Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Do szkoły podstawowej chodziłam na  ul. Elektoralną12/14. Była to Szkoła Podstawowa Nr  59, która w roku 1970 połączyła się ze Szkołą Podstawową 220, która aktualnie mieści się w „nowym budynku” tysiąclatce oddanej do użytku w roku 1960, przu ul. Jana Pawła II pod numerem 26 a .Przed II wojną światową w budynku tym  przy ul.Elektoralnej 12/14  mieścił się Szpital  Św. Ducha.   Szpital św. Ducha powstał jako przytułek dla najuboższych w 1442 roku przy kościele św. Marcina przy ul. Piwnej. Założyła go księżna Anna Holszańska. Przez wiele lat mieścił się w obrębie murów starego miasta jako jeden z punktów systemu obronnego Starej Warszawy.  Szpital w latach 1859 – 1861 funkcjonował w nowo wzniesionym budynku przy ul. Elektoralnej w miejsce manufaktury karoc i powozów Tomasza Dangla. Projekt wykonał Józef Orłowski. Szpital był budynkiem renesansowym  i pierwszym warszawskim szpitalem z wolno stojącymi pawilonami. Od tego czasu aż do II wojny światowej był jednym z najnowocześniejszych szpitali w Warszawie. 25 września 1939 został zbombardowany, a ofiarami byli zarówno pacjenci jak i personel medyczny. Ponownie został zniszczony podczas powstania warszawskiego.

Szpital miał szczęście do ludzi, przed wojna klinikę chorób wewnętrznych prowadził czeski lekarz Vilema Dusan Lambl, zaś asystentem jego był Samuel Goldflam. Vilema Dusan Lambl badał pasożyty jelitowe, które powodowały chorobę żołądka i jelitową, określił je i zostały nazwane od jego imienia Lamblia intestinalis, następnie zmieniono nazwę na giardia lamblia (Giardia od nazwiska kolejnego uczonego, który też nad nimi pracował ) teraz używane są obydwie nazwy łacińskie czyli Lamblia intestinalis i giardia lamblia, popularnie zwane są lambliaza.

Drugim wielkim człowiekiem pracującym w tym szpitalu był Samuel Goldflam, który  był  asystentem Dusana Lambla, lekarzem, znakomitym neurologiem. W 1869 roku ukończył warszawskie gimnazjum. Od 1870 do 1875 studiował na wydziale lekarskim Cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego. W 1875 uzyskał dyplom lekarza i zaczął pracę w klinice chorób wewnętrznych w Szpitalu Św. Ducha. Od 1876 do 1883 pracował jako asystent I Katedry i Kliniki Terapeutycznej Cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego.] Był ulubionym asystentem profesora, cenionym także przez studentów, ponieważ chętnie objaśniał mało zrozumiałe komentarze profesora, Lambl bardzo słabo mówił po rosyjsku, po polsku prawie wcale. Na obchodach Lambl zwykle kończył wizytę u pacjenta poleceniem „Gospodin Goldflam, zapiszytie jemu czto nibud” („Panie Goldflam, zapisz pan mu cokolwiek”). W 1878 został etatowym ordynatorem. W tym czasie przyjmował też pacjentów w bezpłatnej poliklinice przy ul. Długiej.  W roku 1882 Goldflam wyjechał do Berlina i Paryża na dalsze studia, po powrocie objął swoje stanowisku w szpitalu Lambla. W Warszawie otworzył bezpłatną poliklinikę chorób wewnętrznych i neurologicznych dla niezamożnych chorych w swoim mieszkaniu przy ul. Granicznej 10. W trzech pokojach, z pomocą kilku młodych wolontariuszy, prowadził ją na własny koszt przez prawie cztery dekady (od 1883 do 1922 r. Uczniami i współpracownikami Goldflama w jego poliklinice byli   Zygmunt Bychowski, Henryk Higier, Dine, Samuel Meyerson, Feliks Winawer, Aleksander Tumpowski,  Maurycy Urstein, Zygmunt Srebrny, Natalia Lichtenbaum Szpilfogiel i inni.  Od 1922 do 1932 był wolontariuszem na oddziale neurologicznym Szpitala na Czystem (ul. Młynarska). Był organizatorem  Warszawskiego Towarzystwa Lekarskiego, jednym z założycieli Warszawskiego Towarzystwa Neurologicznego i pierwszym jego prezesem (1921-1923), członkiem czynnym Towarzystwa Naukowego Warszawskiego (1908), członkiem honorowym Lubelskiego Towarzystwa Lekarskiego (1905), członkiem honorowym Polskiego Towarzystwa Medycyny Społecznej., współtwórcą  „Warszawskiego Czasopisma Lekarskiego. Członek komitetu redakcyjnego i gremium wydawniczego „Neurologii Polskiej” od początku wydawania w 1910 do 1917. VI tom „Neurologii Polskiej” (1922) był poświęcony Goldflamowi, z okazji jego 70. urodzin.

