Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Leszno’

O Muranowie pisałam w dniu 24 lipca w kontekście wspomnień szkolnego kolegi Mirka. Przez okres czterech lat liceum Mirek pełnił funkcje przewodniczącego klasy, w Liceum Ogólnokształcącym im. Romualda Traugutta Nr XVV w Warszawie przy ulicy Smoczej 6, i wiecie? Tak jest do dzisiaj. To On nas cementuje, to on podrzuca nam swoje pomysły, terminy spotkań, to On jest osią obrotową działań „naszej klasy”, to dzięki Niemu funkcjonujemy w tym świecie, jako grupa ludzi lubiących się i mających ciągły kontakt. Ten właśnie Mirek napisał o Muranowie 24 Lipca,  ja oczywiście Jego wspomnienia upubliczniłam, za jego zresztą zgodą. W tym wpisie też wspomniałam, że jeden z postów będzie poświęcony Kościołowi Św. Augustyna, ale zanim do tego tematu przejdę chciałabym wrócić na chwilę do Muranowa, do jego ciekawej historii, o której warto również napisać. W najdawniejszych czasach Warszawy poprzez teren Muranowa przechodziły drogi na rolne Starej i Nowej Warszawy. Tereny były użytkowane przez rolników, ale też część tego terenu stanowiły wody, rzeka Bełcząca czy stawy przy ulicy Stawki. Po wybudowaniu Wałów Zygmuntowskich w XVII wieku, (1621 – 1624) tereny te znalazły się poza nimi, i wtedy zaczęły kształtować się tutaj jurydyki Wielądka, Parysowska, Nowolipie i Leszno. W roku 1686 w okolicach jurydyki Parysowska, architekt włoski Józef Szymon Bellotti wybudował dla siebie pałac i nazwał go Murano, co miało mu przypominać jego kraj, wyspę Murano należącą do Wenecji. Józef Szymon Bellotti był nadwornym architektem polskiego króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego a następnie króla Jana III Sobieskiego. Od nazwy pałacu Murano wzięła się także znana do dzisiaj nazwa całego osiedla Muranów. Z czasem pojawiały się nowe zabudowania, wytyczone zostały nowe ulice takie jak: Gęsia, Stawki, Leszno, oraz place Muranowski i Parysowski. W XVIII wieku z inicjatywy króla Stanisława Augusta Poniatowskiego wybudowano Koszary Wołyńskie u zbiegu ulicy Gęsiej i Dzikiej. W roku 1770 Muranów został ogrodzony Okopami Lubomirskiego, wtedy tez zaczął się napływ ludności żydowskiej, dzięki czemu w okresie międzywojennym dzielnica ta była zdominowana przez ludność pochodzenia żydowskiego. Na terenie Leszna i Nowolipia powstawały później kamienice czynszowe z bardzo ładnymi fasadami, natomiast panujące tam warunki mieszkaniowe pozostawiały wiele do życzenia. Głównymi najemcami byli Żydzi, dlatego w październiku roku1940 ze względu na duży udział Żydów, na terenie Muranowa utworzono Getto. Do likwidacji Getta przystąpiono w 1942 r. systematycznie wywożąc ludność z Umschlagplatzu do Treblinki. Kiedy zaś w 1943 r. planowano całkowicie zlikwidować Getto, 19 kwietnia wybuchło powstanie pod przywództwem Mordechaja Anielewicza, ostatnia szansa dla Żydów by umrzeć z godnością. Powstanie zakończyło się klęską 16 maja 1943 r., a po jego upadku Muranów został zrównany z ziemią. Dzieła zniszczenia dopełniło powstanie warszawskie. Na Muranowie pozostało kilka budynków takich jak: Kościół Św. Augustyna, Dworzec Kolejowy Warszawa Gdańska, Klub Polonia Warszawa na ul. Konwiktorskiej, Pałac Mostowskich, Kościół Ewangelicko Reformowany z 1866 roku przy ul. Solidarności, Kościół pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego ojców Kapucynów przy ul. Miodowej, Pałac Paca – Radziwiłłów przy ul. Miodowej, Arsenał przy ul. Długiej, Sąd Okręgowy Wydziały Hipoteczne w Warszawie przy ul. Solidarności, Pałac Krasińskich, Pałac Teppera- Duckerta- pod Czterema Wiatrami przy ul. Długiej, Pałac „Na Podkańskiem” przy ul. Długiej, ul. Nalewki obecnie Bohaterów Getta, Kościół Narodzenia NMP na Lesznie przy ul. Solidarności o którym pisałam, Pałacyk Bogusławskiego na ul. Żelaznej 97 późniejsza ochronka, w której opiekę nad dziećmi sprawowało Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, pozostałości po Fabryce mebli „Szczerbiński i Kamler” ul. Dzielna 72, dawna Garbarnia „Temler i Szwede” przy ul. Okopowej 78, Szpital Św. Zofii, przy ul. Żelaznej 90 róg ulicy Nowolipie, Budynek ul. Żelazna 88 dawnej siedziby Publicznych Szkół Powszechnych nr 10, 17, 56, 119, obecnie kompleks budynków Urzędu Dzielnicy Wola m.st. Warszawy przy ul. Solidarności 90. Nie zachowały się Okopy Lubomirskiego, więzienie „Gęsiówka”, więzienie kobiece „Serbia”, zabudowania koszar Artylerii Konnej, Garbarnia Braci Pfeiffer, Szlenkier i Temler”( w tym miejscu jest CH Klif przy ul. Okopowej naprzeciwko Cmentarza Żydowskiego), plac Kercelego, popularny Kiercelak największy bazar w Warszawie, zresztą najbardziej popularny istniejący jeszcze podczas II wojny światowej, gdzie można było kupić i sprzedać wszystko (łącznie z bronią). Długie opowieści na ten temat przewijały się przy stole podczas uroczystości rodzinnych, kiedy „Kiercelak „ wspominała moja Babcia Marianna, która na tym bazarze handlowała swoimi pięknymi wyrobami – serwetkami, kwiatami i innymi własnoręcznie wykonanymi precjozami, aby zabezpieczyć liczną rodzinę, aby dać jeść dzieciom, które pozostały w Warszawie ze względu na wiek i nie zostały wywiezione na przymusowe roboty do Niemiec.

