Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Jan Rozmarynowski’

            Zaproszenie na Galę Jubileuszu 60-lecia Muzeum Sportu i Turystyki otrzymałam prawie trzy tygodnie temu, zaproszenie odłożyłam i prawie o nim zapomniałam, gdyż przygotowywałam się do szpitala, co pociągało za sobą zwielokrotnione wizyty u różnych lekarzy oraz wykonanie wielu dodatkowych badań. W końcu okazało się, że operacja musi być odłożona z wielu powodów, które jak grzyby po deszczu zaczęły rosnąć w ciągu ostatnich miesięcy. Kilka dni temu robiąc porządki znalazłam owo zaproszenie i postanowiłam uczestniczyć w wielkiej gali zorganizowanej w Centrum Olimpijskim w dniu 11 października 2012 r. Dyrektora Muzeum pana Tomasza Jagodzińskiego znamy od wielu lat, pamiętam dokładnie jego debiut dziennikarski w Przeglądzie Sportowym tym bardziej, że szlify dziennikarza zdobywał jeżdżąc prawie na wszystkie imprezy badmintona, jakie były organizowane w Polsce. Często spotykaliśmy się na dworcu w Warszawie, a jadąc pociągiem zawzięcie dyskutowaliśmy nad rozwojem badmintona w Polsce, on zaś opowiadał o sobie o swoich pasjach o ciężkiej pracy w kopalni w Bełchatowie. Tak, od tamtych pamiętnych czasów minęło 35 lat. I oto ten sam Tomasz Jagodziński dzisiaj dyrektor Muzeum Sportu i Turystyki będzie gospodarzem wielkiej Gali Jubileuszowej.

               Honorowy Patronat Jubileuszu objął Marszałek Województwa Mazowieckiego pan Adam Struzik uczestnicząc osobiście w kilku imprezach celebrujących święto sześćdziesięciolecia tej jedynej w swoim rodzaju placówki w Polsce.

Siedzibą Muzeum Sportu i Turystyki jest Centrum Olimpijskie, gdzie całe piętro drugie jest oddane dla potrzeb ekspozycji stałej a także wydzielona jest  dodatkowa powierzchnia dla potrzeb ekspozycji czasowych. Warunki ekskluzywne, ale… wróćmy na chwilę do początków Muzeum, do bardzo skromnych początków – instytucji mieszczącej się w jednym pokoju, gdy to w roku 1949 Główny Komitet Kultury Fizycznej powołał komórkę organizacyjną zalążek przyszłego muzeum  na ul. Rozbrat 26.  Oficjalne powołanie Muzeum nastąpiło w roku 1952 a pierwszym dyrektorem została pani Maria Morawińska-Brzezicka.  Zbiory rosły i wraz z tym bogaceniem należało powiększyć powierzchnię wystawienniczą oraz magazynową, dlatego Muzeum zostało przeniesione do Akademii Wychowania Fizycznego gdzie znalazło lepsze warunki, ale nie trwało to zbyt długo iMuzeum powróciło na ul. Rozbrat gdzie wygospodarowano dla niego około 250m kwadratowych powierzchni wystawowej.  W roku 1955 otwarto stałą ekspozycję.  W roku 1958 przyznano Muzeum plac u zbiegu ulic Senatorskiej i Podwale, projekt budynku był gotowy, lecz w następnym roku władze miast cofnęły zezwolenie na budowę, wtedy też powstała koncepcja przeniesienia muzeum na teren Stadionu „Skry” (rok 1966) a właściwie pod jego trybuny, gdzie po adaptacji wschodniej części obudowy stadionu zaprojektowano wnętrza i nastąpiło otwarcie Muzeum w roku 1966. Pani Maria Brzezicka piękna kobieta, wielbicielka Muzeum a na co dzień żona szablisty Arkadego Brzezickiego starała się ze wszystkich sił aranżować darowizny, zakupy, na które trzeba było pieniędzy, ale czego nie zrobi piękna zmotywowana kobieta? Muzeum rozrastało się ilość darczyńców rosła a wraz z nimi powiększały się eksponaty Muzeum. Pani Maria miała wiele pomysłów, które realizowała zachęcając do nich przyjaciół męża. Pan Wojciech Zabłocki poproszony o przygotowanie scenariusza ekspozycji szermierczej zaproponował wykonanie dioramy przedstawiającej turniej rycerski na Wawelu, którą to dioramę „…znakomicie wykonał szef sekcji szermierczej Krakowskiego Klubu Szermierzy, wielce dystyngowany pan „Lulu” Boczar. Ponieważ diorama stała się atrakcją ekspozycji zamówiono u niego drugą makietę, przedstawiająca turniej kuszniczy Bractwa Kurkowego w Krakowie. Niezwykłe dla mnie było to, że „Lulu” wykonał wszystkie swoje malutkie i precyzyjne modele wiecznie trzęsącymi się rękoma. Jak mówił ta trzęsionka zaczęła się po walkach w Fabryce Papierów Wartościowych w Warszawie w czasie Powstania Warszawskiego, kiedy gonił się z Niemcami po korytarzach, poruszając bez przerwy palcami, żeby pierwszy pociągnąć za spust…, Co mu się zresztą udawało… W roku 1972 pani Maria Brzezicka została zaproszona do Lozanny, jako konsultantka powstającego tam Muzeum Olimpijskiego. Zaproponowała wówczas panu Wojciechowi Zabłockiemu przygotowanie ekspozycji antycznej. Oczywiście nic z tego nie wyszło, ale przypuszczalnie wtedy zostałem zarażony bakcylem olimpizmu, który drąży mnie do dzisiaj i prawdopodobnie jest nieuleczalny…” Tak kończy swoje wspomnienia dotyczące pracy na rzecz Muzeum Sportu i Turystyki pan prof. dr hab. inż. architekt Wojciech Zabłocki obecny Przewodniczący Rady Muzeum. Pani dr Maria Morawińska- Brzezicka była dyrektorem Muzeum w latach 1952 – 1978, następnie funkcję objął pan mgr Kazimierz Pieleszek 1978-1992 a od roku 1992 do 2008 pani r Iwona Grys i to właśnie za jej czasów wizytę w Muzeum Sportu i Turystyki ”pod trybunami Skry” złożył Marszałek Województwa Mazowieckiego Adam Struzik.

