Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Agencja21’

        W sklepach trwa przedświąteczne zakupowe szaleństwo. Mnie to nie grozi, gdyż, jak co roku prezenty świąteczne gromadziłam przez cały rok wykreślając z mojej magicznej kartki imiona osób, dla których prezent został przywieziony do domu. Odkąd jestem emerytką, wolę ten sposób kupowania, ponieważ nie lubię wydawać pieniędzy na prezenty, które kosztują trzy razy drożej w okresie przedświątecznym. Tak więc prezenty zostały załatwione znacznie wcześniej a ja, jako prawdziwy emeryt jeżdżę do moich ulubionych sklepów po prostu na rekonesans, aby zobaczyć, co w tym roku jest trendy, jakie propozycje przygotowano dla nas, jakie kolory powinny obowiązywać przy ubieraniu choinki, jakie lampki, bombki, oraz  jak powinno się skonstruować nasz własny magiczny świat, aby nasze dzieci i wnuki zachwyciły się tym magicznym niepowtarzalnym czasem w okresie świąt bożonarodzeniowych.  Na początku grudnia we wszystkich sklepach na całym świecie odbywa się szał zakupów, a sprzedawcy, właściciele sklepów prześcigają się w wymyślaniu ekspozycji. Z dniem 1 grudnia otwierają się świąteczne kiermasze na których można kupować nie tylko świecidełka, przystrojki  lecz także zjeść moje ukochane placki ziemniaczane z jabłkami prażonymi, czy też wypić szklaneczkę grzanego wina z  korzennymi przyprawami. I te kiermasze lubiłam najbardziej jeżdżąc po świecie, chodząc w Niemczech po ryneczkach starego miasta, zresztą w Wiedniu, Pressbaum, Dornbrin czy nawet w Salzburgu mieście Mozarta, a także w miejscowości w której się urodziłam Bleckenstedt czy niedalekim Salzgitter, wszędzie otwierane są  świąteczne kiermasze, które z przyjemnością odwiedzałam. Do nas ten zwyczaj przywędrował wraz z otwarciem granic. I bardzo dobrze, jest to czas radowania się nie tylko Bożym Narodzeniem ale też spotkaniami z przyjaciółmi, a gdzie najlepiej świętować jak nie wspólnie na kiermaszu gdzie możemy wypić to i owo i do tego  zjeść coś smacznego czego w domu zbyt często nie przygotowujemy. Przecież nie musi to być formalne spotkanie.

Wspominając moje częste wyjazdy, powróćmy jednak do Warszawy, do moich ulubionych miejsc, a przede wszystkim do najpiękniejszego sklepu, jaki znam „Flora Point” Świat Roślin prowadzony przez Rodzinę Państwa Kaszubów, który  chyba po raz otworzył swoje podwoje w 1996 r, aby przez wiele lat uczyć nas, pokazywać, promować i sprzedawać najnowsze ozdoby choinkowe. Flora Point odwiedzam w ciągu roku, ale od połowy listopada odwiedzam ich „świątecznie”.

Czekam na propozycje i nowości, które po rozbudowie i pozyskaniu większego metrażu prezentowane są w grupach tematycznych: A Christmas Carol – biało czerwone bombki, stroiki, precjoza w stylu skandynawskim, Snowflake Silver– srebrne bombki, stroiki i świąteczne ozdoby, Golden Christmas, czyli bardzo popularne w ostatnich latach złote ozdoby, które podbiły skutecznie rodzime serca i bez tych stroików, bombek, kokard i innych śliczności nie może odbyć się Boże Narodzenie i czas nowości Winterland Woods– czyste naturalne piękno zielonych świerków, drzew, juty, i tego, co nam proponują nasze lasy, szyszki, mech a wszystko odpowiednio zaaranżowane, aby nasze doznania estetyczne były pełne. Na końcu odwiedziłam część pod tytułem „Brilliant Bazar ”i tutaj producenci wykazali się niezwykłym poczuciem humoru a także zaskakują nas barwami swoich ozdób, Różowy – pink ( Kolor Różowej Pantery,) błyszczące fiolety różowości, Svarowski na każdej części przygotowanych ozdób, zresztą popatrzcie na zdjęcia. Specjalnie dla was dodałam link do galerii abyście mogli wybrać to, co wam się podoba najbardziej i może spróbujecie pobawić się i zrobić w swoim mieszkaniu cos innego, coś, co odmieni świat na bardziej romantyczny jak Winterland Woods, czy bardziej kolorowy „Brilliant Bazar”. Chcę wam pokazać, co w tym roku jest „trendy” jak Boże Narodzenie może bawić kolorami, nowymi pomysłami, które mogą ucieszyć najbliższych. Każda z nas lubi inny styl dekoracji, a ten albo pasuje do naszego wystroju mieszkania, albo ukazuje nasz charakter, który promienieje złotem, srebrem i bielą, lub biało czerwonymi kolorami preferowanymi w Skandynawii, Austrii, a często też i w Polsce.    