Dzisiaj Muranów jest położony w dwóch dzielnicach Woli i Śródmieścia. Zachodnia część Muranowa położona na Woli oparta jest o ul. Okopową i nosi nazwę Nowolipki, zaś wschodnia część kończąca się na ulicach Miodowej i Bonifraterskiej nosi nazwę Muranowa. Od północy Muranów opiera się o tory kolejowe, zaś od południa granicę wyznaczają ulice Leszno (Solidarności). Wspominając o nowej zabudowie na terenie Nowolipek napisałam o wybudowaniu bloków na gruzach zniszczonego Getta. Tych gruzów było bardzo dużo. Dużo to znaczy ile? Około 3 milionów metrów sześciennych. Dlatego zdecydowano się tylko wyrównać teren i na tych właśnie zgliszczach postanowiono wybudować osiedle Muranów, którego teren ma przewyższenie nawet do trzech metrów. Całe osiedle to teren pagórkowaty z budynkami nie wyższymi niż cztery piętra, które robią takie wrażenie, jak to w swym wspomnieniu napisał Mirek. Zapytacie, dlaczego nie wywieziono tych gruzów? Ano, dlatego, że po wojnie wszystko było zniszczone i brakowało środków transportu stąd wywiezienie gruzów nie było możliwe. W ten sposób Muranów Południowy powstał na podniesionym terenie. Architektem realizującym swoje wizje przestrzenne na Muranowie był Bohdan Lacherta. Do budowy użyto bloczków z gruzobetonu, wszystkie budynki tego osiedla miały ujednolicone elewacje –tak jak budynki Muranowa południowego przy ul. Leszno, obecnie ul. Solidarności, a niektóre budynki ze względów mocno oszczędnościowych wybudowano w układzie galeriowym, jak budynki przy ul. Nowolipie. Miało to przynieść oszczędności kosztów ze względu na brak klatek schodowych. Późniejsze osiedla są bardziej zróżnicowane, zostały wybudowane po wywiezieniu gruzów, a najbardziej charakterystyczny budynek, to potężny blok mieszkalny leżący przy ulicy Nowotki obecnych ul. Andresa, ul. Mordechaja Anielewicza, ul. Ludwika Zamenhofa i ul. Nowolipek. Powstał on na kształt złączonego prostokąta, koła i trapezu. Wewnątrz znajdują się trzy podwórka popularnie nazywane: Milicyjniak – od sąsiedztwa z pałacem Mostowskiego – obecnie nazywanego pałacem Mostowskich siedzibą Komendy Stołecznej Policji, Okrąglak – od jego kształtu z widokiem na skwer z pomnikiem projektu Xawerego Dunikowskiego, Trzecie podwórko – nie posiada nazwy. Ostatnie bloki wybudowano w latach sześćdziesiątych XX wieku. Na początku lat pięćdziesiątych przez teren Getta przebito ulicę M. Nowotki – obecnie ul. W. Andersa,  przy której postawiono budynki o klasycystycznej architekturze. Nie zostały one wykończone wg wcześniejszego planu i pozostawiono je po upadku socjalizmu bez wykończenia. Upłynęło już ponad sześćdziesiąt lat, a szeroka, zaplanowana na dwupasmową ul. Andersa nie ma drugiej jezdni. Obecnie w pobliżu Pomnika Bohaterów Getta powstaje Muzeum Historii Żydów Polskich.

Na terenie Muranowa w latach 1948 – 2003, znajdowała się bliska sercu mojego Taty Zajezdnia Autobusowa „Inflancka”. O historii tej Zajezdni, i o latach spędzonych również przeze mnie na jej terenie, jeszcze napiszę.

