Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Janusz Szewiński’

Z radości życia Halina Konopacka autorka Maria Rotkiewicz

Od kilku dni czytam wspaniałą książkę Marii Rotkiewicz – Z radości życia Halina Konopacka. Pani Halina, sportsmenka, lekko atletka w dniu 31 lipca 1928 zdobyła złoty medal Igrzysk Olimpijskich ustanawiając rekord w rzucie dyskiem wynikiem 39,62 m. Pierwszy złoty medal Igrzysk Olimpijskich dla Polski. W dziewięćdziesiątą rocznicę wydarzenia odbyła się w Polskim Komitecie Olimpijskim promocja książki. Brali w niej udział medaliści igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata i Europy.
Pani Maria Rotkiewicz autorka (lat 91), osoba najważniejsza, najwspanialsza kobieta- autorka, jaką znam, Tadeusz Olszański, Jacek Wszoła, red. Przeglądu Sportowego Maciej Petruczenko, spotkanie prowadził red. Henryk Urbaś. Na sali w PKOL obecni byli członkowie rodziny Heleny Konopackiej siostrzenica i bratankowie oraz wielu mistrzów, którzy aktualnie są już zasłużonymi działaczami, ale wiele lat temu zachwycali na arenach sportowych. Obecni byli m.in. prof. dr hab. Wojciech Zabłocki architekt -szermierz, olimpijczyk, dwukrotna złota medalistka Igrzysk Olimpijskich Renata Mauer- Różańska, Mieczysław Nowicki,  a także Janusz Szewiński, mąż niedawno zmarłej siedmiokrotnej medalistki Igrzysk Olimpijskich, członkini MKOL Ireny Szewińskiej.

Halina Konopacka Amsterdam 1928 r. w stroju reprezentacji Polski

Widząc salę zapełnioną po brzegi, Pani Maria Rotkiewicz podziękowała wszystkim za obecność, a także tym którzy pomogli w wydaniu książki a szczególnie: Katarzynie Deberny redaktor prowadzącej, Katarzynie Straszewicz, Monice Myszkowskiej, Grażynie Rabsztyn, Kajetanowi Hądzelkowi, Robertowi Gawkowskiemu, Iwonie Marcinkiewicz oraz rodzinie Heleny Konopackiej: siostrzenicy Haliny pani Krystynie Koteckiej za udostępnienie zdjęć z archiwum rodzinnego i udzielenie zgody na przedruk poezji Haliny Konopackiej, a także pracownikom Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie za życzliwą pomoc przy powstaniu książki.

„Z radości życia Halina Konopacka” to jedyna w Polsce tak obszerna biografia Haliny Konopackiej bohaterki zbiorowej wyobraźni, heroicznej kobiety, która hołdowała radości życia i entuzjazmowi”. Książka wydana przez BOSZ ukazała się na pamiątkę zdobycia pierwszego złotego medalu olimpijskiego dla Polski oraz w ramach obchodów stulecia Polskiego Komitetu Olimpijskiego (1919-2019).

