Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Srebrna Maja

Autor: Jadwiga. 20 komentarzy.

 

Maja Włoszczowska srebrny medal w MTB Igrzyska Olimpijskie Rio 2016 (zdj. z Internetu)

Maja Włoszczowska srebrny medal w MTB Igrzyska Olimpijskie Rio 2016 (zdj. z Internetu)

Dokładnie 27 grudnia 2014 r Maja Włoszczowska uczestniczyła w Centrum Olimpijskim  w promocji swojej książki „Szkoła życia”. Zanim jednak opowiem o książce chcę przytoczyć jej fragment abyśmy wszyscy wiedzieli jak to z  tymi sportowcami jest. Dlaczego gonią tak szaleńczo za wynikami, dlaczego trenują do upadu, do ostatniego tchnienia, dlaczego mają głowę nabitą treningiem, testami, zawodami, sprawdzianami, dlaczego ich sport stał się dla nich siłą napędową.  Jest Nowy Rok, długi weekend, czy wszyscy już pozapisywaliśmy swoje postanowienia na Nowy Rok? Czy spełnimy je, czy jak zwykle zapiszemy i szybko o nich zapomnimy? Możemy sportu nie kochać, możemy go nie lubić, możemy wypowiadać się o ludziach sportu z wyższością, bo co tam jakieś mięśniaki będą nas, ludzi kochających teatr, film, książki, pouczali jak żyć, będą nam mówili co warto robić i dlaczego?

Nie zawsze pamiętamy, że ci młodzi ludzie poświęcają swój wolny czas na to aby być lepszym silniejszym, sprawniejszym, pokonują swoje słabości, pokonują ból mięśni, pokonują niechęć wczesnego wstania, wykonania rozruchu, zjedzenia lekkiego śniadania, otwarcia komputera lub lap topu przeslania odpowiedzi na wiele maili,   wymianę zdań z trenerem, sponsorami z ludźmi z którymi współpracują, w końcu zaś ustalenie wolnego terminu na spotkania z ludźmi specjalnej troski, z ludźmi chorymi, z tymi, którzy potrzebują pomocy, pieniędzy, których nigdy by ich (pieniędzy) nie uzbierali gdyby nie ci wspaniali sportowcy jak Justyna Kowalczyk, Maja Włoszczowska, Piotr Małachowski, Paweł Fajdek, Tomek Majewski, Joanna Fiodorow, czy wielu, wielu innych, którzy działają po cichu na rzecz słabszych? Dlatego warto zastanowić się czasem, jakim kosztem ci  znani  z pierwszych stron gazet, stają się wielkimi- nie do pokonania, wspaniałymi, którzy reprezentują POLSKĘ i myślą o niej w najtrudniejszych chwilach życia. Oto urywek książki Mai Włoszczowskiej „Szkoła Życia” wydanej przez Burda Publishing Sp. Z o.o. Spółka Komandytowa 2014 r.:

„… Ryczę jak zwierzę. Głośno, prostacko. Z bólu i ze złości. Miałam w życiu trochę kontuzji i wypadków, wiec wiem, co to ból. Ale ten jest większy niż wszystkie poprzednie. Jakiś straszny rwący, dziki.

