Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Sztuka judo

Autor: Jadwiga. 130 komentarzy.

Dzisiaj przedstawiam fragment   książki pod tytułem „Moje Podróże z Lotką”,  nad którą pracuję. Mam już dwieście stron. Książka dotyczy mojej działalności w sporcie: w judo, szermierce, i badmintonie. W prezentowanym rozdziale piszę o judo o latach najwcześniejszych mojej działalności i rozpoczęciu pracy sportowej, ale aby moją opowieść o judo skonfrontować z tamtym czasem czytam wspomnienia moich kolegów, którzy w tamtych latach zajmowali się judo.  Ich spojrzenie na to co robiliśmy wzbogaci książkę i być może zainteresuje tamtymi latami ludzi młodych, dla których jest to tylko daleka niewyobrażalna historia. Zapraszam:

Rok 21966- Mistrzostwa Polski Juniorów w Koszalinie

Rok 1966- Mistrzostwa Polski Juniorów w Koszalinie

Dni mijały szybko, zdobywałam stopnie wtajemniczenia od białego koloru pasa , poprzez żółty, pomarańczowy, zielony, niebieski aż do brązowego czyli pierwszego kyu. Oczywiście zdobywanie wiedzy nie było tak błyskawiczne. Było wynikiem treningów, nauką techniki, walką, randori z moimi kolegami zawodnikami judo. Uczyłam się też historii, starałam się poznać filozofię tego sportu, ustąp aby zwyciężyć, czyli działanie przez niedziałanie. Uważnie obserwowałam świat judoków. To był dla mnie tajemniczy sport, jego filozofia bardzo mi odpowiadała. Judo przyciągało ludzi inteligentnych, błyskotliwych, jakiś szczególny typ, z innym spojrzeniem na świat. Wśród zawodników sekcji  AZS „Siobukai” , Warszawa było wielu ludzi ponadprzeciętnych. Tak to prawda! Przywołam tu cytat z książki Lecha Jęczmyka  2 dan w judo „Światło i Dźwięk Moje życie na rożnych planetach” książka napisana przez byłego judokę zawodnika AZS, autora wielu innych książek a także świetnego tłumacza literatury amerykańskiej. Jego książkę wydało  Wydawnictwo Zysk i Spółka 2013r. str. 207 cytuję:

Lech Jęczmyk autor książki Światło i Dźwięk - Moje Życie na Różnych Planetach

Lech Jęczmyk autor książki Światło i Dźwięk – Moje Życie na Różnych Planetach

„…W pewnym okresie w naszej sekcji trenowało pięciu doktorów fizyki i matematyki- wszyscy przed trzydziestką. Janek Żytkow, wicemistrz Europy, później prorektor Wydziału Filozofii UW i wreszcie światowej sławy komputerowiec na uniwersytecie w Kansas. Jego młodsza siostra, która też ćwiczyła z nami w klubie dziś kursuje między Kalifornią a Oksfordem i jest jedyną mi znaną osobą, która ma nazywany swoim nazwiskiem obiekt na niebie. Był Staszek Tokarski, wielokrotny mistrz Polski, kaskader, bramkarz w klubie studenckim Stodoła, dziś słynny profesor antropologii kultury, tłumacz Eliadego, autor kilku książek.

Wśród tych wszystkich ciekawych ludzi wyróżniał się jednak inżynier Zbyszek Werkowicz, w latach sześćdziesiątych mistrz Polski i Warszawy w wadze ciężkiej. Wielki sto szesnaście kilo żywej wagi bez grama tłuszczu, zawsze przyjacielski i wesoły. W czasie wojny zagarnęła go nawałnica sowiecka wylądował w domu dziecka gdzieś na Syberii. Uciekł stamtąd i wałęsał się z bandą dzieci tak zwanych „bezprizornych”, przechodząc pewnie najtrudniejszą na świecie szkołę przetrwania. Jedzenie zdobywali dusząc drutem wartowników i rabując magazyny wojskowe, tam zawsze było jakieś jedzenie, gdzie indziej niekoniecznie. Zbyszek doszedł za Armią

Zbyszek Werkowicz i Jadwiga Mazanek

Zbyszek Werkowicz i Jadwiga Mazanek

Czerwoną do amerykańskiej strefy okupacyjnej Niemiec, ale wrócił do Polski, bo źle się czuł wśród wielkich Amerykanów- on był mały i stanowił dopiero niepozorny zalążek przyszłego olbrzyma.

Lech Jęczmyk 2 Dan

Lech Jęczmyk 2 Dan

Zbyszek miał niezwykle rozwinięte poczucie sprawiedliwości, czemu dawał wyraz we właściwy sposób. Wracaliśmy pociągiem z mistrzostw Polski i już na luzie popijaliśmy piwo na korytarzu- wtedy nie było tylu zakazów co teraz. Przykleił się do nas kapitan Wojsk Ochrony Pogranicza, który popisywał się, sztorcując przechodzących szeregowych. Zbyszkowi to się nie podobało i kiedy kapitan chciał pójść do toalety, Zbyszek zagadywał go tak długo (zagradzał przy tym drogę), aż kapitan zlał się w spodnie. Nieraz udzielał takich lekcji różnym „zadufkom” a że robił to z uśmiechem i był wielki, oni też woleli udawać, że to żarty. I Zbyszek i Janek i Józio Niedomagała zostawili po sobie spore dziury w moim świecie. Podobnie jak międzynarodowy prawnik Lesław (Les) Sosnowski i wszyscy, którzy wyjechali do Stanów i Kanady.”