 Prosząc o zgodę właścicieli Flora Point na wykonanie fotografii rozmawialiśmy o tegorocznych trendach stroikach choinkowych oraz ubieraniu choinki i było mi bardzo miło, gdy gospodarze powiedzieli, że moje wpisy czytają i bardzo im się podobają szczególnie te, w których napisałam właśnie o ich Rodzinnym „Flora Point”. No cóż ten sklep jest moim od lat i kupuję tu nie tylko świąteczne ozdoby, ale także wszelkiego rodzaju ogrodnicze przydasie z roślinami, krzewami, drzewami włącznie, ale nie tylko. Zawsze otrzymuję bardzo cenne wskazówki w sprawie nasadzeń, gdyż pani Kaszuba sama ma piękny ogród i jest fachowcem, a wspólnie z nią pracuje przecież cała Rodzina. Stąd, gdy „Maja w ogrodzie” z Mają Popielarską w roli głównej zawitała do Flora Point od razu poznałam znajomy pawilon z roślinami. Dzisiaj wystrój jest zmieniony dostosowany do tradycji bożonarodzeniowej. Dlatego warto przyjechać i wszystko zobaczyć na własne oczy, tak jak moja Córcia mieszkająca po drugiej stronie Wisły przyjeżdża tutaj szukając inspiracji w ozdabianiu mieszkania na kolejne święta.