Przykry to był widok gdyż wystawy organizowane w tym przybytku miały ogromny potencjał poznawczy natomiast warunki, w jakich przyszło je organizować  były przerażające. Wspomniał o tym pan Marszałek Struzik w swoim przemówieniu. W roku 2000 wizytował osobiście ten obiekt muzealny na „Skrze” i jak sam powiedział był wielce zaskoczony faktem, że zastępca dyrektora muzeum ma swoje biurko przy samym wejściu pod schodami, natomiast ówczesna pani dyrektor Iwona Grys siedzi w pokoju a za jej plecami po ścianie płynie woda. Iwona dusza tegoż muzeum od wielu lat ( w Muzeum przepracowała 39 lat) z uśmiechem powiedziała ależ panie Marszałku nie jest najgorzej! Dobrze, że mamy w miarę zabezpieczone nasze najcenniejsze eksponaty.

I tak zaczęła się swoista walka o przeniesienie Muzeum, ale nikt nie wiedział wówczas gdzie i do jakiego budynku. Propozycji było kilka, ale żadna nie spełniała kryteriów dla tego typu instytucji. Dopiero rozpoczęcie budowy Centrum Olimpijskiego i oddanie budynku w maju 2004 zrodziło pomysł ulokowania tej znakomitej placówki właśnie w Centrum, tu gdzie mieścił się Polski Komitet Olimpijski, gdzie powołano do życia Centrum Edukacji Olimpijskiej, oraz gdzie Muzeum zorganizowało wystawę na otwarcie Centrum w roku 2004 Polski debiut Olimpijski – Chamonix i Paryż . 