Obecnie największe obiekty użyteczności publicznej na Muranowie to Centrum Handlowe „Arkadia” i Centrum Handlowe „ Klif”. Do 2003 r. była tu wspomniana przeze mnie wcześniej Zajezdnia „Inflancka” miejsce pracy wielu osób, która ze względu na wielką wartość terenów, na których była położna, została zlikwidowana i sprzedana. Na jej miejscu w pobliżu ul. Dzikiej, powstało osiedle apartamentowców „Inflancka”.

Najważniejsze postaci związane z Muranowem to: Bogusław Leszczyński – podskarbi koronny, były właściciel znajdującej się na tym terenie jurydyki Leszno, Jan Leszczyński – kanclerz wielki koronny, były kolejny właściciel jurydyki Leszno, Walerian Łukasiński major – polski działacz niepodległościowy, przebywał w więzieniu klasztorze Karmelitów na Lesznie, Maurycy Mochnacki – polski działacz i publicysta polityczny, przetrzymywany przez Rosjan w więzieniu klasztorze Karmelitów na Lesznie, Tadeusz Mostowski hrabia – literat, publicysta, polityk, wydawca, minister spraw wewnętrznych Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego, Franciszek Ludwik Neugebauer – ordynator kliniki ginekologicznej zniszczonego Szpitala Ewangelickiego na Lesznie, Cyprian Kamil Norwid – poeta, dramatopisarz, prozaik, artysta plastyk, Aleksandra Potocka hrabina – fundatorka Kościół św. Augustyna w Warszawie, Wincenty Potocki – były właściciel pałacu przy byłej ul. Mylnej (obecnie przy al. Solidarności 74a) oraz Mordechaj Anielewicz – dowódca Żydowskiej Organizacji Bojowej, przywódca Powstania w Getcie. Oczywiście tych osób jest znacznie więcej, a ja przywołałam tylko tych najbardziej znaczących.

Życzę wszystkim dobrego tygodnia

Wasza Jadwiga

Muranów

Po opublikowaniu moich wspomnień o ul. Młynarskiej, Wolskiej, Lesznie Świerczewskiego i Solidarności napisał do mnie mój szkolny kolega Mirek. Razem chodziliśmy do Liceum przy  ul. Smoczej 6. Jego list załączam w całości:

