Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Wojciech Adamczyk’

Spotkanie z autorką książki „Fortuna i Namiętności KLĄTWA” odbyło się w dniu 19 lutego 2015 r w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie Rynek Starego Miasta 20.

Małgorzata Gutowska-Adamczyk Fortuna i Namiętności -Klątwa zaproszenie na spotkanie w Warszawie

Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Fortuna i Namiętności -Klątwa zaproszenie na spotkanie w Warszawie

Pomimo utrudnień jakie aktualnie panują w stolicy w związku z pożarem na Moście Łazienkowskim, strajkami rolników, i związkowców na Stare Miasto dojechałam bez przeszkód. Samochód zostawiłam pod Teatrem Stara Prochownia, jest tam parking strzeżony, więc miejsce miałam zapewnione. Bałam się tłoku, braku miejsc parkingowych, oraz komplikacji z dojazdem stąd zwołałam nasza grupę anińską na wczesne popołudnie aby zdążyć na czas. Beata, Maria, Joanna , Jola, Andrzej i ja, grupa nieliczna ale śliczna a co najważniejsze zakochana w twórczości naszej Królowej Literatury pani Małgorzacie Gutowskiej Adamczyk. Wyjazd na tak ważne spotkanie nie mógł odbyć się bez zakupu przepięknego bukietu kwiatów, które na tę okoliczność zamówiłam w kwiaciarni przy ul. Kajki. Przygotowane należycie pojechałyśmy na spotkanie. Już wejście na Rynek Starego Miasta zaskoczyło nas feerią świateł, pięknymi dekoracjami a także lodowiskiem na samym środku Rynku. Muzyka i światła, podkręcały atmosferę , ponieważ w progu Muzeum Literatury powitał nas kat i Cześnik z Cześnikową w strojach epoki, którzy obdarowywali przybyłych ciasteczkami anty klątwowymi.  Powitanie przez bohaterów książki  mieliśmy nadzieję, na wielki spektakl z okazji promocji książki. I wcale to a

Bohaterowie książki wraz z autorką panią Małgorzatą Gutowską-Adamczyk

Bohaterowie książki wraz z autorką panią Małgorzatą Gutowską-Adamczyk

wcale się  nie zawiedliśmy.  W Muzeum pełno ludzi, w pewnym momencie zabrakło nawet krzeseł, po chwili dostarczono jeszcze kilkadziesiąt. Poustawiano je wokół sceny gdzie  siedziała pani Dorota Koman prowadząca spotkanie, autorka pani Małgorzata Gutowska-Adamczyk, pan Wojciech Adamczyk ( tak, tak ten sam  wspaniały reżyser dzięki któremu  od Marca 2015 oglądać będziemy dziewiąty sezon  serialu RANCZO, a tak zupełnie prywatnie mąż Małgosi), obok zasiadła Magdalena Zawadzka aktorka i autorka książek „Gustaw i ja”, „Taka jestem” i Wiktor Zborowski, którego chyba nie muszę przedstawiać, ponieważ jako aktor cieszy się należną mu sławą.  Mieliśmy szczęście bowiem ci właśnie aktorzy  czytali  urywki promowanej książki, ale zanim  to się  stało pani Dorota Koman wprowadziła  nas w klimat osiemnastego wieku, czarów, czarownic, mistrza sprawiedliwości czyli kata, szanowaną personę, urzędnika o solidnych dochodach,  na ekranie pojawił się film pt.” Jak powstaje książka”

http://www.youtube.com/watch?v=4YBPe0Je_dQ  zapraszam na projekcję.

Już wiemy jak powstawała książka, jak  wiele pozycji musiał naczytać autor, jak wymyśla postaci, które stają na scenie i zaczynają żyć swoim życiem. Cześnik, Cześnikowa,  Zofia, nimfomanka Cecylia, Jan, który miał być Rafałem, ale takiego imienia wówczas nie było stąd zmiana. Kat, Czarownica, Kasztelan i wielu innych niebanalnych bohaterów.

od lewej Małgorzata Gutowska Adamczyk, Wojciech Adamczyk Magdalena Zawadzka, Wiktor Zborowski

od lewej Małgorzata Gutowska Adamczyk, Wojciech Adamczyk Magdalena Zawadzka, Wiktor Zborowski

Pani Małgorzata opowiadała nam o postaciach jakie stworzyła,  jak się przygotowywała do pracy, i jak wiele innych książek dokumentujących XVIII wiek przeczytała aby pokazać nam epokę, a w niej  dziewczyny wychodzące za mąż w wieku trzynastu, czternastu lat będące nierzadko wdowami już po kilku latach. Szybko dojrzewaliśmy ale też bardzo szybko stawaliśmy się starcami w czterdziestej wiośnie życia.

