Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum kategorii ‘Wydawnictwa i periodyki’

Zaproszenie_28.06.17

Fundacja Centrum Edukacji Olimpijskiej zaprasza na spotkanie z Jadwigą Ślawską Szalewicz autorką książki 

Moje podróże z lotką

które odbędzie się w dniu 28 czerwca 2017 r. o godz.12.00 w Centrum Olimpijskim im. Jana Pawła II,

w Warszawie  ul. Wybrzeże Gdyńskie 4, Klub Olimpijczyka, VI p.

W czasie spotkania będzie możliwość nabycia książki Autorki w promocyjnej cenie.

Moje podróże z lotką

Moje podróże z lotką

 

Moje podroze z lotka3

 

I pierwsze recenzje:

Małgorzata Gutowska-Adamczyk

Moje podróże z lotką  

W Polsce Ludowej odgrodzonej od cywilizowanego świata żelazną kurtyną istniało kilka dróg wyfrunięcia ku wolności. Jedną z nich był sport. Zawodnicy osiągający przyzwoite wyniki, ich teamy oraz działacze mieli okazję zwiedzać świat. Poza satysfakcją ze współzawodnictwa i poznawania krajów zamkniętych dla szarego obywatela, sportowcy i ich opiekunowie mieli możliwość nabywania luksusowych towarów, a wówczas luksusem było wszystko od mydła i ręcznika po cytryny i kawę.

Posiłkując się własnym doświadczeniem działaczki dżudo, szermierki, a wreszcie badmintona napisała o tym Jadwiga Ślawska-Szalewicz. Z całego życia zawodowego i wielu doświadczeń, właśnie podróże uznała za najistotniejsze, nadając im rangę symbolu. Przyklejona do przedniej szyby auta lotka towarzyszy jej po dziś dzień, kiedy już tylko jako mentor obserwuje kolegów, pracujących na rzecz polskiego badmintona, któremu ona, wraz z mężem Andrzejem Szalewiczem, oddała kilkadziesiąt lat.

Jadwiga Ślawska-Szalewicz nie potrafiła wytrwać na emeryturze, sięgnęła po pióro. Wcześniej jako autorka bloga Okiem Jadwigi, teraz wydała wspomnienia, dzięki którym młodsi czytelnicy mogą wyobrazić sobie czasy PRL. Zastanawiam się tylko, czy uwierzą, że na dworzec kolejowy szło się pieszo przez morze ruin, mieszkania zasiedlało po kilka rodzin, a prywatność uzyskiwało się remontując zrujnowany pokój, któremu – bagatela! – brakowało tylko jednej ściany i sufitu. Marzenia mieli wtedy ludzie niewielkie, ot, by zapewnić sobie podstawy bytu. Zastanawiam się zatem, skąd u małej Jadzi, córki gospodyni domowej i kierowcy autobusu, ta ogromna potrzeba sukcesu? Skąd przedsiębiorczość, głód wiedzy i odwaga, a nawet tupet? Jednak „Moje podróże z lotką” to nie sentymentalne spojrzenie wstecz, tylko snuta lekkim, gawędziarskim tonem, pełna humoru opowieść o polskim sporcie czasów niedoboru i przeszkodach, jakie musieli pokonywać działacze. Historia jednej z niewielu działaczek, którym udało się zrobić prawdziwą europejską karierę. Polecam!

 

http://an-ula1951.blog.pl/2017/06/19/prezent/

http://gordyjka.blogspot.com/2017/06/moja-podroz-z-jadwinia.html

http://helena-rotwand.bloog.pl/id,361391520,title,Jadwiga-czyli-Jej-podroze-z-lotka,index.html

 

Gabi moja wnuczka i lipican w Piber

Gabi moja wnuczka i lipican w Piber

Stadnina w Piber ( na zdjęciu moja córcia Agnieszka)

Stadnina w Piber ( na zdjęciu moja córcia Agnieszka)

Dzisiaj zapraszam wszystkich do lektury dla mnie szczególnej. Książkę dostałam od mojej córci, która od wielu lat jest miłośniczką koni. Dawno temu sama jeździła konno w maleńkiej stadninie w Pyrach. Zawoziłam ją swoim nowym samochodem, aby moje dziecko w czasach siermiężnego socjalizmu aby mogła realizować swoje marzenia. Później w wieku 17 lat pojechałyśmy na długą wycieczkę po Europie. Na rok przed maturą postanowiłam pokazać Agnieszce trochę świata, wtedy już zupełnie nieźle znała język angielski stąd mój pomysł. Kilka miesięcy przygotowań, setki telefonów, wiele rozmów, organizacja eskapady. W końcu wyruszyłyśmy. Pierwszy etap podróży Austria i Wiedeń. Kilka dni pobytu. Kunstmuseum, obrazy, Peter Breughel, Caravaggio, Rembrandt, Rubens,  sami najlepsi, zawrót głowy, który najpiękniejszy,? Na drugim piętrze

lipicany w stajni Piber Austria

lipicany w stajni Piber Austria

dziesiątki obrazów Canaletta. Uczta dla ducha, uczta dla ciała a w głowie szum!

