Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Flora Point Warszawa Gmina Wawer’

Czy wiecie , że w ten sposób zadane pytanie potrafi być przyczyną rodzinnych sporów? Ale po kolei, zaraz wszystko wyjaśnię. Poszukując odpowiedzi na to pytanie musimy niestety nieco cofnąć się w czasie do Powstania Listopadowego. I tu rodzi się kolejne pytanie: a co ma powstanie listopadowe do Wigilii? Upadek powstania listopadowego pozbawił Polaków wszelkich złudzeń. Wobec zlikwidowania państwa polskiego z jego podstawowymi instytucjami i rosnącego nacisku ze strony zaborców, w celu unicestwienia myśli o odzyskaniu niepodległości, rodził się nowy kształt kultury narodowej, w którego obszar wchodziły także wzory kulinarne. Dokonało się to spontanicznie, a stymulowane było przez literaturę, ukazujące się pamiętniki i listy rodaków rzuconych poza granice ojczyzny. Podtrzymywanie tradycji uzyskało nową rangę. Powstał kanon kuchni narodowej, trwający aż do dziś. W tym wzorcu poczesne miejsce zajęły potrawy związane ze Świętami Bożego Narodzenia i Wielkiejnocy. Podobny status uzyskały dania popularne w całej Polsce od wieków jak: bigos, barszcz, pierogi czy zrazy. Tysiącom emigrantów czy zesłańców ojczyzna kojarzyła się nie tylko z przydrożnymi wierzbami, bocianami, strzechami i puszczaniem wianków w noc świętojańską, ale również z poszczególnymi potrawami. Dlatego spotykamy opisy potraw w literaturze na przykład u Henryka Rzewuskiego w imionniku Marii Szymanowskiej z opisem barszczu, pierogów, kartofli z cebulą, kurczaków nadziewanych z koprem i pietruszką, jak również opis bigosu, wspomnienia kawy, polewki piwnej, litewskiego chłodnika czy zrazów w „Panu Tadeuszu” Adama Mickiewicza, gdzie poeta utrwalił w ten sposób apoteozę polskiej kuchni.  A u Jana Bartkowskiego znajdujemy wspomnienia z uczty emigracyjnej złożonej z wybornego barszczu, smażonych zrazów z kaszą obwarzaną i pirogów leniwych. W listach i wspomnieniach wygnańców pojawiają się stale wzmianki o potrawach pamiętanych z młodości, którymi niespodziewanie ich ugoszczono na obczyźnie, słowami najczulszymi opisywanymi, a dotyczącymi smaków i zapachu polskich dań. W ten sposób jedzenie stało się nieoczekiwanie nośnikiem wartości narodowych, podtrzymujących na duchu w smutnej rzeczywistości emigracji, zsyłki czy dnia codziennego w podbitym kraju. W życie szlachty wkroczył głód i niedojadanie – zjawisko dotychczas nie znane. Bo jak pamiętamy głód dotyczył raczej chłopów i biedoty miejskiej. Inne warstwy spotykały się z nim wyjątkowo. Stąd zesłańcy, Polacy emigranci, zubożali obywatele, którzy szukali zarobku na obczyźnie poznają wartość kawałka chleba. Pojawiają się też opisy o tanich obiadach w Warszawie „ u Szmelcowej”, gdzie można było dostać zupę, chleb, mięso i jarzyny za 1 zł i 6 gr. Wtedy tez w okresie głodu i chłodu zapewne narodził się szacunek dla chleba. Chleb traktowano odtąd z czcią , nie wolno było wyrzucać resztek, a chleb który upadł podnoszono i całowano na znak przeprosin. Tak, ten chleb stał się dla wygnańców symbolem kojarzonym z ojczyzną. W XIX wieku kuchnia polska zbliża się do kuchni europejskiej, z zachowaniem narodowego charakteru. Polska przedrozbiorowa była ogromnym państwem wielonarodowym, spojonym dzięki historii i sarmackiej kulturze szlachty, która w owym czasie stanowiła naród, naród polski. Poczucie tożsamości narodowej chłopów praktycznie nie istniało, , a mieszczaństwo składało się z ludzi osiadłych w Polsce od paru pokoleń zaledwie. Wydawało się, że taka sytuacja spowoduje wynarodowienie Polaków w krótkim czasie, tymczasem szok utraty niepodległości, pierwsze próby walki o wolność , antynarodowe działania zaborców, zwłaszcza Rosji, spowodowały obudzenie poczucia więzi narodowej w coraz szerszych warstwach społecznych. Efekt rozdarcia państwa zaznaczył się w obyczajowości i w kuchni. Jak wiemy w każdym państwie istnieją kuchnie regionalne. We Francji, Hiszpanii, Niemczech czy Włoszech specjalności poszczególnych regionów (katalońskich, neapolitańskich, bawarskich, prowansalskich) powstawały lokalnie. W przypadku Polski różnice kuchni regionalnych stanowią spuściznę po zaborcach, bo choć pogranicze zawsze przejmuje pewne potrawy od sąsiadów, to teraz upodobanie kulinarne objęły teren całego zaboru. Nawet sławetny samowar, który przyjął się w Królestwie i przetrwał do I wojny światowej. Choć prawdę  powiedziawszy nasz samowar z Tuły przyjechał do Polski do Warszawy z Babcią Marią w roku 1921. Inne nawyki kulinarne były znacznie trwalsze i ogromne przemieszanie ludności w wyniku II wojny światowej ich nie zatarło. I tu dochodzimy do pytania zadanego w tytule: co Państwo jedzą na Wigilię? Aby ujawniły się różnice, pomimo upływu lat, bo barszcz czy zupa grzybowa, śledzie, kapusta z grochem czy kapusta z grzybami, pierogi czy kutia, makowiec czy kluski z makiem stanowią zasadniczy problem w poszczególnych rodzinach, w których małżonkowie pochodzą z różnych regionów Polski.

