Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘1 Listopada’

Cmentarze

Dzisiaj kilka zdjęć z cmentarzy warszawskich. Gdy odwiedzałam groby moich bliskich była piękna pogoda, prawie 19 C, słońce i kolorami mieniącą się jesień. Odwiedziłam największy cmentarz  w Europie, który jest usytuowany przy trasie wylotowej z Warszawy do Gdańska, Cmentarz na Wólce, istniejący od 1973 r. Spśród znanych osób pochowano tu m.in.Stefanię Górską aktorkę, Jana Himilsbacha aktora, Annę Laszuk dziennikarkę, Martę Mirską piosenkarkę, Aleksandra Ścibor Rylskiego pisarza i scenarzystę, Edwarda Stachurę poetę, Huberta Wagnera trenera siatkówki drużyny, która w 1976 r zdobyła w Montrealu na IO złoty medal olimpijski.

Lubię jechać na cmentarz wtedy gdy nie ma zbyt wiele osób, gdy tłok nie gęstnieje z każdym autobusem  zajeżdżajacym na pętlę na Wólce. Przyjeżdżam tutaj kilka razy w roku, więc nie muszę przynosić szmat i innych dodatkowych rzeczy ułatwiajacych sprzątanie grobu, gdyż robię to na bieżąco. Grób jest wysprzątany i zaopiekowany. Tak jak lubiła  Mama.

Słońce świeciło pięknie dodając uroku miejscu zadumy. W ciągu ostatnich dwóch lat od roku 2010 przybyło wiele mogił, tak szybko ludzie odchodzą i coraz nowe groby mijam po drodze.

Uprzatnąwszy tylko to co było niezbędne, wyrzuciłam stare kwiaty, postawiłam wrzośćce, zapaliłam znicze i zadumałam się nad czasem minionym.

Nastepnym z warszawskich cmentarzy był Cmentarz Katolicki na Woli na tzw „książęcej wólce” .Ten cmentarz został otwarty w roku 1854 a jego powierzchnia zajmuje około 10 ha.  Przyjeżdżam to od lat, gdyż właśnie tu spoczęła moja babcia Marianna z Pęczkalskich Mazanek, później mój dziadek Benedykt Mazanek i w końcu moja ukochana ciocia Wiktoria Pochwicka z domu Mazanek.  Odwiedziłam ich grób zapaliłam znicze, ustawiłam wrzośćce w żółto bordowym wianuszku z nieśmiertelników. Cicha modlitwa za zmarłych… I tyle wspomnień.. Stałyśmy razem z Jolą Poradzińską z domu Cegłowską i przypominałyśmy sobie jak to w minionych czasach, gdy każda z nas miała po około dziesięć lat  jeździło się na cmentarze całymi rodzinami. Spotykaliśmy  się prawie o tej samej godzinie i rozpoczynało się odwiedzanie wszystkich grobów najpierw rodzinnych następnie osób zaprzyjaźnionych, sąsiadów, bliższych i dalszych znajomych. Na sam koniec zawsze, ale to zawsze, była WIZYTA, bo tak się  to nazywało, na grobie ludności Warszawy, która oddała życie w Powstaniu Warszawskim w roku 1944.  Ponieważ Ojciec Joli, Antoni Cegłowski   został zamordowany w Al. Szucha długo rozmawiałyśmy na ten temat.  Jola dysponuje materiałami Instytutu Pamięci Narodowej, który prowadził śledztwo w sprawie zbrodni nazistowskich, będących jednocześnie zbrodniami przeciwko ludzkości, popełnionych w okresie od początku sierpnia do września 1944 r. w Warszawie przez funkcjonariuszy III Rzeszy niemieckiej- pracowników Policji i Bezpieczeństwa i SS wobec co najmniej 10.000 obywateli polskich mieszkanców stolicy ze Śródmieścia Południowego i Siekierek, głównie mężczyzn, rozstrzelanych, a następnie spalonych w budynku siedziby Gestapo w Al. Szucha, w ruinach tego budynku byłego Głównego Inspektoratu Sił Zbrojnych w Al. Ujazdowskich oraz na terenie ogródka jordanowskiego  w okolicy ul. Bagatela. Na podstawie tych udostępnionych mi materiałów piszę właśnie ten post.