Zacznijmy jednak od początku. Helena urodziła się 26 lutego 1900 r. w Rawie Mazowieckiej w rodzinie mieszczańskiej Jakuba Konopackiego i Marianny z Raszkiewiczów. Cała rodzina uprawiała sport, tenis był ulubioną dyscypliną ojca oraz siostry Czesławy i brata Tadeusza, lekkoatlety i piłkarza, instruktora późniejszego Warszawskiego Centralnego Instytutu wychowania Fizycznego czyli późniejszej Akademii Wychowania Fizycznego (AWF Warszawa). Halina karierę sportową rozpoczęła od narciarstwa. Jako studentka Wydziału Filologii Uniwersytetu Warszawskiego trafiła do sekcji lekkoatletycznej AZS Warszawa gdzie w 1923 wypatrzył ją francuski trener Maurice Baquel. Była zawodniczką tylko tego jednego klubu – AZS Warszawa. Uprawiała wiele konkurencji lekkiej atletyki: rzut dyskiem, rzut oszczepem, pchnięcie kulą, skok wzwyż, skok w dal. Już w 1926 roku zdobyła tytuł mistrzyni Polski w rzucie dyskiem i pchnięciu kulą, a w 1926 ustanowiła pierwszy ze swoich rekordów świata w rzucie dyskiem wynikiem 34,15 m. Była kompletną zawodniczką, a o jej wszechstronności świadczy 27 tytułów mistrzyni Polski zdobytych w kilku konkurencjach. Znakomicie grała w piłkę ręczną, jeździła konno, pasjonowała się automobilizmem, wspaniale jeździła autem. Po zakończeniu kariery grała w tenisa, jako partnerka Czesława Spychały. Podczas swoich startów lekkoatletycznych, czy gry w tenisa zawsze występowała w czerwonym berecie, i dlatego komentatorzy sportowi nadali jej przydomek Czerbieta pochodzący od zbitki słów czerwona kobieta. „… Dążąc do wyróżnienia najbardziej wybitnego a zarazem najwartościowszego czynu sportowego indywidualnego czy zespołowego”, Dyrektor Państwowego Urzędu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego (PUWFiPW) ustanowił w 1927 roku przyznawaną corocznie wielką honorową Nagrodę Sportową w postaci pucharu, dyplomu i medalu…” Halina Konopacka zdobyła tę nagrodę dwukrotnie w latach 1927 i 1928, dwukrotnie też zwyciężała w plebiscycie Przeglądu Sportowego na najlepszego sportowca Polski (1927, 1928).
Do końca swojej kariery nie została pokonana w rzucie dyskiem w żadnych zawodach. W 1931 r. wycofała się z czynnego życia sportowego. Działała w strukturach sportowych. Członkini Zarządu Międzynarodowej Federacji Sportów Kobiecych, była prezesem Oddziału Warszawskiego Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej Kobiet.
Poza nartami, lekką atletyką, było coś, co zajmowało wyjątkowe miejsce w jej życiu. To była poezja i malarstwo. Publikowała w Wiadomościach Literackich i Skamandrze. Była wszechstronnie uzdolniona. W 1929 wydano zbiór jej wierszy „Któregoś dnia”. W latach dwudziestych bohema warszawska interesowała się sportem nie tylko z zatłoczonych trybun stadionów. Wspaniały Adolf Dymsza czy magnetyczna Hanka Ordonówna ściągają tłumy do kabaretu Qui pro quo, który funduje puchar w meczu Polonia – Legia. Dyrektor teatru jest skarbnikiem Polonii, a Dymsza przez jakiś czas piłkarzem tego klubu. Halina w gronie artystów, poetów członków literackich ugrupowań, osób takich jak Jan Lechoń, Bolesław Wieniawa Długoszowski, Antoni Słonimski, Jarosław Iwaszkiewicz, Kazimierz Wierzyński i Julian Tuwim, siostry Kossakówny, oraz muza Skamandrytów Maria Morska czuje się swobodnie. Pełna elegancji, dowcipu i humoru, pierwsza dama sportu lubi teatr, kino, kawiarnię i dansing. Sama gra na fortepianie i gitarze. Mówi kilkoma językami jest starannie wykształcona oraz bardzo inteligentna. Jej urok osobisty fascynuje wielu.

„…Wśród wielbicieli Haliny znalazł się pewien dyplomata. Zawrócił jej w głowie i to bardzo. W wieku 28 lat postanowiła wyjść za niego za mąż. Szczęśliwym wybrankiem był pułkownik Ignacy Hugon Matuszewski (1981-1946). Kim był mąż Haliny? Poseł Rzeczypospolitej Polskiej w Budapeszcie, późniejszy prezes Towarzystwa Kredytowego, publicysta i redaktor „Gazety Polskiej”. Wkrótce został ministrem skarbu(1929-1931), dzięki czemu Helena weszła do bohemy międzywojennej Warszawy. Podobno ujmowało ją podobieństwo Matuszewskiego do Kmicica, nie z wyglądu ale charakteru.

