Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Józef Prokop’

Józef

Naszemu Przyjacielowi ten wpis poświęcam

w maju zakwitła wisteria alba

wisteria alba

Dwa dni temu obchodziłby swoje urodziny. Od wielu lat dzwoniłam do niego z życzeniami, ucinaliśmy sobie krótką lub dłuższą pogawędkę. Wymienialiśmy uwagi na temat ogrodu. Józef uwielbiał swój ogród. Kilka lat temu kolejny raz przeprowadził się, tym razem z centrum Warszawy do Halinowa, osiedle zamknięte, w ogrodzie piękne brzozy, których nie pozwolił wyciąć, ani jednej sztuki. Tak zaprojektował swój dom, aby wszystkie pozostały. Rósł sobie, niewielki zagajnik brzozowy, a w nim pomiędzy drzewami Józef wydzielił kilka ogrodowych przestrzeni, a to rosarium otoczone bukszpanami, a to zaułek rododendronów, czy bluszcz , lub kwitnące krzewy. Wszystko miało swoje miejsce, podkreślało tę lub inną rzeźbę, każda perspektywa ogrodu była wykończona ciekawym detalem.

w ogrodzie lipiec

Lipiec w ogrodzie

Józef przyjeżdżał do naszego ogrodu, wymienialiśmy uwagi, dzieliłam się swoimi wiadomościami, uczyłam gdzie może znaleźć stosowne porady, często radziłam, w której szkółce lub gospodarstwie ogrodniczym można kupić najtańsze sadzonki, cebulki tulipanów, żonkili, krokusów. Wiele razy korzystałam z jego podpowiedzi.

Zachwycało go każde nowe rozwiązanie. I o ile w ogrodzie pozwalał mi na wszystko, w domu musiała być zachowana klarowność i spójność wystroju. Często powtarzał, pamiętaj oko ludzkie można oszukać. Powieś na ścianie najpiękniejszy najdroższy obraz w złej ramie, wszyscy stwierdzą, że to nic nie warte badziewie. Opraw ten sam obraz w piękna ramę a uzyskasz arcydzieło. Powieś go wtedy osobno, wyeksponuj będzie wspaniałą ozdobą. I tak było, chociaż w mojej kolekcji nie ma nic wartościowego. Na ścianach wiszą zwykłe obrazy ulubione kwiaty peonii i kolekcja badmintonowa.

kolekcja badmintonowa

kolekcja badmintonowa

Uczył mnie trików stosowanych przy opracowywaniu ekspozycji obrazków. Twierdził, że czasami ulubione egzemplarze są nic nie warte, ale lubimy je, gdyż łączą się ze wspomnieniami. Opraw je najpiękniej jak tylko możesz a uzyskasz wspaniały efekt. Oszukaj oko, ramy są sukniami najlepszych projektantów mody dla najbrzydszych modelek. Makijaż i szata zmienia je w kolorowe ptaki. Rób to samo z obrazem, im tańszy tym piękniejszej oprawy potrzebuje. Oczywiście zdjęłam ze ściany moje ukochane kopie, repliki i obrazy, zawiozłam do Mińska Mazowieckiego, do osoby trudniącej się oprawą, Józef mi towarzyszył. Myślałam, że sprawę załatwimy w godzinę – półtorej, w pracowni spędziliśmy sześć bitych godzin. Każdy sztych dostał piękną szatę. Jednakową dla wszystkich. Nie miałam pojęcia, że można w ten sposób patrzeć na ramy, listwy, tło, materiał, jedwab, kolor. Józef postanowił przyozdobić każdy najmniejszy obrazek komponując go w tym samym stylu. Tak, to była kompozycja, subtelna, elegancka, złota. Zwykłe obrazki nabierały blasku.