„Wybuch Powstania Warszawskiego w dniu 1 sierpnia 1944 r został potraktowany przez przywódców III Rzeszy jako pretekst do rozwiązania „problemu polskiego”. Wówczas  Hitler wydał H.Himmlerowi ustny rozkaz zrównania Warszawy z ziemią i wymordowania wszystkich jej mieszkańców…” Rozkaz ten zebrał obfite żniwo. W ten sposób ruszyła rzeź ludności Warszawy, rozstrzeliwano mężczyzn powyżej 14 roku życia, następnie ciała palono na terenie ogródka jordanowskiego, a następnie w piwnicach GISZ. Nie jest moja intencją przytaczać w całości dokument IPN przesłany do Joli, w którym zawarte sa również informacje o śmierci Jej Ojca, który został zatrzymany w dniu 11 sierpnia 1944 i  rozstrzelany w ruinach GISZ.  Ciała wszystkich rozstrzeliwanych osób  palono. Chciałam tylko nieco przybliżyć historię związaną z Pomnikiem „Polegli Niepokonani” oraz  opowiedzieć o jednej z tych osób, która Poległa Niepokonana.

POLEGLI NIEPOKONANI – miejsce pochówku prochów ponad 50.000   Polaków, cywilnych mieszkańców Warszawy oraz żołnierzy AK poległych za wolność Ojczyzny zamordowanych przez Niemców podczas Powstania Warszawskiego w sierpniu i wrześniu 1944r.

Tu w tym miejscu w dniu 6.VIII.1946 r złożono też 117 trumien z prochami osób zamordowanych i spalonych, przywiezionych m.in. z siedziby Gestapo w Al. Szucha, ul. Wolskiej, ul. Górczewskiej, Parku Sowińskiego, ze szpitala św. Stanisława (Fabryka Franaszka) ul. Moczydło i ul. Młynarskiej.

Napisałam o tym jednym z najpiękniejszych pomników o  historii i o ludziach, których prochy wsypano do zbiorowej mogiły, nad którą czuwa Warszawska Syrenka rozcięta na pół. Poległa Niepokonana!

O naszych dzięciecych wspomnieniach rozmawiałyśmy z Jolą, ona opowiadała o tragicznych losach ojca, którego nie znała gdyż miała trzy lata gdy ojca zabrano (jej brat zaś miał trzy miesiące) o nieżyjącej już matce i o tradycji 1 listopadowej naszych rodzin,  o odwiedzaniu grobów, wszystkich osób,z którymi w życiu byliśmy jakoś związani.Wspominałyśmy też rytuał jakim był zakup pańskiej skórki przed wejściem na cmentarz, (popularnej” mordoklejki” tak właśnie nazywanej w gwarze warszawskiej),  gdy  wszyscy i starzy i dzieci jedliśmy pańską skórkę, która kojarzy mi się zawsze z dniem  1 Listopada , z odwiedzinami grobów na warszawskich  cmentarzach.  I nawet nie wiecie, że pańska skórka była przysmakiem tylko warszawskim?! ale ja nigdy i nigdzie nie znalazłam przepisu jak ją zrobić, i tak już pewnie pozostanie. Będzie kojarzona z warszawskimi cmentarzami i tradycją jedzenia pańskiej skórki właśnie tego jedynego dnia. Po zapaleniu wielu zniczy, po odmówieniu wielu modlitw wieczorem nasze matki zabierały nas do domów na tradycyjny rodzinny obiad. Tradycja trwała i trwa nadal, przekazywana z pokolenia na pokolenie.

Stałyśmy pod Pomnikiem „Polegli Niepokonani„, zapalałyśmy znicze, modliłyśmy się aby poźniej wspominać. Tyle lat minęło od tamtych czasów, gdy jako dziesięciolatki z Rodzinami wędrowałyśmy po Cmentarzu Wolskim, kończąc zawsze w najważniejszym dla nas  miejscu. Tutaj… pod tym Pomnikiem „Polegli Niepokonani”.

I tak  jak co roku w  dniu 1 Listopada zawsze  będę wspominała czas naszych wędrówek, opowiadań Rodziców i ten duszący dym zmieszany z zapachem chryzantem, który przyprawiał mnie o mdłości, jednak Karząca Ręka Sprawiedliwości (Moja Mama) nie pozwalała na żadną zmianę, na żadną słabość, którą musiałam przezwyciężyć i  wytrwać do końca.

