Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Oddział Majora Hubala’

Był marzec, a może kwiecień roku chyba 1994. Andrzej przyjechał do domu i położył przede mną na stole  listy, jedne z wielu jakie przychodziły na adres PKOL w Warszawie. Powiedział tylko: czy możesz to przeczytać?  Oczywiście przeczytałam. Urywki przytaczam w całości bez jakichkolwiek poprawek:

„…Wielce Szanowny Panie , w dniu 8 listopada b.r. w godzinach wieczornych w Polskiej Telewizji w Dzienniku usłyszałem niestety niepełny komunikat. Przedstawiciela Polskiego Komitetu Olimpijskiego mówiący o tym, że w roku 1994 jest jakaś rocznica, nie dosłyszałem jaka, Polskiego Komitetu Olimpijskiego mówiący o tym , że w roku1994 ma być ogłoszony konkurs dla artystów, a więc zrozumiałem aktorów, pisarzy i poetów, jednym słowem ludzi pióra i kultury o „laur” powiedzmy prościej o pierwsze miejsce, dla tego, kto najbardziej w swoim życiu piórem i czynem zabłyśnie w propagandzie wyczynowego sportu. Panie Przewodniczący stałem się niedawno pisarzem. Wydano książkę mojego życia, dziewiętnaście opowiadań, wszystkie przeze mnie przeżyte w walce o wolność Polski i w występach publicznych sportowych. Wydaną książkę napisałem samodzielnie…(-). Piszę dalej w skrócie, aby nie męczyć Pana rozwlekłością tematu. W moim życiu najpierw z zamiłowania, a potem też z wynikłych okoliczności, w jakich się znalazłem zostałem atletą w starej formie z przed lat, a więc popisując się publicznie gięciem sztab kowalskich. Stara sztuka dziś już w całkowitym zapomnieniu. Od 1957 roku do 1974 roku wykonałem na terenie całej Polski 1210 dwugodzinnych pokazów sportowych organizowanych przez kluby sportowe Górnik Wałbrzych i Kolejarz Sosnowiec. Wszystkie pokazy otrzymały zezwolenia Wojewódzkich Komitetów Kultury Fizycznej i Wojewódzkich Wydziałów Kultury Fizycznej pod nadzorem Wydziałów Finansowych. Wszystkie te zezwolenia z całych dziewiętnastu lat mam złożone do wglądu. Posiadam także wszystkie opinie wielkiej wartości, z wszystkich tych województw. Oprócz tego posiadam dziewięć książek z opiniami z tych Powiatowych Komitetów Kultury Fizycznej na łączną sumę 1210 zarejestrowanych występów. Jako czynny zawodnik w 1947 roku zdobyłem trzecie miejsce w wadze ciężkiej w barwach Wisły Kraków w dźwiganiu ciężarów. W boksie wykonałem 105 walk w wagach od średniej do ciężkiej. W rzucie młotem w roku 1956 byłem na 6 miejscu w mistrzostwach Polski. W okresie wojny byłem w walkach od 1 września 1939 roku do 7 października na wojnie, a już 16 listopada 1939 roku w Oddziale majora Hubala (Majora Dobrzańskiego), następnie w Oddziale Huragan pow. Radom, w Oddziale AK „Maryśka” Pionki, a potem już do końca w Batalionach Chłopskich Majora Graba do 5 maja 1945 r. w Puszczy Kozienickiej. Dwa razy ciężko ranny. Odznaczony Krzyżem Virtuti Militari kl. V, Krzyżem Walecznych i za służbę u Hubala srebrnym Krzyżem Zasługi. Odpisy odznaczeń załączam. Całą dokumentację z dziewiętnastu lat występów mam w takim stanie, że mogę ją złożyć w ciągu 2 godzin do wszechstronnego wglądu. W styczniu 1994 roku kończę 80 lat życia. Od 1981 roku jestem kaleką poruszającym się po mieszkaniu o 2 laskach. Na skutek ogromnych obciążeń w czasie występów zniszczyłem stawy kolanowe i biodrowe. Ponieważ mieszkam na pierwszym piętrze od dwunastu lat nie byłem na dworze na świeżym powietrzu. Na dodatek w ciągu doby śpię najwyżej 2 godziny w fotelu. Na zakończenie prośba do Pana Przewodniczącego. Jeżeli prawdą jest o tym konkursie o „laur” ogłoszony przez Polski Komitet Olimpijski w 1994 r, proszę po przeczytaniu mojej książki, aby Pan Przewodniczący mając na względzie mój stan zdrowia kogoś ze swoich urzędników wydelegował w listopadzie lub grudniu 1993 roku, abym mógł zdać mu komisyjnie wszystkich dokumentów z moich występów za pokwitowaniem, abym mógł nawet gdybym nie dożył końca konkursu brać w nim udział, jako zakończenie mojego życia na pamiątkę dla mojej żony, dzięki której przeżyłem moje życie, tak jak je przeżyć chciałem. Panie Przewodniczący Polskiego Komitetu Olimpijskiego o tę przysługę prosi pana żołnierz kaleka dwukrotnie ciężko ranny w walkach o wolność Ojczyzny, człowiek, który całe życie służył Polskiemu Sportowi. Zasyłam serdeczny uścisk dłoni.