Wielkim przyjacielem Goldfama, a także wieloletnim współpracownikiem, i pacjentem był Edward Flatau, który uważał Goldflama za nestora polskiej neurologii. W 1929 roku pisał do Rileya, sekretarza komitetu organizacyjnego I Międzynarodowego Kongresu Neurologicznego – „jako przedstawiciel polskiego komitetu wyrażam swoje zdziwienie i żal, że żaden z wiceprezydentów kongresu, ani żaden z honorowych członków … nie jest z Polski. Polscy neurolodzy nie ustawali w swoich wysiłkach dla nauki w czasie wszystkich lat zależności politycznej a ich praca zintensyfikowała się od czasu uzyskania niezależności … Nie widzę powodu, żeby wymieniać wszystkich ważnych dla nauki, ale nie mogę pominąć nestora polskiej neurologii – S. Goldflama, twórcę miastenii, który także nie został uwzględniony.”  Goldflam nie założył rodziny. Był wielkim społecznikiem , współpracował z Januszem Korczakiem, a w latach 1906-1926 był współzałożycielem i dyrektorem Kliniki dla Nerwowo i Psychicznie Chorych „Zofiówka” w Otwocku. Był też współzałożycielem Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Aby pokazać pełen obraz tego niezwyczajnego człowieka należy wspomnieć również, że był wielkim mecenasem sztuki. Był znawcą muzyki klasycznej Wagnera i Beethovena, stałym bywalcem Filharmonii Warszawskiej.

„(…) był jednym z najlepszych znawców i miłośników Beethovena. Nie zabrakło go nigdy na żadnym koncercie symfonicznym w Warszawskiej Filharmonii. W końcowych rzędach parteru, tuż przy przejściu, z daleka widoczna była charakterystyczna głowa Goldflama, który z przymkniętymi powiekami chłonął piękno muzyki. Wielu wybitnych artystów pierwsze swe kroki na niwie malarstwa, rzeźby i muzyki jemu zawdzięcza. W swoim prywatnym gabinecie przy ul. Granicznej 10 w Warszawie, otoczony pięknymi rzeźbami i cennymi obrazami, wśród stosu książek, pozostawiał Goldflam niezatarte wrażenie na każdym, kto miał zaszczyt zetknąć się z nim bliżej”.

Goldflam należał do Żydowskiego Towarzystwa Krzewienia Sztuk Pięknych, którego był jednym z założycieli. Pomagał w karierze wielu artystów, m.in. Artura Rubinsteina, który w swoich wspomnieniach opisał go kilkukrotnie. Rubinstein wspominał: „Jego ogromna biblioteka i rodzaj książek jakie się w niej znajdowały, świadczyły, że doktor Goldflam to człowiek wszechstronnie oczytany. Rozmowa z nim była nad wyraz interesująca. Poruszaliśmy wszystkie możliwe tematy, ciesząc się, ilekroć znajdowaliśmy kwestie do dyskusji”. W 1900 roku Goldflam napisał list polecający do Emanuela Mendla dla Władysława Reymonta, który cierpiał na neurastenię pourazową po wypadku kolejowym. Swoją kolekcję obrazów  przekazał Uniwersytetowi Hebrajskiemu wraz z biblioteką, natomiast pianino Mignon i zbiór nut zapisał Państwowemu Konserwatorium Muzycznemu w Warszawie. W dorobku naukowym Goldflama znajduje się sto prac naukowych a najlepiej znanymi są prace na temat miastenii i chromania przestankowego.

A wracając do Szpitala Św. Ducha i jego wybitnych pracowników, to w 1881 r. kierownikiem pracowni chemiczno-bakteriologicznej oraz ordynatorem oddziału chorób wewnętrznych Szpitala św. Ducha, został Leon Nencki. Leon Piotr Nencki urodził się w roku 1848  w Boczkach, na ziemi sieradzkiej, lekarz, chemik, bakteriolog i propagator higieny społecznej. Ojciec był prawnikiem właścicielem Sikucina, Kobyli Miejskiej, Boczek i Bruss.Leon Nencki uczył się w Rządowym Gimnazjum w Piotrkowie Trybunalskim, a następnie w Gimnazjum Filologicznym w Kaliszu, w 1866 r  uzyskał maturę. Tego samego roku wstąpił na Wydział Lekarski Szkoły Głównej w  Warszawie. W 1872 roku wyjechał na uniwersytet w Bernie, gdzie złożył egzaminy lekarskie. W swojej pracy doktorskiej Ueber das Verhalten einiger aromatischer Verbinungen im Thierkőrper, której promotorem był  jego brat Marceli Nencki. Po otrzymaniu doktoratu, między uzupełniał swe wykształcenie na uniwersytetach w Wiedniu, Paryżu i Londynie, powrócił do Warszawy w roku 1877, gdzie  po nostryfikacji dyplomu podjął praktykę lekarską. W  1881 r. został mianowany kierownikiem pracowni chemiczno-bakteriologicznej w Szpitalu Św. Ducha w Warszawie, a następnie ordynatorem oddziału chorób wewnętrznych tamże. Interesował się polepszeniem warunków higieny szpitali i mieszkań. Przedstawiał na posiedzeniach czasopisma Przegląd Techniczny najnowocześniejsze przyrządy do  dezynfekcji. Od roku  185 r.. był współredaktorem i współwłaścicielem Gazety Lekarskiej. W 1895 r. został mianowany honorowym członkiem Międzynarodowego Towarzystwa Higienicznego z siedzibą w Brukseli. Opublikował około 60 prac naukowych w różnych czasopismach polskich i zagranicznych. Nie założył rodziny. Zmarł nagle,  22 maja 1904 roku  w Warszawie w wieku 55 lat, 3 lata po śmierci swego brata Marcelego. Został pochowany na Cmentarzu ewangelicko reformowanym w Warszawie. Uważam, że te trzy nazwiska ludzi wybitnych powinny być znane nam wszystkim, dlatego wspominam o nich.