Ignacego, starszego od niej o dziewięć lat, poznała na zawodach w Krakowie. Był synem krytyka literackiego, studiował architekturę we Włoszech i rolnictwo w Warszawie, i co najważniejsze dla Heleny był piłsudczykiem. Był wielkim miłośnikiem literatury a także znawcą sportu. W latach 1928 – 1946 zasiadał w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim.

Halina i Ignacy Matuszewscy

Ich ślub odbył się w 20 grudnia 1928 roku w Rzymie.
Helena Matuszewska dzięki mężowi weszła w świat dyplomacji stając się prawdziwą kosmopolitką. Podczas pobytu w Budapeszcie uczestniczyła w życiu towarzyskim pełniąc obowiązki towarzyskie i reprezentacyjne. Była piękną kobietą, co sprzyjało nawiązywaniu wielu kontaktów. Brylowała na rautach, przyjęciach, wystawach. Jako żona dyplomaty nosiła się jak wytworna, światowa dama, wielce świadoma swej roli. Kochała modę, była wysoka, elegancka, co sprawiało, że stawała się ozdobą każdego balu.
Pełniąc wiele funkcji społecznych oraz reprezentacyjnych chętna była do spotkań z koleżankami i kolegami z AZS-u. Jej przyjaciółką była Wanda Jasieńska, (matka Władysława Komara).
Grała w tenisa, wspaniale jeździła na nartach, była świetnym kierowcą.
Po zakończeniu kariery sportowej była uważnym kibicem, oklaskiwała rzuty dyskiem jej następczyni Jadwigi Wajsówny, czy tez biegi Janusza Kusocińskiego.
Została działaczką sportową na rzecz sportu kobiet. Mistrzyni olimpijska uczestniczyła w obradach zarządu Międzynarodowej Sportowej Federacji Kobiet, wchodząc w skład Komisji Technicznej, a od 1929 r. zasiadała w Zarządzie Centrali Polskich Akademickich Związków Sportowych. W 1932 roku, jako członkini tej komisji weszła do Rady Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej Kobiet. Od 1935 r pełniła funkcję redaktora naczelnego dwutygodnika sportowego dla kobiet START. Funkcje przejęła po Kazimierze Muszałównej, dziennikarce, która studia ukończyła we Francji. Matuszewska wiedziała, że nie jest dziennikarką, ale była olimpijką zdobywczynią złotego medalu igrzysk. Znała się na sporcie i zasiadała w wielu organizacjach sportowych. Postanowiła zmienić pismo, nowym wydawcą stało się Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej Kobiet.
Redagowanie pisma nie było jedynym zajęciem Haliny. U boku męża działała w polskim i międzynarodowym ruchu olimpijskim. W latach 1938-1939 była, jako pierwsza i jedyna kobieta członkinią Zarządu Związku Polskich Związków Sportowych- Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Uczestniczyła w obradach tego gremium, któremu przewodniczył Juliusz Ulrych. W skład zarządu wchodził także delegat MKOL jej mąż Ignacy Matuszewski.
, „…Kiedy Niemcy wkroczyli w 1939 r. do Warszawy państwo Matuszewscy byli już dawno poza granicami kraju. Wyruszyli bowiem w jedną z najbardziej niebezpiecznych wypraw wojennych, jaka kiedykolwiek stała się z udziałem mistrzów olimpijskich. …”
We wrześniu 1939 pod osłona nocy wyjechali z kolumną piętrowych autobusów miejskich, za kierownica jednego z nich siedziała Halina Matuszewska. Identyczny autobus prowadził jej mąż. Była to niezwykle ryzykowna podróż, ponieważ wszystkie pojazdy wyładowane były sztabkami złota. Po wybuchu
wojny jedyną szansą na uratowanie zasobów złota Banku Polskiego było natychmiastowe wywiezienie ich za granicę. To niezwykle odpowiedzialne zadanie prezes Banku Polskiego Adam Koc powierzył odpowiedzialnym ludziom: majorowi Henrykowi Floryanowi Rajchmanowi i pułkownikowi Ignacemu Matuszewskiemu. Obydwaj w podróż zabrali swoje żony, które odegrały znaczące role w tej podróży.
Cytuję”…Wyruszono nocą 7 września 1939. Skarb schowany był w wielu skrzyniach drewnianych. Położono je po prostu na siedzeniach kilku miejskich czerwonych autobusów pewnie dla niepoznaki. Była to długa kawalkada. Mężowi i mnie towarzyszył minister Rajchman z żoną i córką, była oczywiście eskorta, ponadto kilku najbardziej energicznych pracowników Banku Polskiego. Zamykałam całą kawalkadę. Jechaliśmy na południowy wschód. Kierunek granica z Rumunią. Niemcy byli coraz bliżej. Wokół pożary po bombardowaniach. Nocowaliśmy w lasach, po stodołach, w stajniach na gołej ziemi. Przykrywaliśmy samochody gałęziami, by nie dostrzegły ich niemieckie samoloty…”
Jechali w kierunku Śniatynia, gdzie 13 września dotarły transporty ze złotem z banków terenowych… Po kilku dniach tej trudnej wyprawy, zmęczeni dotarli do Rumunii…