Wysiłki wielu osób ukoronowane zostały sukcesem i podpisano umowę pomiędzy Polskim Komitetem Olimpijskim, Urzędem Marszałkowskim oraz Muzeum Sportu i Turystyki lokując Muzeum w Centrum Olimpijskim w Warszawie przy ul. Wybrzeże Gdyńskie 4 (adres podaję na wszelki wypadek gdybyście chcieli kiedyś odwiedzić Muzeum i jego wspaniałą ekspozycje stałą, warto!).  Zaczęło się przenoszenie Muzeum, ale nie, nie, nie było to tak proste jak sobie wyobrażacie. Centrum Olimpijskie jest nowoczesnym budynkiem z pełną wentylacją i klimatyzacja zarządzaną elektronicznie. Te właśnie nowoczesne urządzenia wymagały specjalnego przygotowania zbiorów do przeniesienia do siedziby w Centrum. Całość zbiorów musiała zostać odgrzybiona, przejść specjalistyczną procedurę w specjalnych komorach – urządzeniach, które odkaziły bakteriologicznie wszystkie elementy zbiorów w sumie 55.000 obiektów muzealnych).  Operacja była niezwykle skomplikowana i wymagała czasu, a opracowanie stałej ekspozycji również było czasochłonne. Prace zostały zakończone i w roku 2005 Muzeum Sportu i Turystyki znalazło swoją siedzibę w prestiżowym budynku Centrum Olimpijskiego a Polski Komitet Olimpijski stał się w sposób naturalny instytucja najintensywniej i najdłużej związaną z Muzeum. Muzeum Sportu i Turystyki, jako instytucja świata sportu od roku 1999 zaznaje dobrodziejstw spokojnej i stabilnej pracy, jako instytucja kultury Samorządu Województwa Mazowieckiego…

Cedeen

Wszystkie fotografie otrzmałam od Mojego Wielkiego Przyjaciela Jana Rozmarynowskiego, Janku bardzo Ci dziękuję, jesteś niezawodny!

Jadwiga

 

Polski Komitet Olimpijski, Fundacja „Centrum Edukacji Olimpijskiej”, Muzeum Sportu i Turystyki oraz Wydawnictwo „Estrella” zaprosili nas na spotkanie z autorami i redaktorami książki, z okazji wydania albumu „Olimpijskie Konkursy Sztuki Wawrzyny Olimpijskie”. Spotkanie zorganizowano w Centrum Olimpijskim.

Na sali wielu znajomych, dawnych mistrzów, herosów polskiego sportu, dzisiaj zacnych i sławnych. Wśród zaproszonych gości Członek Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego pani Irena Szewińska, poseł na Sejm RP pan Zbigniew Pacelt, Janusz Zaorski, Stefan Grzegorczyk, Andrzej Szalewicz,  Zofia Żukowska, Z. Żukowski, Wojciech Zabłocki, redaktor Tadeusz Olszański,  Kajetan Hądzelek,  Krzysztof Zuchora, pani Celina Widomska, oraz panowie Jan Rozmarynowski i Leszek Fidusiewicz od lat dokumentujący najważniejsze wydarzenia nie tylko w sporcie, ale ruchu olimpijskiego.

Album jest praca zbiorową pod redakcją: Kajetana Hądzelka i Krzysztofa Zuchory a w skład kolegium Redakcyjnego wchodzili: pani Grażyna Rabsztyn i Zbigniew Sikora. Album dedykowano „Twórcom oraz Autorom, którzy opisują i utrwalają w naszej pamięci piękno i walory sportu”.

Ponieważ tak ogromna praca nie może być wykonana samodzielnie o współpracę poproszono wiele osób.

PKOL zbudował swoją wieloletnią działalnością trwałą więź sportu ze sztuką i z ludźmi kultury. Dziś jest wielkim rzecznikiem przywrócenia olimpijskich konkursów sztuki. O działaności PKOL w tej materii ukazało się wiele publikacji, zaś ten Album ukazał się dokładnie w setną rocznicę wprowadzenia konkursów sztuki do oficjalnego programu igrzysk olimpijskich. Polska brała w nich udział od roku 1912 od Igrzysk Olimpijskich w Sztokholmie. Możemy powiedzieć, że po kilkunastu latach naszych udziałów w igrzyskach wraz z sukcesami olimpijskimi przyszły pierwsze sukcesy polskich twórców i tak w Amsterdamie w roku 1928 nagrodzono Kazimierza Wierzyńskiego za tom wierszy „Laur Olimpijski” złotym medalem. Kolejnymi zdobywcami złotych, srebrnych i brązowych medali w dziedzinie sztuki byli tacy twórcy jak: Władysław Skoczylas, Józef Klukowski złoty medal w Los Angeles i Zbigniew Turski w Londynie w 1948 r; Janina Konarska, Stanisław Ostoja-Chrostowski, Jan Parandowski i Zbigniew Turski. Do roku 1948 sztuka była obecna w programie igrzysk olimpijskich.