https://www.facebook.com/FloraPoint/photos_stream

Ja tu rozpisałam się o bajkowym okresie świąt, ale, ale zapomniałam zapytać, czy wszyscy już napisali listy do Św. Mikołaja do Rovaniemi? Ja napisałam, tylko nie wiem, czy byłam na tyle grzeczna, żeby Mikołaj do mojego komina coś wrzucił. Dobrze, że ślubny przed zimą zarządził przegląd kominów, co ułatwi Mikołajowi dostarczenie prezentów. Również tutaj u mnie na blogu Mikołaj przygotował niespodziankę z okazji rocznicy mojego blogowania. Czy wiecie, że mój blog istnieje już cztery lata? W dniu 9 grudnia 2009 była uroczysta premiera, wtedy też zrobiłam pierwszy wpis i tak się to zaczęło. Do dzisiaj przygotowałam dla Was moi czytacze, moi wierni blogowi przyjaciele, napisałam i powiesiłam413 wpisów, odwiedziło mnie ponad 780.000 osób pozostawiając 12060 komentarzy. Mój blog istnieje na serwerze WordPress, nie jest to żaden portal społecznościowy, nie jest to witryna, jak inne portale w formie gazety, która swoich bloggerów promuje wieszając ich blogi z bardzo ciekawymi wpisami i artykułami na pierwszych stronach portalu, przez co blog taki uzyskuje zwielokrotnioną ilość odsłon i komentarzy. No niestety, te ostatnie przedstawiają wiele do życzenia, gdyż nie zawsze są  na poziomie i o takich komentarzach ja nie marzę. Cieszę się, że w ciągu tych czterech lat zbudowaliśmy wspólnie rodzinę blogową w sieci, że odwiedzamy się wzajemnie, że wymieniamy swoje komentarze, myśli, czasem bardzo intymne, a czasami ryczymy ze śmiechu. Cieszę się, że wspólnie z Wami budujemy świat wirtualny przyjazny ludziom, który przeciwstawia się brutalności i chamstwu w życiu codziennym. Cieszę się również z tego, że choć jestem seniorką 50 + VAT, odwiedzają mnie ludzie młodzi, dla których przygotowuję specjalne wpisy pod wspólnym tytułem „ocalić od zapomnienia”. Gdy byłam młoda  nie lubiłam, gdy podczas spotkań rodzinnych szczególnie w okresie Świat Bożego Narodzenia, czy też w gronie przyjaciół ktoś ze starszych zaczynał „A pamiętacie? Za moich czasów…” i ciągnęły się opowieści. A ja młoda siksa myślałam wtedy, „O rety jak oni marudzą. Znowu ich wzięło na wspomnienia”. Dzisiaj po wielu latach sama z bagażem doświadczeń i tych pięknych i tych dobrych i tych trudnych, bardzo trudnych wbijających człowieka w podłogę, walących w głowę obuchem, po których trzeba się szybko zebrać w sobie i stanąć znowu na nogach i być przygotowanym do kolejnego zderzenia z rzeczywistością, dzisiaj ja sama staram się opowiadać, opowiadać o przeszłości, opowiadać poprzez prezentowanie na stronach tego bloga ciekawych ludzi, opowiadać o estradzie, kulturze czasów Peerelu, opowiadać o  sporcie w czasach Peerelu, o spotkaniach z wieloma wielkimi sportowcami, wybitnymi ludźmi sportu, których poznałam, z którymi pracowałam, albo, z którymi powiązały nas wspólne losy. Wspominając staram się nie marudzić, opowiadam o sprawach, miejscach, okolicach, zdarzeniach tak jak ja je wtedy widziałam, snuję moje opowieści po to by udostępnić wszystkim obraz tamtych lat, tamtego Peerelu, aby pokazać, w jaki sposób pokonywaliśmy trudności, jak dawaliśmy sobie radę w domu czy w pracy. Opowiadam, aby nasze dzieci, wnuki i prawnuki czytając mogli spojrzeć na mnie jak na osobę, która żyjąc w takich a nie innych czasach zrobiła coś dobrego w swoim życiu, odniosła sukces, o czym powinny wiedzieć, miała swoje pasje, zainteresowania, wzloty i upadki i zawsze starała się stanąć na nogi, choć nie było to łatwe. Bo nic nie przychodzi w życiu łatwo, ale z każdego życiowego zakrętu trzeba wyciągnąć wniosek, bo ja moi drodzy uważam, że wszystko w naszym życiu nie dzieje się przez przypadek, ale za to wszystko też dzieje się po coś. Zawsze prezentowałam takie stanowisko i zawsze zastanawiałam się, po co mi się to przytrafiło, po co ja to robiłam, po co, no … po co?  Jakie powinnam wyciągnąć z tego zdarzenia wnioski..? Gdy już umiałam odpowiedzieć na to pytanie stawałam pełna ufności i wiary w swoje umiejętności i dalej walczyłam. Dzisiaj mogę o tym opowiadać. I jeżeli moje opowieści, moje wspomnienia gromadzą wiele osób jestem bardzo szczęśliwa. Od zawsze lubiłam gotować, zbieram przepisy, wymieniam, przywożę z najodleglejszych miejsc Polski i świata. I tymi moimi przepisami dzielę się z Wami. Wszystkie one są przeze mnie wypróbowane, czasami udoskonalone i w tej wersji przedstawiane na blogu. Jednak są one tylko uzupełnieniem moich wspomnień, pokazaniem tego, co w naszej kuchni trwa, jak się zmieniało, ewaluowało oraz jak potrawy i historia  zmieniały się wraz z nimi.  Mój blog nie powstałby gdyby nie Monika z Agencji 21, to ona zmusiła mnie do pisania, to ona wraz ze swoja Agencją wymyśliła tytuł, to ona przekonała, że to o czym opowiadam podczas spotkań na kawie warte jest opisania i publikacji. Z Monią pracują Ania, Kasia, Kinga i to One właśnie pomogły mi odnaleźć się w blogowni, świecie Wirtualnym ludzi inteligentnych, mądrych, życzliwych. Dziękuję Wam za to z całego serca!