Kiedyś kilkanaście lat temu, w 1989 roku zaprosił nas na wspólny wyjazd do

Sergijew Posad Zagorsk

Sergijew Posad Zagorsk

ZSRR- tuż przed ogłoszeniem pierestrojki. Pojechaliśmy samochodem do Moskwy a stąd do Zagorska (66 km tak się wtedy nazywał kompleks cerkwii i ławra). Dzisiaj Zagorsk to Sergijew Posad z przepięknym zespołem Cerkiewnym Klasztoru Św. Trójcy i Św. Sergiusza Troicko- Sergijewskiego- w języku angielskim nosi nazwę St. George Holy Trinity Monastery , Trinity Cathedral. Nie mogę opisać wszystkich cudeniek tego miejsca, zapraszam do Wikipedii, sami znajdziecie podaję link

https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%81awra_Troicko-Siergijewska

Proponuję również zobaczyć wiele zdjęć w galerii. Zrozumiecie moją fascynację.

32741028730_4e408713cd_m[1]Początkowo na obszarze dzisiejszego miasta znajdowało się kilka niewielkich wiosek i przysiółków (m.in. Kokujewo, Panino, Klementiewo), powstały w końcu XIV wieku wokół klasztoru Trójcy Świętej i św. Sergiusza (Troicko-Siergijewskiego), od 1744 ławry założonego przez świętego mnicha Sergiusza z Radoneża. Wsie były znane dzięki rzemiosłu, drewnianej rzeźbie i produkcji zabawek. W 1782 r. Katarzyna II założyła w tym miejscu miasto. W 1919 roku r miasto zmieniło nazwę na Siergijew. Zaś w 1930 przyjęło nazwę Zagorsk, na cześć działacza rewolucyjnego. W 1992 roku  przywrócono miastu historyczną nazwę.

Główną cerkwią kompleksu jest sobór Trójcy Świętej, w którym przechowywane są relikwie św. Sergiusza. Inne zabytkowe cerkwie miasta to: Wprowadzenia Matki Bożej do Świątyni i Św. Paraskiewy, Wniebowstąpienia Pańskiego, Zaśnięcia Matki Bożej, Św. Eliasza. Do ważnych zabytków należy również hotel klasztorny, w stylu klasycystycznym, kramy kupieckie i studnia piatnicka . Miasto zalicza się do Złotego Pierścienia Rosji.

Obszar ten pokrywa się częściowo z regionem historycznym zwanym Rusią Zalewską, który wraz z Rusią Nowogrodzką stanowi kolebkę państwowości rosyjskiej.

Zagorsk Sergijew Posad Zespół Cerkiewny

Zagorsk Sergijew Posad Zespół Cerkiewny

Nasz Zagorsk z roku 1989 to miejsce niezapomniane, miałam szczęście zobaczyć je w pełnej krasie. Aby tam dojechać musieliśmy otrzymać specjalne pozwolenie. Warto było. Zachłannie biegaliśmy od cerkwi do cerkwi, do muzeum przyklasztornego, paliliśmy świece, aby w końcu stwierdzić, że więcej nie da się zapamiętać. Wyruszyliśmy przez Twer i Nowogród Wielki do Leningradu, czyli St. Petersburga. O tej podróży i zwiedzaniu Peterhofu (Pietrodworca) oraz Ermitażu napiszę w następnym poście. Kilka tygodni przygotowywaliśmy się do wycieczki. Przeczytaliśmy dostepne książki, przejrzeliśmy kilka albumów. Na miejscu zakupiliśmy dodatkowo przewodniki aby na zawsze zatrzymać ulotne chwile.

Z Józefem spotykaliśmy się sporadycznie.

W ciągu ostatniego roku dzwoniłam do niego wiele razy, bez odpowiedzi. Zostawiałam wiadomości, wysyłałam maile.. W końcu Andrzej zadzwonił do Urzędu  Stanu Cywilnego w Gminie a ja do Kościoła w Długiej Kościelnej, być może ksiądz będzie coś wiedział.

Wiedział.

Józef zmarł rok temu 18 marca, pochowano go 23 marca. Ksiądz koncelebrował mszę pogrzebowa, odprowadził  na cmentarz parafialny. Nas nikt nie powiadomił…

Wczoraj pojechaliśmy do Kościoła Św. Anny w Długiej Kościelnej. Już dawno zamówiłam mszę, przecież czekał na nią długi rok. To było nasze pożegnanie.

