Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Polski Związek Judo’

dr Maria Rotkiewicz

dr Maria Rotkiewicz

Kilka dni temu napisałam post o klubie AZS AWF Warszawa- moim pierwszym wielkim klubie sportowym, w którym zaczynałam swoją przygodę ze sportem. Obiecałam wszystkim krótką notkę dotycząca książki- albumu, którego autorem jest dr Marii Rotkiewicz.  Nie umiem pisać krótkich notek, stąd pozwoliłam sobie na zacytowanie tekstu mojego kolegi Henryka Urbasia, rzecznika prasowego PKOL: „ Dociekliwość i rzetelność dr Marii Rotkiewicz jest znana. Kolejnym jej potwierdzeniem jest właśnie ta, licząca przeszło 350 stron, starannie wydana publikacja. W oparciu o materiały archiwalne przebogaty materiał fotograficzny wyszperany nie tylko w zasobach klubowych, ale i wielu zbiorach prywatnych, wreszcie wspomnienia samych uczestników opisywanych wydarzeń- spod pióra pani Marii wyszła wspaniała monografia sportowej aktywności bielańskiej AWF i jej klubu AZS. Klubu, który wychował i do wysokiej formy reprezentacyjnej doprowadził

od lewej prof. Stanisław Tokarski wielokrotny mistrz w judo, Jadwiga , Waldemar Sikorski b.trener kadry narodowej w judo wszyscy AZS AWF Warszawa

od lewej prof. Stanisław Tokarski wielokrotny mistrz w judo, Jadwiga , Waldemar Sikorski b.trener kadry narodowej w judo wszyscy AZS AWF Warszawa

dziesiątki wybitnych zawodników- późniejszych mistrzów olimpijskich, czempionów Europy i świata. Klubu, w którym przez lata pracowało (zresztą pracuje nadal) niemało najwyższej klasy szkoleniowców. Praca ta prezentuje sięgające jeszcze okresu międzywojennego sportowe tradycje poprzednika AWF, czyli CIWF, a potem kolejne sekcje działające po 1949 roku w ramach uczelnianego klubu AZS, a było ich łącznie -bagatela- aż 29! Zawodnicy, trenerzy i

sekcji judo AZS AWF Warszawa od lewej Roman Kwaterski, Stanisław Tokarski, Włodzimierz Lewin, Antoni Zajkowski srebrny medal IO Monachium 1972, Jadwiga i Waldemar Sikorski trener judo

sekcji judo AZS AWF Warszawa od lewej Roman Kwaterski, Stanisław Tokarski, Włodzimierz Lewin, Antoni Zajkowski srebrny medal IO Monachium 1972, Jadwiga i Waldemar Sikorski trener judo

działacze- o nich wszystkich oraz o wynikach, jakie dzięki wspólnej zgodnej pracy osiągnęli – można w tej książce przeczytać. A przy okazji powspominać, i to z sentymentem, bo taka lektura wyraźnie odmładza.”

Jedną z takich sekcji, zresztą mistrzowskich była sekcja judo, o której napisałam w poście z dnia 30.05.2014 r. http://www.okiemjadwigi.pl/moj-azs-awf-warszawa/. Druga sekcją, z którą ściśle współpracowałam kilka lat później była sekcja szermierki. Z tymi dwiema byłam bardzo związana emocjonalnie a później zawodowo. Obydwie zostawiły trwały ślad na wiele późniejszych lat mojej pracy w sporcie oraz w tworzeniu nowej dyscypliny – badmintona – w Polsce. Bez edukacji w judo, i w szermierce, bez wielu świetnych trenerów, organizatorów, śmiem twierdzić, że nie osiągnęłabym tego, do czego doszliśmy w badmintonie. Do perfekcyjnej organizacji, do wyszkolenia wielu trenerów, do utworzenia ponad stu sześćdziesięciu klubów, ponad czterystu trzydziestu czterech uczniowskich klubów sportowych, dwudziestu dwóch okręgowych związków badmintona. Do końca roku Związek realizował programy kadry olimpijskiej młodzieży i seniorów, juniorów i młodzików, a także program

szermierze: tyłem Zygmunt Składanowski trener AZS Warszawa, Adam Krzesiński dwukrotny medalista olimpijski w szermierce (1992, 1996) Jadwiga

szermierze: tyłem Zygmunt Składanowski trener AZS Warszawa, Adam Krzesiński dwukrotny medalista olimpijski w szermierce (1992, 1996) Jadwiga

