Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Mistrzowska robota …

Autor: Jadwiga. 42 komentarze.

Cz. 8 –

Żarówki na Hali Mery

 

Wspomnienia dotyczące organizacji międzynarodowych mistrzostw Polski w badmintonie publikuję od 25 stycznia tego roku. Opisałam wiele zdarzeń z tamtych lat, które dotyczyły stanu wojennego, komitetu organizacyjnego, organizacji sportu polskiego, hali Mera, zasłon, hoteli i patrona pana Zbigniewa Lippe.  Dzisiaj powracam do wspomnień, gdyż wiem, że są one chętnie czytane przez badmintonistów i tych starszych, którzy wtedy brali udział w naszych zmaganiach wynoszenia badmintona na wyższy poziom organizacyjny i sportowy i tych młodszych pokoleń badmintona. Bez dobrej organizacji system szkolenia nie istnieje. Wiedzą o tym teoretycy sportu, trenerzy a przede wszystkim zawodnicy. Słaby organizacyjnie związek, to brak informacji, wymiany myśli szkoleniowej, brak codziennej „burzy mózgów”, brak kontaktu z zawodnikami, brak czasu na wysłuchanie bolączek zawodników i trenerów, brak kontaktu z terenem, a przede wszystkim brak permanentnego kontaktu z prasą radiem i telewizją. To również brak kreowania pozytywnej wizji i atmosfery wokół ukochanej dyscypliny. Cóż z tego, że wszyscy cicho jak myszki pracujemy,jeżeli nikt o tym nie wie. Nikt… Współpraca z mediami polegała na informowaniu ich, na zapraszaniu do związku na spotykaniu się na niwie prywatnej, tak by nasi zaprzyjaźnieni ( można powiedzieć, że wtedy mieliśmy samych zaprzyjaźnionych dziennikarzy) będą wiedzieli o aktualnej pracy nas wszystkich: zawodników, trenerów i działaczy, tych, którzy swój wolny czas a nierzadko własne pieniądze wykładali na różne przedsięwzięcia w tym spotkania z prasą. Tak było w przypadku Ryśka Lachmana, który wtedy pracował, jako wice prezes ds. propagandy, ale też, jako rzecznik prasowy związku (używając dzisiejszego słownictwa). Tylko On wie ile pieniędzy wydawał na spotkania w kawiarniach (nawet mnie nigdy się do tego nie przyznał, pomimo wielkiej naszej przyjaźni). Rysiek kreował wizerunek związku a my wpisywaliśmy się weń, inaczej mówiąc,  to co robiliśmy, nasze wysiłki Rysiek umiejętnie sprzedawał prasie, informując ich nie tylko o sukcesach, ale też prawdziwych kłopotach.

Jednym z naszych największych „kłopotów” była Hala Mera. Jak już wiemy Warszawa lat osiemdziesiątych nie posiadała hali ani COS Torwar, ani Hali Arena na Ursynowie, ani żadnej innej hali, która nadawałaby się na zorganizowanie zawodów typu „International Championships”. Co to takiego te międzynarodowe mistrzostwa?  To był cykl imprez Europejskiej Unii Badmintona wchodzących w serię turniejów a raczej mistrzostw międzynarodowych poszczególnych państw na terenie Europy. Po utworzeniu Polskiego Związku Badmintona bardzo chcieliśmy zostać włączeni do grona państw organizujących te zawody. Niestety, musieliśmy spełnić wiele wymagań nałożonych na organizatorów, do tego potrzebna była przede wszystkich dobra hala, która spełniała nałożone wymogi. Poszukiwania nasze poszły w kierunku Mery, gdyż była nie tylko nowa, ale jak na owe czasy nowoczesna, niedawno zbudowana, a dodatkowym walorem był hotel położony kilka minut spacerem od tej hali.  Ryszard Zieliński –kierownik i dusza obiektu oraz jego pracownica pani Hanna to był tandem, który należało przekonać, aby badminton mógł cztery dni w roku czarować swoim pięknem sympatyków z Warszawy i nie tylko.