Tyle Lech Jęczmyk judoka  sekcji AZS AWF „Siobukai” Warszawa.

Szacunek jakiego wymagano w stosunku do innych oraz do partnera, z którym ćwiczyłam, sprawiał, że czułam się ważną osobą nie tylko na macie, ale też w świecie judoków. Trener pokazywał nam judo, uczył filozofii a ja słuchałam moich starszych kolegów: Staszka

Stanisław Tokarski w 1966 r. wielokrotny mistrz Polski w judo, kaskader, bramkarz w klubie studenckim STODOŁA dziś słynny profesor antreopologii kultury tłumacz Eliadego i autor kilku innych książek

Stanisław Tokarski w 1966 r. wielokrotny mistrz Polski w judo, kaskader, bramkarz w klubie studenckim STODOŁA dziś słynny profesor antropologii kultury tłumacz Eliadego i autor kilku innych książek

Tokarskiego, Lecha Jęczmyka, Zbyszka Werkowicza, Lesława Sosnowskiego. Rozmowa z nimi była ucztą intelektualną. Chciałam im dorównać, ale przede mną były lata pracy i nauki.

Byłam jedną z dwóch dziewczyn, które trenowały judo razem z pierwszą drużyną AZS „Siobukai” Warszawa. Moja koleżanka Alicja  studiowała na AWF, była na specjalizacji judo i ćwiczyła w grupie trenera  Jana Ślawskiego. Lubiłyśmy się i doskonale rozumiałyśmy. Trening, chociaż bardzo ciężki, sprawiał nam radość.

Trener Ślawski uznał, że jestem utalentowana. Czy byłam? Nie jestem pewna! Wiedziałam, że się podobam, czułam to, ale nie chciałam się zbytnio  spoufalać. Przecież trener był mistrzem Polski w judo. Tytuł zdobył w 1963 r. w wadze do 63 kg, posiadał stopień mistrzowski 3 Dan. Poza tym pracował w Polskim Związku Judo (był jego współzałożycielem) jako sekretarz generalny, ja miałam dwadzieścia on był starszy ode mnie o dwanaście lat.  Młoda, piękna dziewczyna o wielkim poczuciu humoru, tryskająca optymizmem obnosiłam swój uśmiech i radowałam się  z tak wielu nieistotnych rzeczy. To było pokusą.

Z czasem  Janek ŚLAWSKI zaproponował mi objęcie funkcji kierownika sekcji AZS „Siobukai” ( w tłumaczeniu droga do zwycięstwa) Warszawa. Polegało to na

adwokat Lesław Les Sosnowski 3 DAN w judo

adwokat Lesław Les Sosnowski 3 DAN w judo

uczestnictwie w zebraniach AZS AWF, załatwianiu zaliczek finansowych (i rozliczaniu ich) na krajowe turnieje, zawody mistrzowskie indywidualne czy drużynowe. Współpracowałam z lekarzami sekcji Markiem  i Mirką. Przed ważnymi zawodami musiałam organizować sławetne dożywianie dla zawodników przygotowujących się do mistrzostw. Tak było również w 1966 r. Na sześć tygodni przed mistrzostwami  ktoś z klubu powiedział mi, że przyznano nam środki finansowe na zorganizowanie dożywiania.  Poinstruowana przez trenera poszłam do kasy klubu i odebrałam zaliczkę w wysokości około dwóch tysięcy złotych.Tyle wynosiło w  1966 roku uposażenie  za miesiąc pracy na stanowisku sekretarza. A nam przyznano kwotę trzech tysięcy na cały miesiąc dla dwunastu najlepszych zawodników. Nie wiedziałam jak sobie poradzę. Z pomocą przyszli lekarze sekcji. Mirka opracowała plan żywienia na cały miesiąc na dni treningowe, a ja miałam to zrealizować. I tak przez kolejnych trzydzieści dni jeździłam autobusem pośpiesznym „E” z ul. Marchlewskiego róg Świerczewskiego ( obecnie ul. Jana Pawła II i al. Solidarności) z garnkami zapakowanymi w torbę wożąc albo serki homogenizowane w białych  papierowych kubkach, do tego masło i ciemny chleb, lub  cały gar tatara już doprawionego według gustu zawodników, albo wędlinę i chleb i masło, jabłka, i inne produkty. Można było je przygotować w pokoju trenerskim na ściereczkach, które mi mama pożyczała. Serwetki papierowe były takim samym  towarem  deficytowym  jak papier toaletowy, nie było i już.

na obozie judo w Wilkasach

na obozie judo w Wilkasach

Mieszkaliśmy u zbiegu ulic K. Świerczewskiego i J. Marchlewskiego,  (dzisiejsza al. Solidarności i Jana Pawła II). Podróż na AWF zabierała mi dwadzieścia minut. Później szybki marsz do pawilonu i przygotowanie posiłku.  W tym czasie nie trenowałam, nie miałam czasu, musiałam uwinąć się z zakupami, a także z przygotowaniem jedzenia na czas. Trening kończył się o godz. 20.00.  Obowiązkowy prysznic i spotykaliśmy się podczas posiłku. Nie było tego zbyt wiele, tylko tyle, ile zaplanowało państwo lekarstwo, jak po cichu nazywaliśmy Mirkę i Marka.  Cieszyłam się, że pomagam, że jestem przydatna. Zdobywanie produktów nie było rzeczą prostą i łatwą, ale  zaniosłam  kierownikowi  Delikatesów przy Świerczewskiego (al. Solidarności naprzeciwko Sądów) proporczyk i znaczki judo, i powiedziałam, że tylko tym mogę się odwdzięczyć. I wiecie co? Zadziałało! Pan kierownik powiesił proporczyk w swoim pokoju i ilekroć przychodziłam z kartką na następny dzień, nie wiem jakim cudem, ale wszystko na mnie  czekało. Płaciłam każdorazowo, wpisywano poszczególne kwoty do mojego zeszytu, a na koniec miesiąca dostawałam

Mistrzostwa Polski 1966

Mistrzostwa Polski 1966

rachunek.  Gdyby nie ten bezimienny człowiek, nasi zawodnicy nie mieliby nawet tak skromnego wsparcia. Wśród judoków było wielu studentów, nie zawsze dobrze sytuowanych, więc  nawet za tak skromną pomoc byli wdzięczni.