uczniowskich klubów sportowych (tworzenie nowych i dostarczanie sprzętu na rozruch, turnieje uczniowskich klubów sportowych i na zakończenie turniej ogólnopolski na podstawie wyników doposażanie uks-ów w dodatkowe lotki piórkowe, doszkalanie nauczycieli, wydawnictwa opracowanie i wydanie i jako osobny program szkoły mistrzostwa sportowego.  Taki mniej więcej stan organizacyjny Polskiego

autorka a pośrodku Barbara Orzechowska trener szermierki

autorka a pośrodku Barbara Orzechowska trener szermierki

Związku Badmintona był w do końca 2004 roku, bowiem 8 stycznia 2005 zakończyłam pracę zawodową w Polskim Związku Badmintona przechodząc na emeryturę. Historia jednego życia zawarta na kartach klubu AZS AWF Warszawa, Polskiego Związku Judo, Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki, Polskiego Związku Szermierczego i polskiego Związku Badmintona, oraz przez kilka ładnych lat Polskiej Fundacji Olimpijskiej. Wspominam te wszystkie instytucje sportowe, bowiem chce pokazać jak my zawodnicy klubowi, absolwenci AWF trenerzy i działacze dochodziliśmy do swoich małych „mistrzowskich” zadań, wykonywaliśmy je najlepiej jak umieliśmy a wielu z nas dzisiaj jest emerytami. Oczywiście największą ilość stanowili najlepsi i najbardziej utytułowani zawodnicy w różnych dyscyplinach sportowych. Tych mistrzów olimpijskich świata i Europy na stronach książki pojawia się wielu. Każde nazwisko jest warte złotych zgłosek, i o każdym można napisać długa historię, gdyż Akademia Wychowania Fizycznego i jej

Pani dr Maria Rotkiewicz z kolegami z AZS Warszawa

Pani dr Maria Rotkiewicz z kolegami z AZS Warszawa

klub uczelniany AZS Warszawa był i jest kuźnią talentów zawodników, trenerów i działaczy. Dla zobrazowania moich wywodów przytoczę kilka nazwisk moich koleżanek i kolegów z uczelni, z którymi miałam przyjemność pobierać nauki w naszej Alma Mater: Elwira Seroczyńska, Hubert Wagner, Jerzy Kulej, Norbert Ozimek, Danuta Paszczyk, i wielu, wielu innych.

na sali zasiedli znani zawodnicy, trenerzy i działacze AZS AWF Warszawa

na sali zasiedli znani zawodnicy, trenerzy i działacze AZS AWF Warszawa

Wymieniłam tylko tych, z którymi byłam na roku, nie mogę wymienić wszystkich medalistów, gdyż jest ich wielu. I tylko na zakończenie mogę napisać jedno, opisanie ich wszystkich, dołączenie naszych zdjęć, przywołanie wspomnień tych klubowych i osobistych na przestrzeni 60 lat klubu jest godne podziwu! Pani Maria Rotkiewicz pisała tę prace kilka lat, dlatego Jej przede wszystkim należą się nasze gratulacje i serdeczne podziękowania.

A ja powtórzę za panią Prezes Krystyną Lipską-Skład: „… Należy na koniec wyrazić nadzieję, że kolejne edycje historii Klubu AZS-AWF Warszawa nie będą czekały na upływ kolejnych lat i już dzisiaj Zarząd Klubu podejmie wysiłek opisywania kolejnych etapów historii Klubu. Tempus fugit! „

Zdjęcia autorstwa Janka Rozmarynowskiego, któremu serdecznie dziękuję za wyrażenie zgody na ich publikację!

 

 

Po udanych dla Polski Igrzyskach Olimpijskich w Atlancie 1996 , Zbigniew Sikora z Prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego,  Andrzejem Szalewiczem i Prezesem Polskiego Związku Badmintona Jadwigą Ślawską Szalewicz,

Po udanych dla Polski Igrzyskach Olimpijskich w Atlancie 1996 , Zbigniew Sikora z Prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Andrzejem Szalewiczem i Prezesem Polskiego Związku Badmintona Jadwigą Ślawską Szalewicz,

Zbyszka Sikorę poznałam wiele lat temu. Studiowaliśmy razem na naszej ukochanej uczelni Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, którą ukończyłam w roku 1972 a Zbyszek dwa lata później. On umiłował szermierkę i wiele lat był zawodnikiem sekcji szermierczej AZS AWF Warszawa, ja w tym  samym czasie  i w tym samym klubie trenowałam judo. Trenerami sekcji szermierczej byli znakomici  nauczyciele fechtunku  Zygmunt Fokt, Zbigniew Skrudlik,  Jerzy Wężowski, Zygmunt Składanowski i Piotr Stroka.

