Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Zywiec’

 Ten blog bierze udział w konkursie Blog Roku 2010 w kategorii Ja i moje życie
Jeśli chcesz oddać na niego głos, wyślij SMS o treści A00277 na numer 7122. Koszt SMS, to 1,23 zł brutto Pieniądze zebrane w wyniku głosowania bedą przeznaczone na wypoczynek dzieci niepełnosprawnych!  Kochani zanotowałam spadek z miejsca 8 go na miejsce 9. Do zakończenia głosowania zostało dwa dni, oczywiście, że chciałabym zostać w pierwszej 10, ale to  zależy wyłacznie od Was i Waszego wsparcia sms na co liczę. A zatem proszę o pomoc Was, Waszych znajomych, Wasze Rodziny i wszystkich tych, którzy lubią zabawę. Za dotychczas przesłane smsy serdecznie dziekuję, ale bardzo proszę o jeszcze! Pozdrawiam serdecznie! Wasza Jadwiga

Będąc na Gali Sportowej w Centrum Olimpijskim spotkałam na Sali panią Agatę Wróbel. Usiadła w rzędzie przed nami kobieta z długimi płomienno rudymi włosami. Skorzystałam z tej rzadko nadającej się okazji, aby poprosić o zgodę na zdjęcie, obiecując jednocześnie, że napiszę o niej na moim blogu.