Książka napisana  jest w stylizowanym języku polskim(był on bardziej archaizowany, aby w końcu został przeredagowany na bardziej współczesną polszczyznę).

Nie mogę streścić powieści,  popsułabym wam przyjemność czytania. Mogę  zaprosić do przeczytania  fragmentu książki:

„…Dziewka przyznała się do wszystkich guseł i czarów, choć nawet specjalnie się nie wysilał. Zresztą nie było jeszcze nikogo, kto zniósłby tortury mistrza sprawiedliwości. Brali winę na siebie, nie mając niczego na sumieniu, byle szybciej umrzeć, byle już nie cierpieć. Dodawali szczegółów i wymieniali pomocników w zbrodniczym rzemiośle, wystarczyło dobrze za język pociągnąć lub podłożyć ogień pod pachy… Strzyknął z nosa smarkiem, chcąc uciec od natrętnych myśli, bo po raz pierwszy poczuł słabość. Żal mu się jej zrobiło. Młoda była i ładna. Nawet gdy długi warkocz koloru pszenicy spadł na brudną podłogę, wciąż jeszcze robiły na nim wrażenie jej duże usta, wąska kibić, jędrne piersi, skóra niczym alabaster. Niewiele zasłaniał poszarpany, obszyty szkaplerzami i świętymi obrazkami worek, którym ja baby okryły, żeby nie mogła już nikomu szkodzić.  Patrząc na nią czuł pulsowanie w kroczu. Miała szesnaście lat. Czarownica czy nie, zdałaby się na żonę, skoro żadna inna nie chciała z dobrej woli katowską jejmością zostać. Trafiała się fortunna okazja, bo samotne życie całkiem mu już obrzydło.

Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Wojciech Adamczyk

Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Wojciech Adamczyk

Narażając się na sto batów kary pozorował męczarnie, ale darła się jak ze skóry obdzierana. W jej oczach czaił się lęk. Wiedziała co ja czeka. Pogodziła się już z nieuchronnym i chciała tylko szybko umrzeć. Dlaczego akurat to jej strach tak na niego działał-rozmyślał, wiercąc się nocą w brudnym barłogu i tarmosząc przyrodzenie, póki nie doznał ulgi. Nie, na pewno była niewinna, wystarczyło jedno spojrzenie. Nie miała w sobie ani krzty hardości, chociaż mogła nią zgrzeszyć wobec kasztelana, znany to lubieżnik. Duma to jej cała wina. Teraz za to zapłaci. Panowie nie wybacza takich zniewag. Przysłani przez niego oskarżyciele nalegali na wyrok, bo służyli panu na Turowie, zwykła rzecz. Sąd wójtowski uznał ich argumenty. Mało to niewinnych pozbawił życia? Zresztą winna czy nie, nie miało znaczenia, skoro postanowił ja uratować. „Uratować”-nie znaczy puścić wolno. Pragnąc jej całym sobą, zlekceważył niebezpieczeństwo zadawania się z czarownicą. A nienawiść i strach wobec czarownic przewyższały te, które ludzie czuli wobec katów. Nie zważał też na gniew i przyszłą zemstę kasztelana, chciał mieć dziewkę tylko dla siebie. Myśl o niej tak go opętała, ze gotów był zaryzykować. Raz czy drugi wzdrygnął się z obawy. A jeśli naprawdę jest czarownicą? Jaki los go spotka, gdy będzie próbowała na nim swoich mocy? Jednak ze wzgarda odrzucał te lęki, rojąc o jej gorących udach, słodkich ustach i miękkich dłoniach. Ten obraz dodawał mu wigoru. Kiedy się przyznała i sąd skazał ja na śmierć, była już zależna tylko od jego dobrej woli.

Czule przesunął dłonią po głowni miecza i uważnie przyjrzał się wyrytemu zaklęciu:

Ilekroć miecz swój do góry wznoszę

O życie wieczne dla grzesznika proszę.

Odczytywane w przededniu każdej egzekucji, znał je na pamięć. Powtarzał sentencję, potem następowała krótka nieuważna modlitwa. Nie myślał o ludziach, którym odbierał życie tak jak nie myślał o cierpieniach zarzynanej na świąteczny obiad kury. Wszakże jest tylko ręką sprawiedliwości, która już się dokonała. Na ogół nie myślał, czy byli za młodzi, żeby umierać, winni czy też nie. To nie należało do niego. Przeciął nić żywota kilku skazanym i nigdy nie

Dorota Koman i Małgorzata Gutowska-Adamczyk

Dorota Koman i Małgorzata Gutowska-Adamczyk

czuł się winien. Ważniejsze czy robota została dobrze wykonana. „Co żyje musi umrzeć”- powtarzał, choć sam był na razie wyjątkiem od tej reguły….”