Janek uważnie przeglądał rachunki, udzielał wskazówek, dyskutował z lekarzami. Gdy dzisiaj myślę o tamtych dniach, wydaje mi się, że ta bajka nie jest prawdziwa, że zmyśliłam dla podkręcenia tematu. Nie, moi kochani, to były czasy, gdy wszystko się załatwiało sposobem, uśmiechem, życzliwością i wiarą, że osoba, z którą rozmawiam, czytaj „załatwiam sprawę” zrozumie, że nie potrzebuję tych ilości polędwicy dla siebie, że jestem wysłanniczką

randori w wykonaniu Andrzeja Tomaszewskiego i Wojtka Stachowicza

randori w wykonaniu Andrzeja Tomaszewskiego 1 Dan , i  Wojtka Stachowicza

klubu AZS i że być może  dzięki temu kierownik delikatesów będzie miał swój udział w walce o medale.  I rzeczywiście! W roku 1966 Drużynowym Mistrzem Polski została sekcja AZS „Siobukai” Warszawa.  Zawody odbywały

się w Sali klubu KS „Polonia” Warszawa przy ul. Konwiktorskiej. Ostatni mecz z GKS Wybrzeże Gdańsk wygraliśmy 3 : 2. Ostatnią walkę wygrał Henryk Dobosz przed czasem. Rzucił Mistrza na ippon. Mistrza nie łatwo było pokonać, tym razem jednak Heniek posiadający 1 kyu pokonał go w czwartej minucie. Po zawodach wszyscy poszliśmy do kawiarni przy ul. M. Nowotko (obecnie Andersa). Zjedliśmy wszystkie ciastka w cukiernia, a  mnie chłopcy obdarzyli pięknym bukietem białego bzu! To był  kwiecień 1966 r!

 

ps. Andrzej Tomaszewski w dn.23.09.1965 r zdawał egzamin na stopień mistrzowski 1 Dan w judo, zdawał u Ryszard Zieniawy

komentarzy 130 do wpisu “Sztuka judo”

  1. Leszek

    Szanowna Pani Jadwigo,
    Jestem zachwycony Pani blogiem i opowiadaniami zamieszczonymi, dlatego postanowiłem skontaktować się z Panią.
    Jestem autorem książek z zakresu masażu, m. in. Historii masażu w zarysie.
    Szukam informacji z życia sportowego i zawodowego p. Michała Siekierzyńskiego, który w latach 60-tych prowadził razem z panami Stanisławem Tokarskim i Wojciechem Niedziałką treningi judo w klubie AZS Siobukai – Jelonki. Uczniami ich byli m. in. Andrzej R. Janeczka i Jerzy Chwiałkowski.
    Pan Michał Siekierzyński jest autorem metodyki masażu izometrycznego.
    Pan Michał Siekierzyński zmarł 18.08.2005 w Austrii.
    Z blogu Pani wiem, że razem z mężem działaliście w sekcji judo w Warszawie i prawdopodobnie współpracowaliście z p. Michałem.
    Bardzo proszę o kontakt na mojego maila.
    Pozdrawiam, Leszek

  2. Jadwiga

    Panie Leszku
    Oczywiście znaliśmy nie tylko ja, Janek mój pierwszy mąż (zm.2003) Michała Siekierzyńskiego, który trenował u Janka Ślawskiego
    i ćwiczył razem ze Staszkiem Tokarskim i Wojciechem Niedziałkiem w AZS Jelonki w Fińskich Domkach. Oczywiście zaraz skontaktuję się z panem mailowo. Miło mi, ze podoba się panu mój blog
    serdecznie pozdrawiam
    j

  3. Helen

    Że się głupio zapytam, trener Ślawski zaproponował ci coś więcej niż tylko funkcję kierownika, prawda..? :)) Bo zbieżność nazwisk jakby nieprzypadkowa:))
    Ależ ty miałaś napęd, Babo! Zresztą dalej go masz. Ale żeby jeszcze dżudo…? Nie mogę!

