Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Podróż sentymentalna

Autor: Jadwiga. 48 komentarzy.

Mojej Córce

Czasami życie wymusza na nas różne niespodziewane sytuacje. Tak było i teraz, kiedy to nagle uświadomiłam sobie, że muszę wyjechać do Opatowa, Święcan, Siepietnicy i Biecza. Muszę odwiedzić moich bliskich, którzy niestety odeszli już z tego świata do innego lepszego. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Wyjechałyśmy w czwartek rano. Chciałam uniknąć wakacyjnego tłoku na drogach. Chciałam, aby ten wyjazd miał charakter wycieczki przez Polskę. Macie czasami takie ciągoty, aby wsiąść w samochód i jechać? Truizmem będzie powiedzenie, że Polska jest piękna, ale rzeczywiście jest. Lubię przestrzeń, a moja trasa wiodła przez Radom, Ostrowiec Świętokrzyski, Opatów, Staszów, Pacanów, gdzie kozy kują, Stopnicę, Tarnów, Tuchów, Jodłówkę Tuchowską, Ryglice, Olszyny, Święcany, Siepietnicę do Biecza.

Oczywiście jak pamiętacie o Opatowie pisałam już w moich wspomnieniach w dniu  8 lutego 2011. W czwartek pojechałam na cmentarz do mojej ukochanej Babci, która zmarła w 1975 roku, cztery lata po śmierci swojej piętnastoletniej wnuczki Zofii. Leżą obydwie na Cmentarzu Parafialnym Kolegiaty Opatowskiej i patrzą na swój Opatów z góry, na której położony jest cmentarz. Już dawno nikt tam nie robił porządków, a było co wynieść. Rośliny dzięki deszczom urosły wielkie i nie tylko ulubione paprocie, ale też i inne. Chwasty były największe i najtrudniejsze do wyrwania. Godzina pracy i grób wygląda jak trzeba. Babcia Katarzyna i jej wnuczka Zosia zadowolone, otrzymały też piękną wiązankę, a ja mam poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Już dawno powinnam tu przyjechać, ale obowiązki i opieka nad Tatą nie pozwala mi na częste wyjazdy z domu. Tym razem udało się, choć na krótką chwilę wpaść do Opatowa. Niestety coraz więcej osób odchodzi i w ten sposób ci, co pozostają mają więcej osób do odwiedzenia, ale co tam. Przecież nie mogę nad tym ubolewać, taka jest kolej rzeczy, a dopóki jesteśmy dopóty nasi zmarli nie są sami. Babcia Katarzyna jest zaopiekowana, a ja przyjadę tu niedługo. Zawsze, gdy odwiedzam groby najbliższych mam poczucie dobrze wypełnionego obowiązku, a także mam wewnętrzną radość, że mogę przyjechać i zadbać o miejsce spoczynku bliskich osób. Wizytę w Kolegiacie Opatowskiej odłożyłam na następny raz. Tyle razy byłam tu, choć na chwilę, ale tym razem nie było czasu. Spieszyłam się do Święcan, odwiedzić kolejną bliską mi osobę – Jana Ślawskiego. Pewnie wspominałam już, że Jan – trener klasy mistrzowskiej w judo, 8 Dan, wieloletni (27 lat) sekretarz generalny Polskiego Związku Judo, urodził się 26 Lipca 1933 r w Święcanach. Choć skończył szkołę tu w rodzinnej miejscowości, Liceum w Bieczu (o Bieczu i okolicach będzie dalej), zdawał egzaminy wstępne na wydział polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Równolegle postanowił próbować sił startując na Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie. Sam grał w piłkę nożną w klubie sportowym „Siepietniczanka”, jego kolega chciał studiować na AWF w Warszawie, stąd pomysł na start i składanie egzaminów wstępnych na tę sama Uczelnię. I wiecie, co? Życie płata figle, zawsze, Janek dostał się zarówno na Uniwersytet Jagielloński w Krakowie, jak i na Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie, zaś pomysłodawca, niestety nie. Z opowiadań wiem, że decyzja była trudna i podjęcie jej zajęło prawie całe wakacje, ale magia stolicy, Warszawy zrujnowanej doszczętnie ciągnęła i w roku 1952 Janek został studentem warszawskiej AWF. Po czterech latach był już absolwentem z ukończoną specjalizacją judo, nowej dyscypliny sportowej raczkującej pośród innych. I tak zaczęła się Jego wielka przygoda ze sportem, z judo, z Polskim Związkiem Judo, którą przerwała dopiero ciężka choroba i śmierć w roku 2003. Życzeniem Janka był powrót w rodzinne strony i to życzenie zostało spełnione. Nasze z córką wizyty na maleńkim cmentarzu parafialnym zawsze są wzruszające. Cmentarz w Święcanach położony jest na górce, z której roztaczają się przepiękne widoki na okoliczne wsie Nadole, Nagórze, Święcany…