Jadziu,

Wywołany przez Ciebie na blogu temat Leszno i okolice nastroił mnie wspomnieniowo. Kiedy spytano starszą panią, co jej się podobało w komunizmie, odpowiedziała „to, że byłam młoda”. Ja też tak sobie myślę, że gdyby mnie ktoś spytał, dlaczego kocham Muranów, powiedziałbym „to dzielnica mojej młodości”. To oczywiście najprawdziwsza prawda, ale nie cała. Nie ma obowiązku miłowania dzielnicy młodości. Gdy się zastanawiam po latach, co mi tak się podobało na tym Muranowie, to odpowiedź narzuca się sama – genius loci tego miejsca, ten specyficzny klimat związany, np. z jego skalą, tam wszystko było w zasięgu ręki: szkoła, kościół, sklep, czytelnia, biblioteka, księgarnia, koledzy, podwórka, na których latem grało się w piłkę, a zimą jeździło na łyżwach. Z tą skalą Muranowa wiąże się bardzo ważny fakt, a mianowicie wysokość domów mieszkalnych, na ogół były to domy czteropiętrowe lub niewiele wyższe. Domy te miały podwórka, na których bawiły się dzieci i dokazywała młodzież. Ta skala osiedla to pierwsza refleksja kogoś, kto od czterdziestu lat mieszka w osiedlu molochu, pełnym wysokościowców, z przestrzeniami zamiast podwórek, z jakąś dziwną pustką zamiast atmosfery integrującej mieszkańców. I tu kolejna specyfika Muranowa: więzi sąsiedzkie czy szerzej, jak mówią socjologowie więzi społeczne. W tych stosunkowo niewielkich domach, piszę to z perspektywy ulicy Nowolipki, na której mieszkałem przez lat dwadzieścia, wszyscy się znali, rozmawiali ze sobą, pomagali, jak było potrzeba, a do najbliższych sąsiadów zwracało się ciociu i wujku. I znów porównanie, mieszkam w wielkim bloku od czterdziestu lat i nie mam pojęcia, kto mieszka obok. Nigdy nie byłem u nikogo „z wizytą” i nawet nie czuję się z tego powodu nieszczęśliwy. Czasami się zastanawiam, odwiedzając mamę na Muranowie, czy to moje dobre samopoczucie nie wynika z układu przestrzennego, całej tej urbanistyki osiedla, które tworzy zwartą część miasta zamiast rozrzuconych, niemających niczego wspólnego bloków. Czy to nie zwarte kwartały dzielnic stanowią ten urok Odessy, Lwowa, Krakowa, Pragi, Wiednia, Budapesztu, Lubliany? Chociaż ten cały komunizm nie był specjalnie ludzki, szczególnie dla tych, którzy nie wykazywali dość entuzjazmu, to Muranów był, jak mi się wydaje skrojony „na ludzką skalę”. Zresztą to socrealistyczne budownictwo ma swoją estetykę i było kiedyś symbolem przyzwoicie wykonanej pracy, co i dziś widać na wyremontowanym MDM-ie. Byłem niedawno w Nowej Hucie i mogłem podziwiać zwartość i logikę przestrzenną tej dzielnicy – robi wrażenie. Zresztą cały rozmach tego budownictwa i organizację przestrzeni najlepiej widać w Mińsku Białoruskim. Wracając do mojego Muranowa sprzed lat, to moją najbliższą przestrzeń tworzyły ulice Nowolipki, Nowolipie, Smocza, Dzielna, Żelazna, Świerczewskiego. Na Nowolipkach mieszkałem przy kościele św. Augustyna pod numerem dwudziestym drugim. Najbardziej utkwił mi w pamięci tzw. „cud na Nowolipkach”. Któregoś wieczoru sąsiadka, czyli ciocia, przyniosła sensacyjną wiadomość, że wieża kościoła się świeci i widać Matkę Boską. Rzuciliśmy się na balkon, rzeczywiście wieża się świeciła, a przy odrobinie wyobraźni można było dostrzec nawet i Matkę Boską. Wkrótce wieść o cudzie obiegła Warszawę, a potem i całą Polskę, i zaczęły się pielgrzymki, modły, śpiewy. W pewnym momencie przestało to być zabawne, gdyż tłumy blokowały wieczorem dostęp do domu. Po jakimś czasie tzw. milicja obywatelska próbowała jakoś to opanować, zamknęli ulicę, pamiętam, że ciągle musiałem pokazywać legitymację szkolną, żeby dostać się do domu. Podobno skorzystali na cudzie kieszonkowcy, a jakiś pijak mamrotał „nie ma cudów, to musi być cud”. Po jakimś czasie więżę pomalowano czarną farbą i cud się zakończył ku zmartwieniu kieszonkowców i uldze mieszkańców. Przed wojną Nowolipki rozsławiła Pola Gojawiczyńska, swoją książką „Dziewczęta z Nowolipek” po wojnie cud. Teren wokół kościoła był dobrym miejscem zabaw, jak również idealnym miejscem do strzelania z klucza. Na Nowolipie biegałem przez rok do drugiej klasy podstawówki, gdyż nasza szkoła, późniejszy nasz Traugutt, była jeszcze w budowie i do nowej szkoły na Smoczą poszedłem do trzeciej klasy podstawówki i „wyszedłem” po maturze. Kierownikiem szkoły na Nowolipiu był pan Sergiusz Miecielica, który potem uczył jęz. rosyjskiego na Smoczej. Miejscem, które często odwiedzałem była księgarnia na rogu wtedy Marchlewskiego i Świerczewskiego, była duża, dobrze zaopatrzona i kupowałem tam również książki naukowe. Kupiłem tam kiedyś dla tzw. jaj kilkanaście tomów dzieł Stalina, bodaj po złotówce za tom. Dziś to ozdoba kolekcji kiczu razem z Czapajewem i Rasskazami o Leninie. Zresztą „klasycy” byli w tamtych czasach w obfitości w każdej księgarni. Kolejne „kultowe” miejsce to biblioteka i czytelnia na rogu Świerczewskiego i Żelaznej. Od Nowolipia schodziło się schodami z kwadratową fontanną i czterema żabkami na każdym rogu fontanny. Dwie z tych Żabek są w minimarkecie na miejscu fontanny, co z pozostałymi dwoma – nie wiadomo. Kończę, bo można by tak pisać i pisać. Chyba jest racja w stwierdzeniu, że stara miłość nie rdzewieje. Moja miłość do Muranowa trwa.

Pozdrowienia

Mirek”

PS. Podobno jest jakieś Towarzystwo Miłośników Muranowa założone przez rodowitą krakowiankę.