Trenerem sekcji judo , którą nazwaliśmy AZS „Siobukai” (droga do sukcesu) Warszawa, był Jan Ślawski trener klasy mistrzowskiej a od roku 1968 mój mąż.  Judo  było wtedy  naszym sportem rodzinnym, który ja zaczęłam uprawiać na początku 1965 r. mój brat Zbyszek Mazanek chyba rok czy dwa później. Razem studiowaliśmy na Akademii Wychowania Fizycznego, kończąc ją  z tytułami magistrów i  dyplomami  trenerów II

Przyjęcie w ogrodach prezydenckich po Igrzyskach w Atlancie z Krystyna Lipską _Prezesem Klubu AZS-AWF Warszawa,       redaktorem Włodzimierzem Szaranowiczem i Kajetanem Broniewskim

Przyjęcie w ogrodach prezydenckich po Igrzyskach w Atlancie z Krystyna Lipską _Prezesem Klubu AZS-AWF Warszawa,
redaktorem Włodzimierzem Szaranowiczem i Kajetanem Broniewskim

klasy w judo.   W tym też czasie pracowałam w Polskim Związku Judo ucząc się przyzwoitej pracy, zgłębiając tajniki administracji sportu w związkach sportowych i instytucjach nadrzędnych. Janek  Sekretarz Generalny Polskiego Związku Judo od kilkunastu lat, był niezwykle wymagającym szefem, te trzy lata, które spędziłam w judo trudno było nazwać wakacjami, raczej ciężką harówką, gdyż mój przyszły mąż nie uznawał odwalania roby. Kochał

Uniwersjada na Sycylii (1997) Zbigniew Sikora  z prof. Ryszardem Żukowskim (AWF Warszawa) i prof. Zbigniewem Mroczyńskim (AWF Gdańsk)

Uniwersjada na Sycylii (1997) Zbigniew Sikora z prof. Ryszardem Żukowskim (AWF Warszawa) i prof. Zbigniewem Mroczyńskim (AWF Gdańsk)

porządek, rzetelność, dokładność i tego wymagał od swoich pracowników. Dzisiaj po latach mogę powiedzieć, że to on nauczył mnie sportu, pracy na rzecz innych, społecznikostwa a także szacunku dla innych. Był nie tylko znakomitym trenerem ale także nauczycielem i szefem.

W sekcji judo trenowały tylko dwie kobiety Alicja Wróblewska i ja, dlatego Janek postanowił, że nasze treningi będą odbywały się  w ramach pierwszej  grupy  seniorów, z których wielu było wówczas członkami kadry narodowej Polskiego Związku Judo oraz Akademickiego Związku Sportowego.  Od momentu rozpoczęcia  treningów judo  pomagałam Jankowi w prowadzeniu sekcji, następnie zostałam  kierowniczką i funkcję   pełniłam przez sześć lat.  O sekcji judo, o wspólnych pasjach, o wielu zawodnikach światowej sławy, o spotkaniu wybitnych ludzi, trenerów napiszę osobne opowiadanie,

Uniwersjada na Słowacji (1999)  Zb. Sikora z Łukaszem Kruczkiem złotym medalistą w skokach narciarskich.

Uniwersjada na Słowacji (1999) Zb. Sikora z Łukaszem Kruczkiem złotym medalistą w skokach narciarskich.

gdyż wszyscy oni wymagają należytych wspomnień , przywołania pięknych kart historii nie tylko AZS AWF Warszawa ale też historii polskiego sportu.

Po trzecim  roku AWF  urodziłam córkę Agnieszkę(1970)  i musiałam kompletnie zreorganizować swoje życie, gdyż postanowiłam ukończyć studia

złota odznaka Polskiego Związku Badmintona dla Zb.Sikory

złota odznaka Polskiego Związku Badmintona dla Zb.Sikory

terminowo, pracowałam ,bo  jedna pensja nie wystarczała na utrzymanie naszej trójki.  Zrezygnowałam  z judo, z treningów a także z prowadzenia sekcji AZS AWF Warszawa.  Po prostu nie miałam aż tyle czasu. Wszystko udawało się ale tylko dlatego, że pomagała mi mama.