Zwierzęcym, atawistycznym wysiłkiem próbuje się ruszyć. Ale nowy wybuch bólu na moment odbiera mi świadomość. Gdy wraca oprócz bólu jest zimno. Leżę częściowo w wodzie, w małym strumyku. Pamiętam, że na zjeździe wykonywałam skok, ale lądowanie nie wyszło najlepiej, zachwiałam się i chcąc uniknąć zderzenia ze skarpą, bo po skoku jest od razu zakręt, zeskoczyłam z roweru. Potem wybuch bólu i jestem tu, na dole, w strumieniu. Bardziej wraca mi świadomość. Zderzenie dwóch myśli- do dziś pamiętam, że równoczesnych- pierwsza straszna: „No to po olimpiadzie” i druga, lepsza: ”Na pewno żyję, głowa cała, tylko noga”. Próbuje się ruszyć, ale zamiast ruchu jest kolejny wrzask. Nade mną chyba ktoś stoi. Sekunda namysłu. Tak to Ola Dawidowicz. Już wszystko wiem. Za trzy tygodnie Igrzyska w Londynie. Jesteśmy na treningu we włoskich Alpach. Po chwili nade mną druga postać. To Marek Konwa, męski rodzynek w reprezentacji olimpijskiej w kolarstwie górskim. O ruszeniu mnie nie ma mowy. Jesteśmy sami. To był ostatni nasz zjazd- zbliża się wieczór. Wyję z bólu, ale nie zamierzam tu umrzeć. Marek rusza rowerem na dół po pomoc. Na końcu zjazdu czeka trener Marek Galiński z fizjoterapeutą i mechanikiem. Ola zostaje. Jest chyba bardziej przerażona ode mnie. Dopiero po chwili trzęsącymi się rękami wybiera numer trenera. (Dziś już wiem na pewno, jak ważną rzeczą w górach jest telefon). Udaje mi się zebrać myśli. „zabierz mój rower z trasy” mówię Oli. Co chwila ból rozsadza moja stopę i wrzeszczę , by go zagłuszyć.” Przepraszam, ale muszę..” A miał to być ostatni zjazd… Jesteśmy w Livigno, cudownej malutkiej miejscowości wśród skał i lodowców. Na końcu świata chociaż w Europie. Niby niedaleko, ale za lodowcem, perły w alpejskiej koronie- Davos i St. Moritz. Widok mojej stopy jest przerażający. Wygląda jakby była oderwana od reszty nogi. Jakaś kość wystaje nad butem, który razem ze stopą w środku jest przekręcony o 90 stopni w stosunku do wyjściowej pozycji. Nie mogę na to patrzeć. „Olka, zrób zdjęcie. To będzie kiedyś historia” Patrzy z przerażeniem, czy aby na pewno z moja głową wszystko w porządku i chcę teraz fotografować ten kikut. Ale spełnia prośbę.

Ból narasta odcinając myśli. Wrzeszczę jęczę, wierząc, że to przynosi jakąś ulgę. Mijają godziny albo tak mi się wydaje. Wiem , że jestem na końcu świata, ale przecież są helikoptery, Wreszcie jakiś rumor, postacie nade mną. Chyba ekipa ratunkowa. Żeby w ogóle mnie dotknąć zaczynają od potężnej dawki morfiny w zastrzyku. Do gałęzi nade mną przywiązują kroplówkę. Niewiele to daje i przy akompaniamencie kolejnych moich wrzasków pakują mnie na nosze. I pieszo w dół, bo tu przecież oprócz kolarzy, nic nie dojedzie. Teraz dopiero wiem, co to ból od wstrząsów. Na dole karetka. Jak w połowie Europy- bez lekarza. Do asfaltu daleko, więc jazda po wertepach. Wreszcie stacja pogotowia. Mała, lokalna. Jedyny lekarz ma minę bardziej przerażoną niż ja. Kolejne leki i dalsza jazda. Jakiś większy szpital. Dalej nie pamiętam. Budzi mnie ból. Nade mną biały sufit. Patrzę w kierunku… bólu. Tam gdzie zawsze miałam prawą stopę, tym razem widzę jakąś niekształtną bryłę. Przebita ukrzyżowaną na  poprzek potężnym metalowym prętem. To wszystko wisi bez gipsu na jakimś krzyżu, no, może rusztowaniu. Czyli pewnie na wyciągu. …” W skali naszej dyscypliny to wypadek banalny. Nie takie fikołki mnie i moim konkurentkom się przytrafiały….”

Do szpitala docierają najbliżsi- trener Marek Galiński i reszta ekipy. A także druga moja połówka, Przemek Zawada, również człowiek od sportów ekstremalnych (rajdy samochodowe), który wyjechał z Polski samochodem jeszcze przed wypadkiem, chcąc odwiedzić mnie we Włoszech. Głupio mi wobec całej ekipy. To nie miała być moja olimpiada. To miała być nasza olimpiada, bo od dwóch lat całe swoje serce wiedzę i umiejętności Marek Galiński, Hubert Grzebinoga (mechanik) i Mario Rajzer (fizjoterapeuta)wkładali w mój start. Robiliśmy to z sercem, pasją, z wielka determinacją. I z radością. Wszystkie pomiary wydolnościowe i starty kontrolne wskazywały, że nie da się wrócić z Londynu inaczej niż z medalem. Może nawet troszeczkę lepszym niż ten srebrny z Pekinie. Plany połamane, roztrzaskane, jak ten kikut wiszący na jakimś drucie. Leżę ledwo żywa (niełatwo leżeć nieruchomo),humor próbuje poprawić mi sympatyczny włoski pielęgniarz, ale nie bardzo mu się to udaje. ..”