Dzisiaj zaś ogłaszam Candy, czyli  KONKURS 

Zapraszam wszystkich do mikołajkowej zabawy: z okazji  czwartej  rocznicy mojego blogowania ja,  Uzdrowisko Wysowa S.A z Wysowej Zdroju (niedaleko Gorlic), Flora Point Warszawa , Agencja 21 ,przygotowaliśmy dla was nagrody. Są także nagrody o których dzisiaj nie wspominam, ponieważ one będą niespodzianką, jak to w czasie Mikołajek bywa. Wszystkie osoby, które pozostawią komentarz pod wpisem wezmą udział w losowaniu nagród, które udało mi się pozyskać dla Was a są to:  woda  kilka zgrzewek wody „Wysowianka”  abyście  poznali smak wody z tego Uzdrowiska, o którym na łamach tego bloga jeszcze napiszę, filiżanki porcelanowe ufundowane przez „Flora Point”, i inne  sportowe prezenty, które otrzymałam specjalnie dla was. Komentarze powinny być wpisane do dnia 9 grudnia do godziny 24.00  Wyniki konkursu zostaną ogłoszone  w dniu 10 grudnia a zwycięzcy otrzymają   upominki pocztą.  Zapraszam do zabawy! Serdecznie pozdrawiam i życzę wspaniałego tygodnia!

Wasza Jadwiga

Mój blog zaczęłam pisać jakoś tak w grudniu 2009. Namówiono mnie raczej aniżeli była to moja inicjatywa. Rozmawiałyśmy wiele razy z Moniką i właśnie Ona rzuciła pomysł, abym pisała bloga. Czy wy w ogóle zrozumiecie mnie, osobę bądź co bądź dorosłą, nawet powiedziałabym bardzo dorosłą a jak dla mnie to zbyt dorosłą, że wtedy nie wiedziałam o tym, że istnieje blogoosfera, że blogowanie jest cool, bo ja  nie wiedziałam co to jest blog.  Po krótkim wyjaśnieniu stwierdziłam, że może i blogi to fajna sprawa, ale nie dla mnie, bo co ja tam będę pisała a poza tym, o czym, o kim? Monika starała się i to w krótkich żołnierskich słowach wytłumaczyć mi, co to jest, jak się to je, i w jaki sposób tym to działa. No, no robiło się coraz ciekawiej. Krótko mówiąc, aby was zbytnio nie znudzić, ustaliłyśmy, że zamiast siedzieć u niej w biurze i opowiadać te swoje historie (historii z moich eskapad zagranicznych kilka jej opowiedziałam) napiszę coś na próbę i podeślę pocztą elektroniczną. Monikę znałam od wielu lat i chociaż jest znacznie młodsza ode mnie lubimy się i przyjaźnimy. I tak po kilku wprawkach, po wysłaniu Jej pięciu czy sześciu opowiadań sprawa blogu została przyklepana. Pozostawała jego nazwa oraz miejsce na serwerze, ale to pozostawiłam młodszej koleżance. Chciała mnie wkręcić w blogownię, to niech wymyśla dalej. Ja sobie spokojnie myślałam, trochę pisałam, bo uznałam, że będę musiała narzucić rytm pracy, aby wymyślać tematy, o których tak bardzo lubiłam opowiadać. Dziewczyny z Agencji wymyśliły tytuł, i sprawy ruszyły z miejsca. Tak weszłam w blogosferę i zaczęłam uczyć się wszystkiego od nowa. Otrzymałam kilka krótkich zdań w formie instrukcji co i jak, kto kogo, komu co wpisuje, jak to działa i w ten sposób uzbrojona w wiedzę ruszyłam w przestrzeń wirtualną, w której dotychczas nie bywałam.

Zaczęłam odwiedzać różne blogi, uczyłam się komentarzy, czytałam, komentowałam, zbierałam doświadczenia. Zresztą gdy popatrzycie na swoje blogi na pojawianie się moich komentarzy będziecie wiedzieli, od kiedy składam wam wizyty i jakie ślady zostawiałam po sobie. Zanim wybrałam blogi, które znajdują się w moim spisie bardzo dużo czytałam. Sami wiecie jak to jest, czytasz jedną stronę druga jakoś sama wchodzi w oczy, a stąd już bardzo niedaleko do następnej i następnej. Tak znalazłam Barnabę, jak się okazało mojego Kolegę prawie po fachu, tak znalazłam Zośkę, Jolantę, Rodorka, Gordyjkę, Hurghadę, Azalię, Bajdurki z ciotką Pleciugą, Teresę, Pół wieku.., Nivejkę, Notarię,  Niedyskrety,  Beę w kuchni, Jasną8,  Ewę, Bluźniercze Plotki, no i, a może przede wszystkim Helenę Rotwand.