Polski Komitet Olimpijski zainicjował nagrodę „Wawrzyny Olimpijskie”, które przyznawane do chwili obecnej twórcom w różnych dziedzinach sztuki, w kolejnych cyklach olimpijskich.

Poszczególne rozdziały poświęcone są polskim laureatom w olimpijskich konkursach sztuki w latach 1928-1948, a następne laureatom krajowych olimpijskich konkursów sztuki i zdobywcom Wawrzynu Olimpijskiego. I tak prof. Józef Lipiec wprowadza nas w świat tematu sport i kultura, Wojciech Lipoński przedstawia laureatów z lat 1912-1948. Krzysztof Zuchora – poeta pisze o literaturze, Kama Zboralska o związkach sztuki ze sportem, Róża Fabiańska o laureatach w malarstwie, plakacie, grafice i rysunku, rzeźbie i medalierstwie oraz tkaninie artystycznej. Iwona Grys (była pani Dyrektor Muzeum Sportu i Turystyki) Napisała o laureatach w dziedzinie muzyki, zaś prof. Wojciech Zabłocki scharakteryzował wyróżnione projekty w dziedzinie architektury. Panowie Paweł Mystkowski i Leszek Fidusiewicz opowiedzieli o pracach w dziedzinie fotografii, zaś o filmie sportowym opowiedział nam pan Janusz Zaorski proponując własna listę laureatów. Magdalena Rejf opowiedziała o konkursach sztuki MKOL w latach 2000 – 2012, Wojciech Zabłocki przypomniał nam o wystawie z roku 2004 w Muzeum Historycznym m. st. Warszawy jak również o twórczości polskich olimpijczyków a Kama Zboralska przedstawiła działalność Galerii -1 w Centrum Olimpijskim. Pan Ryszard Parulski ogłosił wyniki konkursu PKOL i TOP „Sport w Sztuce” w roku 2012. Na zakończenie książka prezentuje też zestawienie wszystkich polskich laureatów olimpijskich konkursów sztuki oraz „Wawrzynu Olimpijskiego”. We wstępie panowie Kajetan Hądzelek i Krzysztof Zuchora stwierdzili, ze książka jest podsumowaniem osiągnięć w łączeniu sportu i sztuki w dziewięćdziesięcioletniej historii Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

Ze swej strony mogę tylko dodać, że Album jest starannie przygotowany i pięknie wydany. Sama obecność wielu znamienitych gości świadczyła o docenieniu tego zbiorowego dzieła ludzi związanych ze sportem, byłych wspaniałych zawodników w różnych dyscyplinach sportu, dzisiaj zacnych ludzi z tytułami profesorskimi, doktorów, ludzi, którzy sport ukochali ponad wszystko a swoje ambicje sportowe przełożyli na działalność zawodową, w której zrealizowali marzenia. Wszystkim Twórcom tego Albumu chciałam serdecznie pogratulować i podziękować za ich trud, za włożoną pracę abyśmy mogli otrzymać książkę opowiadającą nam nie tylko o sporcie, ale też o sztuce, dla której sport był inspiracją.

Wpis przygotowałam na podstawie Albumu „Olimpijskie Konkursy Sztuki Wawrzyny Olimpijskie” wydanego w roku 2012 przez Polski Komitet Olimpijski.

 Wasza Jadwiga

Aby móc przyjąć naszych gości w roku 1982 podczas stanu wojennego już w styczniu zarezerwowałam miejsca w hotelu SOLEC (z siedzibą przy Wisłostradzie), ponieważ w hotelu VERA stacjonowało ZOMO i nie było ludzkiej siły, aby do listopada mogło się stamtąd wyprowadzić. Złożyłam rezerwację na cały hotel, a 6 tygodni przed terminem imprezy miałam dostarczyć szczegółową listę gości przyjeżdżających do Warszawy. Zadanie trudne. Był dopiero początek roku, stan wojenny obowiązywał i nikt w Polsce nie wiedział, co się może wydarzyć w listopadzie, a tym bardziej nikt nie mógł przewidzieć jakie ekipy i czy w ogóle przyjadą do Polski, czy dostaną wizy, czy w ogóle otrzymają przygotowane przeze mnie zaproszenia do udziału w mistrzostwach. Było zbyt dużo  niewiadomych poza naszą chęcią zorganizowania zawodów.