Tutaj został pochowany jeden z najlepszych trenerów  w historii polskiego judo w Polsce, twórca klubu AZS „Siobukai” w Warszawie, wychowawca wielu pokoleń polskich judoków, mało tego zawodników, którzy startowali na Igrzyskach Olimpijskich 1972 roku w Monachium – Włodzimierza Lewina, który zajął  7 miejsce i gwiazdy polskiego judo Antoniego Zajkowskiego pierwszego srebrnego medalisty na tych samych Igrzyskach Olimpijskich 1972 w Monachium srebrnego medalisty. Polskie judo odniosło tam historyczne zwycięstwo, był to pierwszy medal olimpijski zdobyty dla Polski, w historii Związku założonego w roku 1957. Ale wróćmy do Janka Ślawskiego człowieka, który judo ukochał ponad wszystko. W roku 1963, Janek wspólnie z gronem entuzjastów tego sportu zakłada Warszawski Okręgowy Związek Judo i przez sześć (!) Kadencji, czyli przez kolejne dwadzieścia cztery lata jest Prezesem Okręgu, razem z nim pracują Jerzy Banaszak z Wołomina, Leopold Borawski z Warszawy, Andrzej Kowalski z Wołomina, Leszek Piekarski z Białegostoku, Andrzej Turkiewicz z Aleksandrowa Łódzkiego, Jacek Żemantowski red. Sportowy Sztandaru Młodych. Komisja Rewizyjna to Bogusław Sosnowski z Warszawy, Janusz Wójtowicz ze Szczytna, Janusz Kapuściński z Łodzi.  Była to grupa zapaleńców, dla których wszystko było możliwe i do załatwienia. Z ich inicjatywy oraz inicjatywy Polskiego Związku Judo, w którym pracował Jan Ślawski, jako sekretarz generalny, zorganizowany został I Turniej Warszawski Judo w roku 1962. Wśród powołanych zawodników do reprezentacji Polski znaleźli się wychowankowie Janka Ślawskiego a mianowicie: Stanisław Tokarski, Wojciech Niedziałek, Adam Ratajczak wszyscy reprezentujący klub AZS Shobukai Warszawa Jelonki (późniejszy klub AZS Siobukai Warszawa. Zmiana nazwy wiąże się z przeniesieniem klubu z Jelonek na AWF oraz wejście w ramy organizacyjne AZS AWF Warszawa w miejsce dotychczasowej przynależności organizacyjnej przy AZS Zarząd Środowiskowy mieszczący się wówczas przy ul. Szpitalnej 5, później na ul. Podwale. Wielki sukces w II Turnieju Warszawskim w roku 1963, odniósł Stanisław Tokarski – uczeń Jana Ślawskiego, który w wadze lekkiej zdobył złoty medal, pokonując zawodnika ZSRR. Sukces okupiony ciężką pracą zawodnika i trenera. Pamiętam wielu świetnych zawodników- wychowanków Janka : Zbigniewa Werkowicza zawodnika wagi ciężkiej, Jerzego Chwiałkowskiego, zawodnika wagi półciężkiej, Józefa Niedomagałę –zawodnika wagi lekkiej, Piotra Halladina – zawodnika wagi piórkowej, Jacka Skubisa ( późniejszego trenera kadry narodowej, kierownika wyszkolenia PZJudo), Marka Rzepkiewicza (późniejszego trenera kadry narodowej) obecnie Dyrektora Zespołu Metodyczno- Szkoleniowego, Michała Dzierzbickiego ( późniejszego trenera kadry narodowej), Wojciecha Borowiaka (późniejszego trenera kadry narodowej, trenera Pawła Nastuli dwukrotnego złotego medalisty Igrzysk Olimpijskich), Włodzimierza Lewina, Lesława Sosnowskiego i wielu innych świetnych zawodników. W latach 1965 – 1977 byłam przecież kierownikiem sekcji AZS Siobukai Warszawa i razem w roku 1966 zdobyliśmy tytuł Drużynowego Mistrza Polski judo, pokonując w finale w Warszawie, w hali KS Polonia Warszawa przy ul. Konwiktorskiej, sławetny klub GKS „Wybrzeże” Gdańsk, wynikiem 3: 2, w którym to meczu nasz zawodnik Henryk Dobosz wygrał przez ippon (rzut ura- nage) z wielce utytułowanym Ryszardem Zieniawa. Oprócz trenerki Janek był sędzią międzynarodowym i jako jedyny z Polaków został zaproszony do sędziowania Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie w 1992 r. Był to Jego osobisty wielki sukces. Nie sposób nie wspomnieć, że Janek  pomagał również badmintonowi, prowadził zgrupowania odbywające się w Wiśle gdzie uczył polskich trenerów badmintonowych budowania kondycji i wytrzymałości w szkoleniu  zawodników badmintona.