„…Kluczowa noc z 13 na 14 września, kiedy to zapas złota Banku Polskiego został załadowany pośpiesznie do wagonów towarowych i pociąg odjechał ze Śniatynia do położonej nad Morzem Czarnym Konstancy. Tam znów własnymi rękami solidarnie mężczyźni i kobiety przeładowywali skrzynie na angielski tankowiec EOCENE, który zmierzał do Konstantynopola. Płynęli zygzakiem przez Morze Czarne, unikając łodzi podwodnych. Dopłynąwszy do miasta, które od niemal dekady oficjalnie nazywało się Istambułem, dokonano przeładunku skrzyń do pociągu, odtąd podróżowali już koleją, przez Syrię do Libanu. W asyście tureckich żołnierzy dotarli do Bejrutu. Tam Halina rozdzieliła się z mężem, który ze złotem popłynął dalej. Skrzynie przeładowane tym razem na okręty francuskiej marynarki wojennej dotarły do Tulonu, a stamtąd do Sevres nad Loarą, gdzie skarb polski został zdeponowany w skarbcu oddziału Banku Francuskiego…”
Stanisław Cat-Mackiewicz w książce Zielone oczy opisał cała akcję następująco: ”Matuszewski uratował złoto Banku Polskiego, kwotę olbrzymią, bo wynoszącą około miliarda franków szwajcarskich w złocie, przewożąc to złoto pomimo interwencji dyplomatycznej niemieckiej przez Rumunię, uciekając po kryjomu z olbrzymim balastem złotym z Konstancy na zakontraktowanym statku angielskim, fingując przeładowanie złota na statku w Konstantynopolu, wioząc go koleją do Bejrutu i wreszcie przewożąc odważnie, z wykręcaniem się od łodzi podwodnych, aż do Marsylii. To była brawurowa akcja Polaków…”
„… Tymczasem w hotelu w Bejrucie Halina spotkała generała Maxime’a Weyganda- dobrze jej znanego z czasów przedwojennych- byłego szefa misji wojskowej w Polsce. Generał poruszony postawą ministrowej i pozostałych kobiet biorących udział w niebezpiecznej misji, uważał, ze wszystkie Francuzki powinny dowiedzieć się o ich bohaterstwie. Rzeczywiście, nazajutrz wiadomość o bezprecedensowej akcji szturmem zdobyła nagłówki paryskich gazet….
Po przetransportowaniu polskiego złota do Francji Ignacy Matuszewski został odsunięty od polityki i spraw kraju przez generała Władysława Sikorskiego, premiera rządu emigracyjnego. Matuszewski był wierny Józefowi Piłsudskiemu. Jego zgłoszenie do służby wojskowej również zostało odrzucone. Zgorzkniały, rozczarowany i przytłoczony nie mógł się z tym pogodzić. On, patriota, zmuszony do bezczynności?
Po kapitulacji Francji Matuszewscy musieli uciekać dalej przed Niemcami. Najpierw pojechali do Nicei, skąd chcieli przedostać się do Hiszpanii. Na granicy Matuszewskich aresztowano, a mąż Haliny przez dwa tygodnie przebywał w więzieniu w Madrycie. Ona sama zwolniona z aresztu wcześniej, szukała pomocy wśród wszystkich dawnych przyjaciół.
Trudno sobie wyobrazić jak potoczyłyby się losy Matuszewskich, gdyby nie pomoc Ignacego Paderewskiego, słynnego po obu stronach oceanu pianisty. Jego interwencja u prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Franklina Delano Roosevelta sprawiła, że Ignacemu Matuszewskiemu udało się opuścić więzienie i wraz z małżonką przez Portugalię wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Zaopatrzeni w specjalna wizę wsiedli w Lizbonie na amerykański statek Excelsior i 2 września 1941 roku dopłynęli do Nowego Jorku. Akcja, w której uczestniczyła Halina wraz z mężem, a także jego usytuowanie polityczne, na długo uniemożliwiła im powrót kraju. Zresztą Matuszewski został przez przeciwników oskarżony niesłusznie o defraudacje majątku bankowego i rozrzutność podczas prowadzenia akcji. Informacje z tym związane, sztucznie pompowane, przyczyniły się do znacznego pomniejszenia jego zasług i spotęgowaniu kłopotów na emigracji.
W czasie tej wojennej tułaczki zginęły (bądź zostały skradzione) wszystkie kosztowności Haliny Konopackiej, w tym najcenniejszy dla niej złoty medal olimpijski z Amsterdamu. (Wtedy medale były wykonane rzeczywiście z prawdziwego złota przyp. Aut). Strata to była symboliczna, gdyż los osobisty Konopackiej wpisał się tym samym w losy narodu i państwa. Sama Halina, pomimo akcji pełnej dramaturgii, a przy tym, której powodzenie zależało od odwagi i umiejętności podejmowania decyzji, w jej wspomnieniach brzmi jak wakacyjna przygoda. Taka była pierwsza złota medalistka olimpijska, z natury rozważna, ale też poszukująca radości życia nawet w trudach. Krzepkość ciała i sportowa charyzma pomagały jej stale iść do przodu, z uwagą dbając o ważne sprawy. A one były związane z Polską. Z pewnością, dlatego małżeństwo Matuszewskich było udane, bo obydwoje byli wielkimi patriotami…”