Złota drużyna floret mężczyzn Monachium  1972, od lewej Lech Koziejowski, Witold Woyda, Zbigniew Skrudlik trener, Marek Dąbrowski, Jerzy Kaczmarek

Złota drużyna floret mężczyzn Monachium 1972, od lewej Lech Koziejowski, Witold Woyda, Zbigniew Skrudlik trener, Marek Dąbrowski, Jerzy Kaczmarek

W czasie studiów  przeszłam do pracy w  Departamencie Sportu Głównego (1968-1973)  Komitetu  Kultury Fizycznej i Turystyki.  Skoro tak, to jak  się znalazłam w Polskim Związku Szermierczym zapytacie.  Bardzo prosto. Jerzy Pawłowski ówczesny szablista wszechczasów, szablista trzydziestolecia, który był  Prezesem PZS zaproponował mi  pracę i tak w rok po ukończeniu studiów znalazłam się w Biurze PZS w Warszawie, mieszczącym się przy ul. Mazowieckiej 2/4.  To było dla mnie wielkie przeżycie i wielkie wyróżnienie. Młoda dwudziestosiedmioletnia  kobieta  awansowała na sekretarza generalnego prestiżowego Związku.  W tym momencie  rozpoczyna się nasza  długa znajomość ze Zbyszkiem Sikorą na platformie wspólnej pasji  -sportu.

od lewej Krzysztof Grzegorek trener kadry narodowej w szabli Andrzej Gottner trener kadry narodowej we florecie Zbyszek Sikora zastępca Szefa Misji Olimpijskiej IO Seul 1988

od lewej Krzysztof Grzegorek trener kadry narodowej w szabli Andrzej Gottner trener kadry narodowej we florecie Zbyszek Sikora zastępca Szefa Misji Olimpijskiej IO Seul 1988

Pracując w szermierce  poznałam  wielu zawodników, sławy sportu szermierczego takie jak: prof. Zbigniew Czajkowski –świetny zawodnik startujący we wszystkich kategoriach (szabla, floret, szpada ) wielki trener, wychowawca wielu medalistów olimpijskich, medalistów mistrzostw świata, obecnie 93 letni pan, któremu poświecę osobny wpis, ze względu na bardzo ciekawą historię życia nie tylko sportowego , a także fakt, że korzystałam z jego mądrości porad i umiejętności trenerskich w budowaniu planów szkoleniowych, gdy pracowałam i prowadziłam Polski Związek Badmintona; wspaniały  prof. dr hab. Wojciech Zabłocki, adwokat  Ryszard Parulski, Henryk Nielaba,  Jerzy Wężowski,  Zbigniew Skrudlik , Andrzej Piątkowski, Henryk Nowara,  Marek Poznański, Tadeusz Kostrzewa, Barbara Wysoczańska, Kamila Składanowska,  Renata Popek,  Delfina Skąpska,  Halina Balon,  Marek Dąbrowski, Jerzy Kaczmarek, Lech Koziejowski, Witold Woyda, Elżbieta Cymerman Franke, Egon Franke, Jerzy Pisula, Marian Sypniewski,   Adam Krzesiński, (dwukrotny medalista olimpijski, obecny Sekretarz Generalny Polskiego Komitetu Olimpijskiego), Andrzej Gottner,  Adam Kiss-Orski,  Aleksander i Włodzimierz Wójcicki, Czesław Wojciechowski oraz wielu znanych i podziwianych trenerów fechmistrzów, którzy najpierw pracowali  w polskich klubach trenując późniejsze sławy szermiercze, bo w końcu wyjechać i tworzyć polską szkołę szermiercza za granicami kraju.  Pracując w Klubie poznałam trenerów szermierki   AZS AWF Warszawa: Stanisława  Spyrę, Stanisław  Krucińskiego,  Włodzimierza Strzyżewskiego ( późniejszego założyciela Polskiego Związku Ringo), Zygmunta Fokta,  Zygmunta Składanowskiego, Jerzego Piaseckiego, Jerzego Sobola, Andrzeja Dominiaka, Ryszarda Wortmana, Ziemowita Wojciechowskiego, Jerzego Konczalskiego, Leszka Martewicza, Dariusza Wódke, Mariusza Kosmana, i kierownika sekcji AZS AWF Warszawa w latach 1985 -1990 Zbyszka Sikorę.   Był on częstym gościem w PZS a w chwilach szczególnie trudnych, gdy nawał pracy sięgał zenitu pomagał mi w Biurze.