Ryszarda  znałam z Hali Gwardii, czyli popularnej Hali Mirowskiej, gdzie znacznie wcześniej organizowałam „Turniej o Szablę Wołodyjowskiego”.  Umówiliśmy się na spotkanie i wytoczyliśmy wszystkie „armaty” przekonując, dlaczego warto udostępnić Merę badmintonowi. Rysiek, miły człowiek otwarty na sport miał swoich przełożonych. Rozumiejąc nasze potrzeby, rozumiejąc i kochając sport chciał nam pomóc, jednak wszystko zależało od jego przełożonych. My jednak wierzyliśmy w naszą „łagodną siłę perswazji” oraz moc sprawczą Ryśka. Postanowiliśmy jednak dać mu oręż, który przedstawiony zarządowi Hali Gwardii przeważył argumenty na naszą korzyść.

Wizytując obiekt hali stwierdziliśmy, że hala jest prawie w ogóle nieoświetlona, te dziesięć czy jedenaście żarówek, które się tam świeciły absolutnie nie wystarczały dla potrzeb badmintona. Wiedzieliśmy już, że Rysiek Lachman dopilnował, aby nasze mistrzostwa roku 1982 zostały wstawione w ramówkę tv (szefem redakcji sportowej TVP był Ryszard Dyja), ale też zdawaliśmy sobie sprawę, że transmisja telewizyjna to wymóg określonej ilości światła, które było niezbędne przy realizacji telewizyjnej. O ile dobrze pamiętam powiedziano nam, że aby sprostać temu zdaniu na hali musi być 2000 luksów (cokolwiek to znaczy!). Hmmm…. Ciekawe te luksy, ja o nich pojęcia nie miałam, ale po rozmowie z inżynierem Szalewiczem oświeciło mnie jak halę Mery po zamontowaniu dodatkowych żarówek. Tylko właśnie z tymi żarówkami był cholerny kłopot. Otóż w hali wybranej przez nas zamontowano oświetlenie używając lamp (żarówek) typu LH 256. Takie żarówki produkowały tylko Zakłady Urządzeń Lampowych  im. Róży Luksemburg w Warszawie przy ul. Towarowej. Ilość tych lamp, jakie zakłady produkowały były wielce limitowane coś około 200 sztuk w roku!!! Jednak dla chcącego nie ma nic trudnego. Jak już napisałam Polak potrafi wszystko!!! Prezes związku, dyrektor Zakładów Aparatury Elektronicznej ZAE POLON pan Andrzej Szalewicz otrzymał następujące zadanie: „ prezesie musisz swoimi dyrektorskimi koneksjami spotkać się z dyrekcją Zakładów Urządzeń Lampowych im. Róży Luksemburg (jak to zrobisz to już jest Twoja głowa) i musisz wykupić dla naszego związku całą produkcję lamp, jakie posiada „Róża Luksemburg”.

Andrzej uczestnicząc w spotkaniu wiedział, że nie należy z nami dyskutować, tylko ufając w naszą mądrość powiedział, dobrze temat ten postaram się załatwić.

I o to chodziło. Plan nasz był prosty. Hala Mera, ciemna i nieoświetlona nie może przez nas być wynajęta. Wynajem kosztuje i wcale nie jest to mała kasa. Kierownictwo Mery musi być zainteresowane wynajmem hali, a pieniądze muszą odgrywać rolę drugorzędną, (choć ważną), pierwszorzędnym zaś był permanentny brak żarówek, które przepalały się a na rynku było ich brak… kompletnie. I trudno się dziwić. Nie wiem w ilu halach zamontowano żarówki typ LH 256, ale produkowane 200 sztuk to chyba była kropla w morzu potrzeb.  Poza brkiem żarówek na hali, panujących tam przysłowiowych „egipskich ciemności”, na hali brak było wielu rzeczy a mianowicie kurków do wody, zakrętek, pokręteł, rurek, dobrze pracujących spłuczek w toaletach, czystej wykładziny kortowej, którą pokryta była cała hala w tym miejsca wyłożone wykładziną kortową, które udawały widownię a które regularnie pokrywały się odchodami ptaków, jakie mieszkały pod dachem hali, oraz wielu drobnych, ale istotnych rzeczy jak na przykład krzesła dla WiP-ów, których zapraszaliśmy na finały imprezy.