Poznańskie przejęło pewne cechy kuchni niemieckiej: golonkę, kluski drożdżowe, kluski na parze, ciasta drożdżowe podawane do kawy, przygotowywanie przetworów warzywnych i owocowych, marynat i marmolad oraz kompotów. Zabór rosyjski przejął samowar i długo wszystko co rosyjskie było pomijane, nawet bliny i pierogi, pewnie z nienawiści do okupanta, że o kutii nie wspomnę. To czym się zajadano to flaki, rosoły, krupniki, pieczenie, kotlety. Najwięcej potraw przejęto od zaborcy i sąsiadów w Galicji. Galicja stanowiąc część Cesarstwa Austro-Węgierskiego posiadała kontakty  z Czechami, Węgrami, Rumunami i Ukraińcami, we Lwowie było wielu Ormian, a także Żydów. Można powiedzieć rzesze Żydów. Kuchnia była terenem na którym kultury narodów stykały się i przenikały. Jedzono więc paprykę we wschodniej Galicji, bakłażany, mamałygę, gulasz węgierski, bliny, pierogi ruskie, kutię, a także przejęte z kuchni wiedeńskiej wspaniałe słodycze, a nade wszystko torty. Dawni Polacy cenili dobre jedzenie, mówili i pisali o nim chętnie. Stąd piękne teksty M.Reja, J.Kochanowskiego, Potockiego, Morszczyna, Kochowskiego, Kitowicza. Poezja sprawia, że wierzymy w sielski obraz naszej najsmutniejszej historii. I tu literatura znowu staje się nośnikiem wartości patriotycznych. Nagle Wigilia staje się Polską Gwiazdką. Emigranci, zesłańcy w tym dniu utożsamiają opłatek, barszcz czy mak z oddalonym krajem, a kolacja wigilijna staje się symbolem ojczyzny, po prostu obrasta w emocje nie znane innym narodom. I znów przełomem było powstanie styczniowe, restrykcje po kolejnym upadku zrywu patriotycznego, zsyłki, konfiskaty mienia, emigracja, uwłaszczenie chłopów w Kongresówce są motorem głębokich zmian. Żałoba narodowa nie sprzyjała zbytkom i pisaniu o sprawach stołu, było wręcz niestosowne. Nastąpiła zmiana hierarchii wartości. Pisanie na temat jedzenia było nietaktem. I ani Reymont, Orzeszkowa, Prus czy Sienkiewicz nie rozpisywali się na temat jedzenia, dalecy byli od sybarytyzmu. Kuchnia w tym czasie kończy okres przeobrażeń. Przemieszczanie się ludności ze wsi do miast zwiększyło zapotrzebowanie na książki kucharskie, w których znajdujemy przepisy na potrawy smaczne i tanie. Bestsellerem stulecia stała się książka Ćwierciakiewiczowej „365 obiadów za pięć złotych”. Książki kucharskie starały się ułatwiać życie podając dokładne przepisy. Kuchnia końca  XIX wieku niewiele różni się od dzisiejszej, ponieważ ostatecznie zwyciężyła kuchnia prosta, chudopacholska, rodem z czasów Rzepichy, nie ze stołów barokowych. Przetrwał kapuśniak, barszcz i rosół, bigos, mięsiwa pieczone i duszone, pierogi, kluski i  naleśniki i z tych udoskonalonych  potraw przygotowujemy dzisiaj nasze  dania wigilijne. No to w końcu zadam pytanie: co Państwo jedzą na Wigilię?