Rajmund Paprzyca Niwiński Pseudonim Rajmondo Aldini

11 listopad 1993 r. ..”

Do listu dołączona była książka pt.: „ Nigdy nie dałem się kopnąć w ….”. Cisza, jaka zapadła po przeczytaniu tego listu i następnych  była wielce znacząca. Rok 1994, w lutym odbyły się Igrzyska Olimpijskie w Lillehamer (Norwegia) jest już kwiecień , mija 29  lat mojej  pracy zawodowej w sporcie. Ile znaczy napisanie takiego listu dla 80-letniego człowieka, nikt nie może sobie wyobrazić, kto nie przeżył tego, co ten umęczony siłacz, wychowawca młodzieży. Do listu były dołączone zaświadczenia i opinie z klubu KS ”Kolejarz” w Sosnowcu, datowane na dzień 4 marca 1974 r, w których czytam: „… o bezwzględnej wartości pokazów pod względem pedagogiczno-wychowawczym świadczą opinie Wojewódzkich i powiatowych Komitetów Kultury Fizycznej i Turystyki. Za dotychczasowe wzorowe zachowanie i propagowanie tak pięknej i zanikającej w Polsce dziedziny sportu po osiągnięciu ponad 1000 pokazów Ob. Rajmund Niwiński został wytypowany przez Klub do odznaczenia „Zasłużony Mistrz Sportu”. Za Zarząd: Bendor Sabina sekretarz, Prezes inż. Strzelecki Witold.” Pan Rajmund dołączył również dwa zaświadczenia o przynależności do organizacji podziemnej wydane w Pionkach 20 IX.1957 r oraz zaświadczenie o przynależności do konspiracji i udziale w walkach partyzanckich pod wsią Krasną pow. Koneckiego, pod Szewcami koło Kielc, na przejeździe Rykoszyny koło Kielc, pod wsią Zakrzów w pow. Włoszczowskim.

Siedziałam jak „słup soli”, intensywnie myśląc, jaką rolę mam odegrać w życiu tego staruszka. Z rozmyślań wyrwał mnie telefon od córki, która prosiła, abym zajęła się wnuczką, ponieważ ma egzaminy na Uczelni, a mała nie ma, z kim zostać.  Powiedziałam, wiesz, ale ja właśnie jutro raniutko wyjeżdżam, jeżeli zaś chodzi o małą to Andrzej z Babcią Marcysią poradzą sobie, mnie nie będzie tylko dzień. Gdzie Ty znowu jedziesz?  Wiesz muszę wyjechać na południe Polski jakieś 450 km w jedną stronę, mam nadzieję, że obrócę w jeden dzień. Mamo, co Ty znowu kombinujesz? Zapytało moje dziecko. Nic, zupełnie nic, tylko… i opowiedziałam o listach , a także przeczytałam kilka  urywków. Moje dziecko, powiedziało bo i trzeba było tak powiedzieć, rozumiem, że teraz absolutnie musisz jechać, bo przecież pojedziesz? Oczywiście, że pojadę. Następnego dnia o czwartej rano wyjechałam w daleką jednodniową podróż, nie wiedząc zupełnie, jaki efekt ona przyniesie. List był skierowany do Prezesa PKOL, a nie do mnie, jednak ja jechałam załatwić sprawę, w końcu ten Pan wiele lat pracował dla sportu, przesiedział w swoim fotelu 12 lat, cóż znaczy, więc krótka podróż, jaka mnie czekała tego dnia, do najdalszego zakątka Polski za daleki Wałbrzych do Boguszowa. Zresztą poniekąd byłam związana z PKOL, ponieważ pracowałam w Polskiej Fundacji Olimpijskiej, jako jej Vice Prezydent ds. Marketingu.

Cdn.

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.