Prezes Andrzej Szalewicz stanął na wysokości nałożonego nań zadania i w ciągu tygodnia żarówki wylądowały w naszym magazynie przyjęte na stan wyposażenia na kartotekę z odpowiednim protokołem uzasadniającym zakup żarówek, podpisanym przez komisję sprzętową. Wyposażeni w żarówki, w możliwości konserwatorskie hali tutaj; muszę skłonić głowę przed Januszem Rybką, który właśnie ukończył studia doktoranckie na Wydziale Wodno – Kanalizacyjnym Politechniki Wrocławskiej, dobrał sobie ekipę techniczną, i podjął się zadania przygotowania hali do naszych mistrzostw.  Januszu, dzisiaj po wielu latach mogę Ci podziękować, gdyż przez wiele sezonów wykonywałeś trudną robotę tak by „nasza” hala świeciła się i była na medal.  Serdeczne podziękowania dla Ciebie i Twoich Ludzi!!!

Ponowne spotkanie z panem Ryszardem Zielińskim i panią Hanną było czystą formalnością, niby jeszcze trwały negocjacje cenowe wynajmu obiektu, ale obydwoje po usłyszeniu wiadomości, nie chcecie z nami pracować, trudno, nie będziecie mieli żarówek niezbędnych na waszej hali, sytuacja się odmieniła, zainteresowanie wzrosło, a miny na twarzach warte były naszych wysiłków: Jak to macie żarówki? Na nasza halę? A skąd?  To ostatnie pytanie pozostało bez odpowiedzi, na pozostałe odpowiadaliśmy z uśmiechem, mamy, mamy i nawet wiemy, kto je założy, demontując stare. W tym miejscu muszę dodać, że żarówki były zamontowano pod dachem hali na wysokości 11 – 12 metrów. Praca ta wymagała, aby ci, którzy będą wymieniali żarówki, mieli uprawnienia pracy na wysokościach. I my znaleźliśmy również na to sposób. Hanna Wiktorowska, sekretarz generalny Klubu Wysokogórskiego ( dzisiejszego Polskiego Związku Alpinizmu) podpowiedziała nam ekipę alpinistów, którzy mieli uprawnienia i mogli wykonać dla nas tę robotę.

W wyniku rozmów ustaliliśmy, że podpiszemy umowę wynajmu całego obiektu: właściciel udostępni nam obiekt, za określoną kwotę, my zaś w ramach podpisanej umowy, poniesiemy koszty

Wysprzątamy halę na własny koszt, uzupełnimy brakujące elementy sanitariatów, wymyjemy nawierzchnię kortową (używając naszych materiałów czystościowych, wymienimy na własny koszt żarówki LH 256 jednocześnie ponosząc koszty w ramach funduszu bezosobowego (wtedy był ściśle limitowany w każdej instytucji) prac na wysokościach. Poniesione przez nas koszty będą odjęte od wynegocjowanej kwoty za wynajem hali. W ten sposób o ile dobrze pamiętam za wynajem hali zapłaciliśmy około dwóch tysięcy złotych, plus to, do czego się zobowiązaliśmy. Ten sposób usług barterowych trwał przez kolejne lata aż do roku 1989, kiedy tona zawsze pożegnaliśmy się na z halą Mery, przenosząc mistrzostwa międzynarodowe do innych miast.

Za to w roku 1982, sławetnym roku stanu wojennego, Hala Mery błyszczała jak nowa, wysprzątana, umyta z naprawionymi sanitariatami, papierem toaletowym, błyszcząca w świetle zamontowanych nowych żarówek LH 256, a Telewizja Polska nie mogła się nadziwić, że na hali jest wymagana ilość luksów (cokolwiek to znaczy) i można było przeprowadzić sześciogodzinna transmisję telewizyjną z finałów mistrzostw, po prostu to była mistrzowska robota!