Jak już wspominałam biuro naszego związku oraz kilku innych związków sportowych mieściło się w budynku dawnego PISiTu, (czyli Przedsiębiorstwa Sportu i Turystyki), gdzie dyrektorem był Bolesław Machcewicz (również w przeszłości prezes Polskiego Związku Łyżwiarstwa Figurowego), a następnie Konrad Kaleta późniejszy dyrektor COSTiW, czyli Centralnego Ośrodka Sportu Turystyki i Wypoczynku, późniejszego Centralnego Ośrodka Sportu (tego samego, w którym obecna pani minister Joanna Mucha mianowała zastępcą pana Wieczorka). Tyle tylko, że to było znacznie później, a my teraz wspominamy rok 1982.

Konrad Kaleta, jak pamiętacie, był prezesem Polskiego Związku Szermierczego, w którym pracowaliśmy razem, robiąc wielkie imprezy sportowe jak szermiercze Mistrzostwa Świata Juniorów w Poznaniu w roku 1977 oraz cztery „Turnieje o Szablę Wołodyjowskiego” Barwna, niepowtarzalna i najbardziej pracowita postać ówczesnego sportu, jaką poznałam.

Na drugim piętrze budynku PISiTu (później COSu) było również biuro Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów, gdzie prezesem był Janusz Przedpełski. W roku 1977 Janusz pełnił honorową funkcję przedstawiciela wszystkich związków sportowych z racji wieku i stażu pracy.

„… Był osobą niezwykle popularną, urodził się 9 września 1926 roku w Sochaczewie.  Janusz Przedpełski przez prawie 50 lat pełnił funkcję Prezesa Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów. Po rezygnacji z prezesury w 2006 r., dalej działał, jako aktywny członek Prezydium Zarządu PZPC. W sporcie ciężarowym był od 1952 roku – najpierw w Zrzeszeniu Ludowe Zespoły Sportowe, a od 1956 roku we władzach centralnych Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów. W 1954 roku ukończył kurs instruktorów podnoszenia ciężarów. Rok później zdał egzamin na sędziego tej dyscypliny. W międzynarodowym gronie dał się poznać podczas mistrzostw Europy, jakie w 1957 roku odbyły się w Katowicach. W okresie prezesury Janusza polscy zawodnicy zdobyli ok. 500 medali we wszystkich mistrzowskich imprezach światowej i europejskiej rangi. Janusz był jedynym na świecie sędzią międzynarodowym, który sędziował turnieje w podnoszeniu ciężarów na dwunastu z rzędu Igrzyskach Olimpijskich począwszy od roku 1960, poprzez 1964 Tokio, 1968 Meksyk, 1972 Monachium, 1080 Moskwa, 1984 Los Angeles, 1988 Seul, 1992 Barcelona, 1996 Atlanta, 2000 Sidney, 2004 Ateny włącznie.

Podczas mistrzostw świata i Europy w 1969 roku, które odbyły się w Warszawie, także dzięki jego inicjatywie i usilnym staraniom, powołana została do życia Europejska Federacja Podnoszenia Ciężarów (EWF), a na pierwszego prezydenta wybrano właśnie Janusza Przedpełskiego. Tę funkcję piastował przez 3 kadencje do 1983 roku. Potem otrzymał tytuł Honorowego Prezydenta Europejskiej Federacji Podnoszenia Ciężarów. Przez ponad 10 lat piastował też różne funkcje we władzach Międzynarodowej Federacji Podnoszenia Ciężarów (IWF) – w 1980 roku wybrany został na Wiceprezydenta IWF i pełnił tę funkcję przez 4 lata. Podczas obchodów 100-lecia Międzynarodowej Federacji Podnoszenia Ciężarów, w dniu 3 czerwca 2005 roku w Istambule (Turcja), decyzją Kongresu IWF otrzymał tytuł Honorowego Wiceprezydenta IWF.