Nasze kariery rozwijały się niemal równolegle.

dr Stanisław Stefan Paszczyk

dr Stanisław Stefan Paszczyk

Zbyszek po ukończeniu studiów(1974)  zaczął pracować  w resorcie kultury fizycznej, aby w końcu  zostać wicedyrektorem Departamentu Sportu  (1985-1991)  najpierw w Głównym Komitecie Kultury Fizycznej i Turystyki (1985-1987), następnie w Komitecie ds. Spraw Młodzieży i Kultury Fizycznej (1987-1990), którego Przewodniczącym był Aleksander Kwaśniewski.

W czasach Jego pracy  na stanowisku wicedyrektora  miałam z nim ścisły kontakt, gdyż wszystkie merytoryczne sprawy związku sportowego należały do zakresu obowiązków Zbyszka. Spotykaliśmy się w biurze przy ul. Świętokrzyskiej i trudno nazwać te rozmowy łatwymi. Był wymagającym szefem, ale znając Go wiedziałam, że muszę być szczególnie przygotowana do obrony swoich propozycji związanych z badmintonem. Każdą niespójność w programie szkoleniowym Zbyszek wyłapywał, umiał zadawać pytania na które trzeba było w lot odpowiadać, i nie było szans na odpowiedzi niezasadne. Merytorycznie uzasadnione programy były akceptowane, na „bujanie w obłokach „ i niekompetencję nie było przyzwolenia. O sporcie wiedział wszystko, i chciał aby każda z osób reprezentujących swoją dyscyplinę podchodziła do pracy poważnie, skoro decydowała się przyjść na rozmowę, konsultację, czy też po poradę  z  proponowanym  programem  szkolenia, lub  zmianami,  musiały one wynikać  z logiki następowania jednego po drugim zadania szkoleniowego.

Podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim (2000)– Zbigniew Sikora wiceprezes ZG AZS, Zbigniew Pacelt Dyrektor Departamentu Sportu

Podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim (2000)– Zbigniew Sikora wiceprezes ZG AZS, Zbigniew Pacelt Dyrektor Departamentu Sportu

Zbyszek ukochał sport i z perspektywy lat mogę powiedzieć, że był praktykiem (trenerem  klasy  I w szermierce) i teoretykiem wychowania fizycznego. Muszę się przyznać, że  oprócz wiedzy wyniesionej z AWF mieliśmy tego samego  mentora, wielkiego znawcę  sportu, trenera lekkiej atletyki,  największego  pasjonata sportu dr Stanisława Stefana Paszczyka a także innych jak Janusza Koszewskiego, Tadeusza Szlagora, Józefa Pachlę, Teodora Kocerkę, Janka  Ślawskiego  i  Jarosława Paszkiewicza.

W latach 1980-1990r. Zbyszek pełnił funkcje Sekretarza Sztabu Olimpijskiego  przy  Komitecie do Spraw Młodzieży i Kultury Fizycznej  a także był zastępcą szefa Misji Olimpijskiej Seul 1988.

Jako znakomity praktyk i teoretyk  współtworzył z dr  Stanisławem Stefanem Paszczykiem  „Program Przygotowań Olimpijskich do Igrzysk 1980, 1984, 1988 i 1992. Kochając sport akademicki i pracując społecznie  w AZS AWF Warszawa , został wiceprezesem Zarządu Głównego Akademickiego Związku Sportowego (1994-2000).We wrześniu 1994 r. opracował „Program Kierunków i Rozwoju Sportu Wyczynowego w AZS w latach 1995-2000”.

Wspólnie z prof. Henrykiem Sozańskim opracowali „Strategię Rozwoju Sportu w Polsce do roku 2012” dla Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu Warszawa 2005.

Zbyszek Sikora jest współautorem książki „Kierunki Rozwoju Sportu Olimpijskiego” wydanej przez Bibliotekę Trenera COS 2004.

W życiu wszystko dzieje się po coś, nie ma  żadnego przypadku. W roku 1991 po przełomie polityczno- ekonomicznym, gdy jeszcze wszyscy cieszyliśmy  się wolnością, gdy marzyliśmy  o naszym dobrobycie o wielkich karierach, Zbyszek założył,  na przekór wszystkim i wszystkiemu prywatną  Firmę Wydawniczą  „Estrella”.