Nie do wiary, że wszyscy oni pracowali w tym samym Szpitalu Św. Ducha, w budynku w którym wiele lat później przyszło mi pobierać nauki w ramach szkoły podstawowej? Jak można było się uczyć w tej szkole nie odnosząc sukcesów w nauce? No odpowiedzcie?  jak?   W szkole podstawowej nr 220 poznałam Renię, która chodziła do tej właśnie szkoły od pierwszej klasy to znaczy od roku 1952, natomiast ja rozpoczęłam naukę w roku 1954, ze względu na przeprowadzkę z ul. Wolskiej 42  na ul.Swierczewskiego 113.  Siedziałyśmy razem w jednej ławce, moja przyjaciółka,Renia od lat mieszka w Indonezji na wyspie Jawa. Nasza przyjaźń przetrwała już pięćdziesiąt osiem lat. Jak mocne więzy połączyły nas, na dobre i na złe które utrwaliły naszą przyjaźń pomimo odległości siedemnastu tysięcy kilometrów, bo  choć Renia jest daleko ode mnie kontakt z nią trwa i ciągle wydaje się nam, że to było tak niedawno, dopiero rozstałyśmy się a od naszego ostatniego spotkania  minęło już sześć lat. Renia zawsze pomagała wszystkim polskim zawodnikom badmintona, którzy jeździli do centrum szkoleniowego w  Jakarcie, szkolić swoje umiejętności w tej trudnejdyscyplinie olimpijskiej. A ja jako Prezes Polskiego Związku Badmintona byłam spokojna, o opiekę nad moimi najlepszymi zawodnikami.( Katarzyna Krasowska olimpijka, Dariusz Zięba, jeden z najlepszych technicznie wyszkolonych  polskich zawodników).  Do naszej klasy VII a, chodziłyśmy wraz z następującymi koleżankami i kolegami (wymieniam ich nazwiska z pamięci oraz oczywiście wg listy z naszego dziennika szkolnego: Anna Dmowska, Hanna Łuszcz, Renata Gawlińska, Józef Gołubowicz, Ewa Graj,  Ryszard Grossman, Wanda Morawska, Jadwiga Mazanek, Zofia (Karina) Tabor. Nauczycielką wychowawczynią była pani Rogalowa (niestety imienia nie pamiętam), natomiast pani Boduchowa uczyła nas biologii i geografii. Niestety nie pamiętam nazwisk pozostałych nauczycieli ani też dyrektora szkoły. VII klasę ukończyliśmy w roku 1959.

W naszej szkole pracowali świetni przedwojenni nauczyciele, dla których słowa miały ogromne znaczenie a szczególnie te najwartościowsze, ojczyzna, przyjaźń, szacunek dla drugiej osoby, umiejętność porozumienia w najtrudniejszych momentach. Pamiętam jak dziś naszą matematyczkę, starszą panią, która była jednocześnie wychowawcą klasy. Ile trudnych godzin spędziła z nami tłumacząc najtrudniejsze dla nas i czasami abstrakcyjne tematy związane z życiem w dorosłym świecie. Nasze kontakty koleżeńskie z lat „podstawówki” trwają do dzisiaj, sama się czasami zastanawiam jak to możliwe? Tyle lat minęło, moje koleżanki rozsypały się po świecie, Beata, Renata, Karina, Ala, Wanda, Rysiek,  a nasze kontakty są jeszcze silniejsze. Dlaczego? Może fakt dobrych duchów mądrych ludzi, którzy w tych samych murach ratowali innych miał wpływ na nas? Może tak, może nie… ale wierząc w to, że  tak wybitne duchy, po salach naszych się przemieszczały… wszystko jest możliwe, to genius loci tego miejsca. Ale wracając do Szpitala… i jego historii podczas II wojny światowej.