Czas na śniadanie. Zdaje sobie sprawę, że od wczorajszego lunchu nic nie jadłam i prawdę powiedziawszy żołądek już mi się przykleja do kręgosłupa. Dostaję dwa suchary i kawę….”

„Dwie godziny później znów pojawia się taca. Tym razem na niej bułka i banan. Po raz pierwszy się uśmiecham. Czyżby Adam Małysz był tu przede mną?..”

„… Cały sztab ludzi kombinuje co ze mną zrobić. Mój telefon przejmuje Przemek i na bieżąco przekazuje reszcie świata informacje. Zwycięża koncepcja operacji w Polsce. Trzeba tylko wymyśleć transport. Samochodem „nie przeżyję”. Najbliższy rejsowy lot za dwa dni. Czekać nie można. I nagle jest. Prywatny samolot prezesa mojego klubu CCC Polkowice Dariusza Miłka. Gest wspaniały, biorąc pod uwagę fakt, o którym wtedy opinia publiczna nie wiedziała, że parę tygodni wcześniej, po tylu latach świetnej współpracy, dogadałam się w sprawie mojego odejścia z CCC! Bo otrzymałam ofertę z topowego na świecie zawodowego zespołu Giant. Prezes wtedy nie nakrzyczał na mnie, ale spokojnie uznał, że tam mam szanse na dalszy rozwój, że mam prawo do takiego kroku, i moją prośbę uszanował. Teraz, choć nie musi, bez wahania podsyła prywatny samolot, jak bardzo ulżył mojemu cierpieniu. Lecę do Katowic, bo stamtąd najbliżej do Bierunia, gdzie słynny ortopeda Krzysztof Ficek składa połamanych sportowców. Ku mojemu zaskoczeniu na katowickim lotnisku czekają dziennikarze. Skąd wiedzieli, że przylecę? Nie mam najmniejszej ochoty rozmawiać. Bo o czym? Jak mi cholernie źle? Wiem, że dramaty się dobrze sprzedają, ale prawdę powiedziawszy to przykre, że więcej zainteresowania budzi potrzaskana noga niż którykolwiek z moich dotychczasowych sukcesów. Pod kliniką Galen w Bieruniu jeszcze więcej ludzi. Radio, telewizja. prasa…”

Tak było trzy tygodnie przed Igrzyskami Olimpijskimi Londyn 2012. Wczoraj 20 sierpnia 2016 r. Maja Włoszczowska zdobyła srebrny medal Igrzysk Olimpijskich Rio 2016 !

Po tamtym wypadku śladu już nie ma. Nie wszyscy wiedzą, że operacja w Bieruniu, rehabilitacja i dochodzenie do wspaniałej formy trwało bardzo długo. Rok, cały rok walki ze sobą, walki o siebie o powrót do sportu i do formy, która znowu pozwoli na starty w najważniejszych imprezach świata.

Odbudowanie siebie i formy sportowej trwało.

Pierwsze starty pokazały, że jest na dobrej drodze, kolejny wielki wynik został zaliczony, a później było już tylko lepiej. Chociaż życie nie oszczędzało. Marek Galiński najwspanialszy trener zmarł i to dopiero był powód do płaczu nie tylko Majki. Płakali wszyscy, wszystkie zawodniczki i ludzie, którzy z nim pracowali. Trauma, żal i wielki smutek. Może właśnie dlatego Maja tak szaleńczo pracowała. Chciała pokazać swoim, i Markowi, że wykonana praca nie poszła na marne.

Cztery lata później  na Igrzyskach Olimpijskich w RIO 2016  dała z siebie wszystko, pojechała 30 kilometrową arcytrudną trasę fenomenalnie i dokonała tego co miało się stać w Londynie!  Zdobyła srebrny medal Igrzysk Olimpijskich! Czyż nie jest to wymarzone podziękowanie dla śp. Marka Galińskiego,  dla Michała Krawczyka, Huberta Grzebinogi i wielu innych bezimiennych lekarzy, fizykoterapeutów, rehabilitantów, którzy ją wspierali?

