sobie. Opowiadanie o mnie i mojej pracy w sporcie zajmuje mi chwilę, ponieważ staram się nawiązać kontakt. Siedzę z jednej strony stołu  popijając herbatę, pan Rajmund z drugiej, zaś żona oraz córka i syn siedzą z boku, nie przeszkadzają, jak również nie wtrącają się do rozmowy. W pewnym momencie przypominam sobie, że mam list Prezesa PKOL do Pana Rajmunda, który mu wręczam i wtedy sytuacja zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Już wiadomo, że jestem tą właśnie osobą, na którą czekano od dłuższego czasu. Już wiadomo, że mam upoważnienie do działania w imieniu PKOL, już wiadomo, że jestem wysłannikiem, który ma pomóc w odebraniu materiałów i przekazaniu ich do Muzeum Sportu. Atmosfera się rozluźnia, spędzam kilka  godzin na bardzo miłej pogawędce zarówno z Panem Rajmundem jak i Jego Małżonką oraz córką i synem. Pijemy kawę, jemy ciasto, nie wiem doprawdy kiedy upływają nam kolejne godziny. Około drugiej po południu stwierdzam, że muszę już wracać, tak się umówiłam z moją Rodziną. Opowiadam o wnuczce, czteroletniej panience, która właśnie z prababcią Marcysią urzęduje u nas w domu. Ponieważ dokumenty Pana Rajmunda były spakowane w kartony, obiecuję, że każde pismo zostanie przeze mnie opracowane, zapisane, skatalogowane i wtedy wszystkie materiały zostaną przekazane do Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie za pokwitowaniem, które będzie przesłane na adres darczyńcy listem poleconym.

Wróciłam do Warszawy mając w oczach obraz człowieka siedzącego od lat w fotelu, mimo tego, pogodnego, uśmiechniętego, otoczonego Rodziną, która go kocha i szanuje. W sierpniu 1994 roku otrzymałam następujący list:

„… Miła mojemu sercu Pani Jadwigo! Odpisuję tym razem na adres Fundacji. Dostałem dziś list od Pani i ze smutkiem stwierdziłem, że mój list wysłany listem poleconym na Pani adres domowy, nie dostał się do Pani rąk. Wysłałem ten list na drugi dzień po otrzymaniu od pani powiadomienia, że wszystkie moje dokumenty przekazała Pani do Muzeum Sportu i Turystyki. Zawiadomiłem Panią w tym liście i potwierdzam w dniu dzisiejszym o ogromnej wdzięczności mojej za starania, jakie włożyła Pani w tą sprawę, ażeby wszystkie te dokumenty miały tak jasny wyraz objaśniający mój wysiłek dokumentujący wyraźnie, że w czasie mojej pracy wykonałem ogółem 1210 dwugodzinnych pokazów atletycznych oraz, że w moich występach nie opuściłem ani jednego województwa w naszym Kraju, a nawet w niektórych występowałem dwu i trzykrotnie. Jestem Pani oraz Jej Szanownemu Małżonkowi za Ich staranie niewymownie wdzięczny…. Dziękuję też za piękne zdjęcie, które otrzymałem. Pani prześliczna buzia uśmiechnięta będzie teraz zawsze przy mnie i będzie rozjaśniać moje smutne dni kalekiego starca. Dziękuję też Pani za karteczkę z Pani podróży. Czekam też na październik w moim życiu niezmiernie ważny, bo powinien być potwierdzeniem, że moje ciężkie życie, które poświęciłem jako żołnierz dla obrony Ojczyzny i jako sportowiec dla reprezentowania idei sportowych, nie poszły na marne i zostały właściwie docenione…”. Wymiana korespondencji trwała i mniej więcej co tydzień otrzymywałam listy odpisując na wszystkie skrupulatnie, a nawet wysyłając kartki i krótkie listy z moich podróży do Lozanny, Birmingham, Glasgow, czy innych miejsc, gdzie mieliśmy zawody w badmintonie lub też wyjeżdżałam w sprawach olimpijskich , a z tym wiązał się moje udział w  konferencjach marketingowych organizowanych przez MKOL w różnych miastach Europy jak Limassol, Florencja , Londyn, Spała, Lozanna, Kopenhaga, Denver, Colorado Springs, czy różnemiejscowości w Polsce. Starałam się napisać i wysłać dwa, trzy zdania, aby Pan Rajmund uczestniczył choć trochę w moim zwariowanym i szybkim życiu. Obowiązki służbowe związane z pracą w Polskiej Fundacji Olimpijskiej, kolejne umowy sponsorskie negocjowane przeze mnie oraz Arka B, pełnienie funkcji Prezesa Polskiego Związku Badmintona znacznie ograniczały mój wolny czas, jednak zawsze znalazłam chwilę, aby napisać krótki list do Pana Rajmunda.  Pod koniec listopada kapituła „Wawrzynu olimpijskiego”  Polskiego Komitetu Olimpijskiego ogłosiła wyniki konkursu. Oto one:

1994 rok

w zakresie fotografii

Wyróżnienia
Józef Krzywdziński – za 12 prac czarno-białych
Tadeusz Kowalski – wyróżnienie za portrety sportowe

w zakresie sztuk plastycznych Brązowy Wawrzyn
Edward Łagowski – „Kajakarz górski”, „Wioślarze”, rzeźba na kolumnie „Olimpijczyk”
Ewa Krynicka – „Gimnastyczka” i „Gol”

w zakresie literatury

Złoty Wawrzyn
Bogdan Tuszyński – „Przerwany bieg”, „Radio i Sport”, „Sportowe Pióra”