Co więcej można dowiedzieć się o ulicy Nowolipki?  Powstała ona w roku, 1624 jako droga biegnąca od ulicy Nalewek –obecnie Bohaterów Getta, na gruntach posiadłości brygidek zwanych wówczas Nowe Lipie. Ponieważ powstała, jako droga narolna, była słabo zabudowana, a jeżeli to domy były drewniane, zaś otaczały je ogrody i nieoficjalnie nazywano ją Ogrodniki. Nazwa Nowolipki została oficjalnie zatwierdzona w roku 1770, wtedy Nowolipki zostały uregulowane i przedłużono je aż do ul. Wolność. W roku 1770 u zbiegu ulic znajdował się magazyn karowy, czyli remiza wozów wywożących nieczystości projektu St. Zawadzkiego lub Jakuba Fontany. Na ul. Nowolipie 7 pobudowany pałac Konstancji Hilzenowej – żony wojewody mińskiego Jana Augustyna Hylzena, a po roku 1784 wzniesiono też pałacyk Jana Poltza- późniejszym właścicielem został Stanisław Sołtyk. W okresie Królestwa Kongresowego początkowy odcinek ul. Nowolipie uzyskał reprezentacyjny charakter późno klasycystyczny, magazyn karowy przebudowano na koszary Gwardii Artylerii Konnej, a po roku 1795 pałac Hilzenów przeszedł na własność ministra spraw wewnętrznych Księstwa Warszawskiego Tadeusza Mostowskiego. Rok 1824 to kolejna przebudowa Pałacu Mostowskiego przez Antonio Corazziego (posiada on w Warszawie swoją ulicę, która mieści się na tyłach srebrnego wieżowca łącząc go z ul. Bielańską).Pałac Mostowskiego został przebudowany na siedzibę Komisji Spraw Wewnętrznych i Duchowych. W roku 1835 na terenie dawnego magazynu karowego i koszar Gwardii Artylerii Konnej znajdował się IV Oddział Straży Ogniowej. W roku 1840-43 pod numerem 11/15 powstał gmach II Gimnazjum Miejskiego mieszczący też Instytut Szlachecki (przeniesiony później na ul. Wiejską). Pałacyk Sołtyka mieścił w tym czasie Dyrekcję Ubezpieczeń i Oszczędności, później mieścił się tam meczet (po roku 1860), a w 1868 r wydawnictwo i drukarnię Józefa Ungra z redakcjami takich tytułów jak Tygodnik Ilustrowany i Wędrowiec. O ile o Wędrowcu nie znalazłam jeszcze fascynujących informacji, to Tygodnik Ilustrowany jest ze wszech miar wart opisania, gdyż publikowali w nim swoja twórczość tacy autorzy jak: Henryk Sienkiewicz, Maria Konopnicka, Władysław Reymont, że wymienię tylko tych najsławniejszych, zaś redaktorem naczelnym był Wojciech Grochowski, późniejszy założyciel pierwszego w Warszawie Technikum – Kolejowego mającego swoją siedzibę w tym samym miejscu do dnia dzisiejszego (najpierw ul. Very Kostrzewy, obecnie Bohaterów Warszawy). Wojciechowi Grochowskiemu z racji Jego zasług dla Warszawy należy się oddzielny wpis, który zostanie przeze mnie przygotowany po zebraniu większej ilości materiałów.

W 1860 r pojawiły się na ul. Nowolipki latarnie gazowe, zaś w 1863 roku przedłużono ul. Karmelicką do ul. Nowolipki. W latach późniejszych powstało wiele kamienic, ale miały one przeznaczenie raczej spekulacyjne a wygląd tandetny. Domy stawiane przy ul. Nowolipki miały wygląd lepszy, ale mieszkania za fasadami tych domów były w dalszym ciągu ciasne i małe zasiedlone głównie przez uboga ludność żydowską.  Dopiero na przełomie wieków XIX i XX zaczęto budować kamienice w stylu neogotyckim, które wybijały się swoja urodą ponad przeciętność. I tak u zbiegu ul. Smoczej 51 powstała taka kamienica dla Eugeniusza Torzewskiego z fasadą z czerwonej cegły z narożną wieżyczką nakryta hełmem. Podobne kamienice mieściły się pod numerami 41 i 43, które oprócz ornamentyki późnobarokowej posiadały znaczne partie obłożone licową cegłą, w kolorach białym i żółtym.

Tyle dzisiaj o ul. Nowolipki, o kościele Św. Augustyna i cudach na Nowolipkach napiszę w kolejnym poście.

Życzę wszystkim dobrego kolejnego wakacyjnego tygodnia ze znacznie lepszą pogodą

Wasza Jadwiga

W roku 1954 przeprowadziliśmy się na ul. Świerczewskiego, do pierwszego domu, jaki w Warszawie wybudowały kobiety. Fajny to jest budynek (stoi do dzisiaj). Czy wiecie, że piętro pierwsze jest wyższe o 40 cm od piętra drugiego, i jeżeli chcecie otworzyć okno w kuchni na tym piętrze to trzeba stanąć na drabince lub wysokim stołku? Natomiast piętro drugie jest niższe o te 40 cm, gdyż w ten sposób starano się nadrobić różnicę wysokości. Piętro czwarte, na którym mieszkaliśmy, było już w miarę normalne, a wysokość mieszkania zaiste czarodziejska 270 cm, w związku z tym w naszym mieszkaniu wisiał piękny żyrandol. Oczywiście wszystkie piętra miały mieć te 270 cm, tylko z niektórymi nie wyszło, a może wyszło jak zwykle? Budynek stoi naprzeciwko Kościoła pw. Narodzenia Najświętszej Panny Marii (zwanego też Kościołem Przesuwanym), który znajduje się przy al. Solidarności 80 (dawniej ul. Leszno 32) w Śródmieściu przy Trasie W-Z.