W czasie wojny dr Czubalski, ówczesny dyrektor szpitala, zorganizował oddział urologiczny. Będąc dyrektorem szpitala Św. Ducha (który został przeniesiony na teren Szpitala Ujazdowskiego), ewakuował go z płonącej stolicy w dniu 15 sierpnia 1944 do Konstancina pod Warszawą, wynosząc osobiście chorych niezdolnych do poruszania się o własnych siłach. Jesienią 1946 roku wraz z oddziałem urologicznym powrócił do Warszawy, gdzie szpital Św. Ducha zajął pomieszczenie po szpitalu Starozakonnym na Czystem. Szpital św. Ducha został przemianowany na Szpital Miejski nr 1. Na dziedzińcu szpitalnym położono tablicę o następującej treści:

Ufundowany w XV wieku przez księżną Annę Mazowiecką Szpital pod wezwaniem św. Ducha, z istniejących szpitali warszawskich, był najstarszy i miał kolejno swoje siedziby przy ulicach: Piwnej, Przyrynek, Konwiktorskiej, od 1861 przy Elektoralnej 12, gdzie barbarzyńsko został zniszczony dnia 25 IX 1939 roku podczas oblężenia Warszawy. W roku 1946 przeniesiony z Konstancina do Warszawy i odbudowany tu na terenie dawnego Szpitala Żydowskiego.

Szpital wielokrotnie przenoszono: najpierw znajdował się przy ul. Piwnej, potem na Przyrynku, ul. Konwiktorskiej i ul. Elektoralnej, ostatecznie, w 1946 r. szpital został przeniesiony do budynków przy ul. Dworskiej  na terenie szpitala Wolskiego przy ul. Młynarskiej (Szpital Zakaźny nr 1). Po wojnie w roku 1953, budynek przy ul. Elektoralnej 12  został odbudowany  z przeznaczeniem na Dom Kultury. Najpierw znajdowały się w nim Związki Zawodowe, później Warszawski Ośrodek Kultury. W latach 1950 – 1960  Szkoła Podstawowa, w której właśnie pobierałam nauki.

Obecnie znajduje się tu Zespół Szkół Specjalnych, zaś Szkoła Podstawowa nr 220 została przeniesiona do Szkoły Tysiąclecia przy ul. Jana Pawła II nr 26 a ,za Halą Mirowską. Ciekawostką też jest, że moja wnuczka rozpoczynała swoją edukację również w tej szkole ale 59 lat później, ot perpetuum mobile!  Tyle historii o mojej a właściwie naszej Szkole Podstawowej nr 220, oraz związanej z nią historii Szpitala św. Ducha, w którym pracowały wybitne osoby, lekarze, o których nie bardzo wiemy a tym bardziej o nich nie pamiętamy. Przywołałam je dzisiaj w moich wspomnieniach ponieważ czas jest uroczysty i okres świętowania Powstania Warszawskiego, a szpital odegrał w tamtych latach swoją bohaterską rolę!

Życzę wszystkim dobrej pogody może w końcu bez deszczu!

Wasza Jadwiga

podaje link do SP nr 220 w Warszawie przy ul. Jana Pawła II nr 26 a

http://www.sp220.pl/

komentarzy 48 do wpisu “Moja szkoła podstawowa nr 59 w Warszawie, czyli Szpital Św. Ducha”

  1. andrzej

    Znów fajne! A ja do podstawowej nie chodziłem- zgadniesz dlaczego? A w ogóle, to śpij. Jutro też dzień! Pozdrawiam

  2. zośka

    Trzecia z lewej?:)

  3. Jadwiga

    Zośko,
    trzecia z lewej to ja, pierwsza z lewej to Renia
    pozdrawiam
    j

  4. Jadwiga

    Andrzeju,
    nie wiem dlaczego, ale mam nadzieję, że nam to powiesz, czekamy, a poza tym nie mogłam wyjechać, niestety
    j

  5. sunniva

    Pięknie się prezentujesz:)

  6. rodorek

    Czytam, czytam i poznaję Warszawę Twoimi oczami Jadwigo:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

  7. JanToni

    Kiedy coś czytamy, to zawsze tak bywa, jak niewiarygodna historia prawdziwa.
    LW