Janusz Przedpełski za swoją ponad półwieczną, niezwykle aktywną działalność w sporcie ciężarowym, za pracę nad jego rozwojem w kraju i na arenie międzynarodowej, otrzymał dziesiątki wyróżnień i odznaczeń państwowych oraz Międzynarodowej i Europejskiej Federacji Podnoszenia Ciężarów, a za wkład w rozwój światowego sportu najwyższe odznaczenie Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego – Order Olimpijski.

Dodajmy, że Janusz Przedpełski był absolwentem warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Ukończył specjalizację nauczycielską i podnoszenia ciężarów, mgr wychowania fizycznego, trener I klasy…”. Zmarł nagle 28 sierpnia 2008 r. w kilka dni po tym jak na Lotnisku w Warszawie witał swoich zawodników Szymona Kołeckiego i Marcina Dołęgę wracających z Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Pochowano Go na Wojskowym Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.

Taki był właśnie Janusz Przedpełski, który w roku 1977 w listopadzie stanął na czele komitetu powitalnego związków sportowych Stadionu X-lecia i przywitał nowo powstały Polski Związek Badmintona a wraz z nim mnie, jako sekretarza generalnego. Janusza znałam już od ponad czternastu lat, gdyż pracowałam w sporcie, a spotkania z sekretarzami generalnymi odbywały się wtedy raz na miesiąc. Na Stadionie X-lecia Janusz był dla wszystkich guru sportowym. Niewielkiej postury, ale wielki duchem! Szanowali i lubili Go wszyscy i wszyscy przychodzili do niego po zasięgnięcie opinii w różnych nurtujących ich sprawach. Do takich osób zaliczałam się również i ja. Często przesiadywałam w jego gabinecie ucząc się trudnych meandrów polskiego sportu. Czasy były trudne, wymagania różnych władz bardzo różne, więc tylko wspólne działanie i podobne  spojrzenie na sport pozwalały nam na osiąganie sukcesów. A ja skromny, młody, nowy w branży badmintona pracownik uczyłam się od najlepszych, bo to, że Janusz był najlepszy nie ulegało kwestii. Dlatego pozwoliłam sobie na przytoczenie części Jego życiorysu, dostępnego na stronie Jego Związku (PZPC) abyście moi drodzy wiedzieli o kulisach sportu znacznie więcej. Czasami wydaje się, że sport ot, takie tam przewalanki, takie tam banialuki, jednak jak dla kogo. W naszym sporcie pracowało wielu pasjonatów i wiele osobowości takich jak Janusz Przedpełski, Edward Serednicki,  Józef Okapiec (PZHL), Staszek Różalski, Janusz Wachowiak,  Tadeusz Ulatowski, Bogusław Ryba, Janusz Pawluk, Jan Ślawski, Józef Wiśniewski, Stefan Gregorczyk,  a ja miałam wielkie szczęście uczyć się od najlepszych. I wcale nie jest mi wstyd przyznać się, że właśnie Ci ludzie odcisnęli swoje piętno na moich późniejszych dużych umiejętnościach. Oni byli mistrzami w swoim zawodzie, w swoich życiowych wyborach, a ja jedną z nielicznych kobiet. Bo w owych latach tylko w Polskim Związku Alpinizmu była pani sekretarz Hanna Wiktorowska od roku 1972 przez wiele lat, (wg mnie to Hania pobiła rekord stażu pracy w charakterze sekretarza) i w Związku Piłki Ręcznej w Polsce pracowała pani Zofia  Węcławska, jako kierownik biura no i ja jako sekretarz generalny najpierw w szermierce teraz w badmintonie. Były nas tylko trzy kobiety, a ja bardzo chciałamim dorównać. Teraz po latach mogę powiedzieć, że chyba mi się udało.