  4. Gosia

    No pięknie, naprawdę to przecudowna historia i niezapomniane chwile dla wszystkich zaangażowanych osób. Kronika swoista. Gratuluję !
    gosicka

  5. An-Ula

    Aż trudno mi ogarnąć wszystko. Byłaś, jesteś petardą. Energiczna, mądra, pracowita, odpowiedzialna, piękna – niesamowita. Suma tych zalet pozwoliła Ci osiągnąć tak wiele. To naprawdę imponuje.
    Serdeczności ślę, Jadziu :))

  6. jadwiga

    Helen
    ale to było później dwa lata później, najpierw mnie sprawdzał czy się nada, i te dożywiania chyba były egzaminem
    przecież AWF skończyłam ze specjalizacją trenera II klasy w judo i 2 Danem co w tym nadzwyczajnego?
    j

  7. jadwiga

    An-Ula
    jakby to napisać aby nie było bałwochwalstwa, sport pasją stał się, ale moja mama mówiła, że ja żyję jednym życiem za cztery osoby, wtedy gdy to mówiła śmiałam się z niej, ,że gada takie głupie rzeczy, a dziś myślę, że może miała rację? Dlatego powstaje ta książka, o badmintonie pisałam, o judo raczej nie, o szermierce też nie za bardzo, ale każdy od czego zaczynał ja w judo, później w Komitecie Kultury Fizycznej i Turystyki, później w związku szermierczym no i badminton, ale był też klub AZS Siobukai gdzie dostałam porządnie w kość i uczyłam się prawdziwej pracy społecznej, od podstaw, nie za pieniądze, tylko za darmo, wtedy każda inna praca za pieniądze inaczej smakowała, bo tych pieniędzy nie było zbyt dużo, a trzeba było posiąść umiejętności współżycia z ludźmi, organizacyjne, tworzenia zespołu, pewnie dlatego na zakończenie w końcu zostałam prezesem związku badmintona i przez 16 lat w okresie transformacji od 1991 r prowadziłam związek przez kilka kadencji wybierana na to stanowisko 80 głosami na 83! I taj jak napisałam w książce, w życiu wszystko dzieje się po coś, i w moim też tak było!
    j

  8. Jadwiga

    Gosia
    tak się złożyło, że dużo rzeczy pamiętam, poza tym rozmawiałam z zawodnikami sekcji, wspominaliśmy razem, przeczytałam wiele dokumentów, wtedy wchodząc w temat otwierają nam się inne komórki w których zamknięte sa wspomnienia, tak było w tym przypadku i książka w ten sposób jest pisana. Dla moich czytelników, dla judoków, dla szermierzy, dla działaczy z którymi współpracowałam w komitecie olimpijskim i fundacji olimpijskiej, poza tym dla tych, którzy kochają sport ale nie poprzez wyniki i ustanawiane rekordy, chcą wiedzieć jak to było, jak wyglądała kuchnia sportowa, jak dochodziliśmy do mistrzostwa, a kim studiowaliśmy i od kogo uczyliśmy się, kto był naszym Guru a kogo można było nasladowac, o tym o trudnych czasach ale pełnych wiary w to co robimy i że damy radę, pozdrawiam
    j

  9. Beata M

    Jadziu piękne wspomnienia i pełnia energii która do tej pory Cię nie opuszcza. Gratulacje i czekam na książkę!

  10. jadwiga

    Beata M
    ciekawa jestem reakcji Wydawnictwa, zobaczymy, Wasze opinie sa tutaj bardzo ważne
    j

  11. notaria

    Lech Jęczmyk?! Ba, byłam jego czytelniczką w dawnej „Fantastyce”! A tak ,miałam taki okres fascynacji literaturą science-fiction 😉 No i Funky Koval, ha! 🙂

  12. Zosia

    Jadziu, wspaniala zapowiedz ksiazki, na ktora czekam ja, moja rodzina i mnostwo osob! Potrafisz opowiadac, jak nikt inny, a Twoje historie z zycia wziete sa ciekawsze niz niejeden hollywoodzki scenariusz! Zycze, zeby nie zabraklo Ci pasji do skonczenia dziela i zebysmy wszyscy jak najpredzej mogli zanurzyc sie w lekturze historii Twojego zycia, ktora jest tez historia polskiego sportu i wielu wybitnych ludzi. Tylko od Ciebie mozemy sie dowiedziec o niektorych wspanialych Polakach, ich trudach, sukcesach i smiesznostkach. Pisz zatem prosze i nie przejmuj sie, jesli czasem nie jest to proste! Calusy wielkie z Rzymu!

  13. jadwiga

    Noti
    jak widzisz świat jest bardzo mały, a mój sport, jego ponadprzeciętni i nietuzinkowi ludzie są znani w świecie, nie tylko realnym ale i w fantastyce, gdzie Lech przez lata pracował
    pozdrawiam
    j

  14. Jadwiga

    Zosiu
    bardzo dziękuję za wsparcie, którego potrzebuję, bowiem nie łatwo przekonać ludzi, że taka pozycja opisująca świat sportu poprzez budowanie go w latach peerelu jest potrzebna, aby zachować o wielkich pamięć aby historia tamtych lat przetrwała
    dziękuję
    j

  15. Magdalena

    Ja nie jestem sportowa, ale uwielbiam takie opowiadania, bo to jest tak by się to przeżywało te historie w realu, mimo że minęło tyle lat… Wspomnienia tworzą historię, ale najlepiej czyta mi się w wydaniu książkowym… Mam pytanie kiedy ukaże się książka, ja nie lubię czytać w tabletach i necie… ?

    Pozdrawiam…Magdalena

  16. Jan

    Podpisuję się w pełni pod tekstem Sztuka Judo.Jest to świetny przekaz warunków do uprawiania sportu w tamtych latach dla obecnego pokolenia.Niewiele osób ma taką pamięć i w tak przystępny dla czytelnika sposób przypomnienia tego okresu.
    Brawo Jadzia! Książka którą przygotowujesz, też będzie na pewno czytana z największą przyjemnością tym bardziej, że na sporcie i jego kulisach trzeba się po prostu znać.
    Jan Rozmarynowski fotoreporter sportowy

  17. Ewa Łazowska

    Jadziu, Twoja niespożyta energia twórcza jest absolutnie godna pozazdroszczenia. Miałaś ciekawe życie (i pewnie w dalszym ciągu je masz), więc zamysł z utrwaleniem Twoich związków z tą dyscypliną walki jaką jest judo – jest po prostu świetny. Życzę Ci bardzo by książka znalazła godnego wydawcę i wiem, że to się spełni.
    Pozdrawiam serdecznie!