W końcu Hofburg i Hiszpańska Dworska Szkoła Jazdy. Niestety nie było nam dane zobaczyć występów tańczących koni. Były wakacje i konie wraz jeźdźcami zwanymi Berajterami były na wakacjach. Oczywiście wtedy nie wiedziałyśmy gdzie! Nasza wiedza dotyczącą Hiszpańskiej Dworskiej Szkoły Jazdy była minimalna.

Po wielu latach marzenia o koniach stały się faktem, a pobyty w Wiedniu zaowocowały ponowną wizytą w Hofburgu, udziałem w pokazach białych tańczących koni lipicanów, o których wiemy już znacznie więcej. Białe ogiery, konie o krwi „bardziej niebieskiej” niż jakiekolwiek inne, wyhodowanych przez koniuszych Habsburgów pod koniec XVI wieku w słoweńskiej Lipicy. Tutaj w Wiedniu tańczyły do muzyki Haendla, Chopina Straussa.

„..Tradycję hodowli tych koni zainaugurowano gdzieś w roku 1580 przywiezieniem dziewięciu andaluzyjskich, (dlatego przymiotnik „hiszpańska”) ogierów reproduktorów, jako protoplastów cesarskiej rasy koni, którą zamierzano

Frank Westerman Czysta Biała Rasa

Frank Westerman
Czysta Biała Rasa

wyhodować: o atletycznej budowie i dobrych manierach, godnych Domu Habsburskiego. Lipizzans are human beings like us ”- ciągnął konferansjer….Powtórzył to twierdzenie w poważnym języku niemieckim , bez wyjaśnień i bez ironii. Mieliśmy zobaczyć białe ogiery, które umiały tańczyć walc wiedeński, niebawem zaś, jako punkt kulminacyjny przewidziano skoki baletowe, na przykład kurbetę czy kapriolę – figury „szkoły nad ziemią”

Dlatego postanowiłam zaprosić was do przeczytania książki Franka Westermana pod tytułem „Czysta Biała Rasa”. Urodzony w 1964 r  autor jest Holendrem, pisarzem, dziennikarzem, korespondentem zagranicznym. Pracował w byłej Jugosławii a także w Rosji. Był jednym z dwóch holenderskich dziennikarzy, którzy dotarli do Srebrenicy po masakrze w 1995 r. W Polsce ukazały się jak dotąd dwie jego książki „Inżynierowie Dusz” i „Ararat”.

Dla autora głośnych „Inżynierów dusz” pretekstem do snucia opowieści o XX-wiecznej Europie i ślepych uliczkach, w które brnęła nauka, stała się historia koni rasy szlachetnej, można powiedzieć arystokracji końskiej -lipicanów.

W czasie wojen napoleońskich kilkakrotnie je ewakuowano.  Cesarstwu Austrio- Węgierskiemu jak i słoweńskiej stadninie kres położyła – pierwsza wojna światowa. Później odnowił ją Mussolini, ale konie „rozpierzchły się” po Europie, a nawet debiutowały w Hollywood. Historia lipicanów splata się także z dziejami III Rzeszy – Hitler ściągał je, bowiem z byłej monarchii w głąb Niemiec, jego naczelny koniuszy pracował zaś nad wyhodowaniem idealnego konia

Piber stajnie klacze i źrebaki brązowe

Piber stajnie klacze i źrebaki brązowe

wojskowego. Na kartach książki Franka Westermana pojawiają się także marszałek Tito i wojna w byłej Jugosławii, obozy zagłady, niesławny Łysenko oraz propagatorzy rasowej czystości.

Holender nie unika, dydaktycznych banałów (główny wniosek: istotą człowieczeństwa jest działanie wbrew naturze). Rezultaty dziennikarskiego śledztwa Westermana są bardzo ciekawe. Udaje mu się odtworzyć zawiłe i fascynujące losy lipicanów podczas II wojny i tuż po niej.