Tak, wszystkie te wspomnienia przesuwały mi się przed oczami, w czasie podróży. I nawet trudno sobie wyobrazić, że wraz ze wspomnieniami tyle szczegółów przypomina się bezboleśnie. Do Święcan dotarłyśmy przed wieczorem. Kościół Św. Anny przepięknie odrestaurowany, zaś Cmentarz Parafialny oświetlony promieniami słońca. I ta cisza, tylko ptaki śpiewały ciesząc się z naszej wizyty. Ale o tej wizycie i o Kościele w Święcanach napiszę w następnym poście.

Cdn.

ps. Janek zmarł na raka, nie było wtedy jeszcze zbyt wielu możliwości aby znaleźć pieniądze na niekonwencjonalne  metody leczenia, cała choroba trwała zbyt krótko tylko 3 miesiace, czasami ma się wyrzuty, że można było zrobić więcej, lepiej, dotrzeć do innych lekarzy … niestety walczyliśmy z czasem… dzisiaj z rakiem walczy wiele młodych osób choćby „Chustka” kobieta pisząca bloga, chyba najlepszego w całej blogosferze, jest u mnie w blogach, walczy bo ma syna 6 letniego, sama ma 27 lat, walczy o siebie dla niego, Jego ojciec nie jest wart tego, aby opiekować się tym wspaniałym dzieckiem, dzisiaj u Li na” niedyskretach”  (też wspaniały  blog) ukazało się ogłoszenie, potrzeba pomóc Joannie zebrać pieniądze na niekonwencjonalne leczenie, proszę więc Was, moich czytaczy o każde pięć złotych, z nich bowiem zbierze się kwota niezbędna do leczenia Joanny, łączy na wszystkich jedna wielka wspaniała nitka blogosfery, dlatego zwracam się do Was o pomoc, nie dla siebie, lecz dla tej młodej Kobiety, jest tego warta!!!! podaję dane Fundacji która zbiera pieniądze dla Joanny:

Fundacja Rak’n’Roll. Wygraj życie!

ul.Chełmska 19/21, 00-724 Warszawa
Multibank
nr rachunku: 73 1140 2017 0000 4502 1050 9042
nr IBAN: PL 73 1140 2017 0000 4502 1050 9042
nr BIC: BREXPLPWMUL
tytuł wpłaty: Joanna Sałyga

Za kazda wpłatę serdeczne dzięki!

komentarzy 48 do wpisu “Podróż sentymentalna”

  1. rodorek

    Witaj Jadwigo
    Kilka lat temu odbyłam podobną podróż sentymentalną. Była ona o tyle dla mnie ważna, że pojechałam z moją mamą (pierwszy raz) do miejsca, w którym się urodziła i wychowała, oraz do miejsc, gdzie są groby tych, których nie zdążyłam poznać. Dla mnie ta podróż pozostaje wciąż w pamięci…
    Pozdrawiam serdecznie
    Ps. Nigdy nie byłam w stronach, o których piszesz

  2. Teresa

    Witaj Jadziu! Przeczytałam jednmy tchem. Piekne wspomnienia.
    Jadziu wiele razy tak mam, że chce sie gdzies wyjechać. Z mężem inwalidą to niemożliwe do spełnienia. Dobrze, że człowiekowi przechodzi.
    Najważniejsze, że Babcia i jej Wnuczka Zosia są uszczęśliwione, a Ty odczuwasz radość z tego powodu. Pozdrawiam
    Ps.Piekny ten kościółek.