Zupełnie nie pamiętam kiedy i jak  to się  stało, że weszłam na Jej blog i tam pozostałam na długo,  na zawsze. Blog miał fajna nazwę „Opętanie, czyli zgubne skutki masażu stóp”. Hmmm, masażu, ciekawe, to jakby z mojej dziedziny? Co, nie? No nie, wcale nie!

Czytałam wszystko co zostało wpisane, po jakimś czasie zaczęłam nieśmiało komentować. Blog podobał mi się i to bardzo. Nie wiedziałam zupełnie kto go pisze, znałam nazwę a nazwisko Heleny? Nauczyłam się, że blogownia jest surrealistyczna, więc nazwisko można sobie stworzyć. Podobały mi się wpisy, ciekawiły mnie komentarze. Jeden z wpisów przypadł mi szczególnie do serca i mam  zapisany, bo jest taki prawdziwy. Który? No niestety nie zdradzę. Po jakimś czasie przeczytałam o książce, którą Helena napisała i wysłała do wydawnictwa, nawet ją o to zapytałam co i jak ale zostałam odesłana do wcześniejszych wpisów.  Nie napisałam tylko przez grzeczność i z powodu dobrego wychowania(!), że ja jej  blog znam, że wpisy przeczytałam, ale co tam. Po niespełna roku naszej blogowej znajomości  czytam informację: książka ZOSTAŁA WYDANA!

Oczywiście napisałam, że koniecznie muszę ją mieć, a właściwie dwie, gdyż chciałabym jeden egzemplarz podarować Monice. I oto okazało się, że książka została mi dostarczona przez autorkę!!! Spotkałyśmy się u mnie na tarasie w piękny słoneczny dzień. Szybka kawa, jakieś ciasto, i wspaniała rozmowa na tysiąc tematów  naraz. Czas nam przeleciał, a Helena gnana sprawami uleciała szybko, tak szybko, że nie wiedziałam czy była, czy tylko mi się zdawało. Nasze spotkanie odbyło się w sierpniu…

Książkę przeczytałam w ciągu  kilku godzin. Wciągnęła mnie jak najlepszy kryminał, z częstymi  zmianami wątku. Czytałam i myślałam , kobieto po co Ty chodzisz do pracy, siedź i pisz. Masz talent, Twoje dialogi są błyskotliwe, humor, inteligencja, a Ty nic tylko o pracy myślisz o szefie i niezbyt dobrze prosperującej firmie. No cóż… Helena, pięćdziesięciolatka to kobieta, która zarejestrowała się na portalu randkowym, umieściła tam swoje zdjęcie a w profilu zaznaczyła, że interesują ją: korespondencja i wymiana myśli , pojedynek na słowa. I tak w krótkim czasie otrzymała  bardzo wiele maili oraz różnych propozycji od różnych osób, najczęściej mężczyzn. Wybrała kilka, jedną z nich jest Tomek, lat 35  nazywany Fryderykiem.  I właśnie ta korespondencja z Tomkiem- Fryderykiem stała się osnową książki” OPĘTANIE, czyli zgubne skutki masażu stóp”.

W ciągu kilku miesięcy  (dwóch- trzech?) wymieniają ponad tysiąc listów- maili, prowadzą swoisty pojedynek na słowa, na myśli, na błyskotliwą wymianę zdań, wciągając czytelnika w krąg spraw codziennych, ważnych i mniej ważnych, w swoje (ich) marzenia sny na jawie, marzenia senne, które przeplatają się z codziennością. Atmosfera się zagęszcza a erotyzm wisi w powietrzu, pojawiają się napięcia erotyczne a wzajemne oczekiwania narastają.  Czytałam tę książkę szybko, bardzo szybko, gdyż każda godzina, dzień wymiany korespondencji  budowała napięcie dążąc do zmiany ciężaru z lekkiej rozrywki , zabawy słowem w kierunku fascynacji drugą osobą. Helena zapełnia świat bohaterów wieloma osobami, które są alter ego Tomasza Fryderyka i Jej samej. Helena to przecież bohaterka książki, nomen omen nosząca takie samo imię jak autorka, ale to czysty przypadek. Heleną mogłaby być, każda osoba blogująca, która  prezentuje wysoki stopień inteligencji, lubi zabawy słowem i oczekuje od każdego dnia nowego wyzwania. Tylko ile takich osób jest w sieci?