A pytania zadawała szperając w swojej bibliotece  i opisując dawne czasy przy pomocy Krystyny Bockenheim i jej książki „Przy Polskim Stole”

Wasza Jadwiga

KONKURS  przypominam o ogłoszonym konkursie:

Dlatego dzisiaj po dwóch latach blogowania zapraszam wszystkich do zabawy mikołajkowej: z okazji drugiej rocznicy mojego blogowania ja , Firma Emporia Telecom, i  Flora Point,  przygotowaliśmy upominki dla 3 osób, które komentując moje wpisy zajmą zaszczytne miejsca 5999, 6000, 6001, oraz 8 upominków mikołajkowych dla tych, którzy wpiszą najciekawsze komentarze. Jury konkursowe to Grzegorz i Monika, moi wierni od lat Przyjaciele. Niestety nie mogę napisać, jakie to będą upominki, gdyż Mikołaj przyniesie je, jako prezenty niespodzianki w ramach obchodów dnia Św. Mikołaja.

 

Oczywiście wyniki konkursu zostaną ogłoszone a zwycięzcy otrzymają swoje wygrane upominki pocztą. Zapraszam do zabawy! Serdecznie pozdrawiam i życzę wspaniałego tygodnia!

Wasza Jadwiga

Jak zwykle przed nadchodzącymi Świętami Bożego Narodzenia postanowiłam pojeździć po warszawskich sklepach. Nie lubię odkładać zakupów na ostatnią chwilę, wolę w spokoju pooglądać wystawy, wejść tu i ówdzie, nabrać smaku na zakupy, ale nie od razu. Wszystkich sklepów nie objadę, więc nie muszę robić długiej listy. Mam kilka ulubionych miejsc, w których co roku kupuję różne rzeczy na prezenty dla najbliższych, ponieważ są one naprawdę dobrze zaopatrzone pozostanę nadal ich wierną klientką. Jednak, co roku swoje buszowanie po sklepach zaczynam od tego jednego, jedynego dla mnie najbardziej magicznego sklepu, który odwiedzam, co roku od chwili jego powstania. Zresztą prawdę powiedziawszy jestem w nim stałą klientką w ciągu roku, ponieważ tam kupuję różne piękne rzeczy do wystroju mojego ogrodu, tarasu, a także domu. Ale przed świętami bez wizyty we Flora Point Pani Kaszuby nie mogę się obyć. Dzisiaj pojechałam tam po raz pierwszy przed nadchodzącym Mikołajem. W sklepie od kilkunastu dni panuje atmosfera świąteczna. Przestrzeń sprzedażowa salonu została podzielona na kilka części, w których prezentowane są różne, różniste propozycje świąteczne. W zeszłym roku królowały kolory Bollywood, a w tym roku? Co jest najmodniejsze w tym roku w zakresie dekoracji domu, choinki a także ogrodu, okien, jakie trendy zaproponowano nam na koniec roku 2011? Za pozwoleniem szefostwa Flora Point zrobiłam zdjęcia, abyście mogli sobie popatrzeć na wszelkiego rodzaju cudeńka. Nie wszyscy moi czytelnicy mieszkają w Warszawie, dlatego warto popatrzeć jak na te święta będą stroili swoje mieszkania Warszawianie, szczególnie z gminy Wawer, na terenie, której jest zlokalizowany salon Flora Point. Pani Kaszuba, jak co roku przedstawia nam propozycje nie tylko na wystrój choinek, ale także w limitowanych seriach sprowadza różnego rodzaju upominki, które pięknie wplatają się w charakter wystroju mieszkania, tak, że zarówno choinka jak i prezenty oraz wszelkiego rodzaju opakowania mogą być dopasowane do stylu choinki. Jestem wielką entuzjastką wyszukiwania wszelkich nowości, jakie w danym roku proponują nam handlowcy, z tym, że najwięcej moich pomysłów zaczerpnęłam jak dotychczas z zaprezentowanej oferty salonu Flora Point. W tym roku oprócz choinek w kolorach różowego dymku i dodatków w takim samym odcieniu, pełno jest bardzo pomysłowych i kolorowych w różnych odcieniach złota, srebra, bieli oraz najpiękniejszego koloru czerwonego. Czy nie uważacie, że kolor czerwony jest jakby stworzony dla tych Świąt? Piękne choinki przybrane czerwonymi i białymi bombkami, zawieszone biało czerwone przystrojki z reniferami, można powiedzieć Norwegia zjechała do nas w całej krasie. Tylko patrzeć jak zza którejś choinki wyjrzy Rudolf ciągnąc sanie św. Mikołaja. Prosząc o zgodę właścicieli Flora Point na wykonanie fotografii rozmawialiśmy o tegorocznych trendach stroikach choinkowych oraz ubieraniu choinki i było mi bardzo miło, gdy gospodarze powiedzieli, że wpis z dnia 28 Listopada 2010 r. przeczytali i bardzo im się podobał. No cóż ten sklep jest moim od lat i kupuję tu nie tylko świąteczne ozdoby, ale także wszelkiego rodzaju ogrodnicze przydasie z roślinami, krzewami, drzewami włącznie, ale nie tylko. Zawsze otrzymuję bardzo cenne wskazówki w sprawie nasadzeni, gdyż pani Kaszuba sama ma piękny ogród i jest fachowcem, a wspólnie z nią pracuje przecież cała Rodzina. Stąd, gdy „Maja w ogrodzie” z Mają Popielarską w roli głównej zawitała do Flora Point od razu poznałam znajomy pawilon z roślinami. Dzisiaj wystrój jest zmieniony dostosowany do tradycji bożonarodzeniowej. Dlatego warto przyjechać i wszystko zobaczyć na własne oczy, tak jak moja córka mieszkająca z drugiej strony Wisły. Zawsze odwiedza to miejsce szukając inspiracji na kolejne święta.