„… Kat wiedział, że bies nie przyleci bo stos dziś nie zapłonie. Widzowie się rozczarują. Takie rzeczy zbyt często  w Winnicy się nie zdarzały. To będzie pierwsze wyzwolenie. Pisarz utrwali je pewnie w miejskich księgach sadowych na wieczna pamiątkę. „Sąd niniejszy wójtowski winnicki, stosując się do oprawa magdeburskiego konstytucjami koronnymi obwarowanego, dekretem swoim skazał na śmierć Klementynę Furtak, aby na stosie drew jako czarownica spalona była, aliści pomieniona uwolniona od mistrza sprawiedliwości została, co niniejszym wiadomym czynimy i oną od spalenia uwalniamy”.

Doprowadzona przez pomocnika dziewczyna, słaniając się na nogach, stanęła obok sterty chrustu. Oczekujący momentu kaźni ksiądz zapytał z obowiązku:

-Na Boga w niebiesiech jedynego, azali odpuszczasz ludziom ich grzechy?

A ona syknęła tylko przez zęby:

-Idź precz!

Bojąc się, że zgromadzeni usłyszą drżenie jego głosu, kat wciągnął głęboko mroźne powietrze. Starał się mówić głośno i wyraźnie, tak aby wszyscy usłyszeli i byli mu świadkami :

-Klementyno Furtak, uwalniam cię od stosu! Nie zareagowała, nawet nie spojrzała na swego wybawiciela! -Uwalniam cię od śmierci, zostań moja żoną!- oznajmił uroczyście, chcąc upewnić się, że zrozumiała, nierad, że musi dwa razy powtarzać, jakby prosił o jakąś łaskę. Tłum westchnął i zafalował….”

„…. Jakby nie usłyszała, dziewczyna jednak weszła na stos. Powiodła po zebranych niewidzącym wzrokiem, na nikim nie zatrzymawszy spojrzenia, coś tam jeszcze zamruczała pod nosem i niemalże natychmiast  rzuciła z wyższością: -Kacie czyń swą powinność!

Mistrz sprawiedliwości sczerwieniał, jakby mu kto napluł w twarz. Ta dziewka woli śmierć niż wyzwolenie i małżeństwo, które jej ofiarował?! Niektórzy zaczęli się podśmiewać i pokazywać go sobie palcami. Wzgardzony i wyszydzony- tak się  kończą niewczesne amory! Taki jest finał, kiedy kto chce być dobry dla innych! -Dajcie ogień!- krzyknął zachrypniętym głosem….”

O spotkaniu, rozmowie z autorką książki  i dalszym ciągu pięknego wieczoru opowiem w następnym wpisie CDN.

Aninianin

 

Wojciech Adamczyk (zdj. z Internetu)

Wojciech Adamczyk (zdj. z Internetu)

Kilka postów wcześniej napisałam o pani Małgorzacie Gutowskiej Adamczyk, o jej twórczości a także o wydanych książkach zachęcając wszystkich  do pasjonującej lektury.

Dzisiaj chciałabym przedstawić Jej męża, osobę, którą prawdopodobnie wszyscy znają, jako że TVP 1 emituje aktualnie ósmy sezon serialu „Ranczo”.

Przyjaźniąc się z Małgosią uzyskałam zgodę na opublikowanie artykułu napisanego przez pana Wojciecha Adamczyka dla periodyku „MNA” (Między Nami Aninianinami),  który od wielu lat jest wydawany tutaj w Aninie. Przez wiele lat redaktor naczelną była pani Teresa Szymczak dziś funkcję redaktor naczelnej pełni  Barbara Mildner.

Państwo Adamczykowie mieszkają w Aninie, i dlatego panie Teresa Szymczak i Maria Chodorek  (była prezes TPW Oddział Anin) poprosiły o tekst, który został opublikowany w MNA w roku 2009.

Jak wiecie serial „Ranczo” odnosi sukcesy, ma dużą widownię, a ja jestem jego wierną fanką. Co niedziela zasiadam przed telewizorem i czekam na kolejną porcję humoru.

Nie będę pisała o serialu, o aktorach, po prostu zapraszam wszystkich do przeczytania artykułu, którego autorem jest pan Wojciech Adamczyk, reżyser „Rancza”.