Dzień Wszystkich Świętych wspominały

Jola i Jadwiga

 

 

 

 

Od kilku dni wszyscy odwiedzamy bliskich na naszych cmentarzach. W Polsce Święto Zmarłych jest Świętem refleksji i zadumy. Wracamy myślami do naszych bliskich, którzy odeszli od nas całkiem niedawno jak i lata temu. Odwiedzamy ich groby, stawiamy świeczki i przynosimy kwiaty. Tak jak uczyli nas Dziadkowie, Rodzice, jak my sami uczymy nasze dzieci. Wraz z globalizacją przyszło do nas Święto Halloween, mające akurat u nas zwolenników jak i przeciwników. Wymieniając korespondencję z Beatą, otrzymałam jeszcze w lipcu, jak zwykle bardzo ciekawy list dotyczący starego londyńskiego Cmentarza Kensal. Byłyśmy tam kiedyś razem, dlatego Beata o nim wspomniała. Uważam, że właśnie ten list świetnie nadaje się do opublikowania dzisiaj, gdyż przed nami 1 Listopada, który w Polsce niezmiennie od lat obchodzimy w ten sam sposób. Zapraszam  wszystkich do Anglii na jeden z londyńskich cmentarzy tym razem  Kensal. Oto list Beaty:

Co ma wspólnego królowa Wiktoria z naszym Fryderykiem i Gotami? Wydawałoby się, że niewiele, a jednak… W słoneczne popołudnie wybrałam się na Kensal, piękny stary londyński cmentarz. Cmentarze i wszystkie z nimi związane tematy przyprawiają mnie o dreszcze, ale tym starym cmentarzem z epoki królowej Wiktorii byłam zafascynowana od dłuższego czasu. Przypomina on swoją wyniosłością tak dobrze znany polakom paryski cmentarz Pere-la-Chaise. W Londynie jest kilka takich starych cmentarzy i wszystkie są godne odwiedzenia, ale Kensal kusi corocznymi nietypowymi uroczystościami, z których uzyskane fundusze są przeznaczane na cel ratowania tych zabytków. Feta na owym cmentarzu jest stonowana, ale również ekscytująca ze względu na poruszaną w moich poprzednich blogach, angielską ekscentryczność. Otóż panie i panowie zwiedzający cmentarz w tym dniu ubierają się w stroje żałobne z epoki królowej Wiktorii. Dla osób niewtajemniczonych, wejście na cmentarz i ujrzenie przechadzających się pomiędzy grobami zawoalowanych pań w czarnych krynolinach i towarzyszących im panów w surdutach i kapeluszach może spowodować gwałtowne palpitacje serca. Atmosferę wręcz filmową potęgują samochody pogrzebowe pamiętające naszych pradziadków; żebyśmy nie mieli wątpliwości, że to samochody pogrzebowe, to niektóre z trumnami w środku. Dla wyjaśnienia dodam, że pustymi, choć na jednej z nich zaczęły się podejrzanie gromadzić muchy… Śmierć i pogrzeby w XIX wieku były zupełnie inaczej traktowane niż obecnie. Śmierć towarzyszyła rodzinom, na co dzień. Statystyki wskazują, że 3 na 20 dzieci umierało przed pierwszymi urodzinami. Średnia życia mężczyzny wyższej klasy wynosiła 42 lata a robotnika 22.  Ludzie umierali zazwyczaj w domu i niejednokrotnie małżonkowie lub rodzeństwo dzielili łoże z umierającym. Czuwanie przy zmarłym trwało kilka dni, aby umożliwić zjechanie się całej rodziny na uroczystości pogrzebowe. Pokój ze zmarłym był wypełniany kwiatami i palącymi świecami, dlaczego pozostawiam to wyobraźni czytelników. Lustra zasłaniano czarnym materiałem, gdyż wierzono, że dusza w ten sposób będzie mogła spokojnie przejść na ”drugą stronę”. Zasłonięcie ich miało też uniemożliwić zobaczenie siebie w lustrze, co oznaczałoby rychłą śmierć. Szeroko stosowaną metodą na uniknięcie śmierci było zawiązanie czarnej kokardki przed wejściem do domu zmarłego. Zwłoki wyprowadzano nogami, żeby zmarły nie mógł przywołać w zaświaty dalszych członków rodziny. Uroczystości pogrzebowe były huczne, pachołkowie, ozdobne halabardy, liczne czarne konie w zaprzęgu, strusie pióra, srebrne dekoracje. Żona po mężu pozostawała w żałobie przez 12 miesięcy i w tym czasie nosiła obowiązkowo czarne suknie.