  3. Yrsa

    Witaj Jadwigo!
    nigdy nie musiałam odbywać takiej podróży , moi bliscy , którzy już odeszli są pochowani na cmentarzu parafialnym , a to 15 minut spacerem od mojego domu.
    Odwiedzam ich często , gdyby żyli pewnie powiedzieliby ,że za często , ale co zrobić gdy serce czuje taką potrzebę , a nogi same niosą .
    Takie jest to nasze życie jednych witamy , innych żegnamy .
    Dobrze ,że możemy zachować wspomnienia , ofiarować im modlitwę i naszą pamięć .
    Często zastanawiam się gdzie spoczywa mój pradziadek , poszedł na wojnę i nie wrócił , pozostały po nim tylko fotografie / dzisiaj już wyblakłe / i kilka drobiazgów bo nawet dom się nie zachował , jedynie ziemia na której był zbudowany .
    P.S.
    a tym kościołem jestem też zainteresowana , chciałam powiększyć foto , ale nic z tego .
    Pozdrawiam serdecznie -Yrsa

  4. Jadwiga

    rodorek, Krysiu,
    pojechałyśmy razem z córką i była to wspaniała podróż, czasem takie eskapady sa bardzo wskazane, a my bardzo lubimy razem jeździć, do tylu wspomnień wtedy wracamy, pozdrawiam
    j

  5. Jadwiga

    Tereso,
    tak, trudno wybrać sie w taką podróż w Twojej sytuacji, moja tez niełatwa, bo ojciec, ale jakoś sie udało a Tata nawet nie zauważył mojej absencji
    pozdrawiam
    j

  6. Jadwiga

    Yrso,
    nie zrobiłam sama zdjecia tego kościoła, dlatego skorzystałam ze zdjęcia z internetu, może to jest przyczyna? Dzisiaj gdy wiele osób odchodzi musimy być przygotowani na dalekie podróże, choć fajnie jest gdy możesz dojść do miejsc drogich w kilka minut, pozdrawiam
    j

  7. Ciotka Pleciuga

    Piękna wyprawa i do tego sentymentalna. Jezusik frasobliwy śliczny. Mnie się zdarzyło dziś także odbyć podróż sentymentalną, ale wirtualną. Odnalazłam kapliczkę, której wspomnienie prześladuje mnie prawie od dzieciństwa. Stoi sobie we wsi Wyczółki (to okolice Łosic) i ma się całkiem dobrze. Starej chałupy, w której spędzałam wakacje jako mała dziewczynka już, co prawda, nie ma, ale zabytkowa kapliczka stoi.
    Ech, te podróże sentymentalne. Cieplej zaraz na sercu się robi.
    Pozdrawiam 🙂

  8. Jadwiga

    Ciotko Pleciugo,

    Każdy w swoim zyciu odbywa podróże sentymentalne, które zawieraja w sobie nostalgię i wspomnienia…
    Jezus Frasobliwy śliczny masz rację, na ścianie starej plebanii przymocowany..
    pozdrawiam serdecznie
    j

  9. Bet

    Ależ to piękna opowieść. No i pomysł na podróż również świetny… zaczekam na dalszy ciąg.
    Pozdrowienia!

  10. zośka

    czekam z niecierpliwoscia na ciag dalszy

  11. M

    Chociaż jestem jeszcze młoda (lat dwadzieścia parę) nieraz marzę o podobnej wyprawie w rodzinne strony- do Hiszpanii, w której się wychowałam, a której- mimo licznych podróży po świecie- nie odwiedzam. Gdzieś podświadomie czuję, że czas odwiedzić Madryt, miasto mojego dziadka, Sewillę, po której hasałam beztrosko jako dziecko, że zamiast wybierać się na krańce świata warto byłoby pojechać tam, zgódźmy się, nie tak daleko.
    Yrsa napisała „jednych witamy, innych żegnamy”- i to nie tylko w grobie. Pomyślałam o moich przyjaciołach, którzy ekspediują właśnie masowo do USA za lepszym (czy lepszym, to się okaże) życiem- i zdaje mi się, że żyjących żegna się nieraz trudniej niż zmarłych.