Byliśmy z Andrzejem sami. Podczas mszy w kaplicy towarzyszyły nam trzy czy cztery przypadkowe osoby…

CDN

Swoje wspomnienia rozpoczęłam od najważniejszych zawodów w światowym sporcie, czyli igrzysk olimpijskich. Ale zanim doszło do tego, zanim mogliśmy uczestniczyć w eliminacjach, musieliśmy w turniejach kwalifikacyjnych pokonać wiele przeszkód, którymi  życie w latach osiemdziesiątych było usłane. Wielu młodych zawodników zapewne w tych właśnie latach przychodziło na świat. My zaś pokonywaliśmy przeszkody, prawie skacząc jak konie we wszechstronnym konkursie konia wierzchowego w zawodach potęgi skoku. W 1984 roku mamy już 18 okręgowych związków, 100 klubów, 22 trenerów i ponad 150 instruktorów. Organizujemy międzynarodowe mistrzostwa Polski, które są zawodami świetnie zorganizowanymi uznanymi  przez dziennikarzy prasy , TV i radio. Mamy kontakty z zawodnikami Chińskiej Republiki Ludowej. Wykorzystujemy ich pobyty nie tylko w zakresie szkolenia zawodników, ale też instruktorów i trenerów. Biegamy, aby otrzymać dodatkowe środki finansowe dla SPORTFILMU,  który kręci  filmy szkoleniowe z udziałem zawodników polskich i  chińskich. Filmujemy również  treningi reprezentacji ChRL w Głubczycach. COS SPORTFILM  nakręcił dla nas filmy szkoleniowe  pt. „Technika uderzeń”, „Taktyka”,  propagandowy (reklamowy) „ Badminton dla wszystkich” oraz film z IX Międzynarodowych Mistrzostw Polski. Trzyminutową reklamówkę o badmintonie udaje nam się dostarczyć do dystrybutora filmów i jest emitowana w kinach przed głównym filmem. Tłumaczymy ponad dwadzieścia artykułów o badmintonie, a w przygotowaniu jest część II skryptu  „Taktyka”,  autorów Jadwigi Ślawskiej i Ryszarda Borka.

Opracowaliśmy wraz z TKKF i T ulotkę badmintonową, tzw. rozkładówkę, którą  można powiesić na hali jako plakat. Rozkładówka jest dwustronna, kolorowa i jako dwustronicowy plakat cieszy się wielkim powodzeniem.

Stworzyliśmy silną bazę, mamy podstawy, ale… jak to zwykle jest w tym całym parciu do przodu,  w organizacji zgrupowań (Głubczyce i Suwałki), zawodów, staraniu się o wprowadzenie badmintona do programu Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży (1981),  w naszych dążeniach do podniesienia poziomu badmintona, do jego popularyzacji w klubach, okręgach, województwach – zabrakło podstawowego elementu: SPRZĘTU. O ile kadra badmintona posiada skromne, a nawet bardzo skromne wyposażenie w sprzęt  Carltona otrzymany w ramach podpisanego kontraktu z angielską Firmą CARLTON, jako głównym sponsorem Helvetii Cup ’85  – Drużynowych Mistrzostw Europy gr. B. Na zdj.2 przedstawiam reprezentację Finlandii w czapeczkach i szalikach w  polskich barwach narodowych  z napisem Helvieta Cup wykonanych w Zakładach Przemysłu Dziewiarskiego „POLONIA” w Głubczycach.