Przykład najdłuższej żałoby dała w Anglii sama królowa, która pozostała w tym stanie przez 40 lat po śmierci swojego ukochanego Alberta. Kolor czarny uznawany był za żałobny już w starożytnym Rzymie; panów obowiązywała toga pulla a panie –lugubria, niemniej jednak żałobnym kolorem również uznawano w niektórych okresach kolor czerwony jak również biały (szczególnie w okresie średniowiecza).

W trakcie żałoby dopuszczalne było noszenie tak zwanej biżuterii żałobnej, którą były na przykład bransoletki wykonane z…..włosów zmarłego po ich uprzednim wygotowaniu w sodzie. Popatrzmy jednak teraz na cmentarz Kensal; zaskakująco wielkie mauzolea, tradycyjne przebogate groby z pięknymi urnami, wysmukłe, lecz ułamane kolumny, popiersia, egipskie obeliski, piramidy, gotyckie fantazyjne wieżyczki, anioły – jak widać, iście eklektyczny zbiór. W niektórych grobach montowany był dzwonek.

Dzwonki takie były dołączane za pomocą specjalnych łańcuszków do trumny i gdyby ktoś został przedwcześnie pochowany to dawało mu to szansę na podniesienie alarmu. Stąd też wzięło się angielskie powiedzenie „saved by the bell” (uratowany przez dzwonek).

No cóż, nawet Fryderyk Chopin bał się pochowania za życia i kazał przysięgać, że po śmierci zostanie wykonane post mortem. Wraz ze śmiercią królowej Wiktorii szeroko rozwinięte rytuały pogrzebowo żałobne zaczęły powoli zanikać. Ponowne zainteresowanie cmentarzami przyszło z zaskakującej strony – od współczesnych gotów. Ich fascynacja śmiercią i dostrzeganie piękna w przemijaniu i rozkładzie spowodowały, że w uroczystościach na cmentarzu Kensal biorą oni czynny udział.

Paradują, więc w swoich czarnych strojach, z tatuażami i ekscentrycznym makijażem obok tych XIX wiecznych krynolin i w jakiś niewytłumaczalny sposób do siebie pasują. Nie wiem czy wizualna harmonia uzyskana jest przez ten dominujący czarny kolor czy też przez przyjazne uśmiechy wszystkich biorących udział. Ważne, że jest serdecznie, ciekawie i wcale nie makabrycznie.

Zaczęliśmy od królowej Wiktorii to i na niej skończmy. Żałoba dla niej też się skończyła, gdyż pocieszenie przyniósł jej szkocki służący, John Brown (brawurowo zagrany przez Billy Connolly w filmie Mrs Brown). Ponoć nawet go potajemnie poślubiła; przynajmniej tak twierdził ksiądz Norman Maclead, ale dowodów na to jednoznacznych nie ma. Po śmierci Johna, jako kobieta już 68 letnia nawiązała bardzo bliski kontakt z hinduskim służącym o imieniu Abdul Karim, który miał zaledwie 24 lata! Rodzina jej tego nie wybaczyła i po jej śmierci spalili wszystkie listy i dokumenty, w których wystąpiło jego nazwisko.

Niemniej John Brown chyba był jej największą miłością, bo nakazała do swojej trumny włożyć jego fotografię, listy, lok włosów jak również pierścień, który od niego dostała. Wznieśmy, więc toast za zmarłych i za tych, co mają odwagę żyć, szczególnie niekonwencjonalnie!

Mam nadzieje, że wybaczycie mi ten wpis, gdyż sama przejechałam już wszystkie Cmentarze w Warszawie, gdzie śpią moi bliscy. Zresztą jak wiecie odwiedziłam tego lata również Moją Ukochaną Babcię, Siostrzenicę oraz grób mojego pierwszego Męża.

Dzisiaj zaś, postanowiłam pokazać  Wam inną tradycję, kulturę, nie tak nostalgicznie i refleksyjnie, ale z  Szacunkiem.

Wasza Jadwiga

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.