Ale ad rem… Świat bohaterów zapełnia się wirtualnymi postaciami, zaczynają one żyć własnym życiem…

„… Witaj Buziaczki,

Już nie mam kolegów. Doktor Franki się nie odzywa. Podobno został Dyrektorem Handlowym Red Bulla. Teraz ożywia ciała i umysły inaczej. Igor wyjechał  z Żakiem… Żak zaczął go uczyć francuskiego i chłopak odkrył w sobie zdolności językowe. Poznawanie świata przestało go interesować. Kiedyś miał pełne ręce roboty, a teraz… Zdrajca! Widelec z talerzem też się ciągle dotykają. Zawsze dbałem o to, aby leżeli w stosunku do siebie w bezpiecznej pozycji, niepodsycającej apetytu. Kontrolował ich Nóż, rozcinał wszelkie stwardnienia, a teraz też go nie ma. Wyjechał wiec poszli na całość. Trą o siebie tak, że aż skrzypi. Sodomia i gomoria, Pani!…”

„… W kwestii masażu to ja …”

„…A może ty mnie się boisz? Powiedz szczerze, odwlekasz ten moment, kiedy będziesz musiał się ze mną spotkać oko w oko… Taki piękny pedicure sobie zrobiłam, a tu nie ma komu pokazać, bo jak na złość upały się skończyły i trudno chodzić boso jak pastereczka!

Ostatecznie mogę przyjechać na tę 20.00, jak wszystkie terminy wcześniejsze są zajęte do Bożego Narodzenia. Może jednak jakaś sobota?

Buziaczki…”

„….Nie jestem aż tak wyzwolony, aby robić nieszablonowe rzeczy. Chcę poświecić Ci więcej czasu niż listonosz, rozkoszując się słowem i kawą.

Jeśli podczas masażu wspomnisz o pieniądzach, to więcej się nie odezwę! Obiecuję! Pozdrawiam Cię w ten słoneczny dzień.

PS. O propozycje pracy mnie nie pytaj. Wiem, co zaproponują Ci faceci od randek, nawet nie próbuj! No, chyba że lubisz ekstremalne doznania i przygody. I kaskę. I dziwnych ludzi. Ich złą energię.

PS.  Sobota 12.30 u mnie w gabinecie?

W pierwszej chwili w ogóle nie załapałam o co chodzi. Napisał to od niechcenia, w ostatniej linijce post scriptum, jakby informował, że na targu w Sierpcu jabłka są  po 1,49 złotego. Dopiero po dłuższej chwili do mnie dotarło… Matko, nareszcie! W końcu zobaczę tego łotra, który od dwóch miesięcy dręczy mnie mentalnie, nie pozwala na zastój w głowie, przerwał leniwe wieczory przed telewizorem i wciąż tylko obiecuje. Co teraz będzie, rany?…”

„… Babo ogarnij się! Przecież nie masz zamiaru go uwieść! No przecież nie…”

Urywki z książki, które przytoczyłam są ilustracją tego co w książce możemy znaleźć. Świetne dialogi, pointy, zwroty sytuacji, i duchowe rozterki. Polecam tę książkę z całym bagażem jej energii niosącej nas w świat marzeń, wirtualnych wyobraźni, w świat rzeczywisty, gdzie jedząc sery będziemy popijali dobre czerwone wino, będziemy uczestnikami małych i wielkich spraw, małych i wielkich burz a także ku naszemu zaskoczeniu pysznej sprawy sadowej, która również będzie odbywała się  na stronach książki.

Książkę  przeczytałam dwa razy! Chciałam napisać o niej najlepiej jak umiem, chciałam oddać atmosferę i ducha panującego na stronach książki, ale też musiałam się przekonać, że jest ona wspaniałą pełną humoru opowieścią, której końca zdradzić nie mogę.  

Lektura warta tego aby wejść na Allegro zapłacić kilka złotych i delektować się wspaniałym humorem, myślą i słowem!

„Opętanie, czyli zgubne skutki masażu stóp”  Wydawnictwo Novaeres, Wydawnictwo Innowacyjne,  rok wydania 2012

Wasza Jadwiga

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.