Przygotowując ten wpis nie wiedziałam, że tytuł będzie tak pasował do wyniku osiągnięgtego przez naszą parę mieszaną

Roberta Mateusiaka /Nadię Ziębę (Kostiuczyk) którzy zdobyli

ZŁOTY MEDAL Mistrzostw Europy

rozegranych w dniach 16-21.04.2012 w Carlskronie (Szwecja)

Serdeczne Gratulacje !

komentarze 42 do wpisu “Mistrzowska robota …”

  1. jadwiga

    Kochani,
    miło mi poinformować wszystkich, ze polscy zawodnicy Robert Mateusiak/ Nadia Zięba startujący w Mistrzostwach Europy w Carlskronie Szwecja które rozegrano w dniach 16-21.04.2012 r.
    zdobyli złoty medal w grze mieszanej
    wygrywając kolejno
    z parą z Rosji Vitalij Durkin/Nina Wisłowa wynikiem 29-27, 21-15,
    z Johannes Schettler/ Sandra Marinello z Niemiec 11-6 (Niemcy wycofali sie z zawodów),
    Joachimem Fischer Nielsenem/ Christine Pedersen Dania 21-17,21-10
    z parą Angielsko Szkockią Chris Adcock/Imogen Bankier 21-17,17-21,21-19
    oraz w finale pokonali parę z
    Danii Mads Pieter Kolding/ Julie Houman 21-12, 24-22
    zdobywajac tym samym złoty medal,
    Serdeczne gratulacje!
    Jadwiga Ślawska Szalewicz
    Honorowy Prezes
    Polskiego Związku Badmintona

  2. Beata

    Brawo, no i jak widać, warto było te żarówki wkręcać!

  3. jadwiga

    Beato,
    wiesz sama jaka to dobra wiadomość przed Igrzyskami Olimpijskimi w Londynie. Ciesze sie bardzo z wyników i ciężkiej pracy jaką włożyli aby osiagnąć sukces. W tym sporcie nie ma nic za darmo!
    j

  4. Ciotka Pleciuga

    Hala Mirowska to przecież kawał historii polskiego sportu. Tam odbywały się wielkie, międzynarodowe turnieje bokserskie – z tego co pamiętam. Andrzej historię sportu zna lepiej, więc pewnie lepiej pamięta sukcesy polskich pięściarzy w tej hali.
    A swoją drogą, odwaliłaś, Jadziu, kawał kolosalnej roboty – przysposabiając ten nie najpiękniejszy budynek do estetycznego wyglądu.Jestem pełna uznania 🙂
    Pozdrawiam 🙂

  5. Jakub

    Wiesz,Jadwigo,kiedy czytałem Twój wpis-bardzo ciekawy-to poczułem się zarzucony,wprost zawalony…żarówkami.Naprawdę,miałem takie wrażenie.Pozdrawiam z :-))))))))Jakub

  6. teresa

    Witaj Jadziu! Fajnie, że udało spełnić Wam się te wymogi żarówkowe. Teraz wspominacie to z sentymentem, ale wtedy……. . Brawo dla naszych. Wyobrażam sobie Jadziu jaka to dla Ciebie radość tu o tym pisać. Pozdrawiam Jadziu i dobrej niedzieli życzę.

  7. jadwiga

    Tereso,
    dzisiaj z tych żaróek i kilku innych spraw śmiejemy sie i to bardzo, ale wtedy to był jedyny sposób aby móc wynając halę na zawody, bo właściciele nie bardzo chcieli, ale nie mieli żaróek a my tak i owszem i byliśmy chetni je odstąpić ale na zasadach partnerskich
    j

  8. jadwiga

    Jakubie,
    niby żarówki ale w tamtych czasach wszystkiego było brak i to co było potrzeba zdobywałeś w jakiś karkołomny sposób
    a później cieszyłeś z się z rozwiązania sprawy jak małe dziecko, znowu sie udało, znowu przechytrzyliśmy życie,a na halę wcale nie było potrzeba dwustu żaróek te mieliśmy na dwa trzy sezony ale kupowaliśmy zawsze na maksa, aby je mieć i być partnerem dla Mery, ech…
    j

  9. jadwiga

    Ciotko Pleciugo
    Hala Mirowska była bardzo zaniedbana i trzeba było ja doprowadzać do porządku, wnętrze nie było wyględne, ale co było wyględne w roku 1973-1977? szaro buro było wokół wszyscy wygladaliśmy bezkolorowo i gdy się pojawiał ktoś ładniej ubrany to sprawiał wrażenie osoby z innej planety,
    j

  10. gordyjka.blogspot.com

    Jak się ma Taką !! Honorową Panią Prezes to nie ma innego wyjścia jak przywozić Jej złote medale…;o) Gratulacje !!