Agata imponowała mi od momentu rozpoczęcia kariery w roku 1996. Ta kariera zaczęła się całkiem przypadkowo. Agata mieszkała w Jeleśni, gdy zobaczyła ją, wtedy dziewczynę piętnastoletnią trener Edward Tomaszek.  Agata była wówczas wyższa i solidniej zbudowana niż jej koleżanki a w gronie chłopców imponowała siłą, o czym mógł się przekonać widząc jak przenosiła ciężkie kamienie podczas zabawy w „budowanie” zapory na rzeczce w Jeleśni. Jej koledzy mieli z niektórymi kamieniami kłopoty, zaś Agata nie miała najmniejszych trudności w przeniesieniu ich z miejsca na miejsce. Agata kilka razy odwiedziła salę treningową, ale zaczynały się wakacje a ona uczennica przecież nie mogła z nich nie skorzystać, ale we wrześniu przyszła na salę. Rozpoczęła trening do trójboju siłowego i w ciągu dwóch miesięcy pobiła rekordy juniorskie i młodzieżowe, zdobyła medale startując na mistrzostwach Polski i rozpłynęła się we mgle do stycznia następnego roku. Pan trener pracował z nią pokazując trening z ciężarami, w końcu Agata trafiła na zgrupowanie do Giżycka i do Siedlec do Ośrodka Szkolenia Olimpijskiego założonego przez Polski Związek Podnoszenia Ciężarów, pod opiekę trenerów małżeństwa Danuty i Ryszarda Soćków. Ośrodek stwarzał Agacie warunki do optymalnego treningu a także do nauki. Agata była początkowo nazywana przez koleżanki „Kruszynką”, ale tę ksywę nosiła inna znakomita zawodniczka w zupełnie innej dyscyplinie sportu – judo. Ową „Kruszyną” była wówczas Beata Maksymow, która startowała w wadze ciężkiej oraz w kategorii open. Dlatego też koleżanki nadały jej pseudonim „Pszczółka Maja”.  W Agacie podobała mi się jej postawa nie tylko sportowa, ale podejście do siebie do swojej sylwetki, kiedyś powiedziała: „Każdy wygląda jak wygląda, a ważne jest to, co sobą reprezentuje, co ma w głowie. I tyle”. Prosze zwróćcie uwagę, ze mówi to nastolatka, dziewczyna która z powodu swojej tuszy nie ma kompleksów, wcale. Popatrzcie wokół siebie, ile z nas osób starszych nie mówiąc o nastolatkach ma problemy ze swoja figurą, ile z nas zamartwiało by się stosujac różne diety? Ale nie Agata. Ciężary stały się jej szansą na życie, ale nim doszła do mistrzostwa, trenerzy i ona sama musieli włożyć wiele pracy, aby zmienić  nawyki, aby wyrwanie z rodzinnego domu dla młodziutkiej dziewczyny nie było zbyt trudne.  Już w roku 1997 Agata jest w kadrze narodowej, po półrocznym intensywnym treningu jak to w każdym ośrodku szkolenia olimpijskiego, Agata wyjeżdża na zawody na mistrzostwa Europy do lat 16 i zdobywa w Tatabanyi złoty medal. W kolejnym roku zadebiutowała na mistrzostwach Świata w Lahti, zaś w roku 1999 w Atenach sięgnęła po medal i odtąd stała się wizytówką i chlubą Żywca i okolic. A tak o Agacie mówią jej trenerzy: „… Skłamałbym mówiąc, że praca z Agatą przebiegała bez najmniejszych zakłóceń – powiedział Ryszard Soćko- jej zaletą, ale i …wadą był ten góralski upór.” Zahartowana i zdecydowana nie bardzo lubiła powtarzać do znudzenia te same ćwiczenia szkolące nawyk ruchowy, prawidłową technikę, czyli popularne w ciężarach „przerzucanie fajerek”. Ciężką pracę wykonała Agata sama nad sobą, ale z pomocą świetnych fachowców, i w Atenach w 1999  zdobyła srebrny medal mistrzostw Świata a na Igrzyskach Olimpijskich w Sydney 2000 zdobyła medal srebrny jakże wymarzony medal olimpijski przez wszystkich zawodników w każdej dyscyplinie sportu. Proszę sobie wyobrazić, jaki talent trzeba mieć, aby po trzech latach i kilku miesiącach sięgnąć po medal olimpijski! Jaką trzeba wykonać gigantyczną pracę fizyczną  oraz mentalną aby przełamać samą siebie!  Ale  nie wszystko w naszym życiu idzie jak z płatka, i w przypadku Agaty też nie szło. Po tym wspaniałych sukcesie, jakoś tak niedługo Agata zachorowała na wirusowe zapalenie wątroby typu C, a z tym żartów nie było. Wiele opinii pojawiło się wtedy, aaa… skończy się, aaa.. nie wyleczy. I tu ten jej charakter i upór góralski pomógł oraz wiara w możliwość wyleczenia, jaką prezentowali jej rodzice, trenerzy a także prowadzący lekarze Marek Dudziak i Jarosław Krzywański. Pomagał również Polski Związek Podnoszenia Ciężarów. Jej powrót na pomosty świata odbył się w stylu mistrzyni. W roku 2001 w Antalyi zdobyła na mistrzostwach Świata medal srebrny, a następnie w Warszawie na naszym Torwarze w obecności tysięcy kibiców zdobyła medal złoty w kategorii +75 kg- i została najsilniejszą kobietą świata. No proszę sobie teraz wyobrazić chóralne odśpiewanie hymnu „Jeszcze Polska nie zginęła…” przez Jej kibiców, dla niej i tylko dla niej, dla upartej góralicy z Jeleśni okolic Żywca.

Agata zdobyła imponującą ilość tytułów i medali, oprócz tych, które wymieniłam brązowy medal na kolejnych Igrzyskach Olimpijskich w Atenach 2004, pięciokrotnie zdobywała medale na mistrzostwach Europy, medale na mistrzostwach Świata i Europy Juniorów, zdobyła 13  rekordów świata, medale Mistrzostw Polski. Można powiedzieć, ze dopóki startowała dopóty medale zgarniała „jak swoje”.