Podtytuł książki Franka Westermana brzmi „Cesarskie konie, genetyka i wielkie wojny” – i opisuje on idealnie zawartość książki. Wraz z autorem udajemy się na wycieczkę do współczesnych stadnin, słuchamy wykładów o Mendlu, Darwinie, Lamarcku o propagandzie totalitaryzmów.  Najwięcej miejsca jednak zajmuje historia wojennych tułaczek koni, jako ze lipicany uciekały przed wojnami, co najmniej czterokrotnie. Jak wysoko je ceniono skoro zawsze znajdowano kogoś, kto ryzykował życiem dla bezpieczeństwa stada?

Piber stajnie lipicanów

Piber stajnie lipicanów

Na łamach książki autor prowadzi nas nie tylko trasami ucieczek koni lipicanów, ale także zgłębia naturę ludzi. Jego niedopowiedziane pytania, i odpowiedzi, które budzą jeszcze więcej wątpliwości.

Co takiego znajdujemy w białych ogierach, (które rodzą się czarne, lub brązowe, aby po kilku latach stać się siwymi, pięknymi końmi), że armia amerykańska w czasie II wojny światowej naraża swoich żołnierzy w akcji ewakuacji stadniny lipicanów?

Cóż jest w nich takiego, że wielu totalitarnych przywódców państwowych uważało je za dobro strategiczne? Być może chodzi o niezwykłe przymioty charakteru, może o dystyngowany wygląd, (choć, jak pisał autor cytując jednego z rozmówców, każdy hodowca przyzna, że pod względem harmonii budowy lipicanowi daleko do ideału) a może po prostu o to, że biały ogier karnie wykonujący swój taniec był dobrem luksusowym, wyznacznikiem statusu? Cóż, na to pytanie czytelnik musi już odpowiedzieć sobie sam.

Znajdujemy również wątki osobiste, relacje i radość dziecięcych lat opisujących młodość autora mieszkającego wówczas w pobliżu szkółki jeździeckiej, w której przypadkowo przebywał jedyny w Holandii rozpłodowy ogier lipicana.

Piber a lipican jeszcze nie jest dorosły na zdjęciu z Michałem

Piber a lipican jeszcze nie jest dorosły na zdjęciu z Michałem

Ewolucja lipicanów zazębia się z tragiczną historią, początek dwudziestego wieku przynosi totalitarne ideologie i dwie wojny totalne, rodzi się idea eugeniki. Już sam tytuł książki Westermana sugeruje raczej próby wykrystalizowania czystej rasy aryjskiej niż szlachetnego wierzchowca. Autor nie ukrywa paraleli pomiędzy założeniami habsburskich koniuszych a nazistowskich specjalistów od genetyki. Projektowanie nadczłowieka nie różni się niczym od hodowania nadkonia (überpferd?).

Hiszpańska Dworska Szkoła Jazdy, koń w charakterystycznej lewadzie

Hiszpańska Dworska Szkoła Jazdy, koń w charakterystycznej lewadzie

„Czysta biała rasa” wciąga. Pisząc historię koni, Westerman pokazuje hitlerowską ideologię, powstania i upadki władców i monarchii oraz wojenną zawieruchę z biernej perspektywy białego lipicana.   Jeden z bohaterów jego książki trafnie ocenia: „Gdy dotykasz lipicana, dotykasz historii”. Europy, wojen napoleońskich, Habsburgów, I wojny światowej, Hitlera, amerykańskiego generała Pattona. To Patton tak naprawdę uratował Szkołę i lipicany przed śmiercią albo zjedzeniem przez bratnich żołnierzy z Armii Czerwonej. Szkoła może dziś spokojnie świętować prawdopodobnie, dlatego, że wprost nie kojarzy się z nazizmem.

koń lipicański z Agnieszką w Piber

koń lipicański z Agnieszką w Piber

Hitler, Austriak z urodzenia, nie lubił koni, może ich się bał? Był wegetarianinem i wolał Blondie, owczarka niemieckiego. Poza tym hitlerowscy ideolodzy potrzebowali niemieckiego konia, a nie austriackiego, białego konia o czarnych oczach. Od 1938 do 1945 r. jeźdźcy ponoć tylko raz w czasie pokazu powitali hitlerowskich notabli salutem „Heil Hitler”. Stadninę lipicanów mieli również Nicolae i Elena Ceausescu. Białymi końmi w zaprzęgach szczycili się liczni dyktatorzy z Trzeciego Świata. Ronald Reagan zażyczył ich sobie na uroczystości zaprzysiężenia na prezydenta USA. Jakoś tak się stało przez wieki, że stały się symbolem prestiżu i władzy. Lipicany to zaledwie sześć  linii krwi o imionach ojców: Conversano, Favory, Pluto, Neapolitano, Siglavy i Maestoso. Były założycielami sześciu dynastii w obrębie rasy. Ich