  8. jula236

    Pięknie napisane i bardzo ciekawe. Przyznam się ,że ja też bardziej utrzymuje więzi z koleżankami z podstawówki. Myślałam na początku ,że to dlatego iż to było jednak 8 lat. Kiedy to z dziecka rozwijał się człowiek i to nie tylko w sensie fizycznym 😉 …
    Z liceum już nie tak, to w moim przypadku tylko 4 lata ,gdzie właściwie było jakby ukierunkowanie pod kątem przyszłości naszej zawodowej.Chociaż mile wspominam i szkołę swoją i kolegów , razem wspaniale spędziliśmy czas i w szkole i poza np. na licznych wycieczkach i dla ciekawości współczesnych na czynach społecznych. 😀 Praca za darmo w fabryce, w PGR i etc…
    Ja jednak myślę, że to co nas bardziej zbliżyło z kolegami z podstawówki to miejsce zamieszkania. Bo po szkole razem spędzaliśmy czas , czy to w świetlicy szkolnej .Świetna pani pedagog ją prowadziła, liczne kółka zainteresowań nawet teatrzyk .Jednym słowem ona nam ten wolny czas potrafiła umiejętnie zorganizować, co jest bardzo ważne w tak młodym wieku 😀 ..
    Potem po latach, kiedy się spotkaliśmy , to stwierdziliśmy ,że własnie poza szkoła to i to miejsce zamieszkania tak nas „scementowało” na zawsze. 🙄 😆 😉 Pa!

  9. Jadwiga

    Jula 236,
    tak ja mam kontakt zarówno z kolegami i koleżankami z podstawówki ale też z całą naszą klasą z liceum, Mirek który czasami tutaj komentuje też jest z Liceum. Lubimy sie wszyscy, saznujemy i pozostajemy w świetnym kontakcie, i to jest super! pozdrawiam
    j

  10. Jadwiga

    JanToni,
    piękne są te Twoje fraszki!
    pozdrawiam
    j

  11. Jadwiga

    rodorek,
    cieszę się, że mogę pokazać i zapoznać Was z tym, co sama kocham
    j

  12. Jadwiga

    sunniva,
    dziękuje i to bardzo
    j

  13. Ania

    Ja również dołączam się do powyższych komplementów – jaka piękna dziewczyna:) Pozdrawiam serdecznie Ania T.

    Ps. Chodziłam do szkoły podstawowej im. Ho Chi Mina, regularnie rysowaliśmy Wietnam i witaliśmy delegacje z ambasady wietnamskiej. Miałam w tym swój czynny udział, bo ja w ogóle aktywistka z natury byłam;)

  14. Jadwiga

    Aniu,
    ja to widze i czuję, ot choćby Twoja organizacja każdego wyjazdu w Hiszpani, perfekcyjne opracowanie, wykorzystywanie czasu do konca, chęć poznawania więcej i więcej, ale ja to bardzo lubię, tak trzymać Droga Koleżanko!
    j

  15. Jadwiga

    Aniu,
    a wracając do Wietnamu, siostra Reni Bożena mieszkała w latach szęścdziesiątych a może koniec pięćdziesiatych w Indonezji, musieli stamtąd uciekać gdyż wojsko zorganizowało przewrót Sukarno odszedł, nastał Suharto. Uciekali z Serpongu przez Semarang na polski frachtowiec a nim do Polski i wyobraź sobie okazało się, ze ten frachtowiec zawija do portu w Wietnamie do Hajfongu a tam środek wojny wietnamskiej i strzelanina, uciekali od rzezi aby wpaść w wojnę, ale udało się i frachtowiec popłynął w dalszy rejs.
    j

  16. Jakub

    Życzę,Pani Jagienko, miłego wieczoru.Do tematu odniosę się jutro.Jakub

  17. Jadwiga

    Panie Jakubie,
    dziekuję bardzo, dzień był dobry z moim Tatą pojechaliśmy jeszcze raz zwiedzać Warszawę, Cmentarz na Woli, Polegli Niepokonani, tu byłam sama bo jak miał dojść Tata z balkonikiem, i Park Sowińskiego i Młynarska zajezdnia i Fabryka Franaszka, tam gdzie największe walki Parasola były i obrona Pałacu Michlera i młynów, i powrót koło Stadionu Narodowego a przedtem przejazds Wisłostradą zobaczyć piękną fontannę nad Wisłą na wysokości Nowego Miasta
    j

  18. majka47

    Pięknie powiązana historia szpitala i szkoły z życiem osobistym. Takie wspomnienia są bardzo cenne i inaczej się je odbiera niż suche fakty. Pozdrawiam.

  19. Basia

    Jadwigo dobrze jest poczytać tak ciekawe informacje. Wyczuwa się sentyment do Szkoły, do której uczęszczałaś. A czytając te wszystkie informacje nie ma się co dziwić.
    pozdrawiam serdecznie

  20. Jadwiga

    majka47,
    Wiesz, mielismy w liceum takiego wychowawcę Bogumił Pałasz się nazywa – zyje jeszcze, niewiele starszy od nas, może o 6 lat, i on opowiadał nam ucząc historii zawsze na tle jakiejś rodzinnej epopei twierdząc , że wtedy historia ma wyraz ludzki, może to stąd?
    pozdrawiam
    j

  21. Jadwiga

    Basiu,
    tyle znaczymy ile umiemy napisać o sobie na tle wydarzeń przeszłych, może nie mam racji ale tak czuję, a poza tym zawsze dobrze wiedzieć o tym co przeszło, bo wtedy nasze postrzeganie świata jest rozumniejsze,
    pozdrawiam
    j

  22. Jakub

    Witam,Pani Jagienko.