Niestety w październiku 2010 roku postanowiła zakończyć karierę sportową. Po Atenach borykała się z kontuzją nadgarstka, a taka kontuzja dla ciężarowca jest bardzo poważna. Leczyła kontuzję, ale kolejne zawody- mistrzostwa Świata w Dominikanie zakończyła bez powodzenia, i stały się podstawą do podjęcia decyzji zakończenia przygody ze sztangą i były powodem wyjazdu do Anglii. Podejmując w Anglii ciężką pracę, nie przejmowała się tym, że jest medalistką olimpijską ex mistrzynią świata, dziewczyną z workiem medali i sukcesów sportowych. O tym, i o jej sukcesach niektórzy nawet nie wiedzieli. Dzisiaj mówi, że tej ciężkiej pracy fizycznej nie ma się, co wstydzić. Dwa lata pracowała w Anglii i wróciła do Polski i do ciężarów. W Anglii poznała Colina, swojego chłopaka, wróciła szczęśliwa a Colin nie odstępuje jej na krok.

Trenerzy namówili Agatę do treningów mimo w dalszym ciągu bolącego nadgarstka. Pomagali w leczeniu, w treningach i Agata pojechała do Mińska w kwietniu 2010 na Mistrzostwa Europy, gdzie zdobyła 8 miejsce a w Puławach na Mistrzostwach Polski w czerwcu 2010 zdobyła złoty medal. Do treningów powróciła mając w perspektywie Igrzyska Olimpijskie Londyn 2012, niestety nie udało się, ból nadgarstka trwał i doszło jeszcze bolące biodro. W rozmowie z Henrykiem Urbasiem Agata powiedziała: „… To wszystko nie ma już sensu. Jestem załamana ciągłymi perturbacjami zdrowotnymi. Jak nie ręka to biodro, jak nie urok to…Wyniki konkurentek idą stale w górę, a ja chyba nie mam szans by takie osiągnąć. Nie chce zaś trenować ot tak, na  „pół gwizdka” bo to do niczego nie prowadzi…” Ot cała Agata.  Jej plany prywatne związane są z powrotem do Anglii, jej chłopak jest dobry w „strongmanach”. A plany na przyszłość? Może w przyszłości jakaś restauracyjka? Mała knajpka z muzyką, może bluesem.

W dalszym ciągu rozmowy z H. Urbasiem mówi:”…Sportowi zawdzięczam ogromnie dużo. To nie tylko emocje, wzruszenia, medale, rekordy, dyplomy i puchary, które teraz ledwie mogę pomieścić. To także wspaniałe podróże do miejsc, których bez sportu nigdy w życiu bym nie odwiedziła, to wspaniali i jakże ciekawi ludzie, których przez te lata poznałam- i to nie tylko ze środowiska sportowego. A pewnie i nazwisko mojej rodziny oraz naszą Jeleśnię też jakoś … rozsławiłam- przecież to jest bardzo fajne…”

Już wiecie teraz, dlaczego ta właśnie dziewczyna imponowała mi przez ostatnie 14 lat. Jej upór, charakter, praca i postawa doprowadziły ją do mistrzostwa sportowego.

Pani Agato w dniu 4 grudnia pożegnał Panią Polski Związek Podnoszenia Ciężarów, w dniu 10 stycznia Polski Komitet Olimpijski, a ja Panią żegnam, jako jedna z wielu tysięcy Pani kibiców. Za wszystkie medale, i łzy wzruszenia, których nam Pani dostarczała podczas swoich występów na pomostach świata serdecznie Pani z całego serca dziękuję. Byłam jedną z niewielu osób, które pracując w sporcie widziały Panią na Igrzyskach Olimpijskich w Sydney 2000 i Atenach 2004 i nigdy tego nie zapomnę.

Życzę Pani wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, i jestem pewna, że Pani właśnie je zrealizuje. Do zobaczenia w Polsce wśród działaczy sportowych.

Dziękujemy!

Jadwiga

wpis opracowany na podstawie Magazynu Olimpijskiego- artykułu Henryka Urbasia i materiałów Polskiego Zwiazku Podnoszenia Ciężarów, zdjęcia otrzymałam od Jana Rozmarynowskiego za co serdecznie dziekuję oraz wykorzystałam swoje z Gali Olimpijskiej

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.