  12. Jadwiga

    Bet,
    dziękuję bardzo, najpiękniejsze opowieści pisze nam życie, tak po prostu, wystarczy później o tym opowiedzieć, pozdrawiam
    j

  13. Jadwiga

    Zośko,
    będzie dalszy ciąg, będzie, ale jak to w życiu, muszę wyrywać czas na pisanie, bo tyle spraw dzieje sie wokół, a i wyjazd też muszę odbyć tą samą trasę w niedzielę, w te same miejsca, wtedy zdjęcia zrobię, których nie zrobiłam, Wiesz, tak dziwnie się składa, że jak masz tyle wrażeń, to z ich nadmiaru nie zawsze robisz tych zdjęć tyle ile później potrzebujesz i jakie potrzebujesz, wydaje się, że ja robię dużo ale jednak za mało, stanowczo za mało, bo na przykład widokz na kościół od tyłu, taki jaki jest na umieszczonym zdjęciu nie zrobiłam a powinnam, ale nie pomyślałam, rozmawiałam z proboszczem o kościele o renowacji, otworzył dla nas wierzeje, pozapalał swiatła, a ja zafascynowana wnętrzem nie zrobiłam zdjęć Kościoła z zewnatrz, ot taki drobny mały przykład, oc\zywiście w niedzielę jadę ale nie to jest powodem, pozdrawiam
    j

  14. Jadwiga

    M,
    znam Hiszpanie, oczywiście nie tak jak Ty, bo bywałam tam (Madryt, Sewilla, Barcelona) na zawodach sportowych, ale zawsze znajdowałam czas na zwiedzanie, wszystkie trzy miasta sa piękne. Myślę, że wyjazd w rodzinne strony jest powrotem do tego za czym się zatęskni, do zapachów, do smaków, do widoków. A kiedy to następuje, wtedy musisz rzucić wszystko i jedziesz a później gdy jesteś na miejscu, gdy chodzisz dawnymi drogami, ścieżkami, gdy ogladasz Twoje krajobrazy myślisz, dlaczego tu wcześniej nie przyjechałam? Życzę Ci podjęcia takiej decyzji, a po powrocie napisz do mnie jak było, będzie to Twoja podróż, jakby sprawozdanie dla siebie z przeżytych doznań w dzieciństwie… pozdrawiam
    j

  15. tom randdal

    czytam i patrzę na dyplom za pomoc w organizacji Mistrzostw Polski Kata wiszący przy wejściu do biura podpisany przez Pana Józefa 8 dan…

  16. Jadwiga

    tom randdal,
    no cóż ja mam tylko 3 Dan ale Jan miał 8 Dan, on był 47 lat związany z judo, a ja? o wiele mniej, u mnie od 1977 zaczął królować badminton związek przeze mnie założony wspólnie z kolegami, każdy z nas szedł swoją sportową drogą, serdeczności przesyłam
    j

  17. helena

    To już Waldorff powiedział, że chodzi na cmentarz spotkać znajomych, tylko torba na znicze coraz większa i nachodzić się więcej trzeba… Pozdrawiam

  18. Jadwiga

    helena,
    I Waldorff miał rację, aby objechać wszystkich musimy podzielić się na dwie lub trzy grupy w samej Warszawie, plus trzy cmentarze poza daje nam około 900 km rozrzutu i jazdy po Polsce, ale nic to, pochodzimy, poogladamy i porządki zrobione i jest nam lżej, choć nie jesteśmy Atlasem i na karku ziemi nie nosimy to zawsze mamy lepsze samopoczucie…
    j

  19. TOMEK

    Pani Jadwigo,
    z ogromnym zaciekawieniem przeczytałem Pani wpis. Należę do osób, które do kultu zmarłych mają podobny jak Pani stosunek.