    Oczywiście tekst,jak zwykle,niezwykle zajmujący.

    To bardzo miłe,może nawet nie dla wszystkich zrozumiałe,że można zrobić Taką wycieczkę.Podziwiam Tatę Pani.Proszę Go pozdrowić bardzo serdecznie i zdrowia życzyć.

    Ja,Pani Jagienko już słyszałem o tej sprawie związanej z Hitlerem i Polakami.Trudno mi określić,czy człowiek ten był inteligentny…Podobno mordercy tacy są.Gdyby tak było naprawdę,to pewnie istnieje tutaj zasada orła i reszki.Pewnie,że Polacy są inteligentni,ale rozpiera ich indywidualizm,dlatego zawsze nam coś dolega.A już jeżeli chodzi o integrację i to z Niemcami…Mam w tej chwili uśmiech na twarzy.Jeszcze nie tak dawno mówiło się o ożywieniu,jakie Polska może wprowadzić do Unii Europejskiej.No i nie wiem.Albo mam słaby słuch,albo wzrok mi szwankuje.Pozdrawiam.Jakub

  23. Jadwiga

    Panie Jakubie,
    Tata rzadko ale wychodzi zawsze namówiony przeze mnie, bo uważam, że powinien choć trochę popatrzeć na ludzi, nie tylko na mnie, aby zasmakować na nowo życie, a jednocześnie pojechać tam, gdzie inni zginęli dla nas.
    Wracajac do Hitlera, w tym cos musi być, inteligentni bylismy zawsze ale według mnie zbyt wielcy indywidualiści i to nam bokiem wychodziło, o integracji tutaj nie myślałam, pozdrawiam serdecznie
    j

  24. Azalia

    Jadziu, znowu lekcja historii u Ciebie. Czuję się jak na prywatnych korepetycjach. Z tego co przeczytałam, to podstawówkę kończyłyśmy w tym samym roku. Masz zacięcie do pisania historii swojego miasta. Podziwiam. Pozdrawiam.

  25. Jadwiga

    Azalio,
    Piszę tę moją historię, ponieważ Stowarzyszenie „mali Bracia Ubogich” zaprosiło mnie na spotkanie a tematem było „Opowiem Wam o mojej Warszawie”. Przygotowałam prezentację, która trwała godzinę. Wybrałam z albumów tylko 100 zdjęć, bo więcej nikt by już nie wytrzymał. Tych zdjęć są tysiące, ale ja pokazałam je na tle maleńkiego wycinka historii mojej Warszawy, miasta w którym mieszkam od 64 lat, które znam prawie jak własną kieszeń, o którym mogę opowiadać godzinami, i tak te historie opowiadam, i coraz napotykam na nowe wydarzenia, które miały miejsce, które jakby towarzyszą mi w drugim planie.
    No to o nich piszę, bo są ciekawe, wtedy myślę, skoro ja sie na nie natknęłam i mnie zainteresowały to może i innych też…
    pozdrawiam
    j

  26. TOMEK

    Pani Jadwigo,
    z ogromnym zaciekawieniem przeczytałem Pani artykuł o historii wspaniałego miejsca. Ja nie mam dobrych wspomnień z mojej szkoły podstawowej, dobrych nauczycieli z tamtych czasów nie pamiętam. Może dlatego teraz staram się pracować jak najlepiej, dawac z siebie jak najwięcej. Przyjaźnie z podstawówki? Tez już nie ma. Z liceum? Może gdzies tam w internecie parę słów. Z jednym kolegą ze studiów utrzymuję regularny kontakt.

    Nie czuję się przez to gorszy albo – broń Boże – uboższy. Tak po prostu czasem toczą się ludzkie losy i tyle.

    Dlatego też z takim zainteresowaniem, z taką przyjemnością czytam wspomnienia o miejscach?