Kościół zbudowany został w latach 1682-1732, jako kościół przylegający do klasztoru Karmelitów Trzewiczkowych zwanych bosymi. Prowincjał polsko-litewski zakonu karmelitów trzewiczkowych ks. Marcin Charzewicz, nabył od ppłk Jana Weretyckiego i jego żony posiadłość w miasteczku Leszno pod Warszawą za kwotę 2 000 ówczesnych złotych. Biskup poznański Stefan Wierzbowski 2 września 1682 roku w liście do prowincjała zakonu zezwolił karmelitom podnieść krzyż i odprawiać nabożeństwa, co było równoznaczne z pozwoleniem na budowę kościoła i klasztoru. Zgodę na budowę wyrazili również bracia Leszczyńscy, właściciele Leszna, (wsi pod Warszawą) Bogusław – opat czerwiński i proboszcz płocki, oraz Rafał – ojciec późniejszego króla Stanisława Leszczyńskiego. Pierwsze nabożeństwo odbyło się 8 września 1682 roku w kaplicy urządzonej w nabytej posiadłości, „przed cudownym obrazem w srebrnych ramach, nieznanego autora a przedstawiającym Matkę Boską”. W czasie wojny północnej klasztor został zajęty przez Szwedów. Odrestaurowany był w 1853; wtedy też dobudowano kaplicę i zegar na wieży. Po zniszczeniach II wojny światowej, Kościół został odbudowany w latach 1951-1956. W związku z budową trasy W-Z i poszerzaniem ulicy Leszno (w tym czasie Al. gen. K. Świerczewskiego), w nocy 30 listopada na 1 grudnia 1962 kościół został przesunięty o 21 metrów do tyłu.  W roku 1962 miałam 17 lat, byłam prawie pełnoletnia, dlatego moi Rodzice pozwolili mi na asystę przy przesuwaniu Kościoła. Ponieważ był to jedyny w swoim rodzaju eksperyment zakończony zresztą sukcesem. Pamiętam miesiące przygotowań, wykonano wielkie podkopy, ułożono walce, zabezpieczono kościół. Pamiętam też tłumy ludzi, którzy przychodzili oglądać same przygotowania do przesunięcia zabytkowego kościoła oraz tę jedyną w swoim rodzaju noc, oświetloną wielkimi reflektorami i wolne przesuwanie Kościoła. Klasztor został rozebrany, zaś w późniejszych latach wybudowano plebanię. W kościele wisi kopia obrazu Matki Boskiej Białynickiej z Białynicz, której oryginał znajdował się na zamku w Lachowiczach. Matka Boska Białynicka z kościoła w małej miejscowości nad rzeka Drucią dopływem Dniepru, w dawnym województwie witebskim I Rzeczpospolitej. Karmelici długo poszukiwali malarza mogącego namalować oblicze Matki Bożej aż w 1634 roku wędrowny malarz ofiarował im namalowany na okiennicy obraz, postać Maryi z Dzieciątkiem Jezus miała niedokończona szatę, o wykończenie której miała zadbać zdaniem autora sama Matka Boża. I rzeczywiście około 1635 roku marszałek wielki Księstwa  Litewskiego Krzysztof Zawisza ozdobił obraz kosztowna sukienką, a podkanclerzy Kazimierz Lew Sapieha, syn fundatora klasztoru przyozdobił ołtarz klejnotami. Według zaś innych źródeł karmelici otrzymali obraz w roku 1623 za pośrednictwem Lwa Sapiehy, od Bazylianów z kutejskiego monastyru na przedmieściach Olszy. W obliczu pożogi, rabunków i zbrodni jakie ze sobą niosły wojska moskiewskie na kresach Rzeczpospolitej, jesienią 1655 roku obraz Maryi przeniesiono do Lachowicz w województwie nowogródzkim. Należąca do Pawła Sapiehy hetmana litewskiego twierdza broniła się w tym samym czasie, w którym broniła się Częstochowa przed Szwedami (1660 r). Twierdza pozostała niezdobyta, a wojska Chowańskiego zostały rozbite przez wojska Stefana Czarnieckiego i Pawła Sapiehy, co nie byłoby możliwe bez wstawiennictwa Matki Bożej. W pamięci współczesnych cudowna obrona twierdzy w Lachowiczach była równie znana jak obrona Jasnej Góry. W 1761 roku obraz Matki Boskiej Białynickiej został ukoronowany za zgodą Papieża Benedykta XIV, który wydał bullę w roku 1756. Złote korony wykonano ze składek zbieranych w całej Rzeczpospolitej, a zwłaszcza wielmożów litewskich Michała Radziwiłła i Jerzego Ogińskiego . Po rekoronacji obrazu 6 czerwca 1856 roku władze carskie nasiliły ataki propagandowe na świątynię będącą ostoją polskości i wiary na tych terenach, aby wreszcie w 1876 r. zamknąć kościół i zamienić go na cerkiew. Bolszewicy w roku 1924 urządzili w kościele muzeum ateizmu. Wierni katolicy ukryli cudowny obraz Matki Boskiej Białynickiej tak dobrze, że do dzisiaj nie można go znaleźć, zaś kościół w latach sześćdziesiątych wraz z klasztorem wysadzono w powietrze.  Na jego miejscu od 1996 r. stoi prowizoryczna kaplica. Cudowny wizerunek Matki Boskiej Białynickiej doczekał się licznych kopii, między innymi w kościele karmelitów na Lesznie w Warszawie, w Mohylewie, Księżycach oraz Woli Gułowskiej koło Kocka w sanktuarium Matki Bożej Patronki żołnierzy Września 1939 r. Jak donosi Tygodnik Ilustrowany z roku 1866 w czterech nawach bocznych znajdowały się obrazy św. Wojciecha Karmelity, Marii Magdaleny de Pazzis, św. Józefa, św. Eliasza, namalowane przez malarza polskiego Szymona Czechowicza, a w trzech innych ołtarzach wisiały  obrazy św. Onufrego, św. Jana Nepomucena oraz kaplica z figurą Zbawiciela Ukrzyżowanego. O czym jeszcze ciekawym napisał Tygodnik Ilustrowany w swoim artykule na temat tego kościoła? Przed Kościołem stała żelazna kuna, w którą zakuwano na żądanie rodziców lub z wyroku duchownych, lub magistratu Leszna rozpustną młodzież, niepoprawnych hultajów i złodziejaszków. Kuna była długo postrachem okolicy. Z Tygodnika Ilustrowanego wiadomosci zaczerpnęłam , który był nakładem i drukiem Józefa Ungra przy ul. Nowolipki 2406 obenie 3 wydany.