Maja dziękujemy za to szczególne srebro, za medal, który jest przepiękny, i to nic, że wczoraj paznokcie miałaś pomalowane na złoty kolor, wiemy, że chciałaś sięgnąć po złoty medal, ale my Twoi fani dziękujemy za Twoje najpiękniejsze srebro!

DZIĘKUJEMY!

 

 

 

 

 

komentarzy 20 do wpisu “Srebrna Maja”

  1. Teresa

    Po tym wypadku już myślałam,że się nie odbuduje, bo mówiono, że to poważne…., a jak zobaczyłam ją na wózku….., a tu proszę, wszystko się udało i dostarczyła nam tyle radości. Pięknie przede wszystkim dla Niej.
    Pozdrawiam Jadziu. 🙂 .

  2. An-Ula

    Wyczynowy sport hartuje, jak widać. Maja, drobna i dziewczęca, pokonała rywalki, straszną pracą osiągając medal. Kiedyś oglądałam program z jej treningami, w głowie się nie mieści, jaki to wysiłek i ryzyko. Pozdrawiam Jadziu serdecznie 🙂

  3. Jadwiga

    Tereniu
    przypomniałam jej właśnie historię, bo musiała wiele czasu poświęcić na odbudowę siebie i ten medal jest ukoronowaniem morderczej pracy i jej hartu ducha
    j

  4. Jadwiga

    An-Ula
    dobrze, że pokazywano trasę którą pokonywały pięć razy. Trudna, bardzo trudna, dlatego możliwość obserwacji jazdy dała nam wyobrażenie o tym co się dzieje ze sportowcem na wielkich zawodach, tutaj było srebro i bez wypadku, dlatego cieszymy się wszyscy, kontuzje są porażką tylko jednej osoby, zawodnika
    j

  5. Helen

    Jadwiga, ja nie traktuję sportowców z wyższością, bo sama czytam, kiedy oni pedałują. Ja po prostu liczę zyski i straty. Liczę tych którym po dzieciństwie i młodości katowania na treningach nigdy nie udało się stanąć nawet na najniższym podium. Liczę tym, którzy sięgnęli po doping bo tak strasznie wreszcie chcieli wygrać a inaczej nie mogli. Tych ciężko kontuzjowanych, którzy przez resztę życia cierpią na różne schorzenia. I tych wyrzuconych na śmietnik historii, kiedy nie mogli już startować (J.Molenda). I tych co się rozpili, bo bez sportu nie mieli żadnego pomysłu na życie, a nie każdy umiał się ustawić jako kadra.
    I nie umiem się zachwycać…

  6. Jadwiga

    Helen
    doskonale rozumiem, i wcale nie oczekuję zachwytów, pokazuję sport takim jaki jest, był kiedyś inny! Chociaż zawsze trzeba było pracować na sukcesy ponad ludzkie siły, Sama tego doświadczyłam, i chociaż nie osiągnęłam wybitnych wyników, zdrowie mam nietęgie (kontuzja kolan) najlepszych nie jest tak wielu, ci mądrzejsi kończyli8 studia, osiągali w pracy sukcesy, ci słabsi charakterologiczne niestety byli raz na wozie raz pod wozem. W moich opowiadaniach zawarte są różne historie te z happy endem i nie. Ogólnie chcę pokazać, że wysiłek jest niewspółmierny do chwały osiąganej. Teraz większy, bo po 1989 r przybyło nam państw, ZSRR dał nam kilkanaście a i w Europie również po Jugosławii. Stąd nasza polska chwała jest przesunięta w klasyfikacji o kilkanaście miejsc w dół. Tak jak zmienia się świat na skutek polityki tak samo zmienia się sport. Stare dyscypliny nietelewizyjne odchodzą, nowe wchodzą w skład programu olimpijskiego, ale zawsze stoi za nimi ciężka praca przez co najmniej 300 dni w roku. Chwałę ZDOBYWAJA NIELICZNI, SPONSORÓW TAKŻE. A my mamy widowiska sportowe w ciągu 17 dni. Za transmisje telewizyjne płacą wielkie stacje TV część z tych dochodów trafia do Narodowych Komitetów Olimpijskich jako zwrot kosztów za udział zawodników, część trafia do MKOL, a część do miasta organizatora Igrzysk
    j

  7. ariadna

    To i ja się dołączę do podziękowań 🙂

    Miłego dnia, Jadziu 🙂

  8. Jadwiga

    ariadno
    dziękuję i życzę najlepszego i pięknej końcówki lata
    j

  9. gordyjka

    Złote paznokcie ?? Maja może zdobyła „tylko” srebro w Rio, ale niewątpliwie Złoto ma za walkę z samą sobą !!
    Jak dla mnie jest Podwójną Medalistką !!

