Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Kocham gotować’

Wczorajszy dzień imienin Mikołaja był bardzo miły. Jak się okazało wystarczy być tylko trochę grzecznym a prezenty przyjadą, no może nie saniami zaprzężonymi w renifery z Rudolfem na czele, ale jednak. Wszystko zaczęło się od rana, gdy dwa Mikołaje stanęły pod drzwiami, a że były z czekolady to wcale nie szkodzi. Zaraz po tym, dzwonek do furtki, przesyłka kurierska, nie zdążyłam jeszcze dojść do domu, gdy po raz drugi ktoś znowu dzwonił do furtki. Z jednej przesyłki wypakowałam trzy książki, a z drugiej – Telefon emporiaEleganceplus, hmmm…. Ucieszona zadzwoniłam do ślubnego i Moniki, ale obydwoje powiedzieli mi, że żadnych przesyłek nie zamawiali!

Jak nie to nie, skoro tak, przyjęłam do wiadomości, że jednak Św. Mikołaj grasuje po świecie w tym też po Warszawie i pewnie przez zupełną pomyłkę podesłał mi w ten niekonwencjonalny sposób prezenty. Aby nie było, że to nie dla mnie, sprawdziłam jeszcze raz adres. No cóż…wszystko się zgadzało. Najpierw napiszę o książkach: pierwsza to książka Magdy Gessler „Kocham gotować” przepis na życie, Wydawnictwa Świat Książki, Grupy Wydawniczej Weltbild Warszawa 2011, Mikołaj chyba się nie pomylił, wie, że zbieram książki kucharskie i obdarował mnie jeszcze jedną, najnowszą przygotowaną przez niezwykle ciekawą osobę panią Magdę, malarkę, która jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Madrycie, a gotowania nauczyła się od swojej Mamy Olgi, znakomitej kucharki całe życie karmiącej wielkich ludzi tego świata- intelektualistów, malarzy, reżyserów, pisarzy, dziennikarzy. Ojcem chrzestnym Magdy był Ryszard Kapuściński, mama pochodziła ze Lwowa, z kolei babcia Magdy była Rosjanką. Matka ojca, czyli druga babcia była Włoszką z Florencji, a ojciec Mirosław Ikonowicz urodził się w Wilnie. Prawie wybuchowa mieszanka kulturowa i smakowa. Miłość do kuchni i jedzenia wyniosła z rodzinnego domu, pełnego smaków. Sama o tym mówi tak”… tylko język smaku, zapachu i koloru jest zrozumiały dla wszystkich na świecie. Moja kuchnia to moja mama i moja babcia. I moje podróże. Robię genialne makowce, ale takiego makowca, takiego ciasta drożdżowego, jak robiła babcia, nie zrobi nikt.” Ojciec jej całe życie pisał ona całe życie malowała, wychowywała się w środowisku twórczym. Lubi tworzyć, dlatego otwiera kolejne restauracje. Nie dla pieniędzy. Dla niej to jak malowanie obrazu, tylko rozmach jest większy.

Podczas licznych przyjęć wydawanych dla znajomych rodziców Magda zauważyła, jak jej piękna mama czaruje znajomych urodą i wspaniałą kuchnią. Znakomita potrawą w restauracji u Fukiera (sprawdzoną przez nas) są kołduny zabaglione z lubczykiem na maśle, ręcznie robione według przepisu mamy a ta potrawą mama zawojowała Fidela Castro, przyjmując go w domu na Kubie, goście byli oszołomieni. Jako dziecko Magda mieszkała w Sofii, będąc podlotkiem mieszkała już w Hawanie ( na Kubie rodzina Ikonowiczów przebywała w latach 1964-1970, a w roku 1964 na Kubie zostało wszystko po Amerykanach, samochody, budynki, ludzie mieli jeszcze w głowie przeszłość, wyglądali znakomicie, pachnieli, cudownie funkcjonowały restauracje, w powietrzy unosił się zapach tropiku, cygar, rumu, idealnie wyprasowanych białych koszul). Swojego pierwszego męża poznała w Hiszpanii w roku 1980, był korespondentem i cała rodzina wraz z nim przeniosła się do Madrytu, malowała, miała kilka wystaw.

Mąż zachorował na raka, był w szpitalu. Magda chciała za wszelka ceną sobie poradzić, miała już synka. Zaczęła od cateringu w domach madryckiej socjety. Potem odważyła się zrobić kolację dla przyjaciółki króla Hiszpanii. Przygotowywała też catering na dwór króla Hiszpanii i dla rozkapryszonych dam towarzystwa. Wygrała konkurs na najbardziej oryginalna przekąskę- startowało ponad dwudziestu madryckich kucharzy, doceniono jej czereśnie faszerowane twarożkiem z czarnuszką. W Madrycie pracowała w restauracji austriackiej, trzy kolejne były francuskie a dwie z nich były najlepsze w stolicy Hiszpanii. Już wtedy łączyła smaki, przeplatała kuchnię polską, litewską i hiszpańską. Magda miała 33 lata, gdy mąż zmarł. Z Hiszpanii wraz z pięcioletnim synem przyjechała do Polski w roku 1989 na wakacje, wcale nie na stałe. To był przypadek, że trafiłam do kawiarni braci Gesslerów i obaj panowie zaproponowali mi małżeństwo. Wybrałam jednego z nich…” Dzisiaj wydaje się oczywiste, że jej drogi z Gesslerami musiały się skrzyżować. Wróciła do rodzącej się nowej Polski, w której zaczął się czas transformacji. Wiedziała, czego rodakom potrzeba po latach smutku, szarości i wyposzczenia. Magda wyciągnęła z polskiej kuchni to, co najsmaczniejsze, i połączyła z doświadczeniami bałkańskimi, hiszpańskimi i kubańskimi, ale bazą są smaki dworkowe, które podkręciła swoimi doświadczeniami zagranicznymi. Odciążyła ciężkie sosy, ciężkie zasmażki. Lubi smaki solidnie wykonane na sposób południowy, sosy na maśle, ale bez mąki, promieniste, słoneczne. Smak czerwonego barszczu podkręca wiśniami. Powstaje absolutnie genialny smak.