Oczywiście korzystałam  z Jego usług, współpracowaliśmy  przez kolejne lata,  w tym czasie byłam  już Prezesem Polskiego Związku Badmintona i potrzebna była  pomoc firmy, która zajmuje się wydawnictwami, drukiem, projektami graficznymi różnych niezbędnych  materiałów, papieru firmowego, programów zawodów, książek specjalistycznych i innych materiałów dzisiaj nazwalibyśmy je propagandowymi.   Firma „Estrella” istnieje do dzisiaj i powiem szczerze, rozrasta się i na sportowym rynku wydawniczym ma twardą pozycję.

Zaproszenie

Zaproszenie

I właśnie od Zbyszka Sikory z Jego Firmy otrzymałam zaproszenie następującej treści:

Klub Sportowy AZS-AWF Warszawa, Wydawnictwo „ESTRELLA” zapraszają na promocje książki    „AZS-AWF Warszawa 1949-2009”

która odbędzie się w czwartek  24.04.2014 r. o godz.14.00 w Centrum Olimpijskim im. Jana Pawła II ul. Wybrzeże Gdyńskie 4, parter.

Ale o tym spotkaniu i o promocji książki napiszę  w kolejnym wpisie- wspomnieniu, na które już dzisiaj wszystkich zapraszam.

 

Mojej Córce

Czasami życie wymusza na nas różne niespodziewane sytuacje. Tak było i teraz, kiedy to nagle uświadomiłam sobie, że muszę wyjechać do Opatowa, Święcan, Siepietnicy i Biecza. Muszę odwiedzić moich bliskich, którzy niestety odeszli już z tego świata do innego lepszego. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Wyjechałyśmy w czwartek rano. Chciałam uniknąć wakacyjnego tłoku na drogach. Chciałam, aby ten wyjazd miał charakter wycieczki przez Polskę. Macie czasami takie ciągoty, aby wsiąść w samochód i jechać? Truizmem będzie powiedzenie, że Polska jest piękna, ale rzeczywiście jest. Lubię przestrzeń, a moja trasa wiodła przez Radom, Ostrowiec Świętokrzyski, Opatów, Staszów, Pacanów, gdzie kozy kują, Stopnicę, Tarnów, Tuchów, Jodłówkę Tuchowską, Ryglice, Olszyny, Święcany, Siepietnicę do Biecza.

Oczywiście jak pamiętacie o Opatowie pisałam już w moich wspomnieniach w dniu  8 lutego 2011. W czwartek pojechałam na cmentarz do mojej ukochanej Babci, która zmarła w 1975 roku, cztery lata po śmierci swojej piętnastoletniej wnuczki Zofii. Leżą obydwie na Cmentarzu Parafialnym Kolegiaty Opatowskiej i patrzą na swój Opatów z góry, na której położony jest cmentarz. Już dawno nikt tam nie robił porządków, a było co wynieść. Rośliny dzięki deszczom urosły wielkie i nie tylko ulubione paprocie, ale też i inne. Chwasty były największe i najtrudniejsze do wyrwania. Godzina pracy i grób wygląda jak trzeba. Babcia Katarzyna i jej wnuczka Zosia zadowolone, otrzymały też piękną wiązankę, a ja mam poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Już dawno powinnam tu przyjechać, ale obowiązki i opieka nad Tatą nie pozwala mi na częste wyjazdy z domu. Tym razem udało się, choć na krótką chwilę wpaść do Opatowa. Niestety coraz więcej osób odchodzi i w ten sposób ci, co pozostają mają więcej osób do odwiedzenia, ale co tam. Przecież nie mogę nad tym ubolewać, taka jest kolej rzeczy, a dopóki jesteśmy dopóty nasi zmarli nie są sami. Babcia Katarzyna jest zaopiekowana, a ja przyjadę tu niedługo. Zawsze, gdy odwiedzam groby najbliższych mam poczucie dobrze wypełnionego obowiązku, a także mam wewnętrzną radość, że mogę przyjechać i zadbać o miejsce spoczynku bliskich osób. Wizytę w Kolegiacie Opatowskiej odłożyłam na następny raz. Tyle razy byłam tu, choć na chwilę, ale tym razem nie było czasu. Spieszyłam się do Święcan, odwiedzić kolejną bliską mi osobę – Jana Ślawskiego. Pewnie wspominałam już, że Jan – trener klasy mistrzowskiej w judo, 8 Dan, wieloletni (27 lat) sekretarz generalny Polskiego Związku Judo, urodził się 26 Lipca 1933 r w Święcanach. Choć skończył szkołę tu w rodzinnej miejscowości, Liceum w Bieczu (o Bieczu i okolicach będzie dalej), zdawał egzaminy wstępne na wydział polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Równolegle postanowił próbować sił startując na Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie. Sam grał w piłkę nożną w klubie sportowym „Siepietniczanka”, jego kolega chciał studiować na AWF w Warszawie, stąd pomysł na start i składanie egzaminów wstępnych na tę sama Uczelnię. I wiecie, co? Życie płata figle, zawsze, Janek dostał się zarówno na Uniwersytet Jagielloński w Krakowie, jak i na Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie, zaś pomysłodawca, niestety nie. Z opowiadań wiem, że decyzja była trudna i podjęcie jej zajęło prawie całe wakacje, ale magia stolicy, Warszawy zrujnowanej doszczętnie ciągnęła i w roku 1952 Janek został studentem warszawskiej AWF. Po czterech latach był już absolwentem z ukończoną specjalizacją judo, nowej dyscypliny sportowej raczkującej pośród innych. I tak zaczęła się Jego wielka przygoda ze sportem, z judo, z Polskim Związkiem Judo, którą przerwała dopiero ciężka choroba i śmierć w roku 2003. Życzeniem Janka był powrót w rodzinne strony i to życzenie zostało spełnione. Nasze z córką wizyty na maleńkim cmentarzu parafialnym zawsze są wzruszające. Cmentarz w Święcanach położony jest na górce, z której roztaczają się przepiękne widoki na okoliczne wsie Nadole, Nagórze, Święcany…