W 1860 r. po raz pierwszy wykonano publicznie, w kościele Narodzenia Najświętszej Marii Panny na Lesznie w Warszawie, pieśń „Boże, coś Polskę” w wersji poprawionej przez Antoniego Goreckiego z okazji mszy za duszę śp. Adama,  Juliusza  i Zygmunta (tak przed cenzurą carską zakamuflowano Trzech Wieszczów). Maria Dąbrowska pisząc swoją książkę „Noce i dnie”, w tym kościele postanowiła wyprawić ślub Bogumiła Niechcica z Barbarą z Ostrzeńskich i tu odbyła się ceremonia zaślubin. Kościół został odnowiony w roku 2009 i otrzymał barokową kolorystykę frontu, która jest obecnie w kolorze beżowo -brzoskwiniowym.

Ul. Świerczewskiego

Powstanie al. K.Swierczewskiego wiązało się bezpośrednio z powstaniem Trasy W-Z, jednej z najważniejszych inwestycji drogowych powojennej Warszawy. Wybudowano ją w latach 1947-1949, a oddano do użytku 22 lipca 1949 r wraz z wybudowanymi specjalnie tunelem oraz mostem Śląsko-Dąbrowskim. Aleja pobiegła od skrzyżowania z Młynarską i Wolską aż do ulicy Radzymińskiej. Pierwotnie nazywała się aleją Karola Świerczewskiego, nazwę na współczesną zmieniono 10 października 1991 roku. Obecnie nazywa się al. Solidarności, a patronem jest NSZZ Solidarność.  Pierwszym  patronem alei był  Karol Świerczewski – polski generał, doktor nauk wojskowych, działacz komunistyczny, dowódca 2. Armii Wojska Polskiego w 1944 i 1945 roku, jednak w walkach wykazał się niekompetencją. Po upadku komunizmu wśród proponowanych zmian nazwy pojawiały się propozycje przywracania dawnych nazw, np.: Nowe Tłomackie,Stare Leszno czy Zygmuntowska, zdecydowano się jednak na całkiem nowego patrona. Wzdłuż alei „Solidarności” znajdują się liczne obiekty użyteczności publicznej, kina, teatry, szpital, obiekty zabytkowe.  Ciekawostką jest także pałac Przebendowskich, który znajduje się pomiędzy jezdniami alei Solidarności  (jadąc od Pragi w kierunku pl. Bankowego na wysokości ul. Bielańskiej).

Wzdłuż północnej pierzei alei wyróżnić należy następujące bardzo piękne obiekty:

al. „Solidarności” 52 – Cerkiew Świętej Równej Apostołom Marii Magdaleny, al. „Solidarności” 58 – Gmach Hipoteki, w nim sąd rejonowy dla dzielnicy Mokotów, Pałac Przebendowskich, a w nim Muzeum Niepodległości, Studnia Gruba Kaśka, al. „Solidarności” 74 – Kościół ewangelicko-reformowany, al. Solidarności 80 – Kościół Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, Al. „Solidarności” 130 PDT Wola, a wzdłuż pierzei południowej: al. „Solidarności” 51VIII Liceum Ogólnokształcące im. Władysława IV, al. „Solidarności” 67 – Szpital Praski, al. ”Solidarności” 75 Kamienica Karola Lilpopa, al. „Solidarności” 77 – Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, al. „Solidarności” 79 – Gmach Żydowskiego Instytutu Historycznego, al. „Solidarności” 81 – Budynek dawnego Państwowego Monopolu Spirytusowego, dziś część Urzędu Wojewódzkiego, al. „Solidarności” 93 – zabytkowa kamienica Michała Rózga, w niej teatr Kamienica gdzie Dyrektorem jest Emilian Kamiński, al. „Solidarności” 105 – Pałac Jacobsona, w nim Instytut Archeologii i Etnologii PAN, al. „Solidarności” 115 –Kamienica przedwojenna w niej kino Femina, al. „Solidarności” 127 –Sądy na Lesznie, dziś Sąd Okręgowy. Wszystkie te budynki i Pałace znam dobrze, gdyż tutaj spędziłam całą swoją fascynująca młodość, byłam niemym świadkiem budowy lub odbudowy poszczególnych domów, tylko wtedy jeszcze zupełnie nie wiedziałam, że po latach te właśnie budynki będą przeze mnie opisywane.