  18. Jadwiga

    Janku
    tyle lat w sporcie, szkoda byłoby o wszystkim zapomnieć i odłożyć ad acta, bo przecież o Norbercie Ozimku jest w niej, o Hubercie Wagnerze też, o Elwirze Seroczyńskie, o Jurku Pawłowskim, o osobach z którymi szłam przez sportowe życie spotykając się w nieprawdopodobnych miejscach i czasie. Chociażby z Tobą wspaniałym fotoreporterem sportowym, który wiele razy podrzucałeś mi fotografie do zamieszczanych wpisów, za co ci serdecznie dziękuję
    j

  19. Jadwiga

    Magdaleno
    tez lubię książkę w wydaniu papierowym, wtedy mogę ja przewracać zaznaczać ukochane fragmenty i wracać do niej, bo stoi na półce na tym polega jej nieprawdopodobna wartość
    j

  20. MadziaÓEireinn

    Jadziu, podziwiam Twoją energię i pamięć do tych wydarzeń sprzed lat, a że sama interesowałam się (i nadal, jak tylko czas pozwala) interesuję się sportami walki (na studiach ćwiczyłam karate Shotokan i chciałabym nareszcie wrócić do tej wspaniałej dyscypliny sportowo-duchowej), to z chęcią Twoje dzieło przeczytam. Miło będzie zatopić się w świat, kiedy to nie kasa liczyła się najbardziej, a ludzie byli względem siebie dużo życzliwsi aniżeli dzisiaj 🙂

  21. Mirek

    Jadziu,
    Czytam ten fragment Twojej książki i oczy robią mi się wielkie jak talerze. W jakim Ty się obracałaś wspaniałym świecie wielkich ludzi. Jaka sama byłaś wspaniała w tym swoim działaniu. Pamiętam jak w naszym liceum „wszędzie Cię było pełno”, zawsze ten ruch wokół Ciebie, Ty w centrum wszystkich działań. To musiało się tak skończyć jak się skończyło. Byłaś jakby predystynowana do tak pracowitego i ciekawego życia i takie miałaś i masz. Dobrze, że opisujesz to swoje życie w książce. Nie wątpię, że będzie pasjonująca. Rób wszystko, że wyszła. To może być bestseller. Przecież to opis nie tylko Twojego życia i dokonań, to również pasjonująca historia minionej epoki. Jaka ona była, to była, ale żyło się, trzeba było działać, robić rzeczy niewyobrażalne dla żyjących dzisiaj młodych ludzi. Ile trzeba było energii, sprytu i nieraz forteli, żeby załatwić najprostsze rzeczy, a przecież pracowało się, działało, odnosiło sukcesy. Zawsze podziwiałem judoków, uważałem ich za ludzi niepospolitych: inteligentnych, wytrwałych, wtajemniczonych. Czekam na tę książkę z niecierpliwością.
    Mirek

  22. Anna B

    Ja nie wiem, ale po czytaniu Twojego bloga zawsze potwornie tesknie za tamtymi nienormalnymi czasami, w ktorych żyli tak bardzo normalni ludzie…

    Polski sport jest Ci winien poklon, malo tego – poklon na kolanach! Nie dosc, ze jestes czescia historii, ze budowalas te jej prawdziwe, najzdrowsze galezie w czasach, kiedy wszystko wokol oslabialo hart ducha w mlodych ludziach, to teraz jeszcze dbasz, zeby ta historia w detalach przetrwala w pamieci pokoleń.
    Wyszukac, przerobic i ulozyc w calosc material z jakiego sie korzysta piszac wspomnienia moze tylko czlowiek, ktory jest z natury odpowiedzialny, pewny, ze podola misji, gotowy siegnac w glab siebie nawet po bolesne detale, no i taki, ktory potrafi postrzegac wydarzenia calosciowo, czyli kompletnie, pod kazdym katem, nawet jesli nie bral w nich udzialu. Ty nie dosc, ze bralas we wszystkim udzial, to jeszcze sama, i to niezwykle ofiarnie, tworzylas alfabet, z ktorego wszelkie zdarzenia sie skladaly.

    Teraz na dodatek kompletujesz wspomnienia innych, zeby oddac pelen obraz tej czesci historii. To jest ogrom pracy, obiektywizm na ktory stac naprawde niewielu. Zyczylabym, zeby wszyscy, ktorzy pochlona te ksiazke z wieksza czy mniejsza ciekawoscia, uzmyslowili sobie jak ona powstawala. Bo to sa nie tylko spisane wspomnienia… Te fakty w Tobie przeciez caly czas zyja, sa czescia Ciebie na codzien, gdy inni dawno o nich zapomnieli; wiele z tego co opiszesz ma w sobie humor, a ile zdarzen ciagle frustruje, boli, kiedy sie o nich mysli? To byla wielka praca – tworzenie tamtej historii, ale zachowanie wszystkiego w pamieci i dzisiejsze odbudowanie calego obrazu pokazuje to dobiero mitrega! I jak autentyczna jestes we wszystkim, od poczatku do konca.
    Podziwiam!
    Ps. A ze Judaszy spotykalas po drodze? Zawsze tak jest przy wielkich wyzwaniach. Twoj duch sie hartowal, a te mendy unikaja dzis wlasnego odbicia w lustrze, zapewniam Cie! Za judaszowskie srebrniki nic dobrego w zyciu nie stworza, bo honoru nie przelicza sie na walute. I oni to wiedza. Spaprane sumienie bedzie sie ciagnelo za nimi jak smrod sa wojskiem. Ostry, toksyczny, wlasny smrod ich kiedys dopadnie, zobaczysz.
    Buzka
    A z Kanady

  23. Bożena

    Pani Jadwigo
    Wspaniale ,że powstaje taka książka ,która opisuje czasy,których trudno szukać w dzisiejszym świecie .Z taką dokładnością, emocjami,przeżyciami ,pisanie żywej historii to coś na co się zawsze czeka,a Pani robi to świetnie. Czekamy na tą książkę.