Srebrny Wawrzyn
Raymund Paprzyca-Niwiński – „Nigdy nie dałem kopnąć się w…”

Brązowy Wawrzyn
Elżbieta Duńska-Krzesińska – „Zamiatanie warkoczem”

Pomimo wielu obowiązków, pomimo zawodów w badmintonie oraz bardzo napiętego harmonogramu prac w PKOL, Andrzej dał się namówić na wyjazd do Pana Rajmunda i wręczenia mu dyplomu „Wawrzynu Olimpijskiego”. Pojechaliśmy samochodem, aby móc odbyć tę podróż w jeden dzień, na więcej brakowało czasu. Oto list jaki w  styczniu 1995 r otrzymałam : ”… Pani list z pozdrowieniami i zdjęciami Waszego pobytu w Boguszowie i u Was na Świętach ogromnie nas wszystkich ucieszyły. Zdjęcia były piękne. Dostojeństwo Pana Andrzeja wręczającego mi Dyplom Wawrzynu Olimpijskiego po prostu biło z Jego twarzy.(-) Pani Jadwigo, Pani jest u schyłku moich dni, jedyną osobą, która z niewiadomych dla mnie powodów schyliła się nad moim losem, zapisanym w mojej książce, podała mi swoją kochana dłoń w pracowitym geście, spisała te moje sportowe wysiłki w jedną całość i dokonała tego, że nawet za sto lat po moim odejściu w nicość, ktoś przeczyta, że był jakiś Paprzyca, co tam coś zrobił dla swojej ukochanej Ojczyzny i dla sportu…”. Kolejny list otrzymałam w maju 1995 r. jako odpowiedź na moją korespondencję wysłaną z Lozanny. Nie będę przytaczała całości bardzo serdecznego listu tylko dwa a może trzy najważniejsze zdania: ”…Pytasz się Kochana Dziecinko co u nas się dzieje. Wyobraź sobie że przed kilku tygodniami odwiedził nas z Telewizji Polskiej program I redaktor Pan Frąckiewicz, mówiąc, że chce zrobić film dokumentalny z mojego życia.(-). Zakończył robić zdjęcia 13 kwietnia. Obiecał ukazanie się filmu w miesiącu maju lub czerwcu w programie pierwszym, który ma mieć tytuł „Zawsze po godzinie 21ej w Środy- film dokumentalny”.  Następne listy odebrałam 1sierpnia, a kolejny  otrzymałam dzień przed moimi imieninami  to jest 14 października 1995 r. Oto on:

”… Szanowna Pani Jadwigo,

Wczoraj otrzymaliśmy od Pani list z Londynu. Dziękujemy za pamięć. Niestety mój Kochany tato , nie zdążył go już przeczytać. Zmarł 3.10.95 roku rano o czwartej godzinie. Jak Pani wie, ostatnie 14 lat przesiedziane w domu, były dla niego niezwykle ciężkie. Ostatnie tygodnie zaś, były pasmem cierpień i bólu. Dla nas mimo swego odejścia, zawsze będzie z nami i zawsze będziemy odczuwali jego obecność i opiekę. Był człowiekiem szczególnym i dlatego tak trudno pogodzić się nam z jego odejściem. (-) O ile to jest możliwe, prosimy również o utrzymywanie z nami kontaktu listownego. Jeszcze raz za wszystko Państwu dziękujemy, ja, moja mama i cała rodzina. Z Szacunkiem Joanna Niwińska”. Kolejny list od Joanny otrzymałam w styczniu 1996 r z informacją o operacji jaką przeszła Pani Eugenia, żona Rajmunda, cytuję: ”… Przed Świętami ukazał się w programie I TVP program o ojcu. Realizował go red. Włodzimierz Frąckiewicz, jeszcze wiosną. Tato czekał dobrych parę  miesięcy no i oczywiście emisja nastąpiła trochę za późno. To tyle wieści, pozdrawiam w imieniu Mamy i brata, Aśka Niwińska…”

Oto cała historia Mojego Przyjaciela Rajmunda, człowieka dla którego słowo Ojczyzna nie było czczym słowem, a o którym tak pięknie napisał w jednym ze swoich listów do mnie:

„… wszystko poświęciłem  dla wolności mojej Ojczyzny, a właściwie aby być godnym w swoich oczach chwały wojennej moich przodków…”

O swoim Wielkim Przyjacielu Rajmundzie o Jego trudnym życiu i przyjaźni zawartej na chwilę,  a może zbyt późno

wspominała

Wasza Jadwiga

ps. Jest rok 2019. Dzisiaj rano w dniu 24.03.2019 r.  otrzymałam wiadomość od pana Sławomira Juszczaka dotyczącą pana Rajmunda Paprzycy Niwińskiego. Otóż Rada Miasta Boguszów Gorce przychyliła się do wniosku pana Juszczaka i chce upamiętnić wspaniałego człowieka żołnierza AK Pana Niwińskiego.

Pan Juszczak poprosił mnie o przesłanie moich opowiadań,  dotyczących spotkań w Boguszowie. Jestem taka szczęśliwa i dumna! Nasze starania nie poszły na marne. Pan Rajmund Paprzyca Niwiński będzie należycie uhonorowany. To nic , że zajęło to wiele lat, bo przecież od śmierci minęło  dwadzieścia cztery lata.  żyjemy, dopóki trwa pamięć o nas!

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.