Ja tu rozpisałam się o bajkowym okresie świąt, ale, ale zapomniałam zapytać, czy wszyscy już napisali listy do Św. Mikołaja do Rovaniemi? Ja napisałam, tylko nie wiem, czy byłam na tyle grzeczna, żeby Mikołaj do mojego komina coś wrzucił. Dobrze, że ślubny przed zimą zarządził przegląd kominów, co ułatwi Mikołajowi dostarczenie prezentów. Również tutaj u mnie na blogu Mikołaj przygotował niespodziankę z okazji rocznicy mojego blogowania. Czy wiecie, że mój blog istnieje już dwa lata? W dniu 9 grudnia 2009 była uroczysta premiera, wtedy też zrobiłam pierwszy wpis i tak się to zaczęło. Do dzisiaj przygotowałam dla Was moi czytacze, moi wierni blogowi przyjaciele, napisałam i powiesiłam 254 wpisy, odwiedziło mnie ponad 220.000 osób pozostawiając 5503 komentarze. Mój blog istnieje na serwerze WordPress, nie jest to żaden portal społecznościowy, nie jest to witryna, jak inne portale w formie gazety, która swoich bloggerów promuje wieszając ich blogi z bardzo ciekawymi wpisami i artykułami na pierwszych stronach portalu, a co za tym idzie blog taki uzyskuje zwielokrotnioną ilość odsłon i komentarzy. No niestety, te ostatnie przedstawiają wiele do życzenia, gdyż nie zawsze są one na poziomie i o takich komentarzach ja nie marzę. Cieszę się, że w ciągu dwóch lat zbudowaliśmy wspólnie rodzinę blogową w sieci, że odwiedzamy się wzajemnie, że wymieniamy swoje komentarze, myśli, czasem bardzo intymne, a czasami ryczymy ze śmiechu. Cieszę się, że wspólnie z Wami budujemy świat wirtualny przyjazny ludziom, który przeciwstawia się brutalności i chamstwu w życiu codziennym. Cieszę się również z tego, że choć jestem seniorką 50 + VAT, odwiedzają mnie ludzie młodzi, dla których przygotowuję specjalne wpisy pod wspólnym tytułem „ocalić od zapomnienia”. Sama nigdy nie lubiłam, gdy podczas spotkań rodzinnych, czy też w gronie przyjaciół ktoś ze starszych zaczynał „A pamiętacie? Za moich czasów…” i ciągnęły się opowieści. A ja młoda siksa myślałam wtedy, „O rety jak oni marudzą. Znowu ich wzięło na wspomnienia”. Dzisiaj po wielu latach sama z bagażem doświadczeń i tych pięknych i tych dobrych i tych trudnych, bardzo trudnych wbijających człowieka w podłogę, walących w głowę obuchem, po których trzeba się szybko zebrać w sobie i stanąć znowu na nogach i być przygotowanym do kolejnego zderzenia z rzeczywistością, dzisiaj ja sama staram się opowiadać, opowiadać o przeszłości, opowiadać poprzez prezentowanie na stronach tego bloga ciekawych ludzi, opowiadać o estradzie, kulturze czasów Peerelu, opowiadać o