  11. jadwiga

    Gordyjko,
    a jaka jest radość!!! tyle lat czekania na złoto i w końcu jest, a przed nami Igrzyska Olimpijskie
    j

  12. jantono341.bloog.pl

    Gratuluję
    wszystkiego.
    LW

  13. rodorek

    Kto by przypuszczał, że żarówki mogą być przyczynkiem do ciekawego wpisu na bloga:) Czytam z przyjemnością Twoje wspomnienia. Naszym zawodnikom oczywiście serdecznie gratuluję!!!
    Pozdrawiam:)

  14. Hurghada35

    No proszę , u Was alpiniści żarówki zmieniali a u nas dach odśnieżali:):):)

  15. Nivejka

    Wszystko dlatego, że żarówki były… fachowo wkręcone;)

  16. jadwiga

    Hurghada35
    po prostu fachowcy od pracy na wysokości
    j

  17. jadwiga

    Nivejko,
    właśnie, doskonale to ujęłaś!!!
    j

  18. Eurydyka

    Jak zawsze fascynujące wspomnienia, a mnie dodatkowo urzeka Twoje bogate życie zawodowe. Przy Twojej kreatywności i zdolnościach organizacyjnych – strzał w dziesiątkę. Właściwy człowiek na właściwym miejscu, gratuluję 🙂

  19. jadwiga

    Eurydyko,
    zawsze wiedziałam, że chcę pracować dla sportu, w sporcie, czy jakkolwiek to nazwiesz, ciagnęła mnie praca w ruchu, z młodymi ludźmi, dla tych ludzi, i tak znalazłam swoje miejsce w zyciu i swoja pasję, do pracy chodziłam, bo lubiłam i to był największy sukces
    j

  20. jantono341.bloog.pl

    U mnie na hali sportowej SGGW sam wchodziłem na drabinę którą trzymali studenci, bo nie było „fachowca” z „papierami”. a tak zwane „sodówki” po kilku latach zaczynały migać. Po kilku razach sam zostałem „fachurą”.
    LW,

  21. Jolanta

    Wielkie gratulacje dla zwycięzców!!!
    Miło czytać takie informacje.
    Dziękuję za tyle ciekawych informacji sportowych.
    Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))

  22. jadwiga

    Jolanto
    bardzo dziekuję w imieniu zawodników, osobiste gratulacje wysłaliśmy do Szwecji, pozdrawiam serdecznie
    j

  23. jantono341.bloog.pl

    Rośnie sukcesów lista
    o to Mistrzostwo Miksta.
    LW

  24. czesia

    Ani ze mnie sportowiec, ani znawca historii sportu, dlatego odnosze dwie korzysci. W pewnym sensie czuje sie podbudowana zwyciestwem Rodaków i z serca im gratuluję. Ponadto poznaje kulisy wielkich imprez sportowych. Kuchnia zawsze jest podstawą powodzenia kazdej imprezy:)
    Pozdrawiam. Gratuluję:)

  25. notaria

    Moja Droga, ja padłam podczas czytania ze zmęczenia, więc nie wyobrażam sobie jak Wyście to zrobili?! Przecież to niemożliwe! Ale wiem, jest takie powiedzenie: rzeczy niemożliwe robią ci, którzy nie wiedzą, że to niemożliwe 😉

  26. jadwiga

    Czesiu,
    wiem, ze nie wszyscy znaja i kochaja sport, wiec czasami się zastanawiam, czy nie nudzę, ale wydaje mi się, że m,ówiąc o badmintonie i jego historii oddaję szacunek tym ludziom często bezimiennym, kt,órzy pracowali z nami, bo przecież ja sama tego nie robiłam. Zbudowaliśmy team rodzine 25-30 os,ób, które z nami pokonywały trudy codziennego dnia i cieszyliśmy się jak dzieci, z kazdego sukcesu tego maluśkiego też, a jak jeszcze udało nam sie kogoś przeczytrzyć, to była dopiero radość
    j