    I taka jedna refleksja, którą muszę się u Pani, pod tym wpisem, podzielić. Kiedy z moją Gabrysią idę odwiedzić mojego Teścia, to zęby mi się same zaciskają – że ten wspaniały Człowiek nie doczekał mojej córuni…

  20. Jadwiga

    Panie Tomku,
    niestety tak się czasem zdarza, ale On widzi, że Gabrysia jest świetna, bo On na nią patrzy i Jej pilnuje jak Prawdziwy Dziadek bo w naszych marzeniach On jest uczestniczy we wszystkim i niech tak zostanie…
    j

  21. Jadwiga

    Kochani Moi Czytacze,
    przeczytajcie jeszcze raz zakończenie wpisu, dodałam dzisiaj przed chwilą
    ps.
    proszę o pomoc dla Joanny Sałygi 27 letniej samotnej matki wychowujacej 6 letniego Janka jej syna, Ona walczy z rakiem, pisze blog Chustka i jest najlepszą blogierką w naszej blogosferze, musimy Jej pomóc, tak bardzo na Was liczę !!!!!
    j

  22. rodorek

    Dzięki Jadziu za to „ps” i namiary na fundację:)

  23. Jakub

    Trzecie dno?To horror,Pani Jagienko.

    Pani relacja z podróży bardzo mi się podoba.Fundacja zaś znalazła miejsce w moim sercu.Pozdrawiam Serdecznie.Jakub

  24. Jadwiga

    rodorek, Krysiu,
    dziekuje wszystkim bardzo, pozdrawiam
    j

  25. Jadwiga

    Panie Jakubie,
    pana wpisy są super i ciepłe i mądre zawsze mają pełno podtekstów (stąd o tym trzecim dnie – podtekstem tak to rozumiem) jezeli jakoś inaczej pan zinterpretował to sorry!)
    za Fundacje dzięki wielkie
    j

  26. Jakub

    Żartowałem,Pani Jagienko.Dziękuję za miłe…ej tam miłe,zbyt miłe słowa.Jakub

  27. Jadwiga

    Panie Jakubie,
    serdeczności, i pozdrowienia
    j

  28. Azalia

    Witam Jadziu
    Piękna podróż i wspomnienia. Warto spisywać to co się pamięta, dla dzieci, wnuków to wspaniała księga pamiątkowa rodziny.
    Często mnie nosi, żeby wsiąść w samochód i jechać gdzie oczy poniosą. No, tylko na to potrzeba pieniędzy, a z tym krucho, więc pozostają wędrówki w marzeniach wspomnienia.
    Pozdrawiam serdecznie

  29. Jadwiga

    Azalio,
    ja wykorzystuję wszsytkie momenty gdy muszę jechać w podróż, wtedy wybieram przejazd przez okolice, z którymi wiążą się moje i mojej rodziny wspomnienia, a gdy już tam docieram staram się nie przeoczyć niczego, o czym mogę napisać, co mogę moim dzieciom i wnukom przekazać. Ilu z nas pamięta swoje pra babcie, ile osób cokowiek wie na ich temat, nie mówić juz o pra pra dziadkach, to wielka szkoda, za młodu nie śpieszy się nam do poznawania naszej historii, czasami rodzice skrzętnie pomijają ten temat, dlaczego? nie wiem, czasami słuchamy jednym uchem, a później okazuje sie, że wspaniale byłoby wiedzieć, a tu nie ma kto o tych zdarzeniach z tamtych lat opowiedzieć, pozdrawiam Ciebie miło, Azalio
    do usłyszenia
    j

  30. sunniva

    Wspaniale,że mogłyście tę podróż odbyć wspólnie,bardzo to ważne zarówno jak i matki tak i dla córki:)Pozdrawiam

  31. Teresa

    Witaj Jadziu! Ps przeczytałam. Musimy się wspierać. Pozdrawiam

  32. Jadwiga

    sunniva,
    tak, sądzę, że nam obu ta wycieczka była potrzebna
    j

  33. Jadwiga

    Tereso,
    dziekuję, tez tak myślę,
    j

  34. Monika

    Przeczytałam w całości i powiem, że pięknie opisane. Masz lekkośc pióra i przyjemnie się czyta. Walka z nowotworem nigdy nie jest łatwa. Podziwiam w wielkim zachwycie ludzi, którzy we wzmaganiach z ta chorobą są optymistyczni i heroiczni.