  27. Barbara

    Szanowna p.Profesorko Jadziu,
    Po pierwsze, jako pracownik służby zdrowia coś słyszałam o historii warszawskich szpitali. Za dzisiejszą lekcję piękne dzięki. Jako zas dyplomowany analityk medyczny ślepiący w mikroskop w poszukiwaniu lamblii (trudne drobiazgi do znalezienia najczęściej w żółci) znam je doskonale.Że nazwane zostały od nazwiska lekarza dowiedziałam się dzisiaj i nie myśl p.Profesorko, że byłam na wagarach. Po prostu lambia intestinalis to lambia, tak mnie uczono, co prawda dawno temu ale pamiętam, bo praca była dla mnie mogę powiedzieć pasją. Po raz drugi dzięki. To prawda- człowiek się uczy całe życie.
    Życzę słonka,
    BB

  28. Jadwiga

    Droga Baśku,
    Szukając ciekawostek dla Was (oczywiście dla siebie też) dotyczących historii znajduję różne wątki, wiedzac, ze nie wszyscy mają czas, zacięcie i ochotę na tropienie historycznych zaszłości staram się wpleść je w opowiadania dotyczące mojego zycia, mojej (naszej) Warszawy. Jeżeli ta introspekcja jest dla Was moich czytaczy tubywalców ciekawa, to znaczy dla mnie, że obrana droga jest potrzebna i sprawia radość nie tylko mnie ale i Wam, a to mnie cieszy najbardziej. Pozdrawiam serdecznie i witam nową Panią Komentator
    j

  29. jadwiga

    Panie Tomku,
    Bardzo smutne, to co Pan napisał o braku kontaktów z koleżankami i kolegami ze szkoły, dla mnie to znaczy, że nauczyciele nie pracowali z Wami aby Wasze klasy miały pozytywne relacje między sobą. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, my mieliśmy biedę wszyscy, nikt nie był dobrze sytuowany ale kontakty nasze były wypracowane bo tak z nami pracowali nasi nauczyciele, my interesowaliśmy sie jedni drugimi, a gdy kogoś nie było w szkole osoba najbliżej mieszkająca miała obowiązek dowiedzieć się co się stało, wtedy uczyliśmy sie tez dbałości o drugiego człowieka, o zainteresowanie nim, to była podstawa naszej edukacji życiowej oprócz nauki z książek, szkoda, że teraz nauczyciele nie zwracaja na to uwagi. Powiem Panu, że nawet
    w klasie u mojej córki pani wychowawczyni stosowała takie same metody, zainteresowanie drugą osobą, i pewnie dlatego córka ma kontakty ze swoimi rówieśnikami.
    j

  30. Monika

    Bardzo ciekawa historia szpitala i ludzi z nim z wiązanych. fajnie było byc w takiej szkole i mieć ciekawe i miłe wspomnienia.Szkoda, że dziś dla wielu młodych ludzi szkoła to przekleństwo.

  31. Jadwiga

    Moniko,
    ja myślę, że szkoła tylko wtedy jest fajna, gdy pracują w niej nauczyciele, dla których praca z dziećmi, młodzieżą nie jest karą a fajną sprawą, pomaganiem zrozumienia świata i nawiązania z nim (światem) odpowiednich relacji, stale powtarzanie jesteście tumanami, matołami, z was to juz nic dobrego nie wyrośnie, głąby, siadaj nic nie umiesz, to powoduje, że szkołę pamietamy jedynie w formie koszmaru przez który musieliśmy przejść, pozdrawiam
    j

  32. Helena

    Szkoda tylko, że te młode dziewczyny od razu wyglądały na stare… Te okropne ciuchy i fryzury. Teraz mamy przegięcie w drugą stronę, a szkoła wygląda jak wybieg dla modelek. Dlaczego nie można zarządzić czegoś pośrodku? Serdeczności. Helena

  33. Jadwiga

    Heleno,
    czy wiesz, ze pod tymi fartuchami my nosiłyśmy bluzki wołajace o pomstę do nieba! czasami dziurawe, czasami po babciach, ech czasy, o malowaniu brwi nie było mowy, a popatrz na tenisówki, to białe wycinane tenisówki zasmarowane na czarno pastą, udawały balerinki!
    Serdeczności
    j

  34. Jadwiga

    Heleno,
    jeszcze raz spojrzałam na zdjęcie, dwie dziewczyny stojące z lewej strony noszą najmodniejsze wówczas spódnice z płótna harcerskiego uszyte własnoręcznie szerokie cięte z koła, naszywane pasmanterią kolorową, do szkoły nie wolno było nosić halek usztywnianych natomiast po szkole zakładało się halki krochmalone i pasy szerokie z gumy z ozdobnymi klamrami, taka była moda i czasy, a makijaż? zabroniony , jakikolwiek! Myśmy wszystkie nosiły warkocze, tylko Ewa i Karina miały krótkie włosy
    j

  35. wierszula

    Witam, dzieje budynków związane są z losami ludzi i żyją w naszych sercach i pamięci. Pozdrawiam i życzę słonecznego dnia.