O panu Wojciechu chciałam napisać kilka zdań więcej, jednak po przestudiowaniu biografii na jego stronie stwierdziłam, że podanie linku będzie o wiele lepszym rozwiązaniem, gdyż biografia pana Wojciecha jest tak bogata, że jeden wpis nie wystarczyłby na opowiedzenie tego nad czym pracował co reżyserował i jakie perełki filmowe wyreżyserował. Zatem zapraszam!

Wojciech Adamczyk

Wojciech Adamczyk

www.wojciechadamczyk.pl

„Witam!

Bardzo mi miło znaleźć się na stronach anińskiego periodyku. Jako pacholę jeździłem z rodzicami z Grochowa do Anina pooddychać świeżym powietrzem, a w niedzielę uczestniczyć we mszy pod gołym niebem. Kościół aniński był naonczas nieduży, dodatkowe ławki znajdowały się  na zewnątrz budynku pod drzewami i praktyki religijne w takim otoczeniu okazały się atrakcją dla zwykle nudzącego się podczas liturgii dziecka. Anin stał się symbolem czegoś niezwykłego, niecodziennego, lepszego i bardzo się cieszę, że obecnie jestem aninianinem już na co dzień, a nie

Wojciech Adamczyk zdj. z sieci

Wojciech Adamczyk
zdj. z sieci

tylko od święta. Cóż ja mogę napisać o swojej pracy? Istnieje środowiskowe prawo, które nakazuje twórcy wypowiadać się wyłącznie poprzez realizowane dzieło. Próba komentowania, narzucania interpretacji lub tłumaczenia się z zamierzeń jest dowodem porażki zawodowej – bo widz przecież powinien zrozumieć zamysł artystyczny. Ostatnio, w czasach sprzyjających bardziej medialnemu ekshibicjonizmowi  niż intelektualnej refleksji, niektórzy korzystają z różnych technik public relations, by zwrócić na siebie uwagę i przebić się na różne sposoby do świadomości widowni. Tym nie chętniej opowiadam o sobie. Czy można się jednak oprzeć prośbie pani Chodorek?

Najbardziej znanym moim dzieckiem jest niewątpliwie serial „Ranczo” (do czasu, aż moje biologiczne potomstwo zacznie działać na różnych niwach). Wiele razy pytano mnie, dzięki czemu ten serial zyskał status kultowego, jaką mam receptę na dotarcie z sukcesem do tak ogromnej widowni. Z żalem odpowiadam, że takowego przepisu nie posiadam, bo gdybym posiadał, sprzedałbym go za grube miliony jakiejś stacji telewizyjnej i oddawał się spacerom po anińskich uliczkach, a także po barcelońskich, singapurskich, wellingtońskich… Pomimo naszych starań wszelkie działania artystyczne są wypadkową talentu, umiejętności zawodowych i przede wszystkim szczęśliwego splotu okoliczności. Nieodżałowany Gustaw Holoubek mawiał, że w sztuce tak wiele zależy od przypadku, że starajmy się o zrobić to na co mamy na pewno wpływ, na przykład zatroszczmy się o dobrą atmosferę w pracy, by chciało nam się codziennie spotykać ze sobą i rozpoczynać zmagania z materią sztuki lub scenariusza.

Serial "Ranczo" w roli księdza Piotra Kozioła - Cezary Żak, w roli dyrektorki szkoły Wiesławy Oleś- Ewa Kuryło zdj. ze strony "Ranczo"

Serial „Ranczo” w roli księdza Piotra Kozioła – Cezary Żak, w roli dyrektorki szkoły Wiesławy Oleś- Ewa Kuryło zdj. ze strony „Ranczo”

Szczęściem w przypadku „Rancza” było na pewno spotkanie się tej właśnie a nie innej grupy ludzi: scenarzystów, którzy wymyślili świat Wilkowyj, reżysera, który mając takie samo poczucie humoru i pogląd na rzeczywistość, jak scenarzyści, zobaczył i pokazał ten świat, aktorów, którzy – obdarzeni siłą komiczną i osobowościami – wcielili się w bohaterów… oraz producenta, który wszystkim wcześniej  wymienionym zaufał. Tajemnica powodzenia tkwi też chyba w tym, że zdarzenia przedstawione w filmie są opowiedziane z dużą dawką ciepła, dzięki któremu nawet naganne postępki i wady postaci nie budzą obrzydzenia. Pozwalają przypatrzeć się z politowaniem i zrozumieniem wspólnym dla nas wszystkich ułomnościom.