  27. jadwiga

    Noti,
    wiesz jest takie powiedzenie, że nic w zyciu nie jest niemożliwe, bo jak jest niemożliwe, to przyjdzie taki, kt,óry nie wie , że jest niemożliwe i on to zrobi, tak samo myśmy robili, to co nie było możliwe, tylko myśmy tego nie wiedzieli, że robimy rzeczy niemożliwe, pozdrawiam serdecznie
    j

  28. Jadwiga

    JanToni,
    dziekuje serdecznie, przekaże smsem zawodnikom
    j

  29. Jadwiga

    JanToni,
    no proszę wszyscy robiliśmy różne nadzwyczajne niemożliwe rzeczy!!!
    j

  30. Jadwiga

    Krysiu,
    dziękuję bardzo, to miłe z Twojej strony!
    Gratulacje przekaże, pozdrawiam
    j

  31. Jadwiga

    JanToni,
    dziekuję za wszystko
    j

  32. jadwiga

    Publikuję sms jaki otrzymałam od Roberta Mateusiaka po wysłaniu życzeń i gratulacji z okazji zdobytego złota:
    Witam serdecznie
    dziękuję bardzo jestesmy bardzo szczęśliwi pozdrawiam serdecznie
    ZICO
    (to jest nick naszego mistrza)

  33. henwgl

    Gratulacje dla naszych SPORTOWCÓW ! Aż serce rośnie , gdy słyszy się takie nowiny . Co do Twojego postu to czytając czułam się jak obserwator wojenny . Była to batalia na wielką skalę . Dobrze , że zakończona zwycięstwem . Moje wyrazy uznania . Henryka .

  34. ZielonaMila

    Bardzo ciekawy wpis. lubię czytać te opowieści. Pozdrawiam

  35. jadwiga

    Hengwgl, Aromatku
    wyniki cieszą choć przyszły po latach, ale jak już wiesz badminton jest bardzo trudną dyscyplina sportu, poza tym nie jest dyscypliną popularną bo tv lubi tenis, golf, narciarstwo, łyżwiarstwo figurowe, a badminton jakoś omija, choć na mojej stronie pokazywałam najlepsze gry i można sie przekonać, że jest to sport niezwykle widowiskowy.
    Mam nadzieje, że za kilka lat będzie on pokazywany bo jest tego wart, dziekuję bardzi i przesyłam serdeczności
    j

  36. jadwiga

    ZielonaMila
    pokazuję sposób organizacji zawodów w czasach, w których przyszło nam żyć i promować zupełnie nieznaną dyscyplinę sportową, sukcesy zaś przyszły po latach
    pozdrawiam
    j

  37. Andrzej

    Fajne! I dobrze, że żarówki w końcu się znalazły, i że był ten, kto wszedł na drabinę… Bo sport robią nie tylko pieniądze, lecz ludzie, którzy je potrafią wykukać oraz wiedzą, jak wydać. Pozdrawiam.

  38. Jakub

    Ad vocem Pana Barnaby,najbardziej zgadzam się z drabiną.Bo to i św.Jakub tą drogą do Nieba szedł,to i sportowcy pewnie próbowali,by ten medal zdobyć.I smak poczuć.Jakub,ale ten inny,co innych Jakubów podziwia.Jagienki też,bowiem z tej samej gliny ulepione.:-))))Jakub

  39. jadwiga

    Andrzeju,
    no właśnie, problem był w tym, że nie można było na drabinę, bo nie było takiej, oni na taternickich hakach i linach wspinali się, dlatego potrzebni byli alpiniści!!!
    pozdrawiam
    j

  40. jadwiga

    Jakubie,
    drabinę już wyjaśniłam, a poza tym smak poczuli i radość, i szczęście, bo trenując ciężko, na sukcesy się pracuje, wtedy i zawodnicy szczęśliwi, trenerzy dumni i ja też,
    j

  41. Andrzej

    Nie o dosłowną drabinę chodzi, lecz umowną- ze szczeblami szczególnych rodzajów. Taką, którą mogą sporządzić,podstawić oraz obsłużyć ludzie nietuzinkowej aktywności. Jak…. Pozdrawiam.

  42. Jadwiga

    Andrzeju,
    zbyt dosłownie wzięłam Twój komentarz, przepraszam zabrakło luziku i wyobraźni
    j

Zostaw odpowiedź

XHTML: Możesz używać następujące tagi: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.