  35. Jakub

    Tutaj,Moniko, chodzi o konkretną pomoc,słowa są piękne,ale
    słowami,to można…JAKUB

  36. Jadwiga

    Moniko,
    napisałam o Janie, walczył heroicznie, ale nikt nam nie powiedział, że nie mamy czasu prawie na nic, nikt, zaden lekarz, byliśmy u kilku, nikt stojac z nami twarza w twarz nam tego nie powiedział, nie było czasu na hospicjum nie było czasu na inne leczenie, dlatego jestem szczególnie wrażliwa na te chorobę, na podjecie walki z nia o swój los, o los syna, dlatego właśnie na mojej stronie też, znalazł sie ten apel z prośba o pomoc, i wiem, że kilka osób juz przesłało kasę ja i mój Tata też, napisali do mnie, i licze na innych na wielu Joanna – Chustka ma dla kogo żyć, pozdrawiam
    j

  37. Jadwiga

    Panie Jakubie,
    ma Pan rację chodzi o kasę,
    pozdrowienia
    j

  38. joa

    Ciekawe czy ja Panią znam ….?Pochodzę z Biecza.Czy jest Pani siostrą nieżyjącego /chyba 😡 ,ja nie mieszkam obecnie w Bieczu / pana Tadeusza?

  39. Jadwiga

    Miła Pani Joa,
    nie jestem siostrą pana Tadeusza, jestem spokrewniona z rodziną Jana Slawskiego, byłam Jego II żoną, ale…
    Tadeusz Slawski i Jan Slawski mieli tego samego dziadka Jana Slawskiego seniora 1864-1945, ten Jan miał żone Apolonię Maciejewską, która urodziła troje dzieci Ludwika , Adelę, Józefa, i to Ludwik był ojcem Tadeusza, ale żeby było wszystko jasne, żona -Apolonia Maciejewska zmarła przy połogu trzeciego dziecka w wieku 30 lat i Jan Slawski senior ożenił się z Anną Pyrek z którego to związku urodziło sie 9 dzieci w tym Stanisław ojciec Jana Slawskiego trenera judo. Stąd rodzinne koneksje idą od pra dziadka, natomiast żony- matki były różne, czyli Jan i Tadeusz byli kuzynami poprzez swoich ojców, braci przyrodnich w skrócie, ale podałam więcej szczgółów aby się Pani zorientowała w tych zawiłościach rodzinnych. Pan Tadeusz zmarł w 2008 r a ja u niego byłam z wizyta gdy Gabriela Slawska urodziła córkę Agnieszkę i ta miała około 2-3 lat. Pozdrawiam serdecznie
    j

  40. joa

    Pani Jadwigo,bardzo dzięki :)Lubię nawijanie o rodzinnych pokrewieństwach,koneksjach,mezaliansach.A to daaaaaawno te odwiedziny były 🙁 ,Agnieszka przyjaciółką mojej siostry była w czasach szkoły podstawowej,a może i liceum – tu już mnie w Bieczu nie było.Leszka pamiętam ze starszej klasy.I Jego babcię pamiętam. Nawet pogrzeb pierwszej żony pana Ślawskiego, gdzieś tam za mgłą jakby widzę….Pozdrawiam 🙂

  41. Jadwiga

    joa,
    bardzo proszę, a ja lubie pisać o rodzinie i jej koligacjach rodzinnych, jest to historia wycinkowa ale jednak Polski też. Agnieszka urodziła się w roku 1967, więc wtedy gdy byłam u nich miała trzy latka, Kazimierz miał 17, a Leszek 10, dzisiaj Leszek jest dorosłym mężczyzna zaangażowanymw pracę w Bieczu tak jak kiedyś Jego ojciec, co pewnie bardzo cieszy Tadeusza obserwujacego swoje dzieci z góry. (Ja nie spotkałam nikogo z rodziny w Bieczu, bo Leszek był z Martą swoją żoną za granicą na wakacjach) Pozdrawiam serdecznie
    j

  42. Jadwiga

    Bet,
    dziekuję serdecznie, za miłą wizytę, zapraszam serdecznie, ja Ciebie odwiedzam i czytam z zainteresowaniem
    j