Dlatego lubię reżyserować komedie. Woody Allen w swojej ostatniej książce zauważył, że komedia jest o wiele trudniejsza do zrobienia niż sztuka poważna, ale ma o wiele mniejszą siłę oddziaływania niż gatunki serio. Zapewne z tego powodu większość reżyserów i aktorów odżegnuje się od uprawiania lżejszych form. Komedia bywa uważana za coś gorszego, deprecjonującego twórcę. Reżyserowałem w życiu wiele dramatów, ale ostatnio zdecydowałem się na komedię z trzech powodów.

Po pierwsze – z powodów filozoficznych. Komedia jest równoprawnym gatunkiem, który ma pełne prawo opisywania i diagnozowania świata.

serial "Ranczo" w roli żony wójta Haliny Kozioł-Violetta Arlak, w roli księgowej Leokadii Czerepach- Magdalena Kuta zdj. ze strony "Rancza"

serial „Ranczo” w roli żony wójta Haliny Kozioł-Violetta Arlak, w roli księgowej Leokadii Czerepach- Magdalena Kuta zdj. ze strony „Rancza”

Używa jednak to tego innej optyki niż – nazwijmy tak ogólnie teksty serio -tragedia. Współczesne sztuki lub filmy nader chętnie oddają brud, zło, okrucieństwo świata, ludzkie cierpienia i poczucie krzywdy. Nie oszukują, może czasami zbytnio skupiają się na oddaniu bezsensu istnienia, epatują obrazami przemocy. Siła przedstawionych wydarzeń może przygnębić widza, sprawić, że wyjdzie z teatru lub kina ze smutkiem, przybity poczuciem niemożności zmiany prawideł rządzących tym światem. Komedia równie dotkliwie może obnażyć zło, nawet mocniej je napiętnować – pamiętajmy, że najwięksi dyktatorzy bali się ośmieszenia. Najistotniejszy jest jednak fakt, że ukazanie zła przy użyciu filtru komediowego sprawia, iż  zyskuje ono ludzki, nie irracjonalny wymiar. Śmiać możemy się tylko z człowieka, nie z idei lub abstrakcji. Zło wyśmiane to zło oswojone, więcej – przezwyciężone! Dzięki temu komedia w odróżnieniu od dzieł serio zawsze daje ludziom nadzieję: że może być lepiej. Że możemy sobie z problemami poradzić. A sztuka winna zawsze ludziom taka nadzieję dawać. Przynajmniej ja tak uważam.

Drugi powód to moja cecha charakteru: niecierpliwość. Komedia jest gatunkiem natychmiast i bezwzględnie weryfikowalnym: widownia albo się śmieje -albo nie. Nie można spojrzeć na publiczność z wieży z kości słoniowej, schować się za zasłoną dymną głębi intelektualnej lub eksperymentu artystycznego, podeprzeć analizami uczonych w mowie i piśmie krytyków. Rezultat jest zawsze dla wszystkich oczywisty. Wymaga to oczywiście większej odwagi i determinacji, ale jak mówi młodzież: „jest ryzyko, jest zabawa”.

Trzeci powód trochę wstydliwy, bo odsłania skrywaną moją próżność: nie każdy może wręczyć drugiemu człowiekowi dar śmiechu… Ja po

serial "Ranczo" ksiądz Piotr Kozioł-Cezary Żak i Wojciech Adamczyk reżyser serialu zdj. z Internetu

serial „Ranczo” ksiądz Piotr Kozioł-Cezary Żak i Wojciech Adamczyk reżyser serialu zdj. z Internetu

prostu się cieszę, gdy moja widownia jest po seansie lub spektaklu odprężona, zadowolona, roześmiana. Mam wtedy poczucie, że pozwoliłem ludziom na chwilę zapomnieć o codziennych troskach i wlałem trochę otuchy w ich serca. Z tego powodu wysoko cenię moich aktorów, bo mają oni cechy, których żaden reżyser na świecie nie jest w stanie wyreżyserować: poczucie humoru, wdzięk oraz umiejętność podawania pointy, ten specyficzny „timing”, który sprawia, że ktoś ma siłę komiczną albo jest jej pozbawiony. Bez nich nie miałby kto przekazać tego podarunku.

Wybaczcie, jeśli Was znudziłem, ale już Chaplin zauważył, że komicy są generalnie ponurzy. Jeżeli chcecie, drodzy aninianie, żebym Was rozbawił, zasiądźcie w niedzielę wieczorem przed telewizorami. Spróbuję. Wasz od półtora roku sąsiad Wojciech Adamczyk

www.wojciechadamczyk.pl

 

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.