    Pozdrawiam
    Bożena

  24. Jadwiga

    Mirku
    gdy jesteś w trakcie pisania bloga, piszesz o rożnych rzeczach, ale gdy siadasz z zamiarem napisania książki wtedy musisz „wywrócić siebie”
    na druga stronę, pokazać nawet swoje wnętrzności skrywane przez lata. To jest tak jakbyś czyściła traumę, aby przejść wszystko po raz drugi, i rzeczy dobre i te trudne. Wtedy książka ma sens i jest przekazem historii sportu i lat w których zżyliśmy, dziękuję ci z całego serca za to co napisałeś, uskrzydliłeś mnie
    j

  25. Jadwiga

    MagdaOEireinn
    no właśnie zrwóciłaś uwagę na istotna sprawę, wtedy nie kasa była najważniejsza, wtedy ludzie byli ważni!!!
    j

  26. rodorek

    Pięknie wspominasz czasy, kiedy w sporcie niby było trudniej, ale jakby bardziej przejrzyście. Podziwiam za wiedzę, entuzjazm, systematyczność. Chętnie takie opowieści (zebrane gdzieś w formie papierowej) postawiłabym na swojej półce z książkami:) Wnuczka rośnie… Pozdrawiam serdecznie:)

  27. Jadwiga

    Bożenko
    a przecież w niej będzie o czasach związanych z nami, z waszym mistrzostwem, gdy tak pięknie graliście w badmintona, gdy zdobywaliśmy razem szczyty, wy sportowe a my organizacyjne
    j

  28. Jadwiga

    Ewo
    dziękuję, tematem przewodnim książki jest moje życie w tamtych czasach, życie kobiety działacza sportowego, więc judo jest jedną z dziedzin w których zdobywałam ostrogi, ale dało mi siłę, wytrwałość i drogę, sposób do osiągnięcia sukcesów
    ju do
    j

  29. Marlena

    Ze względu na młody wiek znam ten okres tylko z opowiadań rodziny, bliskich. Dzięki Pani książce będę mogła jeszcze bardziej zobaczyć jak bardzo różniły się tamte czasy od obecnych, jak bardzo różnił się „tamten” sport od dzisiejszego. Przy okazji będę mogła jeszcze bliżej poznać Panią, Pani Jadwigo. Czekam na realizacje tego projektu!

  30. jadwiga

    Rodorek Krysiu
    Wielkie dzięki, szczególnie za tę Twoją wnuczkę, taka historia niby dotycząca sportu ale nie tylko to dla nas cała epoka, jakże inna od chwil obecnych!
    j

  31. jadwiga

    Mirku
    nigdy nie wiemy jak potoczą się nasze losy, kogo spotkamy na swojej drodze i kto z nas będzie realizował swoje naukowe lub inne talenty! Moi koledzy w Liceum byli wspaniali, nasza klasa wszyscy ukończyliśmy wyższe studia, choć łatwo nam nie było, moi koledzy /koleżanki z judo, szermierki i w końcu badmintona dążyli do zrealizowania swoich celów, dążyli do perfekcji w tym co robili, co ukochali i co znakomicie umieli. Niełatwo w takim doborowym towarzystwie było być marnym człowiekiem, chciałeś im dorównać dlatego walczyłeś o to aby zrealizować swoje marzenia, swoje idee, bo towarzystwo tych wspaniałych ludzi wymuszało na Tobie bycie coraz lepszym! I ja podjęłam to wyzwanie, boso ale w ostrogach i tak szłam przez życie a teraz o nim opisuję
    j

  32. Eva

    Droga Jadziu,
    Z przyjemnoscia przeczytalam urywki twojej historii judo, bo udokumentowanie dobrej przeszlosci jest szalenie wazne, nie tylko ze wzgledow historycznych I sentymentalnych, ale przede wszystkim jako przyklad dla wspolczesnej mlodziezy. Jak podreslilas, udzial w sporcie wzmocnia ambicje, I ułatwia wybor wartosciowego celu naszego zycia, I wielu sportowcow odnioslo wiele sukcesow rowniez w pracy zawodowej. Wielu ambitnych mlodych ludzi w tamtych lat, zostalo profesorami wyzszych uczelni, dlatego wdzieczna Ci jestem ze podzielilas sie z “nasza klasa” dziejami mlodziezy z tamtych lat.
    Nie wiem czy wiesz ze corka Jozka Krzyspiaka tez odnosi duze sukcesy sportowo-intelectualne, ale pewnie on sam ci o tym napisze
    Z serdecznymi pozdrowieniami,
    I jeszcze raz wielkie dzieki za podtrzymujaca na duchu strone “okiem Jadwigi”. Cisze sie ze piszesz tez na ten temat ksiazke, prosze daj znac jak sie ukarze. Postaram sie rozpowszechnic wsrod Polonii Kanadyjskiej. Do konca maja pracuje jeszcze jako wolontariusz w Centrum Swiatowym Baha’I w Hajfie, ale potem wracem do Kanady, czesciowo do pracy zawodowej a czesciowo do pracy spolecznej.
    Eva S