  10. Jadwiga

    Gordyjko
    tak pomalowała paznokcie na złoty kolor, tak bardzo chciała zdobyć dla siebie a może przede wszystkim dla nieżyjącego Marka Glińskiego jej trenera złoto. Zdobyła srebro, wiem ile ono warte nie w złotówkach ale w sile charakteru, w ilości treningów, ilości godzin przepracowanych, objętości jakości i wyrzeczeń. Dlatego o niej jednej jedynej napisałam post, uważałam, ze jej medal był jakże innych od pozostałych. Wracała z dalekiej drogi i musiała włożyć w to srebro wiele hartu ducha i ciała
    j

  11. Beata M

    Ja trochę podobnie jak Helen, podziwiam wytrwałość, doceniam dobre przykłady ale liczę też straty. Patrzę z przerażeniem na coraz większą komercjalizację sportu, na wkładane pieniądze w medale. Anglia, gdzie mieszkam, medalowo na drugim miejscu – świetnie, tylko na te medale przez 4 lata włożono 314 milionów funtów. Bogaty kraj ktoś powie, fakt, ale około 100 tysięcy dzieci tutaj jest głodnych. Ile za te pieniądze można kupić obiadów? Co jest ważniejsze? Oczywiście że jest to uproszczone myślenie, ale…

  12. Jadwiga

    Beato
    no tak nie znam kursu funta tak dokładnie, ale policzę po 5,50 zł x 314 000 000= t0o jest na p9olskie pieniądze 17 miliardów 270 milionów złotych. Polski sport otrzymuje od państwa na wszystkie dyscypliny sportu 177 milionów złotych!To jest 32 miliony funtów, na cały sport! w tym są dyscypliny olimpijskie i nieolimpijskie, jest różnica
    w 1994-1996 Atlanta to był najgorszy czas dla brytyjskiego sportu, potworzono specjalne programy państwowe i sponsorskie oraz fundusz i taki wynik jest obecnie. Ten temat badałam podczas mojego JICAP
    j

  13. notaria

    Z sukcesów cieszą się wszyscy kibice. Mamy ten komfort, że siedzimy wygodnie przed telewizorem. Nie oglądałam i przegapiłam, ale pamiętam ten fragment gdy pisałaś o książce. Ja nie mam duszy sportowca, nie ryzykowałabym zdrowiem aż tak bardzo.

  14. Jadwiga

    Noti
    masz tyle talentów i zalet, nie można mieć wszystkiego
    j

  15. Małgosia z Akacjowego Bloga

    Sport bez wątpienia kształtuje charakter i bardzo dużo wymaga od człowieka. Bardzo ciekawy fragment książki. Medal to jakies podsumowanie, codzienny trening jest dla mnie już na miarę medalu 🙂 pozdrawiam

  16. Jadwiga

    Małgosia z Akacjowego Bloga
    Codzienny trening przez 300 dni w roku codziennie niezmiennie, czy to deszcz czy pogoda w imię przyszłego sukcesu…
    j
    dlatego kibicuję najlepszym vide Majka, Justyna Kowalczyk, Piotr Małachowski, Paweł Fajdek,

  17. A.

    Bardzo kibicowałam Mai podczas olimpiady. Jest ona niesamowicie sympatyczną dziewczyną i zasłużyła na sukces:) Dziękujemy Maju!

  18. ewa777

    U Ciebie, jak zawsze, mozna sie czegos ciekawego dowiedziec.

  19. Jadwiga

    A.
    Maja jest sportsmenką o wielkim charakterze, dlatego lubię ja bardzo tym bardziej, że IO LONDYN 2012 oglądała z pozycji kibica w gipsie
    pozdrawiam
    j

  20. Jadwiga

    Ewa777
    staram się pokazywać sport nie zanudzając was, dlatego wyszukuję smaczki.
    Czasem te smaczki są horrorem, ale również niektóre z happy endem.
    j

Zostaw odpowiedź

XHTML: Możesz używać następujące tagi: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.