Tutaj został pochowany jeden z najlepszych trenerów  w historii polskiego judo w Polsce, twórca klubu AZS „Siobukai” w Warszawie, wychowawca wielu pokoleń polskich judoków, mało tego zawodników, którzy startowali na Igrzyskach Olimpijskich 1972 roku w Monachium – Włodzimierza Lewina, który zajął  7 miejsce i gwiazdy polskiego judo Antoniego Zajkowskiego pierwszego srebrnego medalisty na tych samych Igrzyskach Olimpijskich 1972 w Monachium srebrnego medalisty. Polskie judo odniosło tam historyczne zwycięstwo, był to pierwszy medal olimpijski zdobyty dla Polski, w historii Związku założonego w roku 1957. Ale wróćmy do Janka Ślawskiego człowieka, który judo ukochał ponad wszystko. W roku 1963, Janek wspólnie z gronem entuzjastów tego sportu zakłada Warszawski Okręgowy Związek Judo i przez sześć (!) Kadencji, czyli przez kolejne dwadzieścia cztery lata jest Prezesem Okręgu, razem z nim pracują Jerzy Banaszak z Wołomina, Leopold Borawski z Warszawy, Andrzej Kowalski z Wołomina, Leszek Piekarski z Białegostoku, Andrzej Turkiewicz z Aleksandrowa Łódzkiego, Jacek Żemantowski red. Sportowy Sztandaru Młodych. Komisja Rewizyjna to Bogusław Sosnowski z Warszawy, Janusz Wójtowicz ze Szczytna, Janusz Kapuściński z Łodzi.  Była to grupa zapaleńców, dla których wszystko było możliwe i do załatwienia. Z ich inicjatywy oraz inicjatywy Polskiego Związku Judo, w którym pracował Jan Ślawski, jako sekretarz generalny, zorganizowany został I Turniej Warszawski Judo w roku 1962. Wśród powołanych zawodników do reprezentacji Polski znaleźli się wychowankowie Janka Ślawskiego a mianowicie: Stanisław Tokarski, Wojciech Niedziałek, Adam Ratajczak wszyscy reprezentujący klub AZS Shobukai Warszawa Jelonki (późniejszy klub AZS Siobukai Warszawa. Zmiana nazwy wiąże się z przeniesieniem klubu z Jelonek na AWF oraz wejście w ramy organizacyjne AZS AWF Warszawa w miejsce dotychczasowej przynależności organizacyjnej przy AZS Zarząd Środowiskowy mieszczący się wówczas przy ul. Szpitalnej 5, później na ul. Podwale. Wielki sukces w II Turnieju Warszawskim w roku 1963, odniósł Stanisław Tokarski – uczeń Jana Ślawskiego, który w wadze lekkiej zdobył złoty medal, pokonując zawodnika ZSRR. Sukces okupiony ciężką pracą zawodnika i trenera. Pamiętam wielu świetnych zawodników- wychowanków Janka : Zbigniewa Werkowicza zawodnika wagi ciężkiej, Jerzego Chwiałkowskiego, zawodnika wagi półciężkiej, Józefa Niedomagałę –zawodnika wagi lekkiej, Piotra Halladina – zawodnika wagi piórkowej, Jacka Skubisa ( późniejszego trenera kadry narodowej, kierownika wyszkolenia PZJudo), Marka Rzepkiewicza (późniejszego trenera kadry narodowej) obecnie Dyrektora Zespołu Metodyczno- Szkoleniowego, Michała Dzierzbickiego ( późniejszego trenera kadry narodowej), Wojciecha Borowiaka (późniejszego trenera kadry narodowej, trenera Pawła Nastuli dwukrotnego złotego medalisty Igrzysk Olimpijskich), Włodzimierza Lewina, Lesława Sosnowskiego i wielu innych świetnych zawodników. W latach 1965 – 1977 byłam przecież kierownikiem sekcji AZS Siobukai Warszawa i razem w roku 1966 zdobyliśmy tytuł Drużynowego Mistrza Polski judo, pokonując w finale w Warszawie, w hali KS Polonia Warszawa przy ul. Konwiktorskiej, sławetny klub GKS „Wybrzeże” Gdańsk, wynikiem 3: 2, w którym to meczu nasz zawodnik Henryk Dobosz wygrał przez ippon (rzut ura- nage) z wielce utytułowanym Ryszardem Zieniawa. Oprócz trenerki Janek był sędzią międzynarodowym i jako jedyny z Polaków został zaproszony do sędziowania Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie w 1992 r. Był to Jego osobisty wielki sukces. Nie sposób nie wspomnieć, że Janek  pomagał również badmintonowi, prowadził zgrupowania odbywające się w Wiśle gdzie uczył polskich trenerów badmintonowych budowania kondycji i wytrzymałości w szkoleniu  zawodników badmintona.