Stadnina koni lipicańskich w Piber

Stadnina koni lipicańskich w Piber

imiona przechodzą z pokolenia na pokolenie. Czerwcowy pokaz odbył się na świeżym powietrzu – na reprezentacyjnym Heldenplatzu (placu Bohaterów). Przewodniczyła mu księżna Helena, najstarsza córka króla Juana Carlosa I Burbona, siostra obecnego króla Hiszpanii Filipa VI. Po pokazie goście – we frakach albo długich sukniach – przeszli parę kroków do cesarskiego Hofburga, gdzie od 450 lat mieści się Szkoła.  Tam pokazy rocznie ogląda około trzystu tysięcy turystów, a zobaczyć balet lipicanów to zobaczyć cesarski, konserwatywny Wiedeń. Docieramy do muzeum Albertina, obok  inne wizytówki starego Wiednia: hotel Sacher i Opera. Przed Albertiną na placyku skromny, ale wymowny pomnik, a właściwie instalacja. Dwa głazy z kamieniołomów obozu koncentracyjnego Mauthausen. Wmontowane w głazy monitory. Przed nimi rzeźba (z drutu

Ujeżdżalnia w Piber

Ujeżdżalnia w Piber

kolczastego) – postać człowieka czołgającego się po chodniku w upokarzającej pozie. To wiedeński Żyd. Na ekranach zmontowane kroniki filmowe z 1938 r., roku anschlussu Austrii do III Rzeszy. Na ekranach non stop widać twarze śmiejących się wiedeńczyków – zachwyconych, że Żydzi czyszczą ich chodniki. Przypomina mi się książka, o której pisałam- Edmunda de Waala „Zając o bursztynowych oczach”, a pomnik? Nie daje spokoju, tak jak porywająca historia białych lipicanów.

 

TEN SŁYNNY KOSTIUM autor N.M.Kelby

TEN SŁYNNY KOSTIUM autor N.M.Kelby

Autorką książki jest znana nam N.M Kelby pisarka polskiego pochodzenia mieszkająca na Florydzie. Jej książki uzyskały liczne nagrody, w tym Złoty Medal Florida Book Award.   O N.M Kelby napisałam post w dniu 29 grudnia 2014 r z okazji wydania w Polsce książki „Białe trufle” o mistrzu Auguście Escoffier, cesarzu wśród kucharzy.

http://www.okiemjadwigi.pl/biale-trufle

Tym razem polecam wam lekturę na wakacje.

Urywki książki znajdziecie tutaj

http://www.okiemjadwigi.pl/ten-slynny-kostium/

„Ten słynny kostium” jest opowieścią o dwóch kobietach, które się nigdy nie spotkały. Z jednej strony mamy Jacqueline Kennedy, Pierwszą Damę, Żonę jak o niej pisze autorka, z drugiej Kate, mistrzynię krawiecką z pracowni Chez Ninon.

Nie wszyscy pamiętają lata sześćdziesiąte, wybory i zaprzysiężenie prezydenta Johna Fitzgeralda Kennedy’ego. Obok niego drobna (170 cm wzrostu) kobieta, Jego młodsza o dwanaście lat Żona Jacqueline, Pierwsza Dama, ale nie tylko, również ikona stylu. Do historii przeszedł jej różowy kostium, który miała na sobie 22 listopada 1963 r. podczas wizyty w Dallas, w dniu zamachu i śmierci jej męża prezydenta J.F. Kennedy’ego.

Kostium został zamówiony w pracowni krawieckiej Chez Ninon w Nowym Jorku. W tej samej pracowni powstawały licencjonowane repliki ubrań najsłynniejszych francuskich projektantów: Chanel, Givenchy, czy Dior.

Słynny różowy kostium powstał w Paryżu, w pracowni Chanel w roku 1961. I oto widzimy jak Pierwsza Dama zamawia replikę, jak zamówienie zlecone w Chez Ninon otrzymuje osiemdziesięciotrzyletnia już Madame Coco Chanel, świętującą powrót do wielkiego krawiectwa po wielu latach nieobecności. Coco Chanel po namyśle sprzedaje licencję, jednak pod ściśle określonymi warunkami.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego zamówienie nie dotarło bezpośrednio do Paryża na rue Cambon 31?

Otóż musimy pamiętać, że lata sześćdziesiąte to okres wychodzenia z kryzysu po II wojnie światowej. Mieszkańcy Białego Domu są pod uważną obserwacja wielu dziennikarzy wielu gazet. Amerykanie zarabiają po 800 – 1000 $ miesięcznie, wydatek rzędu kilku tysięcy dolarów jest szeroko omawiany i nieaprobowany.