Dedykacja Pani Marii Rotkiewicz, która zdobyłam podczas spotkania

Tekst opracowany przeze mnie na podstawie książki, Marii Rotkiewicz – Z radości życia Halina Konopacka – obszerne cytaty pochodzą z również z książki.
Zachęcam do zakupu tej wspaniałej pozycji, gdzie znalazłam wiele ciekawych informacji o których nie mówiono, a sama postać Haliny Konopackiej okryta była w latach powojennych zmową milczenia. Była trzykrotnie w Polsce w 1958, 1970 i 1975 roku. Witana przez kolegów sportowców, znajomych. Spotkania urządzano w Klubie Olimpijczyka w Hotelu Grand.
Jestem zafascynowana panią Haliną Konopacką tak samo jak autorką książki panią Marią Rotkiewicz.
Moja recenzja jest tylko marną namiastką tego co można znaleźć i przeczytać na kartach książki.

Irena cz.II

Nie tylko rekordy były powodem, by przyznać sportsmence wspaniałe wyróżnienie. Liczyła się też jej postawa sportowa i zasady, jakimi się kierowała: „Mogłam występować na bardzo wielu prestiżowych imprezach i to było dla mnie największą frajdą. Potrafiłam się wtedy maksymalnie mobilizować i najlepsze wyniki uzyskiwałam w najważniejszych momentach, zdobywając medale i bijąc rekordy świata.