Tak, wszystkie te wspomnienia przesuwały mi się przed oczami, w czasie podróży. I nawet trudno sobie wyobrazić, że wraz ze wspomnieniami tyle szczegółów przypomina się bezboleśnie. Do Święcan dotarłyśmy przed wieczorem. Kościół Św. Anny przepięknie odrestaurowany, zaś Cmentarz Parafialny oświetlony promieniami słońca. I ta cisza, tylko ptaki śpiewały ciesząc się z naszej wizyty. Ale o tej wizycie i o Kościele w Święcanach napiszę w następnym poście.

Cdn.

ps. Janek zmarł na raka, nie było wtedy jeszcze zbyt wielu możliwości aby znaleźć pieniądze na niekonwencjonalne  metody leczenia, cała choroba trwała zbyt krótko tylko 3 miesiace, czasami ma się wyrzuty, że można było zrobić więcej, lepiej, dotrzeć do innych lekarzy … niestety walczyliśmy z czasem… dzisiaj z rakiem walczy wiele młodych osób choćby „Chustka” kobieta pisząca bloga, chyba najlepszego w całej blogosferze, jest u mnie w blogach, walczy bo ma syna 6 letniego, sama ma 27 lat, walczy o siebie dla niego, Jego ojciec nie jest wart tego, aby opiekować się tym wspaniałym dzieckiem, dzisiaj u Li na” niedyskretach”  (też wspaniały  blog) ukazało się ogłoszenie, potrzeba pomóc Joannie zebrać pieniądze na niekonwencjonalne leczenie, proszę więc Was, moich czytaczy o każde pięć złotych, z nich bowiem zbierze się kwota niezbędna do leczenia Joanny, łączy na wszystkich jedna wielka wspaniała nitka blogosfery, dlatego zwracam się do Was o pomoc, nie dla siebie, lecz dla tej młodej Kobiety, jest tego warta!!!! podaję dane Fundacji która zbiera pieniądze dla Joanny:

Fundacja Rak’n’Roll. Wygraj życie!

ul.Chełmska 19/21, 00-724 Warszawa
Multibank
nr rachunku: 73 1140 2017 0000 4502 1050 9042
nr IBAN: PL 73 1140 2017 0000 4502 1050 9042
nr BIC: BREXPLPWMUL
tytuł wpłaty: Joanna Sałyga

Za kazda wpłatę serdeczne dzięki!

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.