Borykamy się z zaopatrzeniem w podstawowy sprzęt rakiety i lotki dla zawodników naszych klubów. Reprezentacja Polski otrzymuje w wyposażeniu: rakiety Carlton, dresy, koszulki, spodenki, skarpety. Związek otrzymuje trochę lotek piórkowych.  Nie, nie są to liczby powalające na kolana. Na Mistrzostwa Europy gr. B Helvetia Cup ’85, firma Carlton dostarcza 300 tuzinów lotek piórkowych, które wykorzystujemy bardzo skrupulatnie.  Lotki po użyciu w grze „głaszczemy” i trafiają one z powrotem do tub; będą później zużywane na treningach kadry. Niezużyte lotki, sponsor chciał wywieźć z powrotem do Anglii, ale  po ciężkiej emocjonalnej wymianie zdań pozostają w Kraju i są wydawane przez związek z magazynu na treningi reprezentacji seniorów i juniorów. W 1983 r. GKKFiS przydzielił nam 2000 USD na zakup lotek (co wystarczyło na zakup 300 tuzinów , tyle wystarcza na organizację zawodów międzynarodowych), zaś w roku 1984 otrzymaliśmy już 7600 USD na zakup lotek piórkowych niezłej jakości. Wytwórnia Sprzętu Sportowego w Łodzi produkuje lotkę „Wessa” (nie wiem czy ktoś jeszcze pamięta tę ciężką lotkę?), w tym samym roku rusza również w małych ilościach produkcja lotki w Oławie, którą  tworzy pan Appel  wspólnie z trenerem LKSA Technik Głubczyce R. Borkiem jako konsultantem. Lotka nazywa sie TWA.  Trwa również praca nad produkcją lotki plastikowej w  firmie  UNIMED  Józefa  Prokopa  w Warszawie.

Kadra dysponuje rakietami  Yonex i Carlton, zaś dla klubów zostaje zakontraktowanych 5000 sztuk rakietek „Łastoczka”, które dojeżdżają do Polski  na prezełomie lat  1984/1985. Prezydium ustala zasady podziału tej cennej zdobyczy:  okręgowe związki badmintona otrzymają po 50 rakiet na nowo powstałe kluby (w ostatnich dwóch latach), natomiast na inne kluby po 20 sztuk. Czy to dużo? Odpowiedzcie sobie sami. Dzisiaj każdy zawodnik dysponuje kilkoma rakietami ( 8-10 szt) najwyższej klasy, wtedy marzeniem było posiadanie 4 sztuk rakiet tej samej firmy i tej samej klasy. No cóż… nie potrzeba komentować. 

W ciągu ostatnich dwóch lat (1982 – 1984) prowadzono rozmowy z Centralami Handlu Zagranicznego (wtedy towary importowano  tylko i wyłącznie przez CHZ), z byłymi Zakładami POLSPORT, które po kolejnej reformie nie były już w resorcie GKKFiS, POLDROBEM,  Centralą Przemysłu Handlu Wewnętrznego, Przedsiębiorstwem Usługowym Urządzeń Sportowych. Odbyliśmy wtedy ponad 120 zebrań dotyczących tylko tematu SPRZĘTU. Żaden  temat nigdy wcześniej ani nigdy później nie kosztował i nie zabrał tyle czasu. 

A co z lotkami? Zaimportowaliśmy lotki N-104 z Chińskiej Republiki Ludowej (na przełomie lat 1983/84). A pieniądze? Pieniądze  zdobył Andrzej Szalewicz w CPHW, były to dewizy państwowe przeznaczone na najpotrzebniejsze rzeczy dla ludności! W dobie kryzysu, najpotrzebniejsze rzeczy i towary dla ludności to lotki do gry w badmintona?! Gdyby ta prawda wtedy została ujawniona, wiele osób z tej firmy mogłoby mieć kłopoty. Prezydium ustaliło zasady podziału zakupionych lotek. I tak: 1/3 przeznaczono  na zakup dla potrzeb klubów sportowych, 1/3 dla potrzeb Związku i 1/3 dla klubów powstałych po 1.09.1984 r.