sporcie, o spotkaniach z wieloma wielkimi sportowcami, wybitnymi ludźmi sportu, których na drodze mojej poznałam, lub też, z którymi pracowałam, albo z którymi powiązały nas wspólne losy. Wspominając staram się nie marudzić, opowiadam o sprawach, miejscach, okolicach, zdarzeniach tak jak ja je widziałam, snuję moje opowieści po to by je przekazać, jako przeżyte doświadczenie, aby pokazać, w jaki sposób pokonywaliśmy trudności, opowiadam, aby nasze dzieci, wnuki i prawnuki czytając mogli spojrzeć na mnie jak na osobę, która żyjąc w takich a nie innych czasach zrobiła coś dobrego w swoim życiu, odniosła sukces, o czym warto wiedzieć, miała swoje pasje, zainteresowania, wzloty i upadki i zawsze starała się stanąć na nogi, choć nie było to łatwe. Bo nic nie przychodzi w życiu łatwo, ale z każdego życiowego zakrętu trzeba wyciągnąć wniosek, bo ja moi drodzy uważam, że wszystko w naszym życiu dzieje się po coś. Zawsze prezentowałam takie stanowisko i zawsze zastanawiałam się, po co to mi się przytrafiło, po co ja to robiłam, po co, no … po co? Gdy już umiałam odpowiedzieć na to pytanie stawałam pełna ufności i wiary w swoje umiejętności i dalej walczyłam. Dzisiaj mogę o tym opowiadać. I jeżeli moje opowieści, moje wspomnienia gromadzą wiele osób jestem bardzo szczęśliwa. Od zawsze lubiłam gotować, zbieram przepisy, wymieniam, przywożę z najodleglejszych miejsc Polski i świata. I tymi moimi przepisami dzielę się z Wami. Wszystkie one są przeze mnie wypróbowane, czasami udoskonalone i w tej wersji przedstawiane na blogu. Jednak są one tylko uzupełnieniem moich wspomnień, pokazaniem tego, co w naszej kuchni trwa, jak się zmieniało, ewaluowało oraz jak potrawy i historia wraz z nimi się zmieniała.

KONKURS

Dlatego dzisiaj po dwóch latach blogowania zapraszam wszystkich do zabawy mikołajkowej: z okazji drugiej rocznicy mojego blogowania ja i  Firma Emporia Telecom przygotowaliśmy upominki dla 3 osób, które komentując moje wpisy zajmą zaszczytne miejsca 5999, 6000, 6001, oraz 8 upominków mikołajkowych dla tych, którzy wpiszą najciekawsze komentarze. Jury konkursowe to Grzegorz i Monika, moi wierni od lat Przyjaciele. Niestety nie mogę napisać, jakie to będą upominki, gdyż Mikołaj przyniesie je, jako prezenty niespodzianki w ramach obchodów dnia Św. Mikołaja. Oczywiście wyniki konkursu zostaną ogłoszone a zwycięzcy otrzymają swoje wygrane upominki pocztą. Zapraszam do zabawy! Serdecznie pozdrawiam i życzę wspaniałego tygodnia!

Wasza Jadwiga

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.