Jacqueline Kennedy jest osoba lubiącą eleganckie stroje, pochodzi z bogatej rodziny. Jest w końcu Żoną Prezydenta, ale w czasie kampanii wyborczej ostro krytykowana za zakupy ubrań w Paryżu na kwotę około trzydziestu tysięcy dolarów. W związku z zaistniałą sytuacją biuro Pierwszej Damy wymyśla sposób, bardzo popularny w ówczesnych czasach i zamawia replikę stroju w amerykańskim butiku. I to nic, że właścicielki butiku muszą kupić licencję u Chanel, to nic, że trzeba słono zapłacić. Ludzie, wyborcy będą wiedzieli, że Pierwsza Dama popiera amerykański business, szyjąc swoje stroje w Nowym Jorku. Wilk jest syty i owca cała.

Warunkiem si ne qua non udzielonej licencji było ręczne szycie według szczegółowych wytycznych, zresztą materiał został zakupiony w tej samej firmie, która dostarczała bele tkanin dla Madame Chanel. To właśnie podczas pokazów na rue Cambon dostawcy wspaniałych materii mieli zarezerwowane krzesła w drugim rzędzie a Madame do nich najczęściej podchodziła i rozmawiała. Dla niej byli magikami, którzy produkowali wełnę typu bucle taką, o jakiej można tylko marzyć, z których Ona tworzyła swoje niepowtarzalne kreacje, upinając je bezpośrednio na modelkach. Ile trwały takie sesje? Wiele godzin, w ciągu kilku dni. Modelki musiały stać i wykonywać to, o co Madame prosiła głosem nieznoszącym sprzeciwu. Te same ruchy ramion w górę i w dół, wiele godzin dziennie, w górę i w dół, bez końca. Musimy pamiętać, że ubrania Chanel były znane ze znakomitego kroju, były bardzo wygodne.. Aby uzyskać takie efekty Madame wszywała w zakończenia (listwy) swoich kostiumów złote łańcuszki, które obciążały poły, tak, że gotowa marynarka i spódnica układały się znakomicie.

N.M. Kelby autorka książki „Ten słynny kostium” zainspirowała się różowym kostiumem z Chez Ninon i stworzyła fikcyjną opowieść z wątkami historycznymi Stanów Zjednoczonych z modą w tle. Główną bohaterką została Kate pracownica Chez Ninon odpowiedzialna za uszycie różowego kostiumu. Autorka w ciekawy sposób połączyła historię Kate (jedynie imię pracownicy jest prawdziwe reszta to literacka fikcja) i Jackie Kennedy.

Ta książka to nie tylko opowieść o słynnym kostiumie, pojawiają się też wątki miłości (także do mody) i z życia słynnej Żony. Wciągająca, czasami nawet wzruszająca opowieść o losach dwóch kobiet, które miały ze sobą wiele wspólnego. Fikcja z historią przeplata się tak, że trudno je czasami oddzielić. Lektura nie tylko dla fanek mody i Jackie Kennedy!

Kostium bez bluzki istnieć nie może. Oto jak miała wyglądać spodnia część, nierozerwalnie z nim związana:

„…Bluzka miała zostać wykonana ze szczególnego rodzaju jedwabnej szarmezy. Tkanina była niezrównanie miękka, toteż trzeba było zszyć ją za pomocą czarów i nadziei. Kostium był niewiarygodnie delikatny i dekadencki. Wszystko w nim było luksusowe i zmysłowe – i na tym polegała jego tajemnica. Kopia czy nie, uszycie czegoś takiego było niewyobrażalne. Cudownie niewyobrażalne. Kate wiedziała, jakie zachwyty wzbudzi ten piękny strój, kiedy ubierze go Jackie Kennedy. Pierwsza Dama była ikoną stylu, każda kobieta chciała wyglądać tak jak ona. Kate znała jej ubrania na pamięć. Każda pliska, każdy szew, każda haftka przechodziła przez jej ręce. To ona uszyła legendarny różowy kostium à la Chanel…”

N.M. Kelby wyrafinowanym literackim ściegiem zszywa ze sobą losy dwóch kobiet – jednej stojącej w świetle reflektorów, drugiej wiecznie ukrytej za kulisami. Ukazuje od podszewki świat tworzącej się amerykańskiej mody, opisując sieć zmagań nowojorskiego butiku Chez Ninon z europejską królową mody – Coco Chanel. Efektem jest powieść niczym kreacja haute couture – olśniewająca, elegancka, ponadczasowa.’

 

 

 

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.