Ówczesny prezes Związku Andrzej Szalewicz zwołuje w roku 1984 12 zebrań zarządu, 45 zebrań prezydium; jeździmy po Polsce, zebrania odbywają się w Głubczycach, Katowicach, Rzeszowie, Gdańsku, Wrocławiu, Warszawie, Radomiu, Kielcach, Skierniewicach, Olsztynie. Wynikiem tych wyjazdów i odbytych spotkań z władzami miejscowymi jest utworzenie kolejnych okręgów w Poznaniu, Krakowie, Łodzi, Lublinie, Szczecinie i Białymstoku. W zebraniach Zarządu uczestniczyli wszyscy członkowie Zarządu w liczbie 15 osób, w tym prezes oraz obowiązkowo cała pięcioosobowa Komisja Rewizyjna z mecenasem Wacławem Błońskim na czele. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak zażarte to były dyskusje, ile razy kłóciliśmy się i to wcale nie na żarty, ile gorzkich słów powiedzieliśmy sobie w twarz, kto czego nie dopilnował, kto zawalił sprawę na całej linii, kto się obronił.

To był cholernie trudny okres, a my w tym czasie musieliśmy wykonać gigantyczną robotę, aby w końcu mieć reprezentację na dość wysokim poziomie. Już wtedy było głośno o przygotowywanej decyzji MKOl w sprawie wprowadzenia badmintona do programu igrzysk olimpijskich. Nie mogliśmy czekać z założonymi rękami, bo Korea Płd. miała zorganizować w roku 1988 swoje piękne Igrzyska Olimpijskie i wiadomo było, że jeżeli tak, to badminton silny w Korei  może być grą pokazową, a my marzyliśmy przecież o igrzyskach. Tylko marzenia, marzenia a  życie w Polsce i polska rzeczywistość nijak miała się do „reality show”.  W związku z tym wiele spraw musieliśmy zmienić: na pierwszy rzut poszedł kalendarz imprez i zmiana terminu indywidualnych mistrzostw Polski; już nie maj, już nie dowolność ustawienia tych imprez, tylko tak jak proponował kalendarz imprez IBF.

Powoli następowały zmiany. Zaczęliśmy wychodzić z okresu TKKF-u, zaczęliśmy w końcu myśleć o wielkim sporcie, o światowej klasy badmintonie i o wielkich imprezach organizowanych na świecie i w Polsce. Według mnie rok 1983 i 1984 były kluczowymi latami w zmianie sposobu myślenia osób odpowiedzialnych w związku za sport przez duże S. Wtedy też zdaliśmy sobie sprawę, że bez własnych lotek długo nie pociągniemy. Niewielkie zastrzyki finansowe w postaci przydzielanych dewiz na zakup sprzętu, w tym lotek, były kroplą w morzu potrzeb. Potrzebowaliśmy lotek dla klubów. Bez rakiet, bez lotek  przecież nie można było szkolić młodzieży. Ale byliśmy młodzi i pełni zapału. Nic nie było tak trudne, jak wyglądało. Prezes Szalewicz, wielki optymista, bardzo enigmatycznie powiedział  na jednym z zebrań, że będziemy mieli (znaczy będziemy produkowali własną) polską lotkę piórkową. Patrzyłam na niego oczami okrągłymi i wielkimi jak spodki. Kazał mi to zaprotokołować. Byłam sceptykiem, z przekąsem zapytałam, taaa… lotkę piórkową? Polską? Mam zaprotokołować? – No tak, cóż w tym dziwnego – odpowiedział.  Nic, zupełnie nic, choć to brzmiało w moich uszach jakbyśmy chcieli rozpętać wojnę, ale brak było i wojska, i armat, i broni, a my dysponowaliśmy tylko uśmiechem na ustach i pokładami  optymizmu.

O tym, że marzenia czasami się spełniają, opowiem w następnym odcinku.

CDN.     wszystkie zdjęcia Jan Rozmarynowski

English version

The 80s  

I have started to write about Olympics Games, but before that we had to take part in many qualifying tournaments and overcome many problems that the 80s was full of. In 1984 there were 18 local associations, 100 badminton clubs, 22 coaches and 150 instructors. Polish International Badminton Championships that we organised was praised by TV, radio and press. We have established precious contacts with players from China. Their stay was used for training our players but also for our coaches. Somehow we managed to get some additional funds for COS SPORTFILM Company that made some films for us, “Tactics”, “Badminton for everyone”, “„Stroke techniques”; they also filmed our IX International Polish Badminton Championship. Three minute film about badminton was distributed to cinemas and shown before main films. We have also translated twenty articles about badminton and prepared the script for the second part of “Tactics”  (authors: Jadwiga Ślawska and Ryszard Borek). Very popular, large colour posters about badminton were prepared and displayed in sport halls.