Irena i Janusz Szewińscy w otoczeniu Rodziny

Irena i Janusz Szewińscy w otoczeniu Rodziny

Tak było na igrzyskach olimpijskich w Tokio, Meksyku i Montrealu. A największym wyróżnieniem było dla mnie wejście na podium, żeby wysłuchać hymnu narodowego, mając orzełka na piersiach. Godne reprezentowanie Polski uważałam za rzecz najważniejszą. Dlatego – jeśli zdarzała się taka potrzeba – startowałam jednego dnia nawet w pięciu konkurencjach Pucharu Europy” – wspomina dziś Irena Szewińska.”

 

na wernisażu wśród znajomych

na wernisażu wśród znajomych

Na Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu w 1976 r. zdobyła złoty medal ustanawiając czasem 49,29 nowy rekord świata. Karierę zakończyła w 1980 r wskutek odniesionej kontuzji podczas Igrzysk Olimpijskich w Moskwie, ale nie znaczyło to, że Irena odeszła na zasłużoną sportową emeryturę. Pracowała, jako działacz sportowy nie tylko w Polskim Związku Lekkiej Atletyki, w Polskim Komitecie

Dwie legendy lekkiej atletyki pani Irena Szewińska i Usain Bolt

Dwie legendy lekkiej atletyki pani Irena Szewińska i Usain Bolt

Olimpijskim, w Polskim Stowarzyszeniu Sportu Kobiet czy w Towarzystwie Olimpijczyków Polskich.
W latach 1997-2009 pełniła funkcję prezesa Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, a po zakończeniu kadencji na Walnym Zgromadzeniu przyznano Jej tytuł Honorowego Prezesa  Związku.

W roku 1998 r. na sesji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w Nagano  została wybrana członkiem MKOL.

Od roku 1988 jest wiceprezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego, jest również Honorową Prezes Polskiego Stowarzyszenia Sportu Kobiet., a także wiceprezydentem Światowego Stowarzyszenia Olimpijczyków (od 1995),  oraz prezydentem Fundacji Ireny Szewińskiej „Vita Activa” (od 1998).
Dla Ireny sport to nie wszystko. Dla niej zawsze była ważna rodzina: Jej mąż, poślubiony w 1968 roku Janusz Szewiński, także sportowiec i fotoreporter, oraz

Irena Szewińska namalowana przez Krzysztofa Zarębskiego obraz z lewej

Irena Szewińska namalowana przez Krzysztofa Zarębskiego obraz z lewej

synowie Andrzej i Jarek. Starszy Andrzej poszedł w pewnym sensie w ślady mamy – został siatkarzem klubu w Częstochowie, grał w reprezentacji Polski, dziś jest senatorem RP. Młodszy syn wybrał własną drogą – jest wybitnym informatykiem, pracuje w Instytucie Jądrowym w Świerku.

Irena Szewińska jest też szczęśliwą babcią

Rok 1998 odznaczenia dla ludzi sportu p.  Irena Szewińska i Jadwiga Ślawska Szalewicz

Rok 1998 odznaczenia dla ludzi sportu p. Irena Szewińska i Jadwiga Ślawska Szalewicz

starszej Ady i młodszego Adasia.
Po latach treningów, startów, osiągania sukcesów Irena nie zrezygnowała z aktywności fizycznej. Biega po lesie ze swoimi psami albo chodzi na długie spacery, czerpiąc z tego przyjemność. W jednym z wywiadów powiedziała:: „Nie tęsknię, biegam sobie tylko dla przyjemności po lesie z moimi trzema pieskami. I to mi wystarcza. Kiedyś bardzo lubiłam startować. Teraz jednak mnie nie ciągnie na bieżnię. Pewien etap w moim życiu się zakończył”.