  36. Jadwiga

    wierszulo,
    właśnie, dokładnie tak jest, ale w naszej szkole nikt nam o tym budynku nigdy nie opowiedział żadnej historii, Wiesz? Teraz to sobie uzmysłowiłam, może oni sami nie wiedzieli gdzie trafili, było po wojnie, każdy walczył o przetrwanie, i nawet nikomu nie przyszło pewnie do głowy, ze ten budynek tak piekna ma historię.
    pozdrawiam i słońca życzę
    j

  37. TOMEK

    Pani Jadwigo,
    coś w tym jest, co pisze Pani w odpowiedzi na mój komentarz. Wiem już, dlaczego tak zwracam uwagę na integrację zespołów klasowych, na dobre relacje (bez wtrącania się – uczniowie muszą mieć też swoje sprawy, do których nikt im się nie miesza). U mnie w pracy jest mnóstwo osób, dla których praca jest pasją, żeby nie powiedzieć sensem życia. Te osoby to znakomita większość naszego grona pedagogicznego.

    I jeszcze piosenka:
    a) tłumaczenie:
    http://nohavica.cz/_pl/tvorba/texty_pl/pisne/stare_dobre_casy.htm
    b) link do słuchania:
    http://www.youtube.com/watch?v=2YkQzNvzkC4&feature=related

    Nie wiem tylko, czy ten utwór tu pasuje… Ale taki on pogodny. Mam nadzieję, że ta pogodność wynagrodzi to niepasowanie i ewentualność mojej gafy.

  38. Jadwiga

    Panie Tomku,
    Wiem jedno, ta młodzież, która wyszła spod Waszej ręki jest mądra, zintegrowana i wrażliwa na drugiego człowieka, i tak będzie zawsze dopóki Wy , nauczyciele będzieci traktować swój zawód z pasją.Wszystkie osoby pasjonaci zawsze robili świetną robotę, nigdy nie odwalali fuchy, i jeszcze jedno, za piosnkę „gdzie te czasy”, no właśnie „gdzie te czasy”? serdecznie dziękuje, przecież pan wie, że grałam a muzykę uwielbiam.
    j

  39. Jakub

    Tak sobie wróciłem nocą,Pani Jagienko ,i zapragnąłem Bardzo Serdecznie Panią Pozdrowić.Jakub

  40. Jadwiga

    Panie Jakubie,
    o tej godzinie? A gdzież Pan bywa tak rano? pozdrawiam serdecznie
    j

  41. teresa

    Jadziu piekne wspomnienia i ta Twoja wnuczka w tej samej szkole…. Nie sądzisz Jadziu, że teraz przydałaby sie taka madra matematyczka….. Może byłoby mniej tragedii nastolatków i rodziców….. Pozdrawiam

  42. Jadwiga

    Tereso,
    witam i bardzo sie cieszę, że odwiedziłaś mnie. Tak wyobraź sobie, że obie moje wnuczki w tej samej szkole podstawowej były edukowane!!! ( o czym zapomniałam, bo starsza już studjuje). Tak madra matematyczka, wychowawczyni klasy to skarb. Taką miała moja córka w szkole na Sadybie, Pani Wasyluk Wiera była nauczycielką z powołania, z pasją, a moja córka choć dawno juz ukończyła szkołę podstawową ciagle ją pamięta i właśnie o takich nauczycielach chcemy mówić, takich powinny nasze dzieci w szkole mieć. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam
    j

  43. Bernarda

    Z wielkim zainteresowaniem przeczytalam Pani tekst o szpitalu sw.Ducha, wybitnych jego pracownikach i pozniej szkole, ktora miescila sie w nowo zbudowanym budynku(oile dobrze wiem to ze szpitala pozostalo tylko jedno pomieszczenie, byl tam ,za naszych czasow, „Kacik Biologiczny”.
    Poniewaz wspomina Pani nazwiska Wspanialych Nauczycieli i
    kolezanek, ktore rowniez pamietam postanowilam napisac, aby
    przekonac sie czy pamietam dobrze;w budynku przy Elektoralnej 12/14 byly dwie szkoly 59 i 220.Nazwiska, ktore Pani wymienia lacze ze szkola59, czy pamietam prawidlowo?

    Dziekuje za interesujacy tekst i lacze pozdrowienia.
    Bernarda

  44. Jadwiga

    Bernarda
    niestety zanim odpowiem musze sprawdzić, jestem przekonana, że pisałam o 220
    ale…? zawsze pozostaje jakieś ale, ale żyją moje koleżanki więc sprawdzę
    j

  45. Jadwiga

    Barnarda
    bardzo dziękuję za przesłany email, miała Pani rację. Szkoła do której chodziliśmy w latach 1953-1959 to SP Nr 59, która dopiero w roku 1970 połączyła się ze Szkołą Podstawową Nr 220. Bardzo dziękuję. Napiszę tekst uzupełniający. Pamiętam też panią Hilebrand naszą nauczycielkę historii, serdecznie pozdrawiam, dziękuję za zwrócenie mi uwagi!
    Jadwiga

  46. Józef

    Tak szkoła podstawowa w latach od 1952 roku miała numer 3 i dodatek TPD. Mnie było wszystko jedno, ale takie są fakty.

Zostaw odpowiedź

XHTML: Możesz używać następujące tagi: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.