Ale powróćmy do Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów. Jak już powiedziałam Janusz wiedział wszystko o sporcie, ale też znał wszystkie najważniejsze osoby, które wtedy mogły pomóc w różnych trudnych sprawach. To On podpowiedział mi, że na Ochocie w Urzędzie Dzielnicowym pracuje wielki kibic sportu człowiek, któremu Dzielnica Ochota bardzo leży na sercu, pan Zbigniew Lippe. Najważniejszym był fakt, iż Zbyszek był najserdeczniejszym przyjacielem Janusza.  Nawet nie wiecie jak ja się ucieszyłam z tej informacji. Przecież Hala Mery była na Ochocie, a  poza nią również  Hotel VERA. Pan Zbigniew Lippe kochał swoją Dzielnicę i bardzo dbał o jej rozwój. To on nocami jeździł z kierowcą zaglądał w najodleglejsza dziurę i sprawdzał, co jeszcze da się zrobić, aby Ochota była piękniejsza. Z mojego punktu widzenia, Warszawianina od lat, mogę powiedzieć jedno, w tym czasie Ochota rzeczywiście wyglądała pięknie, ale też miała naprawdę dobre zaopatrzenie. Po prostu miała szczęście mieć dobrego gospodarza. Pan Zbigniew Lippe był finansistą. Warszawa szybko poznała się na Jego umiejętnościach i dlatego przeszedł do pracy w Urzędzie Miasta, gdzie pełnił funkcję  wiceprezydenta Warszawy w latach 1980 – 1989.

Nie będę opisywała szczegółowo, w jaki sposób nieformalny i formalny dotarliśmy do pana Prezydenta. Powiem tylko tak, pan Zbigniew Lippe po oficjalnym spotkaniu z prezesem i sekretarzem wyraził zgodę i został Patronem Polskiego Związku Badmintona oraz przyjął funkcję Przewodniczącego Honorowego Komitetu Organizacyjnego Międzynarodowych Mistrzostw Polski w badmintonie 1982 r.Krótko mówiąc to dzięki Niemu otrzymaliśmy dodatkowe talony na benzynę,  zgodę  na zakup papieru xerograficznego, przepustki umożliwiające poruszanie się w nocy po Warszawie, przepustki na samochody, dodatkowe talony na benzynę dla  samochodów FSO, które obsługiwały imprezę w ramach sponsoringu (wtedy było to nowe słowo, prawie nieznane w słowniku języka polskiego), mogliśmy zakupić niezbędny papier toaletowy na halę, mydło i pozałatwiać inne ogromne ważne dla sprawy rzeczy, a co najważniejsze……

Dzięki naszemu Patronowi wyprowadziliśmy (na tydzień przed terminem zawodów) jednostkę ZOMO (stacjonująca w hotelu ) bagatelka 220 chłopa z hotelu VERA mieszczącego się przy ul. Wery Kostrzewy w Warszawie. Kierowniczka, nasza pani Jadzia przyjęła nas z otwartymi ramionami, przygotowując Hotel do naszej imprezy w ciągu tygodnia.  Z 220 miejsc, jakimi dysponowała „VERA” tylko 10 miejsc, czyli pięć pokoi dwuosobowych wymagało kapitalnego remontu, pozostałe po gruntownym sprzątaniu, myciu okien i sanitariatów mogliśmy zagospodarować. Moje szczęście było nie do opisania, gdyż w tym momencie odpadła mi organizacja transportu, wynajem trzech autokarów o wątpliwym standardzie, a co najważniejsze spore koszty oraz logistyka kursowania po Warszawie z Hotelu Solec na Halę MZKS MERA, gdyż z hali do Hotelu było tylko kilka minut drogi spacerkiem.

Dlatego tak dobrze pamiętam tamten sławetny rok 1982, stan wojenny i perturbacje z nim związane, ale też nasze mistrzostwo w rozwiązywaniu tamtych problemów. Nieocenionymi w tej materii mistrzami, którzy nam pomogli byli niewątpliwie dwaj serdeczni przyjaciele na co dzień, ludzie zakochani w sporcie nieżyjący już pan Janusz Przedpełski i

Jego Wielki Przyjaciel pan Zbigniew Lippe.

I za to im serdecznie dziękuję.

Przez wiele lat byli moimi mentorami a dzisiaj mogę powiedzieć jedno –
Panowie chapeau bas !

CDN.

ps. zdjęcia Janusza Przedpełskiego otrzymałam od Janka Rozmarynowskiego, pozostałe z mojego archiwum

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.