Na wernisażu od lewej b.prezes PKOL Andrzej Szalewicz, pani Ewa Kłobukowska, sekretarz generalny PKOL srebrny medalista IO 1992 Barcelona pan Adam Krzesiński

Na wernisażu od lewej b.prezes PKOL Andrzej Szalewicz, pani Ewa Kłobukowska, sekretarz generalny PKOL srebrny medalista IO 1992 Barcelona pan Adam Krzesiński

W dniu swoich 65. Urodzin Irena Szewińska ogłosiła wspaniałą akcję: zaprosiła kobiety 4 czerwca na bieg w Warszawie. Samsung Irena Women’s Run  stał się wyrazem poparcia dla walki z rakiem piersi. „W tym różowym biegu, bo takiego koloru koszulki otrzymują wszystkie uczestniczki, nie będzie wygranych ani przegranych. Główną nagrodą jest tu zdrowie i dobra zabawa. Chcę

Kongres MKOL w Kopenhadze Irena Szewińska i Barack Obama Prezydent USA

Kongres MKOL w Kopenhadze Irena Szewińska i Barack Obama Prezydent USA

w ten sposób zachęcić kobiety do aktywnego trybu życia, jak również do dbania o swoje zdrowi” – stwierdziła.
Bieganie było jej sposobem na życie, wielką pasją i ciężką pracą.

Pracowałam z Ireną przez trzy trudne lata. Było to wspaniałe doświadczenie, poznałam wtedy Jej Wielkość na arenach międzynarodowych, Jej klasę, skromność i uśmiech, ale też zdecydowanie i wolę walki o sprawy według niej warte zaangażowania. Mogę powiedzieć, że dla lekkiej atletyki stawała w szranki z urzędnikami w ministerstwie i na arenach międzynarodowych. Umiała przekonać do swoich racji pokazując korzyści, jakie PZLA może odnieść w wyniku takich a nie innych podejmowanych kroków. Była prezesem Związku, o jakim mogą marzyć wszystkie dyscypliny.

Kobieta, znakomity sportowiec, osoba znana i szanowana na całym świecie, która całym swoim dotychczasowym życiem udowodniła, że Polska nie jest dla Niej li tylko pustym hasłem.

Irena Szewińska i Prezydent Lech Wałęsa

Irena Szewińska i Prezydent Lech Wałęsa

W dniu 24.04.2014 r. odbył się wernisaż „Irena Szewińska w fotografii i malarstwie”, na który zostaliśmy zaproszeni. Przybyli goście, były Koleżanki i Koledzy tworzący niezapomniany team, była Ewa Kłobukowska, Teresa Sukniewicz, Władysław Nikiciuk, Jacek Wszoła.

 

 

Prezydent RP Bronisław Komorowski odznaczył Irenę Szewińską Orderem

Prezydent RP Bronisław Komorowski odznaczył Irenę Szewińską Orderem

Irena jest niezwykle silną osobą. Od lat ma kłopoty zdrowotne, i od lat walczy. Nigdy się nie skarżyła, zawsze uśmiechnięta, pomimo wielu ciężkich chwil, jakie przeżywała. Teraz Irena Szewińska stara się zachęcać jak najwięcej Polek by wygrywały swoje prywatne wyścigi o zdrowie, bo najcenniejszym trofeum jest życie.

Panie i Panowie, czapki z głów,

Pierwsza Dama Polskiego Sportu została udekorowana w 1998 r Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski

a w marcu 2014 r. Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski

Album z wystawy z dedykacją  dla mnie od pani Ireny Szewińskiej

Album z wystawy z dedykacją dla mnie od pani Ireny Szewińskiej

Tekst opracowałam na podstawie wielu wywiadów udzielonych przez Irenę Szewińską a także na podstawie artykułu opublikowanego w miesięczniku „Imperium Kobiet” opracowanego przez red. Joannę Bielas.

Więcej na temat wernisażu można przeczytać tutaj:

http://eurosport.onet.pl/lekkoatletyka/irena-szewinska-dzieki-sportowi-poznalam-wiele-niezwyklych-osob/0vkgt

Zdjęcia wykonali Janusz Szewiński, Leszek Fidusiewicz, Jan Rozmarynowski oraz archiwum własne

 

 

 

 

 

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.