  33. Jadwiga

    Marleno
    jesteście pokoleniem młodych badmintonistów, a tamte czasy były tak niewiarygodnie inne, ale przecież bez nich nie byłoby i waszego mistrzostwa, dziękuję
    j

  34. Jadwiga

    Evo
    całe życie pracowałaś dla młodzieży i z młodzieżą, jesteś kolorowym ptakiem w Naszej Klasie i dlatego cenie sobie Twoja wypowiedź bardzo. Pół wieku temu z maleńkim okładem nasza matura, i pęd nasz przez studia, a później zawodowe życie i w końcu spisywanie historii maleńkiego jej fragmentu jednej osoby powiązanej z tak wieloma absolutnie fantastycznymi ludźmi, nie mogłam nawet w przeszło9ści marzyć o tym, co się spełniło!
    j

  35. gordyjka

    I o to właśnie chodzi :o) Sport to nie tylko medale, tytuły, wywiady…Sport to wysiłek przez 365 dni w roku, wysiłek nie tylko Zawodników, nie tylko Trenerów, ale całej masy bezimiennych Ludzi, którzy opracowują diety, szykują kanapki, albo pilnują magazynu ze sprzętem…Ta „Machina” musi działać bez zarzutu…
    Moim zdaniem jesteś idealną Osobą, która może to pokazać, opisać, przybliżyć…Przeszłaś cały „alfabet” sportowego życia…
    A tak na marginesie…
    Kiedy nasz Pierworodny zaczynał przygodę z karate, jedna ze Znajomych zapytała mnie, czy się nie boję, że ta ideologia zniszczy mu światopogląd…Takie jest właśnie pojęcie o sztukach walki…
    Pisz !! Wydawaj !! Może to będzie „kropelka”, która ruszy Młodzież sprzed kompów…
    Trzymam kciuki obiema garściami…;o)

  36. Ewa Łazowska

    Kochana Jadziu, jak sport może ukształtować charakter – wiem dobrze, ponieważ sama, jak wiesz, sporo lat tej dziedzinie życia poświęciłam. I właściwe – co było najlepsze w moim życiu – właśnie ze sportu wyniosłam. Ot, choćby dla przykładu – tak zwane pojęcie złości sportowej, które to pojęcie bardzo mi się teraz przydaje w życiu pozasportowym. Myślę sobie, że Tobie też ono się bardzo przydaje. 🙂

  37. Eryk

    Pani Jadwigo!
    „Sztuka judo” dopiero powstaje? Miałem nadzieję, że książka jest już w sprzedaży.
    Wierzę, że na blogu pojawi się informacja, że „Sztuka judo” już się ukazała. Jestem fanem tego sportu a niewiele jest pozycji książkowych na ten temat.
    Serdecznie pozdrawiam:)

  38. Łucja-Maria

    Jadwigo!
    bardzo się cieszę, że taka książka powstaje. Wiem, że czeka na nią wiele osób. I ja się do tego grona zaliczam.
    Jesteś wyjątkową osobą i wszystkie informacje w Twoje książce będą autentyczne, z pierwszej ręki. dzięki Tobie poznamy prawdziwych pasjonatów sportu, zawodników i działaczy sportowych.
    Znając Twoją operatywność, wierzę, że „Sztuka judo” pojawi się w księgarniach bardzo szybko.
    Trzymam kciuki. Powodzenia.
    Serdecznie pozdrawiam:)

  39. Jagoda

    Z wielką przyjemnością przeczytałam fragment Twojej książki. W niewymuszony sposób, naturalnie, dowcipnie z ogromnym talentem przekazujesz wspomnienia o świecie, którego już nie ma, dajesz świadectwo, chronisz przed zapomnieniem a coś mi się wydaje znając Cię z tego bloga, że ludzie młodzi będą mogli wiele się z tej ksiazki nauczyć. Satysfakcji z pisania i sukcesu czytelniczego życzę!

  40. jadwiga

    Łucjo
    mam nadzieję, że na Wiosnę przyszłego roku książka będzie już wydrukowana, a Sztuka Judo będzie jednym z rozdziałów w niej, istotnym ale jednak rozdziałem mojego życia
    j

  41. cz

    Twoja opowieść, a daj Boże i książka bardzo jest potrzebna z wielu powodów, które za chwilę przedstawię, to jeszcze jeden dowód, że czas PRL-u to nie tylko historie przedstawiane przez IPN lub filmy Barei. Był to czas pracy, dorastania i dojrzewania milionów ludzi, a sport był tą dziedziną, gdzie najmniej liczyły się koneksje polityczne, a najwięcej ciężka praca, talent i determinacja, czego przykłady dajesz w swoim tekście.
    Piszesz o budowaniu podstaw wielu dziedzin sportu, tym razem o judo, ale pamiętam fragmenty o badmintonie i innych dyscyplinach. Walorem niezaprzeczalnym jest bardzo osobiste, niemal intymne widzenie dyscyplin powszechnie znanych tylko z pozycji kibica.Jak rodzi się sportowiec, jak wygląda jego życie widziane z sali treningowej to dla kogoś takiego jak ja, czyli kibica, osoby niewtajemniczonej, nowy fascynujący świat.
    Innym walorem Twojej opowieści jest połączenie sportu ze zwykłym życiem, codziennymi problemami tamtych czasów i sposobami, nieodosobnionymi, ich „załatwiania”.
    Opowiadasz także o zrodzonych wówczas wzajemnych fascynacjach, przyjaźniach, które przetrwały lata. To wartość dodana sportu. Owszem, wyniki, sukcesy, zwycięstwa są ważne, ale w budowaniu ogólnego wizerunku sportu, całej sportowej społeczności, potrzeba spojrzenia takiego jak Twoje, ogarniającego drogę do sukcesu jednego zawodnika, do którego prowadziła również twoja podróż tramwajem i ściereczka domowa Twojej mamy.
    Żeby nie było za słodko: koniecznie potrzebna dobra korekta:))