We have created a good base, but to lift badminton to a higher level, one essential element was missing – the equipment! We did have some equipment for the squad players, as we have signed the contract with Carlton, who was the main sponsor of Helvetia Cup “85 organised in Warsaw (photo 1: opening ceremony, president of the European Badminton Union Stan Mitchell and president of Polish Badminton Association, Andrzej Szalewicz) (photo 2 Finnish team wearing Helvetia’s hats made by „Polonia” Company in Głubczyce).

We had tremendous problems with getting any rackets or shuttlecocks for all our clubs. Only Polish national squad had Carlton rackets and clothing. We had some shuttlecocks, but the numbers were very small.  For Helvetia Cup ’85, Carlton delivered 300 dozens of shuttlecocks, which were used very carefully – after the games, they were repaired as best as it was possible and used later in trainings. We managed to persuade Carlton representative to leave with us all unused shuttlecocks as well, which were later very useful for our teams of juniors and seniors. In  1983 r,  GKKFiS gave us 2000 USD for shuttlecocks that allowed us to buy 300 dozen, in 1984 we were given 7600 USD. So far the only shuttlecocks in Poland were very heavy plastic ones produced by „Wessa”  but a new production line in Oława was started  by Appel and Borek. In Warsaw, Unimed Company at the same time was developing a light plastic shuttlecock.

Our national squad had Yonex and Carlton rackets (photo3: national squad coach Ryszard Borek and players Bożeną Wojtkowska and Bożena Siemieniec) and we bought in 1984/1985 five thousand rackets „Łastoczka” imported from the former Sovet Union. Newly established clubs got 50 rackets and others, twenty. Is it a lot – you tell me! Today, each player has got several top quality rackets, in the 80s  to have 4 good rackets was a dream!

In the years 1982 – 1984 we had over 120 meetings with all organisations that could possibly help us to buy equipment, Centrala Handlu Zagranicznego, Zakłady POLSPORT, POLDROB,  Centrala Przemysłu Handlu Wewnętrznego, Przedsiębiorstwo Usługowe Urządzeń Sportowych – never before or after this subject took us so much time! 

Back to shuttlecocks – we have imported from china shuttlecocks  N-104 thanks to Andrzej Szalewicz who arranged some foreign currency from CPHW. The expense was classified as “the most essential for the population”, yes, such tricks had to be used in the 80s! A third of the shuttlecocks were given to the sports clubs, another third to the Badminton Association and the last third to the clubs established after 1984.

President of the Polish Badminton Association, Andrzej Szalewicz organised 12 board meetings and 45 executive committee meetings in 1984; the meetings took place in  Głubczyce, Katowice, Rzeszów, Gdańsk, Wrocław, Warszawa, Radom, Kielce, Skierniewice and Olsztyn. As a result, new local clubs were created in Poznań, Kraków, Łodż, Lublin, Szczecin and Białystok. All board members were present and the discussions were very heated.

It was a very difficult time and we have done a very good job to help the team achieve a good standard. There were some voices heard that IOC is thinking about including badminton in the Olympic Games and we did not want to sit back and wait, we dreamt about Olympics!  The reality was a bit different to our dreams but we did everything to change the situation; we changed the dates of our tournaments according to IBF calendar, we stared to think big and introduce necessary changes, and I think the years 1983 and 1984 were crucial in achieving this. One big change was the most important, we knew that without shuttlecocks and rackets we cannot give the right training to the players – Andrzej Szalewicz, an eternal optimist announced that we will produce our own feather shuttlecock! I was sceptical, yeah, right, feather one…..how? We had no money at all but we had plenty of enthusiast. Next time, I will tell you how our dreams came through!    

Jadwiga Ślawska-Szalewicz

Fot. © Jan Rozmarynowski, Jadwiga Ślawska-Szalewicz (archiwum)

to be continued

 

 

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.