 Tak właśnie gotowała pochodząca ze wschodu babcia Magdy. Kuchnia Magdy odzwierciedla ją sama, jej życie, i przejawia się to też w wystroju wnętrz. Wystarczy obejrzeć jej program „Kuchenne rewolucje”.

Mogłabym jeszcze długo pisać o Magdzie Gessler o jej powodzeniach i nie powodzeniach w życiu rodzinnym, jednak uważam, że lepiej będzie polecić Państwu książkę „Imperium Gessler od kuchni” Małgorzaty Pietkiewicz Wydawnictwo Czerwone i Czarne sp. z o.o. Warszawa 2011, która o tym wszystkich napisała, a którą ja w nocy przeczytałam. Jaka miła niespodzianka dwie książki o tej samej osobie o pani Magdzie Gessler polskiej ikonie stylu i kuchni. Polecam serdecznie, zweryfikujcie swoje o Niej wyobrażenia i wiadomości, podawane dotychczas przez tabloidy, które jak zawsze bardzo mijają się z prawdą. Obie książki są bardzo ciekawe, ale jednak obie w jakiś sposób uzupełniają się, w jednej znajdują się  przepisy kulinarne malowane kolorem a w drugiej odsłonicie rąbek prawdziwego życia tej nadzwyczaj interesującej osoby.  

Polecam!

O trzeciej książce napiszę innym razem, gdyż  dotyczy ona kuchni włoskiej.

Druga paczka jak już napisałam zawierała telefon emporiaEleganceplus. Jest to nowy model telefonu komórkowego, który wyróżnia się kilkoma dodatkami. Ten prosty w użyciu telefon to kontynuacja popularnego modelu Elegance o którym pisałam w dniu   „Emporia dla Silverów”. Ponieważ od pewnego czasu używam telefonu Elegance dzisiaj zamienię go na emporięEleganceplus, a dla Taty już przygotowałam telefon emporiaLife. Ponieważ stan zdrowia Taty nie jest dobry, a ja muszę wyjeżdżać z domu, aby zrobić zakupy, pozałatwiać sprawy w Banku, Gminie, na poczcie, czy też zwyczajnie muszę pojechać do Przychodni Rodzinnej zamówić wizytę lekarską czy też dostarczyć skierowanie na badania krwi Tata musi przez ten czas pobyć troszkę w towarzystwie wilczura. Jednak sam wyjazd jest dla mnie stresujący, dlatego z okazji 87 urodzin Tata otrzyma emporięLife, która jest bardzo prosta w obsłudze a gdyby coś się działo, Tata już wie, jak należy nacisnąć czerwony guzik, aby dać mi znać, że coś się dzieje nie tak. W ten sposób On będzie pewien, że w razie nagłej potrzeby zostanę szybciutko zawiadomiona.

Wszystkim Państwu zaś przypomnę, że po naciśnięciu czerwonego guzika (ratuj życie) w telefonie emporiaLife lub czarnego dyskretnego guzika w telefonie emporiaEleganceplus,  telefon wysyła sms do osoby zaprogramowanej (IEC in case of emergency)  w książce telefonicznej z wiadomością, że zaraz nadejdzie alarmowy telefon, odbiorca (syn, córka, wnuczka) może być na naradzie i ma np. wyciszony telefon, jednak ten wibruje i daje znać o alarmowej sytuacji, odbiorca musi nacisnąć trzy razy zero, wtedy wiadomym jest, że jest gotów odebrać alarmowy telefon. Jeżeli nie zrobi tego, telefon wysyła sms  do kolejnej zaprogramowanej osoby,i cała sytuacja się powtarza. I tak jest (wysyłanie sms, oczekiwanie na potwierdzenie odbioru, odbiór alarmowego telefonu, dopóki , dopóty kolejny odbiorca odbierze alarmowy telefon. Jeżeli pomimo wysyłanych sms niestety żadna z zaprogramowanych osób nie odbiera wiadomości a tym samym telefonu, wtedy następuje automatyczne powiadomienie policji na numer 112. Tak… jest to dla mnie rozwiązanie optymalne, gdyż w końcu przestanę się bać moich nawet króciutkich wyjazdów z domu. Dlatego bardzo dziękuję Mikołajowi za dostarczone prezenty. Nie dość, że bardzo przydatne to jeszcze takie praktyczne, warto było być grzecznym i przeczyścić we wrześniu kominy. Serdecznie pozdrawiam mikołajkowo!

Wasza Jadwiga

Przypominam o konkursie, który trwa do 9 Grudnia 2011 do godz.24.00

 

 

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.