  42. jadwiga

    Jagoda
    jak trudny to kawałek chleba wiesz o tym najlepiej. Sama doświadczyłaś i wiesz, ze jest to często zmaganie się ze sobą, co napisać, co pominąć co ważne a co jeszcze ważniejsze a co nieistotne. Zmagam się ze sobą z tematem i wyzwaniem, czy się uda, dzisiaj widzę wasze zainteresowanie, które mi doda skrzydeł, dziękuję
    j

  43. Helen

    W czasach, kiedy parę kliknięć wystarczy, żeby zorganizować WSZYSTKO, od hamburgera po super sprzęt sportowy, warto przypominać, jaką walką było uprawianie zawodowego sportu za komuny. Ile to wymagało wyrzeczeń, ale przede wszystkim, jakiego sprytu, znajomości, umiejętności lawirowania… Jesteś.., a przede wszystkim byłaś mistrzynią organizacji w takich strasznych czasach.

    To materiał do opowiadania wnukom, lepszy od „Dziewczynki z zapałkami”. Wprawdzie kiedy opowiesz, jak jeździłaś z garnkami po Warszawie możesz usłyszeć pytanie: A nie mogłaś zadzwonić do Tesco i zamówić z dostawą?, ale właśnie dlatego trzeba o tym pisać.:)) Serdeczności:))

  44. jadwiga

    Cz
    korekta jest podstawą, ale żeby ją wykonać potrzebny tekst całość, wtedy wiadomo co jest i co ma być. Więc biorę to pod uwagę, z należnym staraniem.
    W książce chciałam pokazać nas wszystkich ludzi ambitnych w czasach peerelu, myśmy chcieli żyć inaczej, kolorowo, wiedzieliśmy, że taki świat istnieje, a poprzez sport można było osiągać więcej, bo wtedy wyjazdy choć trudne były jednak możliwe, a my ten cały zachód, albo imperializm jak nazywali to inni chłonęliśmy aby nie odstawać, aby dorównać, chociaż w sporcie, bo mieliśmy swoje ideały, marzenia i chcieliśmy je realizować, ale nie zawsze w zgodzie z systemem
    j

  45. jadwiga

    Helen
    już raz usłyszałam pytanie mojej wnuczki, gdy opowiadałam, ze w sklepach nic nie było, odwróciła się do mnie i ze zdziwieniem w oczach zapytała, babciu nie mogłaś iść do innego sklepu?
    j

  46. Jadwiga

    Panie Eryku
    powstaje, pracuje nad nią i mam nadzieję, że uda się wydać, bardzo dziękuję za pana komentarz do usłyszenia
    j

  47. E.

    Kurcze, dlaczego tak niewiele osób rozumie, że powinno się pisać o sporcie? I to nie kroniki sportowe z masą tabel, ale żywe wspomnienia. Z czasów, kiedy sport był sportem, a nie jednym wielkim faulem. Więc dołączam się do czekania, może akurat wyrobię się z pozaczynanymi ośmioma innymi pozycjami 🙂

  48. wiesia.and.company

    Fajna sprawa! Bo spodziewam się szeregu anegdotek i oczywiście sporo potu, a jakże. Ludzie, którzy trenują judo to ciekawe jednostki, to nie są typowi mięśniarze hm… bokserzy. Sama miałam ogromną ochotę trenować judo – bo chociaż kurdupel, to chciałam stosować rozumową drogę do pokonania przeciwnika – czyli taktyka, obserwacja ruchu, żeby wyprzedzić i dać kontrę a potem sprowadzić zaskoczonego do dołu. Tak chciałam się zabezpieczyć przed różnymi idiotami, co to wobec małej dziewczyny stosowali tzw. końskie zaloty. I na tym poprzestałam, na planach… coś innego mnie wciągnęło 😉 Zapasy mnie tak nie pociągały, chociaż lubiłam Andrzeja Suprona (kiedyś się znaliśmy), bo on też niekoniecznie dryblas, a dawał radę. I do tego inteligentny, wygadany, błyskotliwy 🙂

  49. jadwiga

    E.
    Kroniki sportowe są potrzebne, ale nie stanowią meritum sprawy, to ludzie są twórcami rekordów, walki, czy biegu. Dlatego tym tysiącom bezimiennych tez należy się opowieść o ich pracy, bez nich rekordy i medale nie byłyby możliwe. Dziękuję
    j

  50. jadwiga

    Wiesia and company
    judo było i jest sportem zupełnie nie przystającym do zapasów i do boksu. W naszej sekcji prowadziliśmy odpłatne kursy samoobrony dla wielu grup wiekowych. Klub zarabiał a my byliśmy szczęśliwi gdyż coraz więcej osób czuło się na ulicy bezpieczniej,
    Szkoda, że nie trafiłaś do nas,
    pozdrawiam
    j

Zostaw odpowiedź

XHTML: Możesz używać następujące tagi: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.