  43. Andrzej

    AZS Siobukai Warszawa
    Pani Jadwigo! Przeczytałem wspaniałe wspomnienie Pani pióra o śp. Janie Ślawskim (8 dan) i założonym przez Niego klubie AZS Siobukai. Ja trenowałem judo w domku sportowym na Jelonkach w latach 1964-1968 – pod okiem Michała Siekierzyńskiego, Stanisława Tokarskiego (na treningi często spóźniał się, więc wchodził przez okno, ażeby nie krzyczała na niego pani opiekująca się domkiem) i Wojciecha Niedziałka. Doszedłem do tytułu brązowego medalisty Siobukai w wadze lekkiej. Potem przez kilka miesięcy prowadziłem zajęcia z Sekcją w zastępstwie Wojtka Niedziałka. Henryk Dobosz był z mojej grupy treningowej. Legenda głosi, że podchodził dwa razy do swojej pracy magisterskiej. Za pierwszym razem zjedzono mu bowiem próbki wędlin o których pisał, jako absolwent Wydziału Technologii Żywienia SGGW… Oprócz Dobosza, bardzo silnym i niezwykle szybkim był jeszcze Adam Kurzeja (potem został trenerem jednego z klubów w woj. warszawskim). Ale do rzeczy. Uważam że Pani obowiązkiem jest napisać odrębną książkę poświęconą całkowicie AZS Siobukai i zawodnikom tego klubu. PS. Kolega z Bielan – Piotr Halladin służył w wojsku razem ze mną, na lotnisku Fort Bema. Potem został instruktorem w Szkole Policji w Legionowie, w stopniu podpułkownika. Jan Ślawski prowadził treningi na Bielanach, bez stroju sportowego, nosząc zwyczajne ubranie wyjściowe, zamiast kimona. Wzorował się na nim Wojtek Niedziałek – bardzo elegancki i przystojny mężczyzna, pracujący z piękną żoną w CHZ Metronex. Za moich czasów Wojciech Niedomagała chodził na zajęcia w mundurze komandosa („Czerwone Berety” z Niepołomic k/Krakowa). Proszę pamiętać o tym, że na plecach kimona mieliśmy wymalowany czerwony napis „AZS” i czarny „Siobukai Warszawa”. Pozdrawiam (-) Andrzej R. Janczak. Warszawa.

  44. Jadwiga

    Panie Andrzeju,
    witam serdecznie i ciesze sie, że przeczytał pan moje wspomnienia. Po śmierci mojego męża materiały jakie pozostawił, głównie plakaty i prgramy z zawodów mistrzowskich Europy i świata zostały przekazane do archiwum Muzeum Sportu w Warszawie oraz do Polskiego Zwiazku Judo. Z posiadanych przez córkę nasza pozostałych dokumentów trudno byłoby napisać historię AZS Siobukai Warszawa. Ja byłam w niej od 1965 r do 1977, później już szłam swoja sportową drogą , ale przy pomocy zawodników mogłabym podjąć się napisania wspomnień zwiazanych z historia klubu, może nie dzierń po dniu, ale o tym jak bylo, nie mówię nie, jestem chętna do współpracy, a ze dryg do pisania mam byłoby łątwiej gdybyśmy napisali razem, i co pan na to? (na przykład ja nie znam części historii z Jelonek, znam z AWF, ale gdyby kazdy coś napisał co zapamiętał wtedyu mogłaby powstać wcale fale książka wspomnieniowa. ( Czy pan wie, że Józef Niedomagała odszedł od nas na zawsze?).
    j

  45. 墓参り代行

    墓参り代行…

    墓参り代行…

  46. Jadwiga

    tekst został prezetłumaczony z j. japońskiego na j.angielski przez moja znajomą Sofiah

    This means „Taking someone’s duty to visit a grave. ”
    Sofiah

  47. Jerzy Chwialkowski

    Re: Podroz Sentymentalna
    Sprostowanie:
    Moje imie jest Jerzy, nie Zbyszek.
    Z powazaniem,
    Jerzy Chwialkowski
    mistrz Polski, waga polciezka, 1967

  48. Jadwiga

    Jerzy Chwiałkowski
    Bardzo przepraszam, pisałam z pamięci,
    pozdrawiam
    Jadwiga

Zostaw odpowiedź

XHTML: Możesz używać następujące tagi: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.