Wielkim sentymentem darzę  Bibliotekę Publiczną oraz czytelnię, mieszczące się przy ul. „Solidarności”90. Historia Biblioteki Publicznej Dzielnicy Wola m.st. Warszawy rozpoczyna się 25 stycznia 1933 r. Tego dnia otwarto pierwszą bibliotekę – Wypożyczalnię nr 4 im. H. Wawelberga. Oprócz wypożyczalni mieściła się tutaj także czytelnia czasopism. Placówka powstała w wyniku umowy z Fundacją Tanich Mieszkań. Jednym z fundatorów była Dyrekcja Miejskich Tramwajów i Autobusów. W czasie oblężenia Warszawy, we wrześniu 1939 r. , biblioteka nie zaprzestała swojej działalności. Mimo wielu ograniczeń i represji udało się utrzymać jej pracę aż do 1942 r. Od sierpnia tegoż roku Biblioteka została zamknięta dla publiczności. Stosowano jedynie wypożyczanie tajne. W czasie Powstania Warszawskiego zdecydowana większość lokali i księgozbiorów uległa zniszczeniu. Po wyzwoleniu Biblioteka wznawia działalność w 1947 r., kiedy to zostają otwarte trzy placówki. Moment ten jest poprzedzony ogromną pracą nad zgromadzeniem i przygotowaniem lokali. Wielkim sukcesem było wybudowanie w 1955 r. reprezentacyjnego gmachu bibliotecznego przy ul. Świerczewskiego 90 (obecnie al. Solidarności 90). Przeniesiono tutaj czytelnię, wypożyczalnię i bibliotekę dla dzieci. Biblioteka, a właściwie mieszcząca się na II piętrze Czytelnia, była moim „drugim domem”. Tutaj uczyłam się do matury ,a później do kolejnych egzaminów na studiach. Pamiętam, Panie bibliotekarki, które z wielką życzliwością podchodziły do nas młodych ludzi, którzy tam zamawiali po kilka książek na raz (można było tylko dwie), aby przygotować się do lekcji z języka polskiego czy historii.  Na „mojej ulicy” znajduje się wiele tablic upamiętniających najważniejsze wydarzenia. I tak: al. „Solidarności” 67 – dwie tablice upamiętniające: personel medyczny Szpitala Praskiego, który w lutym 1944 roku podjął walkę o uratowanie życia ppor. Bronisława Pietraszewicza „Lota”  ( ta historia wymaga osobnego opisania, gdyż znałam osobiście jednego z jej głównych bohaterów, dzisiaj już nie żyjącego Pana Henryka „Szot” Jeziorowskiego. Zresztą pierwszego sekretarza generalnego i założyciela Polskiego Komitetu Olimpijskiego) oraz pchor. Mariana Singera” Cichego”, al. „Solidarności” 86 – kamień upamiętniający więźniów Pawiaka powieszonych 11 lutego 1944 roku naprzeciwko gmachu Sądów. Przez długie lata na wysokości gmachu Hipoteki stało popiersie Karola Świerczewskiego, dawnego patrona alei oraz trasy W-Z, które powstało w 1958 roku i było dziełem Alfreda Jesiona, teraz w tym miejscu stoi piękna „Nike” Warszawska. Pomnik zaprojektowany przez Mariana Koniecznego (ucznia Xawerego Dunikowskiego) i odsłonięty w roku 1964 ustawiony był na placu Teatralnym.  Marian Konieczny zaproponował grecką boginię zwycięstwa Nike, która w jednej ręce trzyma miecz, a drugą, w dramatycznym geście rozpostartych palców, broni stolicy. Bogini miała stanąć na 25-metrowym cokole. Dzięki tej wysokości płynęłaby nad miastem. Twarzy warszawskiej Nike użyczyła córka autora, dlatego bogini ma rysy dziewczynki, a ciało dorosłej kobiety. Rzeźba jest wykonana w brązie. Ma 7 metrów wysokości i 6 metrów długości. Aby miecza nie złamał podmuch wiatru, umieszczono w nim struny fortepianowe. 14 Listopada 1995 roku pomnik został zdjęty z cokołu i umieszczono go tymczasowo na zapleczu budowy pałacu Jabłonowskich. W roku 1997 uzyskał stałą lokalizację przy trasie W-Z, rzeźbę umieszczono na cokole i Warszawska Nike, Nike Zwycięska płynie znowu nad Warszawą zgodnie z zamysłem autora.

Życzę, pomimo deszczu,  świetnego humoru, samopoczucia i odpoczynku w weekend,

Wasza Jadwiga

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.